Skocz do zawartości

[Rower] przesiadka z samochodu na rower


Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 17.04.2024 o 09:33, PiastPolski napisał:

Hej. Mam 30 lat i od jakiegoś czasu chodzi mi pomysł żeby zamienić samochód na rower i wszędzie rowerem dojeżdżać 😁 mieszkam na wsi gdzie dookoła lasy, pagórki i najstarsze góry Europy 😃 Obecnie do pracy mam 15km w jedną stronę ale może się zdarzyć, że będę musiał dojeżdżać do pracy 20-25km w jedną stronę. Oczywiście wszędzie drogi asfaltowe po wioskach. Co do roweru to myślałem nad jakimś MTB typu Hornet, Primal, Eccentric. Co o tym myślicie?

Oszalałeś. Zatrzymaj auto i kup używanego trekinga za kilka stówek. Pełno takich w dobrym stanie i można na nich robić wygodnie grube przebiegi bez częstych i drogich awarii. Sam też mam taki rower i wiem, o czym piszę. Znalazłem w Szkocji pod śmietnikiem. Cały zakurzony, ze 25 lat. Wymieniłem linki, pancerze, opony, dętki i śmiga.

Dystanse, o których piszesz, przez cały rok, to katorga. Nielicznym to odpowiada. Dlatego nie pakuj się od razu na całego. 

  • +1 pomógł 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, kaido2 napisał:

Tu chodzi o to by kupując kupić coś co się zaraz nie rozpadnie to raz, a dwa nie będzie z tym żadnych problemów.

I w żadnym wypadku się Tobą nie przekamarzam, tylko opisuje to z punktu widzenia osoby która z tymi starociami ma ciągły i intensywny kontakt.

Zgadza się, tyle że ja mam bardzo duże wątpliwości, zwłaszcza jak nie ma możliwości obmacania, a kupujący nie zna się na sprawie.
Może i stary osprzęt jest pancerny, ale bezproblemowość jest dyskusyjna. Po prostu pamiętam ile zawsze było zabawy w regulację, czy to przerzutek, czy hamulców, czy centrowania kół, a ile mam obecnie z tym zachodu.

Jeżeli to miałaby być okazjonalna jazda po mieście, to jeszcze można na pewne rzeczy przymknąć oko. W razie co raczej nie ma problemu z awaryjnym dotarciem do domu/pracy lub jakiś serwis rowerowy w okolicy się znajdzie i poratują.
Przy dojazdach spoza miasta zostajesz w polu.

Za czasów studenckich jak nie było kasy, to się jeździło na byle czym i twierdziło, że to super sprzęt.
Jak zaczynałem robotę i miałem 2km w jedną stronę, to też dawał radę. Jednak jak się przeprowadziłem i zrobiło się 10km, do tego trochę ponad 100m przewyższenia (większość nachylenia blisko domu), to zaczęły wychodzić wszelkie braki i niedogodności (przede wszystkim hamulców rolkowych, pancernych, odpornych na pogodę, ale jednak zbyt słabych).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zekker, faktycznie było tak w latach 90, że w biednej Polsce zaczęły się pojawiać na masową skalę naprawdę podłe najtańsze górale, w których psuło się wszystko, tzw. makrokesze. Ten okres trwał krótko i te rowery wymarły. Z rowerami jest zupełnie inaczej niż z samochodami.

Trudno znaleźć używany dobry samochód. Jest takich niewiele, wady są często ukryte. Samochód przy zwykłej eksploatacji ma swój termin przydatności do użycia - z wiekiem rdzewieje, zużywają się komponenty, których nie opłaca się naprawiać, usterki są częste. Dobre egzemplarze sprzedają się poza głównym rynkiem.

Dobrych starych rowerów jest wiele i łatwo sprawdzić stan. W rowerze można wymienić każdy element. Rowerów ludzie pozbywają się, bo im się nudzi ten sport lub chcą mieć coś nowszego. Moda, fetysze. Rower, który ma 20-30 lat może być trwały, wygodny. Już wtedy produkowano dobry osprzęt, którego niezawodność często przewyższa obecne osprzęty. Taki rower będzie od współczesnego cięższy, ciężej chodzą przerzutki i hamulce, ale umówmy się - są to kwestie obiektywnie nieistotne, jeśli ktoś nie uprawia profesjonalnego sportu, a zwłaszcza jeśli ktoś musi liczyć się z kasą. 

