Skocz do zawartości

Cała aktywność

Kanał aktualizowany automatycznie

  1. Z ostatniej godziny
  2. Tylko jedno łożysko dochodzi do końca gniazda a łożysko po przeciwnej stronie będzie się opierać bieżnią wewnętrzną na osi (nie dojdzie do końca gniazda, chyba że niszcząc oś albo łożysko) - ważna kolejność montażu - w pierwszej kolejności str. napędowa. W bębenku gniazdo zewnętrzne jest przelotowe więc tym bardziej tylko na tulejce dystansowej się będzie opierać (bieżnią wewnętrzną). Po założeniu koła na rower osie i tuleje dystansowe ulegają kompresji, niby minimalnej ale istotnej z pkt widzenia luzów roboczych łożysk. Jeśli łożyska nominalnie mają luz to po założeniu i dokręceniu koła mieć go mogą za mało (co niszczy łożysko). Dlatego poprawnie złożona piasta jałowo w miarę ciasno chodzi a dopiero po założeniu w rowerze wszystko wraca do prawidłowych luzów roboczych. W piastach na konusach jest odwrotnie - tam trzeba nominalnie zostawiać większy luz bo się mniejszy po zamontowaniu koła w rowerze. No i tak - osadzanie łożysk młotkiem jest ok (pod warunkiem używania odpowiednich narzędzi). Słychać kiedy łożysko zostaje naprężone wstępnie i bardzo trudno przedobrzyć w przeciwieństwie do prasy.
  3. Akurat żywność "z budy" to też taka różowa nie jest. W ostatnim spisie rolnym dorabiałem sobie do pensji jako spisowy - przy okazji rowerkiem objeżdżałem sobie całą gminę. To co rolnicy "deklarują" że sypią na pola i dają do skarmiania zwierzętom to pożalsięboże. I to dobrowolnie się do tego przyznawali, a co dopiero to co przemilczali?
  4. Bielizna termoaktywna np. Brubeck serii DRY albo PROTECT oraz porządna kurtka bluza.
  5. Jak nie jest w temacie? Jest i to doskonale o tym wie co widać w komentarzach jak ktoś przestrzega przed syfem z sklepach. Zjem bo mi smakuje i tyle. Przypominam, że co trzeci Polak ogląda kogoś kto testuje takie g..no chemiczne jak kebaby więc o czym rozmowa. Nagle wszyscy nas trują i się obudzili. Ja kupuje mleko z Limanowej w workach bo to już jedna z nielicznych mleczarni, która linię utrzymuje. Kupuje od ludzi z tamtych rejonów, którzy mają budę na placu. Na pytanie czemu tak mało się go sprzedaje jest prosta odpowiedz; ludzie chcą jak najdłuższy termin choć latają do sklepów jak ze sraczką. I to by było na tyle w kwestii teorii spiskowych bo niestety chcącemu nie dzieje się krzywda.
