Skocz do zawartości

[rama] na duże miasto. Sztywna czy amortyzator?


DropThat

Rekomendowane odpowiedzi

Bo widzisz od początku roku na swoim fulu zrobiłeś 2400km (czym głośno chwalisz się w galerii), ja tyle średnio robię w miesiącu, parę lat temu było to prawie 4tys w miesiącu i jakoś kolana mam całe i inne stawy również.

To że masz jeszcze całe stawy to dziękuj Bogu :) to tak szybko nie wychodzi.... a co do ilości przejechanych kilometrów... jak mam czas to jadę nie musze niczego nikomu już udowadniać :) A Ty co robisz chwalisz się, że 4 tyś jeździłeś... uuulala ostro, ale to na mnie nie robi wrażenia ;) Najlepiej jak przed zakupem zainteresowany przejedzie się jednym i drugim :) Ja na jego rowerze nie będę jeździł ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sugestia o niszczeniu stawów fajna ale bardziej bajkowa niż bliska realiom. Jeszcze 20 lat temu nie było czegoś takiego jak amortyzacja w rowerach i ludzie całkiem sprawnie i przyjemnie potrafili poruszać się w mieście na rowerach. Cały czas bierzemy pod uwagę jazdę W MIEŚCIE. Jeśli twoje rewelacje poparte są danymi naukowymi (nie mam na myśli "naukowych niusów" z wirtualnej polski czy innych wiarygodnych źródeł), to podaj link - poczytamy.

 

Sam przez wiele lat poruszałem się w mieście fullem, robiłem to dlatego że:

- rower miałem jeden

- mieszkałem w górskim mieście i praktycznie nigdy dojazd do celu w centrum nie odbywał się wyłącznie asfaltem.

 

Obecnie używam sztywnego sztywniaka a szosowych oponkach, bo warunki na to pozwalają. Gdyby podłoże było gorsze zdecydowałbym się jednak na amora i grube oponki. Fulla tak czy inaczej bym zostawił w spokoju.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Są różne miasta, różne style jazdy. W jednym mieście najlepsza będzie torówka. W innym będziesz ją prowadził pod górę i po bruku. Jeden będzie jechał ulicą szosówką i będzie szczęśliwy. Drugi woli do pracy ciąć mtb na przełaj pomiędzy blokami, przez trawnik w parku i po schodach w dół. Inny po drodze do pracy ma 2 podjazdy 15%. U mnie wiele "ścieżek" rowerowych nie nadaje się na szosówkę. Wszystko bardzo indywidualna sprawa. Jeden będzie się dobrze czuł na wąskiej oponie, a drugi powie, że nie chce jeździć rowerem, którego nie da się zatrzymać.

Potem dochodzi sprawa wagi kierowcy i inne sprawy. A na koniec się okazuje, że od stresu związanego z szukaniem właściwego wyboru nabawiłeś się nerwicy i trzeba było po prostu iść piechotą, ewentualnie zostać przy samochodzie. :)

 

Co do tematu. Amortyzator dodaje komfortu i pozwala jechać szybciej na polskich dennych drogach. Na dojazdy do pracy w Bydgoszczy wybrałbym rower z amortyzatorem. Jakbym mieszkał w Nowym Yorku, to może wtedy latałbym torówką.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kropak wczesniej napisałeś że nie musisz już nic udowadniać więc dlaczego próbujesz nam udowodnić że Ty wiesz wszystko najlepiej, że jesteś najmądrzejszy i pozjadałeś wszystkie rozumy. Niestety mi udowadniasz tylko swoją głupotę. Nawet dla mnie jako rowerowego laika (choc czuję że większym laikiem od Ciebie nie jestem) kupno fulla do jeżdzenia tylko po mieście jest głupotą, to troche tak jakbyś do jeżdżenia tylko po dużym mieście kupił sobie wielką terenówkę, ok niektorzy to robią , ale chyba tylko po to żeby sobie co nie co przedłużyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

kropak

Znawco fuli wszelakiej maści najwyższych lotów,

skupmy się na temacie a skoro napisałeś wg swojej wiedzy popartej naukowymi dowodami i wieloletniego doświadczenia, że ful jest jedynym słusznym rozwiązaniem a my się nie znamy to odejdź stąd w pokoju z radością w duch jak to nam "dowaliłeś". Twoje zdanie już bardzo dobrze znamy, wystarczy, naprawdę.

