Skocz do zawartości

[rower bez papierów] Jak kupić używany rower?


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, 

Cały czas szukam roweru endurance/gravel i mam kilka faworytów. Dopytałem się właścicieli o jakieś papiery, dowód zakupu lub nawet maila z potwierdzeniem zakupu. Wszystkie rowery, które są w kręgu moich zainteresowań albo są nowe albo 2-3 letnie maksymalnie. Powiedzcie mi czy, ponieważ w dwóch przypadkach właściciele nie mają kompletnie żadnych papierów czy dowodów zakupu czy brać takie rowery pod uwagę czy lepiej nie ryzykować? Gdyby to była 10 letnia damka za kilka stówek to wiadomo, można przymknąć na to oko ponieważ nikt przez taki czas papierów nie trzyma ale rowery nowe lub prawie nowe? Czy to jest niebezpieczne, czy można jakoś inaczej zweryfikować czy właściciel jest faktycznie właścicielem? Słyszałem też że niektóry spisują, tak jak w przypadku sprzedaży samochodu na papierze umowę kupno/sprzedaży. Pomóżcie i podzielcie się waszymi doświadczeniami. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie każdy bez papierów jest kradziony. Sam miałem duże wątpliwości czy przekazywać nowemu właścicielowi fakturę zakupu ze wszystkimi swoimi danymi. Wiele dokumentów ginie przechodząc przez ręce pośredników, a sporo rowerów sprzedają handlarze.

Metoda bezinwazyjna - możesz poprosić o zdjęcia z wycieczek...większość ludzi fotografuje swój rower.

Umowa? OK, kwestia podłożenia lewego dowodu wciąż pozostaje, ale też nie chroni Cię całkowicie od paserstwa. Pójście na policję by sprawdzić nr ramy to też ograniczony zakres danych w których możesz szukać. Ale lepiej zrobić coś niż nic :)

Możesz też poszukać nr ramy w ogólnodostępnych bazach skradzionych rowerów, np. https://bazarowerow.org/,  https://www.bikeregister.com/bike-checker

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Sam miałem duże wątpliwości czy przekazywać nowemu właścicielowi fakturę zakupu ze wszystkimi swoimi danymi.

Fakturę zawsze można dać do wglądu i spisać umowę kupna-sprzedaży.

Moim zdaniem rower 2-3 letni bez papierów na 95% mina.

Zawsze można zrobić wyciąg z karty, poprosić o kopię sklepu w którym się kupiło...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dalszym ciągu pozostaje główny nurt sprzedażowy - handlarze. Ja powiedzmy sprzedam rower który ma papiery ale handlarz nawet nie poprosi o nie, a nawet jak poprosi to tylko do wglądu - przecież nie oddam mu mojej faktury. Za tydzień rower będzie na olxie o ileś tam droższy niż ja go sprzedałem i nie będzie miał papierów które dalej będą leżały u mnie w szufladzie.

Zresztą padło - skoro strach na umowę kupna sprzedaży bo lewy dowód, toż o lewą fakturę łatwiej - co to drukarek nie ma?

Wniosek: Sprawdzić co się da ale pewności nigdy nie ma. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdybym ja miał kupić używany, 2-3 letni rower (lub "prawie nowy") i ktoś by mi powiedział, że nie ma papierów, to w tym momencie kontakt z taką osobą by się zakończył. ;)

Zważywszy na to, że wiele rowerów ma gwarancje na ramę po 5-6 lat, niektóre dożywotnią, a ów gwarancja jest ważna tylko z dowodem zakupu, to coś tu jest nie tak, jeśli ktoś tego dowodu zakupu nie posiada. ;)

Warto zweryfikować numer ramy, sprawdzić, czy nie było przy nim grzebane, czy sprzedawca nie zacznie wciskać kitu, że przytarł o kamień i się trochę zdrapał... :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Latem tego roku patrol policji zatrzymał mnie i sprawdzili numer ramy roweru. Mieli w telefonie, jak sądzę policyjną apkę z bazą skradzionych rowerów. Powiedzieli, że każdy może przyjść na komisariat i sprawdzić rower.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że możesz iść na komisariat i sprawdzić rower, w razie czego od razu ci go zarekwirują (bo na komisariacie musisz być z rowerem). Ja jako sprzedający na pewno bym nie dymał z potencjalnym kupcem na komisariat .

11 godzin temu, TheJW napisał:

Zważywszy na to, że wiele rowerów ma gwarancje na ramę po 5-6 lat, niektóre dożywotnią, a ów gwarancja jest ważna tylko z dowodem zakupu, to coś tu jest nie tak, jeśli ktoś tego dowodu zakupu nie posiada. ;)

Te gwarancje są zazwyczaj "dla pierwszego właściciela"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idąc tym tokiem rozumowania, każdy może sobie wydrukować dowolny paragon, czy fakturę z worda.

 

Jeśli kupujesz coś za więcej, niż 1000pln to po prostu spisz umowę.

 

Ale nie każdy będzie chciał i to wcale nie oznacza, że rower kradziony. Od takiej umowy trzeba odprowadzić podatek, a sprzedający tego nie chce.

