Skocz do zawartości

[pomysły] Tablice rejestracyjne dla rowerów - kolejny bzdurny pomysł


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

 

Odebrałem to inaczej ale ok. Nie ma co drążyć :)

Osiedle, na którym mieszkam wytyczono pod koniec lat 70-tych. Ta wredna komuna zrobiła kompletne uzbrojenie (woda, kanalizacja, prąd, gaz) oraz wyasfaltowała drogi. Szkoła i przedszkole było w pobliżu, może ok. kilometra ale w tamtych czasach i tak mało kto miał samochód :)

Dla kontrastu - znajomy kupił działkę pod Wrocławiem. Najpierw gruz tam woził, bo podmokła...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.06.2021 o 07:09, Thomlodz napisał:

No to jest problem. Bo kierowcy uważają, że rowerzyści nic nie płacą a korzystają z dróg. I swoją rację mają. Kto ma samochód to wie, ile on kosztuje. Oprócz paliwa jeszcze obowiązkowe OC, nieobowiązkowe AC, parkingi

Płacą podatki w innej formie i z nich też pieniądze idą na drogi - to raz. 

A dwa, że nie rowery nie zatruwają powietrza a samochody tak. I za to, że ktoś jeździ samochodem płacimy wszyscy w cenie prądu (opłaty związane z emisja CO2 są tam głównie przerzucone) Dodatkowo spaliny powoduję choroby - przez co wszyscy płacimy więcej za leczenie społeczeństwa. 

Na moje to się przynajmniej równoważy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze kilka lat temu mieszkałem w cichej okolicy bo to jak wspominałem dawana wieś. Niestety blokowiska i spędzenie zbyt dużej liczby ludzi zamieniły nam przyjemność w koszmar. I tak część tego koszmaru udało się oddalić i "nowi" nie będą mieli nowych szerokich drug po których będą sobie chcieli jeżdzić. Męczymy się wspólnie. To wielka nasza wygrana i satysfakcja. Z minusów łażą nam po wsi na spacery, psy a bardziej właściciele zrobili sobie wychodek no bo kto by tam u wsioków sprzątał. Wokół mnie mam 3 przedszkola z rozwrzeszczanymi dziećmi do samego wieczoru. Ruch od 6-ej jak w ulu na małych uliczkach bo raz do tych przedszkoli z bloków dojeżdzają a dwa przez te wąskie uliczki zrobili sobie objazdy korków. Bardzo ale to bardzo się pogorszyło od covidu i coraz więcej ludzi się wynosi bo już ma dość. To tak jak by ktoś miał dalej pieczenie z tyłu z pretensjami czemu mam takie a nie inne poglądy na sprawę. 

A co do mieszkania poza miastem to niektórzy mają wyobrażenia jak by poza miastem była puszcza lub pustynia. A wszystkiego jest w opór od sklepów po wykwintne restauracje. Jechać do centrum? Ale w jakim celu i po co i do czego? Chodzi o centra handlowe czy o co bo jakoś nie potrafię zrozumieć? Owszem są miejsca zupełnie a uboczu ale to nie jest reguła. Piszę oczywiście z perspektywy południowej Polski. Sporo jeżdżę i jestem w szoku ile powstaje nowych, fajnych domów wokół, których nie już ma tylko sam z rej z Krakowa czy Śląska. Mieszkanie w domu kosztuje bardzo małe pieniądze więc też nie wiem w czym temat? Nie wiem w blokach to wszystko jest za darmo nawet jak się zepsuje? Raczej mam inne doświadczenia rodzinne w tej kwestii. Niestety dom nie jest dla śmierdzących leni i to jest czasem główny problem. Trochę jednak trzeba tymi rączkami zrobić ale jak się sprytnie zorganizuje robotę to jest to mało zauważalne. 

