Skocz do zawartości

[ergonomia] Podjeżdżanie pedałowanie a podejście na nogach co bardziej efektywne


Rekomendowane odpowiedzi

Dla mnie podjeżdżanie (będąc w kilkudniowej zazwyczaj męczącej i długiej trasie) ma sens przy zwartym i przyczepnym podłożu, kiedy nie trzeba ciągle skręcać, łapać równowagi i nieznacznym nachyleniu terenu (np do max ok 1/3 długości polany Szymoszkowej w Zakopanem :). Jako, że będąc w górach Bieszczady, Beskid Śląski i Żywiecki korzystam z tras pieszych, gdzie występuje dużo luźnych kamieni nie widzę sensu "pedałowania". Nie wspomnę o zmęczeniu, bo podejście czasami jest np na 2godziny i nie czuje się tak zmęczony jak po podjeżdżaniu. Do tego niepotrzebne obciążanie kolan oraz przyśpieszone zużycie napędu. Dość często nawet na asfalcie schodzę i prowadzę rower, pracują inne mięśnie. Kręgosłup też ma inną pozycję. Odczuwam regenerację. Pieszo niemal nie mam limitów, natomiast widzę, że osoby, które wyprzedziły mnie na podejściu zdychają na szczycie, albo jeszcze przed nim. O komicznie wyglądających 50 zębnych blatach na równinach nie wspomnę :). Tym samym w góralu od lat nie używam najmniejszego blatu z przodu i największych z tyłu wielotryb.. szosowy 13-22 :) Przymierzam się do przedniego pojedyńczego blatu 34z bez zmiany wielotrybu. Sporo warszawskich podjazdów pod kładki, agrykolę (tą na szczęście nie często) robię na singlu 38/17.
Jakie są Wasze doświadczenia ? Chodzi o efektywność nie czas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, szybszy napisał:

Jakie są Wasze doświadczenia ? Chodzi o efektywność nie czas.

No właśnie o czas chodzi, jeśli da się jechać szybciej niż pchać rower to się jedzie. Prosta sprawa. Myślę że na siłę dorabiasz sobie jakieś ideologie do własnego stylu jazdy, ja uważam że zębati 42/46/51 w kasecie to super sprawa, bo nie męcząc mięśni można spokojnie jechać sobie wyżej/dalej. Napęd 1x w fullu to najlepsze co można było w kwestii napędu zastosować do ram z zawieszeniem, a dzięki tym "śmiesznym" blatom ma się przełożenia jak na młynku 22T. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Niby wolny wybór, ale skoro wyszło się na rower, to może jednak wypadałoby trochę pojeździć, a nie połowę przespacerować 😉
Efektywność kwestia nie tyle subiektywna, co indywidualna - np. na zawodach MTB na niektórych trudniejszych odcinkach zdarza się, że część schodzi i podbiega/podchodzi, a część mimo, że w podobnym tempie, jednak jedzie...
W warunkach szosowych na takim Gliczarowie też można zobaczyć sporo spacerowiczów z rowerami - szczerze powiem, że byłoby mi głupio startować w zawodach jakby nie było rowerowych, a potem iść...
Na codzień - w nazwijmy to "cywilnych warunkach" niech każdy robi jak chce, czy też może.

Co do nachylenia : niedawno jeden z etapów w Słowenii miał nachylenie w końcówce ok. 13% na 3 km, i wystarczyło to kolarzom zawodowym, żeby się ujechać ( kręcili w granicach 400 W ze średnią 14- 16 km/h ) - niektórych po przekroczeniu linii mety podpychali pod górę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko fajnie, tylko, że przy przełożeniu 0,7 jednemu krokowi odpowiada minimum kilka obrotów korbami.. i to pochłania jednak więcej energii. Nie wspomnę, że zwyczajowo w rowerze ergonomia stąd, że jeden obrót zastępuje kilka kroków. Chcąc zrobić dziennie 80 km np w jurze krak częstochowskiej.. raczej dużo się nie pospaceruje :) Zatem kwestia jak daleko chce się dotrzeć.

Nie napinam się na odcinkach co do czasu. Pilsko, Połonina Wetlińska, Babia Góra, Skrzyczne... szlakiem pieszym nie widziałem żeby ktoś podjeżdżał..  może stąd inne podejście. Zobaczymy co inni napiszą o swoich doświadczeniach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ło kurka Pilsko, Babia, ... Może dlatego, że to w drugim przypadku włącznie z Połoninami to PN z wyschodkowanymi szlakami a w pierwszym to jest na palcach jednej ręki kto pociągnął pod Kopiec a gdzie tam jeszcze dalej. Tak w ogóle wakacje i kolejny prowokacyjny temat od kogoś kto nie używa młynka w górach i woli chodzić. Podobnie robią miłośnicy elektryki. Dymają z buta i oszczędzają prąd. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zejść z roweru to jednak poddać się. Czasem trzeba ale to zawsze boli. 