 

W temacie: sztywny i tylko sztywny rower, ale trzeba pamiętac, że słowo sztywny określa brak "czytelnej" (dla niektórych) amortyzacji.

Jeśli ktoś naprawdę podpatruje dokładnie rynek to zauważy, że atak amortyzacji (pisze ogólnie) uspokoił się, dążnośc do coraz większej amortyzacji spowolnił, wyrobiły się standardy: 100, 150, 180-200 max. Co ciekawe pojawienie się 29 calowców spowolniło amortyzację, fule zniknęły z piedestału marketingowców a wróciły zwykłe rowery z przednim, amorem,

Co więcej-baczne oko wypatrzy poboczny kierunek tzw amortyzacji (ja zwę ja "ukrytą" albo za Ritcheyem ibB : "inteligentną"). To elastyczne elementy ramy-czy to poprzez profilowanie odpowiednie rur (spłaszczanie i profilowanie w łuk), wstawiane elementów tłumiących (patrz ZERTZ i Rowery Speca), elastyczne opony (dobra guma i wysokie EPI), bezdętki (niskie ciśnienie-duży komfort) itd itp. Co ciekawe -nie tylko małe niszowe manufakturki ale nawet takiego krezusy szczycące się medalami, tęczowymi koszulkami i wszechbogactwem jak Spec -wypuścili Stumpa w pełnym carbonie, zero amortyzacji.

 

Z własnego doświadczenia - można miec bardzo sztywną stalową szosę na oponach 700x25/28 (bo kierownica za wąska, bo owijka cienka, bo podtsawowe opony na drucie i 30 osnowie) a można miec bardzo komfortowego terenowca bez żadnych amortyzatorów i łoic nim po 50-60km w terenie nie czując zmęczenia nadgarstków.

I wg mnie to jest sztuką - zbudowanie takiego roweru.

I po chamsku - bo chyba jednak inaczej się nie da (dla zrozumienia niektórym) - równocześnie można też miec fula na pełnym XTRze, z autoblokadami i 27cm skoku łącznie i trzymac go jak narty na haku - na kilka wypadów w Góry w roku :) (to tak żeby niektórzy wiedzieli, że inni też "mają")

Liczy się nie tylko wiedza i ilośc przerzuconych rowerów pod doopskiem ale i umiejetnośc właściwego wyboru.

tyle z mojej strony

amen

 

DropThat (jeśli jeszcze stąd nie zwiałeś)

z opon 29x2 mogę polecic szczerze - WTB NanoRaptor. Sam będą uczulonym na komfort kupiłem ją na przód po przeczytaniu kilku opinii, gdzie przewijało się często określenie jej jako poduchy. I nie zawiodłem się. Znam kilka schwalbów, contich (w ciagu ostatnich dajmy na to 3-4lat) ale takiej wygodnej jeszcze nie miałem. Co prawda głownie opona na przód ale myślę, że w mieście jak i lekki teren na tył się "nada". Jak "na miasto" ma dwie zalety - jej bieżnik jest tak zbudowany że na środku jest ciągły pas i opona jedzie jak slick, a przekrój jest okrągły co pozwala ładnie kłaśc na boku, druga rzecz- miękka guma pieknie trzymająca na mokrym (ale nie ścierająca się jak np Ra Ra).

Z ciekawostek - przez 2 lata złapałem na niej jedną dziurę - dokładniej snejka (dętka koło 120-140 gramów) po przywaleniu kołem w krawędź rowu ale żeby nie było - ja jestem bardzoniskocisnieiowiec - w koła "ładuję" 1bar/15-17 Psi a ważę 75kg z samą pompką :)

Co do widelca - nie wiem ile ważysz ale sztywny stalowy wideł od Mistrza Rychtarskiego (bikes4you.pl) pochłonie połowę złego z drogi. Dostaniesz go pod wymiar, kolor i typ hamulca. Nic tylko dzwonic i pytac (jak coś powołaj się na Dawid i jego "sarnę" może to pomorze)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Trochę offtopu wywaliłem - Panowie, konkretna dyskusja poparta argumentami...

