Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'Rower' .
Znaleziono 377 wyników
-
Witam Wszystkich Staram się pomóc mojej kobiecie w wyborze jej pierwszego porządnego roweru, jednak sprzętu w sklepach jest tak dużo, że totalnie nie wiemy na co się zdecydować. Po zjeżdżeniu większości okolicznych sklepów wybraliśmy kilka modeli które wydały się dosyć interesujące (dla laika). https://www.scott.pl/produkt/209/1478/Rower-SUB-Cross-50-Lady/ http://www.arkus.sklep.pl/rower-cube-access-disc-29-mietowy-2016-p-9240.html http://www.greenbike.pl/kellys-clea-90-2017-p-2406.html http://www.rowerzysta.pl/rower-crossowy-unibike-crossfire-lds-2017-17cali-bialo-fioletowy-27843.html oprócz powyższych wpadł nam w oko maxim mx 5.3 oraz cała masa krossów które są dostępne w co drugim sklepie Rower powinien być w miarę uniwersalny, większość czasu będzie zapewne używany po asfaltowych drogach, ale dobrze byłoby też gdyby się sprawdzał podczas zjazdów z utwardzonych szlaków, np na leśne ścieżki. Byłoby fajnie, jakby ktoś kto się zna rzucił okiem na powyższe linki i porównał te rowery, powiedział na co zwracać uwagę, a co je np dyskwalifikuje. Mile widziane również inne propozycje. Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi
-
Klientów z Wrocławia i okolic, a także odwiedzających stolicę Dolnego Śląska zapraszamy do umawiania się na jazdy testowe. W tym roku flota testowa to: Szosy: ROSE X-LITE CRS 3000 rozmiar 57 cm, Ultegra, koła CITEC 3000S Aero ROSE XEON CW 3000, rozmiar 59 cm, Ultegra, koła Mavic Cosmic Pro ROSE X-LITE CDX 3000, rozmiar 59 cm, Ultegra/Dura Ace ROSE XEON CDX 3000 (wersja gravel) rozmiar 57 cm, Ultegra ROSE PRO SL 300 (wersja damska) rozmiar 51 cm, 105 MTB: ROSE COUNT SOLO 2, hardtail 29", aluminium, rozmiar L ROSE ROOT MILLER 1 Custom Made (Fox, lekkie koła DT SWISS M1500 Spline, RS Reverb) rozmiar L, 140 mm skoku 29" ROSE GRANITE CHIEF 2 rozmiar M , 150 mm skoku, 27,5"
- 2 odpowiedzi
-
Witam czy ten rower jest wart swojej ceny? Czy rama jest dobra? Nie znam sie na tym za dobrze więc może ktos tu mi pomoże. Wrzucam link :https://www.centrumrowerowe.pl/rowery/gorskie-mtb/29-cali/p,rower-level-b3-niebieski-czerwony-bialy-mat-2016-kross,527343.html?skad=googlepla&gclid=Cj0KEQjw76jGBRDm1K-X_LnrmuEBEiQA8RXYZw1vk3ucqZxo_5oSX6imeJNwI4Osb_MoXpDachu9tUgaAphH8P8HAQ Z góry dziękuje
-
Witam, mam do wydania ok. 2000 zł na rower mtb 29. W związku z tym mam pytanie, który z tych dwóch modeli jest lepszy i dlaczego? http://allegro.pl/rower-cube-aim-sl-29er-hydraulika-19-i6689333155.html http://allegro.pl/rower-cube-aim-pro-29-rozm-19-ostatni-2016-i6749523511.html Ewentualnie proszę wskazanie jakiś innych modeli w tej cenie. Z góry dziękuję za pomoc
-
Witam, Potrzebuje waszej porady, posiadam rower mtb 26 kola cali. Chcialbym doprowadzic go do porządku, podobaja mi się rowery downhill,dirt ale wiem ze raczej z tego nie zrobie a wyskoczyły mi inne wydatki i chce jak najtaniej go zrobić a za jakieś dwa lata kupie sobie lepszy. Rower ma wygieta przednia felge czyli do wymiany, obrzeze tylnej (na hamulec vbrake, lekka wgiotka). Tarcza korbodowa wygieta, hamulce z przodu sa stare nie mozna kloców wymienić myślałem nad zaciskami hydraulicznymi i do tego adapter. Chciałbym szerszą kierownice i do tego skręcane gripy, średnica aktualnej kiery to 2,5cm. Rower do miasta ale też do jazdy po ścieżkach w lesie. Pomożecie w doborze części ? Koło tylne https://www.centrumrowerowe.pl/czesci/kola-rowerowe/mtb-v-brake-26-cali/p,kolo-tylne-26-v-brake-mtb-swift-joytech-702dse-czarne-kaseta-7-rzedowa-wheels-mfg,648193.html Koło przednie https://www.centrumrowerowe.pl/czesci/kola-rowerowe/mtb-disc-26-cali/p,kolo-przednie-mtb-26-starsrim-j20s-joytech-d041dse-36-szprychy-czarne-wheels-mfg,339826.html Opony https://www.centrumrowerowe.pl/czesci/opony-detki/opony-rowerowe-26-cali-559/p,opona-smart-sam-hs476-performance-26x2-1-drutowa-schwalbe,651241.html#76161254 Zacisk hamulca do przodu https://www.centrumrowerowe.pl/czesci/hamulce-rowerowe/zaciski-hydrauliczne/p,zacisk-hamulca-alivio-br-m4050-shimano,377868.html Adapter do hamulca na tarcza 160 https://www.centrumrowerowe.pl/czesci/hamulce-rowerowe/adaptery/p,adapter-hamulca-tarczowego-przedni-pm-is-160mm-shimano,46787.html#75517338 Kaseta https://www.centrumrowerowe.pl/czesci/lancuchy-kasety-wolnobiegi/kasety-rowerowe/p,kaseta-cs-hg41-11-28t-7-rz-shimano,32226.html Klocki vbrake tyl https://www.centrumrowerowe.pl/czesci/hamulce-rowerowe/klocki-okladziny/p,klocki-hamulcowe-dualstop-v-02-para-kellys,263333.html Gripy http://rowerowy.com/mtb/czesci/gripy-chwyty/bez-kolnierza/prod/sars-lock-on Jaka kiera, co wymienić ? Kaseta
-
