Skocz do zawartości

Ranking

  1. wkg

    wkg

    Użytkownik


    • Punkty

      26

    • Liczba zawartości

      11 183


  2. siemalysy

    siemalysy

    Użytkownik


    • Punkty

      10

    • Liczba zawartości

      2 489


  3. kipcior

    kipcior

    Użytkownik


    • Punkty

      10

    • Liczba zawartości

      3 133


  4. elkaziorro

    elkaziorro

    Użytkownik


    • Punkty

      10

    • Liczba zawartości

      2 052


Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 23.05.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. Bo głównie na tym "singlu" chodzi o to, żeby nie wpaść do wody : )
    15 punktów
  2. Bo lubię się wpakować tam, gdzie nikogo nie ma
    10 punktów
  3. 8 punktów
  4. Jednak czasem warto wstać skoro świt.
    6 punktów
  5. Bo płynie Wisła płynie po polskiej krainie. A dopóki płynie Polska nie zaginie Z dzisiaj. Swoją drogą wytrzęsło na tej ścieżce ...
    6 punktów
  6. Godzina piąta, minut trzydzieści.
    4 punkty
  7. Bo rzepiara P.S. Literka "I" mi się zgubiła.
    3 punkty
  8. A jasne ! To się świetnie uzupełnia - wywożę auto na metę, wracam rowerem na start, zostawiam rower gdzie się uda, spływam - wiele rzek i rzeczek tak spłynąłem. Od jednodniowych wyskoków Wisłą z Warszawy do Modlina po wielodniowe spływy. I nogi i pas barkowy pracuje I fajnie jak to się robi w kilka osób to logistyka przechowywania roweru i kajaka się upraszcza. Tu akurat wylazłem z Prijonka (pięknie włazi na drzewa) żeby fotkę strzelić - wypad jak najbardziej rowerowy
    3 punkty
  9. bo zimno, rzut oka na Beskid Śląski
    3 punkty
  10. 2 punkty
  11. marvelo Podawaj tytuły, bo linki mają to do siebie, że czasem lubią znikać - złośliwie lub regulaminowo Wpadające w ucho : Adrienne Valerie - Lucky, Lucky, Lucky me Dlaczego Adrianna się tak krzywi, kiedy śpiewa "Lucky", to nie mam pojęcia Utwór lepiej brzmi w wersji "Vintage Mix" : https://www.youtube.com/watch?v=1gjnjSwIY3E Dorzucę jeszcze Pink Martini ( brzmi znajomo, ale w wresji czerwonej lub białej ) - Până când nu te iubeam, bo Pani zaśpiewała tak, że prawie mi kapcie spadły :
    2 punkty
  12. Fuji touring w wersji gravelowej i widać morze
    2 punkty
  13. Bo całkiem przyjemną mam drogę do i po pracy.
    2 punkty
  14. Bo z tej strony jeszcze nie widziałem mojego miasta....i w sumie za bardzo go nie widzę
    2 punkty
  15. Chyba miał za ciężką korone...
    2 punkty
  16. Bo w końcu soczyście zielono w lesie...
    1 punkt
  17. Ja się nie zgadzam. Jaką masz gwarancje że 148x12 za 3-4 lata nadal będzie obowiązującym standardem,  Wywiązała się ciekawa dyskusja. Wiadomo, są standardy i stardardy. Ale jak około roku 1996 było Cię stać na ramę alu ze sterówką ahead, to byłeś GOŚĆ. A jak gdzieś tak około 1998 kupowałeś Mielca, który oprócz ahead miał jeszcze mocowanie pod tarczę (za to była spora dopłata), to byłeś megakozak, jakbyś Pana Boga za nogi złapał. I potem na tym Mielcu tłukłeś, oczywiście na v-brake, ileśtam sezonów, żeby potem w końcu przejść na upragnione pro tarcze. I tak jeździłeś do... ... 2009? 2011? Bo wtedy realnie zaczęły zyskiwać na znaczeniu koła 29". Wciąż na zwykłym ahead i qr9. Które i dzisiaj bardzo wielu, nawet dużo jeżdżącym, dają to, czego im trzeba. Dzisiaj takim Mielcem, tylko o wiele bardziej dostępnym, bo tanim i, Bogu dzięki, stać nań prawie każdego jest, sine dubio, każda indywidualnie dobrze dobrana rama HT pod koło 29, wyposażona w: - rurę sterową tapered; - najpopularniejszą przelotową oś 148x12. I fajnie, jak ma mufę na stare dobre bsa, bo jedyną zaletą pressfit jest, że nie robią pod niego suportów na kwadrat. Pełna zgoda. Jeśli sprzęt się podoba i ktoś czuje synergię - volentibus non fit iniuria
