Skocz do zawartości

[Trening] Progress, przetrenowanie i podejście - prośba o poradę


Rekomendowane odpowiedzi

@KrissDeValnor No to ja tez się przestawiłem na podobne do Ciebie tory, tyle że ponieważ lubię spędzać na rowerze długie godziny, to jeżdżę teraz długie dystanse :) Jak zacząłem startować kilka lat temu w maratonach MTB to miałem mega zajawkę, startując co tydzień postępy były bardzo odczuwalne. Ale doszedłem do ściany i progres się zatrzymał, bo jeździłem bez żadnych planów, trenerów itp. A że nie chciałem się poświęcić poważnemu trenowaniu bo mi to do niczego nie było potrzebne, to trzeba było się przestawić mentalnie i wrócić do korzeni, czyli jazdy dla jazdy i przyjemności. Każdemu polecam zamiast piłować do bólu :) Tzn można piłować jeśli widzi się postępy ale jak się człowiek zderzy ze ścianą to trzeba się dobrze zastanowić czy warto się zażynać bardziej.

 

@TheJW Ty to akurat bez trenowania objeżdżasz większość konkurencji, więc już nic nie musisz ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 25.04.2024 o 12:19, michalr75 napisał:

To trzeba kupić rower nie za miliony, wtedy nie ma się takich dylematów. Polecam gorąco, czysta głowa, brak napinki, jazda dla przyjemności a nie zażynanie organizmu w ramach kryzysu wieku średniego ;)

Kupuje taki rower, na ktorym sie dobrze czuje, to raz. 

Dwa, na rowerze spedzam srednio godzine dziennie - zatem nie kupuje go zeby stał, a zeby jezdził...a skoro jezdze troche, to czemu mam jezdzic słabym rowerem?

Trzy to stac mnie na taki rower bez najmniejszego problemu.

A na koniec zapytam, co w tym złego, ze ten rower mnie motywuje do tego by sie poprawiac? 

I wogole sie nie zażynam, a wszystko robie z głową. 

Cos sobie kolego @michalr75dospiewales do moich wypowiedzi i zaczynasz tworzyc legendy.

W dniu 25.04.2024 o 12:45, leon7877 napisał:

No faktycznie, jeśli ktoś w wieku ~50 lat żyłuje się żeby poprawiać swoje wyniki o sekundy i kupuje rower taki, jakimi jeżdżą kolarze w Tour De France, to chyba to może być kryzys wieku średniego. Wtedy jest satysfakcja z wyników lepszych niż tacy w wieku 20 lat, czyli typowe „jeszcze mogę więcej niż młodzi”. Bo wiadomo że w takim wieku czempionem nie będziesz tak czy siak.

Smiesza mnie takie teksty...jak ktos kupije porsche..to ma kryzys...jak ktos kupuje rower ...to tez ma kryzys...a jak ktos chce byc w dobrej formie, bo ma zajawke, to tez ma kryzys...

A ja moge napisac...ze młodzi to teraz sa miekkie fryty, co tylko potrafia biadolic, a to ze sa słabi, a to ze nie maja kasy...i tylko szukaja pretekstu by sie na kogos wyrzygać swoimi żalami 😉

  • +1 pomógł 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.04.2024 o 16:50, player123 napisał:

Kupuje taki rower, na ktorym sie dobrze czuje, to raz. 

Dwa, na rowerze spedzam srednio godzine dziennie - zatem nie kupuje go zeby stał, a zeby jezdził...a skoro jezdze troche, to czemu mam jezdzic słabym rowerem?

Trzy to stac mnie na taki rower bez najmniejszego problemu.

A na koniec zapytam, co w tym złego, ze ten rower mnie motywuje do tego by sie poprawiac? 

I wogole sie nie zażynam, a wszystko robie z głową. 

Cos sobie kolego @michalr75dospiewales do moich wypowiedzi i zaczynasz tworzyc legendy.

Inne mamy filozofie. Ja niedawno kupowałem rower i równiez stać mnie było na rower za 10k, tylko zadałem sobie pytanie po co mi taki rower, skoro na takim za połowę tego pojadę dokładnie tak samo. I bynajmniej mój rower się nie kurzy, od zakupu w październiku zeszłego roku ma już najechane ponad 5,5k ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odbiegamy od tematu, ale konczac wywody na temat sprzetu....czesc mojego hobby to poprawianie siebie, a czesc to poprawianie sprzetu...zachowuje w tym umiar,  na 8 rowerow ktore posiadam, 3 uwazam za wypasione 😉