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@niebieskiczerwony

Nawet makrokesze pojawiają się w ofertach, mimo że od samego patrzenia się zużywały.
Ale nawet najtańsze markowe w normalnych sklepach rowerowych nie były jakieś super. To tak samo jedne z najtańszych części, trzaskane na masową skalę. Może nie miały zoomów ale taki rst omni to dużo lepszy nie był, a siedział w seryjnym Authorze i wielu innych.

To że da się kupić dobrą używkę jest oczywiste, ale piszę to już kolejny raz - trzeba się znać na sprawie, żeby poprawnie ocenić stan i jakość.
Pierwsza lepsza oferta z sieci, to duże ryzyko wpadki.

Rowery tak samo korodują, tak samo mają wyeksploatowane części, do tego czasem nietypowe, ciężkie do dostania. Tak samo sprzedający potrafią coś ukryć.
Niby można wszystko wymienić, ale jak się kupi rower za te 700zł i trzeba wymienić koła za 200-300zł (komplet jakichś tanich), to wcale dużo lepiej niż z samochodem nie jest.

23 godziny temu, niebieskiczerwony napisał:

Taki rower będzie od współczesnego cięższy, ciężej chodzą przerzutki i hamulce, ale umówmy się - są to kwestie obiektywnie nieistotne, jeśli ktoś nie uprawia profesjonalnego sportu, a zwłaszcza jeśli ktoś musi liczyć się z kasą

O ile masę i nie do końca dobrze działające przerzutki można faktycznie przełknąć, tak hamulce są elementem bezpieczeństwa, tu ciężko iść na kompromis.
No i temat jest o rowerze do regularnej codziennej jazdy, nie okazjonalnej, rekreacyjnej, spacerkiem. Ten sprzęt musi sprawnie przewieźć z domu do pracy i z powrotem, musi być w stanie wytrzymać i wyhamować ponad 100kg.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zekker,

Żeby kupić dobry rower, nie trzeba się znać. Można poprosić o ocenę kogoś, kto się zna. Można nawet komuś takiemu zapłacić. A gdy człowiek rower już ma, to łatwo ogarnie podstawowe kwestie serwisowe z pomocą youtube i forów. Kupno nowego roweru nie oznacza też, że taki nie będzie się psuł. Oznacza natomiast wyższe koszty części.

Rzadkie są usterki w rowerze, które sprzedający może ukryć. Dotyczą jakichś pęknięć ramy, widelca, kierownicy, itp., które tym rzadziej występują w elementach stalowych (stare rowery). Rower, zwłaszcza stary, to prymitywny sprzęt, wszystkie mechanizmy są na wierzchu, wszystko da się łatwo obejrzeć, przetestować i posłuchać. Prosta sprawa - albo chodzi gładko i bez luzów, albo jest usterka. W aucie masz wszystko poukrywane, do wielu komponentów jest trudny lub niemożliwy dostęp, a wiele poważnych wad ujawnia się dopiero po dłuższej eksploatacji lub w szczególnych warunkach. 

Korozja - nic podobnego. Rowery nie korodują tak, jak samochody. Jak często stykasz się z problemem rowerów zniszczonych przez korozję? Jeśli skoroduje Ci łańcuch czy kaseta od jeżdżenia w zimie, to wyrzucasz i na OLX ogarniesz sobie sprawny zestaw za 50 zł i wymienisz to w kwadrans na podwórku. A jeśli normalnie użytkowany samochód, niemal każdy samochód, po 15-20 latach zaczyna zjadać rdza, to musiałbyś wydać 4-5 cyfrową sumę w fachowych warsztach, żeby przywrócić stan pierwotny - wycinanie, spawanie, lakierowanie, elementy zawieszenia.

Hamulce w starych rowerach uważasz za niebezpieczne? Łał. W starych rowerach masz v-ki, ewentualnie canti. Proste, jak konstrukcja cepa, niezawodne i zahamują w każdych warunkach. Oczywiście nowoczesne hydrauliczne tarczówki działają znacznie lżej i modulacja jest lepsza.

Niedostępność części do starych rowerów?? Łał. Używam regularnie starego trekinga i 2 starych górali. Jeśli chcę jakiś turbo specjalny komponent i w odpowiednim kolorze, a mam takie fantazje, to rzeczywiście są problemy. Ale jeśli chcę dowolny element napędu, hamulców, kół, cokolwiek przyzwoitego, to pełno tego za grosze. 

Mój wpis kieruję bardziej do autora tematu niż do Ciebie. Nie obraź się. Dyskusja z Tobą na te tematy to strata czasu. Guzik się znasz na rowerach i na samochodach i wypisujesz fantazje. 