  6. Dzisiaj
  7. Skoro ludzie mają kłopot z obsługą przedniej przerzutki, jarają się obecnie elektrycznymi tylnymi bo "szybciej" i tym podobne to jakim cudem w motoryzacji ma być inaczej? Pamiętam gdzieś taki argument, że ktoś zdawał prawko na manualnej i ciągle nie wiedział jaki ma bieg. Laska na Makowskiej Górze bo często tu mam skrót stanęła na podjeżdzie i lipton. Nie ruszy za Boga, dymi się już z pod auta i trzeba było wsiąść za kółko i jej pomóc. Inny geniusz tutaj ciągle stęka na samochody i cieszy się z upadku motoryzacji. Tylko której bo mądrala zapewne chlebuś gdzieś kupić musi i Chińskie pierdoły, które ktoś dostarczyć też musi. I tacy ludzie też mają opinie na temat motoryzacji gdzie ich opinia ma być na marginesie bo są takimi nieogarami. Obecnie flota solidnie się zmieniła u ludzi na najnowsze wynalazki, które są po części wygodne a wygoda rządzi częścią świata. W dupciach się poprzewracało od dobrobytu co widać w pogardliwym odnoszeniu się do prowincji gdzie nadal jest przewaga starszych aut. Cóż ja mam Ibizę z 2008 roku, która ma wszystko co mi potrzeba. Przebieg 70 tys i nie mogę się opędzić od ludzi, którzy mnie "męczą " o jej sprzedaż. Ostatnio chłop w Bukowinie na parkingu chyba czekał aż wrócę z tripa bo męczył mnie 15 min. Już bym dawno zmienił ale jak czytam i wiem jak to działa co opisuje kolega wyżej w nowszej Ibizie to musiał bym chyba upaść na głowę. To oczywiste, że obecne automaty są tak dopracowane i tak precyzyjne, że niszczą manuala ale trzeba zrozumieć, że są lokalizacje gdzie nikomu to nie jest do szczęścia potrzebne (czytaj prowincja) a z innej strony jak ktoś kocha jazdę to pojedzie wszystkim. 10 lat robiłem w Krakowie po centrum miasta Kangurem Maxxi z 2011 roku. Skurczybyka przeklinam bo posypało się w nim chyba wszystko włącznie z dwoma silnikami. Sprzęgło co jakiś czas wpadało w podłogę i dopiero trytytki załatwiły temat bo ASO wiadomo wymiana i wymiana. Samo sprzęgło chodziło tak ciężko, że nie było na rynku butów, które wytrzymały by więcej niż kilka miesięcy. Zniszczyłem nawet podeszwy w moich butach do chodzenia po Tatrach. Dopiero BHP-wskie Demary załatwiły temat a po ogarnięciu auta poza ASO zacząłem go lubić. Więc tak do miasta automat. Tysiąc km i dalej robiłem Felicją z szybami na korbkę i raczej męczyła mnie "jakość" ówczesnych dróg niż sama jazda. Dziś mamy chyba najlepsze drogi w całej UE albo jest blisko i bidoki się męczą jadąc nimi Co do nowoczesności każdy kto ma cokolwiek z nowych aut wie ile jest w nim paści. Robią cuda na kiju ale proszę zobaczyć jak obecnie działają światła mijania w wielu autach. W kangurze był czujnik gdzie ściemniło się już lekko, mgła i przełączał na mijania choć były wyłączone. Świecił się też tył a co mamy obecnie jak nie oświetlone obecnie właściwie auta? To co widziałem tej jesieni choćby w okolicach Nowego Targu gdzie mgły są bardzo częste to jest dla mnie szok. Dość często śmigam po górach i co mamy? Ano mamy non stop zapalające się z tyłka światła stopu bo rekuperacja. Jedz za takim to epilepsji idzie dostać. No ale znowu już mamy elektryczne rowerowe motorki z dotykowymi, ekrankami, internetami, ... więc pytam się jak tutaj dogadać się z fanatykami takich zabawek w czymś co ma być banalne z założenia w użytkowaniu?
  8. Cześć, Szukam roweru do szybszej jazdy i bikepackingu. Z tego co widzę to praktycznie żadne szosy nie maja miejsca na zamontowanie sakw czy bagażnika, więc z tych szybszych zostają mi gravele, i ewentualnie zamontowanie bardziej szosowych opon. Nie planuje wjeżdżać w błoto, a szuter w lesie to dla d maks. Ważę 85kg i mam 188 cm wzrostu. Mam parę kryteriów wg. których szukam: - Piasty Novatec'a lub na Ratchecie. Żadnych shimanowskich kulkowych, bo serwis to jest dramat. A uważam, że bez sensu kupować nowy rower a potem i tak po roku / dwóch zmieniać piastę. - Karbonowy widelec. - Gwintowany suport, bez press fita, który skrzypi. - Hamulce hydrauliczne. - Miejsca do montażu bagażnika itp. Planuje dłuższe wyprawy, np. 2 tygodnie. - Przełożenie które pozwoli mi jechać ~40km/h. - Do 8 000 zł, ale wiadomo im taniej coś się znajdzie tym lepiej. Ma ktoś jakieś pomysły, z góry wielkie dzięki. Długo szukałem samemu, ale jest tego tyle, że ciężko się połapać.
