Skocz do zawartości

Ranking

  1. Sansei6

    Sansei6

    Użytkownik


    • Punkty

      8

    • Liczba zawartości

      4 760


  2. sky87

    sky87

    Użytkownik


    • Punkty

      7

    • Liczba zawartości

      489


  3. elkaziorro

    elkaziorro

    Użytkownik


    • Punkty

      5

    • Liczba zawartości

      2 023


  4. itr

    itr

    Użytkownik


    • Punkty

      4

    • Liczba zawartości

      4 524


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 10.01.2024 w Odpowiedzi

  1. 7 punktów
  2. opracowałem kolejny plan tegorocznej wprawy rowerowej po Europie.. tym razem Tour de Austria z zahaczeniem o Węgry, Słowenię i północne Włochy. 🤠
    4 punkty
  3. Bo jeszcze złapałem słoneczko w szprychy
    4 punkty
  4. Dawno po czterdziestce, czwórka dzieci, pies (i królik, wąż, żółw, patyczaki, rybki ale na szczęście nie spacerujące), dom, ogród, etat…jeżdżę może 10% tego co kiedyś ale i tak załapałem się na foty Sobka. Zmontowałem sobie kilka retro rowerów, bez biegów, w głupiej konfiguracji i badam nieznane. Skoro nie mam czasu na ulubione traile przez cały dzień to szukam jakiegokolwiek zamiennika. Godzina na sztywnym singlu z 41c po mokrych liściach sprawia, że jestem turbo-zgrzany. Wyjazd z dzieckami też daje frajdę choć zostawia pewien niedosyt, dam im jeszcze kilka lat zanim ich zrzucę z Rychleb ale na razie szukam innych pozytywów (pierwsze wheelie, stoppie, przejazd po wymagającej linii itp.). Występowałem w lokalnej podstawówce przed czwartoklasistami jako mechanik i trener przed egzaminem na kartę rowerową. Błyszczące gały dzieciaków jak ogarnęły przerzutki to złoto! Pracuję (jeszcze) z rowerami, więc w pracy też się karnę parę minut. Miałem podobne rozterki co AT na początku kariery rodzicielskiej, ale należy zdać sobie sprawę z ciągłego progresu życia, regresu sprawności ze względu na wiek…nikt nie będzie szaleć jak student w wieku emerytalnym, więc trzeba zaakceptować i zaadoptować się do nowej sytuacji bez zbytnich emocji. Im jestem starszy tym mniej śpię, polubiłem nocne rajdy już jakiś czas temu - ulubione trasy nocą żrą inaczej, polecam! Dobrze tez kilka osób napisało - daj sobie zatęsknić do roweru. A zima to chyba najgorszy czas na takie rozterki. Dajcie se na luz do Marzanny i powinno być lepiej. Kilka dni, tygodni, miesięcy bez dwóch kółek sprawią, że wrócisz z nową weną na bajka. A jak nie to po co się oszukiwać, nie wszystko trwa wiecznie, jak się odpuściło i nie wróciło to tak miało być, et voila! I poślijcie dzieci do szkoły z internatem jak nadal czasu mało 🤡
    4 punkty
  5. Pozwolicie, że i ja wrzucę tu swoje trzy grosze bo zauważyłem, że gro wypowiadających się tu osób ma już za sobą swoją pierwszą młodość i dumnie prezentuje czwóreczkę w swoim wieku, a do takich i ja należę. Na rowerze jeżdżę z różną intensywnością od siódmego roku życia. Był czas (szkoła średnia, studia), gdy robiłem rocznie kilkanaście tysięcy km trenując, startując w zawodach i walcząc o każdą urwaną sekundę na podjeździe na Przełęcz Karkonoską. Był też taki, gdy w ciągu roku tych kilometrów było zaledwie kilkaset. I nie wynikało to z niemożności częstszej jazdy, bo tak sobie życie poukładałem, że typowe "przeszkadzajki" (bez urazy dla posiadaczy takowych), czyli żona, dzieci czy praca po 12 godzin