Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 10.12.2024 w Odpowiedzi
-
9 punktów
-
6 punktów
-
5 punktów
-
5 punktów
-
Bo jedzie sobie człowiek pod górę w lesie i nagle jakiś wuj bombki strzelił5 punktów
-
4 punkty
-
4 punkty
-
4 punkty
-
W 2015 w sierpniu byłem na Islandii trzy tygodnie, spanie pod namiotem, samochód 4x4 wypożyczony od Polaków pracujących i mieszkających na wyspie. W te trzy tygodnie przejechaliśmy około 8000 kilometrów. Pogoda jest przeważnie nieprzewidywalna, potrafi wiać potwornie, deszcz padał prawie codziennie. Jazda rowerem może być udręką z powodu często wiejącego wiatru. W interiorze jazda rowerem może być niewiele wolniejsza niż samochodem pod warunkiem że nie trafisz na czołowy wiatr. Najlepszą nawigacją okazała się dobra mapa papierowa, kompas i dobra orientacja w terenie.3 punkty
-
Ja wręcz przeciwnie, gdy patrzę na swoje stare 26" to wygląda mi to bardziej jak deskorolka niż rower, zwłaszcza gdy siedzi na nim człowiek.3 punkty
-
Bo gdybym trenował, to napisałbym, że trening musi zostać odbyty Ale ja nie trenuję, więc nie napiszę nic więcej niż to, że pogoda jest ohydna...3 punkty
-
3 punkty
-
Hej, Uruchomiłem właśnie cykl otwartych, bezpłatnych spotkań w formie wykładu i panelu dyskusyjnego w siedzibie mojego serwisu (Serwis Bajka, Indiry Gandhi 27 w Warszawie). Założenie jest takie, aby każdy (jesteśmy limitowani jedynie wielkością lokalu) mógł przyjść i posłuchać, a później porozmawiać o ciekawych dla rowerzystów tematach. Pierwsze spotkanie było o dietetyce. Dla niektórych być może nudny temat, ale Damian opowiedział o nim naprawdę ciekawie i pomyślałem, że głupio aby ta wiedza się zmarnowała. W filmie znajdziecie wiele prostych porad, które pomogą osiągnąć cel bycia bardziej wydajnym i kompletnym kolarzem. Oraz jak nie zrobić sobie przy tym krzywdy. Damian Pazikowski to Ultradietetyk z grupy Na Osi - ultrakolarz, uczestnik wielu prestiżowych zawodów oraz wyzwań, jakie stawiają przed sobą długodystansowcy. Pomysł jest taki, aby bez żadnych ukrytych kruczków można było przyjść i dowiedzieć się czegoś ciekawego, porozmawiać z inspirującymi ludźmi. Na bieżąco będę starał się zapraszać nowych Gości. Obserwujcie nasze media (www, YouTube, Fb, Insta) - w styczniu planuję kolejne spotkanie. W zamian będę naprawdę wdzięczny, gdy odwiedzicie nasz serwis również z rowerami, amortyzatorami, dropperami, etc. Szczególnie zimą jest to potrzebne 🙂 Dzięki!2 punkty
-
To nie mamy do czynienia z nowicjuszem, tylko pełnoprawnym kolegą👍😀 Ja używałem różne rowery, w tym też składaka, obecnie MTB 27,5" i elektryk 29". Jeżeli nie ma jakiś istotnych powodów dla "malucha" to zdecydowanie rekomenduję pełnowymiarowy z silnikiem centralnym. W przeciwieństwie do ortodoksyjnych "analogiczów" którzy cię @Blazej11 rozszarpali na początku (bo dawno nie było tematu dla takiej sposobności)😁😂, potrafię docenić zalety (i moje kolana też to doceniają😉), nie należy obawiać się wagi, opony 2" i większe też zalecam, to skusi twojego Tatę na dalsze wyprawy poza miasto. Życzę zadowolenia i wspólnych udanych wycieczek👍.2 punkty
-
Też mi coś obiło o uszy, że ich rowery są jak dwa śliczne pośladki, a gwarancja jest gdzieś tam między nimi2 punkty
-
Jasne najlepiej zwalić wszystko na marketing a potem tracić czas na oglądane lasek co latają tym i tamtym gdzieś po świecie. Przy jej stylu jazdy i pomysłach wsadziła by do szosy amor i też było by nowocześnie. I bynajmniej nie przez słowo marketingowców. To samo jest z szałasowaniem i też mnóstwo lasek co łażą po lesie z nożami i siekierkami odrywając na nowo coś w co dzieci bawią się pewnie od epoki kamienia łupanego. Jak by zamknąć te durnoty z nagrywaniem i lansowaniem siebie to 3/4 marketingowców nie miało by po prostu co robić.2 punkty