    1 punkt
  18. Dziś dla odmiany akcent(y) na metalurgię z wodą w tle Zachciało mi się wieczornej przejażdżki.
    1 punkt
  19. Bo to chodzi o sam sposób czyszczenia i nakładania, a czy to Shimano czy finisz line to już mniej ważne. Polecam szajbajka film "napęd błotoodporny"
    1 punkt
  20. Wracając do tematu, to sprawa wygląda tak : - na ALL TIME widać pierwszą dziesiątkę, więc jeśli nas w niej nie ma, to nie znamy swojego miejsca "w peletonie" - na prywatnych segmentach z poziomu PC ( Firefox ) widać tylko pierwsze dziesięć czasów, ale można je zobaczyć tylko z poziomu aktywności, bo wchodząc w MY SEGMENTS lub VIEW FULL LEADERBOARD, widzimy tylko swój najlepszy czas - na smarfonie ( aplikacja na Androida ) widać za to wszystkie nasze czasy ( chyba że jest ich kilkaset - wtedy widać powiedzmy z ostatnich 2 zamiast 4 lat ) na prywatnych segmentach Wniosek nasuwa się sam - trzeba tworzyć własne segmenty, a że jestem w tym dobry, bo zbliżam się już do 100, to w sumie sobie poradzę, tym bardziej, że interesują mnie one bardziej niż czyjeś ( czasem bezsensowne z mojego punktu widzenia ) kilkusetmetrowe proste odcinki... Gdybym był złośliwy i odrobinę bardziej samolubny niż jestem, to niektóre publiczne segmenty mógłbym zamienić w prywatne, ale to by była bratobójcza walka Jeżeli nie zabiorą podglądu w apce na smartfonie, to po prostu będzie kwestia przestawienia z gapienia się w duży ekran, na mały - różnica jest taka, że na PC widać czasy od najlepszego do najsłabszego, a na smartfonie są one ułożone chronologicznie. Nie ma za co
    1 punkt
  21. Masz rację i standardy mogą się zmienić, jednak nie jest dobrym rozwiązaniem już na starcie kupno roweru ze standardem powoli wychodzącym z użycia. Za kilka lat koła pod boost zapewne dostaniesz, pozostałe może będą, ale niższej klasy itd. O Flat Mount za wcześnie by powiedzieć czy się przyjmie. Weź pod uwagę, że nie każdy chce karbon, a na aluminium też można złożyć fajny rower. Przy dobrej ramie cięższy jedynie o jakieś 500-700 gram od takiego samego sprzętu na ramie karbonowej. Karbon to nie wyznacznik, a rowery za 4000-5000 to popularny przedział cenowy, który ma potencjał właśnie z powodu już dostępnych nowych standardów. Uwierz, że po złapaniu bakcyla na rowerowanie nie ma limitów i zakresu na modyfikacje. Limit przychodzi dopiero kiedy wymiana kół czy amortyzatora pociąga za sobą wymianę ramy.
    1 punkt
  22. @KurczakNorris dobrze napisałeś. Dla mnie dzisiaj zakup roweru za około 5000 zł bez osi boost i taperowanej główki to kiepski zakup. Przyszłościowo myśląc innego podejścia nie uznaję.
    1 punkt
