Skocz do zawartości

[wytrzymałość] Odcinka po 70km - co z tym robić?


grissley

Rekomendowane odpowiedzi

Dlatego jak pisałem trzeba porobić sobie badania bo to nie jest normalne by jednak jakoś tam usportowiony facet w sile wieku zdychał nawet nie dobijając do 50 km. Tym bardziej z jedną jazdą weekendową i max 2 tyg. Dyrdymały o liczeniu kalorii, kadencji i takich tam to jak się "wróci" albo będzie forma. Względnie jest jeszcze opcja, że nie każdemu pisany jest rower jako forma aktywności. Naciągane ale się zdarza.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, grissley napisał:

Chociaż raczej na wiosnę, bo obstawiam, że został mi max miesiąc sezonu...

Jak Ty to dziwnie liczysz?

Troche ponad dwa miesiące sezonu 2021 zostało a potem otwarcie sezonu 22 🤣.   Lubisz dystanse zrób festive 😎

30-50km nawet przy kilkunastu stopnach mrozu to nie jest wcale takinwielki problem.  Najgorzej jest w przedziale  -1 -3 st.  Mokro ślisko wilgotnie...  dobrze choć coś jeździć żeby nogi nie zapomniały jak kręcić.  No i na wiosnę jest inna radość z jazdy.  

@Tyfon79 3k rocznie to ktoś kręcący sie po mieście natrzaska.  Niestety jazda weekendową się nie sprawdza. Poprostu żeby jeździć trzeba jeździć.  Widzę jak teraz zmniejszyłem ilość jazd jak koszmarnie siadłem a jeszcze dwa mc temu robiłem najszybszą swoją 100.  W tym roku już pod 7k  jest zrobione.  Jak robiłem po ponad 1k miesięcznie to kolejna setka nie stanowiła problemu. Teraz wracam do domu i muszę odpocząć  w zeszłym roku wracałem po setce zrobionej po całym dniu pracy i siadałem odrazu do pracy bo miałem świeży umysł. Ten rok jest bardziej dla  zabawy i kręcenia się niż treningu i fajnie ale to czuć.  Jak seryjnie tłukliśmy 100 zupełnie inaczej się to kręciło.  Trzeba się przyzwyczaić do długotrwałego wysiłku żeby ni było kryzysów. Żeby organizm nauczył się korzystania z zapasów. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym sezonie od lata jeżdżę bardzo nieregularnie, a w zasadzie to prawie nie jeżdżę. Mimo tego 50-60km nie stanowi problemu, taki dystans robię na śniadaniu i piciu w trakcie jazdy, no i tym co zjadlem na kolację, bez dojadania po drodze. 

Wcześniej gdy udawało się czesciej jeździć, pod 100km, dochodziła w czasie jazdy przekąska typu banan, baton lub hot dog. Do setki, obiad w trasie pewnie by mnie zamulil. Fakt że już dawno nie jechałem trasy ponad 100km.

Ktoś napisał że weekendowe jezdzenie to mało, możliwe, ale jeśli nie ma się wiecej czasu to nawet na tym można zbudować formę. Nie chodzi o taką do startów w zawodach;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@wojtt80 bardzo dużo zależy od osoby. Od wakacji mniej jeździsz ale jeśli kręcisz cokolwiek to pamięć mięśni jest potężna. Jeśli jeździłeś dalej czy mocniej czy jedno i drugie to poprostu jeździsz.  Twoja forma może spadać i nie pojedziesz swoich maxów ale spokojnie zrobisz te 60km. Organizm jest nauczony pobierać energię w czasie długiego wysiłku. Ty znasz swój organizm i wiesz jak pojechać żeby się nie zajechać. Ale to są efekty godzin na rowerze. Jak ktoś tego nie przepracuje dojdzie do ściany i się od niej na 70 czy 100 a może i 50km będzie odbijał.  Teroerycznie mogę pojechać 100 z prędkościami pod 30/h wiem że płaską bez wiatru bym dał radę. Ale wiem że to by mnie zabiło. To znaczy padł bym na pysk I musiał się regenerować kilka dni żeby zeszła zamuła. A jak bym miał zły dzień to może bym i bombę złapał.  Ale już 27 jest o wiele realniejsze  i nie zabójcza a na następny dzień zrobię bez problemu kolejną  a granice 26 to spokojny spacerek... to już mogę tłuc powtarzalnie dzień w dzień.  Kolejna sprawa to jedzenie. 100 zrobię na dwóch bidonach soczku. Ale będę męczył końcówkę.  Jak wciągam żela co 20-40min to się jedzie I ta jazda daje frajdę nie wracam zjechany.  

