Skocz do zawartości

[rower i życie] Rowerowy kryzys


Rekomendowane odpowiedzi

Czołem. To będzie luźny upust myśli, może coś będziecie chcieli dorzucić od siebie. 

Od lat mniej więcej 10 jeżdżę rowerem. W 2012 kupiłem miejski rower, w 2013 zbudowałem sobie single speeda typu vintage, potem poszło: szosówka, potem szosówka na Columbusie, potem przełajka, potem XC, potem trailówka, potem znowu przełajówka przerobiona na gravela... Zawsze miałem 2 czynne rowery, nieużywane sprzedawałem. Nie wyobrażam sobie generalnie życia bez roweru. 

Jarało mnie bardzo jeżdżenie daleko, mocno, w dzikie miejsca i na nowo złożonych rowerach. Bo sam je składałem.

Tak się złożyło że w 2017 urodziło mi się dziecko. No i już tego czasu tyle nie było więc rower poszedł w kąt. Do dziś nie mogę wrócić ani do formy ani tej radości z jazdy. 

Tak jak to wspominam zawsze lubiłem tę swobodę jaką daje rower i dlatego te rowery z szosowych przeszły w bardzie terenowe. Jak miałem zajawkę żeby pocisnąć "trening" - brałem coś szosowego. Jak poeksplorować - MTB. Trochę się ścigałem, ale napinka na wyścigach to nie moja bajka. Jeździłem z grupką, ale tam też napinka. Sporo patrzyłem w Stravę ale głównie dla własnej radochy że cośtam szybciej przejechane.

Był też aspekt zdrowotny. Od studiów w zasadzie miałem i mam pracę siedzącą. Forma zaczęła rosnąć, choć przyszły inne problemy - alergia, drogi oddechowe. No ale jeździłem dużo, w szczytowym sezonie pod 10 000 km rocznie. Ale znów, taka forma ruchu jest fajna, ale jednostajna. Nie jest wskazane żebym po pracy dalej siedział. Powinien raczej chodzić i raczej dźwigać i dbać o mobilność, siłę i sprawność. Wszedłem mocniej w kalistenikę i trochę w kettle i to jest me-ga-dob-re dla mnie. Takie 2-3 treningi w tygodniu, ale bardzo ciężko utrzymać regularność. Ale bez tego od razu czuję że organizm domaga się ruchu. Niestety, dużo częściej jestem przeziębiony bo mi dzieciak przynosi regularnie jakieś mikroby.  

Poza tym, czas leci, mam prawie 37 lat. Formy już nie mam takiej jak w 2015 choć jeżdżę codziennie bo to mój jedyny transport. Organizm nie regeneruje się też tak szybko więc i jeżdżenie musi być utemperowane.

No i tu dochodzimy do punktu w którym jestem dziś.

Chciałoby się jeździć więcej, ale forma nie ta a są inne priorytety. A dodatkowo, jak wsiadam na rower, to wiem, że zaraz muszę wrócić na chatę, a jednocześnie takie zajeżdżanie się bez treningu powoduje że następnego dnia będę zombiakiem. Nawet nie mam pewności że uda mi się wyspać bo do tego nie mam warunków w mieszkaniu. Żona ma inny tryb życia trochę, dzieciak mnie budzi w nocy jak przychodzi chociaż ma 6 lat. A jeszcze jest robota w której też trzeba ruszać głową, więc każde niedospanie powoduje duże straty w efektywności.

Jestem ciekaw czy któryś z zacnych weteranów to przerabiał i jak z tego wybrnęliście. Ja najbardziej liczę, że jak się niedługo przeprowadzę to i miejsce do spania będzie lepsze. Ale czy jeżdżenia będzie z tego więcej? To może czas na nowy rower? :D

  • +1 pomógł 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@gyrill Poczekaj az dzieci (juz dawno powinno byc drugie ;) ) podrosna, bedziesz mial wiecej czasu. A jak sie wyprowadza to juz w ogole miodzio. :D 

Cytat

Poza tym, czas leci, mam prawie 37 lat. Formy już nie mam takiej jak w 2015 choć jeżdżę

Ja mam kikanascie lat wiecej, a potrafie przejechac kilka setek ze srednia powyzej 20km/h. Oczywiscie mlodszy i sprawniejszy nie bedziesz, ale jak piszesz nie jestes pro.

  • +1 pomógł 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To że nie będziesz miał tyle czasu na rower co koledzy bez dzieci czy własna wersja Ciebie sprzed posiadania potomstwa to prosty fakt będący konsekwencją decyzji które podjąłeś. Pozostaje zaakceptować jeżeli jeszcze tego nie zrobiłeś. Biadolenie o tym że masz już 37 lat - to jeszcze nie ten wiek, jesteś pewnie bliski optymalnego wieku dla rowerzysty. 

Nowy rower Ci do niczego niepotrzebny chyba że będzie stanowił formę mobilizacji do regularnej jazdy. Dobrze rozumiem że jeździsz codziennie i mimo to nie jesteś zadowolony z formy, co powoduje frustrację? W takim razie jedziesz z jakimś planem treningowym i będzie lepiej. 