dziennie mnie się nie tyczyły i nie tyczą do dziś. Nie łapałem również w tym czasie żadnych poważnych kontuzji, które przeszkadzałyby mi w realizowaniu mojej pasji, którą był i do dziś jest rower. Tak naprawdę jedynym powodem tych wahań było znudzenie. Tak, nawet największa pasja może się w którymś momencie znudzić. Jeszcze kilka lat temu miałem podobne rozkminy wewnętrzne jak wielu z Was zapewne miało, ma, albo mieć będzie, że jak to ja, taki wielki fan kręcenia na rowerze budzi się nagle w piękny słoneczny dzień, patrzy przez okno na góry, lasy, schodzi do garażu, patrzy na te wszystkie rowery i kompletnie nie ma ochoty ich dosiąść? Przecież coś musi być ze mną nie tak! Pewnie to praca mnie zmęczyła. Albo rodzina. Albo sytuacja w kraju. Albo rower już ma trzy lata i trzeba go zmienić. A może to wina sąsiadki, bo ruda i krzywo na mnie spojrzała... Szukałem powodów wokół i nawet przymuszałem się to tego, żeby jednak nakręcić choć kilkanaście km z nadzieją, że może mi najdzie ochota, ale to działało odwrotnie - im bardziej wmawiałem sobie, że muszę, tym mniej mi się chciało. I któregoś dnia odpuściłem. Powiedziałem sobie że trudno, że czas roweru minął, że może pora poszukać innej zajawki. I to była jedyna słuszna decyzja. Po paru miesiącach ochota na rower zaczęła wracać, sama z siebie. I tak rozpędza się powoli do dziś. I wiem, że nie wrócę już do tych kilkunastu tysięcy km rocznie, ale w ogóle za tym nie tęsknię. Czerpię radość nawet z kilkunastu kilometrów, bo przy okazji zrobię jakąś fotkę, albo rozbiję sobie hamak, usmażę kiełbaskę na ognisku. I nie panikuję, jak w ciągu miesiąca ani razu nie wsiądę na rower. W życiu tak po prostu bywa, że czasem chce się bardzo, a czasem w ogóle. Wiem, że ten wpis nie do końca jest odpowiedzią na problem założyciela tematu, bo jemu ciągle się chce, a nie bardzo wie jak, ale pomyślałem, że takich którzy wiedzą jak, mają czym, ale im się nie chce też znajdzie się pewnie kilku. I taka rada na koniec - jak już Was najdzie ta niechęć i stwierdzicie, że koniec z rowerem, to wstrzymajcie się parę miesięcy ze sprzedawaniem swoich rumaków, bo później wydacie cztery razy więcej jak będziecie chcieli wrócić do poziomu sprzed "kryzysu". A prawdopodobieństwo, że wrócić będziecie chcieli, jest wielce prawdopodobne.
    4 punkty
  6. On One Mulo, wyhaczony jeszcze przed świętami na promocji. Fix, oponki 40C i riser. I obowiązkowo stalowe "wachlarze"
    3 punkty
  7. Nie chwalili się, że rozwaliłeś rower na trenażerze
    2 punkty
  8. 2 punkty
  9. Czołem. To będzie luźny upust myśli, może coś będziecie chcieli dorzucić od siebie. Od lat mniej więcej 10 jeżdżę rowerem. W 2012 kupiłem miejski rower, w 2013 zbudowałem sobie single speeda typu vintage, potem poszło: szosówka, potem szosówka na Columbusie, potem przełajka, potem XC, potem trailówka, potem znowu przełajówka przerobiona na gravela... Zawsze miałem 2 czynne rowery, nieużywane sprzedawałem. Nie wyobrażam sobie generalnie życia bez roweru. Jarało mnie bardzo jeżdżenie daleko, mocno, w dzikie miejsca i na nowo złożonych rowerach. Bo sam je składałem. Tak się złożyło że w 2017 urodziło mi się dziecko. No i już tego czasu tyle nie było więc rower poszedł w kąt. Do dziś nie mogę wrócić ani do formy ani tej radości z jazdy. Tak jak to wspominam zawsze lubiłem