Kolejny przykład to dwie ostatnie 40. Wczoraj i przedwczoraj. Wyjazd kolo 21.  Trasa z dwoma podjazdamin z tych raczej łatwych ale ostatnio malutko jestem na rowerze i się podjazdowo lenie. (Pomijam wypady w góry bo to inna specyfika i z dociążeniem inne predkosci i rower) 

Przedwczoraj zabralem jeden Żel jak bym poczuł głód. Temperatura kolo 3st ubranie dwie warstwy było chlodno więc na 20km go tak profilaktycznie zjadłem.  Jechało się źle ale po żelu siły wróciły i z przyjemnością skończy jazdę. Ogólnie jazda słabiutka. Ale dojechalem zadowolony bo końcówka szła. Jednak po powrocie byłem zamulony.  Wczoraj ta sama 40 zabrałem jeszcze galaretkę  razem to 183kcal.   Zimno jak diabli bo już 1st na wałach we mgle to zaczyna być trudniejsze niż mróz w górach. Ten ziąb strasznie źle wpływa u mnie na prędkość i motywację. Ale profilaktycznie kolo 15km poszła galaretka kolo 25 żel.  I zupełnie inaczej się jechało. Zupełnie w innym stanie wracałem. Dodatkowo wczoraj musiałem odpuszczać bo poprostu ziąb był na tyle dotkliwy że powyżej 30 zaczynało mną telepać. Po powrocie nie czułem palcow w nogach I już przybrały kolor fioletu...  

Więc jechało się trudniej a czas /predkosc ten sam i co najważniejsze nie wróciłem zamulony.   Głupia różnica 100kcal.  Wczoraj to już autentycznie czułem jak to jedzenie wchodzi bo poprostu robiło się powoli cieplej i zupełnie inaczej noga pracowała. 

Więc tak przejechać przejedziesz. Jak masz wprawe nauczony organizm to spokojnie 50-60km bez jedzenia mocno zrobisz. Kon co wali 100 w przerwie śniadaniowej to i 150 zacnym tempem poleci bez jedzenia. Ja już tu wielokrotnie pisałem o demonizowaniu dystansów.  Ale jak jesz to zupełnie inaczej ten wysiłek się na organizmie odbija.  Dla tego ktoś kto mało jeździ  nie nauczył organizmu korzystać z zapasów musi jeść. Są też ludzie którzy nie mają z czego pobierać zapasów. Ja to przerabiam z jedną z dziewczyn. Jak tłukła po 1200 i więcej  mc to jedzenie co max 15 km musiało być albo ją odcinało.  Teraz mniej jeździ trochę nabrała masy (mowa o 2-3kg a nie jakimś ulaniu) I na 50 km jak zje batonika to jest spoko jak nie też dojedzie.  Więc to niestety proste nie jest i zależy od wielu czynników. Czym innym jest przejechanie 100 czy 150km bo to autor robi. A czym innym jest przejechanie tego dystansu bez spadków energii z przyjemnością i na drugi dzień powtórzenie tego też z  przyjemnością.  W dobrym momencie młodej jej do 1600km brakowało 700 to w tydzień dokrecilismy w tym większość w trzy ostatnie dni... I dawało to frajdę i nie zabiło nas. I nie były to  całodzienne wycieczki a  wypady zeby nabić km.  Ostatnie jazdy to wieczorne 115 całodzienne 170 i spacerowe 120...  Ale przykro mi bardzo tego się nie da wyjeździć w weekendy.  Poprostu za mało tego będzie. 5 dni przerwy na rowerze czuć. Trening dwa razy w tygodniu i 5 dni przerwy to coś mocno nieoptymalnego.  Takie nudne  regularne kręcenie tych dystansów po 40-50km powoduje ze potem można spokojnie dołożyć 2x więcej  bez szoku dla organizmu.  Ale jak się jeździ w weekendy i chce się robić w nie długie dystanse to zawsze będzie to okupione sporym szokiem dla organizmu. Jeden to przełamie inny cisnie rowerem w diabły a jeszcze ktoś inny sobie zaszkodzi. 