 

Po co amortyzator w ramie na miasto... hmm... dziwne macie podejście można się też zapytać po co w samochodach jest zawieszenie jak ktoś jeździ tylko po mieście ;)

 

Hmm, porównujesz jakieś powiedzmy 100 kg (rower + rowerzysta) z samochodem, który waży 10, czy 15x więcej i nierzadko jeździ >100 kmph, więc chyba takie porównanie nie ma sensu, nie sądzisz?

 

A ktoś próbował zahamować gwałtownie przy 30km bez amortyzatora co sie stanie?

 

Hmm, wzrośnie efektywność hamowania? W większości przypadków i tak przy nagłym hamowaniu amortyzator się zapadnie i usztywni, więc jakoś nie za bardzo widzę pozytywny wpływ na poprawę bezpieczeństwa.

 

Full do miasta nie ma sensu, zbędna waga, zbędne części, zbędne wydatki. Z resztą jakoś zdecydowana większość ścigantów (mam na myśli XC, czy maratony) jeździ na HT, gdzie raczej jeżdżą w trudniejszych warunkach niż miasto i jakoś dają radę ;)

Jakbym składał coś tylko na miasto to raczej tak jak Tobo (o ile koniecznie chcesz ramę MTB) - sztywny widelec, rama sztywna, ewentualnie jakieś nieco szersze kapcie.

 

Spróbuj się przejechać na sztywniku po lulicy z "kocimi łbami" szybciej niż 10km/h po drugie bo mi pasuje jeździć na full

 

Ile masz skoku, że Twój damper wybiera kocie łby? Bo generalnie od wybierania takich drobnostek są właśnie opony i odpowiednie ciśnienie.

Chyba, że Twój full wybiera kocie łby i krawężniki, ale w terenie przy każdej większej przeszkodzie dobija :x

 

A żeby nie było, że próbuję wcisnąć to co mam na siłę. Jedyny mój rower to full, żeby dojechać w teren czasem trzeba pokonać te 10-20 km i jakoś nie wyobrażam sobie, żebym jechał te 20 km z odblokowanym damperem, bezsens...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli nie musisz tachać zbyt wielu kilogrmów na grzbiecie czy na bagażniczkach wszelkiej maści to moim zdanim dobrym rozwiązaniem jest normalna kolareczka z jakimś fajnym amorkiem z małym skokiem ca. 30mm. Pamiętam, że kiedyś Rock Shox takie faje lekkie amorki robił, może bardziej sie to teraz rozwineło. Nie wiem nie sledzę tego.

Wynalazki typu ostre czy singiel są naprawdę super, ale myślę że wiekszość uzytkowników rowerów nie bedzie w stanie poruszać się sprawnie i szybko na takich sprzetach. Trzeba mieć siłę i kondycję, nawet w płaski terenie czy mieśći,e aby popylać na takich pięknych klasycznych konstrukcjach. Chociaż po kilkunastu tysiącach kilometrów konkretnego zapierniczania, można zacząć powoli mysleć o singlu na miasto.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

RS Metro - tak się te amory nazywały , była wersja miejska 1,5 i szosowa około 1,1 kg

Ale podobnie jak np amory Canonna w szosie... zniknęły w czeluściach przeszłości.

(o czymś to świadczy?)

 

To prawda - stara dobra kolarka, ewentualnie " balony" wsadzic czyli coś koło 700x35-42 i szybko będzie i komfortowo, dodatkowo kiera w jaskółkę jak się ktoś garbic się nie chce lub żelowe wkładki pod owijkę jak ulice dziurawe. Ale (nie obrażając nikogo) do tego trzeba czasu, luźnego podejścia i dystansu do samego siebie itd itp

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świadczy być może o jakości dróg po jakich porusza się większość nabywców tych rowerów. Świadczyć też może o kulawości rozwiązania od strony technicznej (marne uszczelnienia). I świadczy też o chorym pędzie producentów do odchudzania sprzętu. Świadczy też prawdopodobnie o niemożności zaadoptowania tego rozwiązania w widelcach w pełni karbonowych.