tę swobodę jaką daje rower i dlatego te rowery z szosowych przeszły w bardzie terenowe. Jak miałem zajawkę żeby pocisnąć "trening" - brałem coś szosowego. Jak poeksplorować - MTB. Trochę się ścigałem, ale napinka na wyścigach to nie moja bajka. Jeździłem z grupką, ale tam też napinka. Sporo patrzyłem w Stravę ale głównie dla własnej radochy że cośtam szybciej przejechane. Był też aspekt zdrowotny. Od studiów w zasadzie miałem i mam pracę siedzącą. Forma zaczęła rosnąć, choć przyszły inne problemy - alergia, drogi oddechowe. No ale jeździłem dużo, w szczytowym sezonie pod 10 000 km rocznie. Ale znów, taka forma ruchu jest fajna, ale jednostajna. Nie jest wskazane żebym po pracy dalej siedział. Powinien raczej chodzić i raczej dźwigać i dbać o mobilność, siłę i sprawność. Wszedłem mocniej w kalistenikę i trochę w kettle i to jest me-ga-dob-re dla mnie. Takie 2-3 treningi w tygodniu, ale bardzo ciężko utrzymać regularność. Ale bez tego od razu czuję że organizm domaga się ruchu. Niestety, dużo częściej jestem przeziębiony bo mi dzieciak przynosi regularnie jakieś mikroby. Poza tym, czas leci, mam prawie 37 lat. Formy już nie mam takiej jak w 2015 choć jeżdżę codziennie bo to mój jedyny transport. Organizm nie regeneruje się też tak szybko więc i jeżdżenie musi być utemperowane. No i tu dochodzimy do punktu w którym jestem dziś. Chciałoby się jeździć więcej, ale forma nie ta a są inne priorytety. A dodatkowo, jak wsiadam na rower, to wiem, że zaraz muszę wrócić na chatę, a jednocześnie takie zajeżdżanie się bez treningu powoduje że następnego dnia będę zombiakiem. Nawet nie mam pewności że uda mi się wyspać bo do tego nie mam warunków w mieszkaniu. Żona ma inny tryb życia trochę, dzieciak mnie budzi w nocy jak przychodzi chociaż ma 6 lat. A jeszcze jest robota w której też trzeba ruszać głową, więc każde niedospanie powoduje duże straty w efektywności. Jestem ciekaw czy któryś z zacnych weteranów to przerabiał i jak z tego wybrnęliście. Ja najbardziej liczę, że jak się niedługo przeprowadzę to i miejsce do spania będzie lepsze. Ale czy jeżdżenia będzie z tego więcej? To może czas na nowy rower?
    1 punkt
  10. Właśnie się kapnąłem, że odpowiadam nie tej osobie , co trzeba. Mea culpa...
    1 punkt
  11. Radon jest marką własną lub silnie powiązaną z niemieckimi bike-discount.de, który na rynku (najpierw stacjonarnym, potem netowym) jest w sumie 30 lat. Jeśli chcesz więcej o ich produktach musiałbyś pokopać na niemieckich forach. Radon nigdy nie był liderem innowacji, był i jest raczej pospolity ale solidny jak Volkswagen dość dawno temu kupił radona mój znajomy. Rower poleciłem jako ewentualną opcję do kupna, wtedy dużo więcej "siedziałem" w niemieckojęzycznym internecie. Opinie bike discount de były bardzo dobre (4.8) a rower miał świetny stosunek cena-jakość. Zwykli nabywcy również opiniowali bardzo podobnie. Rower miał dotrzeć gotowy do jazdy , przygotowany jak canyon czy rose. Okazało się jednak że rzeczywistość zdeczko rozminęła się z moją wiedzą na ich temat. Tylne koło miało bicie mimo że karton był nieuszkodzony w transporcie. A co ciekawsze - napęd 2x10 a lewa manetka 3x. Sklep zareagował na roszczenie wysyłając manetkę 2x oraz refundując częściowo zakup na rzecz wykonania lokalnie centrowania koła i wymiany manetki. O ile problem z