Wczoraj byłem na rowerze, przejechałem około 40 km ze średnim pulsem 78% HRmax. Całkiem fajnie się jechało, chłodno.
Pozwoliłem sobie zbadać pewną ścieżkę, która okazała się być ślepą uliczką. Była to droga licząca ponad 700 m, cały czas pod górę:
Po przejechaniu 1/3 dystansu puls oscylował w okolicy 100% HRmax, jechałem na przełożeniu 2x5. Myślę sobie, że jak dojadę do końca, to będę miał mroczki przed oczami, wypluję płuca z żebrami i przez kilka minut puls będzie szalał.
Tymczasem dojechałem i zatrzymałem się. Zadyszka przez chwilę była, a puls po około 10-15 sekundach się unormował. Potem wróciłem do domu i przy okazji zaliczyłem dłuższy sprint mając 85% HRmax. W domu nie czułem się wypruty, miałem ochotę przejechać jeszcze kilka km. A koniec idąc spać zasnąłem bez problemu, bo już wtedy czułem zmęczenie.
Pytanie: czy można stwierdzić, że z moją kondycją nie jest najgorzej? Gdzieś niby czytałem, że im szybciej puls się normuje (po intensywnym wysiłku), tym lepiej.