  23. Jeśli kross, to moim zdaniem tylko jakieś okazje typu model level 10.0 na karbonowej ramie za kwotę poniżej 5k. Jedynie ten karbon i cena są uzasadnieniem dla kupna ht xc marki kross. Rower owszem, sztywne osie ma obie (mówię o 10.0 i o 8.0) ale w starym standardzie nie-boost 142x12 rama i 100x15 widelec. O ile przód to żaden problem to tył pewnym problemem może być. Nie będzie, jeśli: - rama jest fajna, lekka, karbonowa, dobrze dobrana, zostajesz na niej i chcesz odchudzić jeszcze rower kupując lekkie koła; - to samo dotyczy ramy alu i przypadku braku chęci na zmiany w celu uzyskania jak najniższej masy roweru. Zauważ, że jeśli odchudzasz, to owszem, złożysz lekkie tylne koło na ośce 142x12, na przód możesz sobie dać każdy super w kosmos lekki amor, nawet boost 110x15 i złożyć takie lekkie koło. Wagi ramy jednak nie przeskoczysz. Nie znajdziesz na 98% lekkiej ramy 142x12 ramy ze sztywną ale bez boosta. Boost tył to 148x12 sztywna oś. Masz do wydania piniondz. Wydaj mądrze. Weź nawet poczciwego unibike flite (dobry jest), weź gate30, gate50 czy co tam chesz merida 500lite fajna itd. Niech rama będzie nawet ciut cięższa, ALE KONIECZNIE Z BOOSTEM 148X12 oś. Zakładam, że chcesz przeznaczyć na rower między 3,5k a 5k Pln. Jak Cię cykloza potem ogarnie, to do takiej ramy walniesz se lekkie kółka boost, lekki amorek i będzie git. A jak przyjdzie maxicykloza, to te super części zdejmiesz, poszanowaną ramę w nowych standardach sprzedasz i walniesz se samą ramę np. Specialized Epic HT (cudeńko, panie!). Czyż nie tak, siostry i bracia? Rozpisałem się, bo uziemiony jestem P.S. Level 7.0 jest niezły, nieźle złożony i wyposażony, aaale to "tylko" aluminiowy kross ze sztywną osią bez boosta.
    1 punkt
  24. Raczej zbędna przeszkadzajka : )
    1 punkt
  25. Aż się boję o krakowskich użytkowników hammerhead'a xd BTW wszyscy, z którymi warto się porównywać i do ich wyniku dążyć stravę premium mieli, mają i mieć będą.
    1 punkt
  26. Jak sobie podzielisz cenę licznika przez cenę stravy premium to możesz mieć subskrypcję na 6 lat Szczerze wątpię, że ten licznik 6 lat wytrzyma;P Za garmina zapłaciłem jednorazowo, za stravę płacę cyklicznie, będę nadal korzystał ze stravy bo jest dla mnie o wiele bardziej przyjazna. Chyba, że "wszyscy" przejdą na GC to wtedy i ja to zrobię. Choć przy obecnej popularności wahoo wątpię że coś takiego nastąpi
    1 punkt
  27. Czarodrzew na skwerze w miasteczku
    1 punkt
  28. Co prawda to prawda - jak rower pasuje i się podoba to podstawa.
    1 punkt
  29. W nawiązaniu do tematu łańcuchów do SS wykonanych z wysoko przetworzonej marchwii oraz stopów metali miękkich, to znalazłem rozwiązanie. Wymagało to co prawda wymiany przedniego blatu na zwykły, bo żaden narrow-wide tego łańcucha nie chciał przyjąć, ale działa. Nie chciałem 1/8, bo za szeroki i ciężki jak na moje, więc wziąłem 3/32. Tak nawiasem mówiąc to blat ZEE 36T ma pewien niewielki owal, bo łańcuch w pewnym momencie (korba u góry) jest bardziej napięty a w innym jakby puszcza. Przedstawiam wam Connex 7z8:
    1 punkt
  30. Bo zielono w Beskidzie Śląskim http://beskidtrail.pl/klasyk-nad-szczyrkiem/
    1 punkt
  31. 1. Start o godzinie 00:00 ze Świętochłowic do Katowic PKP, jadę pierwszy raz z sakwami, jest mi bardzo ciężko utrzymać równowagę. Pociąg mam o godzinie 00:40 więc naciskam na pedał, nagle zapala się kogut, światło + drastyczny dźwięk. Prawie się wywaliłam, Panowie Policjanci każą mi dmuchnąć w to coś, zwane alkomatem. Nic nie wykazuje, a to dosyć dziwne, bo o 20:00 wypiłam piwko na odwagę. Ledwo zdarzyłam na pociąg, ludzi pełno, miejsca na rower mimo rezerwacji nie ma. Ludzie zmierźli i śpiący. Budzę się rano, z głową na ramieniu jakiegoś Ukraińca przynajmniej miałam wygodnie przespaną noc. Zbieram tobołki, o 