 

Dystans do siebie? Brzmi bardzo ideologicznie (jak ostre, single i temu podobne). Wg mnie chodzi tu tylko i wyłącznie o komfort, którego niektórym na stali, balonach i karbonach może być mimo wszystko za mało.

Przerabiałem chyba pełne spektrum rowerowych technologii i rozwiązań, od sztywnego "stalaka", przez hardtaile, podatne fulle i znowu do sztywniaka - gdybym zamiast równych norweskich ścieżek rowerowych miał polskie asfalty to żadnym półśrodkiem nie byłbym sobie w stanie zrekompensować braku w miarę działającego widelca amortyzowanego.

Nie wątpię że w terenie da się bujać na sztywnym stalaku, bo oczywiście jest to wykonalne. Stwierdzenie że jest to jednak kwestia dużej ilości czasu, luźnego podejścia i dystansu brzmi jak dla mnie trochę dziwnie. Idąc tym ideologicznym tropem podobnym sposobem można przesiąść się z wygodnego współczesnego samochodu do malucha i praktykować nim z uciechą wakacyjne wypady rodzinne z toną bagażu - na drugi kraniec świata. Wg mnie nie trafi to jednak do zbyt wielu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam Ogra (ta sama geometria co Karete Monkey, ale to pewnie wiesz) z dokupionym amortyzowanym widelcem.

Tu masz zdjęcia mojej ramy:

Surly Ogre 29er Rahmen Modell 2012 - BIKE-COMPONENTS.DE

pierwszy zamówiłem ten model w tym sklepie i dzięki mnie mieli co sfotografować. :)

Po mieście jeżdżę upiornym niemieckim rowerem miejskim. Gdyby mi go ukradli i gdybym nie liczył się z powtórką takiej sytuacji, złożyłbym na miasto właśnie drugiego Orga na jednobiegu i na szerokich, szybkich oponach. Przykładowo Specialized Renegade 2,3. O Authorze nawet bym mnie pomyślał.

 

Ogre to bardzo fajna maszyna, choć ciężka. Ta rama ma klasę. Nie obrażając Authora. Wydaje mi się, że stal amortyzuje drgania lepiej niż aluminium. Nigdy nie miałem aluminiowego górala, ale kiedyś przejechałem się na aluminiowym Kellysie kolegi i wyraźniej obijał tyłek niż mój ówczesny stalowy Trek.

Na miasto zdecydowanie polecam sztywny widelec. Już nie mogę się doczekać gdy zrobi się zimniej i w ramach ochrony przed mrozem zamienię mój amor na piękny, stalowy twór - na sztywnym widelcu można jeździć na stojaka nie kompensując ugięcia amora, blokując szkielet w odpowiedni sposób. Amatorzy miejskiej jazdy fullem mogą tego nie zrozumieć :). Aha, jeżdżę na sztywnym widelcu i oponach 1,6 od paru lat po Wrocławiu dzień w dzień i na razie nie mam problemów ze stawami.

Jeśli jeździsz cały rok i codziennie zostawiasz rower na dworze, to w ciągu roku zarżniesz amortyzator.

Jeszcze co do Ogra: miałem problem z kompatybilnością przerzutki XT shadow poprzedniej generacji i dziewięciorzędowej kasety 11-34: hak przerzutki ma wadliwą konstrukcję i plastikowy element przerzutki ocierał o łańcuch przy zmianie biegów. Zastąpiłem przerzutkę wersją nie shadow i teraz wszystko jest ok. Sram z tyłu też powinien pasować, bo jest chyba nie shadow - nie wiem jak wygląda X-7.

Zaletą Karate Monkey są też poziome widełki - możesz bez cudowania zastosować jednobieg bez napinacza. Da się nauczyć zmieniać koło tak łatwo jak przy pionowych widełkach. Moja rada: przy takiej czynności dużym ułatwieniem jest wyjęcie całej ośki.