Sam mam dwójkę dzieci, robotę które pochłania czasami ponad 10h dziennie i jestem w stanie utrzymać aktywność/formę na satysfakcjonującym poziomie. Wiadomo że nie będę liderem na ustawkach, ale to wiem patrząc na roczne przebiegi/zaangażowanie czasowe tych którzy są. Rzeczywistość jest jaka jest i pozostaje Ci przyjąć stoickie podejście i wyciągnąć przyjemność z tego co jest, a nie biadolić że forma nie te, lata nie te itp.

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, gyrill napisał:

A dodatkowo, jak wsiadam na rower, to wiem, że zaraz muszę wrócić na chatę, a jednocześnie takie zajeżdżanie się bez treningu powoduje że następnego dnia będę zombiakiem.

Ehhh. Nie chcę do tego dopuścić, po tym jak zauważyłem, że większość moich kolegów z czasów studiów odpuściła MTB bo nie mam czasu, bo dzieci, bo sramto, bo zakupy, bo nic nie wyszło mnie swędzi. W tym roku będę kupować dom i z kobitą się kłócę o lokalizację. Ona sra mi nad głową, że mogłaby gdziekolwiek mieszkać. Ja chcę mieć blisko do lasu, gdzie mogę uprawiać MTB i w ciągu 20 minut wrócić do domu, jakby ktoś na homeoffice wymagał ode mnie jakiejś pracy. Tak samo jest z innymi obowiązkami. Od 8 lat żyję w mieszkaniu, gdize mam 5-10 minut (zależnie od świateł) od lasu gdzie cisnę MTB i lokalizacja pozwala mi na elastyczne zarządzanie czasem na rowerze.

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, gyrill napisał:

estem ciekaw czy któryś z zacnych weteranów to przerabiał i jak z tego wybrnęliście.

Dałem se spokój. Odstawiłem rowery, zapasłem się. Kuśka już nie staje, nie ma sensu. Dziecko się urodziło, remont trza zrobić... browca se kupię. Zgrzewunię w sumie. Należy mi się

...

...

...

Gardzę takim biadoleniem. "Niemanie czasu" to pozbawione sensu pustosłowie które chowa jedynie lenistwo lub pod-papuciowość za fasadą czegoś co nie ma negatywnego wydźwięku.

Edytowane przez uzurpator
  • +1 pomógł 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm popatrzmy na mój ostatni sezon gdzie zrobiłem ok 1 tys km i ok 10 tys up czyli gvwno odnosząc się do czasu z przed pandemii. Do tego zero enduro. Jak do tego doszło? Ano wymyśliłem sobie nową pracę i takie wyzwanie na rok może ciut więcej. A że pracowity jestem i pokazałem to trzeba zapitalać solidnie. Do tego nie mały dom i ponad 20 arów działki trzeba obrobić. Doszło zajęcie się starszą mamą więc jak ktoś twierdzi, że można zawsze znaleźć czas na jazdę to ma nie po kolei pod sufitem, prowadzi zawód syn lub jest tfu...influenserem tego i owego albo ma wszystko w tyłku z żoną i dziećmi na czele. Niestety z czegoś trzeba zrezygnować bo inaczej to życie złudzeniami. Na godzinę czy dwie to mi szkoda nawet wyjeżdżać za bramę. Mi się zaraz kończy kontrakt i już tylko dla lekkiego sportu i zabicia czasu 1/4 względnie 1/2 etatu. Pytanie zasadnicze ilu tak jak ja w wieku 45 lat jest w stanie sobie na takie coś pozwolić? 

  • +1 pomógł 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisano (edytowane)

 

Cytat

Gardzę takim biadoleniem. "Niemanie czasu"

Nie wiem czy to do mnie, bo ja na brak czasu nie narzekam. Jak mówiłem, zamiast roweru częściej robię kettle i kalisteniczne fbw. Ale jak musisz gardzić, to współczuję, ja staram się nikim nie “gardzić” bo to raczej toksyczna sprawa, pogarda. 

 

Cytat

Mamy Ci zazdrościć czy żałować

Ogólnie chciałem wymienić doświadczenia. 

czy każda rozmowa na forum musi się sprowadzać do oceny źe ktoś ma ch*nowo albo że Ty masz ch*jowo? 

W dniu 5.01.2024 o 23:39, Tyfon79 napisał:

Do tego nie mały dom i ponad 20 arów działki trzeba obrobić. Doszło zajęcie się starszą mamą więc jak ktoś twierdzi, że można zawsze znaleźć czas na jazdę

Dokładnie. Życie bywa różne, czasem chcąc być odpowiedzialnym trzeba mocno nagiąć swoje oczekiwania, a to trudne. Dobrze że można czasem o tym pogadać po prostu. Ja również zajmowałem się ostatnio chorą osobą, bardzo trudne doświadczenie. 
 

A ja nazwałem to kryzysem bo właśnie dochodzę do tego punktu źe muszę te oczekiwania przewartościować, coś wybraćc, ale to nie jest łatwe i jestem ciekaw jak inni z Was do tego podeszli, bo wygląda na to że nie jestem jedyny 😉

Edytowane przez gyrill
  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.01.2024 o 23:39, Tyfon79 napisał:

Na godzinę czy dwie to mi szkoda nawet wyjeżdżać za bramę.