-
Hej @spidelli, nie chcę się wymądrzać, ale czy czasem nie szukacie nieco na siłę ekstremum na tej Islandii jakby to była wyprawa na księżyc 🙂 Ja rozumiem, że zdjęcia z tego filmu powyżej to jest sztos - te bezkresne połacie śniegu i człowiek, który pośrodku pustki jedzie/pcha rower z sankami... Każdy chciałby być trochę Amundsenem 🙂 Jak już nie pchać się jego trasą równoleżnikowo, to i tak można zobaczyć wiele i doznać przyjemnych wrażeń, w tym na odludziu.. Jak tak popatrzę, to ludzie albo robią trasę południkowo w 7-12 dni: albo też jadą tym ringiem wokół wyspy - i to też może być ciekawe - zwłaszcza jak wybierze się w marcu... Zresztą polecam popatrzeć na naszego Piotra Strzeżysza i jego wersję połączenia różnych miejsc i tras...Mi, by taka podróż, kiedy kończy się asfalt, a wytyczona droga to jakiś tłuczeń w księżycowym krajobrazie naprawdę dostarczyła wystarczających wrażeń... A jak ktoś bardzo potrzebuje łączności i zapewnienia sobie pomocy w razie potrzeby, to najtaniej wyjdzie go mały inreach od Garmina i jakiś prosty plan... Chyba, że rzeczywiście ktoś czuje wybitną potrzebę łączności głosowej. Jak napisałem jakieś głupoty, z góry przepraszam 🙂2 punkty
-
Z nowym nabojem spełnia funkcję, ale jak jest mniej gazu w butli, to wtedy jest zbyt niskie ciśnienie. Wężyk, jak i cała soda stream też ma swoje za uszami i trochę dławi przepływ co2. Myślę, że podłączone bezpośrednio pod butlę działało by lepiej. Niestety nie mam żadnego adaptera, żeby to sprawdzić.2 punkty
-
@Greg1 to miał być amor?! Kuźwa i na tym mnie oszukali 😀2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
My kupiliśmy elektryki około 60- tych urodzin i jesteśmy zadowoleni - ale chcielibyśmy kupić przede wszystkim dobrze, więc za bardzo tanio nie mogło być. Traktujemy je głównie jako wspomaganie w jeździe pod górę - na płaskim żona jeździ na najniższym poziomie wspomagania, ja najczęściej wyłączam. Jeśli Twój tata jeździ rowerem od wielu lat to w tym budżecie lepiej kupić dobrego analoga ( warto przemyśleć damkę - zdecydowanie łatwiejsze wsiadanie i zsiadanie) a jeśli z jakiegoś powodu musi być elektryk to najlepiej trekkingową wersję light e-bike ale to obecnie budżet bliżej 20 niż 10 tyś. Takie wynalazki jak pokazałeś nadają się dla kogoś kto w ogóle nie jest w stanie jeździć rowerem i potrzebuję wspomagania by jeździło za niego - albo z powodów zdrowotnych albo kompletnego braku jakiejkolwiek kondycji. Jak kupisz taki pojazd komuś kto radzi sobie jakimś starym rowerem to szybko wyląduje w kącie.1 punkt
-
To nie ma żadnego sensu biorąc pod uwagę pomijalne różnice w pozostałych parametrach.1 punkt
-
Ale dla ciebie to właśnie będzie kluczowy parametr. Producent nie podaje przekroku ale tak licząc pobieżnie promień koła 340mm - bb drop 45 mm + długość podsiodłowej 480 mm daje cirka 775 mm od podłoża do góry podsiodłówki. Wiadomo, że dojdą ci jeszcze buty a rura nie jest ona połączona z poziomą na samym szczycie ale jednak jakiś sloping tam jest. IMO jeśli masz mieć jakikolwiek zapas to w grę wchodzi wyłącznie 48 ale i tak dla pewności skontaktowałbym się ze sklepem/dystrybutorem żeby wziął ktoś miarkę w łapę i po prostu zmierzył przekrok. https://www.bike-discount.de/en/cube-attain-race-tealgrey-n-ice https://www.fahrrad.de/products/cube-attain-slx-cotton-n-grey-20251 punkt
-
nie przesadzałbym, trudno to będzie sprzedać rower na obręczowych , a nie tcra na di2. Ogólnie tcr używane zawsze dobrze się sprzedają, kwestia ceny. W stosunku do cen pandemicznych giant i tak mocno obniżył ceny więc każdy kto kupił do 2023 jest o tak trochę w łeb.1 punkt