W listopadzie będę przez 3 tygodnie przemierzał Kubę rowerem. Byłem już tam wielokrotnie na rowerze. I zawsze czekam niecierpliwie na kolejny raz. Idealny kraj do rowerowania. Mały ruch samochodowy na drogach, przyjaźni ludzie, bezpiecznie. Dzienne odcinki niezbyt długie. 70-90 km, żeby odpowiednio wcześnie być na miejscu, odpocząć, odświeżyć się i mieć czas na poznanie miasta, ludzi. Mam duże doświadczenie w wyprawach rowerowych, mówię dobrze po angielsku i komunikatywnie po hiszpańsku. Znam wszystkie tajniki taniego podróżowania po Kubie. Noclegi w casa paticulares (prywatne pokoje). Dzienny budżet w granicach 20euro. 7 – 10 euro na nocleg(w zależności czy grupa będzie 2 czy 3 osobowa), 4-5 euro na wyżywienie i trochę na "ekscesy" (piwo, rum, lody, ew. wyjście do baru z muzyką. Dodatkowe koszty– dojazd taksówką z i na lotnisko – 50 euro, wykupienie karty turysty w Polsce 200 zł Planowane miasta: Havana, Matanzas, Santa Clara, Remedios, Sancti Spirytus, Trynidad, Cienfuegos, Playa Giron, Playa Larga, Soroa, Pinar del Rio, Viniales. Po drodze trochę plażowania w różnych miejscach i nurkowanie dla początkujących w okolicach Playa Larga. Przewiduję grupę 3 osobową. Brak doświadczenia w długich wyprawach rowerowych nie jest żadną przeszkodą. Każdy, w miarę sprawny da radę przejechać przez cały dzień 80 – 90 km. Rower można zabrać własny lub wypożyczyć u mojej znajomej w Havanie. Ma 4 rowery wyprawowe. Różne wielkości ram i kół. Koszt 7 euro za dobę za rower + sakwy. Mam już kupiony bilet liniami Turkish Airlines. Wylot mam 6 listopada. Cena na dziś to 2 509 zł. Powiększony limit bagażu rejestrowanego. 2szt. Do 23 kg każda. Zabierają rowery bez dopłaty. Mail do mnie: janaugustpol@gmail.com Tel. 501 426 527
-
Z albumu: Serwis rowerowy Lublin
Serwis rowerowy w Lublinie, z dojazdem do klienta. Zapraszamy do zapoznania się z naszą ofertą. www.serwis-rower.pl© serwis-rower.pl
-
- sklep
- naprawa rowerow
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Firma Rose Bikes od prawie dwóch dekad słynie ze swoich rowerów szosowych. Wszystkie modele budowane są na zaprojektowanych przez ROSE ramach, które wykonywane są na Dalekim Wschodzie, ale montaż rowerów odbywa się w centrali firmy, w Niemczech, w Bocholt. Firma Rose wytwarza zarówno modele dla początkujących jak i zaawansowanych kolarzy. Dość szeroka gama modeli, które w większości można konfigurować zmieniając komponenty według własnych preferencji, nie ułatwia wyboru stąd i poradnik w tym wątku. Model dla początkujących, aluminiowa szosa w budżecie do 5000 zł. Zastosowanie - treningi, wycieczki, czasem amatorskie wyścigi, jazda szosowa jako trening uzupełniający do MTB. Gama modeli PRO SL to bestseller firmy ROSE od ponad dekady. Konstruowaliśmy i ulepszamy ten model z myślą o osobach, które zaczynają swoją przygodę z kolarstwem i chcemy dać im namiastkę profesjonalnego sprzętu, który sprawi, że poczują dużą motywację do jazd, treningów, wycieczek. Sercem PRO SL jest aluminiowa rama, z potrójnie cieniowanego aluminium, z wygładzonymi spawami (model biały do złudzenia przypomina wyglądem droższe, karbonowe rowery), z wewnętrznym prowadzeniem przewodów, co podnosi atrakcyjność wizualną ramy. Prócz wagi atutem tej ramy jest geometria. Choć początkujący często nie zdają sobie z tego sprawy właśnie geometria ramy, jej odpowiednia sztywność zapewniają zwrotność i bezpieczeństwo na drodze. Konstruując ją mieliśmy na uwadze sportowe ambicje wielu użytkowników stąd mimo trochę bardziej zrelaksowanej pozycji za kierownicą można tym rowerem także się ścigać jako, że rama ta odpowiada za bardzo dobre właściwości jezdne tego roweru. Doceniają to także testujący ten model dziennikarze: http://portal.bikeworld.pl/artykul/testy_i_nowosci/testy_rowerow/12347/rose_pro_sl_2000_w_akcji http://mtb-xc.pl/2015/06/11/rose-pro-sl-2000-test/ Nasz rower nie „ucieka” przodem na szybkich łukach, nie „galopuje” podczas szybkich zjazdów zapewniając bardzo przyzwoity komfort jeśli mowa o tłumieniu nierówności. Nieczęsto zdarza się to w rowerach z tej półki cenowej. Co ciekawe do każdego rozmiaru ramy, a jest ich w ofercie aż 8, stosujemy inną wielkość tylnego trójkąta zatem zmienia się długość rurek łańcuchowych co w niewielkim stopniu może poprawić zwrotność roweru. Modele PRO SL sprzedawane są w kilku wersjach wyposażenia. Najbardziej popularnym wariantem jest PRO SL 2000, którego cena z wysyłką to 1150 euro czyli w przeliczniku na złotówki ok 5000 zł. Wyposażyliśmy go w pełną grupę 105 – bez oszczędzania na detalach jak korba, hamulce itd. co czasem przydarza się innym producentom. Zakres przełożeń czyli korba kompakt 50-34 oraz szeroka kaseta 11-32 pozwolą na podjechanie znakomitej większości górskich podjazdów także mniej