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rdza na napędzie jest najmniejszym problemem. W zasadzie wystarczy nasmarować i jeździć.

Zapieczona sztyca, śruby błotników, bagażnika, kierownicy to się może kończyć sporymi problemami.
Skorodowane stery, łożyska korby też nie są rzadkie.

Tak, jeżeli to są canti, to są słabe i trudne w regulacji.
V-ki są względnie ok, choć też mają swoje wady w codziennej jeździe, zwłaszcza zimą (obmarzanie obręczy, syf ze ścierających się obręczy).
Edit: jest jeszcze kwestia wiotkości ramy i widelca, bo i takie wynalazki widziałem, że mimo dobrych hamulców i klamek, całość działała słabo.

Jeżeli masz coś na typowych częściach, to nie jesteś świadom możliwych problemów.
Zadaj sobie pytanie ile jest różnych standardów średnicy sztycy, wewnętrznej średnicy rury sterowej, gwintów suportów, długości osi kół. Teraz dodaj do tego możliwość rowerów sprowadzanych, gdzie typowe standardy są/były inne niż u nas.
Dasz gwarancję, że nieważne co się kupi, to w razie co bez problemu kupi się części na wymianę?

 

Mimo wszystko bez wiedzy o rowerach lub pomocy kogoś, kto faktycznie się zna (a nie tylko jeździ).
To że większość rzeczy w rowerze jest na wierzchu nic nie da, chyba że w ramach oględzin przed kupnem wszytko rozbierzesz. Jak ktoś bardzo chce, to i pęknięcie ramy zamaskuje.

Edytowane przez zekker
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.04.2024 o 09:23, zekker napisał:

Może i stary osprzęt jest pancerny, ale bezproblemowość jest dyskusyjna.

Tylko przypomnę, że tam jest głównie stary Altus i znane mi komponenty Shimano, kiedy to jeszcze Shimano coś znaczyło, a nie chiński Ping-Piong pekł. Jedyny problem w tej sytuacji to mogą być linki i pancerze których wymiana w serwisie to nie jest dużo. Na jutubach pełno tutoriali jak podejść do sprawy i nawet totalny amator sobie z czymś takim poradzi zwłaszcza, że to jest prymitywny sprzęt gdzie wszystko jest puszczone na zewnątrz. Właśnie z powodu tej prostoty na ultramaratonach zwłaszcza terenowcyh goszczą u mnie takie sprzęty, bo naprawię gada na kolanie ( zresztą kilka razy miało miejsce) i wracam do gry, a ilu się wycofało już na samym początku , bo poszła szprycha w jakimś systemowym kole, albo linka w ramie się zaklinowała, albo coś tam i potrzebne klucze firmowe....

 

W dniu 27.04.2024 o 09:23, zekker napisał:

Za czasów studenckich jak nie było kasy, to się jeździło na byle czym i twierdziło, że to super sprzęt.

I dziś tak jest, bo wielu ukraińców, czy innych obcokrajowców z takimi padłami przychodzi do moich kolegów, którzy prowadzą warsztaty w mieście. Natomiast i mi się taki bubel za młodu trafił, tylko od razu poleciał na złom po zabraniu tego co się do czegoś nadaje. Z rowerem szczególnie tym szosowym jestem od gówniarza za pan brat, więc moje podejście już wtedy było świadome i zupełnie inne.

Z canti w przełajówce? Nigdy nie miałem problemu, odpowiednie klocki i były bardzo skuteczne.

Czy na 15 km obmarznie obręcz? :D

Przejechałem kilka utramaratonów zimowych na V-kach i o ile rower był konkretnie oblodzony to powierzchnie hamowania na obręczach były bez lodu. Koledzy na tarczach? :D Walczyli z życiem, multum się wycofało :)  . Łatwiej taki hamulec było mi doprowadzić do stanu użytkowego nawet podczas jazdy bez zatrzymywania się :D teoria, teorią, praktyka, praktyką :) 

Podaje standardy typowego trekkinga  i MTB z czasów z których pochoodzi tytułowy rower z aukcji.

