Skocz do zawartości

[rower i życie] Rowerowy kryzys


Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, Tyfon79 napisał:

No widzisz a ja w poprzedniej pracy na rok miałem z 50 dni całych na rower plus trochę popołudniówek od 15-ej. Ciecie zadowala godzina a mnie nie bo ja nie jadę nie tylko po to by nabić km tylko poczuć miedzy innymi jakiekolwiek zmęczenie a po godzinie czy dwóch jak pisałem dopiero nadaję się do dalszej jazdy. Jazda nocą też mi się zdarza ale by jeżdzić tylko w ciemności to nie widzę sensu. W ogóle temat jak było do przewidzenia zszedł na psy bo odezwali się "tatusiowe" co to styknie taka jazda. Nie takie było pytanie osoby, która je zadała. Jak miałem czas to zimą robiłem z 1/4 wszystkiego. Jazda po górach a wy proponujecie substytut w postaci zawracania gitary godziną czy dwugodzinną jazdą. Nawet jakby to miało dla kogoś sens to trzeba mieć gdzie jeżdzić bo są lepsze i gorsze do tego lokalizacje albo to przerąbane czyli mieszkanie w centrum dużego miasta. 

Ty masz frajdę z długich dystansów, jazdy wytrzymałościowej a nie widziałem, żeby @gyrill o tym wspominał, super.  Nikt nie pisał też o jeździe "tylko w ciemności".  Temat zszedł na "tatusiów" bo takim jest AT i z takiej perspektywy pytał a nie singla bez obowiązków rodzinnych (generalizując, widziałem co napisałeś o mamie, życzę sił i zdrowia).   Pytanie zadane "Jestem ciekaw czy któryś z zacnych weteranów to przerabiał i jak z tego wybrnęliście" wydaje mi się być na tyle otwarte, że możemy na spokojnie wymieniać się opiniami bez osobistych wycieczek na jakie zjeżdża za dużo tematów tu i generalnie... Dziękuję za troskę, problemów z trawieniem nie mam ;) 

Edytowane przez kazafaza
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, kazafaza napisał:

 Pytanie zadane "Jestem ciekaw czy któryś z zacnych weteranów to przerabiał i jak z tego wybrnęliście"

Ja z niczego nie musiałem "wybrnywać". Ponad pół wieku na karku, zawsze jeździłem, jeżdżę i będę jeździł bo mi się to nie znudziło, wręcz przeciwnie, się rozkręcam. A dom jest, piesio chwilowo przerwa, ale znów będzie, jest żona, 2 dzieci, praca i szczerze mówiąc to nie wiem o czym wy piszecie? A żonie kupiłem elektryka i zaczęliśmy proste traski szutrowe i boczno asfaltowe tak do 1000m up i 50km razem jeździć, ona je--bajk, ja analog i też fajnie.

Edytowane przez Mentos
  • +1 pomógł 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dorzucę kilka słów... Zgadzam się z @kazafaza. Autor podzielił się bardzo osobistą refleksją a niektórzy zapędzili się i traktują ją jako biadolenie i narzekanie wciąż młodego człowieka zamiast podzielić się własnymi doświadczeniami, na czym polega "luźna rozmowa" i o co pytał Autor tematu.

Mam 59 lat i wiem, że życie potrafi przewartościować wiele spraw, które uznawaliśmy za priorytetowe. Ile jesteśmy w stanie poświęcić dla realizowania swoich przyjemności? Czy może to być rodzina, którą pozbawiamy czasu spędzonego razem za chwilę radochy z przejażdżki rowerem? To przemyślenie naszło mnie czytając Wasze posty.