Informacyjnie też jak już pijemy do tej Nowej Huty o ile pamięć mnie nie zawodzi to wszystko zaczęło się owszem w polach ale wokół gigantycznego zakładu pracy... Co się tyczy minusów zabudowy jednorodzinnej to znowu takie przykłady jak w sumie jeden ciąg miejski typu od Głogoczowa, Mogilan aż po Andrychów czy od Żywca po Milówkę/Rajczę to jakoś żyje się tutaj super. Nikt nie zawraca sobie głowy pierdołami o jakiś przyrostach naturalnych. Czyli się da. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ pewnie że tak da się żyć (sam jak mi córka studia skończy to na bank wybuduję dom pod Warszawą mam dawno kupioną działkę), tyle że co to ma wspólnego z miastem o którego problemach rozmawialiśmy? Aglomeracja krakowska (półtora miliona ludzi) raczej cała do tego Andrychowa się nie przeprowadzi... A tendencja do łączenia się sąsiadujących ulicówek w jeden organizm nie ma nic wspólnego z suburbizacją miejską - to inne zjawisko. A i rozwój ośrodków satelickich (pozytywna rzecz) to też nie to samo.

Żeby poznać skalę zjawiska w Polsce nie trzeba wiele - Polska jest "puściusieńka" mamy 37mln mieszkańców z czego 30% mieszka w raptem 7-miu skupiskach miejskich. 13mln ludzi mieszka albo w "Warszawie" albo w "Krakowie"... a nie w Andrychowie.

To dodam jeszcze jedną rzecz, taką w liczbach to do ludzi chyba przemawia. Pomiędzy okresem w którym budowano Nową Hutę a czasami budowy Ursynowa ludność zamieszkująca miasta wzrosła z 12-stu do 18-stu milionów... obecnie wynosi 23mln z 37mln ogółu mieszkańców naszego kraju, na dodatek migracja następuje również z mniejszych ośrodków miejskich do większych... więc to jest zwielokrotnione zjawisko. "Kiedyś" się dało upchać 12mln po wszystkich miastach (dziś tyle mieszka w 7-miu)... Teraz trzeba upchać DWA razy tyle i wszystko to dzieje się na zastanej tkance miejskiej z nieszczęsnymi ograniczeniami zabudowy okalającej centrum. Centrum nie ma jak się rozwijać rozpływając w sposób zrównoważony...

PS. z dziecięcym podejściem że można sobie mieszkać w Wetlinie nie polemizuję bo ludzie generalnie tam nie chcą mieszkać, chcą mieszkać w Warszawie albo Krakowie albo Gdańsku etc. I nie nie można im tego zabronić albo wykazać że ktoś sobie fajnie mieszka gdzieś indziej - mieszka ale co z tego, skoro 2 na 3 osoby już tam nie mieszkają?

 

I "dowcip" na koniec... jesteś sobie urbanistą, jest wyłożenie planu do konsultacji i przychodzi "obywatel" ja tu lubię kozy pasać a droga to mi się nie podoba i w ogóle to bym chciał żeby sąsiad miał skośny dach bo jak byłem na wakacjach w Zakopanym to miałem taki fajny widok z okna i blisko nad strumyk a tu w tej Warszawie to nawet porządnego morza nie ma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Odys napisał:

Płacą podatki w innej formie i z nich też pieniądze idą na drogi - to raz. 

A dwa, że nie rowery nie zatruwają powietrza a samochody tak. I za to, że ktoś jeździ samochodem płacimy wszyscy w cenie prądu (opłaty związane z emisja CO2 są tam głównie przerzucone) Dodatkowo spaliny powoduję choroby - przez co wszyscy płacimy więcej za leczenie społeczeństwa. 

No to ja się czuję rżnięty dwa razy - jako kierowca i rowerzysta :) Innych produktów z akcyzą generalnie unikam - im mniej Pinokio ma w kasie, tym lepiej  dla nas wszystkich :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generalnie podatki same w sobie nie są niczym złym. Zła może być ich wysokość i rozłożenie. Następnym problemem jest wydatkowanie kwot, które są  nich uzyskane.

Upraszczając - myślę, że każdy z nas zgodziłby się na wysokie prodatki gdybyśmy w zamian za to dostali dobry i sprawny rząd, dobre drogi, świetną edukację, opiekę zdrowotną i społeczną dla tych naprawdę potrzebujących, a także system administracji wolny od korupcji. Jeśli bowiem cena jest skorelowana z jakością to klient gotowy jest ją zapłacić. 