11:00 przechodzę bezpłatną przeprawę promową na wyspę Uznam, bardzo wieje, mimo słońca zakładam kurtkę i komin, zapomniałam wspomnieć, mamy początek września. Po dopłynięciu na drugi brzeg od razu wjeżdżam na ścieżkę rowerową, wszystkie drogi są świetnie oznaczone. Jadę w kierunku granicy Niemieckiej, główną promenadą, i nad samo morze, żeby stópkę zamoczyć na znak przybycia, rozpoczęcia wyprawy. Restauracji i knajpek jest bardzo dużo otwartych, ale sezon się już kończy, więc świeci pustkami, jest środek tygodnia, większość ludzi już wróciło do pracy. Posilam się w smażalni rybek, zaczyna deszcz padać, więc jadę znowu na przeprawę promową, zmierzam w kierunku Międzyzdrojów. Ścieżki asfaltowe płynnie przechodzą w leśne alejki, jadę teraz szlakiem R10, korzystam z okazji i wchodzę na wieżę przeciwpożarową. Wszystko z niej widać, niestety nieco przysłaniają chmurki. W samej wieży jest dużo ciekawych rekwizytów z okresu wojennego. Jadę dalej w kierunku Międzyzdroji, pogoda się poprawia, wychodzi więcej ludzi na alejki. Wjeżdżam na Molo, które doskonale zapamiętałam jeszcze z okresu zielonej szkoły (3 klasa podstawówki). Dalej robi dobre wrażenie, na samym końcu mola, rozciąga się fajny widok na plaże, które są opustoszałe. Zabieram się za szukanie pola namiotowego, potrzebuje dzisiaj więcej czasu, bo będę pierwszy raz rozkładać namiot, który wypożyczyłam na ten wyjazd od znajomego. Na kempingu sami Niemcy, tylko recepcjonista mówił po polsku, bo nawet Panie z działu sprzątającego były zagranicy. Tak więc trochę po szprechałam. 2. Dzisiaj jestem już wypoczęta i jako cel mam postawiony Kołobrzeg. Dzisiaj długa trasa i pierwsza mała awaria, odpada mi z kierownicy chwytak na telefon. Jadę bez niego, w końcu trasa jest dobrze oznaczona i nie potrzebuje mieć mapki przed oczami. Jak się okazało byłam w błędzie. Droga się mocno skomplikowała, z trasy szutrowej wyjechałam na całkowicie krzaczastą zarośniętą, jadąc cały czas według szlaku, wróciłam jakieś 5 km i postanowiłam zrezygnować ze szlaku leśnego który była całkowicie zarośnięty. Nadmienię, że jeżdżę na klasycznym MTB, na oponach 2,1 cala. Blokuje widelec, jadę na sztywno ulicą, w końcu dojeżdżam do jakieś ścieżki rowerowej, która już jest dobrze oznaczona i pokazuje, że do Kołobrzegu mam jakieś 50 km. W samym Kołobrzegu jest bardzo bogaty turystycznie, ładne plaże, ciekawe falochrony, wstęp 2 zł, przepyszna rybka Turbot, tradycyjnie zimne piwko i szukanie pola namiotowego. Tutaj również trafiło mi się duże pole namiotowe, z dużą ilością Niemców. Cena się nie różniła od tego z Międzyzdrojach 25 zł za rozstawienie namiotu w tym woda, prąd, kuchnia do dyspozycji. 3. Dzisiaj się już bardziej rozkoszuje przyrodą, z Kołobrzegu bowiem ciągnie się fenomenalna ścieżka rowerowa cały czas jadąc przy plaży z widokiem z morze i niskie wydmy. Gdzieś w okolicach Ustroni Morskich, wyskakuje mi na drogę cała rodzinka dzików. Nie były agresywne, chciały papu, zapewne przyzwyczajone przez turystów do karmienia, nie bały się. Wyciągam stare kanapki i częstuje z ręki małe pasiaki, bułkami. Jadę dalej do Mielna, tam zatrzymuje się na obiadek, zwiedzam jezioro Jamno, spotykam po drodze miłe towarzystwo, przez jakiś czas kręcę, prowadząc żywe dyskusje na tematy rowerowe. Dojeżdżam już sama do Łaz, tutaj szukam pola namiotowego, jest z tym problem, bo już wszystko jest zamknięte. Uf, jednak został otwarty jeden kemping. Tutaj płacę mniej, bo 20 zł za noc. Na polu namiotowym jestem tylko ja, jakieś 3 Niemki i jakaś rodzina w wozie kempingowym, także bez tłumów. Znalazłam w magazynku duży ponton, a że sam ośrodek był położony przy jeziorze Jamno, wyszłam sobie popływać. Dołączyła do mnie rodzinka z wozu kempingowego, okazało się, że są z Sosnowca, także całkiem blisko mnie, można nawet rzec, że ze Śląska :) Miło spędzony wspólnie wieczór, kolacyjka z sympatyczną rodziną. 