wytrenowanym kolarzom. Nie stosujemy w tym rowerze tanich OEMów czyli sztyc, mostków i kierownic zamawianych specjalnie do własnych produkcji, zwykle cięższych i często mało komfortowych. Wykorzystujemy uznane i sprawdzone komponenty Ritcheya, a prawie identyczny kokpit jak w PRO SL można znaleźć w dużo droższym, karbonowym XEON CW czyli modelu aero za ponad dwukrotność kwoty PRO SL. Koła to także sprawdzone Maviki Aksium, które pozwolą wraz z oponami 25 mm na pewną, komfortową jazdę i nie są ciężkie jak składane często do takich rowerów koła „no name” lub też cięższe, tanie koła Shimano. Waga to niewiele ponad 8 kg (model czarny, anodyzowana rama w rozmiarze 57 cm) Rowerem tańszym, wyposażonym w grupę Tiagra 3x10 jest PRO SL 1000. Tańszy rower oparty jest także starszą ramę, która stosowana była w poprzedniej generacji rowerów PRO SL, różni się kształtem (nowa ma niżej poprowadzone łączenie tylnych widełek z rurą podsiodłową), ale zastosowano ten sam materiał i właściwości obu ram są podobne. Dla osób, które szukają lepiej wyposażonego roweru oferujemy także modele PRO SL 3000 oraz PRO SL 4400, w których grupy to Ultegra oraz Sram Force. Te rowery prócz wyższych grup wyposażone są także w karbonową sztycę. Uwaga wszystkie rowery PRO SL 2000 oferowane są wyłącznie jako modele BIKE NOW tzn nie można dokonywać zmian w ich konfiguracji, ale za to dostępne są w terminie do 2 tygodni (od momentu zamówienia do chwili otrzymania roweru). Czas ten może ulec zmianie w środku sezonu (miesiące letnie) gdy wzrasta raptownie liczba zamówień i zdarza się, że trzeba na rower poczekać trochę dłużej.
-
Witam, Co sądzicie o rowerze GT Transeo 4.0? W internecie nie ma żadnej opinii a mogę taki kupić powystawowy za 1500, ponoć dobra okazja? Co sądzicie? Rower do jazdy głownie po mieście, sporadycznie leśna utwardzona dróżka. Pozdrawiam, kamcio
-
W sumie to zastanawiam się jak zacząć tak aby było zwięźle i zarazem odzwierciedlało ten cały dreszczyk emocji który człowieka dopadał na myśl o dawnym marzeniu(edit - ta, jasne, zwięźle... Ja i zwięzłe opisy...) Dla jednych Ukraina to taki kraj poniekąd dziki, obcy i mimo, że rzut przysłowiowym beretem, to jednak jest tam daleko i nie po drodze. Przytłacza informacja o konflikcie zbrojnym na wschodnich rubieżach i okropieństwach które Ukraińcom zafundowali "bracia moskale". Brakuje infrastruktury do której tak przywykliśmy, brakuje Wi-Fi w każdej kafejce w najbardziej zapyziałej dziurze - no bo jak tu żyć bez mordoksiążki, bez codziennego szperania w sieci... Plus bariera językowa. Bo choć z Ukraińcem łatwo można się dogadać(przecież ta sama grupa językowa) to z czytaniem już będzie dużo gorzej - cyrylica to często mur nie do przeskoczenia. Ale przeżyliśmy. Przeżyliśmy cały tydzień regularnie jedząc pielmienie, pijąc różne odmiany kwasu chlebowego, czy też lokalnego piwa. Ja zajadałem się soczystymi arbuzami z chersońskich basztanów(polecam - najlepsze arbuzy pod słońcem), 7 razy łataliśmy dętki, jeździliśmy samochodem po dziurawych jak ser szwajcarski drogach(moja biedna Octavia) a w górach sponiewieraliśmy się jak nigdy, ale za to spotkaliśmy mnóstwo życzliwych ludzi, naładowaliśmy baterie na zbliżające się długie jesienne wieczory i przeżyliśmy PRZYGODĘ. Wstrzeliliśmy się w pogodę jak nigdy dotąd, lekki deszczyk który nas dopadł na Borżawie tylko dodał energii i nawet na mglistym Swidowcu było pięknie. Słowem - polecam. Jak dojechać... Jest wiele sposobów. Można pociągiem do Przemyśla, dalej na piesze przejście w Medyce(gdzie rowerzystów puszczają bez kolejki) i po Ukraińskiej stronie poszukać stacji kolejowej skąd kilka razy dziennie jeździ pociąg do Lwowa. Ze Lwowa można pójść w nasze ślady i pojechać do Wołowca albo pociągiem w kierunku Rachowa, wysiąść w Kwasach i tam kombinować od którego pasma zacząć. Można samochodem albo przez Słowację albo przez przejścia graniczne z Ukrainą - Hrebenne, Korczowa czy Medyka i dalej w kierunku Lwowa i obwodnicą w kierunku CZ.O.P. na Zakarpacie. Jeśli samochodem to najlepiej za dnia, bo i dziury lepiej widać a i nie każdy samochód ma poprawnie ustawione światła czy też nie każdy raczy wyłączyć "długie" Nie pokuszę się o podawanie dokładnego rozkładu jazdy pociągów bo ten ciągle się zmienia. Gdyby ktoś był zdecydowany, to proszę pytać w tym temacie lub pisać na priv. W Karpatach Ukraińskich bywam od kilku lat w każde wakacje, ale nigdy nie udało mi się dotrzeć rowerem dalej niż na Połoninę Krasną patrząc od północy. Klamka zapadła, kompletuję ekipę, jedziemy. Z ekipy ostatecznie zostało dwie osoby. Kubuś nie pojechał ze względów rodzinnych a Mati w tym czasie wpadł pod pantofel i żona go nie puściła... (wypiliśmy wasze zdrowie chłopaki