Było kiepsko przez kilka miesięcy. Serce wracało do normy pół roku. Robiłem badania, ale wszystko wychodziło w normie. A ja miałem problem wejść po schodach na drugie piętro przez tego "pożal się wirusa" - chociaż nawet szkoda komentować tak ignoranckie wypowiedzi.
Dopiero później, przypadkiem, dowiedziałem się od kompletnie niezwiązanego z neurologią/kardiologią lekarza (ale po godzinach POZ) że to paskudztwo jakoś degraduje zakończenia połączeń nerwowych, czy coś takiego. I kilka miesięcy trwa rekonwalescencja. U mnie pomogła witamina B Complex, na początku brałem największą dawkę na receptę, potem i do dziś wspomagam się lekiem OTC właśnie z witaminami z grupy B, bo dobrze działają na układ nerwowy. Ludzie w firmie mieli problemy z koncentracją, pamięcią, ja też wielu rzeczy zapomniałem, czasem tak oczywistych jak nazwiska kolegi z pracy.
Sam rower wspominam trudno - pierwszy wyjazd po chorobie, godzinka po płaskim, bulwarem - ledwo wróciłem, tak opadłem z sił.
Długofalowo - nie potrafię odpowiedzieć, bo jakiś czas później wyszły problemy z kolanem. Kto wie, może i to paskudztwo coś dołożyło do siebie. I od tego czasu rower poszedł mocno w odstawkę. Ale jeśli chodzi o ogólne samopoczucie wróciło do normy, wytrzymałość też, także byle znów nic nie złapać. Jestem w grupie ryzyka, z racji zażywania immunosupresantów, więc mam nadzieję że będzie dobrze.