Skocz do zawartości

[100km] jutro magiczna setka


Rekomendowane odpowiedzi

Teraz, Biesz766 napisał:

Kurde, też tak jeżdziłem kwiecień-maj zanim zacząłem w weekendową Sobotę robić trasę 112 km i jakos nie padłem.

 

Ile ważysz ? Na czym robiłeś tą traskę ? 

192 cm wzrostu i aktualnie 114kg wagi

Sprzęt zobaczysz w moich rowerach, ale jest to B'TWIN Rockrider 540

Każdy jest inny a krytyki się nie boję. Walczę z "nicnierobieniem" dwóch dekad a brak kondycji zaczął mi w tym sezonie przeszkadzać w walkach w rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wynik naprawdę ładny. To że padłeś po 60 km to kwesta wypadkowa psychiki, odżywiania i też braku przyzwyczajenia, czyli bez problemu do zrobienia. Jak bolą kolana to spróbuj od nowa ustawić pozycję, bo rehabilitacja kolana nie jest ani tania, ani przyjemna. No i też pomijalna kwestia dla tych którzy twierdzą że słabo: każdy kiedyś zaczynał. I każdy ma swoje dni w których noga podaje jak szalona i takie, w które ciężko 50 km lajtowym tempem zrobić. No i tak na koniec do autora: nie wpadnij w manię ciągłego poprawiania swoich wyników bo przyjdzie moment w którym postępy będą niewielkie, więc się na to przygotuj. No i nie wiem też czy czasem nie wypiłeś za dużo - znajdź sobie na necie blog fizjologicznie rowerem, post odnośnie pocenia. Jeśli dobrze pamiętam człowiek jest w stanie wypić ok. 330-400 ml płynu na godzinę wysiłku, więc w teorii wychodzi że przyjąłeś za dużo picia. To też nie jest dobre, ale jak zaczniesz regularnie jeździć to zaczniesz wyczuwać takie niuanse swojego ciała. Podsumowując, jest dobrze, będzie lepiej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Super, pokonałeś samego siebie i wiesz, że mozesz to zrobić... ciekawe kiedy zatęsknisz za kolejną... czasem to też kwesia towarzystwa, lub/i trasy.... 

Gratulacje... a jak masz wnioski to wiesz co poprawić i następnym razem bedzie lepiej.... 

Nie ma jak takie zmeczenie połączone z dumą, ze się to zrobiło, co?! :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Piter233 napisał:

Wynik naprawdę ładny. To że padłeś po 60 km to kwesta wypadkowa psychiki, odżywiania i też braku przyzwyczajenia, czyli bez problemu do zrobienia. Jak bolą kolana to spróbuj od nowa ustawić pozycję, bo rehabilitacja kolana nie jest ani tania, ani przyjemna. No i też pomijalna kwestia dla tych którzy twierdzą że słabo: każdy kiedyś zaczynał. I każdy ma swoje dni w których noga podaje jak szalona i takie, w które ciężko 50 km lajtowym tempem zrobić. No i tak na koniec do autora: nie wpadnij w manię ciągłego poprawiania swoich wyników bo przyjdzie moment w którym postępy będą niewielkie, więc się na to przygotuj. No i nie wiem też czy czasem nie wypiłeś za dużo - znajdź sobie na necie blog fizjologicznie rowerem, post odnośnie pocenia. Jeśli dobrze pamiętam człowiek jest w stanie wypić ok. 330-400 ml płynu na godzinę wysiłku, więc w teorii wychodzi że przyjąłeś za dużo picia. To też nie jest dobre, ale jak zaczniesz regularnie jeździć to zaczniesz wyczuwać takie niuanse swojego ciała. Podsumowując, jest dobrze, będzie lepiej :)

Myślę, że cieniem się tutaj położyła ilość snu, bo dla mnie 4 godziny to za mało. Choć dbam o sen, to jakoś pospać nie mogłem. Frajda najważniejsza, wyniki nie mają takiego wielkiego znaczenia choć w kwestii tego, że bardzo lubię statystyki to te wszystkie pierdoły na stronach karmią potrzebę i się jej nie poddaję.