-
Tak, pozycja będzie trochę bardziej wyprostowana. Miejsce chwytu będzie minimalnie wyżej ale za to sporo bliżej niż w gravelu. Oczywiście będzie ona ciągle bardziej pochylona niż na crossie.1 punkt
-
@KSikorski widzę że mamy podobne doświadczenia. Też kiedyś przeciągnąłem wąwozem przewróconą przyczepkę (nachylenie było na tyle duże że kilka metrów zestaw jechał), syn zadowolony wisiał na szelkach. Zawsze dziwnie patrzyłem na ludzi, którym nie przeszkadza że dziecko macha bezwładną głową przez X kilometrów (po zaśnięciu). Rozumiem zawieźć dziecko 2km w mieście w foteliku, ale nie dłuższe eskapady.1 punkt
-
Można rozważyć opcję minimum czyli objazd wyspy. Wtedy nie potrzebujemy niczego poza standardowym sprzętem który każdy kto spędził choćby jedną noc pod namiotem ma w domu. Na pewno nawet taka wycieczka dostarczy nam więcej wrażeń niż wyjazd w sierpniu do Rimini1 punkt
-
@spidelli dobry GPS jest fajny, a jak będzie miał komunikację inreach w sobie, to już w ogóle super... Chciałem tylko przytomnie zauważyć, że skupianie się na tak ekstremalnym aspekcie jak wzywanie ratowników przez satelitę - i to już na początku - od razu trochę ustawia podejście do takiego wyjazdu... Zauważ, że na tych filmach nikt chyba nie ma jakiegoś wypasionego sprzętu. Oczywiście są pieniądze i rzeczy outdorowe, ale ta dziewczyna z drugiego filmu to korzysta chyba z wahoo. Niemcy z wycieczki w marcu wyglądają jakby spakowali swoje bikepackingowe tobołki na wyjazd za miedzę, a wylądowali ostatecznie w islandzkiej zamieci śnieżnej... To oczywiście trochę nieprawda, bo tam też są spore pieniądze (to jest gość, który żyje z youtuba, sponsoringów , product placementu - zresztą rzadko coś u niego zobaczę bo ekspresyjna narracja mnie nieco odstręcza), ale i tam nie ma niczego, co by wykraczało ponad Twoje czy moje możliwości. Chyba, że za wyjątkowość uznamy wsparcie człowieka z zewnątrz z samochodem gdzieś w drugiej części filmu. Ale zważywszy na warunki, to zrozumiałe. No i Piotr - który jeździ starym, niezawodnym rowerem (co to już tysiące kilometrów ma na liczniku), korzysta z sensownego, ale jednak wysłużonego już ekwipunku, a o łączności satelitarnej to chyba nawet nie myślał... Tak więc @spidelli głowa do góry i plany w ruch... Tak naprawdę kosztem będzie transport dwóch rowerów i ewentualne noclegi (nawet w tych chatach dla wędrowców, które się pojawiają w tych filmach)...1 punkt
-
Canti muszą mieć solidny opór na linkę (na koniec pancerza). Nie da się końca pancerza przyczepić trytytką i liczyć na hamulce. To nie V gdzie pancerz opiera się na fajce. Miałem Treka 830, ale to było prawie 30 lat temu - nie pamiętam tej rurki - to słabe i dziwne rozwiązanie - niewątpliwie ślizg z rurki się przyda. Jak robisz na zabytek, to oczywiście wierność rocznikowi, ale jak do jazdy, to V robią gigantyczną różnicę.1 punkt
-
Mam dwójkę dzieci z których każde jeździło ze mną na rowerze od wieku 6 miesięcy. Nigdy nikomu bym nie polecił fotelika, co więcej uważam stosowanie fotelików za bezpodstawne ryzykowanie życiem. Byle przewrotka to pieprznięcie głową dziecka o twardą nawierzchnię z dużej wysokości i z dużym przyspieszeniem. Jednocześnie ta sama przewrotka z dzieckiem w przyczepce jest dla pasażera ledwie odczuwalna - rower leży na boku, a przyczepka wciąż stoi na kołach. Co więcej, zdarzyło mi się wydachować przyczepkę w czasie jazdy w terenie - jedyna konsekwencja to przerwana drzemka.1 punkt
-
60-80% leśnych ścieżek i fotelik to męczenie dziecka, amortyzator nic nie zmienia. Poszukaj używanej/nowej przyczepki.1 punkt
-