  9. Kupowałem chyba za niecałe 645zł, z kuponami, a potem był do kupienia bez kuponów na 624zł z wysyłką z Francji. Taniej nie widziałem
  10. W stolicy można te kilka czy kilkanaście dni w roku zrezygnować z jazdy. Oczywistą gołoledź trudno przegapić, jednak w dni białe na chodnikach wychodzonych śnieg szkli się na biało lodem i łatwo przegapić moment gdzie trzymający śnieg zrobi się nagle śliski. Tak samo różne czarne lody ma asfalcie, pół miasta mokre, a w cieniu jakaś plama jeszcze czarnego lodu, nie do wypatrzenia...ciężko wyczuć jaka zima przed nami, sam nie mam aktualnie planów na kolcowane opony. Zarówno te do miasta jak i mtb miałem pod sobą i w dni zimy prawdziwej - no są fajne , robią robotę... także raz w życiu warto mieć , tylko jeśli zima będzie "sucha" nie żałować
  11. Co do opony z kolcami, jeżdżę zimą (czasami) na Schwalbe z kolcami. To nie jest tak, że gubimy kolce na asfalcie. Jak się ma świadomość i jedzie ostrożnie, to kolce są na swoim miejscu, ale... Jazda po asfalcie z kolcami powoduje znaczny (odczuwalny) wzrost oporu, że sama jazda staje się nieprzyjemna. Jest głośno. W poprzedni sezonie użyłem ich (a właściwie całego roweru z tymi oponami) chyba tylko z 6 razy (niestety). W śniegu zachowują sie ok, ale podczas gołoledzi to po prostu rewelacja. Jechałem ścieżką rowerową pokrytą lodem, ludzie maszerowali po trawie patrząc na mnie jak na idiotę. Myślę sobie, zatrzymam się i sprawdzę jak jest ślisko. Gdyby nie rower leżałbym na "glebie". Przyczepność na lodzie rewelacyjna, a miny innych uczestników ruchu bezcenne! Szkoda, że do sporadycznego użycia 😁
  12. Poczekam na czarny piątek, powinny się trafić jakieś promocje i kupony.
  13. Dzięki Wam wszystkim (a jak jeszcze ktoś napisze, to przeczytam z wypiekami na twarzy). Po tych wpisach - nie zdecyduję się na kolce (mimo, żem 50+ ) - jak będzie lód, to założę raczki i podreptam. Jak trafię opony 365 w dobrej cenie to kupię, a jak nie, to mam w piwnicy gravelowe WTB ze zdecydowanie ostrzejszym, świeżym bieżnikiem. Jak będą duże zaspy, to jeszcze mi ski tury zostają 😃. 25 lat temu pracowałem w tym samym, co znów od niedawna budynku i po drodze często było lodowisko, ale wiemy jak to jest ostatnimi laty. Poza tym jako ostatnia rezerwa zostaje mi post na teamsach "dziś pracuję z domu".