Sztyca- 27,2

suport BSA68 na kwadrat

Stery calowe

koło nakretki/qr ,- przód 100, tył 135

Podzespoły które dostaniesz wszędzie  :)

I tak jest w większości rowerów nawet tych wyścigowych z górnej póły szos, w których ewentualnie mogłeś mieć suport Ital, czy Fra

Proszę bardzo , aż pokuszę się wkleić ,- Rama stal wyścigowa Eska Sport rok 1959r. Nawet jest współczesna przerzutka na hak b'twin mega 36, a przecież haki Campagnolo :)

eska sport.jpg

Edytowane przez kaido2
  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 18.04.2024 o 08:54, urmom napisał:

Nie sprzedawaj auta. Można być eko-świrem i jeździć sobie elektryczną komunikacją czy kręcić korbą, ale samochód dzisiaj to podstawa. Ja się pizgam z tych frustratów plujących na samochody.

Zgadzam się. Bez samochodu można obyć się mieszkając w mieście. Ale gdzieś na wsi, mając jeszcze rodzinę to bym odradzał zdecydowanie. W mieście możesz liczyć na transport publiczny, albo w ostateczności zamówić Ubera i cię zawiozą gdzie chcesz. Ale mieszkając za miastem jak to sobie wyobrażasz?

11 minut temu, chudzinki napisał:

Dobrze, jeździj sobie, ale mało kto ma ochotę na takie przygody - wichura, ulewa, trzaskające pioruny, marznący deszcz, breja na drodze...

No albo jesteś miękki i delikatny, albo nie. Na mnie przestało to robic jakiekokolwiek wrażenie. No, może jedynie ta breja czy marznący deszcz, ale to dlatego że droga jest nieprzejezdna, a nie z powodu warunków jako takich. Są tacy, którzy muszą mieć warunki takie jak u siebie w pokoju jak siedzą w fotelu, ok rozumiem. Ale to już autor sam musi się zastanowić, jeżeli tak to nie ma sensu snuć takich planów, bo rower będzie możliwy tylko od czerwca do sierpnia, a i to nie zawsze to może być z kolei za ciepło albo akurat może padać.

Dla mnie deszczowe warunki są bardziej upierdliwe nie dlatego że robi na mnie wrażenie deszcz (chociaz oczywiście jeśłi się da to unikam jazdy w ulewę), a dlatego że czyszczenie roweru po takiej jeździe jest upierdliwe.

Co do tematu jeszcze - dużo zależy czy droga do pracy po asfalcie czy po szutrach, od tego zależy np jakie opony trzeba by brać pod uwagę. I jedna ważna rzecz, przy takiej masie koniecznie wzmocnione obręcze.

 

Ale tak szczerze mówiąc, to czarno to widzę. Jeśli ktoś, kto przy wzroście około 180 waży prawie 115 kg, a nie są to mięśnie a po prostu nadwaga i nigdy nie jeździł ani nie uprawiał żadnego sportu to nie wiem czy to nie za dużo jak na początek. Może być tak, że kolega 2 razy pojedzie i wróci, a potem już nie rady się ruszyć następnego dnia. No, może gdyby to była mało intensywna, powolna jazda to może... i zależy jeszcze od tego jak trudna to trasa, np czy raczej płasko czy ciężke podjazdy bo masa przeszkadza najbardziej na podjazdach. Tak realnie patrząc to pewnie jazda w jedną stronę zajmie i tak ponad godzinę.

Edytowane przez leon7877
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"..... No albo jesteś miękki i delikatny, albo nie. Na mnie przestało to robic jakiekokolwiek wrażenie. ....."  @leon7877 do czasu, do czasu. Pogadamy jak stuknie sześć dyszek na karku, a ty będziesz ucierany w takich " nie robiących wrażenia " warunkach.

Wierz mi,  to bohaterstwo za młodego siuśka potem ładnie wychodzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Wierz mi,  to bohaterstwo za młodego siuśka potem ładnie wychodzi.

Ale co konkretnie wychodzi i jak? Bo to jest takie gadanie. Jakieś badania, rzetelne informacje? Przebywanie tylko w cieplarnianych warunkach też nie buduje odporności, a wręcz odwrotnie. Czy uważasz, że jeżdżenie rowerem latem w czasie ulewy wychodzi po 60? Albo jak będziesz uprawiać sport zimą na zewnątrz to sobie szkodzisz? Bo raczej wiedza naukowa mówi coś odwrotnego.

Nie szukając daleko - każda aktywność w niskich temperaturach jest bardziej efektywna: https://www.fitpark.pl/blog/zalety-cwiczen-w-niskich-temperaturach-sprawdz-czy-warto

A teraz odnieś to do tego, co właśnie powiedziałeś. Jak zła pogoda i zimno, to lepiej się grzać w fotelu, a nie jeździć rowerem, bo jakoby to potem wyjdzie na starość. To, że jak jest zimno to lepiej nie wychodzić i nie uprawiać sportu a jeśli już to ubrać się bardzo grubo to mit.

