Skocz do zawartości

[upały] Czym się schładzac na rowerze


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 16.08.2020 o 22:18, kosmonauta80 napisał:

No chyba jest różnica, jak na słońcu jedziesz mając puls rzędu 90%HR max, a 70%MRmax?

Może w końcu napiszesz jaka jest różnica, zamiast próbować na około?
To jest jakaś wiedza tajemna, że nie chcesz napisać wprost?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak czytam i...
Wiecie, że żeby jeździć, trzeba jeździć?
 

Garmin po jazdach w upał wyświetla mi takie śmieszne coś jak "dostosowanie cieplne". Teraz mam w granicach 87% ale od ich awarii zaczął liczyć od nowa :D.
Zasadniczo jadąc nie mam problemu z upałami.  Ot jest...  
Brutalnie to nie odpuszczając w upały po prostu sie dostosowujecie i tle. Wiadomo, że trzeba pić... Wiadomo, że dobrze się co jakiś czas schłodzić... Ale jazda w "upałach" po 30-35 st to nie jest jeszcze ekstremum. 

Niestety trzeba sie dostosować.  Widze to ślicznie po dziewczynach. Początek sezonu słońce i pod 30st  i na 15km zdychały... Lał się pot picie się kończyło w połowie 30km :D.   Ta sama osoba po sezonie w sobotę zrobiła ponad 110km gdzie ponad połowa trasy była w upale 30+  i w sumie gdyby nie zawaliła z jedzeniem przez dwa dni to by nie było to żadnym problemem.
I to była jazda bez specjalnego chłodzenia.... śr temp. wyszła ~26 ale wróciliśmy  o 22.  Ale cóż wycieczka na pustynię wiec i klimat odpowiedni.
W niedzielę ta sama dziewczyna wsiada i robimy  120+  i tu znowu 30+  z momentami po 38st... Spore fragmenty to otwarte przestrzenie.   Średnia wprawdzie tylko 24,5  ale złapały nas burze i na ostatnich 30km  minimalną temp mieliśmy 16...  Pierwsze 80km gdzie łapaliśmy większość przewyższenia zrobiliśmy w piekarniku 32-38. 
Dla jasności sobota to 1400m a niedziela 1000 przewyższenia. W niedzielę ten 1000 w większości wchodzi na pierwsze 60-65km.  
I tak obie jazdy to były takie szoswo gravelowe spacerki bez parcia na czas. Ale to akurat w takich warunkach i z taką ilością podjazdów nieraz całkiem trudnych i stromych pogarszało sprawę, bo czas na słońcu się wydłużał. Czasem łatwiej mocno pocisnąć i szybciej zakończyć zabawę niż się snuć w upale.

Tak było gorąco był zaduch...  Ale nie było narzekania i kwękania ;)
Wystarczy sezon jazdy bez odpuszczania i się człowiek przyzwyczaja do upałów.  Wciąż piszę o dziewczynie, która w zasadzie robi swój pierwszy sezon rowerowy.  Która w maju ledwo znosiła 30km w temp. po ~25st.... 
W niedziele zaliczyła swoją pierwszą gehennę rowerzysty. Najpierw piekarnik potem burze takie, że trzeba było się zatrzymać, bo nie szło roweru na drodze utrzymać a woda płynęła po ulicy potokiem i na koniec powrót w zlewie takiej, że nie widać nic a pod kołem macie cały czas kałużę, bo woda nie odpływa z asfaltu.  

Więc sorry nie ma co się za bardzo zastanawiać tylko trzeba jeździć.

 

A teraz przejdźmy do technikaliów.  ;)  Dla tych co się jeszcze nie dostosowali...