kołem można różnie tłumaczyć to montaż złej manetki był bardzo dziwny. Niby sprawę załatwili ale wrażenie było średnie. Jeśli chodzi o sam sklep - mam z nimi wyłącznie pozytywne doświadczenia, w sumie kilkadziesiąt transakcji, także reklamacje, bez zastrzeżeń. Przypuszczam że ewentualne problemy z rowerem też "ogarniają" bez problemów. Render Al 7.0 ma w pakiecie osprzęt sx. To sławna przerzutka o dość dużym rozrzucie jakościowym. Jeśli nie planujesz żadnych inwestycji to podarowałbym sobie ten model. Chyba że w razie W doinwestujesz nabytek wyższym modelem. W warunkach bojowych działanie przerzutki srama jest odczuwalnie lepsze niż alternatyw shimano. W obu fullach są heble magury. Mają potencjał jednak są częściowo plastikowe co może nie być najszczęśliwsze w bezproblemowym użytkowaniu. Tarcze hamulcowe mdr c miałem sparowane z magurami mt5, miały dwa irytujące minusy - wibracje widelca w czasie hamowania i dość męczące przydźwięki w w postaci dość głośnego "zzzzzzz" , dla mnie obie rzeczy irytujące. Dobrze jest (ogólnie, w każdym rowerze ) zrobić serwis zerowy dampera i widelca - fabryczne niedobory oleju.
    1 punkt
  12. Miałem obie. Terra Trail jest dużo bardziej przyczepna. Różnica widoczna w terenie i szczególnie na mokrych nawierzchniach ( nawet asfalcie). Thundero za o bardziej żywotna i cichsza na asfalcie. Na szutrze sytuacja się odwraca bo Tufo sypie piaskiem po ramie jak głupia. Co do odporności na przebicia to na Conti nie złapałem nic ( chociaż po sezonie było widać dużo pocących się śladów). Na Tufo jedna większa dziurka zatkana knotem.
    1 punkt
  13. Żeby wkładka była na właściwym miejscu i się nie przesuwała. Bez szelek należałoby jedną ręką trzymać kierownicę a drugą podciągać spodenki z tyłu. Spodenki najlepiej zmierzyć przed zakupem.
    1 punkt
  14. Może i starczają jeżeli jeździsz tak, jak opisałem to w pierwszej odpowiedzi. Jeżeli ktoś potrafi obsługiwać manetkę przerzutki to nie zajedzie nic w tysiąc kilometrów. Co do Foxa: tak rythm to kiepski amor, lubi się wycierać anoda, więc trzeba robić regularnie serwisy, ale mimo wszystko, jakość pracy w stosunku do 35, którego po prostu nie da się dobrze ustawić to przepaść.
    1 punkt
  15. W tym droższym renderze jest amor fox rhythm czyli też raczej z serii jednorazówek jak 35tka. No i koronki 10, 12 i 14 w elektryku w kasetach 12s starczają kilkadziesiąt km
    1 punkt
  16. Co do samej marki to Ci konkretnie nie odpowiem, bo ani ja ani nikt z moich znajomych radonów nie mieli. Oczywiście to kwestia samej ramy bo reszta to wolna amerykanka, ale chyba to rozumiesz. Dobre jest to, że nie mają prowadzenia linek przez stery, za to wielki plus i unikaj tego jak ognia. Odesłałem Canyona z tego powodu, większość rowerów z tym systemem ma stery Acrosa które są tak gówniane, że głowa mała i niczym nie da się ich zastąpić. Jeżeli chodzi o fulle, ich geometria jest nieco zacofana względem marek droższych, ale nie sądzę aby w twoim wypadku miało to wpływ na wybór bo w towim wieku już nie sądzę abyś atakował tym trudne trasy o kolorze czarnym. Za to będą po prostu wygodne do szwędania się po bardziej płaskim terenie. Chyba odpuścił bym teń tańszy model ze względu na RS35 i SRAM NX, rozumiem, że ktoś może byc mało wymagający, ale będą cię te 2 rzeczy mocno irytować. Hardtail