Nie mogę znaleźć tego bloga, możesz podrzucić linkę?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, porywacz_zwlok napisał:

192 cm wzrostu i aktualnie 114kg wagi

Sprzęt zobaczysz w moich rowerach, ale jest to B'TWIN Rockrider 540

Każdy jest inny a krytyki się nie boję. Walczę z "nicnierobieniem" dwóch dekad a brak kondycji zaczął mi w tym sezonie przeszkadzać w walkach w rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej.

No to ja mam lżej bo już tylko 92 kg ;) 

Miałeś prawo czuć jak się czułeś, ale wielki szacun za próbę i chęci. Niejeden Twojej postury na rower by nie siadł. 

 

Gratki i ciśnij dalej mistrzu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Sansei6 napisał:

Super, pokonałeś samego siebie i wiesz, że mozesz to zrobić... ciekawe kiedy zatęsknisz za kolejną... czasem to też kwesia towarzystwa, lub/i trasy.... 

Gratulacje... a jak masz wnioski to wiesz co poprawić i następnym razem bedzie lepiej.... 

Nie ma jak takie zmeczenie połączone z dumą, ze się to zrobiło, co?! :D

Choć teraz nie przepadam za swoim rowerem, to duma jest.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Eazy napisał:

Ja dokładnie takie mam w swoim 29erze i bardzo dobrze się spisują w przypadku szerokiej kierownicy, moja ma 720 mm i bez tych rogów bolały nadgarstki już po godzinie jazdy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1- dobrze sie pisze ludkom wazacym 60-70, czy jak juz to z 80kg. To nie jest tak, ze jak ktos wazy 100kg, to od razu ma o tyle sil wiecej,  ze jest to proporcjonalne do lzejszej wagi, no nie.

2- dobrze sie pisze, jak ktos jezdzi regularnie, bez wzgledu czy nazwie to treningiem, czy dojazdem do pracy.

Ja waze podobnie jak autor, czyli 189cm i 109/ 110kg. Ze wzgledu na uraz krego i praktycznie zabroniona jazde, jezdze od nawrocenia sie bolu do nawrocenia. Wychodzi, ze nic nie robie rowerowo, treningowo ogolnie, nic doszczetnie np 2, 3, 5 tyg, potem siadam na rower i trzepie mix gorsko- szosowy, czy sama szose, ale ustawiona tak, aby bylo max przewyzszen. Wychodzi, roznie, raz 80, raz 120- 150km. Potem to musze "odchorowac" i znow probuje.... Z wlasnego doswiadczenia wiem , ze wszystko zalezy od danego dnia, czy sie trafi "dzien konia" jak i od glowy. Dodatkowo mnie upal wykancza.

Cos czuje, ze autor zlapal bakcyla i podniesie poprzeczke....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie rogów, mam takie alu krótkie Supry i naprawdę nie czuje problemów z nadgarstkami i dłońmi. Spróbuj z takimi

 

W dniu 16.10.2018 o 22:28, shotgun napisał:

Cos czuje, ze autor zlapal bakcyla i podniesie poprzeczke....

Złapał, złapał, będzie cisnął. Frajda jest mega z każdego dłuższego wyjazdu ( przynajmniej u mnie, jak wrócę z 3-4h to zaraz po obiedzie znowu bym dylał )

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, porywacz_zwlok napisał:

No to jestem i muszę przyznać, że to bardzo ciekawe wyzwanie. Wszystko tkwi w głowie a w dalszej kolejności w girach i sprzęcie. 50km padło bez problemu i potem trafiłem na takie 10km tarki. Pod koniec tej tarki czyli w okolicach 60km coś nagle się we mnie skończyło i po prostu zjechałem w krzaczory i padłem na pysk. Z dobrą godzinę mi zajęło to, by pozbierać umysł i ruszyć dalej, bo wybrałem opcję jazdy tylko w jednym kierunku, więc nie mogłem się wycofać ani zawrócić. Fizycznie zmęczony poczułem się w okolicach 90km i tam był drugi kryzys, ale go pokonałem po kwadransie puszką pysznej zimnej coli i najpyszniejszym batonikiem z milionem kalorii. Razem wyszło jakieś 125km. Udostępniam garmina oraz stravę ale są one niekompletne, ale o tym we wnioskach.

płyny: 4 bidony po 800ml (2x woda i 2x izotonik)

jedzenie: 3 buły, 3 jajka (jak za dobrych kolejowych czasów w sreberku i ze solą) i paczka małych kabanosów 

Gratki :). Trochę się niepokoiliśmy że zostałeś gdzieś na trasie ;).