Schładzanie?  
Bandama na łeb polewana wodą?  Jak najbardziej, ale pamiętajcie, że to prosta droga do załatwienia sobie zatok i to przy upałach.  Zmoczona bluzka świetnie daje odpocząć i chłodzi... Oczywiście może się skończyć zapaleniem płuc albo chociaż przeziębieniem. 
Wbrew pozorom z tym chłodzeniem to trzeba uważać, żeby nie zrobić sobie kuku. Czasem takie mocne i szybki schłodzenie może zrobić gorzej niż niechłodzenie się.  Szczególnie woda z lodówki czy z potoku potrafi "zabić system". 

Picie jest chyba oczywiste.  Ale i tu zależy od dostosowania i od ogólnego nawodnienia. Jak pilnujecie nawodnienia cały czas to i w upale przetrwacie 100-150km  na dwóch litrach.  Jak ogólnie źle się nawadniacie braknie Wam płynów i zdechniecie i to nawet po kilkudziesięciu km. 
Nawodnienie to proces. To nie tak, że wsiadacie na rower uzupełniacie i jest git. Jak zawalicie picie dwa dni przed jazdą to i 6 butelek picia może nie starczyć i zaliczycie kryzys.   Tak samo zresztą z jedzeniem. Bardziej istotne jest jeść dwa dni przed jazdą niż w czasie jazdy. Tego czego nie wypijecie i nie zjecie przed jazdą nie nadrobicie jadąc. Tak samo jak nie jeździcie w "ekstremalnych" warunkach przez cały sezon to jak przychodzi sierpień to was upał zbija. Jak od początku w pełnym słoneczku sobie robicie km to te 35+ upały przestają robić wrażenie. 
Oczywiście zawody czy silny trening  w takich warunkach to inny temat, ale tu też jest to kwestia dostosowania i przygotowania.

Teraz kwestia piwa :D  No jak by to powiedzieć... 0% jest niezłe, bo nawodni i ma sporo ciekawych składników. Alkohol każdy i w każdej ilości odwadnia w dość paskudny sposób. Oczywiście jak się zna organizm i bla bla bla.... Alko jest jednym z  powodów utonięć na "bezpiecznych wodach". Potrafi paskudnie dobić rozgrzany organizm. Kłócenie sie z tym?  Jak ktoś lubi niech się kłuci.  I to że 10000 razy nic się nie stało tu nie działa. Alko może zabić dosłownie i w przenośni. 

Piwo po?  Ależ oczywiście... Tylko że na drugi dzień jak pojedziecie nie będzie lepiej tylko gorzej...  Po prostu tylko odwodnicie organizm.... Potem trzeba to uzupełniać. Zaklinanie rzeczywistości nie ma sensu.  

Cola?  Nie ma nawadniać i nie nawodni jak każdy inny słodki płyn. Ona jest ordynarnym źródłem cukru, który w dodatku łatwo wchodzi....   Większości smakuje i większość ja tak lubi, że jest w stanie wypić tego syfu dużo więcej niż wciągnąć wstrętnych żeli. Cała tajemnica.  Ale nie nawodni organizmu...
Swoją drogą ciekawi mnie jak an forum rowerowym taki wątek powstaje... Nastolatka mająca w nogach pierwszy sezon zaliczają kryzys wie, że zawaliła z żarciem i piciem... Wie, że pijąc słodkie napoje przez trzy dni się odwodniła....
Potem są tego efekty w czasie jazdy a szczególnie jak jest upał.

Kask?  :D  Ja tam mam swoje zdanie, z którym sie nie zgodzicie. Widok ludzi ściągających kask na postoju i ich parujących głów...  O ile wiem w Hiszpanii przy wysokich temp. i na podjazdach kask nie jest obowiązkowy ;).   
Przegrzanie głowy jest niebezpieczne a przepływ powietrza to jedyna co nas chłodzi.

A wracając do metod chłodzenia... 