Jak większość jeżdżę od dziecka. Świadomie od dwóch lat. Rower stał się dla mnie terapią na własne słabości... Starzejący się muzyk rockowy ma wiele pokus, kiedy zapada decyzja o rozstaniu z zespołem. Jestem bezdzietnym rozwodnikiem, więc instytucja żony nie miała wpływu na moje wybory. Nagle jedyną rozrywką stało się tv, browary i fajki. Sadło rosło wprost proporcjonalnie do opróżnianych puszek. W końcówce pandemii coś niedobrego zakomunikował mój organizm, co spowodowało radykalną zmianę i złapanie się deski ratunku jaką była rama mojego starego stalowego MTB z lat 90-tych. Nie spożywam już jakieś 6 lat a fajki rzuciłem właśnie z dniem poważnego zasłabnięcia. Okazało się, że swoboda i luz istnieją także w przepaści, w którą zmierzałem...

Od tamtej pory kupiłem używanego crossa Unibike i gravela Marina Four Corners, na którym w zeszłym sezonie zrobiłem 4,5k km, jeśli wierzyć komootowi i przejechałem pierwszą w życiu setkę. Nie spinam się, nie trenuję ani nie ścigam z wiatrem. Ważne jest, że się ruszam, że tv i browary zamieniły się w piękne widoki i cudowne zmęczenie. Jeśli pogoda jest zła to czas poświęcam na dłubanie przy rowerach, natomiast jeśli nie pada, to staram się jeździć jak najwięcej, choćby godzinę, czy dwie, bo jest to dla mnie swoista terapia i czerpanie ogromnej przyjemności z wysypu endorfin. Taka jest moja motywacja.

"Rower jest wielce ok, rower to jest świat" (L. Janerka)

Edytowane przez Marinbiker
  • +1 pomógł 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Tyfon79 napisał:

Nie zrozum mnie żle ale rozmowa zeszła mniej więcej w takie tory jak by ktoś kochał bo ja wiem wspinanie się po Tatrach a otrzymuje porady przyjedz na Jurajskie skałki i ci styknie albo popatrz na zdjęcia bo dla mnie czymś takim jest jazda nocą. Połowa mojej pasji rowerowej to widoki. Kolega co pyta wyraźnie pisze, że ma problem z formą miedzy innymi z powodu krótkich wypadów a dostaje jakie rady? Ja daje radę i do 2 tyg utrzymać formę by po całodziennej wyrypie nie zdychać kolejnego dnia. To jest do wyćwiczenia własnie jak ktoś ma mniej czasu. A czy mu wystarczy raz a dobrze a rozmienianie się na drobne to indywidualna sprawa. 

Ale chyba generalnie do tego to zmierza, że z biegiem czasu te Tatry to już jednak rzadziej - bo wiek, bo obowiązki i trzeba to chyba zaakceptować. Pewnie że można się spiąć i rozpisać sobie każdy dzień, tak żeby mieć czas na intensywny trening - tylko ilu z nas ma taką motywację? A może warto zarazić dzieciaka rowerem, kupić namiot i zacząć nową przygodę, może już nie w Tatrach ale też fajną?

  • +1 pomógł 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie pytający pisał cytuję;"jarało mnie bardzo jeżdżenie daleko, mocno, w dzikie miejsca". Ja sobie aż sprawdziłem i wyszło mnie 75 godzin jazdy w ubiegłym roku. Z każdej da się zrobić fotkę i ktoś kto mnie nie zna mógłby wysnuć wniosek, że nie mało jeżdżę a jak pisałem to był jeden z moich najgorszych sezonów. Też na dziś mam mało czasu i jak czegoś nie zmienię to będzie lipa totalna. A ja być może jak pytający nie rzucam słów na wiatr, że rower to musi być i już. 

@spidelli jasne, że są osoby co mają mocno pod górę i pytanie też, że się nie wie o co chodzi jest bez sensu. Może ktoś ma kredyty i zapYTla w drugiej robocie. Do tego dzieci, może budowa domu i jeszcze do rodziców trzeba zajrzeć. Ale są tacy co mają "lepiej". Co do kondycji to ponownie nie przesadzajmy. Od pandemii mam 3 znajomych co tyrają na skiturach po górach i ogólnie na to co robią za młodu by się nie odważyli. 