6 godzin temu, iks napisał:

Pytanie drugie: zachowując ten sam kąt nachylenia jaki dystans jesteście w stanie wjeżdżać? 

Trudno powiedzieć, w Polsce najdłuższy o podobnym nachyleniu bez wypłaszczeń jaki mi się udało znaleźć to 650m vert. Zależy jak często się sika. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, szybszy napisał:

Nie napinam się na odcinkach co do czasu. Pilsko, Połonina Wetlińska, Babia Góra, Skrzyczne... szlakiem pieszym nie widziałem żeby ktoś podjeżdżał..  może stąd inne podejście. Zobaczymy co inni napiszą o swoich doświadczeniach.

Regularnie bywam w Bieszczadach z rowerem i sporo poruszam się po szlakach pieszych, ale jednak głównie poza terenem BPN, albo na granicy.

Jak widać na załączonych obrazkach rower jest raczej crossowy (opony 29x2.0 przód i 700x42 tył, napęd 3x8 44/32/22, 11-30) i powyżej pewnego nachylenia, z braku przyczepności koła napędowego, albo z ukształtowania nawierzchni (skały, korzenie, schodki) trzeba często pchać i wnosić rower. Dopóki mogę staram się jechać, ale dłuższe bardzo strome odcinki, nawet gdy technicznie jestem w stanie jechać, zwykle mniej męczą pchając rower. Krótkie stromizny można się spiąć i podjechać, by zachować "flow", albo jako sztuka dla sztuki, ale dla oszczędzania sił chyba lepiej zejść z roweru. Takie krótkie strome ścianki wysysają mnóstwo sił, a gdy się robi po górach te 100 km to trzeba oszczędzać energię. 

Na asfalcie czy szutrówkach jednak nie zsiadam nigdy.

Na zawodach też zauważyłem, że często szybciej jest z buta. Na ostatnich Kresowych w Żmudzi był taki piaszczysty podjazd. Większość pchała idąc, a ja pchałem biegnąc i wyprzedziłem kilka osób (chodzi o fragment od 25:20). Może gdybym jechał sam, z rozpędu, nieco dalej bym wyjechał pedałując, ale w grupie często nie da się utrzymać swojego tempa i swobodnie wybierać toru jazdy, więc pchanie to bardziej sensowna opcja.

Dla porównania ten sam piaszczysty podjazd (tu od 8:08) w wykonaniu czołówki (autor tego filmu miał średnią 26,6 km/h, na trasie pełnego maratonu (dwie pętle), a autor poprzedniego -  20,01 km/h (półmaraton)). Widać, że tzw."konie" takie rzeczy podjeżdżają, więc jak się ma moc (choć sprzęt też robi swoje) to na kołach jest efektywniej:

 

DSCF1940.JPG

DSCF1947.JPG

DSCF2431.JPG

DSCF2941.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak bym był listonoszem to bym się zastanawiał, by nie wracać z pracy wymęczony, ale dla mnie trudne podjazdy to wyzwanie - atrakcja sama w sobie. W tym tygodniu byliśmy na Turbaczu. Ostatni odcinek czerwonego szlaku to była walka, ale pchałem tylko po kilka metrów, gdy nie byłem w stanie już ruszyć. Jak widzę na łatwiejszej drodze rowerzystę, który pcha, to od razu pytam czy mu się coś nie zepsuło. Teraz mam 30/51, wcześniej miałem 22/34. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@szybszy Co do podjazdów po asfacie, to jestem prawie pewien że podjeżdżanie jest bardziej efektywne. Jeśli ktoś zdycha na szczycie i nie ma siły jechać dalej, to znaczy że nieumiejętnie rozłożył siły. Polecam miernik mocy, bo wtedy elegancko jedziemy sobie pod progiem i połykamy kilometry.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, szybszy napisał:

Wszystko fajnie, tylko, że przy przełożeniu 0,7 jednemu krokowi odpowiada minimum kilka obrotów korbami.. i to pochłania jednak więcej energii. Nie wspomnę, że zwyczajowo w rowerze ergonomia stąd, że jeden obrót zastępuje kilka kroków.

Co rozumiesz pod pojęciem ergonomii? Mam wrażenie, że używasz go niepoprawnie.

Mówisz kilka obrotów korbą, przyjmijmy 3.
Przyjmijmy obwód opony 2m (w góralach będzie więcej).
Czyli 3*2*0,7=4,2m
Masz siedmiomilowe buty, że stawiasz ponad 4m kroki?

Jeden obrót korbą trzeba traktować jak dwa kroki ale nawet wtedy wychodzi przynajmniej 0,7m co jest już dosyć dużym krokiem, zwłaszcza przy podchodzeniu pod stromą górę.