A poważnie. Moim skromnym zdaniem to miałeś na 60-tym km odcięcie z braku paliwa. Nie jestem przekonany że wziąłeś dobre żarcie ze sobą. Ja akurat jajek podczas wysiłku nie trawię. Dla mnie "setka" to kilka batonów, woda (nie wożę izotonika) i na koniec cola (ale power daje ;). Wody wypijam zależnie od rozjeżdżenia do około 2,5 litra. Dużo zależy też od tempa i temperatury.

Jeszcze raz gratuluję i życzę następnych "setek" ;).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, porywacz_zwlok napisał:

Choć teraz nie przepadam za swoim rowerem, to duma jest.

No ten rower który masz nie jest idealny do robienia takich tras. Raczej nadaje się do rekreacji i to bardziej do lasu niż na asfalt. Z tym że na Twoim miejscu nie koncentrował bym się tylko na szosie. Bardzo fajnie jest też pojeździć w terenie, wprawdzie nie nabijesz tylu kilometrów, ale masz za to kontakt z przyrodą i ciekawsze trasy. U wielu osób kończy się to posiadaniem dwóch rowerów: szosy i mtb :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie zgodzę się. MTB spokojnie dam radę zrobić asflatem/szutrem 120-150 km i to pierwszy raz zrobiłem tak jak @porywacz_zwlok po 3-4 treningach 20km w tygodniu, po takim miesiącu pokonałem 115km ( np. ode mnie - trasa doliną Sanu w Bieszczadach i potem do mnie ma okolice 115 km i asfalt i szuter to 80-20 ) Jeżeli masz dobrze dobraną pozycję, masz gdzie wygodnie ręce oprzeć to nie jest to wyczyn niemożliwy i męczący. A, że asfalt na MTB ? Uważam, że to tylko dobrze o Tobie świadczy jak na MTB pokonałeś 100 km po asfalcie, bo to pewnie tak jak byś na szosie zrobił więcej ( opory opon, przełożenia, pozycja ). Nie każdy masz warunki, czas, kasę na trzymanie mtb,gravela, szosy i nie każdemu jest potrzebny dany typ roweru.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wiem, że się da jeździć MTB dłuższe trasy po asfalcie (sam tak robię), warto jednak trochę go podrasować. Jedna rzecz, to uzyskanie podobnego chwytu jak w kierownicy typu baranek, czyli założenie rogów, druga wymiana opon na takie z mniej agresywnym bieżnikiem. Akurat w rowerze Porywacza (B'twin Rockrider 540) warto moim zdaniem zrobić i jedno i drugie gdyby miał być używany na długie trasy na twardych nawierzchniach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robię ostatnio ( od końca lipca ) dziennie 50-80 km na Continentalach i z tymi małymi rogami co wyżej wkleiłem. Tak pół na pół asfalt/szuter - co uważam, że dla MTB jest jednym i ty samym. Żadnego dyskomfortu nie mam, nic mnie nie boli. Jeździł bym więcej gdyby jakiś idiota nie wymyślił, że żeby żyć trzeba pracować ;)

Może i zakupił bym drugi rower, ew. nad drugim kompletem kół myślałem. Ale oba pomysły padły jak okazało się, że da się na tych oponach i na tych przełożeniach i rogach na kierownicy jeździć i to z przyjemnością. Pod każdą górkę na moich trasach wyjeżdżam, jak trzeba pocisnąć bo czas goni to dam radę 15-20 minut lecieć 40 km/h, chociaż po prostej z reguły jest 27-30 km/h. nic nie wyszło nie boli, łapy też nie. Wydawania kasy na drugi nie widzę sensu ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, shotgun napisał:

Ladny dystans, ale widac, ze raczej trenujesz i raczej to robione gdzies w Polsce.