Zasadniczo jak ktoś coś kocha robić nawet łowić rybki to trzeba zarezerwować na to sobie czas i już. Jak dzieci nie płaczą z głodu, jest robota to jest to do zrobienia. Swego czasu dla mnie mus to była jazda albo w sobotę albo w niedzielę czyli któryś z tych dni tylko dla mnie. Tym żyłem już od środy i już psychicznie było lepiej. Co się wtedy dzieje w domu mnie nie obchodziło bo to jest zadanie dla drugiej połowy. Przekręcam kluczyk i żadnych telefonów, chyba, że był wypadek. Nie ma nad tym ani dyskusji ani jakiegokolwiek kompromisu. Coś w stylu wiedziały gały co brały przy czym to działa w obie strony. 

  • +1 pomógł 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uczepiliśmy się tego roweru jak rzep psiego ogona, jest tyle rodzajów aktywności, można rower powiesić na ścianie i robić co tylko się chce, biegać, skakać, muchy łapać.
Autor wspomniał że poszedł w 
images.jpeg.40083bceab647e98b4ed21c96d77735c.jpeg
Więc nie siedzi na doopie.


Rzeźba przy rowerach też swoje zabiera a lubię to często bardzej niż samą jazdę, mieszkanie na wsi, ma też swoje ciemne strony, gdzie się nie obejrzysz jest coś do zrobienia na wczoraj.
Dzieci, koty, psy, kury i pomaganie wszystkim wkoło potrafi sporo czasu zabrać
Lubię posiedzieć wieczorkiem przy HBO Disney'u czy Netfliksie, moja biblioteka growa też pęka w szwach, Steam, Ubisoft, Blizzard, Epic, Xbox.
Kiedyś się grało godzinami do rana. Rower był ze mną od 6 roku życia do 20 roku, później zmiana stylu życia na zabawowy wyeliminowała go do 33 roku egzystencji.
Za sprawą utraty prawka na 8 mc-y za dwa ciemne żubry, rower wrócił do łask, od zera, biorąc pierwszy lepszy sprawny ze stodoły po dziadku, dojeżdżałem nim codziennie do Bani 5km remontując lokal bo Szczecin odpadał, trochę zmądrzałem i nabrałem pokory. Zimą zapragnąłem mieć rower MTB i tak złożyłem pierwszy jednoślad Peak29er.
Było fajnie dopóki się dzieci nie pojawiły😉 teraz jest fajnie ale dzięki posiadanym na pewien nieokreślony okres, pociechom. 
Nie wiem po co to w ogóle piszę ale w przerwie cięcia desek na pile do palenia w piecu, odpaliłem PC 😘

Pozdrow'er

IMG_20230826_1542372b.thumb.png.d4d204d47ff2c68b4630e59473512b78.png

  • +1 pomógł 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.01.2024 o 13:56, gyrill napisał:

 

Jestem ciekaw czy któryś z zacnych weteranów to przerabiał i jak z tego wybrnęliście. Ja najbardziej liczę, że jak się niedługo przeprowadzę to i miejsce do spania będzie lepsze. Ale czy jeżdżenia będzie z tego więcej? To może czas na nowy rower? :D

 

Jak ktoś jest weteranem to raczej to przerabiał. Tylko sportowcy zawodowi układają życie pod sport, reszta upycha sport tam jest czas i chęć. Poza tym każdy łapie jakąś zajawkę i trwa to jakiś czas a potem zmiana na coś innego lub trwa z różną intensywnością. Ja jako weteran też to przechodziłem. Jako kawaler piłka nożna kiedy się dało, jak założyłem rodzinę to sport całkowicie zniknął z mojego życia. Fakt mogłem wygospodarować trochę czasu ale wolałem zająć się dziećmi i niestety więcej czasu przeznaczyć na pracę aby godnie żyć. Po paru latach posuchy starałem się wracać do sportu i pamiętam jak dziś jak zagrałem w piłkę i ponaciągałem sobie mięśnie. Trwało to trochę zanim odbudowałem jako taką formę. Piłka nożna, chodzenia po górach i siłownia. Czasu przeznaczałem coraz wiecej, bo coraz więcej miałem go do rozdysponowania, dzieci podrosły, dom wybudowałem, zacząłem myśleć aby trzymać formę. Raz troche wiecej jednego sportu raz innego. Potrafiłem przez 2 lata skupić się tylko na siłowni albo tyllko na piłce. Potem zmieniłem pracę i szukałem jakiejś innej aktywności bo dostęp do poprzednich byl utrudniony. I tak oto wymyśliłem sobie rower, było to 6 lat temu. Na początku tylko dla samych aktywności po pracy, dla zdrowia ale niestety zapał sportowy pozostał i szybko przerodziło się to we współzawodnictwo. Coraz to nowe rowery, treniningi, rekordy itp. Teraz rower ewaluował i dodatkowo zainteresowałem się bikepackingiem.

