Skocz do zawartości

4kwiatek

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    54
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

200 wyświetleń profilu

Osiągnięcia użytkownika 4kwiatek

Uczeń

Uczeń (2/13)

  • Pierwszy post
  • Collaborator
  • Reaktywny
  • Od tygodnia
  • Od miesiąca

Ostatnio zdobyte

12

Reputacja

  1. Mam tego Mactronica i już nie używam od dawna. Wąski strumień światła. Tęcza na brzega (tak - wiem jak to się nazywa). Po prostu latarka i to słaba. Nie ma najmniejszego porównania choćby do Kross'a Tourismo Sport, o droższych nie wspomnę (też już nie używam ;).. Służy mi do szukania gratów w piwnicy. Do niczego więcej się IMHO nie nadaje. Z zalet - ładne pudełko - doskonale się nadaje na prezent (jak kogoś nie lubimy ;).
  2. Miałem tego Krossa i używałem go wyłącznie z AKU 1,2V. Chodziła bez problemu.
  3. Jest też rozwiązanie oparte o akcelerometr. Zwalniasz - zapala się stop. Na upartego wystarczy nawet prosty mechanizm z ciężarkiem i sprężynką zamykający obwód. Gdzieś nawet widziałem taką chińską lampkę z podobnym "mechanizmem". Przydatność tego faktycznie słaba.
  4. Psy zwykle nie lubią intensywnych zapachów które są przyjemne dla ludzi. Nie wiem z czego to wynika (może z poziomu wrażliwości psiego węchu). Teoretycznie buteleczka perfum może być równie skuteczna jak gaz pieprzowy :). Uważam jednak że wożenie ze sobą gazu to czysta teoria. W lesie, na piasku - walcząc o równowagę nie wyobrażam sobie skierowania strumienia gazu pieprzowego na psa. Prędzej sam bym się opryskał (przy okazji zaliczając klasyczną glebę :). Z dawnych czasów pamiętam jeszcze że psy mają szalenie wrażliwy koniec nosa na uderzenia. Wystarczy lekki prztyczek i pies potrafi się skulić z bólu. Nos psa zwykle wypada w lesie na wysokości mojej stopy ;). verul ma rację - w przypadku ataku psa należy się bronić wszystkim co jest pod ręką. Z doświadczenia wiem że pęk kluczy bywa szalenie skuteczny na prawie każdego napastnika. W przypadku ataku nie ma czasu na kalkulację "sięgnę do kieszeni po gaz, wyceluję, obliczę poprawkę na wiatr, obliczę trajektorię biegnącego psa". Bidon, klucze, własna andrenalina (wrzask), kalkulacja co i czym osłonić (rower też może być niezłym narzędziem do obrony). To oczywiście ostateczność :). Unikanie jest pewnie jedną z najskuteczniejszych strategii.
  5. Z psami to nie jest takie proste. Pies to zwierzę stadne - to znaczy że poddają się hierarchii. Zależnie od własnej pozycji "w stadzie" wystarczy czasem odrobina zdecydowania a pies podkuli ogon. Wielkość psa też nie ma znaczenia. Nie bez powodu małe psy to tzw. "dzwoneczki" - takie który atakuje wszystko co się rusza. Bywa że duży pies też podkuli w takiej sytuacji ogon. Bardzo wiele zależy od ułożenia psa. Gdy pies zaczepia rowerzystę - nie ma reguły jak się zachować. Czasem lepiej depnąć i pies odpuści. Czasem lepiej właśnie zwolnić. Najlepsze chyba jednak jest egzekwowanie prawa na właścicielach. Już nie wspomnę o kłopotach jakie miał właściciel gdy pies mnie pogryzł. Z drugiej strony bawią mnie właściciele 40 kg psów które "nie gryzą a tylko chcą się bawić". Takie 40 kg trafiające w nogę na rowerze...
  6. Myślałem że już wiele widziałem. Dzisiaj jednak pojawił się na DDR "szeryf". Pani na elektrycznym wózku - na oko około 60-tki. Długi prosty odcinek - widzę że z trudem dogania dziewczynę na rowerze. Potem kilkadziesiąt - może nawet 100 metrów wyprzedza ją. Widzę że dziewczyna odpuściła a pani regulator w dół i zwalnia. Dziewczyna bierze się do wyprzedzania a ta znowu regulator na max (było słychać wyraźnie po wyciu silnika). Dziewczyna znowu odpuszcza. Biorę się ja do wyprzedzania. Pani regulator na max. Niestety - nie dała rady. No i niestety drugi przypadek dzisiaj. Rodzinka jadąca wolno w kolejności - maluch ze 3 