Niestety w naszych obecnych realiach korelacja jest słaba. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Upraszczając - myślę, że każdy z nas zgodziłby się na wysokie prodatki gdybyśmy w zamian za to dostali dobry i sprawny rząd, dobre drogi, świetną edukację, opiekę zdrowotną i społeczną dla tych naprawdę potrzebujących, a także system administracji wolny od korupcji. Jeśli bowiem cena jest skorelowana z jakością to klient gotowy jest ją zapłacić. 

U nas jest to odwrotnie proporcjonalne, jak to zwykle w socjalistycznej gospodarce

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.06.2021 o 06:40, sznib napisał:

A gdzie ja tak napisałem?

"Generalnie uważam, że przynajmniej 80% społeczeństwa nogi ma zdrowe i spokojnie może skorzystać z tych hulajnóg, rowerów, komunikacji zbiorowej (zwłaszcza jak mowa o wyjściu na piwo), czy na piechotę."

 

W dniu 20.06.2021 o 06:40, sznib napisał:

I co z tego? To im nie daje prawa do łamania przepisów. A duża cześć z owych podatków idzie na remonty dróg, które te samochody niszczą.

Mała część z podatków w paliwie idzie na remonty dróg. I drogi samochody zużywają, a nie niszczą. Tak samo jak napęd czy opony w rowerze się z czasem zużywają, a nie niszczą.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.06.2021 o 10:42, zekker napisał:

Co najwyżej na papierze. Pokaż gdzie jest ta rezerwa w Sopocie, we Wrzeszczu.

Budynki zostaną wyburzone, bo takie są umowy na dzierżawę tych terenów. O tym każdy właściciel budynku wie. To nie jest problem.

 

W dniu 20.06.2021 o 10:42, zekker napisał:

No i tak jak pisałem wcześniej co za Kliniczną? Tam już jest korkująca się Marynarki Polskiej i Jana z Kolna. O ile przy stoczni coś z terenu da radę wygrzebać ale potem masz już ścisłe centrum, chcesz wyburzać zabytkowe budynki, przeciąć Plac 3 Krzyży?

Czyli niewygodne pytanie ze Słowackiego.
Gdzie te konkretne propozycje dróg i wyburzeń?

Budować, poszerzać drogi, a gdzie zabytki tam trudno, nie da się.

 

W dniu 20.06.2021 o 10:42, zekker napisał:

Samochodowy transport indywidualny jest utopią, nie da się zrealizować w praktyce, bo po prostu zajmuje zbyt dużo miejsca w stosunku do obsłużonych osób. Wiele miast na całym świecie już to doskonale zrozumiało i pozbywa się samochodów ze ścisłego centrum.

Ale ludzie chcą jeździć samochodami, a nie nietórzy nie mają innego wyjścia, więc się musi dać. I da się. Z czasem zbuduje się odpowiednią ilość dróg. Nie ma innego sposobu. Wszelkie pomysły typu rowery czy hulajnogi zamiast samochodów, to jest dopiero utopia. To jest po prostu próba ucieczki od problemu zamiast rozwiązania problemu.

W dniu 22.06.2021 o 10:46, spidelli napisał:

Ale domek to nie jest bezludna wyspa :) 

W Borach Tucholskich są takie samotne domy w samym środku lasu z kilometr lub więcej od najbliższego innego budynku. Nie ma kosiarek, psów, hałasów. Ideał. A rowerowo tereny świetne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam sięz tezą, że transport indywidualny w miastach nie jest możliwy do realizacji za pomocą samochodów osobowych. Jednak nie ma fizycznej możliwości, żeby komunikacja miejska była w stanie obsłużyć potrzeby wszystkich mieszkańców. O idiotyzmie typu hulajnogi na wynajem nawet nie chcę wspominać - ich użytkownicy uważają, że za 5 zł kupują dyspensę od wszystkiego, z rozumem włącznie.

Transport powinien być komplementarny. Przywilej dla komunikacji miejskiej ale i możliwość do skorzystania z samochodu, Do tego wygodna sieć dróg lub pasów ruchu dla rowerów. Obwodnice miast. Popatrzmy szerzej - stolica, miasta wojewódzkie, miasta subregionalne czy powiatowe, strefy ekonomiczne - to są miejsca podróży związanych z pracą, szkołą, lekarzem, urzędem czy sądem.