 

Ogre jest bardzo zwrotny. Przy rozmiarze 22" jest dużo zwrotniejszy, bo i krótszy od Epicka 29er-a XL. Na cienkich oponach na szosie jest wręcz niestabilny.

 

Jeszcze jeden szczegół: mój Ogre ma w widelcu otwory montażowe na

Salsa Cycles | Components Wspominam o tym, bo nie piszą o tym na stronie producenta. Nie wiem czy Karate Monkey to ma, przypuszczam, że nie. Nie używam tych otworów choć uważam, że są mega cool ;).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

tobo - kompanie drogi, znamy się już chwilę i znamy swoje gusta :)

trochę czasu - chodzi mi o lata jazdy, doświadczenie i wiedzę z tym związaną - i na pewno nie mam tu na myśli Ciebie

i nie łącz bezpośrednio "tłuczenia się po lesie" na sztywniaku z czasem, luzem itd ( to wymaga wprawy, techniki, mocnej łapy i bystrego oka) - bo zaraz zrobi nam się mocna pogadanka na tematy mocno ideologiczne (jedno pytanie ciśnie się samo na klawiaturę) a mówimy tu o jeździe po mieście (a tu nawet Ty jeździsz na sztywno)

luz i dystans do siebie? może przejaskrawiam ale znam bardzo wiele osób które nie wyobraża sobie "jazdy niżej niż deore, taniej niż 5tys, brzydziej niż SWORKS, ciężej niż 10,5 kg i na sztywno w terenie ( i na sztywno w mieście), itd itp przykładów można mnożyć - to choroba która trawi nasze umysły pomimo, że wiele osób stwierdzi "mnie to nie dotyczy" lub (co jest lepsze) "a dlaczego nie?". Tylko tyle. no może jeszcze jedno-ostatnio zagłębiając się w tematy CX/MX natrafiłem na jakiś blog (chyba USA), chłopak pisze: "z naszych terenów górzystych przenieśliśmy się w płaskowyże, tereny leśne, kilka górek - NATURALNYM BYŁO, że czas przesiąść się na MXa" - strasznie mi się to spodobało. Nie napisał - zmienię opony w moim ednuro na 2,1 z 2,4 bo lubię mojego fula, kocham i 30 cm skoku jest jak znalazł. Zmienił teren dostosował do niego rower. Do terenu a nie swojego "widzimisię" - to jest wg mnie dystans do siebie. Ale może dla niektórych "przejaskrawiam i idealizuję"

 

Polskie drogi? Ktoś już napisał powyżej-to chyba jakieś mity pokutujące od czasów naszych ojców jeżdżących maluchami, 125p fiatami i polonezami. Jest dobrze, może nie idealnie ale dobrze. Chyba, że ja mieszkam w jakimś dziwnym mieście, gdzie jedynym głównym problemem są torowiska i przejazd przez nie (tez nie wszystkie).

 

A sama kwestia komfortu to rzecz tak bardzo względna, że chyba nie ma co się rozwodzić nad tematem.

Może tak-gdybym miał duszę emeryta i rozglądał za motylami kupiłbym jakiegoś mieszczucha na balonach i może amortyzacji, jeździł 15 km/h max i uśmiechał do ludzi

ale jeśli ktoś lubi pogonić, wcisnąć między auta na rondzie, ścigać z tramwajami i łapać muchy w zęby.. to tylko sztywniak

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znawco fuli wszelakiej maści najwyższych lotów, skupmy się na temacie a skoro napisałeś wg swojej wiedzy popartej naukowymi dowodami i wieloletniego doświadczenia, że ful jest jedynym słusznym rozwiązaniem a my się nie znamy to odejdź stąd w pokoju z radością w duch jak to nam "dowaliłeś". Twoje zdanie już bardzo dobrze znamy, wystarczy, naprawdę.