Tam akurat piszą o siłowni, ale to samo dotyczy i roweru. Trenowanie jazdy rowerem w niskich temperaturach działa korzystnie, a to że ktoś jest tak delikatny, że to „nie dla niego” to jest tylko psychologiczna bariera.

JA wiem, że większość „rowerzystów” nie wyobraża sobie wyjechać rowerem gdy jest zimniej niż +20 albo albo nawet +15 nie mówiąc juz o jeżdżeniu zimą. Bo to potem „wyjdzie na starość”. Szkoda tylko, że to bzdury. Ale dla mnie tym lepiej, poza „sezonem” nikt mi przynajmniej nie wlecze sie po pasie rowerowym i nie zajeżdża drogi, a te 2 miesiące trzeba przecierpieć, przez 10 miesięcy jest lepiej.

Tu bardziej wiarygodne źródło do poczytania:

https://www.rynekzdrowia.pl/Badania-i-rozwoj/Badanie-Aktywnosc-fizyczna-zima-daje-wiecej-korzysci-niz-latem-Szczegolnie-na-swiezym-powietrzu,254529,11.html

Edytowane przez leon7877
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, kaido2 napisał:

Z canti w przełajówce? Nigdy nie miałem problemu, odpowiednie klocki i były bardzo skuteczne.

Do przełajówek to jednak ciut inne konstrukcje pakowali niż do trekkingów czy górali.
Trochę inna konstrukcja ramion, a przede wszystkim nie za gruba opona pozwalająca dać bardzo nisko i płasko linkę łączącą ramiona.

6 godzin temu, kaido2 napisał:

Czy na 15 km obmarznie obręcz? :D

Kwestia warunków, pogody i bez problemu wchodzi oblodzenie nawet już po pierwszym kilometrze.
Czy to faktycznie obręcz, czy same klocki, to bez różnicy, efekt ten sam - brak hamowania. Jak się zna temat, to wystarczy pamiętać o docieraniu, dogrzewaniu co jakiś czas, o wcześniejszym rozpoczęciu hamowania przed skrzyżowaniem.

Na v-kach nie raz się z tym spotkałem.
Na tarczach tego typu efekt pierwszy raz tej zimy. Wcześniej czy to jeżdżąc po lasach, czy w końcu od kilku lat na tarczach po mieście (poprzednio rolkowe) nigdy takiego problemu nie miałem. Po prostu warunki były fatalne, ciut poniżej 0°, a na drodze warstwa śniegowego kisielu, sorbetu, czy jak to tam określić. Chlapało na wszystko i oblepiało rower, w tym tarcze.

6 godzin temu, kaido2 napisał:

Sztyca- 27,2
suport BSA68 na kwadrat
Stery calowe
koło nakretki/qr ,- przód 100, tył 135
Podzespoły które dostaniesz wszędzie  :)

O ile to faktycznie będzie typowy góral/cross.
Tak czy inaczej można trafić na jakieś inne wynalazki i będziesz miał suport z gwintem włoskim lub francuskim.

Sztyca 27,2 też nie jest pewna, zwłaszcza jak siodło jeszcze montowane na jarzemko (tak jak w tej ofercie z allegro). Tutaj rozmiarów masz na pęczki, praktycznie co 0,2mm. Niby sklepy specjalizujące się w rowerach miejskich mają w ofercie ale sporo to pojedyncze modele w danym rozmiarze i niekoniecznie dostępne od ręki.

Stery calowe niby standard ale wewnętrzne średnice to już niekoniecznie. Teoretycznie powinno być 22,2mm, w praktyce spotkałem się, że nie było i do nowego widelca musiałem dokupić inny wspornik, bo stary nie dawał rady poprawnie złapać.

Z tyłu były też 130, 132 i pewnie kilka innych.

O standardach fajnie się mówi jak się siedzi w jednym. Niestety jeżeli mowa o rowerach używanych i w grę wchodzą sprowadzane z innych krajów to można się zdziwić.

6 godzin temu, kaido2 napisał:

I dziś tak jest, bo wielu ukraińców, czy innych obcokrajowców z takimi padłami przychodzi do moich kolegów, którzy prowadzą warsztaty w mieście.

Owszem, czasem jak się widzi na czym ludzie się męczą, to robi się trochę żal.
Tym bardziej twierdzę, że z tanimi i używanymi trzeba z dobrą dozą wiedzy podchodzić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...