Także, pokrótce opisałem moją sytuację. Nie każdy z nas ma taki luksus, że może pozwolić sobie na to na co ma ochotę i przeznaczyć tyle czasu ile by chciał. Wg mnie jest to normalne. Są etapy w życiu, że są inne priorytety. Poza tym u nikogo forma nie wzrasta nieustannie. Nawet jak trenujesz cały rok to są przecież okresy gdy celowo forma jest stłumiona aby eksplodowała wtedy kiedy chcesz. A nawet jak trenujesz jak dzik to moze okazać się, że kolega który dopiero co zaczyna ten sam sport co ty uprawiasz od 20 lat , szybko ciebie dogodni albo i przegodni bo ma do tego warunki genetyczne. Tak już jest i trzeba to akceprtować bo inaczej będziesz w depresji. Zaraz startuje na zwifcie w Pucharze Polski i wiem, ze 400 zawodników skończy przede mną ale ja jadę dla zdrowia, pasji i trochę dla współzawodnictwa.

Nie łam się, ustal sobie priorytety i bądź konsekwentny.

  • +1 pomógł 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę nam się zrobiła "leżanka u psychologa" 😁 ale to dobrze: szczerość cechuje odważnych a Forum realizuje misję jak (tfu..) TVP😉. Czasem, dzięki jednemu zdaniu kogoś bardziej doświadczonego, jakaś klapka w głowie potrafi się przestawić.

 

Edytowane przez Marinbiker
  • +1 pomógł 4
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sobek82: co to ma być, dla Twoich potrzeb i stanu garażu wieczne pudełko musiałby wyglądać jak piramida.

Jak to było…”Niech żona po mojej śmierci nie sprzeda rowerów za tyle, ile mówiłem jej, że są warte” 🤡

  • +1 pomógł 1
  • Haha 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaraz nam kolega z filmowym nikiem na M podrzuci film instruktażowy z you tuba... :)  ale tak już bez żartów, kiedy byłem nastolatkiem rejestrowałem na pewnym podwórku menela, z całym aromatem upadku C2h5OH,  mieszkańca leżącego pod drzwiami klatki czy w piwnicy.. stary grzyb, myślał mózg mój młody... losów, które pana tego w ten stan wprowadziły  nie znam, ale to się nazywa życie.    10 czy 15 lat temu  pod panem pokazuje się coś jakby Jaguar czy inna stalówka, potem jakieś alu dziś to już regularny trening,  jakieś konkretne rowery, świeży wzrok, wycieniowana łydka....  cuda się zdarzają....

Edytowane przez itr
  • +1 pomógł 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Sobek82 napisał:

Rower był ze mną od 6 roku życia do 20 roku, później zmiana stylu życia na zabawowy wyeliminowała go do 33 roku egzystencji.
Za sprawą utraty prawka na 8 mc-y za dwa ciemne żubry, rower wrócił do łask, od zera, biorąc pierwszy lepszy sprawny ze stodoły po dziadku, dojeżdżałem nim codziennie do Bani 5km remontując lokal bo Szczecin odpadał, trochę zmądrzałem i nabrałem pokory. Zimą zapragnąłem mieć rower MTB i tak złożyłem pierwszy jednoślad Peak29er.