  14. Papier wszystko przyjmie. Ten tekst, obrazki przypomina mi artykuł na stronie shimano z informacjami dlaczego w piastach nie można używać łożysk maszynowych, rysunki ze strzałkami działających sił. Shimano wolało napisać artykuł zamiast przejść na maszynowe jak reszta świata - co potem zresztą powolutku zaczęli robić. Cicho i bez przypominania, że przecież sami pisali, że to niedobrze jest. Z punktu widzenia konstrukcji maszyn. Masz pierścień zewnętrzny, masz pierścień wewnętrzny. Oba mają siadać na korpusie i osi z równym naciskiem. Siły działające na piastę są wyłącznie ściskające, bo zarówno zacisk osi jak i jazda powodują, że łożyska są wciskane głębiej w korpus. Dodatkowo przypominam, że w tylnej piaście pierścień ratchet po wciśnięciu nowych łożysk się dokręca z dużą siłą, co wywołuje dodatkowe wciśnięcie łożyska w korpus - a na koniec jeszcze zaczynamy pedałować i to jeszcze bardziej dokręca gniazdo ratcheta. Nie istnieje żaden sposób montażowy na określenie, czy łożysko zostało wciśnięte z luzem 0,05mm czy 0,01 mm a może 0,1mm. Pada natomiast stwierdzenie, że wciska się je prasą do pierwszego, najmniejszego oporu co oznacza, że siadło bieżnią jedną czy drugą na swoim miejscu. I tyle. To nie karabin wyborowy żeby pasowania musiały być czynione z dokładnością do tysięcznych mm. Reasumując - przepraszam, ale dla mnie to jest marketingowy bełkot. Pracownik DT Swiss wymienia łożyska, wali młotkiem i używa określenia "fully seated" dla obu stron. No ale to jest filmik, gdy koła miały się po prostu kręcić i nie trzeba było angażować w temat marketingowego bełkotu oraz magii. (Na forum nie działa odtwarzanie a link nie przenosi do właściwego fragmentu, zatem przewińcie do 7:55)
  15. Z kodem MEGAPL20 ok 630 zł. https://pl.aliexpress.com/item/1005006661211290.html (w USD) z monetami jeszcze parę zł. taniej no i cashback.
  16. tak A' propos toyotek - moja stara przed laty (długo wiernie służyła)
  17. Są na ali za 625zł bez kuponu. dodasz kupon będzie poniżej 600zł Wysyłka z Francji EDIT: https://pl.aliexpress.com/item/1005008979231836.html Były 2 dni temu. Poczekaj, albo spróbuj dodać kupony do tego
  18. Dlatego zima to czas gdy unikam chodników/ddrów i zapierdzielam asfaltem. Niestety najpierw samochodziki są dopieszczane.
  19. Na śniegu każde opony z większym bieżnikiem jakoś dadzą radę. Typowo zimowe lepiej. Ale na nie zimowych też można jeździć. Największym problemem jest lód. O ile główne drogi są posypywane regularnie to poza nimi prędzej czy później trafisz na takie miejsce. Im częściej będziesz jeździł tym prawdopodobieństwo że się wyłożysz na lodzie jest większe. A na to jedyną receptą są kolce. Przez 99% przebiegu nie będą potrzebne, zwiększają opory toczenia, opona jest głośniejsza. Z drugiej strony uchronią Cię przed nieoczekiwaną glebą. Im organizm jest starszy tym większa jest szansa że taki upadek będzie miał negatywne konsekwencje. Dlatego to czy wybrać opony z kolcami uzależniłbym od wieku. Jak jesteś młodą wysportowaną osobą to bym sobie darował. Wstaniesz, otrzepiesz się i pojedziesz dalej. Jak masz 50+ to dla świętego spokoju kupiłbym opony z kolcami.
  20. jak masz budżet to bierz ramę karbonową, nawet gorszy karbon będzie lepiej tłumił drgania od aluminium, mam to przetestowane, moje pierwsze rowery to były Gianty, pierwszy alu drugi karbonowy , różnica odczuwalna na korzyść karbonu.