już pierwszego wieczoru ) Przed wyjazdem mała nerwówka bo jak zwykle pakuję się na ostatnią chwilę. Szybkie stworzenie listy co zabrać, pakowanie, wyjazd. Przejeżdżam z jednego końca Polski na drugi by zabrać Kamila a jego mama rzuca mimochodem złote słowa "ja was nawet nie pytam gdzie jedziecie bo będę lepiej spała". Granica, szybka kontrola jedziemy dalej. Naszą bazą jest Drohobycz. Z Drohobycza planujemy zrobić kilka wypadów w Beskid Skolski na rozgrzewkę. Do podnóża Borżawy decydujemy się jechać w poniedziałek, tak aby uniknąć tłumów niedzielnych turystów w pociągu relacji Lwów-Mukaczewo. Na szczęście od jakiegoś czasu dołączają do składu wagon do przewozu rowerów. Jest to zwykły wagon ogólny z którego usunięto siedzenia po jednej stronie i wg własnego widzimisię majstra na różnych wysokościach powkręcano haki do zawieszania rowerów za przednie koło. Oprócz nas w wagonie jedzie parka z rowerami do XC plus kilku cywilów. W pociągu, gdy nie ma już drogi odwrotu, pokazuję Kamilowi dokąd jedziemy i przez jakie szczyty zaplanowałem naszą wyrypę. Zniósł to mężnie, w milczeniu Naszą stacją docelową jest Skotarskie, przystanek przed Wołowcem. W Skotarskiem od razu kierujemy się na przełęcz Hukływyj. Nie spieszymy się(błąd). Jemy coś w sklepie we wsi. Po raz pierwszy dociera do mnie że opony u mnie nie trzymają. Po drodze mijamy hotelik i night-club Nataszka. Obowiązkowa fota dla mojej koleżanki Nataszy. Jedziemy dalej. Wciąż bez pośpiechu(również błąd). Na przełęczy pierwsze krajobrazy zapierające dech w piersiach no i słynna tablica informująca o rejonie Miżhirskim z dziurą po pocisku. Za przełęczą w miejscowości Podobowiec widzimy świeże kałuże. Przecież miało nie padać... No nic, odbijamy w kierunku kurortu narciarskiego Pyłypeć. Na dole Kamil informuje że jest głodny... Znowu?!? Myślę sobie $#%^@& jeszcze południa nie ma, gość o połowę mniejszy ode mnie a już zgłodniał. Zamawiamy porcję pielmieni. Ceny mocno kurortowe, ale pani za ladą klnie się na wszystkie świętości że sama je lepiła. Wierzymy na słowo. Robię pierwszy gryz i... niebo w gębie. Pani nie kłamała. 150 hrywien wydane, ale przynajmniej ten głodomór trochę podkarmiony i nie będzie marudził. On nie będzie ale za to zaczynam marudzić ja. Mamy 14 a my nie jesteśmy nawet na grzbiecie, zatem mobilizacja. Wyciąg pozwala nam zaoszczędzić ok 2 godzin podjazdu/wypychu. Podjazd od górnej stacji wyciągu, a raczej wypych na Gymbę do łatwych nie należy i wyciska siódme poty. Po drodze mijamy sporo turystów. Pytają dokąd zmierzamy. Odpowiadamy że do Miżhirja. Niektórzy nas podziwiają inni mówią że to bez sensu męczyć się i ciągać rower po górach skoro na dole jest nowy asfalt. Żeby było śmieszniej to o asfaltach wspominają ludzie którzy wybrali się w góry w Crocsach. Facet w dresie i w seledynowych Crocsach - nie wiadomo czy śmiać się czy płakać. Na obie rzeczy czasu nie mamy, bo na Wełykym Wierchu nagle niebo szarzeje. Kilka fotek i kalkulujemy jakie mamy szanse. Rozsądek jeszcze nie zapala czerwonej lampki więc kontynuujemy wyprawę. Jedziemy w kierunku Żydowskiej Magury. Tak się składa, że wiatr mamy w plecy a wieje solidnie. Może to adrenalina, a może wiatr, ale nawet nie poczułem jak wjechałem na szczyt. Na Magurze Kamil bajeruje jakąś damę(a to pies na baby... ). Dama przyjechała razem z ojcem(jakby co Kamil popraw) z Łodzi. Rzucam mimochodem cytat z filmu "Sami Swoi" - "A ten kot z miasta Łodzi pochodzi". Śmiejemy się. W tym czasie na nieodległej Gymbie pioruny trzaskają w szczyt. Ewakuacja. Po drodze ostrzegamy Czechów o burzy i prujemy dalej. Prędkość na zjazdach zacna, ciągle w okolicach 50 km/h. To jest to, prawdziwa wolność dzikiej świni Na kolejnym szczycie widzimy że burza odbiła się od Żydowskiej Magury i poszła w stronę Pikuja. To dobrze. Nie potrzebujemy stresu na zjazdach bo stres zazwyczaj wyłącza racjonalne myślenie. W przypadku jakiejś mocniejszej gleby ja Kamila i nasze dwa rowery uniosę, ale w drugą stronę to raczej nie zadziała. Nawet podwójne porcje pielmieni nie pomogą. Swoją drogą - gdzie on to mieści i gdzie to ucieka? Pytam go - no gdzie? Robi kwaśną minę i twierdzi że nie wie... Na górze Opołonok uświadamiamy sobie, że kończy się czas i noc zastanie nas na grani jeśli chcemy wykonać plan. Nasza rozsądna część zarządza ewakuację. I się zaczęło... GPS pokazuje że w dół do Tiuszki jest jakaś ścieżyna. Jedziemy. Ścieżyna owszem jest, ale po ścieżynie postanowił sobie popłynąć potoczek, który, sądząc po rozmiarach uszkodzeń w zboczu, potrafi być solidną rzeką. Powiedzieć że to był trudny zjazd to nic nie powiedzieć... W naszych głowach na chwilę pojawia się zwątpienie - czy aby na pewno to jest ścieżka którą pokazuje GPS a