Co do obiadu to sprawa jest prosta  taki obiad to nawet pod 1000kcal  a nasz organizm naraz nie potrafi tego zagospodarować. Więc jemy a on musi to strawić i nadmiar odłożyć na później. Na to potrzebuje energii którą jadąc, mocno wydatkujemy.  I niestety ale nasz mózg w nosie ma że chcemy jechać skoro on ma zapasy do odłożenia.  I mamy więcej szkody niż pożytku. Dla tego żele i inne węgle w piciu są optymalne bo wchodzą bez obciążania organizmu odkładaniem nadmiaru. 

 

 

 

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

A jak planować przerwy?

Po każdym postoju generalnie jedzie mi się dużo gorzej, niż przed nim - przynajmniej mam takie wrażenie, choć wiem, że gdyby przed tym postojem było spoko, to przecież bym nie stawał... ;)

Kombinuję różnie z posiłkami, kadencję trzymam już powyżej 80, tętno średnie też spada. Ale magiczna 70tka to cały czas granica pomiędzy w miarę przyjemną jazdą a katowaniem się. Może mam taki limit, którego bez jakiegoś profi treningu nie ruszę? Chciałbym jednak zrobić kilka dłuższych wycieczek, od pojedynczych 140km z 600-800m przewyższenia, po trzydniową z ok 100km dziennie ( i też podobnym przewyższeniem). Zastanawiam się, jak to zrobić, żeby się nie nie zaorać - może jakieś mądre planowanie tych postojów (częstotliwość, długość + kalorie) sprawiłoby, że nie będę jechał jak zombie od, powiedzmy, 80tego kilometra...?

Mój problem to tak naprawdę mięśnie czworogłowe uda (te z przodu). To one zaczynają się powoli buntować około 50tego-60tego kilometra, żeby w okolicach 70tki szykować się już do strajku generalnego. Reszta organizmu może jechać dalej, ale czworogłowe naprawdę wtedy wysiadają. Między 80tym a 100 to już jazda na "dotoczenie się". Jeszcze trochę kondycja się pewnie poprawi, w lipcu będę dawał radę nie tylko 100, ale pod 120 nakręcić, ale myślę, że granica na 70tce się nie zmieni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, grissley napisał:

A jak planować przerwy?

Po każdym postoju generalnie jedzie mi się dużo gorzej, niż przed nim - przynajmniej mam takie wrażenie, choć wiem, że gdyby przed tym postojem było spoko, to przecież bym nie stawał... ;)

Ile te przerwy trwają? Stanięcie na minutę żeby zjeść banana nie powinno mieć aż takiego wpływu. Po dłuższym postoju, jak nogi są mocno styrane, faktycznie, jest nieprzyjemnie, ale tylko chwilę.

3 godziny temu, grissley napisał:

Mój problem to tak naprawdę mięśnie czworogłowe uda (te z przodu). To one zaczynają się powoli buntować około 50tego-60tego kilometra, żeby w okolicach 70tki szykować się już do strajku generalnego. Reszta organizmu może jechać dalej, ale czworogłowe naprawdę wtedy wysiadają.