  21. MPI. Jak zapomnę wyłączyć tego durnego asystenta, to tak 6/10 przypadków piszczy mi na skrzyżowaniu koło Wroclavii - prawoskręt stoi, lewoskręt stoi, ja jadę środkowym i widocznie bardzo go denerwują auta po bokach. Ale dziś, skrzyżowanie wcześniej miałem awaryjne hamowanie tego autodebila. Na środku skrzyżowania pisk, komunikat na desce i chrobot ABS. Bez przyczyny, chyba że za takową uznać auta na pasie obok. Dla mnie to urządzenie sprawia więcej kłopotów niż pożytku, powoduje realne zagrożenie. Pierwszy raz z tym g. em zetknąłem się w zastępczym Swifcie - jak mi przyhamował w korku to myślałem, że to skrzynia się rozsypała (ABS chrobotał). Druga akcja to już moja Ibiza - żona prowadziła, skrzyżowanie na drodze krajowej, jakiś remont, trochę blachy na znakach i barierach i ni z gruchy ni z pietruchy - hamowanie, dobrze, że gość za nami nam nie wjechał w kufer. Jako że siedziałem w fotelu pasażera, to wyjąłem instrukcję (mam w zwyczaju co najmniej przejrzeć w każdym aucie) i czytam - pierwsza strona - jaki to cudowny system bezpieczeństwa, druga strona - pierwsza konkluzja - to jednak Ty jesteś kierowcą i odpowiadasz za to co się dzieje, nie nasz cudowny system. Trzecia strona - nasz system czasami głupieje, jak pada, jak sypie, jak są roboty drogowe. I teraz do sedna - ktoś kazał taki system montować w każdym aucie - po co - nie wiem, zakładam przyczyny ideologiczne, bo tym się głównie kieruje Komisja Europejska w swym szale legislacyjnym. Problem w tym, że w autach segmentu A czy B takie systemy będą z g..nolitu bo koszty. Drugi przykład to czujnik ciśnienia w oponach - w droższych autach czujnikiem jest wentyl, w tym segmencie - jakiś algorytm z ABS, w efekcie połowa wskazań w moim przypadku to lipa, jak dla mnie ubytek homeopatyczny. Zgadzam się z @chudzinki, że tablety to wymysły producentów ale wszystkie systemy (nie)bezpieczeństwa to wymysł betonu z Brukseli. Nie odmówię sobie głębszej diagnozy - to efekt przyjęcia Traktatu Lizbońskiego, który dał ogromną władzę biurokratom z KE przy jednoczesnym braku mandatu demokratycznego i zerowej odpowiedzialności. W efekcie mogą bezkarnie przepychać dowolną bzdurę jak zielony wał, jedzenie robaków, merkosury itp. Do tego pewnie siedzą w kieszeni Chińczyków i oligarchów z pewnego państwa. A część polskich europosłów drugi już raz w ciągu dwóch lat broni Urszuli Wodę Leje przed odwołaniem.... @marvelo Żona miała 1.2 TSI w Polo, ten poprawiony na pasku. Pojechaliśmy po auto z DSG ale nieco tańszy był manual
  22. Ten Stevens wygląda spoko ale jedyny minus to brak długiej gwarancji na ramę. Dzięki.
  23. Na twardym są głośne, dodają oporów, na kamieniach potrafią się pośliznąć. Kolce potrafią wypaść ale przy normalnej jeździe dopiero po nabiciu sporej ilości km kiedy i tak są już dosyć starte ale to nadal pojedyncze. Bardziej masowo trafiały mi się jak bawiłem się w przekolcowanie (nie polecam, upierdliwa i w sumie droga zabawa, chyba że cena kolców spadła) i otwory po prostu się nieco rozeszły. Głowy nie dam czy Schwalbe nie stosuje dodatkowo jakiegoś kleju i po wymianie po prostu już nie trzyma. Tak czy inaczej nigdy nie miałem sytuacji, żeby nagle pół opony było łyse. Tak zimówki, czy całoroczne się sprawdzają ale do momentu kiedy lamelki się nie wytrą. Potem jest gorzej, choć nadal guma lepiej trzyma niż w przeciętnej oponie. Doświadczenia mam z Schwalbe Marathon Winter i Winter 1,6", Marathon GT 365 2" i Kenda Klondike 29x2,1". Wintery dawały radę choć jak dla mnie za wąskie i miały spore problemy w głębszym śniegu. Najlepiej się jeździło po ubitym śniegu. Po lodzie dawały radę choć bez rewelacji, zwłaszcza jak był nierówny. GT 365 stabilniejsze, bo szersze więc po śniegu generalnie lepiej. Po lodzie dają radę ale tylko tyle - zdarzyło mi się przejeżdżać po oblodzonym osiedlu, nie wywaliłem się ale zdecydowanie nie było to przyjemne, brakowało pewności, że utrzymają. Klondike, niby terenowe ale na ubitym śniegu zachowywały się gorzej, może jakby miały lamelki to coś by z tego było. Na lodzie musiałem mocno schodzić z ciśnieniem, żeby coś z tego było ale wtedy tył powiedziałbym, że kleił całkiem dobrze i podjazdy można było cisnąć. Przód niestety gorzej, trzeba by pewnie przenieść większość ciężaru, żeby dociążyć i kolce lepiej pracowały. Zimówki na pewno warto, czy z kolcami to trzeba sobie oszacować ryzyko oblodzenia. Zwykle u mnie było kilka tygodni, gdzie lód na ścieżkach się utrzymywał ale po 2017 zimy są zdecydowanie łagodniejsze, a miasto lepiej czyści ścieżki rowerowe. Ostatnie 5 lat jeżdżę na całorocznych (GT 365) i było w sumie tylko kilka dni kiedy faktycznie żałowałem braku kolców. Jakie są warunki u ciebie, to chyba najlepiej wiesz.