nie koryto wartkiego strumienia który lada chwilę nas ekspresowo dostarczy na dół. Znajduję ślady opon ciężarówek, zatem nie jest źle. Jeśli 50 cali przejechało to i 26 też da rady. Przed samym wyjazdem postanowiłem że jadę w pedałach zatrzaskowych, zatem zabiorę ze sobą specjalną torbę do bikepackingu("Pacman" od Anarchy) mocowaną na kierownicę do której włożę "miękkie" buty do chodzenia w cywilizacji. Rozwiązanie bardzo wygodne nawet do jazdy po górskich szlakach ale nie do takich warunków jakie my mieliśmy. Zachciało nam się rasowego downhillu na starość... Mimo zainstalowania zgodnie z instrukcją od Dawida, przy tej prędkości i przy tych uskokach całość tak pracowała, że miałem połamane pancerze przerzutkowe, a pancerze hydrauliczne niebezpiecznie powyginały się. Miejscami było tak stromo i sypko, że kamienie które wyrywało z podłoża moje tylne koło przy hamowaniu przelatywały mi nad głową albo uderzały w plecy i w kask i jakiekolwiek obładowywanie kierownicy nie miało najmniejszego sensu. Adrenalina oraz pierwsze krople deszczu znów dodały nam skrzydeł i bez wybierania linii przejazdu pojechaliśmy "na pałę". Dalej Tiuszka, sklep. W sklepie kupujemy po szklance kwasu chlebowego. Przede mnie wciska się żylasty jegomość. Rzuca na ladę kilka pomiętych banknotów i dostaje za to pół szklanki wódki. Obserwuję jegomościa, a ten wychyla duszkiem wódkę, powąchawszy rękaw swojej koszuli i bez zagryzania poszedł w swoją stronę. Riczka, podmyta przez rzekę droga i w końcu Miżhirja. Na asfalcie do przekleństw w kierunku torby doszły też przekleństwa w kierunku siodła. Nie zawsze jest tak, że wygodne siodło do kolarzówki będzie wygodne też do jazdy na rowerze do robienia fikołków. Zachciało mi się ultra lekkiego siodełka więc cierp ciało coś chciało. W Miżhirji zajeżdżamy na pierwszą lepszą stację paliw(i chyba jedyną). Pytam miejscowych gdzie tu można przenocować. Słyszę że nigdzie. Jest jeden hotel robotniczy ale "obcych" tam nie puszczają i oprócz hotelu nie ma nic. Przypomina mi się, że Sebastian Naglo w 2013 nocował w jakimś hotelu robotniczym, ale facet stoi twardo na swoim więc odpuszczam dyskusję. Nie chce mi się wierzyć, ale mimo to nastrój siada. Jedziemy dalej. Zmęczenie oraz świadomość, że jeśli nie znajdziemy noclegu to będzie kiepsko, zważywszy na to, że nie mamy absolutnie nic ze sprzętu biwakowego oprócz folii NRC, powoduje pierwsze spięcia. Nagle jest, niczym objawienie, szyld o wynajmie pokoi. Krzywo wyspawana rama i kawałek blachy, na której ktoś pędzlem i farbą olejną radośnie ogłosił że ma pokoje do wynajęcia. Pytamy gospodynię czy nas przenocuje. Patrzy na mnie - jeden brodaty, patrzy na Kamila - też nie jest lepiej... Po chwili zastanowienia się prowadzi nas na piętro do pokoju gdzie naszykowała dla nas... małżeńskie łoże z dwiema poduszkami, ale jedną kołdrą... Patrzymy na siebie, na gospodynię, na siebie i znów na gospodynię... Gospodyni na to że nic wolnego więcej nie ma. W głowie czerwona lampka - trzeba brać, bo inaczej ławeczka na dworcu. Udaje mi się wyprosić jeszcze jeden koc dla mnie. Ustalamy że to co wydarzyło się w Miżhirji zostaje w Miżhirji Gospodyni przynosi solidną obiado-kolację. Zjedzenie całości wymagało ode mnie trochę wysiłku, ale ten głodomór mówi że jeszcze by coś zjadł... Nosz kur^%#$@*& Gdzie to się mieści?!? Od powrotu z Bergen Kamil ciągle ma niestrawności, zatem idziemy po lekarstwo do monopolowego - ćwiartka nalewki "Balsam Leśny" załatwia sprawę chyba na dobre. Trochę zupy chmielowej, ustalenie trasy na jutro i spać. Noc słaba, bo Kamil słabo zniósł moje chrapanie a ja z kolei jego. Zamawiam śniadanie. Dostajemy po trzy potężne naleśniki polane miodem i słodkim zagęszczonym mlekiem i posypane startą czekoladą. Normalnie mistrzostwo świata i każdemu polecam. Tak duża porcja węglowodanów dała potężnego kopa i wdrapywanie się na Syniewyrską przełęcz wspominam całkiem miło. Na przełęczy kolejna porcja węglowodanów i piecem w dół. Waga roweru i jeźdźca robi swoje więc zostawiam na serpentynach Kamila w tyle a sam mijam zdziwionych, zachowawczo jadących kierowców samochodów. W pewnym momencie dojeżdżam do białego(wtf - kto kupuje białe terenówki?!?) Land Cruisera. Lekko hamuję by się z nim zrównać. Uśmiecham się do kierowcy, ten w odpowiedzi demonstruje swoje złote zęby, opuszcza szybę i pyta czy "nie straszno". Mówię że trochę, słyszę że jedziemy ok 75 km/h. Dziękuję i puszczam hamulce. Biała Toyota zostaje w tyle. Dalej Kołoczawa i przerwa na obiad w knajpie "Czeska Stanica". Zjadamy, po talerzu barszczu, ja miseczkę banoszu(kasza jaglana ze skwarkami i bryndzą) a Kamil "niedźwiedzią łapę" Czy było to mięso z misia - nie wiem, wiem natomiast, że smakowało zupełnie