latka, potem jakaś nieco większa latorośl (też kilkuletnia). Tatuś i mamusia. Jadą prawilno gęsiego - niestety - 500+ narzuca tempo. Podwójna ciągła więc grzecznie czekam na prosty odcinek. Dojeżdżamy do przejścia z którego już schodzi starsze małżeństwo. Najmłodsza latorośl bez uprzedzenia wjechała w starszą panią praktycznie już za przejściem (wyglądało jakby wjechała na chodnik). Tatuś zawołał tylko "ej ej". Jak ktoś mi powie że przed takim czymś można się zabezpieczyć... to cóż. Żal i smutek. Nie wspomnę już że cała rodzinka stanęła na środku DDR na szykanie z podwójną ciągłą.
  7. Chyba jednak żyję w innym świecie :). Dwa lata temu faktycznie - zwalali na DDR śnieg z chodników. W ostatnią zimę ze zdziwieniem widziałem że przynajmniej część DDR była przejezdna. Fakt że na jednym odcinku walczyłem o życie na zmrożonym lodzie, ale jednak na głównych ciągach dało się jeździć. Widać było wyraźnie priorytet - najpierw chodnik potem DDR, ale jednak ja obserwuję wyraźną zmianę.
  8. Przebijam. Z dzisiaj. Rolkarz z tych co to ledwo się trzymają na nogach. Wyjeżdża z podporządkowanej (DDR) i ciągnie go pies na taśmie. Po dzwonku myślałem że się o własne nogi zabije. Oczywiście pies po trotuarze a rolkarz na DDR'ze. Pewnie gdyby nie ten wątek to bym jutro o tym zapomniał ;). Nie miałem dużo (wg kolegów z tego forum). Jakieś 35 na budziku ;).
  9. W praktyce może wyglądać to tak że jadąc nawet 5-10 na godzinę dziecko wbija Ci się miedzy koło a korbę. Problem tkwi w tym że dzieci w tym wieku nie zachowują jeszcze wystarczająco równowagi. Profilaktycznie omijam takie dzieci szerokim łukiem - nawet jeśli muszę przekroczyć opaskę między chodnikiem ddr'ką. A i tak raz - dwa trzy razy w miesiącu widzę taki "case" jak nagły zwrot dziecka o 90st i rodzica krzyczącego z odległego chodnika "do prawej". Moim zdaniem to już nawet nie kwestia rowerzysty ale totalnej nieodpowiedzialności rodzica(ów). Aż mnie czasem ciśnie żeby zapytać czy między auta też dziecko na rowerku (potrafiące jechać w poprzek bez uprzedzenia) wypuszczą. Żeby była jasność - sam jestem ojcem i wiem co potrafi dziecko wyczyniać. Nie wkurza mnie to. Mnie to przeraża.
  10. Regularnie - spotykałem się z tym w północnych Włoszech. Tam akurat głównie biegałem, ale pozdrawiali mnie zarówno rowerzyści jak i biegacze. W Polsce pozdrawiali mnie Niemcy i chyba Holendrzy. Zdarzyło mi się także to kilka razy poza terenem zabudowanym, np na Mierzei Wiślanej (chyba to byli rodacy ;). Wkurzają mnie dni kiedy nie mogę przejechać mojej trasy bez użycia dzwonka. Zwykle oznacza to kumulację w rodzaju "pies na smyczy w poprzek DDR", "kierowca który na ewidentnie czerwonym przecina DDR", "rolkarze którzy na haju zawracają pod czołgiem" itp. Piesi na DDR tacy jak biegacze czy rolkarzy (to też piesi) olewam bo inaczej wcale nie dałoby się jeździć.
  11. Cześć. Tu masz jeszcze w budżecie (prawie) wersję na tarczach. Niby budżetowe ale po wielu latach ujeżdzania V-brake już do nich nie wrócę. http://allegro.pl/2016-eries-cross-dysk-alivio-blokada-27-biegow-bia-i6115742723.html Zwróć jednak uwagę na dobór geometrii i rozmiaru dla siebie.
  12. Cześć. Mam Eries 2016 (17" z blokadą na kierownicy). Daje radę. Miałem przedtem v-brake na 26" i z przyjemnością używam obecnie tarczówek Alivio. Mój był "prawie" wyregulowany. Po około 100 km do regulacji były przerzutki. Na starcie musiałem ustawić przedni hamulec bo ocierał. Do wymiany są pedały (ponad 500 gr za kuloodporne FP coś tam). Gripy Hermanns trzeba sobie dopasować (kąt). Aha - rower nie ma stopki i raczej ciężko coś dopasować. Sprzedawca ci raczej w tym nie pomoże. Nie masz też śrub do drugiego mocowania koszyka bidonu (są tylko gwinty). Obecnie zrobione coś ok 500 - 700 km. Trasy utwardzone.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...