A ja się cieszę jak wyskoczę nawet na godzinę. Do tego ile mam czasu na rower dopasowuję trasę i rower, jak mam tylko godzinę to biorę fitnessa, którego wykorzystuję jako szosę z prostą kierownicą i jadę na szybką przejażdżkę po asfaltach i ścieżkach rowerowych a jak mam 2 godziny to biorę mtb i jadę się umęczyć w lesie na lokalnych pagórkach

  • +1 pomógł 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie za tydzień stuknie 45 lat. Mam trójkę dzieci, wyżła, któremu codziennie trzeba poświęcić minimum 90 minut na spacerze i nikt mnie nie przekona, że na jazdę zawsze się znajdzie czas. Ja muszę takie aktywności planować minimum 2-3 dni wcześniej. Ostatnio jeszcze rozsypało mi się kolano i doszło do tego, że więcej przyjemności obecnie znajduję z dłubania przy rowerach, niż z samej jazdy. Zwłaszcza, że mogę wejść do warsztatu na 30 minut, coś grzebnąć, pobrudzić się, a potem jak gdyby nigdy, nic, przejść do codziennej rutyny.

  • +1 pomógł 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, gyrill napisał:

Ale jak musisz gardzić, to współczuję, ja staram się nikim nie “gardzić”

Ja gardzę Putinem, i można powiedzieć też, że dla mnie jest on nikim.

Edytowane przez Mentos
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Roballinho napisał:

Mnie za tydzień stuknie 45 lat. Mam trójkę dzieci, wyżła, któremu codziennie trzeba poświęcić minimum 90 minut na spacerze i nikt mnie nie przekona, że na jazdę zawsze się znajdzie czas. Ja muszę takie aktywności planować minimum 2-3 dni wcześniej. Ostatnio jeszcze rozsypało mi się kolano i doszło do tego, że więcej przyjemności obecnie znajduję z dłubania przy rowerach, niż z samej jazdy. Zwłaszcza, że mogę wejść do warsztatu na 30 minut, coś grzebnąć, pobrudzić się, a potem jak gdyby nigdy, nic, przejść do codziennej rutyny.

Ja gdy nie mam czasu, to biorę psa i jadę z nim na ok 10km do lasu. Każdy zadowolony. Pies bo sobie pobiegał, a ja jadę jak najwięcej pod górę. Dzięki temu od spokojny a ja wytrenowany :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Roballinho napisał:

i nikt mnie nie przekona, że na jazdę zawsze się znajdzie czas.

Zależy jakie godziny pracy masz ….

Ja mam 47 lat w tym roku jedno dziecko i stafika angielskiego 😀😀😀😀

pracuje 12 godzin dzień następnego dnia noc i dwa dni wolne ,

Poniedzielek załóżmy dzień od 6 do 18 no to z czasem krucho .

wtorek noc na 18 do 6 syn rano do szkoły Zonka do pracy 6 godzin moje 😉rodzinka wraca obiadek I na nockę do pracy 

sroda wolna po nocy śpię do 11 tej znów trochę wolnego, rodzinka wraca obiadek i popołudnie z rodziną .

czwartek cały dzień wolny od rana czas dla siebie później obiadek i popołudnie z rodziną .

piątek dzień w pracy .

duzo zależy jak i gdzie się pracuje jak ciężko się tyra potrzebujesz odpoczynku jak pracujesz codziennnie od rana do popołudnia też czas poświęcić rodzinie i innym zajęciom wiadomo z czasem krucho.

 

Trzeba szukać pozytywów .

Edytowane przez revolta
  • +1 pomógł 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, sky87 napisał:

Ja gdy nie mam czasu, to biorę psa i jadę z nim na ok 10km do lasu.

Jest to jakiś pomysł, aie każdy pies czerpie radość z latania za rowerem. Spacer z moim, to z jednej strony bezmyślne bieganie, ale z drugiej praca w polu. Rower jednak trochę tu by przeszkadzał..

 

IMG20230828094728_copy_2304x1296.jpg

  • +1 pomógł 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.01.2024 o 21:03, uzurpator napisał:

Gardzę takim biadoleniem. "Niemanie czasu" to pozbawione sensu pustosłowie które chowa jedynie lenistwo lub pod-papuciowość za fasadą czegoś co nie ma negatywnego wydźwięku.

Skąd od razu takie negatywne nastawienie? Gość w pierwszym poście napisał, że zdarzało mu się robić rocznie 10k km, to nie jest mało, takich wyników nie robią ludzie leniwi albo szukający tanich wymówek. To nie jest powód do pogardy, że dopadła go proza życia, która oczywiście sama w sobie nie jest niczym negatywnym, ale zupełnie po ludzku może spowodować, że gdzieś facetowi już trochę brakuje ognia do sportu. I według mnie fajnie, że przyszedł na forum i szuka jakiejś inspiracji jak go znowu rozpalić, zamiast spocząć na kanapie na wieki.

  • +1 pomógł 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...