Na piechotę się odpoczywa, bo zwyczajnie w świecie porusza się wolniej. Nie ma w tym filozofii.
Podniesienie wysokości to zwiększenie energii potencjalnej, czy jadąc, czy idąc będzie ten sam wzrost. Różnicą jest czas, szybkość wzrostu tej energii. Z buta idzie się zdecydowanie wolniej niż jedzie rowerem, przy niewielkich nachyleniach 3-4 krotnie szybciej, przy większych 2.
Porównaj z jaką prędkością podjeżdżasz, a z jaką podchodzisz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podjeżdża się zawsze tyle ile się da. Wiadomo, że czasami nie da się podjechać, a bywa że łatwiej rower wynieść niż wypchać ale generalnie pchanie roweru to po prostu porażka. Sam wczoraj pchałem ze 3 razy ;) Było to podjeżdżalne ale zabrakło mi sił. 

@its

Taka górka jest odczuwalna i daje w kość. Ale relatywnie nie jest duża.


Tu masz Przełęcz Przegibek z Bielska. Tzn od tego momentu jadę asfaltem.

image.thumb.png.692457d74b4654d15be23ad4bc4d6b26.png

To samo od Międzybrodzia:

image.thumb.png.41632fb07cb8881c65395ad496b1c973.png

Przełęcz Salmopolska od Rybarzowic przez Szczyrk

image.thumb.png.4de6d645f7a38fd6ce7067fdbcb0fc40.png

 Żadna z tych tras nie jest jakoś bardzo stroma tylko się niemiłosiernie ciągnie

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakbym miał jechać w góry na rower po to żeby sobie popchać rower pod górę bo się spod kół sypie to bym uznał, że już najwyższy czas na emeryturę. Oczywiście zdarzają się odcinki na których pcham, ale to dlatego, że z jakiegoś powodu - za wolny podjazd, podniosło koło, zatrzymałem się na kamieniu lub korzeniu czy też wyplułem przed chwilą serce wraz z płucami - musiałem się zatrzymać i nie mogę na stromym ruszyć dalej. 

Oczywiście, że podchodzić jest lżej ale nie o to przecież chodzi. Chód to inna dyscyplina sportu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ważny jest też dobór odpowiedniego roweru do tego co się chce robić i gdzie. Tutaj xc bije na łeb wszystko , włącznie z elektrykiem , subiektywnie .. jeśli ktoś chce dynamicznych zjazdów ęduro to nie ma co jęczeć, że cza pchać, oczywiście nie piszę o podjazdach (jak z filmu powyżej ) pod kątem paru stopni ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z uwag na marginesie. 
W stanie wyjątkowego znużenia, kiedy trasa przeplatała się asfalt /teren oczywiście w Beskidach podchodziłem strome ASFALTY,  pchanie roweru po gładkim plus tuptanie zabierało mniej energii. Jednocześnie w terenie wszystko na rowerze( pomijając jakieś epizody przeszkód czy uślizg z wypięciem na korzeniach).   Czyli na asfalcie zbierałem, oszczędzałem siły na odcinki terenowe, gdzie w błocie  pchanie roweru to udręka i mi łatwiej jechać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 3.07.2021 o 15:48, Tyfon79 napisał:

Podobnie robią miłośnicy elektryki. Dymają z buta i oszczędzają prąd. 

To co napisałeś naprawdę ciężko mi ogarnąć z perspektywy analogowego bikera. Myślę sobie że na e-bike bym właśnie podjazdy cisnął jak kozak. Ale wychodzi na to że sprawa jest o szybszą jazdę po płaskim, jak zjazdy to nie wiem ale sporo e-rowerstwa zdarza mi się wyprzedzać na zjazdach. Może kwestia umiejętności...w końcu na e-bike góry są dostępne dla każdego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamiast dywagować co kto jak podjeżdża lepiej niech każdy sobie zada proste pytanie; co podjedzie w układzie korba 34T i kaseta 11-22T. Dla ułatwienia ale to chyba oczywiste jest twardziej niż w zjazdówkach... 

@c1achszczerze wszystko zależy. Można wyśmiewać tych co wypluwają na podjazdach płuca albo padają na szczycie. Ale ja widuję sporo przecinaków jadących w trupa. Mają tylko bidon czyli jadą na kilka godzin. To samo jest na szybkim wypadzie elektrykiem na przykład po południu. Ale jak ktoś chce elektryka na cały dzień bez dodatkowej baterii to czasem faktycznie lepiej robić coś z buta i zaoszczędzić prąd niż się przeliczyć i zostać z prawie 25 kg klocem bez wspomagania. To, że ja na przykład czasem robię coś z buta pod koniec dnia też wynika ile mam już w nogach i ile przewyższenia zrobiłem. Gdybym jechał ten sam podjazd typu "na piwko w schronisku" to jest zupełnie inne podejście do jazdy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...