Kiedyś się przymierzałem do wyjazdu kamperem ale bez porządnego 4x4 można tylko objechać wyspę dookoła. Kombinowałem żeby kampera zostawić na głównej drodze i zrobić w interior kilka wypraw rowerem ale zniechęciły mnie przeprawy przez rzeki. Tam w ogóle nie ma mostów. Głębokość rzek zmienia się gwałtownie. W jedną stronę masz do połowy koła a wracając po dach. Widziałem na relacjach samochody w których ludzie siedzieli na dachu i czekali na ratunek. Jak się zmoczysz to nie bardzo jest jak się wysuszyć z uwagi na temperatury - nawet latem. Dodatkowym problemem są muszki w ilościach niewyobrażalnych głównie na północno-wschodniej części wyspy. Telefon można wypożyczyć na miejscu. Kiedyś ceny były niższe niż w Polsce. Poza tym jedynym sensownym rowerem jest fatbike. Czyli duże koszty i sporo niewygód. Nie zniechęcam jednak co innego oglądać piękną relację na YT a walczyć z każdym centymetrem drogi bo wiatr cię zatrzymuje niemal w miejscu. Mnie zwiedzanie w ogóle nie interesuje. Na wakacjach najbardziej lubię wsiąść na rower i jechać bez celu oglądając piękne widoki. Zatrzymać się gdzieś po drodze, kupić coś w lokalnym wiejskim sklepie albo wpaść do jakiejś knajpki dla tubylców. Dlatego Islandię odpuściłem. Ale jak ktoś lubi klasyczne zwiedzanie to najsensowniej jest wykupić wycieczkę. O nic nie musisz się martwić. Zawiozą, przywiozą, nakarmią. Są takie które zahaczają o interior. Mają specjalne autobusy 4x4 i nawet sporo można zobaczyć. Ile to w sumie zależy od zasobności portfela. Dla tych najbardziej zamożnych jest Glacier Taxi które zawiezie Cię wszędzie. A dla tych którzy wygrali w Totolotka i amerykanów - helikopter1 punkt
-
@bastard83 Możesz też ustawić monit. Wtedy będzie upierdliwie pikał jeśli zaczniesz jechać a nie rozpoczniesz ręcznie aktywności.1 punkt
-
Myślałem, że nikt nie pobije @Sobek82 w fotograficznej konkurencji "im dłużej patrzysz, tym więcej widzisz". 😆1 punkt
-
Odnośnie szerokiego pojęcia nazwy gravel to jest ona nadużywana. Chyba głównie po to żeby napędzić sprzedaż bo wszystko co ma w nazwie to słowo można sprzedać łatwiej i drożej. Fenomenem jak dla mnie są tzw. gravele z prostą kierownicą. Kiedyś był to po prostu zwykły rower turystyczny albo crossowy. Teraz gravel. Jedna z moich ulubionych dziewczynek rowerowych z YT kupiła sobie ostatnio nowy rower. Czy kupiła gravela ? Nie. Kupiła rower MTB z barankiem i to jest idealne określenie dla jej nowego nabytku.1 punkt
-
Już był kilka lat temu: https://katalog.bikeworld.pl/2021/web/produkt/rowery_szosowe/gravel_szutrowe/niner/76568/mcr_9_rdo_4_star_grx_800_2x Jedyne z czym się zgodzę, to wymyślanie na nowo crossów, czyli graveli z prostą kierownicą. Takie rowery istniały od dawna, czy to jako fitness, czy jako turystyczne szosy (kiedyś widziałem w sklepie coś w stylu Rometa Pasata ale z prostą kierownicą, lata 90). A idąc tropem uterenowienia szosy, to niby jak powstały górale? Przecież to było uterenowienie istniejących rowerów, a nie od strzała zbudowane od zera. Tutaj jest podobnie i jak się prześledzi jakie gravele były kilka lat temu, gdzie faktycznie niewiele się różniły od szos (np. taki sam napęd), to widać podobną ścieżkę ewolucji. IMO gravele zawsze będą stać w rozkroku, podobnie jak crossy, bo to rowery pomiędzy szosą a góralem, na trasy pomiędzy szosą, a terenem. Jednego będzie bardziej ciągnąć w asfalt i gładkie szutry, innego bardziej w las, pola, łąki. Nie ma co się przywiązywać co jest prawdziwym rowerem klasy X, a co nie. Kłócił bym się, bo nawierzchnia podobna Jak przejrzysz trochę stron wstecz, to Mentos też wrzucał z gór. No i nie byliśmy jedyni, teraz nie pamiętam kto, ale też wrzucał(li) z takich bardziej singli. To powinno być karalne