4. Pobudka o 6:00 obudziła mnie ulewa, to pierwszy test dla namiotu, ledwo zdał egzamin, przecieków nie było, za to z suwaka wszystko spłynęło do środka. O godzinie 10:00 wypogodziło się, susz trochę rzeczy i ruszam o 11:00 dalej. Tego dnia pojawiają się komplikacje z trasą, szlak pokazuje przejazd po jakichś zadu...piachu. Robię natomiast zdjęcie, z którego jestem bardzo zadowolona, najładniejsze z całego przejazdu nad Bałtykiem, istna Jungla. Nie da się jechać przejechać przez Dąbkowice, więc objeżdżam całe jezioro Bukowo, jadąc już w kierunku Darłowa. Na trasie do Darłowa, poznaje Niemca (jak by inaczej), przesympatycznego Bernharda. Jedziemy razem na Darłówka, wypijajmy pyszną kawkę w tym uroczym małym miasteczku. Jak się okazuje Bernhard Jedzie taką samą trasę jak ja, z taki wyjątkiem, że rozbija namiot na dziko, zdała od pół namiotowych. Jedziemy razem, W Darłowie i okolicach są największe wiatraki w Polsce. Także widoki są świetne. Ogromna przestrzeń, dużo podjazdów i zjazdów do Jarosławca. Jestem zmęczona, Bernhard nadaje duże tempo, jedzie na rowerze wspomaganym elektrycznie. Dojeżdżamy do Ustki, tutaj nocleg, jestem wykończona tego dnia. 5. W Ustce odnotowałam nad ranem temperaturę 6 stopni, najniższa temperatura, jaka miała miejsce w czasie tego wrześniowego przejazdu, także dobry test dla śpiwora, zdał egzamin. Dzisiaj jadę już sama, po wczorajszym szczerze nogi mnie paliły, za dużo górek jak na miejscowości nadmorskie. Dzisiejsza trasa również obfitująca w piękne widoki. Z miejscowości rowy cały czas ścieżka prowadzi lasem, niesamowity zapach unosi się w Słowińskim Parku Narodowym. Dojeżdżam do wydmy Czołpińskiej, rower zostawiam na parkingu strzeżonym, drogę pokonuje pieszo. Jako że były przelotne opady, na wydmie nie było żywej duszy. Wydma Czołpińska to największa w Europie ruchoma wydma, więc warto zobaczyć na własne oczy, wstęp 10 zł. Do wyboru jest kilka opcji tras: a. można się męczyć i jechać piaskiem przez 20 km do Łeby b. można jechać okrężną drogą asfaltową przez Smołdzino, Witkowo, Klęcinko, Wicko aż do Łeby jakieś 60 km c. można jechać przez miejscowość Kluki, i obejrzeć urokliwy Skansen Słowińskiego Paku narodowego. Wybrałam trasę C, gdybym wiedziała co mnie czeka, wybór byłby oczywisty i wybrałabym opcje B. Jadąc przez miejscowość Kluki, zahaczyłam o bagniste tereny. Na początku drogi nie było tak źle, co jakiś czas tylko wyskoczył jakiś 2-metrowy Jeleń z porożem, dziki i inne mniejsze. Do Bagna wjechałam w adidasach, wyjechał z bagien z urwanym sandałami. Droga w ogóle była nie przejezdna, prowizoryczne mostki były zalane błotnistą breją. Trawa była mocno tnąca, miała krótkie spodenki i efekt był taki, że miałam nogi pozacinane gorzej niż przy pierwszym goleniu. Przepchałam rower do końca bagien, wrzeszcząc i kur...jąc. Nie wiem kto wpadł na taki mądry pomysł żeby poprowadzić tam szlak rowerowy. 