I wiem po latach zabawy w rowery, ze jakbym mial miec jeden czy dwa - to i tak bym je upgrejdował w strone lepszych, i wyszloby to tylko drozej niz kupno raz a dobrze na grubo 

A jak wsiadam na moj najlepszy rower tj najszybszy...to sobie zawsze mysle - omg rakieta 😉 kazdy watt zamienia w predkosc...z taką lekkoscia przyspiesza...zawsze sobie mysle - O TAK. ....moze to dla tego że troche tych roweriw przerobilem, jezdze kilkoma....i wiem jak rowery z pozoru takie same, baranek, rama tej samej wielkosci, ta sama grupa osprzetu, jak moga sie roznic 🙂

Edytowane przez player123
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem całą waszą dyskusję, każdy ma trochę racji moim zdaniem, nie będę tu stawał po niczyjej stronie każdy robi to co uważa za słuszne, mogę tylko i wyłącznie opisać swoje doświadczenia. Mam podobne przemyślenia co niektórzy z was.

Moja historia była trochę nietypowa, obecnie mam 29 i pół roku, więc jestem 10 lat młodszy niż "klasyczny kolarz" ze stravy, stający regularnie na pudłach i żyjący jak pros,a jednak jestem już całkowicie spełniony w tym temacie a wręcz byłem już wypalony. Moja przygoda zaczęła się w 2004, do 2009 jeździłem na raczej tanich rowerach mtb(poza pierwszym były jednak markowe), w cywilnych ubraniach. Od razu to pokochałem, w wieku 13 lat zaliczyłem pierwsze 120 km po mocno pofałdowanej trasie, w wieku 14 przekroczyłem grubo 200. Nigdy nie lubiłem terenu, tylko asfalt i szutry ewentualnie. W 2009 pod koniec lata wstąpiłem na krótko do klubu kolarskiego, poznałem co to szosa itd. Z wielu powodów zrezygnowałem,także z jazdy na rowerze na długi czas. Wróciłem w 2014 odkurzahąc starego mtb 14 kg.. Trochę go uszosowiłem, pierwsze jazdy to po 80-120 km, bez problemów. Poczułem znów tę starą miłość. Kolejny rok to kupno szosy, całego ekwipunku, kasków strojów itp. Zacząłem jeździć regularnie, także na ustawki, skakałem, szalałem. Poszło tego 400 h w pół roku, kolejny sezon 2016 był rekordowy, dobrze ponad 20k km, przepracowana cała zima, ustawki, góry, samotne dłuższe trasy, mocne tempówki. Wszystko. W listopadzie kupiłem miernik. Lata 2017 i 18 były najgorsze, mimo rekordów mocy na początkach sezonu potem już zero chęci, ogromne kryzysy, choroby, przetrenowanie, na ustawkach odpadałem po rozgrzewce natychmiast, przytyłem kilka kg... do zapomnienia. 

I teraz dochodzimy do 2019. Tu zaczyna się historia. Wszyscy mnie olali, wyśmiali, ja się załamałem ale zacząłem jeździć, bez celu, planów. Na wiosnę pobiłem parę rekordów mocy. Z minuty i dwóch minut na jednym treningu, miesiąc później z mocy 3 minutowej i nawet 12. To były dobre oznaki, późnym latem złapałem objętość, trenowałem znów dużo i mocno. Na jesień biłem swoje rekordy, skonkludowałem powrót do żywych 8 godzinną jazdą po pętli ze średnią ponad 33 i rekordem na 20 minut. Ale to nic, obiecałem sobie że rok 2020 będzie absolutny, i przekroczę 800h treningowych. Ten czas zaczął się w święto niepodległości 2019 i skończył w tym samym dniu rok później. Co to był za rok! 821h treningowych, wiele rekordów mocy, pierwsze samotne ultra 600km. Cała zima przetrenowana niezwykle profesjonalnie. Siła, wytrzymałość siłowa, tempa 90m niezliczone 5-7h treningi, periodyzacja bezbłędna, nie miałem trenera. Zero trenażera, zero nie licząc jednego tygodnia regeneracyjnego! Nawet pogoda się ustawiła pode mnie, najdłuższa przerwa to 3 dni w ciągu tych 365. Robiłem 3-5 h treningi na których wplatywałem 2-3 ćwiczenia trwające 10-25 minut oczywiście interwałowo. Przykładowe które pamiętam to równe 600W przez minutę, 30s odpoczynku 100w po czym 8 minut 320w i 8 minut 365W bez odpoczynku. Łącznie 17:30m. To było chyba moje ulubione ćwiczenie robione w różnych wariantach czasowych. Waga cały sezon to 65-65.5kg. Inne niewiarygodne z obecnej perspektywie cuda które robiłen wtedy to samotny test mocy 2h po płaskich opustoszałych drogach 283W, cały trening trwał 5h, osobisty rekord na Kocierzy 370W, 65kg, 11:21, rekord mocy 3m 478W, pętla 275km zrobiona w 8 godzin, średnia 34 z hakiem, 220w 6300kj, samotnie. Nie będę skromny, szalałem niesamowicie wtedy, pamiętam koma w ojcowie na parę tys ludzi, na spokojnym 5h treningu po prostu z nudów skoczyłem ponad 2m w trupa. Byłem mistrzem w znajomości swoicg możliwości, wiedziałem ZAWSZE na co mnie stać, własne ćwiczenia wymyślałem jak poezję wręcz. Nigdy się nie pomyliłem.  Jeździłem tylko sam,może 3 razy z kimś. Nie trenowałem już pod ustawki czy wyścigi, tylko dla własnych rekordów. Ale do czego zmierzam?