Wyjeżdżamy z Żarnoweickego lasu... wchodzimy do jeziora ;)  i pływamy...   (tak w butach i ciuchach... )

20200807_123718.thumb.jpg.e9d919b725e8d517b00a651d343d17b4.jpg

Albo korzystamy z jurajskiego źródełka...

xx.thumb.jpg.5131f97aa19a65a4b74a1947757e3a37.jpg

Ewentualnie ćwiczycie sobie nad jurajskim potokiem... Ale pompka musi być pełna ;) tak, żeby wejść pod wodę.  :D
(tak tam było na tyle głęboko)

20200816_134510.thumb.jpg.72c4bc76fc017f5c69f047562f6b925c.jpg

 

Wiec na upały najlepsza jest jazda w upałach.  Od początku sezonu trzeba sie nie chować a właśnie się w nie pakować. W kwietniu maju czerwcu... Kiedy jeszcze nie są tak zabójcze.  Potem będziecie na pytanie, czy Wam też jest tak gorąco odpowiadać przez grzeczność twierdząco...  Nie będzie... Będzie to dla was coś naturalnego.  Oczywiście, że wydolność będzie spadać będzie się gorzej oddychać i takie tam... Ale nie będzie to zabijało systemu. 
Picie i jedzenie... Ale nie w czasie jazdy a przed... I nie na dzień przed tylko w zasadzie cały czas.

To co pijecie ma znaczenie... Elektrolity.. Do bidonów lepiej wlać elektrolity niż wszelkiej maści izotonii, choćby dlatego, że  większość z nich z izotoniami ma niewiele wspólnego. A elektrolity wypacacie i zaniedbanie tego rozwala całą gospodarkę organizmu również wodną.  Nieuzupełnienie sodu potasu i reszty może w sposób niezauważalny zabić możliwość nawodnienia i co istotne bardzo utrudni organizmowi termoregulację.  Wtedy żadne magiczne sposoby nie pomogą.

No i jak już chcecie się chłodzić przez moczenie bandam czy koszulek... albo kąpiele...

Podałem trzy fotki. Jedna jest z rozsądnych dwie ostatnie niekoniecznie!!!! (przynajmniej bez wstępnego schłodzenia się)
Jezioro żarnowieckie jest ciepłe i ono jest ok do schłodzenia się.
Potoki i źródełka mają temp. po kilka stopni i mogą spowodować szok.
Tak polanie sie zimną wodą jak i picie zimnego napoju powoduje, że wasz organizm musi to ogrzać. Kuriozalnie może to nie schłodzić organizmu.  Na krótką metę może to dać poczucie ulgi, ale za chwilę możecie zaliczyć "zgon". Polewanie sie jest o wiele rozsądniejsze i bezpieczniejsze wodą względnie ciepłą. 
Wiem, że zaraz zacznie się ze dramatyzuję, ale skalę zagrożenia może zobrazować dość częsty przypadek kiedy osoba leżąca na słońcu wchodzi do wody... I topi się.  Od prostych skurczy po nawet zatrzymanie akcji serca.

 

W dniu 16.08.2020 o 15:11, zekker napisał:

Wyraźne sygnały pojawiają się późno, czasem zbyt późno.

One się pojawiają jak już jesteśmy w ciemnej czarnej. :D    Trzeba to sobie jasno powiedzieć, że jak się pojawiają to do weryfikacji jest nie tylko to, co robimy jadąc, ale to, co robiliśmy na kilka dni przed taką jazdą.

W dniu 14.08.2020 o 08:38, kosmonauta80 napisał:

Ramiona mam do tej pory lekko czerwone (oparzenie I stopnia), a wczoraj po powrocie miałem jakieś pobolewania głowy. Także dobrze zrobiłem, że odpuściłem.