6. Łeba, dopiero z samego rana wzięłam się za zwiedzanie tego miejsca, dnia poprzedniego byłam zbyt poirytowana. Łeba małe rybackie miasto, zrobiło na mnie największe wrażenie, klimat rybactwa czy tam rybołówstwa jesz wszechobecny. Wszędzie wędkarze, kutry, sieci i zapach nie zbyt atrakcyjny, ale za to Smażalnie mają ekstraklasa. Tutaj pierwszy raz w życiu jadłam rybę Gładzice, serdecznie też polecam piwo Łebskie. Za nocleg tutaj zapłaciłam 18 zł. Z Łeby do latarni Stilo, przejechałam przez rezerwat przyrody Mierzeja Sarebska, i tak aż do Władysławowa. 7. Władysławowo większe portowe miasto, duży wybór knajpek, latarnie morskie, sporo możliwości dla rodzin. Chyba tej trasy najbardziej wyczekiwałam, zawsze chciałam przejechać się trasą na Hel. Słoneczko cudowne tak przypiekało, że jechałam krótkim rękawie, po drodze mnóstwo surferów, windsurferów, i innych sportowców wodnych. Dużo biegaczy i rowerzystów na ścierze biegnącej przy samej linii brzegowej. Piękne widoki. Gdzieś w Kuźnicy pogoda zaczęła się psuć, zaczęło bardzo mocno wiać, po drodze miałam znowu spotkanie z dzikami. Gdy dotarłam do Juraty już padało, pogoda bardzo szybko się zmieniła, więc i odzienie trzeba było przebrać gdzieś w krokach, tutaj znowu dzik wyszedł mi naprzeciw, kiedy przebierałam gatki na długie. Gdy już dojechałam do Helu obmyślałam plan powrotu, pogoda online przedstawiała kiepską pogodę jeszcze przez 4 kolejne dni. Po drodze kilka ciekawych bunkrów i innych obiektów militarnych. Nie wszystkie są odpłatne, można się tam wybrać na spacer, tak naprawdę co kilkaset metrów jakaś atrakcja. Odwiedzam też fokarium, płatna wejściówka idzie na leczenie fok. Te na miejscu trochę są poturbowane (nie dałyby sobie rady same na wolności), ale wykonują fajne sztuczki z klaskaniem, obrotami i piłką. Fokom pogoda nie przeszkadza, leje wieje, a one i tak się świetnie bawią Dojeżdżam do najbardziej wysuniętego punktu na północy Polski, dalej już się nie da. Deszcz, wiatr i piasek tak kosi po twarzy, że nie da się otworzyć oczu. Postanowiłam iść na prom, którym dopłynę do Gdyni. Kapitan na wejściu recytuje „ze względu na niebezpieczne warunki pogodowe, wejście na prom na własne ryzyko” kilka osób dosłownie zrezygnowało. Jedna babka dostała choroby morskiej od samego patrzenia na kołyszący się prom. Wchodzę z rowerem i słyszę „nie odpowiadamy za rower, jeśli zostanie uszkodzony” nie wiedziałam co powiedzieć tak mnie przytkało. Nigdy do tej pory nie miałam choroby morskiej, ale na tej przeprawie trzymałam głowę między nogami z workiem założonym na kolanach. Huk fal i siła była tak duża, że woda wpływała do środka korytarza, przez zamknięte okna a części, które były luzem (nie przypięte) rozbijały się po ścianach. Na lądzie postanowiłam wsiąść do pociągu byle jakiego, zadbać o rower i nie dbać o bilet :p Przeprawa promem 55 zł Pociąg z Gdyni do Katowic (bez rezerwacji) 89 zł Średnia za nocleg na polu namiotowym z własnym namiotem 22 zł duży obiad: rybka, frytki, surówka, piwko 35 zł
    1 punkt
  32. Południowotyrolski Szlak Winny (Strada del Vino - Sudtiroler Weinstrasse) w Południowym Tyrolu we Włoszech - piękne miejsce niedaleko Bolzano, schowane przed większością podróżujących autostradą na południe Włoch. Więcej na forum: Szy.
    1 punkt
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+01:00
×
×
  • Dodaj nową pozycję...