Zastanawiam sie, czy normalny silny psychicznie czlowiek, jest w stanie jak dostanie szoss, tak z marszu bez zadnego trenignu pyknac 300km, powiedzmy w 14-15h. Juz abstrachuje od terenu u mnie w Beskidach.

Czy trenuję? Codziennie staram się jeździć po 50 - 70km, soboty, niedziele to ponad 100km. Zimą trenażer. Bez przygotowania pyknąć 300km, na pewno nie. Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, porywacz_zwlok napisał:

No to jestem i muszę przyznać, że to bardzo ciekawe wyzwanie. Wszystko tkwi w głowie a w dalszej kolejności w girach i sprzęcie. 50km padło bez problemu i potem trafiłem na takie 10km tarki. Pod koniec tej tarki czyli w okolicach 60km coś nagle się we mnie skończyło i po prostu zjechałem w krzaczory i padłem na pysk. Z dobrą godzinę mi zajęło to, by pozbierać umysł i ruszyć dalej, bo wybrałem opcję jazdy tylko w jednym kierunku, więc nie mogłem się wycofać ani zawrócić. Fizycznie zmęczony poczułem się w okolicach 90km i tam był drugi kryzys, ale go pokonałem po kwadransie puszką pysznej zimnej coli i najpyszniejszym batonikiem z milionem kalorii. Razem wyszło jakieś 125km. Udostępniam garmina oraz stravę ale są one niekompletne, ale o tym we wnioskach.

płyny: 4 bidony po 800ml (2x woda i 2x izotonik)

jedzenie: 3 buły, 3 jajka (jak za dobrych kolejowych czasów w sreberku i ze solą) i paczka małych kabanosów

mapy.cz: kręciłem takie krótkie klipy w trakcie, więc problem tej nawigacji zobaczycie sobie za 2 - 3 dni, ale nawigacja potrafi wywieźć w ciemny tyłek. kiedyś przeprowadziła mnie przez takie piachy, że chyba silnik spalinowy pomógł by tam jechać a dzisiaj na początku wywiózł mnie tam, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę

garmin forerunner 235: baterii starczyło mi tylko na 117km, ale po setce zapisałem wynik, żeby go nie stracić. podejrzewam, że włączony glonas tyle zjadł, więc trzeba będzie raczej jeździć na samym gps

ciało: kolana troszkę bolą, mięśnie nóg na granicy spalenia, dupsko troszkę boli ale napierdzielają mnie nadgarstki na tyle mocno, że ostatnie kilometry syczałem z bólu. miesiąc jazdy po 20km 3 razy w tygodniu to za małe przygotowanie

sprzęt: dał radę, choć gdyby to był tylko asfalt i bardziej gładkie opony miał to myślę, że i 200 jest do ogarnięcia

Wiem, że przy zawodowcach to nic, ale dla mnie to było ciekawe wyzwanie i może innemu amatorowi przyda się ten wątek.

Gratuluję setki! teraz to już z górki. Napisałeś co jadłeś. Ja napisze co ja potrzebuję na taki dystans: 2xizotonik po 700ml, 1xwoda 700ml, 2xbanan, 2xkromki chleba żytniego z serem żółtym (bułkę można zjeść leżąc w łóżku) do tego 2xbatonik milky way. Na 70km wystarczy 1xbanan. Jak już jest ponad 70km to organizm domaga się coraz więcej energii utrzymując prędkość na poziomie 28-32km/h. W tym roku zaliczyłem już 37 stówek. Od 110km - 175km. Rower mam fitnes przełożenia szosowe gięta kierownica i nie odczuwam nadgarstków, nie trzymam kurczowo chwytów tylko kierownicę w różnych miejscach. Pierwsza stówa zaliczona i teraz śmiało treningi i następne setki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, porywacz_zwlok napisał:

No to jestem i muszę przyznać, że to bardzo ciekawe wyzwanie. Wszystko tkwi w głowie a w dalszej kolejności w girach i sprzęcie. 50km padło bez problemu i potem trafiłem na takie 10km tarki. Pod koniec tej tarki czyli w okolicach 60km coś nagle się we mnie skończyło i po prostu zjechałem w krzaczory i padłem na pysk. Z dobrą godzinę mi zajęło to, by pozbierać umysł i ruszyć dalej, bo wybrałem opcję jazdy tylko w jednym kierunku, więc nie mogłem się wycofać ani zawrócić. Fizycznie zmęczony poczułem się w okolicach 90km i tam był drugi kryzys, ale go pokonałem po kwadransie puszką pysznej zimnej coli i najpyszniejszym batonikiem z milionem kalorii. Razem wyszło jakieś 125km. Udostępniam garmina oraz stravę ale są one niekompletne, ale o tym we wnioskach.

płyny: 4 bidony po 800ml (2x woda i 2x izotonik)

jedzenie: 3 buły, 3 jajka (jak za dobrych kolejowych czasów w sreberku i ze solą) i paczka małych kabanosów

mapy.cz: kręciłem takie krótkie klipy w trakcie, więc problem tej nawigacji zobaczycie sobie za 2 - 3 dni, ale nawigacja potrafi wywieźć w ciemny tyłek. kiedyś przeprowadziła mnie przez takie piachy, że chyba silnik spalinowy pomógł by tam jechać a dzisiaj na początku wywiózł mnie tam, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę

garmin forerunner 235: baterii starczyło mi tylko na 117km, ale po setce zapisałem wynik, żeby go nie stracić. podejrzewam, że włączony glonas tyle zjadł, więc trzeba będzie raczej jeździć na samym gps

ciało: kolana troszkę bolą, mięśnie nóg na granicy spalenia, dupsko troszkę boli ale napierdzielają mnie nadgarstki na tyle mocno, że ostatnie kilometry syczałem z bólu. miesiąc jazdy po 20km 3 razy w tygodniu to za małe przygotowanie

sprzęt: dał radę, choć gdyby to był tylko asfalt i bardziej gładkie opony miał to myślę, że i 200 jest do ogarnięcia

Wiem, że przy zawodowcach to nic, ale dla mnie to było ciekawe wyzwanie i może innemu amatorowi przyda się ten wątek.

Elegancko. Najważniejsze, że cel osiągnięty, a doświadczenie z trasy zaowocuje przy następnych wypadach! Gratulacje! Moja pierwsza setka miała miejsce w tych samych okolicach co Twoja. Była to pętla Poznań - Nekla - Poznań i wyszło ok 115 km. 

Co do kryzysu na 60 km to wydaje mi się podobnie jak przedmówcom, że to kwestia żywienia. Ruszając rano, duże znaczenie ma to co jedliśmy dzień wcześniej wieczorem (wskazane ładowanie węglowodanów), nie za ciężkie śniadanie (raczej mało tłuszczów) spożyte odpowiednio wcześnie przed startem, no i posiłki na trasie. Osobiście udało mi się już wypracować idealny zestaw na takie dłuższe tripy i są to: przecierki owocowe takie w tubkach po 100g, żelki, mieszanka studencka, owsiane batony/ciastka, czasem banan. No i w trasie staram się zatrzymać gdzieś na kawę i jakieś ciasto :) Przy bardzo długich trasach, myślę że musiałby wjechać już jakiś konkretny posiłek, raczej na bazie makaronu, ale też nie za tłusty, chociaż to też kwestia indywidualna. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, dorota57 napisał:

Czy trenuję? Codziennie staram się jeździć po 50 - 70km, soboty, niedziele to ponad 100km. Zimą trenażer. Bez przygotowania pyknąć 300km, na pewno nie. Pozdrawiam!

To jest to trening i tyle...., czlowieku, to wychodzi, ze 50km dziennie, to lekko robisz 1000km miesiecznie.

Ja ze swoimi plecami i stylem jazdy, jak zrobie w sezonie 1500km to swieto. NIe wnikam w bardzo porabany system pracy -12h, ale glownie chodzi o rozpiepszone dyski w krego. Tak mozna ujac, ze kazdy moj start to jest bez zadnego przygotowania a nawet rozgrzewki.