Kolego... czytaj bardziej ze zrozumieniem co piszę to nie będziesz musiał się tyle męczyć z pisaniem. Gdzie napisałem, że full jest jedynym słusznym rozwiązaniem? Napisałem z własnego doświadczenia, że komfort jazdy jest o niebo lepszy niż na szytwniaku, no ale każdy ma swoje zdanie. Tak samo można by się spierać które hamulce są lepsze tarczowe czy v-brake czy może cantilevery, a może całkiem nożny. Nie musze niczego naukowo udowadniac bo każdy normalnie myślący człowiek sam dojdzie do wniosków co jest lepsze, a jak się boi obsługi i gubi się przy trochę większej mechanice no to wtedy tak, im prostszy rower tym lepiej :) Rama, koła i hamulec nożny i też można dawać czadu nikt nikomu nie broni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Kropaku - czytam ze zrozumieniem

Bynajmniej nie męczę się pisaniem, za to czytaniem co niektórych wypowiedzi i owszem :)

Cieszy przynajmniej, że przystopowałeś. Co do mechaniki też chyba nie trafione.

Lepiej zadać pytanie "czy rower miejski lekki, niedrogi i bezproblemowy jest lepszy czy gorszy od cięższego, drogiego (choć to drugie może wykluczać pierwsze) i wymagającego częściej serwisowania".

Nie każdy musi to lubić (co nie jest równoznaczne z "umieniem")

Z własnego przykładu: w życiu ukradli mi 3 biki w centrum miasta (raptem?) jeden to był trekking Marina (nie drogi, na miasto ale sentyment bo rower pół Europy przejechał), drugi to był tzw "złom" z części walających się po piwnicy ( na miasto a najdroższe w nim były opony i SPD), trzeci (lat temu z 15) to był GT LTS na pełnym XT, składałem go ponad rok (wtedy XT albo Magury to był spory wydatek) jeździłem tydzień -kradzież "przypadkowa" (wracając z terenu zaglądnąłem do sklepu po wodę). No i pytanie- który z tych rowerów Ty chciałbyś stracić?

 

Tobo- amortyzacja w szosie padła bo się nie sprawdziła (nie przemawia do mnie brak uszczelnienia skoro mamy sprzęt stricte terenowo błotny i jest ok), jak ktoś napisał powyżej - kocie łby zminimalizujesz nie przez amora a dobre opony, ciśnienie i np.. wygodne rączki. Zresztą jak sam napisałeś słusznie - lat 20/40/80 temu ludzie uwijali się na sztywniakach i zapewne w wieku 40 lat sami nadal jedli a nie byli karmieni (bo padły im stawy) :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale chyba tylko po to żeby sobie co nie co przedłużyć

 

Hmm... masz jakieś kompleksy? Co to miało wnieść do tematu? Chciałeś zabłysnąć? ;) Czy to tak ciężko zrozumieć... kiedyś wszystko jeździło na drewnianych koła bez żadnej amoryzacji... ale technika się rozwija na szczęście :) Co daje amortyzacja? Lepszą trakcję i kontrole nad pojazdem jaki on by nie był rower, motor, samochód. Ktoś woli bujać się na sztywniaku, a kto mu broni?

 

No i pytanie- który z tych rowerów Ty chciałbyś stracić?
No sorry, ale nie jeżdże rowerem do sklepu po bułki ;) bo wiem jak czym to może się skończyć, ale też przez to, że ktoś kiedyś może mi ukraść nie kupie roweru, który mi pasuje i odpowiada. Hmm... czy to tak trudno zrozumieć, że mi full odpowiada na miasto i okolice.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Co do obręczy drewnianych -gdyby tylko było mnie stać na dobre szytki pod nie - kupiłbym je już dawno :)

Dlaczego? Bo (choć wymieniasz je już drugi raz jako relikt) są lekkie i świetnie tłumią drgania a ręczna robota i rzemiosło podkreśla tylko ich unikatowość. Ale to trzeba wiedzieć i pisać a nie pisać a potem dowiadywać :)

 

Z innej beczki - po co zatem takie firmy jak niner, ritchey, specialized wypuszczają sztywne carbonowe widelce do MTB? Tomek Ritchey też się nie zna i nie wie co jest najlepsze? hehehe

 

Ale ( i tu jest sedno sprawy) my rozmawiamy o "Rowerze na Miasto", bułkowozie, do-praco-jezdniaku, szkol-biku czy jak kto to zwał.