jak hartail, taki jak wiele ich na rynku, tu patrzyłbym tylko na osprzęt i jego stosunek do ceny roweru. Co do silników, na Boshu nie jeździłem, więc się nie wypowiem, choć słyszałem dobre opinie o tej generacji ich napędu. A do samej idei zakupu elektryka - zachęcam, ludzie pieprzą różne głupoty ale w rękach kogoś kto umie się nim posługiwać, to cudowne narzędzie. Są oczywiście typy ludzi którzy cisną na najmniejszej zębatce na turbo z kadencją 10rpm i narzekają, że 25kmh to za mało i w ogóle seryjne elektryki to szajs, lepiej zrobić własnego ulepa na Bafangu - jeżeli się (mam nadzieje ) do nich nie zaliczasz, będziesz wniebowzięty.
    1 punkt
  17. Materiał Endurofiny o plecaku Evoca i jego kieszeniach na pasach biodrowych gdzie się ponoć idealnie mieści w jednej dron a w drugiej sterownik. Oczywiście mówię w odniesieniu do plecaka i to dużego na wyprawy i to raczej MTB ale może komuś się przyda info - minuta 13:55.
    1 punkt
  18. Polecam po prostu komplet. Są super szybkie, w miarę odporne na przebicia, zakładanie/zamleczanie banalne. Ja w tym roku przeszedłem na 45mm dla komfortu ale u mnie trasy raczej odwrotnie niż u Ciebie.
    1 punkt
  19. To wrzucę swoje 3 grosze. Tył Tufo Thundero skończył się po 5 tys km. Kupiłem Tufo Swampero HD 40mm, mam na nich ok 2k przejechane. Na razie żadnych wad nie potrafię wskazać. Jeszcze nie przebiłem dętki, bieżnik jest znacznie wyraźniejszy i to pomaga w terenie, a jednocześnie nie czuję tego na asfalcie. Nie było żadnego wrażenia kowadła po przejściu z Thundero. Na dodatek zakładało się je wyjątkowo łatwo. Nie wiem jak z mlekiem. Właściwie jedyną wadą jest ich dostępność, wtedy kupowałem w sklepie producenta w Czechach.
    1 punkt
  20. No ok, przy kompleksowej zmianie na gx axs to bębenek też. Ale można zostawić stary bębenek i wrzucić kasetę 11-50/51 12sp. Oczywiście mówimy o "klasycznym " AXS a nie t type.
    1 punkt
  21. Ja w sumie nie pytam o radę, bo wiadomo, życie nie jest jak rower, że wymienisz jedną przerzutkę na inną i działa to lepiej. Bardziej byłem ciekaw jak w oryginalnym pytaniu, jak inni sobie to wewnętrznie poukładali. Wiecie, taka zwykła rozmowa. Zdjęcia Sobka chyba najlepiej to oddają jak to zrobić dobrze bo wszystkie mordki uśmiechnięte 😁😁😁 To chyba nie jest narzekanie a stwierdzenie obiektywnego faktu: chciałbym więcej niż realnie mogę czasowo ogarnąć. Skoro pracuję to w kwestii sportu muszę starać niwelować efekty siedzenia w pierwszej kolejności. Za nic bym tej mojej rodzinki nie zamienił
    1 punkt
  22. A tak zupełnie na poważnie to rower czasem jest przyjemnością, a czasem nie…. lepiej pożądać i nie móc , niż móc i nie pożądać :)))) Przynajmniej w kwestii roweru
    1 punkt
  23. A co mają powiedzieć dziewczyny? Facet zwany mełżem o intelekcie żaby gra nocami w strzelanki, , dwójka ssaków w pampersach, pasożytów, jeszcze pies albo kot , siostra z bliźniakami, i teściowa hegemon o uroku elektrowozu… i taka dziewczyna dzieci i męża ogarnie, wysprząta ugotuje wysuszy włosy zrobi pracę zdalną, napisze siostrze rozdział doktoratu, a nie przepraszam między 5:30 a 6:30 zanim dzieci wstaną skoczy na szosę żeby potrenować… i … nie narzeka :))) Na marginesie pro- i rekreacji : z jazdy na rowerku tak jak z przytulania do misia czasem się wyrasta… i trzeba się z tym pogodzić. Wróci chęć na rower- wrócimy ma rower, nie ma co się zadręczać. 😛 do przytulania do misia jednak nigdy nie wróciłem, o choroba , co będzie z rowerem … hmmm