Nie rozpatruj tego w dystansie tylko w czasie, bo to jest czynnik niezależny od terenu i typu roweru. Wysiadanie czworogłowych to oznaka takich rzeczy jak:

- Zbyt mała kadencja

- Zbyt duża intensywność trzymana przez zbyt długi czas.

- Zła pozycja ma rowerze, obciążająca nadmiernie te mięśnie

 

Jak samopoczucie Ci nie siada, to jedzenie jest ok.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kadencję trzymam powyżej 80. Zdarzają się momenty 90-100, ale najczęściej widzę na wyświetlaczu 82-83.
Średnia z każdej jazdy (wyliczona przez licznik) to 78-80
Rower wybierany i ustawiany potem przez fittera, więc to chyba nie to.
Zostaje zbyt duża intensywność...

Testowałem z tą intensywnością - przykład. Jazda w środę, ok 50km, 400-500m elewacji. Cały czas "cisnę", staram się dokręcać na zjazdach, trzymać kadencję, zrobić jakąś sensowną średnią prędkość, tętno 150-160. I te 50km łykam dość spokojnie.

Potem przychodzi weekend, zaczynam spokojnie, bez stresu. Tętno 130-140, czasem wyżej jak jest jakiś podjazd, ale standardowo takie. Nie spinam się, na zjazdach nie dokręcam, ma być bez ciśnienia. Ale mimo wszystko, mija 50km i zaczynam czuć powoli zmęczenie w nogach, od 70 jadę już tylko żeby dojechać. Jeśli było sporo elewacji, to dodatkowo muszę uważać na skurcze w czworogłowych, ale staram się te dłuższe trasy układać tak, żeby elewacja mieściła się w zakresie 300-400m max.

Więc trochę się dziwię, bo wygląda to trochę tak, jakby "upadek mięśniowy" robił mi się w okolicach 70tego kilometra prawie niezależnie od tego, jak intensywna była trasa, a to trochę... dziwne?

Zamówiłem książkę "trening wytrzymałościowy", może coś tam odkryję ciekawego - ale zaczynają mnie już wnerwiać te czwórki...

Postoje:

W tej chwili jeśli trasa jest w okolicach 80-100km, to robię jedną przerwę 30-40minut po ok 70km. Potem po ruszeniu mięśnie maksymalnie protestują. Czasami dochodzą do tego 2-3 postoje 1-2minuty, na rozciągnięcie czwórek i ew jakąś logistykę typu przełożenie butelek z wodą.

Nie wiem, czy powinienem robić postój 2min co 20km, czy 2h co 60km, czy jeszcze jakoś inaczej - nie wiem, jaki schemat jest najskuteczniejszy i zapewnia zrobienie największego dystansu w ciągu dnia.

 

 

Edytowane przez grissley
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawda taka że 100 strzelisz bez postoju.  30-40 min postoju to morderstwo. No chyba że uprawiasz kolarstwo romantyczne i chcesz ta 100 robić cały dzień. 

Ile pijesz dziennie wody?  Co masz w bidonach na jazdę. I jak uzupelniasz mikroelementy i witaminy?  Jak dużo jeździsz? 

I ważne czy jesz tłuszcze. 

Jeśli jeździsz taki spadek świadczy o słabej kondycji.  Zacznij jeździć dłuższe trasy w miarę stałym umiarkowanym tempem.  Walnij przez dwa tygodnie codziennie 60 potem zrób 100.  Jak nic się nie zmieni zrób sobie tydzień  w którym będziesz walił 100 na zmianę z górzystą 50 

Ale najpierw oznacz poziom magnezu i potasu w organizmie i daj to jakiemuś dobremu lekarzowi do analizy. 

a i bikefitting nie oznacza że masz dobrze ustawiony rower. Masz go ustawionego poprawnie ale nie znaczy że dobrze dla ciebie niestety 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro nie 30-40minut to ile - 5, 2, 15...? I jak często - gdy mięśnie się domagają, czy we wcześniej ustalonych odstępach?