Jak widać:

"Żubr ratuje sytuację" 😉

I mam jeszcze jeden, własny slogan:

"Żubr uczy pokory" 

 

Edytowane przez marvelo
  • +1 pomógł 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak w ogóle to muszę was przeprosić, skłamałem z tym żubrem, pojechałem przed chwilą busem dla śladu węglowego po piwo do Dino, oczywiście na dziś i jutro, prócz tego cztery kilo porcji rosołowej ponieważ mamy siedem psów w boksach i pięć na chacie, puszki psie, banany, mleko, kabanosy, chlebek i ryż długoziarnisty. Na półce stało To piwo, było to Dębowe Mocne.
Dwa dębowe, zacząłem koło pierwszej po południu, stawiając komin, byłem już na etapie czwartego metra, cały miał mieć ich czternaście, pod wieczór podjechałem na pierogi do babci i tak straciłem prawo.
Obiecuję że jutro wyciągnę Gienka na spacer do lasu bo już mnie ciągnie od kilku tygodni, w sumie złożyłem go do zlotu dla kolegi a we własnej osobie jeszcze nie miałem okazji.
A to przecież mix deorki z cues'em, barankiem, klamkami i heblami mech. shimano
DSC05167.thumb.png.1d1c04dec1e5b93da89d3314deb44334.png

Pozdrow'er😘

  • +1 pomógł 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Greg1 napisał:

Jeśli tak to sorry 😁

Przecież od razu śmierdziało bezczelnym sarkazmem😂😂😂. Ten wątek coraz bardziej mi się podoba😉

A tak "a propą" prawa jazdy to ja też je mam, tylko leży gdzieś na policji...

Edytowane przez Marinbiker
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja się jeszcze wypowiem zanim wątek się wyczerpie. Swego czasu też wcześniej jeździłem większość tras jakie pokonywałem zaczynałem w miejscu zamieszkania. W pewnym momencie zaczeły nudzić mnie te same trasu. Jakoś nie specjalnie lubie jeździć specjalnie samochodem z rowerem [ale czasami się zdarza] w nowe miejsca. U mnie pomogło to, że zmieniłem rower na inny z lazaro przeszedłem na przerobionego przezemnie "grawela" później złożyłem mtb. I te same trasy za każdym razem inaczej pokonywałem. Zresztą nie mieszkam tak jak kiedyś centrum miasta tylko na jego obrzeżach i żeby pojechać w las czy też zrobić jakąś fajną trasę asfaltem wystarczy mi odjechać kawałek od domu. 

Największym problemem obecnie jest brak czasu mam dwójkę dzieci [6 i4,5 lat]. I tak jak @kazafaza napisał jak mam wolną chwilę to wolę wyjść na rower niż przy nim grzebać [btw przerzutka dalej w pudełku niezamontowana :) ]. Jak robię coś przy rowerze przed domem, wtedy dzieciaki są ze mną. Oczywiście wszystkie takie prace z "pomocnikami" trwają o wiele dłużej, ponieważ trzeba ich pilnować. żeby nic mo nie rozwalili i za bardzo nie namieszali mi w moich częściach i narzędziach.  

Ogólnie czasami nawet zamiast wyjść na rower sam to jadę z nimi. Mam przyczepkę rowerową do, której jeszcze mieszczą się oprócz dzieciaków ich rowery. Więc nie ma problemu żeby nawet gdzieś dalej pojechać z nimi. Żona nigdy nie robiła mi żadnych problemów, że wychodzę pojeździć lub, że spotykam się gdzieś ze znajomymi więc pod tym względem mam luz.

Na początku jak się dzieci urodziły to bardzo mało jeździłem bo było dużo przy nich do robienia i sporo chorowały więc nawet nie było czasu za bardzo na rower i może też dzięki temu żaden kryzys mnie nie dosięgnął. 

Jeśli autor ma możliwość to niech spróbuje jazdy na innym rodzaju roweru [szosa, mtb, ful, cookolwiek] wtedy spojrzy na trasy, po których jeździ z innej perspektywy. Zawsze można przejść na singla wtedy też inaczej się jeździ.

Edytowane przez 100lar3k
poprawa postu
  • +1 pomógł 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...