    1 punkt
  24. Dokładnie tak jest. Musisz mieć "babę", przynajmniej dwoje dzieci, ślub i co niedzielę leżeć krzyżem w kościele. Bo...? Bo tak. Bo rodzice tak żyli, dziadkowie i pradziadkowie też, to i Ty musisz. Przez to, że powiedziałem wprost, iż jestem niewierzący, nie zamierzam mieć dzieci i nie spieszy mi się do ożenku, nie mam kontaktu z większą częścią rodziny, a ta z którą mam - traktuje mnie jak wyrzutka. I wiecie co? I lata mi to jak kij w szprychach.
    1 punkt
  25. @JWO czyli niby rodzina nie ma dużego wpływu na narzekanie, ale jak się jej nie ma, to zamiennie będzie ktokolwiek/cokolwiek innego. Zatem lepiej narzekać na rodzinę i sąsiadkę, czy samą sąsiadkę? 🙂 Ponadto założyciel sam jasno napisał o dość klasycznym przypadku, który obserwuję u wielu znajomych: "Tak się złożyło że w 2017 urodziło mi się dziecko. No i już tego czasu tyle nie było więc rower poszedł w kąt. Do dziś nie mogę wrócić ani do formy ani tej radości z jazdy." Jeśli napisanie takiego zdania na forum nie jest narzekaniem, to czym? @Mentos haha, nie aczkolwiek jak już poruszasz ten temat to widzę to jak w jednym ze standupów. Też lubiłbym dzieci, gdyby przychodziły do mnie raz w tygodniu, na godzinkę. Śpiewały, że jestem za(..)isty, dawały a nie brały kasę i później od razu wracały do swoich domów.
    1 punkt
  26. Wiem, wspomniana dziewczyna, ale to nie wyklucza pytania - Ksiądz ? 😁 Aaaa, mała edytka - autorowi tematu proponuję znienić tytuł z "rower i życie" na "rower to życie", optymizmu życzę ☺️
    1 punkt
  27. Dlatego ja uzależniłem lokalizację domu od tras MTB. Uważam, że jak w ciągu 10-15 minut będę w stanie dojechać do lasu i mieć możliwość zrobić godzinną rubdkę, żeby zamknąć się w max 1:45 to będę w stanie robić to praktycznie kiedy chcę.
    1 punkt
  28. Dobra, też coś dorzucę, lat mam 44, jeździłem na rowerze będąc w szkole średniej (MTB), następnie życie potoczyło się tak, a nie inaczej i miałem prawie 15 lat przerwy, może nawet więcej. Udało mi się ustatkować, mam żonę, dwóch dorastających synów, jeden 15 a drugi 18. Jakieś 6 lat temu postanowiłem sobie kupić rower, kupiłem jakiś trecking za 60€, z takim średnim osprzętem, doprowadziłem go całkiem tanim kosztem do użyteczności, pojeździłem na nim, i znowu "to" poczułem. Jednak mając pod nosem górki i wszystkie z tym związane atrakcje stwierdziłem, że jednak asfalt i szutry to nie dla mnie, wróciłem do MTB, pierwsze MTB po latch to był Rockrider, ten podstawowy model za jakieś 300€. Dał mi masę frajdy i stwierdziłem, że to znowu we mnie żyje. Od tamtego czasu przeszedłem jakieś 4 rowery, różne geometrie, osprzęt, jednak jak dziś wyskoczyłem na szlak, po imprezie, to znowu poczułem się szczęśliwy Wiec czasem trzeba sobie zrobić przerwę. (Ten pierwszy rower za 60€ sprzedałem na 250€, to dało mi budżet na pierwsze MTB )
    1 punkt