Jeżdżę 2x w tygodniu, raz 70-100km  z małą elewacją, raz 30-50km z dużą. Do butelek biorę wodę i bcaa. Dziennie piję minimum 3L, plus to co w trakcie jazdy albo treningu (siłka). Poziom magnezu i potasu w organizmie w normie, bliżej maksa niż minimum.

Bikefitting - no to nie wiem jak bardziej coś poprawić...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, jak jest u Was, ale dla mnie solidne śniadanie to podstawa, jeśli jeżdżę 100-kę i ciut dalej. Czasem czuję się lekko ociężały przez pierwsze 40 minut jazdy, ale potem to mija i jest solidna baza do uzupełniania paliwa np. kanapkami czy węglowodanami w innej formie. Jajecznica z 4 jaj z chlebem to taki standard przy moich 179 cm i 75 kg. Jak raz czy dwa zjadłem lekko, to po godzinie byłem już okropnie głodny i zużyłem zapasy znacznie szybciej, niż planowałem, co skończyło się jeżdżeniem na głodnego do upadłego 😉

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, grissley napisał:

Jeżdżę 2x w tygodniu,

No to sorry.  Raz nie masz bazy. Żeby jeździć musisz jeździć a jeździsz za mało i nie ma zlituj.  Podałem Ci przepis wyżej. Musisz to przetrawić i poprostu jeździć częściej nie koniecznie odrazu dalej. Potem 100 będą wpadać  przed pracą albo wieczorkiem po kolacji.   a druga sprawa to to co napisał Ci @teotym. Tylko problem w tym że musisz przyzwyczaić organizm do jedzenia i uruchamiania zapasów.  Reasumując robisz jeden sprint i jedna jazdę za długa do swoich możliwości i oczekujesz cudów. No sorry zacznij jeździć codziennie po 1,5h umiarkowanym tempem. Tak żeby wychodziło. 35km. Potem 40. Ale codziennie  albo jak wyżej napisałem ale boje się że możesz zajechać kolana.  Za mało i dla tego masz taki efekt.   

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.10.2021 o 20:59, KrisK napisał:

3k rocznie to ktoś kręcący sie po mieście natrzaska.  Niestety jazda weekendową się nie sprawdza. Poprostu żeby jeździć trzeba jeździć.  Widzę jak teraz zmniejszyłem ilość jazd jak koszmarnie siadłem a jeszcze dwa mc temu robiłem najszybszą swoją 100.  W tym roku już pod 7k  jest zrobione.  Jak robiłem po ponad 1k miesięcznie to kolejna setka nie stanowiła problemu. Teraz wracam do domu i muszę odpocząć  w zeszłym roku wracałem po setce zrobionej po całym dniu pracy i siadałem odrazu do pracy bo miałem świeży umysł. Ten rok jest bardziej dla  zabawy i kręcenia się niż treningu i fajnie ale to czuć.  Jak seryjnie tłukliśmy 100 zupełnie inaczej się to kręciło.  Trzeba się przyzwyczaić do długotrwałego wysiłku żeby ni było kryzysów. Żeby organizm nauczył się korzystania z zapasów. 