Edytowane przez anarchy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team
To nie ma co zawracać głowy kupić wigry 3 odszykować i śmiagać jak Karwosk

bo nagle się okazuje, że tak naprawdę nie masz co powiedzieć, prawda? :)

ale dajmy już spokój, a samo Wigry ostatnio na alledrogo chodzą po jakieś kosmiczne 200-300 zł. Co też nostalgia robi z ludźmi hehe

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bo nagle się okazuje, że tak naprawdę nie masz co powiedzieć, prawda? ale dajmy już spokój, a samo Wigry ostatnio na alledrogo chodzą po jakieś kosmiczne 200-300 zł. Co też nostalgia robi z ludźmi hehe

 

A o czym tu dyskutować? :) Ty masz swoją prawdę na temat rowerów... ja mam swoją prawdę :) jest takie powiedzenie... Gdzie jest dwóch polaków tam są trzy opinie ;) Każdy ma jakieś doświadczenie i wie co mu leży, a forum jest po to żeby się nim podzielić, a zainteresowany wyciągnie swoje wnioski.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do obręczy drewnianych -gdyby tylko było mnie stać na dobre szytki pod nie - kupiłbym je już dawno :)

Dlaczego? Bo (choć wymieniasz je już drugi raz jako relikt) są lekkie i świetnie tłumią drgania a ręczna robota i rzemiosło podkreśla tylko ich unikatowość..............

 

http://wheelfanatyk.bigcartel.com/category/ghisallo-wood-rims

 

Ale na miasto to chyba jednak szkoda drewna.

 

Przestańcie karmić trola, cały temat fula niezbyt grzecznie zawiązany przez Kropaka wygląda jak prowokacja studenta socjologii piszącego rozprawkę o głosach i sporach na forach. Bierzecie z dobrego serca w tym udział zbierając argumenty dość powszechnie znane ludziom obytym z rowerami. Po co odkrywać kwadraturę koła. :)

 

A może prawdziwy autor tematu ma jeszcze jakieś pytania?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kropak kompleksow nie mam żadnych, na fullu w mieście przecież nie jeżdżę :) po mieście poruszam się Krossem Street Scraperem i jakoś żyję , moje stawy też. Czy amortyzacja daje lepszą kontrolę nad rowerem, polemizowałbym gdybyś tylko chciał przyjąć pewne fakty do wiadomości, nie będę tego robił bo nie warto.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy amortyzacja daje lepszą kontrolę nad rowerem, polemizowałbym gdybyś tylko chciał przyjąć pewne fakty do wiadomości, nie będę tego robił bo nie warto.

Kurcze, czy to aż tak trudne do zrozumienia po co jest amortyzacja :icon_confused: że masz lepszą kontrolę, że koła mają większą przyczepność do podłoża, a więc i sterowność większa. Czy to tak ciężko pojąć? A może jak lecisz w powietrzu to masz lepsze panowanie nad maszyną? Może łamiesz prawa fizyki... być może ja tam nie wiem :teehee:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

no dobra Kropak - powiedz ile i jak często rower leci? taki miejski ścigacz?

ja rozumiem takie dyrdymałki/oczywistki gdy mówimy o zjazdach beskidzkich, sudeckich, alpejskich, gdzie są mocne uskoki, rąbanka drzewno-skalista, albo mocna tarka korzenna i 50km/h albo np zjazd dnem wyschniętej rzeczki itd ale przeciętny las? kilka korzeni? żleby po przejeździe traktorem? a już w ogóle bruk? albo poszarpany lekko asfalt? no panie.....

 

 

jeśli ktoś w tak lekkim terenie sobie nie radzi to nie wina roweru, zdecydowanie nie

jak to jedna z naszych Forumowiczek napisała : "to nie wina spódnicy, że wystaje Wam brzuch, to wina brzucha" :)

Edytowane przez anarchy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...