To znaczy, że jesteś po prostu nieprzyzwyczajony do jazdy w upale...  Zaczerwienioną skórę ostatni raz miałem z początkiem maja....    Nie ma co się dziwić, że źle znosisz upały skoro w połowie sierpnia potrafi Cię słońce jeszcze zjarać. ;)
Za mało trzasnąłeś w pełnym słońcu 30-40 i 50 i organizm nie miał możliwości się przygotować. 
W przyszłym roku nie unikaj wiosennego słońca w nie się pakuj.... W lecie nie zauważysz 100km włóczęgi gdzie się po patelni snujesz i jeszcze na niej robisz postoje nie szukając cienia... . 
Jedyne doświadczenie, jakie powinieneś wyciągnąć z tej jazdy to takie, że za mało jeździłeś w takich warunkach... Każde inne będzie dobre tylko dla założenia, że tak samo podejdziesz do jazdy w następnych sezonach. 

W dniu 14.08.2020 o 08:38, kosmonauta80 napisał:

dobrze nawodniony tj. co najmniej 2,5 litra wypitej wody

Woda nie jest najlepszym wyborem.... Na co dzień może i tak, ale w czasie jazdy już nie.  Takie picie nie nawadnia Cię. Możesz być odwodniony pijąc wodę bez równoczesnego dodania do niej cukrów i soli. Większość tak podanej wody przeleci przez Ciebie. Częsty błąd, który potrafi być brzemienny w skutkach. Możesz pić na wyjeździe wodę i dojechać odwodniony.
Ktoś, kto w tym czasie wypije jeden bidon sensownego izotoniku może dojechać mniej odwodniony niż Ty.
Co więcej, picie za dużej ilości wody może skłonić organizm do jej wydalania i dać jeszcze ciekawszy efekt.  
Tak woda może odwadniać :D  I jest to stosowane dość skutecznie, choć nie koniecznie zdrowe i bezpieczne.
Więc nie pij wody na rowerze. 

 

W dniu 10.08.2020 o 10:28, chudzinki napisał:

Upały, trwajcie jak najdłużej! :D
Jest cudownie!

O tak... I jak są upały to tych cholernych latających świństw mniej.... I rower rzadziej trzeba odkuwać spod błota...
A i widoki ładniejsze... 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli gdyby nie upał, to te 150 km bez problemu bym przejechał ;) Ale fakt, każdy taki wypad to poligon doświadczalny.

btw tak nie wolno robić pompek, ramiona powinny być blisko tułowia

KrisK, koniecznie musimy pośmigać niedaleko Krakowa, jak tylko będzie okazja. Masz jakiś rower, na którym dobrze się jedzie ze średnią prędkością  ~25 km/h? ;) 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, KrisK napisał:

Tak czytam i...
Wiecie, że żeby jeździć, trzeba jeździć?

Roma locuta, causa finita. Watek do zamknięcia.

Wystąpienia ex cathedra są mało skuteczne, nawet jak jest z 50% racji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, kosmonauta80 napisał:

Czyli gdyby nie upał, to te 150 km bez problemu bym przejechał

A wiesz, że to nie tak się liczy?  Zabić Cię może coś zupełnie innego.
Ból tyłka, który się potrafi pojawić nagle po 125km...  Zwykłe znużenie...  Im większy dystans od twoich normalnych maximów tym większa ilość rzeczy, które mogą pójść nie tak. Więc "bez problemu" to nie oczywiste a przejechał? Każdy przejedzie jak nie ma w sobie genu histeryka.  Albo nie dopadnie Cię jakiś kolosalny kryzys...   Dla nas 100-130km to w tym momencie nie jest jakiś dystans, na który się przygotowujemy...  80-90km potrafiłem wieczorkiem zrobić dla relaksu. Tylko czas nas ogranicza....
Jeszcze kwestia co to za trasa....

1 minutę temu, kosmonauta80 napisał:

btw tak nie wolno robić pompek, ramiona powinny być blisko tułowia 

Ale ona nie robiła pompek, tylko zanurzała się w rzece...

2 minuty temu, kosmonauta80 napisał:

Masz jakiś rower, na którym dobrze się jedzie ze średnią prędkością  ~25 km/h?

To zależy. ;) 
Ostatnio się dobrze jechało z zawrotną średnią 19,5 i pierwszy raz od dawna zakwasiłem mięśnie. :D

 

Teraz, JWO napisał:

Roma locuta, causa finita. Watek do zamknięcia.