 

W większości przypadków, jeśli kupujesz używkę kilkuletnią... no cóż. Bardzo mało prawdopodobne, że nie ma konkretnej przyczyny. Większość ludzi sprzedaje rowery, szczególnie drogie, po sezonie czy dwóch, bo pojawił się problem. Problem, którego serwis nie rozwiąże. Np. zapowietrza się damper za 5 tysi, co wyjazd, bo rama fabrycznie krzywa, a producent  się wypiął. I można by tak wymieniać. Wydasz 20 patoli i to będzie Twój problem. Bo gwarancja dożywotnia jest tylko na pierwszego właściciela.

Zaraz sobie sięgnę pamięcią, czy ktoś z moich znajomych sprzedał rower za kilkanaście patoli po sezonie, jak nic mu nie dolegało? A nie. Zawsze była przyczyna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy tylko ja jako papiery rozumiem książeczkę serwisową z pieczątką sklepu itp.?

A co do faktur, to przecież na nich nie będzie niczego więcej co kupujący już ma (dane kontaktowe), niż na umowie kupna-sprzedaży, ba nawet powiedziałbym, że na takiej umowie będzie więcej danych: pesel, nr dowodu, podpis.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mihau_ napisał:

Te gwarancje są zazwyczaj "dla pierwszego właściciela"

Owszem, dlatego niezrozumiałym wydaje mi się, dlaczego ów pierwszy właściciel miałby się pozbywać książki serwisowej/gwarancyjnej i dowodu zakupu, bo o nich była mowa.
Nie chodziło mi o samą gwarancję, a właśnie o papiery niezbędne do skorzystania z niej.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Umowa i przelew powinna ciebie zabezpieczyć przed zarzutem o paserstwo. Jak będzie kradziony to tylko stracisz rower.

Pamiętaj, że kupując na odległość nie jesteś w stanie zweryfikować danej osoby dlatego dla twojego dobra umów się w mieszkaniu sprzedającego.

Im mniej będziemy kupować z niepewnych źródeł tym będzie mniej kradzieży. Niestety jest wiele pseudonaiwników, którzy zaślepieni w okazję są w stanie łyknąć każdą bajkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No fajnie to wygląda od strony kupującego - wbiję mu na mieszkanie, wylegitymuję, sprawdzę akt notarialny czy jest hipoteka i na kogo.

Sprzedający umawiając się we własnym mieszkaniu zrobi niepotrzebną głupotę, jeszcze nie wiesz ile to problemów :) Jak zweryfikujesz typa kupującego? Co z rodziną, ma wyskakiwać z dresów, wyjść z domu? Co z czułymi punktami mieszkania - gdzieś będzie leżał jakiś aparat, pieniądze, konsola - wystarczy chwila nieuwagi.

Albo bym wynajął apartament na 24h i tam go ugościł, i tak nie zweryfikuje realnego adresu zamieszkania - chyba że będzie wymaganie aby spotkać się pod adresem zameldowania, u rodziców za miastem :D

Przeszkadza Ci brak papierów i nie umiesz zweryfikować roweru w uspokajający własną psychikę sposób - odpuść.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Mateusz30 napisał:

W większości przypadków, jeśli kupujesz używkę kilkuletnią... no cóż. Bardzo mało prawdopodobne, że nie ma konkretnej przyczyny. Większość ludzi sprzedaje rowery, szczególnie drogie, po sezonie czy dwóch, bo pojawił się problem. Problem, którego serwis nie rozwiąże. Np. zapowietrza się damper za 5 tysi, co wyjazd, bo rama fabrycznie krzywa, a producent  się wypiął. I można by tak wymieniać. Wydasz 20 patoli i to będzie Twój problem. Bo gwarancja dożywotnia jest tylko na pierwszego właściciela.

Zaraz sobie sięgnę pamięcią, czy ktoś z moich znajomych sprzedał rower za kilkanaście patoli po sezonie, jak nic mu nie dolegało? A nie. Zawsze była przyczyna.

Ale pociskasz głupoty to aż żal czytać. 2/3 znajomych jak już o fullach temat sprzedaje bo kupuje po prostu nowy model. Między innymi bo ich stać i mają wywalone ile "stracili" w przeciwieństwie do ciułaczy co kupują faktycznie czasem na lata. To zresztą obecnie też się zmieniło bo jest wiele przypadków gdzie prawie straty nie ma. Wielu nie pasuje już wygląd bo to ubicie tam zadrapanie. Wiele rowerów idzie do Żyda nawet po kilku miechach bo ktoś się przeliczył z wieloma kwestiami. Ostatnie lata to całkiem nowe geo, całkiem inne podejście do karbonu bo staniał, weszło duże koło i też zrobiło swoje. A ile drogich rowerów krąży na rynku "po znajomych" to już w ogóle osobny temat. Jak ktoś ma pytania to można sprawdzić ile samych Dżajantów jest opylanych po okolicach roku czasu a to są rowery bez zarzutu. Krzywe ramy ... jakieś przykłady bo znam kilka ale to firmy mało nazwijmy to chodliwe w temacie w ogóle zakupowym. A poza fullami spapraną ramę jednak idzie łatwo wyłapać.  