Nie jest tajemnicą by osiągać swoje max to trzeba często jeżdzić ale bez przesady. Większość mojej jazdy to jednak były tylko weekendowe wypady i to nie zawsze co tydzień. Częściej to okres nauki w tym studia oraz czasy minionej grypy. Mało tego i z osobami z tego forum jeżdziłem tylko weekendowo jak oni sami bo praca bo dzieci i tak dalej. To nie przeszkadzało by trasę zrobić i nie zdychać a jak już to na ostatnich dwóch godzinach czy jednej. Ci co zdychali wcześniej też wcześniej kończyli i nie mieli w zwyczaju jechać wspólnym tempem. Odpoczynki "schroniskowe" czy inne pod godzinę też są normą. Owszem bliżej temu to jazdy romantycznej ale kiedy miałem okresy naprawdę szybkiego tempa nawet na szosie to tak czy inaczej nie miałem problemów jak tutaj z tak małymi dystansami. W dalsze doradztwo się nie bawię bo przypadek omawiany jest mi zupełnie obcy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem też z tą bazą zdecydowanie przesadzacie. Moja siostra zdecydowanie nie jeździ regularnie, a 3 lata temu, podczas 1. covidowego roku, przejeżdżając 100 km przed, pojechała w podróż dookoła Polski trzaskają na wypożyczonym gravelu średnio 140 km dziennie przez 21 dni, z maksem 200+, włączając w to góry, z bagażem. Innego sportu regularnie także nie uprawiała.

To samo inne osoby, które znam, choć może nie na trasach 3000+, km ale takie po 500-1000, robiąc średnio około stu km/dziennie, a wcześniej jeżdżąc mało.

Serio, nie trzeba jeździć niewiadomo ile, żeby zrobić setkę. Chyba że mówimy o zrobieniu setki w 3 godziny, to inna sytuacja.

 

Stawiałbym na jakieś problemy zdrowotne, zrobił badania itd. itp.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tyfon79 @hulk14 temat ma kilka lat.... Pamiętajcie że są różne predyspozycje i różne warunki. Też różne momenty życiowe. Ja na "100" wyprowadziłem parę osób w tym syna z poważnymi niepełnosprawnościami który wtedy nie miał zaprawy na rowerze. Tak da się pojechać. Ale jest jazda i jazda.  Kolarstwo romantyczne daje olbrzymie możliwości. Jak wsiadajcie i jedziecie ciurkiem to zaczyna się trochę to inaczej rozkładać. Wolne kręcenie z postojami fotkami meczy inaczej. Jak ciśnięcie i zrobicie sobie 40min przerwy to często już się nie uda wrócić do założonego tempa a próba zrobienia tego zabije.   Baza jest nie do przecenienia. Baza powoduje że coś przestaje być wielkim wow baza powoduje że się nie zauważa jazdy że jedzie się szybciej bez wysiłku.  To że ktoś pojechał turystycznie nie jeżdżąc to się zdarza. Pytanie czy ten ktoś siadając z autorem by nie jechał z wywieszonym językiem.   Setka setce nie równa i baza powoduje że zawsze ja przejedziecie bez zdychania.   Jak ktoś ma taki problem to albo jest poważny problem z organizmem. Albo nie ma wytrzymałości i to jest możliwe przy takim trybie jazdy jeśli nie ma jej naturalnie.  Albo co też możliwe to siedzi w głowie i poprostu ta jazda jest koszmarne nudna. Jazda samemu ma to do siebie że się jedzie z cyferkami a czasem różnica między spokojna setka a zjechaniem sie to różnica która w magicznej średniej wynosi 1-2km/h  @grissley prawdopodobnie nigdy nie dokonał przełamania i ta setka to nadal okolice jego maxa.  Raz w głowie dwa w organizmie.  I tak zupełnie realnie teraz jak w tym roku licznik 100nie oglądał to sam nie wiem czy jak bym wsiadł i którąś z swoich seryjnych 100 pojechał to czy bym nie padł...   Może któregoś dnia sprawdzę 🤣.   Choć teraz w trybie w którym średnio tygodniowa snu to 5h mogło by być słabo 😬.   To że wy jeździcie nie znaczy że każdy pojedzie. Pamiętajcie że piszecie z perspektywy ludzi którzy kręcą od lat i gdzieś przełamanie już zrobiliście.  Czekanie na kryzys też powoduje że on niechybnie nadejdzie więc jak ma co jazdę kryzys to już na początku obuwie że ten kryzys nadejdzie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój max to, jak na razie, 150km - machnięte dwa lata temu.