 

Rok 2021 miał być kontynuacją. I był do czasu. Zimę przetrenowałem jak pros. Pamiętam jak 6 tygodni z rzędu miałem średnio 21-22h w tygodniu, potrafiłem 3 dni z rzędu jeździć na trenażerze 4h, jak maszyna. Na tempomacie 220w i kręcimy do ponad 3000kj. Ogólnie wszystki liczyłem wtedy wattami i kj. Km, średniamiałem w dupie, nawet czas jazdy. Tylko kj. Bardzo często ale to już na zewnąrz tempa 1.5h po 270-280w na treningach trwających 4h, często w lekki mróz, trzeba było znaleźć drogę gdzie można jechać 60km bez zatrzymania. Potem waga spadła do 63 pobiłem rekord godzinny(311W), dwu godzinny(290W i to ze skokami minutowymi na 450w co 10 minut!), doszło do absurdu gdzie miałem 3 tygodnie treningowe z rzędu średnio na 28 godzinach i 1200tss. 2-3 w ciavu takiego tygodnia waliłem interwałowy trening(NIGDY nie skracałem jego długości. Wplatywałem ćwiczenia w 4-5h trening). Jak robiłem długi tlen to zawsze conajmniej 7h. Doszedłem do granic absurdu i bezsensu. Poddałem się jakoś w czerwcu po zrobieniu w ciągu pół roku może 500h, zrobiłem wtedy przerwe trwajacą bardzo długo. Nie dotykałem roweru. Nie było mi nawet szkoda zmarnowanych setek godzin rzeźni. Wróciłem na poważnie po 3 miesiącach(w międzyczasie siadałem na rower bardzo nieregularnie). Moce na vo2max i beztlenowe spadły niewyobrażalnie, ale wytrzymałość w miarę szybko odbudowałem, skupiłem się na dłygich jazdach, w listopadzie zrobiłem 350km, w lutym już 2022 320, w marcu 360, w maju 470(miało być 600 ale zimna noc mnie pokonała), potem latem 628km, i wreszcie w sierpniu spełniłem dawne marzenia i pojechałem nad morze, 600km z hakiem. Nie trenowałem już mocnych ćwiczeń, jedynie tak by móc sobie pozwolić na długie dystanse. Potem znowu zrobiłem przerwę i dalej jeździłem TYLKO tleny, często 200km, ale na codzień ok 3h. W ubiegłym roku zrobiłem 3 razy dłuższy dystans kolejno 374, 385 i 420 km. Zrezygnowałem z miernika. Jesienią zrobiłem najdłuższą przerwę w życiu. Praktycznie zimą nie dotykałem roweru, teraz wracam, jeżdżę w miarę żwawo, ale bez miernika, bez tętna, bez celu. Nawet nie wiem czy zrobię długi dystans w tym sezonie czy nie. To bez znaczenia.

Po co o tym piszę i się chwalę?😅 Żeby pokazać że nie da się w nieskonczoność robić progresu, i można dojść do granic absurdu, nie będąc prosem w WT, to co innego. Ale nie żałuję absolutnie, to była fajna zabawa, rok temu jak zobaczyłem moje treningi z 2020 pomyślałem, że gdybym nie wiedział że to ja, to bym pomyślał, że ktoś musiał być na ostrym cyklu dopingowym, szczęka mi opadła. Ostatecznie usunąłem wszystkie stare treningi na zawsze, bo miałem chęci by je próbować kopiować, albo podziwiałem je analizując pół dnia. Nawet wróciłem ubiegłego lata do miernika na miesiąc i zrobiłem swoje ukochane stare ćwiczenie, i dwa razy tempo 1.5h na 270. Wyszło całkiem nieźle, po 3 miesiacach mógłbym bez problemu wrócić do wszystkich starych liczb nawet beztlenowych. Ale to zamknięty rozdział w życiu. Poznałem wszystko co chciałem co związane z wysiłkiem na rowerze, i dystansami. Teraz robię to dla zabawy, bez kompleksów, i oczywiście będąc może 20% słabszy, ale to bez znaczenia.