inaczej niż wieprzowina. Bardziej zbliżone w smaku do baraniny. Może rzeczywiście była to "niedźwiedzina" Trochę odpoczynku na zawiązanie sadełka i szturm na przełęcz Prysłop. Na marginesie dodam, że tych przełęczy o nazwie Prysłop jest kilka. Jest Prysłop na Borżawie, jest Prysłop między połoniną Krasną i Swidowcem, jest też jedna przełęcz w okolicy Czywczyn i Marmarosów(tak przynajmniej pamiętam z mapy). My przebijamy się przez tę która oddziela przysiółki Kołoczawy od Ruskiej Mokrej(stara nazwa Komsomolsk)i dalej Niemieckiej Mokrej. Po serii wielkich powodzi i lawin błotnych pod koniec lat dziewięćdziesiątych droga na przełęcz przestała istnieć a okolica stała się prawdziwą ostoją zwierzyny, do tego stopnia, że co rusz słyszało się - na Prysłop nie idźcie, tam misie lubią grasować. Gdy wspinaliśmy się na przełęcz, to co rusz mijaliśmy pracujący ciężki sprzęt, droga choć o nawierzchni gruntowej była w bardzo przyzwoitym stanie. Na przełęczy świeżo postawiona altana a na zjeździe praktycznie co rusz było oznaczone i odpowiednio przygotowane miejsce skąd biło źródełko. W dwóch miejscach był nawet emaliowany kubek na łańcuszku. Trasa oznakowana wręcz rewelacyjnie - widać że idzie ku dobremu. Przy jednym ze źródełek oprócz śladów większych i mniejszych zwierzaków widzę charakterystyczny odcisk łapy niedźwiedzia. Ciśnienie w górę, ewakuacja. Zjazd szybki, na granicy przyczepności. W trakcie zjazdu łapiemy dwa kapcie przez dobicie opony. Łatamy dętki i dalej trochę bardziej zachowawczo w dół.Ruska Mokra, dawniej Komsomolsk(choć nazwa Komsomolsk wciąż trafia się na współczesnych mapach) sprawia wrażenie zapomnianej przez Boga osady na końcu świata. U nas taki domek już stałby w skansenie, w górach wystarczy że został podparty z jednej strony kilkoma palami i może stać kolejne dziesiąt lat We wsi wzbudzamy nie lada sensację mknąc w tumanach kurzu. Prędkość przyzwoita bo ciągle mamy lekkie nachylenie. Miejscowi próbują się z nami ścigać na swoich skuterkach made in China. Te bez problemów wyprzedzamy, zaś dłuższą walkę nawiązujemy z dwójkąmłodzieńców na motorze marki Minsk. Taki suport mamy aż do następnej miejscowości - Niemiecka Mokra. Niemiecka Mokra sprawia wrażenie wjazdu do innego świata. Obejścia w odróżnieniu od Ruskiej Mokrej są zadbane, a na brzegu rzeki nie straszą śmieci. Zaczynamy zastanawiać się czy aby nie szukać już noclegu. Mijamy jakieś sanatorium - pokoi niet, w mijanych sklepach panie tylko kiwają odmownie głowami. Mijamy jakiś hotel na rozdrożu, ale nie ulegamy pokusom wizyty w bani czy gry w bilarda za 600 hrywien od osoby. Nie po to tu przyjechaliśmy. Wjeżdżamy do Ust'-Czornej, widzimy drewniany kiosk, wśród ogłoszeń o sprzedaży miodu z własnej pasieki, jest też ogłoszenie o wynajmie pokoi. Warunki przyzwoite. Niski parter to kuchnia i jadalnia oraz sauna, na piętrze zaś kilka pokoi plus łazienka. Ceny niezbyt wysokie. Minus - nie przygotowują posiłków dla gości. Namiary - pokoje u Andrija, tel 0975767091 lub 0988377024 Ze zjedzeniem mieliśmy lekki kłopot. W jednym barze impreza, w innym kucharka już sobie poszła do domu, jeszcze inny(wg słów gospodarzy - warunki słabe ale jedzenie smaczne) to typowa mordownia gdzie kilku górali już brali się za czuby... Kupujemy jakieś pierogi, chleb, coś na chleb i wodę na następny dzień. Poranne wstawanie jak zwykle się nie udało. To znaczy udało się, bo wyjechaliśmy przed 8, ale planowaliśmy ruszać skoro świt. Z tym ruszaniem skoro świt to całkiem niezły pomysł, bo jak później się dowiedziałem ok 6:30 spod knajpy-mordowni ruszają ciężarówki po drewno w kierunku Swidowca. Info na przyszłość. Trzeci dzień naszej przygody to jedna wielka nauczka, że miejscowej ludności(a zwłaszcza góralom) nie można ufać jeśli chodzi o kartografię i orientację w terenie. Oni mają swoje życie i swoje rytuały. Ich nie interesują wycieczki w góry i podziwianie piękno przyrody. O wiele bardziej intratnym procederem jest przecież rabunkowa wycinka drzew co jest obecnie w ukraińskiej części Karpat straszną plagą. Rocznie znikają tysiące hektarów lasu. We wsiach za Miżhirje praktycznie na co drugim podwórku stała ciężarówka przygotowana do zwózki drewna. Nerw mnie trochę jeszcze szarpie jak wspomnę tych wszystkich lokalnych doradców. Efektem tego całego doradzania był szturm Swidowca przez pasmo połoniny Szasa. Jedyną sensowną radę udzielił nam gospodarz na samym początku, a później każdy lokalny znawca terenu kierował nas w złą stronę. Na szczęście kierowca jednej ciężarówki zgodził się podrzucić nas, wg jego słów, w kierunku Swidowca. Droga to był niezły hardkor. Siedzieliśmy "na pace", ciężarówka to wojskowy Urał, droga wąska, na jeden samochód, miejscami nawet