W głowie ograniczeń chyba nie mam, natomiast dopóki planuję trasy do 70km to cała trasa jest  frajdą. Jak jadę dłuższe, to od tego 60-70tego kilometra zaczyna się walka i ta końcówka już niespecjalnie sprawia frajdę. W tym roku machnąłem 6 setek, ale każdorazowo jest to samo, więc zwyczajnie mnie to denerwuje.

Niespecjalnie mogę jeździć codziennie, ale na początek spróbuję z modelu niedziela+środa przestawić się na niedziela+środa+piątek, gdzie w środę będzie +-50km, w piątek +-30km a w niedzielę +- 80-100km. Zobaczę, czy coś się zmieni.

No i chodzi mi po głowie ta wycieczka parodniowa, ale obecnie jak machnę setkę, to następnego dnia umieram, więc dzisiaj taka wycieczka by mnie wykończyła.

EDIT

Zrzutka z pierwszego ekranu ze Stravy, posortowane od najdłuższych tras:

Untitled.thumb.png.634394600f43d4a4a09298bc36fa69bb.png

Edytowane przez grissley
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Specem nie jetem. Ale jazda bez śniadania, potem ciężki obiad, który się strawi za 2-3 godziny to raczej nie jest optymalne. Ja tam do 50 km dam radę bez prowiantu. Idą mi 2 bidony wody lub woda i izotonik. Ale generalnie po 30 km trzeba coś zjeść. Jak robię kilkadziesiąt km, to co 20 km coś jem: wafelek, kanapka, banan, żelki, czekolada po kawałku, rodzynki w czekoladzie. Bez paliwa nie pojedziesz. Lepiej często małe porcje niż się zajechać i wciągnąć kebsa lub coś w tym stylu. Bez paliwa, szczególnie bez śniadania nikt nie zrobi 50 km. A co dopiero 100 czy więcej.

Kadencję można kalkulatorem policzyć. Wydrukuj sobie małą tabelkę i naklej na mostek. Nie trzeba dla wszystkich przełożeń, ale dla tych których najczęściej używasz. Raczej wysoka powinna być niż niska. Spróbuj też krótsze trasy i trochę wolniej.

Edytowane przez bob555
  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, bob555 napisał:

Bez paliwa, szczególnie bez śniadania nikt nie zrobi 50 km. A co dopiero 100 czy więcej.

Ja czesto przed sniadaniem robilem i po 150 :) . Ale to kwestia osobnicza. Moja zona zabiera jakas kanapke na trasy 100km+ , bo ja odcina po 70 bez sniadania.
Ilosc i czestosc jedzenia to kwestia przyzwyczajenia codziennego. Jak od w dni robocze jesz sniadanie, lunch i obiadokolacje o stalych porach, to w weekend organizm tez wygeneruje glod w tym samym czasie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdzieś tu w trakcie rozmów padło, że jeśli "odcinka" oznacza strajk tylko mięśni czworogłowych, a nie całego organizmu, to problem nie jest w jedzeniu tylko gdzie indziej...

Ja nie widzę, żeby zmiany w jedzeniu jakoś istotnie wpływało na to, jak mi się jedzie. Na razie mam w planach zmianę częstotliwości jeżdżenia (w tym tygodniu przeziębienie, więc może od następnego). Może też coś z pozycją na rowerze, ale tutaj nie wiem jak coś poprawić - jeśli po bikefittingu jest coś nie tak, to ja sam nie wiem.

Padło też, że problem może być w za małym rozciągnięciu czworogłowych albo zbyt słabych dwugłowych. Czwórki rozciągam ile się da, a na dwójki na razie nie mam pomysłu, jak je wzmocnić ...

Edytowane przez grissley
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...