Skocz do zawartości

[kondycja] jak się przygotować do przejechania 100 km


kosmonauta80

Rekomendowane odpowiedzi

Dzisiejsza jazda to była taka próba generalna. 

I wnioski są takie (uwzględniając powyższe wypowiedzi):

1) atakując 100 km jechać wolniej i z większą kadencją

2) zabrać coś to picia/jedzenia (na słodko)

3) poprawić ustawienie kierownicy oraz siodełka

4) kupić plecak rowerowy 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, kosmonauta80 napisał:

4) kupić plecak rowerowy 

Ważniejsze są spodenki z żelową wkładką. Zwiększają dystans o połowę jak nie lepiej. Żel na obtarcia też dobra sprawa. ;) 

U mnie pierwsza stówka pękła po 2-3 wypadach 70-80km, tyle że na XC i w lekkim terenie. Kolejne siadały szybciej (nieco ponad 4 godziny), ale regenerowałem się po nich 3-4 dni. Wolę częściej a mniej. Takie duże wysiłki preferuję bardziej w górach na rowerze do wyrypów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jasne, że sporo elektryków jest odblokowanych i wcale się nie dziwię, sam bym tak zrobił. Generalnie to ograniczenie jest mało sensowne, w końcu te 250W nie pozwoli na nic czego nie zrobi się normalnym rowerem. 

A wracając do tematu, jak Cię całkiem odetnie warto mieć ze sobą energetyka. A jeszcze lepiej sklep spożywczy z lodówką ;) Taki Black ma zdaje się dużo tauryny i generalnie pomaga. Na pół godziny ale jednak. Oczywiście to niezdrowy syf ale jedna puszka nie zaszkodzi.

Dodałbym jeszcze, że na takim dystansie ogóle warto być w miarę możliwości samowystarczalnym jakby się sprzęt zrypał, albo nie wiem, sraczki dostało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, kosmonauta80 napisał:

1) atakując 100 km jechać wolniej i z większą kadencją

2) zabrać coś to picia/jedzenia (na słodko)

Kadencję to podnosić powoli -  duża odciąża nogi ale dociąża płuca i serce. Bez przegięć w żadną stronę.

Słodkości to na wypadek "W" - cukry działają szybko i krótko. Banany. Mają węglowodany. I Spaghetti bolognese dzień i dwa wcześniej.

Teraz, kipcior napisał:

Generalnie to ograniczenie jest mało sensowne,

Nie na ścieżkach rowerowych. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopie, wstań rano, zjedz śniadanie, wsiądź na rower i jedź. Dzień jest długi, choćbyś miał jechać 8 godzin to się wyrobisz. Średnia 15 km/h to jest 7 godzin, + godzina na krótkie przerwy. Ja już kilka setek wykręciłem, w tym jedna na kacu ;) i jedna na przewyższeniu 1400 m. Ale jakbym chciał jechać 25 km/h to bym się w życiu nie porwał :) 

Planuję trasę w Komoocie, i patrzę, żeby mi dnia starczyło :) Jem śniadanie i żele zabieram, bananów nie jadam, chociaż jakaś bułka by się przydała bo ssie w żołądku...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, wkg napisał:

Nie na ścieżkach rowerowych.

Wprawdzie odbiegamy od tematu ale jakie to ograniczenie ma sens na ścieżce? Przecież zwykłym rowerem nieraz jeżdżę dużo szybciej, a formalnie i tak można 50km/h.
Chyba, że masz na myśli ciąg pieszo-rowerowy. Ale jak na nim są ludzie to i tak fizycznie jest problem szybko jechać. Nie da się zkodyfikować zdrowego rozsądku, wprowadzanie takich ograniczeń nie ma sensu. Jak ktoś będzie debilem to pojedzie jak debil, a tymczasem ograniczenia prawne uderzają właśnie w zwykłych ludzi. Samo 250W jest ograniczeniem sensownym i wystarczy.

Przy 100km można też wyznaczyć sobie jakiś punkt bez odwrotu. Ja mam taką przełęcz 30km od domu. Jak ją przekroczę to mam co najmniej 50km do przejechania. Ale jak już ją przejadę to przecież nie będę cisnął z powrotem do góry przez ponad pół godziny, a potem to już nie ma, że boli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK, elektryki - temat rzeka. Po prostu wielu gości na zmodzonych E-bikach na ścieżkach się przepycha a umiejętności nie dostają do mocy i ego. Jakoś nigdy gość na szosce pocinający pod 40km/h nie sprawił, że poczułem się niebezpiecznie. A  tam często umiejętności nie nadążają za moca i ego. A powyżej 25 to motorower - proszę bardzo - rejestracja, ubezpieczenie ... Ale nie meandrujmy.