Co do tematu to rozchodzi się o jakiegoś gravela i pewnie nie za 2 cyfrową kwotę więc połowa kłopotów znika. Ja wiem, że czasy i ludzie są często podli ale chyba umie się mniej więcej obczaić czy idąc na oględziny mamy do czynienia z cwaniakiem czy po prostu ktoś sprzedaje a papiery zjadł mu pies. Pomijam już jakie są szanse by nawet jak coś ktokolwiek sprawdzał mi rower. No chyba, że będę robił rundy po komisariatach albo prowokował niebieskich swoim zachowaniem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kupiłem za 6,5k, spisałem umowę (którą i tak gdzieś posiałem). Jeszcze chciałem być mądry i zabraliśmy rower do pobliskiego serwisy na sprawdzenie, sprzedającego nawet to rozbawiło i nie kryli, że są ziomkami 😉
Jedno co wyczytałem na forach odnośnie kupowania używanych rowerów, to by nie kupować karbonowych, bo nie jesteśmy nawet w stanie zweryfikować, czy nie są popękane. Jeśli nie mam racji, to poprawcie, ale ni bijcie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakup roweru z niejasnego źródła, czyli takiego którego nie jesteśmy w stanie sprawdzić to nakręcanie interesu złodziejom. Fajnie kupić rower za pół ceny od jakiegoś gościa przez internet wierząc, że zgubił papiery a weryfikacja właściciela jedynie na podstawie danych w umowie. To już nie naiwność, lenistwo ani głupota ale po prostu paserstwo. Tłumaczenie, że nie mamy jak zweryfikować danej osoby jest po prostu śmieszne. Nie jesteś w stanie zweryfikować danej osoby to nie kupuj roweru! Kupując kradziony rower powodujesz, że ktoś właśnie został okradziony!

W dniu 7.02.2022 o 18:25, c1ach napisał:

No fajnie to wygląda od strony kupującego - wbiję mu na mieszkanie, wylegitymuję, sprawdzę akt notarialny czy jest hipoteka i na kogo.

Sprzedający umawiając się we własnym mieszkaniu zrobi niepotrzebną głupotę, jeszcze nie wiesz ile to problemów :) Jak zweryfikujesz typa kupującego? Co z rodziną, ma wyskakiwać z dresów, wyjść z domu? Co z czułymi punktami mieszkania - gdzieś będzie leżał jakiś aparat, pieniądze, konsola - wystarczy chwila nieuwagi.

Albo bym wynajął apartament na 24h i tam go ugościł, i tak nie zweryfikuje realnego adresu zamieszkania - chyba że będzie wymaganie aby spotkać się pod adresem zameldowania, u rodziców za miastem :D

Przeszkadza Ci brak papierów i nie umiesz zweryfikować roweru w uspokajający własną psychikę sposób - odpuść.

Właśnie to jest dla mnie przykład cwaniactwa "uspakajającego własną psychikę" kupna kradzionego roweru, że niby nie mam jak sprawdzić właściciela.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Kaloryfer napisał:

Tłumaczenie, że nie mamy jak zweryfikować danej osoby jest po prostu śmieszne. Nie jesteś w stanie zweryfikować danej osoby to nie kupuj roweru!

A w jaki sposób zwykły śmiertelnik może to zrobić i co ta weryfikacja ta? Stwierdzi czy ów osoba nabyła ten przedmiot legalnie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Kaloryfer napisał:

Zakup roweru z niejasnego źródła, czyli takiego którego nie jesteśmy w stanie sprawdzić to nakręcanie interesu złodziejom. Fajnie kupić rower za pół ceny od jakiegoś gościa przez internet wierząc, że zgubił papiery a weryfikacja właściciela jedynie na podstawie danych w umowie. To już nie naiwność, lenistwo ani głupota ale po prostu paserstwo. Tłumaczenie, że nie mamy jak zweryfikować danej osoby jest po prostu śmieszne. Nie jesteś w stanie zweryfikować danej osoby to nie kupuj roweru! Kupując kradziony rower powodujesz, że ktoś właśnie został okradziony!

Delikatnie to napisawszy zapędzasz się za daleko i waż słowa bo wrzucasz wszystkich do jednego wora. Oczywiście jak oferta jest podejrzanie za tania to lampka powinna się zaświecić ale w innych przypadkach bez przesady. Ludzie handlują też innymi nie mniej tanimi przedmiotami i raczej mało kto do każdego prowadzi dokumentację. Czym tak szczególnym jest rower w tym przypadku? Można też odwrócić sytuację i napisać, że trzeba być idiotą i frajerem by ci rower ukradli. Miło? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Paser jest paserem i o tym pisze.

3 godziny temu, chudzinki napisał:

A w jaki sposób zwykły śmiertelnik może to zrobić i co ta weryfikacja ta? Stwierdzi czy ów osoba nabyła ten przedmiot legalnie?

Chociażby sprawdzić dowód osobisty czy zgadza się z osobą która sprzedaje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...