Z drugiej strony, "na prowincji" transport publiczny praktycznie nie istnieje. Zniknęły PKSy, kolej się pozwijała - i to dosłownie - z torami, prywaciarze obsługują tylko linie rentowne. Jak ludzie mają dojechać do roboty? Jedynie samochodem i to tanim złomem ściągniętym od płaczącego Niemca, bo trzeba mieć dwa albo i trzy w rodzinie, bo każdy jedzie w swoją stronę.

To ci ludzie (ja w śród nich) przyczyniamy się do kongestii w miastach. Ale często nie mamy alternatywy. Nie ma komunikacji albo połączenia są takie, że człowiek jechałby 2 godziny w jedną stronę. Nawet jak we własnym aucie jest to "tylko" 1,5 h to każdy wybierze wygodę własnego auta. Nawet za cenę odstania w korku, bo w miastach nie ma jeszcze sensownej infrastruktury Park&Ride.

O sytuacjach nadzwyczajnych, takich jak "pandemia" też warto wspomnieć. Nagle okazuje się, że komunikacja publiczna nie jest idealnym rozwiązaniem - i dobrze, że jezdnie pozostały drożne dla osobówek, a nie pozastawiane donicami z palmami....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team
7 godzin temu, Gradory napisał:

"Generalnie uważam, że przynajmniej 80% społeczeństwa nogi ma zdrowe i spokojnie może skorzystać z tych hulajnóg, rowerów, komunikacji zbiorowej (zwłaszcza jak mowa o wyjściu na piwo), czy na piechotę."

 

Mała część z podatków w paliwie idzie na remonty dróg. I drogi samochody zużywają, a nie niszczą. Tak samo jak napęd czy opony w rowerze się z czasem zużywają, a nie niszczą.

 

Po 1, dlaczego cytujesz Zekkera i wciskasz że ja to napisałem?

Po2,  zużycie, niszczenie jeden pies. Nie tylko drogi, powszechne parkowanie na chodnikach owe chodniki niszczy i za coś je trzeba naprawiać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

powszechne parkowanie na chodnikach owe chodniki niszczy i za coś je trzeba naprawiać

Zgadza się, u mnie to zjawisko występuje w toksycznym stężeniu :)

Żeby było tragiczniej - gmina zrobiła chodnik na odwal - wysypali piaskiem, położyli puzzle. Chodnik jest pozastawiany autami sąsiadów, więc nie spełnia swojej roli. Puzzle poprzerastały trawą, dodatkowo mrówki wynoszą piasek spod kostek. Dziadostwo w każdym calu :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 22.06.2021 o 09:08, spidelli napisał:

Ok, nie polemizuję. Wskazuję tylko, że jest to pewne zjawisko, które rządzący będą być może chcieli wykorzystać do jego uporządkowania i zapewnienia nam bezpieczeństwa :D oraz wprowadzenia drobnych opłat

Nie kojarzę, żeby w bardziej rowerowych miejscach brali się za tablice rejestracyjne.
Parkingi wielkogabarytowe potrafią mieć w regulaminie, że jeżeli rower stoi dłużej niż np. 2 tygodnie, to będzie usunięty.

W Hamburgu w 2010 wyglądało to tak:
rFL6nsOB_UToBPiYsdB-p_fvUk6cgkDpBUysWh5x

hlWe1saN5tW4yXtmT4fRuu2WfHXILFFYmMxGZTBU

Parking przy stacji kolejowej w Delft, na żółtej tablicy jest coś o 4 tygodniach:

P1220821_822.thumb.jpg.2ed10e178bb045b6fc19ad74d86f9d65.jpg

 

Także przy pewnej skali problem parkowania też występuje ale na tej samej przestrzeni można upchnąć o wiele więcej rowerów niż samochodów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Gradory napisał:

Ale ludzie chcą jeździć samochodami, a nie nietórzy nie mają innego wyjścia, więc się musi dać. I da się. Z czasem zbuduje się odpowiednią ilość dróg. Nie ma innego sposobu.

Więc jeszcze raz pytam, jak szerokie mają być główne drogi, konkretnie.
Miasto ma się składać wyłącznie z dróg i parkingów?

8 godzin temu, Gradory napisał:

Budynki zostaną wyburzone, bo takie są umowy na dzierżawę tych terenów. O tym każdy właściciel budynku wie. To nie jest problem.