Co do tej setki - moim zdaniem problem postawiony na głowie. Trzeba albo potraktować jak pisze @spidelli - lajtowo i da się z łatwością wpisać do CV - albo zacząć pracować nad technika i wytrzymałością. Step by step - kadencja, wzmocnienie mięśni, płuc, serca, odżywianie i setki same zaczną wpadać z dobrą średnią. A zrobić setkę i paść - nie ma problemu - tylko co to da ? Cisnąc siłowo z niską kadencją wcześniej czy później trzeba paść.

PS: Z tym punktem bez odwrotu to ja trochę żartowałem ; )

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To może napiszę co ja zabieram na wycieczki 100+:

- Bidon 0.8l z BCAA (jak wypije to zamieniam na wodę ze sklepu)

- pompka mocowana do ramy

- 4-5 batoników energetycznych (jakieś FitCośTam z marketu za 2 zł)

- łatki, łyżki, imbusy (4mm i 5mm), zapasowa spinka do łańcucha, trochę oleju

- mini apteczka kieszonkowa (chowa się w torebce na ramie koło mostka)

- gaz na psy zamontowany na mostku (słaby, bezpieczny dla zwierzaka roztwór)

- dodatkowa opaska na uszy i wymienne żółte szkła do okularów (gdybym wracał w nocy)

Poza tym ubiór pod pogodę, kask na głowie, telefon w kieszeni i kilka złotówek na ew. potrzeby. Kiedyś wziąłem kartę w niedzielę niehandlową. Od tamtej pory pamiętam. ;) 

 

Wszystko wyglądało mniej więcej tak i poza ciuchami mieściło się w tej saszetce na ramie:

Screenshot-2019-06-25-00-43-08-265-com-s

 

 

14 minut temu, spidelli napisał:

Ale jakbym chciał jechać 25 km/h to bym się w życiu nie porwał

Da się zrobić w terenie, to co dopiero na asfaltach.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy moja koleżanka by sobie tego życzyła, więc nie zamieszczę linka do Stravy z jej wyczynem sprzed niespełna tygodnia. Ale jak autor tematu jest zainteresowany to proszę sobie wpisać w googla Brevet 1000 Grunwald. Tak, tak walnęła 1000 km. Teraz ta stówka nie wygląda już chyba tak groźnie, co? ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Brombosz napisał:

Da się zrobić w terenie, to co dopiero na asfaltach.

Pewnie, ale raczej nie przeze mnie ;)

Rozwinę się, bo wczoraj już przysypiałem.

Moim zdaniem kolega już jest gotowy do tej stówki. Tylko źle podchodzi - patrzenie na tempo bym odpuścił, no może żeby trzymać średnio te 15 km/h. Na kolejnych "setkach" można się już pokusić o bicie rekordów. A pierwszy raz pojechać na luzaku. Wstać rano, żeby był zapas czasu, uwzględnić godzinę na przerwy, z godzinę na nieprzewidzianą naprawę. Wziąć dość wody - ja teraz biorę bidon 600 ml z wodą i drugi z izotonikiem. Batony brałem ale generalnie mi nie służyły, podobnie jak banany :) Żele jeszcze jako - tako. Ale warto coś wziąć na zaspokojenie głodu, bo można co 45 min. wciągać żel, a być maksymalnie głodnym ;)

Z ekwipunku - dętka, łyżki, smarki w sprayu, multitool rowerowy - mam to zawsze. Czasami wezmę jeszcze pudełko po witaminach a tam spinkę do łańcucha, śrubki itp. Do tego multitool leathermana - ma kombinerki, więc można nawet linkę obrobić :P

Pompka - obowiązkowo, są takie małe i lekkie modele, można ją wpiąć w uchwyt obok bidonu. Jakaś kurtka deszczowa, aczkolwiek pogodę warto sprawdzić wcześniej. Jak wieje, to może być problem z utrzymaniem tempa.

Warto też wziąć pieniążek w razie "W". Ja jeżdżę asfaltem ale po Polsce gminnej i powiatowej, na wsi zawsze jakiś sklepik będzie otwarty dla piwoszy, poza tym są stacje benzynowe a tam wszystko co trzeba jest.