za wąska. W pewnym momencie było tak wąsko, że prawe tylne koło(jeden z bliźniaków) wisiał w powietrzu, a w szoferce dało się słyszeć: "job twoju mat' w lewo, w lewo". Nie dojeżdżamy do szczytu. Chłopaki wysadzają nas i mówią że Swidowiec jest tuż tuż, tylko trochę w górę, będzie krzyż i jesteśmy na miejscu. Na górze Kamil odpala nawigację i następuje spadek morale. Wcale nie jesteśmy na Swidowcu, tylko na górze Swidowa jakieś 1424 m.npm mniej więcej w połowie drogi między Tempą a Łatundur, czyli na początku połoniny Szasa. Nawet blisko nie Swidowiec, a właśnie dochodzi 13(przypomnę - połowa września, dzień robi się już krótki). Postanawiamy zaryzykować i ruszamy w kierunku Unharjaski. Po ok dwóch godzinach ostrej jazdy i morderczego wypychu na Pidpułę(1629m npm), widzimy tabliczkę Unharjaska 1707 m npm. Ten głodomór nawet na filmie mówi że znów chce się czegoś najeść... Szybki telefon do gospodarzy z Ust-Czornej z pytaniem czy jest sens pchać się dalej bo jesteśmy tu i tu. Pytanie czemu tak długo, odpowiadam że pokierowali nas przez Swidową i poł. Szasę. Chwila ciszy i pan Andrij mówi że jeśli tak szybko wjechaliśmy na Swidowiec przez Szasę to damy rady. Morale rośnie. Dalej było po prostu góra, dół, góra, dół. Z racji zmęczenia podjazdy i wypychy trwały wieczność, za to sam zjazd zajmował góra kilka minut i znów trzeba było rower pchać pod górę. Później kolejno Trojaska, widoki na jezioro Apszynieckie, kolejny morderczy wypych, tym razem na Dohjaskę(1763 m npm) Kamil się cieszy ja w sumie tez się cieszę szybki zjazd i kolejny kapeć, tym razem u Kamila. takie zboczenie zawodowe - pracujesz w serwisie rowerowym, to nawet w górach musisz mieć stojak serwisowy. W trakcie łatania dętki dochodzimy do wniosku, że tego już za wiele i następny wyjazd w góry tylko na kołach i oponach w systemie bezdętkowym. Czas goni, więc tam gdzie się da jedziemy z maksymalną bezpieczną prędkością. Nawet nie zauwazyłem kiedy minęliśmy Worożeskę, Koteł, Stih, Peremyczkę i okazaliśmy się u podnóża Żandarmu. Ostatni rzut oka na mapę i odbijamy w dół do Drahobratu. Zjazd wyśmienity o dość dużym spadku, ale droga dobrze utrzymana więc można rozwinąć bezpiecznie nawet i 60 km/h. Co chwila przypominałem sobie słowa kolegi - pamiętaj że przy tej prędkości jesteś papierowy. Mijamy Drahobrat jadąc piecem i czuję, że klamki coraz bardziej robią się miękkie. Patrzę na tarcze - fioletowe, dotykam widelca - gorący, dotykam dampera - parzy. Sprzęt musiał solidnie pracować. Przed nami jeszcze kilkanascie km solidnego zjazdu do Jasyni. W Jasyni nadaremnie szukaliśmy miejsca gdzie można coś zjeść. Albo kucharz już ma wolne, albo nie mamy wody i sprzedajemy tylko piwo, albo nie puszczają z rowerami. Znajdujemy bar gdzie sprzedają namiastkę szaszłyków. Sprzedawczyni przy mnie kroi mięso, smaruje je majonezem, dokłada do tego cebulę i mamy szaszłyk. Dobre i to. Dalej pociąg do Lwowa. Sympatyczna pani w kasie pokombinowała coś w komputerze, zadzwoniła do kogoś i znalazła dla nas dwa miejsca w jednym przedziale w mocno zatłoczonym pociągu. Dalej sen, Lwów, rozklekotany pociąg podmiejski do Drohobycza, porcja najsmaczniejszych pielmieni popitych kwasem i znów błogi sen. Krótkie podsumowanie. Góry uczą pokory. Zawsze trzeba planować tak, aby ciągle mieć jakieś wyjście awaryjne. Niby pierwszego dnia przejechaliśmy ok 60 km, z czego ok 30 km graniami, ale ostre falowanie plus presja burzy trochę nam dały w kość i musieliśmy skorzystać z planu awaryjnego - ominąć połoninę Krasną. Dzięki temu starczyło nam sił na Swidowiec i niekonwencjonalny atak na główne pasmo. Na następną wycieczkę warto będzie jednak zabrać mały śpiwór, bo po drodze można trafić na ogólnodostępne domki myśliwskie czy szałasy pasterskie - opcja kolejnego wyjścia awaryjnego. Nawigacja i powerbank to podstawa. Miejscowi często nie znają nazw poszczególnych gór czy pasm górskich. Dobre mapy Karpat ma w swojej ofercie Compass oraz ukraińskie wydawnictwo Pro Pohody. Wszystkie inne mapy, zwłaszcza kijowskiego wydawnictwa Kartografia należy traktować jako spis wskazówek, bo tak naprawdę to są przedruki sztabówek z czasów ZSRR. Koniec.
-
Witam. Jestem nowym użytkownikiem forum. Mam pytanie dotyczące mojego roweru Cube Analog 29 model z 2015 roku. (http://katalog.bikeworld.pl/2015/web/produkt/rowery/mtb_29er_hardtail/cube/39947/analog_29/2) Chciałbym go ulepszyć i nie bardzo wiem jak. interesuje mnie wymiana kasety, łańcucha, przerzutki przedniej, przerzutki tylnej i mechanizmu korbowego. Czy moglibyście mi doradzić jakie części mogę zamontować bo nie wiem czy będzie to współgrało wszystko. Mało znam się na rowerach dlatego zwracam się z prośbą o pomoc do użytkowników forum. Pozdrawiam.