Masz wgląd w te umowy?
Od tak galeria Metropolia czy osiedle po browarze we Wrzeszczu dadzą się wyburzyć?
Co z dworcem pkp w Sopocie, hipodromem?

1 godzinę temu, spidelli napisał:

Z drugiej strony, "na prowincji" transport publiczny praktycznie nie istnieje. Zniknęły PKSy, kolej się pozwijała - i to dosłownie - z torami, prywaciarze obsługują tylko linie rentowne. Jak ludzie mają dojechać do roboty? Jedynie samochodem i to tanim złomem ściągniętym od płaczącego Niemca, bo trzeba mieć dwa albo i trzy w rodzinie, bo każdy jedzie w swoją stronę.

To ci ludzie (ja w śród nich) przyczyniamy się do kongestii w miastach. Ale często nie mamy alternatywy. Nie ma komunikacji albo połączenia są takie, że człowiek jechałby 2 godziny w jedną stronę. Nawet jak we własnym aucie jest to "tylko" 1,5 h to każdy wybierze wygodę własnego auta. Nawet za cenę odstania w korku, bo w miastach nie ma jeszcze sensownej infrastruktury Park&Ride.

Zgadza się, że jest wiele rejonów, gdzie bez samochodu się nie da, bo nie ma sensownej lub wcale alternatywy.
Tylko tutaj też wychodzą pewne kwestie dlaczego ludzie wybierają takie miejsca i dojazdy do większych ośrodków miejskich. Jak wybierałem lokalizację mieszkania kilka lat temu, to brałem pod uwagę jak wygląda komunikacja, czy będę w stanie dojechać gdziekolwiek, czy to totalne odludzie na końcu świata. Nie jest idealna, bo do pracy dojazd autobusami zajmuje około godziny, a normalnie rowerem pół ale jest i są alternatywne możliwości.

Braki w komunikacji zbiorowej są widoczne. P&R też kuleją ale widać że jest w tym potencjał i ludzie są skłonni przesiąść się na KZ. Szkoda, że tak wolno to się rozwija.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, ale ja nie twierdzę, że rower jest zły, a samochód super. Ale to nie zawsze są alternatywy. To się powinno uzupełniać. Wyobrażacie sobie, że nagle wszyscy, jak jeden przesiadają się na rowery albo zaczynają korzystać z komunikacji miejskiej? To jest nierealne. Po prostu są jakieś granice organizacyjne.

 

Owszem, Janusz stał się gruby i wygodny i wszędzie by pojechał samochodem, a we Wszystkich Świętych najchętniej zaparkowałby przy grobach :)

Ale zjawisko samochodozy ma szerszy kontekst - wykluczenie komunikacyjne. Nie można patrzeć tylko z pozycji miejskiego aktywisty- onanisty, dla którego ważniejsze są "miejskie łąki" niż potrzeby innych ludzi. Niektórzy po prostu muszą załatwić jakieś ważne sprawy w mieście. Nie ma PKS, ok, dojeżdżam do granic miasta i mogę się przesiąść do wygodnej, czystej i klimatyzowanej komunikacji publicznej. Ale tej marchewki nie ma, za to jest kijek.

I nie łudźcie się - zbyt dobrze rząd zarabia na kierowcach, żeby zarżnąć tę złotą kurę ;) Zmiany będą powolne albo wymuszone przez biurokratów z Brukseli :D

 

Co do tablic rejestracyjnych - po skoku na OFE i powtórce z Pracowniczymi Wałami Kapitałowymi to kto wie, co im do łba strzeli....

5 minut temu, zekker napisał:

Jak wybierałem lokalizację mieszkania kilka lat temu, to brałem pod uwagę jak wygląda komunikacja, czy będę w stanie dojechać gdziekolwiek, czy to totalne odludzie na końcu świata

Ok, ale jak ktoś 40 lat mieszkał na wsi, to co ma zrobić? Przeprowadzić się do Warszawy/Poznania/Rzeszowa? Zamknęli mu PGR, jest robota w strefie ekonomicznej, 40 km dalej...

Tak, to wszystko się teraz musi przewalić, ludzie się przetasują, jest sporo zaszłości związanych z poprzednim ustrojem (np. mieszkania komunalne w centrach miast) ale nie wszyscy zmieścimy się w dużych miastach - to chyba też oczywiste.