  29. @Punkxtr. To jest nas dwóch i pewnie też się tutaj narażę. 🤣 Hahahaha zupełnie jakbym siebie słyszał, mam dokładnie tak samo, tyle że rowery to nie tylko jedyne moje hobby . Moje znajomki jak dobrze pójdzie że z 2 razy w roku się spotkamy, to też tylko tematy na to ile czasu na wszystko brakuje. Bamber rośnie, bolące kolana, plecy, nadciśnienie.... I nic z tym nie robią i nawet nie chcą nic robić ( szczerze to nawet takich ludzi mi nie szkoda) . Wiadomo starość każdego dopada, ale jak widzę moich rówieśników a też mam 40 lat, że łeb albo łysy albo siwy, wsiada do wiekowego mercka, albo mam problem z dobiegnięciem do autobusu, to jestem najszczęśliwszym chłopem ze wsi 🙃. Każdy niech sobie układa to życie jak chce, ale gadanie o tym jak mieliśmy kiedyś - a jak mamy teraz, dobre jest jedynie w rozmowach w toku .
    1 punkt
  30. Bo mi polerkę przelotki las->DDR zrobili
    1 punkt
  31. Brak checi to straszna sila i trudna do zwalczenia,pare razy przegralem ale nie zamierzam poddawac sie,mimo ze rozne wymowki i usprawiedliwienia aby przestac wciaz sie rodza.
    1 punkt
  32. Skąd od razu takie negatywne nastawienie? Gość w pierwszym poście napisał, że zdarzało mu się robić rocznie 10k km, to nie jest mało, takich wyników nie robią ludzie leniwi albo szukający tanich wymówek. To nie jest powód do pogardy, że dopadła go proza życia, która oczywiście sama w sobie nie jest niczym negatywnym, ale zupełnie po ludzku może spowodować, że gdzieś facetowi już trochę brakuje ognia do sportu. I według mnie fajnie, że przyszedł na forum i szuka jakiejś inspiracji jak go znowu rozpalić, zamiast spocząć na kanapie na wieki.
    1 punkt
  33. Zależy jakie godziny pracy masz …. Ja mam 47 lat w tym roku jedno dziecko i stafika angielskiego 😀😀😀😀 pracuje 12 godzin dzień następnego dnia noc i dwa dni wolne , Poniedzielek załóżmy dzień od 6 do 18 no to z czasem krucho . wtorek noc na 18 do 6 syn rano do szkoły Zonka do pracy 6 godzin moje 😉rodzinka wraca obiadek I na nockę do pracy sroda wolna po nocy śpię do 11 tej znów trochę wolnego, rodzinka wraca obiadek i popołudnie z rodziną . czwartek cały dzień wolny od rana czas dla siebie później obiadek i popołudnie z rodziną . piątek dzień w pracy . duzo zależy jak i gdzie się pracuje jak ciężko się tyra potrzebujesz odpoczynku jak pracujesz codziennnie od rana do popołudnia też czas poświęcić rodzinie i innym zajęciom wiadomo z czasem krucho. Trzeba szukać pozytywów .
    1 punkt
  34. Mnie za tydzień stuknie 45 lat. Mam trójkę dzieci, wyżła, któremu codziennie trzeba poświęcić minimum 90 minut na spacerze i nikt mnie nie przekona, że na jazdę zawsze się znajdzie czas. Ja muszę takie aktywności planować minimum 2-3 dni wcześniej. Ostatnio jeszcze rozsypało mi się kolano i doszło do tego, że więcej przyjemności obecnie znajduję z dłubania przy rowerach, niż z samej jazdy. Zwłaszcza, że mogę wejść do warsztatu na 30 minut, coś grzebnąć, pobrudzić się, a potem jak gdyby nigdy, nic, przejść do codziennej rutyny.
    1 punkt
  35. A ja się cieszę jak wyskoczę nawet na godzinę. Do tego ile mam czasu na rower dopasowuję trasę i rower, jak mam tylko godzinę to biorę fitnessa, którego wykorzystuję jako szosę z prostą kierownicą i jadę na szybką przejażdżkę po asfaltach i ścieżkach rowerowych a jak mam 2 godziny to biorę mtb i jadę się umęczyć w lesie na lokalnych pagórkach
    1 punkt
  36. ^^^ Mogę potwierdzić, jakoś Everesting 10k zrobiłem na 50kę, nigdy nie czułem się silniejszy i wytrzymalszy, wcześniej bym nie dał rady, więc całe życie przed Tobą!
    1 punkt