Inna sprawa rower, baranek to inna liga niz prosta kiera, mnogosc chwytu, podobnie z rowerem fitnes, to nie to co goral na waskich oponach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, shotgun napisał:

To jest to trening i tyle...., czlowieku, to wychodzi, ze 50km dziennie, to lekko robisz 1000km miesiecznie.

Ja ze swoimi plecami i stylem jazdy, jak zrobie w sezonie 1500km to swieto. NIe wnikam w bardzo porabany system pracy -12h, ale glownie chodzi o rozpiepszone dyski w krego. Tak mozna ujac, ze kazdy moj start to jest bez zadnego przygotowania a nawet rozgrzewki.

Inna sprawa rower, baranek to inna liga niz prosta kiera, mnogosc chwytu, podobnie z rowerem fitnes, to nie to co goral na waskich oponach.

Jazda 1000km miesięcznie a trening to kompletnie dwie różne sprawy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, shotgun napisał:

To jest to trening i tyle...., czlowieku, to wychodzi, ze 50km dziennie, to lekko robisz 1000km miesiecznie.

Ja ze swoimi plecami i stylem jazdy, jak zrobie w sezonie 1500km to swieto. NIe wnikam w bardzo porabany system pracy -12h, ale glownie chodzi o rozpiepszone dyski w krego. Tak mozna ujac, ze kazdy moj start to jest bez zadnego przygotowania a nawet rozgrzewki.

Inna sprawa rower, baranek to inna liga niz prosta kiera, mnogosc chwytu, podobnie z rowerem fitnes, to nie to co goral na waskich oponach.

Jeździłem też na TREK 4300, koła 27,5" opony szer 25mm. Miesięcznie 1400-1600. W tym roku 13000km. Jako niepełnosprawny pracuję do 14, więc czasu mam dużo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, dorota57 napisał:

... 2xkromki chleba żytniego z serem żółtym (bułkę można zjeść leżąc w łóżku) ...

Kwestia jedzenia pojawia się w kilku wypowiedziach w tym wątku. Poczytałem troszkę i pszenne pieczywo szybko ale krótko oddaje energię. Tak w skrócie oczywiście. Za żytnim nie przepadam choć i sam go sobie piekłem na zakwasie.

Tak czy siak wasze sugestie co do pokarmu wydają się być bardzo słuszne.

18 godzin temu, pp516 napisał:

Ja wiem, że się da jeździć MTB dłuższe trasy po asfalcie (sam tak robię), warto jednak trochę go podrasować. Jedna rzecz, to uzyskanie podobnego chwytu jak w kierownicy typu baranek, czyli założenie rogów, druga wymiana opon na takie z mniej agresywnym bieżnikiem. Akurat w rowerze Porywacza (B'twin Rockrider 540) warto moim zdaniem zrobić i jedno i drugie gdyby miał być używany na długie trasy na twardych nawierzchniach.

Widziałem gdzieś na jutiubach gościa co miał w podobnym sprzęcie jak mój baranka. Jak jeszcze inni sugerowali to jeszcze trzeba będzie rogacza zrobić a potem gdzieś na wiosnę gumy kupić.

18 godzin temu, pp516 napisał:

Ja wiem, że się da jeździć MTB dłuższe trasy po asfalcie (sam tak robię), warto jednak trochę go podrasować. Jedna rzecz, to uzyskanie podobnego chwytu jak w kierownicy typu baranek, czyli założenie rogów, druga wymiana opon na takie z mniej agresywnym bieżnikiem. Akurat w rowerze Porywacza (B'twin Rockrider 540) warto moim zdaniem zrobić i jedno i drugie gdyby miał być używany na długie trasy na twardych nawierzchniach.

Zasugerujesz jakieś gumy z przyzwoitym stosunkiem jakości do ceny? Tak by na szutrową i na asfalcie było przyzwoicie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, porywacz_zwlok napisał:

kolana troszkę bolą, mięśnie nóg na granicy spalenia, dupsko troszkę boli

Jeżeli kolana bolą i mięśnie nóg to sprawdź ustawienie wysokości siodełka. Jeżeli dupsko piecze to ja używam ALANTAN PLUS - maść, zielona tubka. Nie droga a posmarujesz miejsce gdzie piecze i boli - ulga i można jechać dalej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...