  24. Z perspektywy epixa 2 pro, gdzie mapy są naprawdę dobrej jakości, jeżdżąc równocześnie z edgem 530 zdecydowanie lepiej prowadził epix, oczywiście trzeba było spojrzeć na nadgarstek, ale szczegółowość map w epixie w porównaniu z świetnym wyświetlaczem powodowało, że o wiele bardziej komfortowo byłem w stanie odszukać moment skrętu mimo że wyświetlacz był 2x mniejszy. Inna sprawa że dedykowany komputerek rowerowy poza rowerem jest praktycznie bezużyteczny, przy uwzględnieniu różnych aktywności o wiele bardziej rozsądnym wyborem przynajmniej dla mnie był zegarek. Po rozwaleniu przy glebie edga 530 zastanawiałem się nad hamerheadem 3 lub właśnie zegarkiem i zdecydowanie jestem zadowolony z tego, że wybrałem akurat epixa. Kolejna sprawa, że do zegarków również są dedykowane uchwyty na kierownicę co eliminuje negatywny efekt konieczności odrywania wzroku i spoglądania na nadgarstek. Gdybym jeździł tylko rowerem to fakt lepszym wyborem byłby jakiś komputerek rowerowy, ale przy uwzględnieniu kilku aktywności jak dla mnie zdecydowanie wygrywa zegarek.
  25. Wczoraj
  26. W tym budżecie to albo Stevens, albo Rockrider EXPL 540: https://www.decathlon.pl/p/rower-gorski-mtb-turystyczny-rockrider-expl-540-29/_/R-p-329414?mc=8607120 Używane rowery sobie daruj, bo nawet jeśli z ramą wszystko jest OK, to kupujesz sprzęt bez gwarancji, w który trzeba włożyć kolejne kilkaset złotych (generalny serwis z wymianą wszystkich zużytych elementów).
  27. Dlatego pisałem że na codzien tak się jeździć na rowerze nie da. Ale sporadycznie tak. Już nie mówiąc jak człowiek leci 30km/h+ i nagle ma patrzeć na zegarek ^^ Ale spacery i wędrówki to wrzucam często.
  28. Jak sobie wrzucisz trasę to zegarek cię poprowadzi, ale komfort tej jazdy jest zerowy w dużym, ruchliwym mieście. Może na wsi, gdzie masz 6 chałup i 2 drogi na krzyż się to sprawdza. Ale nawet i wtedy wolałbym kupić chiński licznik za 3 stówy i na nim jechać po śladzie. Ja porównywałem Forek 955 z Oregonem 700, którego też testowałem. I ten drugi zjada zegarek na śniadanie, przeżuwa i wypluwa. Oregon szybciej liczy/przelicza trasy, można je przeglądać i dowolnie planować (bez telefonu), lepiej też prowadzi (belka nawigacji nie zasłania całego ekranu i można ją wyłączyć), a ekran to niebo a ziemia. Jak się ktoś chce męczyć z zegarkami, płacąc od 1600 do nawet 5000 zł, jego sprawa. Mnie śmiech ogarnia.
  1. Pokaż więcej elementów aktywności
×
×
  • Dodaj nową pozycję...