-
Hej, co sądzicie o kupowaniu roweru przez internet? Czy znacie jakieś sprawdzone strony? Jak potem się obchodzić z gwarancją? Znalazłam konkretny model w (moim zdaniem) dobrej cenie, ale obawiam się zakupu takiego sprzętu przez internet i nie wiem jak potem ze złożeniem jego - bo sama na pewno nie podołam. https://www.expertbike.pl/kross-trans-india-damski-ciemnografitowy-2016-p-853.html Doradzicie mi coś w tej sprawie? Szczególnie osoby, które nabyły swój dwukołowiec przez internet.
-
Witam. Nowy rok, nowy ja, nowy rower, bo stary padł. Co ja robię na rowerze: - jeżdżę trasy 50-100 km, czasem więcej, ale to zależy od czasu i chęci - nawierzchnia: przeważnie kostka-asfalt - wzrost ok 174, waga 75 kg, czyli standardowy : ) - najlepiej, jakby jakieś torby można było przypiąć, ale to nie jest takie obowiązkowe, ważne, by miał jakiś bagażnik na picie - cena, na razie dajmy pułap 2.5 tysiąca, mogę troszkę więcej, lecz muszę widzieć różnicę - osiągalne w sklepie stacjonarnym najlepiej, w grę wchodzą takie miasta jak: Opole/Racibórz/Rybnik Poproszę o jakieś wskazówki czy modele, bo ja nie wiem, jak mam ruszyć ten temat Lubię jeździć, ale wybrać jakiś, to dla mnie dramat
-
Cześć, przymierzam się do zakupu roweru na dłuższe wyprawy. Planuję zwiedzić kawałek Polski, może Czechy. W przyszłości nie wykluczam jeszcze dłuższych wypraw. Budżet skromny, bo maksymalnie 2000 PLN. Trochę już przeszukałem internetu i popytałem bardziej wprawionych rowerzystów. Teraz chcę zaciągnąć opinii użytkowników tego forum. Jestem mężczyzną o wzroście 183 cm i wadze ok 75kg. Mam już pewne oczekiwania co do roweru oraz wątpliwości względem danych modeli. Rower musi być wygodny i komfortowy. Jednak przez wygodę nie rozumiem zestawu amortyzatorów i najlepszych hamulców. Rozumiem przez to kompromis między wygodą w trakcie jazdy, a swobodą samodzielnego naprawienia roweru nawet w szczerym polu. Pod uwagę biorę więc: - ramę trekkingową, która wymusza bardziej wyprostowaną sylwetkę, - hamulce typu V-brake, - sztywny widelec przedni, oraz - brak dynama, oświetlenie bateryjne. Zastanawiam się nad zakupem roweru Merida Drakar Freeway 9100: http://www.rowerymerida.pl/produkt1378/drakar-freeway-9100-rower-merida.html Co byście zmienili w tym rowerze? Jak go oceniacie? Czy w ogóle się nada? Dzięki za wszystkie opinie, sugestie, uwagi, propozycje. Pozdrawiam Kuba
-
Z albumu: Serwis i inne pierdoły
Aktualnie stoi to tak. Jutro czeka mnie wizyta w sklepie i niech się męczą z kasetą No a potem wiadomo - składamy dalej -
Temperatura -18°C, wiatr 21km/h. Kamerka Xiaomi 4K, gimbal Rider-m, Szkoda tylko, że zamarzał obiektyw
-
Z albumu: Sezon 2017 by Ychu
-
Z albumu: Sezon 2016 na Romecie
-
Z albumu: Sezon 2016 na Romecie
Pamiętam , że było dość ciepło , hamulec sobie popiskiwał na hamowaniu a po za tym świerszcze -
Z albumu: Album Starego Jana
W koło komina. Nigdy nie zamknięty rok 2016 więc nie otwarty 2017r. Ale to jest pierwsze latanie w 17r.© prawa autorskie.... tak sa :)
-
Witam, proszę o pomoc w wyborze roweru wzrost 181 cm ,zastanawiam się nad tym rowerkiem, http://www.univega.com/de/modelle/2016/hardtail-29r/summit-ltd.html cena 3699 zł kolor niebieski mat, a ten drugi to http://cube.pl/rowery_2016/mtb-hardtail/ltd/cube-ltd-pro-3x-blackline-2016/ cena za ten to 4100zł rocznie robię około 4000 tyś km jazda głównie teren .
-
Witam planuje przemalować swoją aluminiową ramę. Najchętniej przemalowałbym ją jakiś sprayem dobrej jakości ale jestem też w stanie użyć w tym celu pistoletu do malowania. Chciałbym zapytać jakiej marki sprejów lub farby użyć? Które będą najlepsze? Muszą być wytrzymałe i odporne na warunki pogodowe ponieważ ramka będzie użytkowana w DH z góry dzięki za pomoc.
-
Z albumu: Joachim - trajka Dekers
Oświatełkowany i wyodblaskowany. -
Witam zastanawiam się od dłuższego czasu nad kupnem roweru. Znalazłem kilka modeli lecz nie wiem dokładnie, który wybrać. Do tej pory te modele najbardziej przykuły moją uwagę. http://www.trekbikes.com/pl/pl_PL/rowery/rowery-g%C3%B3rskie/rowery-g%C3%B3rskie-sportowe/marlin/marlin-6/p/2016600-2017 https://www.giant-bicycles.com/pl/revel-29er-2 http://www.kross.pl/pl/2016/mtb-xc-29/level-b3 http://www.rowerymerida.pl/produkt1018/bignine-100-rower-merida.html Jak myślicie, który z tych rowerów będzie najlepszym wyborem ?
-
Z albumu: Serwis i inne pierdoły