  37. Zaczne od tego ze od paru miesiecy mam 70 lat.Jezdze od dziecka z rozna intensywnoscia.Z doswiadczenia moge powiedziec ze forme mozna poprawic w kazdym wieku ,chociaz jest to coraz trudniejsze i wymaga trudu i znoju.W wieku 50-53 bylem na pewno w lepszej formie niz w przedziale 40-45.Badz optymista 37 lat to jeszcze wiek sportowy.Przepraszam za brak polskich znakow ale taki mam komputer.
    1 punkt
  38. ...bo jeden wywozi elektryka o wyglądzie motocykla wyciągiem krzesełkowym, a drugi ciśnie analogiem trasą od Bystrej na Klimczok 😁
    1 punkt
  39. Widzę temat odkopany i do tablicy zawołany. Moja opinia jest pozytywna. Cały sezon kręcone zrobione ok 3000 km. Nie złapały luzu żadnego a same kręcą się gładko. Jak dla mnie jest komfortowo ze względu na szerszą powierzchnię podparcia stopy. Na dłuższe wycieczki się to sprawdza. Najdłuższa trasa jaką jechałem to 165 km. Są kompatybilne z blokami od Shimano. Nigdy się nie zdarzyło żeby był problem z wypięciem a takie opinie czytałem. Tylko ja je kupowałem w PL a nie ściągane z Aliexpress.
    1 punkt
  40. Sprzątane. Do siego roku. Pozdrow'er 😘
    1 punkt
  41. Dziwi mnie to ze są tacy, którzy pochwalają patologię... Gospodarka gospodarką, ale nie daje ona prawa do odbierania ludziom konstytucyjnych praw. Zwłaszcza że nikt nie krzyczy żeby zaprzestać wycinek, ale żeby sprzątali za sobą i żeby z umiarem cięli. Czyli żeby de facto respektowali prawo. a Ty piszesz ze oni to mają gdzieś i dobrze. Dla mnie nie dobrze. Nie. W mieście masz obowiązek jechać DDRem. W lesie DDRów nie ma. Ale masz prawo jechać lasem.
    1 punkt
  42. Polska to kraj gdzie przeciętny cwaniak sprzeda wszystko na pniu , jak złomiarz który oddaje na wagę za kilogram pocięty pomnik czy dzwon… sprzedawanie są „drzewa” a nie rezultat produkcji wyrobów z drewna, u nas w Polsce to jest strata na kilku poziomach i finanse, gospodarka, rynek pracy i przyroda… bo dodatkowo las pozwala utrzymać niską temperaturę, retencję wody i dać drewno… wycięty do gołej wydmy kawałek puszczy to plama gorąca susza i karłowate nasadzenia… i wyrwa w krajobrazie Parku Narodowego.
    1 punkt
  43. Wraz z likwidacją naturalnych siedlisk dzik będzie szukał żarcia u ludzi. Inna kwestia to całoroczne "dokarmianie" (tuczenie) dzikich zwierząt przez LP i Koła łowieckie - to uczy zwierzęta, że ludzie=jedzenie i powoduje rozrost populacji ponad możliwości niszy ekologicznej w której żyją. Na dziki w mieście sami sobie zapracowaliśmy.
    1 punkt
  44. Więcej wycinek! Dziki, podobnie jak inne dzikie zwierzęta, przecież kochają wycie pił i jak tylko je usłyszą na pewno z lasu n ie wyjdą. Poza tym pozyskiwanie "mega ekologicznej materii" dla przyjaciół z Chin czy Niemiec to sprawa priorytetowa, i kto by się tam przejmował niszczonymi przy okazji szlakami.
    1 punkt
  45. Marin Muirwoods w wersji bikepackingowej. W porównaniu z aktualną wersją - ten na zdjęciu nie ma jeszcze błotników SKS Bluemels, ma kasetę Sunrace 11-51 (obecnie Microshift 11-48) i nie ma bocznych koszyków Blackburn Outpost Cage (z przodu) i Topeak VersaCage (z tyłu). Ot, taki osiołek na wyprawy. Mam go też w wersji lighter&faster na szybsze wypady 1-2 dniowe - bez bagażnika, błotników, z większą tarczą (38T) i na lżejszych kołach (Ryde Rival 23 + WTB Riddler 45).
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Dodaj nową pozycję...