Oj tam oj tam...
Ale brutalnie tak jest. Jak jeździsz to jeździsz jak nie.... to nie.
Jak ktoś może i od lat unikał upałów to musi swoje piekło przecierpieć. Nie ma magicznych sposobów.
Trochę jak z podjazdami. Wielu ich unika, a potem pyta jak je zacząć robić... Potem zdziwienie, że podjazdy sprzed miesiąca znikają. Przecież była ściana płaczu a jej nie ma! Tak samo jest z upałem.

Brutalnie to turlam się niemal codziennie. I widzę jak "gorsza" pogoda wymiata rowerzystów. Upał czy deszcz...
Czasem się łapiemy na wałach na zastanawianiu się czemu jest tak pusto... Patrzę na termometr i jest 35st... 
My przywykliśmy, że jedziemy nieżalenie się od pogody.  A organizm się dostosowuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, KrisK napisał:

Tak czytam i...
Wiecie, że żeby jeździć, trzeba jeździć?

Aklimatyzacja, nie raz to przerabiałem ale w tym roku u mnie jakoś słabo z nią.

Do chłodzenia mokrym nakryciem głowy, koszulką itp. też trzeba przywyknąć.

8 godzin temu, KrisK napisał:

Kask?  :D  Ja tam mam swoje zdanie, z którym sie nie zgodzicie. Widok ludzi ściągających kask na postoju i ich parujących głów...  O ile wiem w Hiszpanii przy wysokich temp. i na podjazdach kask nie jest obowiązkowy ;).   
Przegrzanie głowy jest niebezpieczne a przepływ powietrza to jedyna co nas chłodzi.

A ja powiem tak, jeżeli się przyzwyczai do docieplenia kaskiem, to jest lepiej niż bez. Po prostu słońce nie pali bezpośrednio w łepetynę.
Testowałem to kiedyś w lipcu na przeszkoleniu wojskowym. długie spodnie, kurtka, hełm. Gorąco, pocisz się ale słońce nie pali.

Jak kask dobrze wentylowany to podczas jazdy nie powinno być problemu z przegrzaniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team

Zawsze można jechać do Hiszpanii ( dodatkowy bonus, to większy upał )... ;)
Swoją drogą, gdyby kask był obowiązkowy, i jego brak byłby faktycznie egzekwowany, to zniknęłaby pewnie spora część okazjonalnych rowerzystów, co w sumie dla wszystkich byłoby dobre - nawet dla nich samych :icon_cool:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, KrissDeValnor napisał:

Swoją drogą, gdyby kask był obowiązkowy, i jego brak byłby faktycznie egzekwowany, to zniknęłaby pewnie spora część okazjonalnych rowerzystów

Głównie miejskich... większe korki wieksza wrogość do nielicznej grupy nie okazjonalnej.... mniejsze przyzwyczajenie do rowerzystów na drogach... same korzyści...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
W dniu 9.08.2020 o 19:22, Thomlodz napisał:

Dziś upał, ponad 30C. Na FB padło pytanie "Co pijecie w upały?". Ale ja bym rozszerzył. Moze są sposoby schładzania się oprócz picia? Taka rowerowa "klima"

Wszyscy zeszli w offtop, to wrócę - dobre, cienkie, oddychające ciuchy + dobry izotonik (w moim przypadku teraz testuję UniSport-a koncentrat 1l na kilka miesięcy mi pewnie wystarczy) + 2x bidon 950ml (akurat teraz sprawdzam tani Elite Corsa Maxi) oraz psychiczna akceptacja upału. Zaakceptuj to, że jeżdżąc w upale "ćwiczysz bardziej".