Nie, chyba że mam liczyć kilkudniową przerwę świąteczną i zestalenie się napędu (cóż zima robi swoje). Ale to dawniejsze czasy z badziewnym łańcuchem. Obecnie korzystam z łańcuchów niklowanych, które są zdecydowanie odporniejsze na rudą. Poza tym lekki nalot jest do olania, nasmarować, jeździć i się samo wytrze. Nie, nie musiałem. Nawet jak nieużywany góral wisiał sobie z rok (w przedpokoju). Jak miałem odstawionego do garażu u kolegi (nie wiem na ile ogrzewany), to jeszcze nie miałem hydraulików, ale nie kojarzę żeby się cokolwiek zapiekło. Jedynie trzeba było dopompować koła i amora (to mnie faktycznie zaskoczyło). Dopompowanie kół, to standardowa robota, czy rower stoi odstawiony, czy go ciągle używasz, to i tak trzeba od czasu do czasu dopompować. Robię to najczęściej przed jazdą. Mam obecnie 3 rowery: - mieszczuch w obecnej formie na bazie górala, z pełnym osprzętem typu błotniki, bagażnik, oświetlenie na dynamo w piaście, biegi w piaście - grawelowego na bazie crossa, z amortyzatorem, myk-mykiem, obecnie na 2" oponach turystycznych - fulla Każdy ma swoje przeznaczenie i pewną specjalizację. Mieszczuch do codziennego tyrania po mieście. Niby można się nim wybrać na wypad za miasto, ale jednak jest dosyć ciężki. Full do tyrania po lasach, górach, średnio się nim robi przeloty po szybszych gruntowych, asfaltach. Niby można zmienić opony, ale to upierdliwe. Grawelowy do wypadów za miasto w lżejszy teren, na szybsze i dalsze trasy, trochę powrót do czasów śmigania na crossie. Funkcjonalnie zazębiają się, ale mimo wszystko ciężko by było teraz skompresować to do 2, a tym bardziej jednego. Roboty z obsługą jest najwięcej przy mieszczuchu, bo po prostu jest najczęściej używany. Reszta w miarę potrzeb, najczęściej dopompowanie opon, przetarcie i nasmarowanie łańcucha po jeździe (chyba że mam lenia, to dzień przed planowaną jazdą). Bywa, że któryś rower nie jest używany z miesiąc (grawelowy ma teraz szansę przezimować na haku, chyba że zrobi się bardziej sucho), nie ma z tego powodu jakiegoś dodatkowego serwisu. Owszem jakbym trzymał w piwnicy, czy garażu, to pewnie by było trochę więcej zabawy z czyszczeniem i konserwacją, ale nadal to nie będzie razy liczba rowerów.1 punkt
-
Jakiś czas temu wpadły mi w łapy obręcze o wewnętrznej szerokości 65mm pod koła 26” oraz 29”. Plan na większe był prosty - 29 w plusie, opona trzy cale, może uda się upolować Duro Crux 3.25”. Mniejsza rawka ma zaś zastąpić koła z oponami 24 x 3” w czoperze - zamierzam zrobić „stretcha” i upchałem oponę 2.3” (Maxxis DTH) na piętnastoletniej dałhilowej deni od Kendy. Na dwudziestoszóstkowej nie chciało siąść, ciągle robiła się zarówa. Docelowo chcę nalać sok z krowy zamiast dętki. Wyglądają zacnie a teraz przede mną zabawa w zaplecenie tego wszystkiego… A na dokładkę poskładałem z gratów rower 29” dla najstarszego a szło mi tym weselej, że pierworodek sam wybrał napęd bezbiegowy. Stwierdził, że skoro stary nadal daje radę to On też chce 🤩1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Co wy chcecie od spacerków, olać prześmiewców, wypychy jako przerywnik są fajne, dupsko i kręgosłup ma szansę trochę odpocząć, inne mięśnie popracować, rowerowe odpocząć, dlatego w elektryku moje 'centrum sterowania' ma na pokładzie 'constant walk asist' i można jedną ręką za mostek, za kierę czy za siodełko, można dowoli przekładać rower z lewa na prawo, podnosić a on cały czas miele i miele, paluch nie boli, paluch nie spada, nie ma w kółko upierdliwego restartu walka, i tak można sobie 'spacerkować' pod stromizny nie do podjeazdu nawet na EMTB czy Turbionce, polecam 😉 .1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00