Apteczkę też wożę najczęściej - jakieś opatrunki, węgiel na sraczkę, koc termiczny. Kupiłem gotową, malutki pakiet i dopchałem kilka rzeczy wedle uznania.

Generalnie jak jadę na szosówce, to ekwipunek jest minimalistyczny, jak na "szutrowcu" - to mogę w Midloadera pod ramą wepchnąć nawet zwijaną oponę :)

Trasę sobie wcześniej ustalam - Komoot pozwala zrobić to w kompie (na mapach gugla można ludzikiem sprawdzić stan dróg), potem odpalam na telefonie i jadę.

Najlepiej jeździ się w niedzielę - praktycznie brak ciężarówek, ludzie albo odsypiają albo są w kościółku. Wyjechać raniutko a latem dnia starczy nawet na 200 km. Ja się szykuję właśnie na 200 km. Mój rekord to 138 km i 900 m przewyższeń, z sakwami. Końcówka to z dwudziestokilometrowa ucieczka przed burzą na pole namiotowe po pagórkowatym terenie - było pchanie miejscami bo za stromo - ale i kilka sprintów. Żona też była ze mną, więc też ma taki rekord :D

Powodzonka!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, kosmonauta80 napisał:

Ostatnie 10 km było walką.

Żryi wiencyi.

Serio. Moje pierwsze 100 zrobiłem ważąc pod 120 kilo po 3 miesiącach jeżdżenia i ograniczeniem zawsze była nie kondycja, ale stan zadka i pleców. Przy odpowiednim odżywianiu ( ok 300-500 kcal węglowodanów na godzinę ) można jechać "w nieskończoność".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 godziny po rozpoczęciu treningu stan jest następujący:

- mięśnie ud jeśli czuję (natężenie 2/10), to tylko nad kolanami

- obtarcia w rejonie wiadomo czego, szwy na bieliźnie zrobiły swoje 

A to pobolewanie pleców to chyba wynikło z obecności plecaka, w którym było 2 litry płynów. Normalnie po 2 godzinach jazdy nic się nie dzieje. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego lepiej spakować się w torby i uzbroić w więcej bidonów, żeby nie wieźć na plecach. Są różne adaptery, ja mam dwa koszyki na widelcu, bo przez Midloadera koszyk na ramie jest niezbyt przydatny. Tam trafia narzędziownik a’la bidon. 

Co do tyłka, to ważne są krótkie przerwy, stawanie na pedałach co jakiś czas albo jazda półdupkiem :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie róbmy z pokonania stówki wyprawy na biegun ;)  Recepta jest prosta - w miarę regularnie jeździć, stopniowo zwiększać pokonywany dystans na pojedynczym treningu, tak żeby przyzwyczaić zarówno nogi jak i tyłek, a do tego poznać swoje zapotrzebowanie na jedzenie i picie, i za parę tygodni pierwsza stówka wejdzie bez większego bólu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakie sakwy :D

100 km zrobiłem mając dwa bidony, czyli około 1300 ml wody + 1 lub 2 batony owsiane. Dzień był chłodny. W gorący dzień po drodze dokupiłem 500 ml wody.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ale to właśnie nie są przechwałki tylko normalna sprawa :)

Wiesz, teraz takie czasy, że ludzie mogą nie zdawać sobie sprawy do czego ich organizm jest zdolny.

Moja sąsiadka się wczoraj dziwiła dlaczego idę pieszo ze sklepu ( jakieś 500-600 metrów) skoro auto stoi pod oknem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, skom25 napisał:

Jakie sakwy

Właśnie, jakie?

Ja pisałem o torbach - pod rurę, pod siodło - i to nie o tych największych. Wziąć tylko to co najważniejsze ale nie wrzucać tego na plecy :) 

Ja miałem sakwy bo byłem na wyprawie i dało rady z sakwami ;)

Ale generalnie - plecy mogą rozboleć i bez plecaka, więc lepiej go nie brać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, wkg napisał:

Nie ma co się przechwalać ... Każdy jest na jakimś etapie jazdy - ważne, żeby się starać.

Na asfalcie to standardowy trening ale nie każdy do tego dochodzi od razu ...

 

No tylko właśnie autor jest na takim etapie, że powinien pyknąć 100 km bez problemu. 

Przecież nie napisał że robi 10 km i umiera, a my mu nie piszemy że robimy 500 km na jednym łyku wody :D

Dużo zależy też od dnia. Jak czujesz że Ci się nie chce, to nie ciśnij na siłę. Przejedź mniej ale z radością.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...