Jeszcze dodam to co najważniejsze - w czasach mojej rekordowej formy przyjemność nie była ani odrobinę większa niż gdy formę mam przyzwoitą, ale jednak te 10% słabszą. Owszem nie jest fajnie jeździć dostając zadyszki na każdym wiadukcie, mając zakwasy po 2h przehażdżce i 10kg nadwagi, ale przyjemność nie jest większa mając formę na 12 minut z 370 a 12 minut z 320w, chyba że się ścigamy. No i kwestia skąd się bierze, nie ma satysfakcji z osiągania rekordów, ale to jak pokazuje mój przykład gonienie własnego ogona i nie jest do utrzymania w nieskonczoność. 

 

Edytowane przez adam94x
  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie odkryłem, że mam te treningi na TP! Tylko z 2020 widzę że są, w 2021 nie używałem tp, czyli na zawsze przepadły, nie mam wersji premium, da się je jakoś zgrać na stravę z trainingpeaksa? Niech będzie jakaś pamiątka, może ktoś spojrzy na jakiegoś koma którego zrobiłem wejdzie przypadkiem i zobaczy taki typowy trening-mordercę z kilkoma ćwiczeniami na absolutnym limicie albo jakieś szalone cykle wytrzymałości po 30-40h/tyg i pomyśli ciekawe co to za dziwny człowiek tak trenował...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.05.2024 o 11:29, adam94x napisał:

Przeczytałem całą waszą dyskusję, każdy ma trochę racji moim zdaniem, nie będę tu stawał po niczyjej stronie każdy robi to co uważa za słuszne, mogę tylko i wyłącznie opisać swoje doświadczenia. Mam podobne przemyślenia co niektórzy z was.

.....

Jeszcze dodam to co najważniejsze - w czasach mojej rekordowej formy przyjemność nie była ani odrobinę większa niż gdy formę mam przyzwoitą, ale jednak te 10% słabszą. Owszem nie jest fajnie jeździć dostając zadyszki na każdym wiadukcie, mając zakwasy po 2h przehażdżce i 10kg nadwagi, ale przyjemność nie jest większa mając formę na 12 minut z 370 a 12 minut z 320w, chyba że się ścigamy. No i kwestia skąd się bierze, nie ma satysfakcji z osiągania rekordów, ale to jak pokazuje mój przykład gonienie własnego ogona i nie jest do utrzymania w nieskonczoność. 

 

Szacunek...ja wspominałem o tym że ścigam sie sam ze sobą. i najwieksza frajde mam z tego jak watty, vo2max ida w gore i widac, ze praca się odpłaca 😆 

Natomiast o wpadanie w takie nakręcenie jak Twoje i petle nieskończonego progressu  się nie obawiam, bo max co mogę zrobić na rowerze to ok 356h rocznie :P

Bardziej obawiam sie tego, że za chwile moje fizyczne możliwości wraz z wiekeim zaczna się obniżac, co bedize widac na miernikach 😆 i nie wiem jak bedę sie z tym czuł :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chłopie przestań bredzić, na szosie jeżdżę od 10 lat, aktualnie mam 46 i od czterdziestki do teraz cały czas robię progres. Oczywiście wiecznie to trwać nie może i kiedyś zacznie spadać siła oraz szybkość, ale wytrzymałość zostanie ze mną jeszcze długo.

Screenshot 2024-05-11 at 22-09-41 Garmin Connect.png

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, tessio napisał:

Chłopie przestań bredzić, na szosie jeżdżę od 10 lat, aktualnie mam 46 i od czterdziestki do teraz cały czas robię progres. Oczywiście wiecznie to trwać nie może i kiedyś zacznie spadać siła oraz szybkość, ale wytrzymałość zostanie ze mną jeszcze długo.

Screenshot 2024-05-11 at 22-09-41 Garmin Connect.png

Wow, to w wieku 60 będziesz wygrywał Tour De France. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, leon7877 napisał:

Wow, to w wieku 60 będziesz wygrywał Tour De France. 

Nie, nie będę (tak samo jak 99.99% młodych zawodowych kolarzy), nie będę też siedział na żadnym forum i wypisywał bzdur o czymś o czym nie mam pojęcia, tak jak ty.

Edytowane przez tessio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...