 

PS: oczywiście dodatkowo tabsy z izo, aby na trasie dokupić kolejne 2 litry i rozpuścić gdy trasa troszku dłuższa no i ważne aby nie pić gdy chce nam się pić tylko pić cały czas :P. Jak tabsów braknie można zawsze się poratować Oshee na czy innym izo z miejscowego sklepu, aczkolwiek woda + własne tabletki najlepsze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, arturooo3 napisał:

psychiczna akceptacja upału.

To jest najważniejsze. U mnie poniżej 30 to znak ze zima idzie i trzeba robić zapasy ;).

PS. Zima tez jest do okreznicy, 0-5 stopni i wilgotność 80%, Jak ja lubię to moje miasto, to chyba powstało w najgorszej strefie klimatycznej ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, arturooo3 napisał:

można zawsze się poratować Oshee na czy innym izo z miejscowego sklepu,

Tylko że to tak naprawdę w większości nie izotoniki a węgle. Pominę, że moje węgle, które kupuję do bidonów są mniej słodkie od tych wszystkich "izo"  Dość radośnie wszystko co mokre i ma sport w nazwie to izotonik, a to nie koniecznie tak działa. 
Co do tabsów to izotoniki niby ok ale też kwestia co mają w sobie. Na upał w sumie dobrze by było mieć elektrolity bo nie wszystkie izo mają elektrolity... 

Na pewno na każdą jazdę w gorące dni rzeczą niezbędną jest szmata na łeb i choć 0,3l czystej wody.  W momencie kiedy czujemy, że jest za ciepło zwilżenie szmaty i założenie jej na głowę rozwiązuje problem.
A prawda jest taka, że jak jesteśmy nawodnieni prawidłowo to w naszych "upałach" te 4-5h/100km możemy jechać spokojnie na dwóch bidonach z czymkolwiek mokrym i problemu być nie powinno i nie ma co z tego robić wyższej matematyki.  jedynie kwestia jak nasz łeb zniesie grzanie i tyle.
Niestety picie i jedzenie w czasie jazdy to tylko wisienka na torcie i bardziej zapobieganie temu co będzie na dzień następny. Jak zawalone było nawodnienie i jedzenie kilka dni przed wysiłkiem to choć by skały.... nie ma jazdy a szarpanie. Żadne izo czy inne super wymysły nie pomagają.   

Dla przykładu na 170km Garmin mi liczy utratę płynów 4,2l  Przyjęcie 2,6l...   śr temp. 21 
Ale dla 115km  przy śr 32st liczy też 4,2l...   na bidę mi się udało wypić 2,5l... Ciężko by było więcej, żeby nie wywołać efektu sikania co krzaczek. 
W dwa dni ponad 3l utraty.... Jak sie tego nie uzupełnia w domu to nie ma szans na normalne funkcjonowanie w czasie jazdy.
Kilka razy miałem pokazówkę tego jak "picie" coli słodkich soczków i innego syfu się przekłada na zgon na trasie. I co z tego ze  w bidonach były izo i elektrolity? NIC.  Dwa dni picia nawet sporych ilości, ale syfu zabijało nam koleżankę całkowicie.  I nie trzeba wcale jakiegoś specjalnego upału dla takiego efektu.  To nie upał jest kluczowym elementem równania. Może być chłodniej, ale trudniej albo "parniej"  i tak samo pice was zabije. Wtedy dopiero się zaczyna zabawa jak pocimy się stojąc a jak ruszymy to leje się z nas ciurkiem.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zaczynajmy teraz tematu o węglach, bo trochę ciężko to tutaj wpasować by móc dać uniwersalną odpowiedź - w Oshee trochę węgli jest (nie szalałbym mówiąc, że dużo/za dużo), natomiast dla jednej osoby będą one wartością zbyt dużą a dla innej zbyt małą do dobrego treningu. Przykładowo w UniSport-cie węgli jest 6.8g na 10ml koncentratu, które rozpuszczamy w 600-800ml wody, co śmiało można uznać za dość niską wartość - pod niektóre treningi będzie za mało, niemniej jako baza izotoniczna się u mnie dobrze sprawdza.