 

Edyta:

Chyba każdy słyszał o wymieraniu prowincji w biedniejszych regionach Włoch i Hiszpanii - młodzi uciekają, a starzy wymierają, pozostawiając miasteczka - widma... To chyba też nie jest dobre...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A no właśnie, nie wiem dlaczego część osób pisze w stylu "bo na prowincji to... a w mieście się nie da". Właśnie w dużych miastach się da, w Warszawie można żyć bez samochodu i jeździć komunikacją, mam w rodzinie parę takich osób. A na prowincji, tak jak kolega wyżej zauważył, problem narasta, bo transport publiczny został w dużej mierze zlikwidowany. Więc taki obraz, że "wy tam na tej prowincji, to może sobie rowerami możecie jeździć" jest nieco przekłamany. To na prowincji auto jest często koniecznością, a w dużym mieście wyborem. I trochę dziwnie w tym kontekście wygląda fakt, że to w dużych miastach najbardziej walczą z rowerzystami i najwięcej krzyczą, że bez auta nie mogą żyć.

Oczywiście, czasem auto jest potrzebne. Jednak jeśli mówimy o "konieczności", to skorzystanie z komunikacji miejskiej jest tylko jakąś niedogodnością, a na prowincji ludzie mają np. 1 PKS dziennie dojeżdżający do miasta, nie mówiąc o tych, którzy do tego PKS muszą najpierw dotrzeć kilka km.

Moja żona pochodzi z wioski, niby nie daleko od miasta, bo kilkanaście km. Całą młodość, ucząc się/studiując, bez względu na porę roku i pogodę, codziennie musiała zapylać 3km z buta do przystanku PKS, poczekać na niego, dojechać do miasta, a później na powrocie znów odstać swoje na dworcu itd. Oczywiście PKS nie kursuje co 15 minut. To się nazywa komplikacja transportu i nikt w mieście się nie przejmuje, że ludzie tak żyją i funkcjonują. A tutaj lament, że dlaczego ktoś mi nie zapewnia miejsca parkingowego na 10 aut pod blokiem, bo ja mam prawo i chcę mieć... I kto to słyszał, żeby musieć stać w korku, siedząc w prywatnym, klimatyzowanym aucie, którym musimy dojechać spod drzwi pod drzwi...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@spidelli

Zdaję sobie z tego sprawę, że KZ nie załatwi wszystkiego ale tak samo wyłącznie prywatne samochody, rowery, czy pieszo. To musi być wymieszane i uzupełniające się.
Nie wiem czy to właściwe proporcje ale KZ 50%, osobówki 25%, rowery hulajnogi itp. + pieszo ostatnie 25%. Jeżeli miasto przyjmie taki model i będzie do niego konsekwentnie dążyć, to będą P&R i sprawna KZ.

Problem jest w tym, że przez ostatnie dekady rozwój był nastawiony praktycznie wyłącznie na prywatne samochody. Odwrócenie trendu jest długotrwałe i kosztowne ale nie da się inaczej zorganizować transportu w dużych miastach. Rząd tutaj nie za wiele ma do gadania, bo to polityka poszczególnych miast ale nawet na poziomie krajowych chyba już się obudzili, że kolej też jest istotna i idą za tym jakieś inwestycje i remonty.

O PSK-ach coś tam ględzili ale to PR zagrywka i wątpię, żeby cokolwiek się z tego urodziło, a tym bardziej z sensem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zacznę od tyłu - tak, te PKSy to taka gadka ale może coś się urodzi. Wszak generalnie gmina, powiat i województwo ma obowiązek organizowania transportu na swoim terenie. Wystarczyłby system dopłat dla przewoźnika, żeby utrzymywał kursy mniej rentowne. Na to wszystko są nawet przepisy unijne i pojęcie "rozsądnego zysku" ;) i usługi w ogólnym interesie gospodarczym. Wiele samorządów wojewódzkich rozwija też kolej regionalną - u mnie kupują nowe szynobusy i przejmują od PKP PLK linie kolejowe, którymi ta nie jest zainteresowana. Powoli ale coś się zmienia na lepsze.

Co do polityki państwa, to tak do końca się nie zgodzę. Państwo przymyka oko na import złomu z Zachodu. Nie ma porządnych badań diagnostycznych. Brat mieszka na Zachodzie i zawsze ma stresa przed przeglądem, bo wydruk po badaniu ma pół metra długości ;)

Co do polityki miast - zgoda, ale ostatnio czytałem ciekawy raport na ten temat - jak rząd wylał z kąpielą ideę czystych stref. Zrobili to zerojedynkowo, bez żadnej elastyczności. A w raporcie napisali, że:

- strefa nie powinna ograniczać się do ścisłego centrum lecz miasto powinno mieć możliwość swobodnego kształtowania,

- że podejście - tylko elektryki jest bez sensu, bo wystarczy pozbyć się najstarszych diesli z centrum.

 

Zachęcam do przejrzenia tego raportu - jest to opracowanie Alarmu Smogowego. Fragmenty na zachętę:

Cytat

Obecnie prawo tworzenia SCT dotyczy wyłącznie ośrodków liczących powyżej 100 tys. mieszkańców 51 .
Uniemożliwia to wykorzystanie tego narzędzia przez np. kurorty turystyczne , w których stan powietrza jest
szczególnie ważny. Miejscowości takie jak Sopot czy Zakopane mają poważne problemy z zanieczyszczeniami
powietrza z transportu, ale żadna SCT nie może zostać tam wprowadzona. Strefy Czystego Transportu powinny
być narzędziem dla każdej gminy, jeśli ta potrzebuje takiego rozwiązania.


Kolejnym ważnym błędem obecnych zapisów o SCT jest zawarcie w ustawie zasady wyłączającej mieszkańców
SCT spod jej rygorów 52 . Biorąc pod uwagę dane z Krakowa z maja 2019 r. oraz z Warszawy z października 2020 r.,
przynajmniej 60% pojazdów na ulicach tych miast to samochody mieszkańców 53 – wyjęcie ich spod wymagań
SCT niweczy jakiekolwiek szanse na poprawę jakości powietrza.


Jak pokazują doświadczenia miast Unii Europejskiej, nawet przy łagodnych wymaganiach (ograniczenie ruchu
nawet tylko małej części samochodów charakteryzujących się wysoką emisją), SCT może się przełożyć na
poprawę jakości powietrza. Tego typu strefa musi jednak obejmować jak największą powierzchnię miasta .
Wprowadzona na zbyt małym obszarze, nie wyeliminuje tranzytu i obejmie za małą liczbę samochodów, aby
dało to jakikolwiek pozytywny efekt dla zdrowia mieszkańców. Obecne przepisy ograniczają możliwość
wprowadzenia SCT do śródmieścia

https://polskialarmsmogowy.pl/wp-content/uploads/2021/06/Raport_Droga_do_czystego_powietrza_FINAL1.pdf

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie przecież w tym kierunku idzie świat. W kierunku mixu komunikacyjnego z wiodącą rolą komunikacji zbiorowej. My po prostu jesteśmy "daleko za Murzynami", bo w naszym pięknym kraju są inne priorytety.

@spidelli

Wszystko rozbija się o kasę. Samorządy mają ograniczoną możliwość kreowania własnych przychodów. Są uzależnione od widzimisię rządu centralnego, który w ostatnich latach jest im szczególnie nieprzychylny. Chociaż samorządy zawsze były kozłem ofiarnym kolejnych rządów. Dorzucanie im kompetencji, ale bez zapewnienia finansowania, to stara polska tradycja. W końcu dług samorządów nie liczy się do długu publicznego.

Teraz zapowiedź kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł. Piękna sprawa. Tylko, że dla małych gmin, w których większość mieszkańców zarabia najniższą lub niewiele więcej, to katastrofa finansowa. Pomysłów na rekompensatę tego nie widać. Ludzie najpierw będą cieszyć się zwrotem podatku, a później dziwić się, że ulice nieodśnieżone, a asfalt jak ser szwajcarski.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie w mieście gmina uruchomiła system wypożyczania rowerów (powstało też sporo DDR) a w tym roku - darmową (!) komunikację gminną. Nie wiem, na ile "pandemia" wypaczyła wynik tego eksperymentu ale... raczej się nie udał. Janusz woli swojego tedeika, a dzieciaki mają swoje rowery.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...