Tabsy polecam głównie za swoją kompaktowość. Pierwszy krok celem poprawy środowiska jak i zadbania o siebie jest zrezygnowanie z kupowania 40 butelek Oshee miesięcznie i zainwestowanie w bidony. Natomiast nawet duży bidon na dłuższą trasę (zwłaszcza w upale) po prostu się skończy. Wtedy dla mnie to jest dobre rozwiązanie, bo wodę zdobędę praktycznie wszędzie a tabsy nie zajmują dużo miejsca - uzupełniam bidon w oparciu o swoje tabsy, ze składem, który przemyślałem i wybrałem wcześniej - zamiast sięgać w losowym sklepie na losową półkę po losowy napój ;).

A z innych dość prostych a zapominanych tematów można pomyśleć np. o białym kasku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Czcibor napisał:

To ja jakiś dziwny jestem, bo latem jeżdżę między 3 a 4 godziny, i przyjeżdżam do domu zmarznięty, nawet przy 30 stopniach ciepła, za dużo się pocę czy co ???

A jak z ciśnieniem u Ciebie? Czy oby nie masz mocno zbyt niskiego? :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Czcibor napisał:

bo latem jeżdżę między 3 a 4 godziny, i przyjeżdżam do domu zmarznięty, nawet przy 30 stopniach ciepła,

Niedobory żelaza/ minerałów /witamin.
Przemęczenie/przetrenowanie /niedospanie.
Niedożywienie.  Ogólnie "procentowy skład ciała" tu może mieć wpływ. 
Oczywiście odwodnienie może dawać taki efekt. Jeden z alarmujących objawów odwodnienia to jak ktoś marznie w upał.
Z chorób to tarczyca na pewno i jakieś schorzenia neurologiczne, ale nie pamiętam teraz co dokładnie. A i cukrzyca w powikłaniach.

 

1 godzinę temu, arturooo3 napisał:

Nie zaczynajmy teraz tematu o węglach, bo trochę ciężko to tutaj wpasować by móc dać uniwersalną odpowiedź -

Ni chodzi o dyskusję o węglach a o to, żeby zwrócić uwagę, że "napoje dla sportowców" nie zawsze wiele mają wspólnego z izotonikami i nie koniecznie nawodną. 
Co do samych tabsó czy proszków to ja już niestety nimi wszystkimi rzygam zresztą podobnie jak wszelakimi batonikami.  Te wszystkie odżywki i pica mają sobie coś takiego specyficznego, że na dłuższą metę ma sie dość. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś tu porusza kwestię węgli, że nie powinny znajdować się w napoju/izotoniku?
Nie wiem czy to piszą dietetycy, ale w kolarstwie energię skądś czerpać trzeba.
Czy cukry dostarczymy w batonikach czy napoju, to już wasz wybór.
Zresztą, jest ich zdecydowanie poniżej zalecanego poziomu, więc i tak trzeba je uzupełniać jakimś jedzeniem na trasie.
Za informacją: https://ncez.pl/abc-zywienia-/dietetyka-sportowa/weglowodany-w-diecie-sportowca biorąc pod uwagę wziąłem wysiłek:
"Niskie – treningi umiejętności lub bardzo lekki trening: 3 – 5 g/kg".
W Oshee mamy węglowodanów 5,7g/100g (w tym cukry), czyli 42,75g w butelce, która starcza mi na 50km i więcej przy pogodzie jak dziś (zimno i wietrznie swoją drogą ;)), to jest ponad 2h jazdy i wychodzi, że spożywam 20g węglowodanów. W tym czasie banany, na końcu dopiero batoniki - tego nie liczę.
Wg powyższego i mojej wagi powinienem na godzinę dostarczać 186-310g węglowodanów, a wzięliśmy pod uwagę tylko wysiłek niski :).
To skąd ja czerpię energię, to nie wiem :D.
Nie wiem czy gdzieś nie pomyliłem się z obliczeniami, bo nawet te
186g wydaje się dla mnie dużo (na oko), bo może powinienem więcej dostarczać...
Ja się trzymam limitu 20-30g (w napojach), czyli tyle, ile mniej więcej jest w butelce izotonika (jak mi wyszło wyżej w obliczeniach) i jak piszą tutaj: https://portal.bikeworld.pl/artykul/porady/przeglad_rynku/16179/odzywki_co_jesc_i_pic_na_rowerze
Aha, nie trenuję, jeżdżę rekreacyjnie-turystycznie. Dziś machnąłem stówkę i mocy nie zabrakło, a wystarczyła prawie jedna butelka Oshee 750ml + Energetyk Veroni Active Natural Energy Drink 250ml plus oczywiście jedzenie co godzinę, wspominam tylko o piciu.
Pod koniec już otworzyłem Oshee z magnezem i na siłę wlewałem w siebie, żeby nie było problemów ze skurczami ;).

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Fuxi napisał:

Ktoś tu porusza kwestię węgli, że nie powinny znajdować się w napoju/izotoniku?

Nie nie to pisze. Izotonik to napój bardzo specyficzny. Jak zrobisz sobie węgle  z proszku  na drogę to to pomimo że w formie picia to zapewne nie będzie izotonik chyba że dasz ich mniej niż w przepisie. Będzie to hopertonik i spowoduje on zmniejszenie wchłaniania wody. Więc w efekcie odwodni przy sporym wysiłku. 

10% i więcej węgli i zaczyna się spory problem. 

Między hipertonikiem izotonikiem a hipotonikiem różnice w zawartości węgli są zawrotne bo sięgają kilku %   dosłownie łyżeczka cukru może spowodować że płyn stanie się hipertonikiem i zacznie nas odwadniać. I dostarczanie tak energii choć skuteczne może nas sporo kosztować. 

Zrozumienie tych drobnych różnic jest podstawą do zrozumienia czemu ta cola spowodowała ze 40km dalej zaschło nam w pysku a ślina jakaś taka gęsta...  Jak piję colę czyli tak naprawdę jem to potem piję izotoniki. 

19 minut temu, Fuxi napisał:

To skąd ja czerpię energię, to nie wiem

Z zapasów.... 

21 minut temu, Fuxi napisał:

Dziś machnąłem stówkę i mocy nie zabrakło, a wystarczyła prawie jedna butelka Oshee 750ml + Energetyk Veroni Active Natural Energy Drink 250ml plus oczywiście jedzenie co godzinę, wspominam tylko o piciu.

Dzisiaj 50km i zapomniałem pić ;) musiałem potem w siebie wlewać bo szkoda wylać.  100 robie nieraz na jednym bidonie z bcaa bez batoników jedzenia i takich tam innych zabaw.  Gożej jak to jest 4 5 6 7 stka w tygodniu ;) ale wtedy to juz wolę jakieś tosty albo wprost fastfood w siebie pakować. 

24 minuty temu, Fuxi napisał:

Pod koniec już otworzyłem Oshee z magnezem i na siłę wlewałem w siebie, żeby nie było problemów ze skurczami 

Sorry ale to placebo. Jak by miał być problem to te śladowe ilości by nie pomogły.  Wtedy to już byś musiał walić sporo tabletek i też odczekać. Ale świadczyło by to o tym że masz spore braki albo zabużoną gospodarkę elektrolitową i trzeba mocno zweryfikować co jak i ile pijesz i jak suplementujesz organizm. 

To mi lekarz powiedział że jak łapią mnie skurcze podczas wysiłku to mam oznaczyć poziom zrec magnez w dorzych dawkach ponownie oznaczyć i jak się wyrówna potem pilnować a nie doprowadzać do niedoborów.  Właśnie między innymi dla tego ważne jest zrozumienie różnic między różnymi mokrymi syfami w butelkach. Szczególnie tymi kolorowymi. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...