Skocz do zawartości

[kondycja] jak się przygotować do przejechania 100 km


kosmonauta80

Rekomendowane odpowiedzi

Teraz, lewocz napisał:

Tempo i dystans też są ważne :) 

Tylko i wyłącznie wtedy, kiedy chcesz określić swoje możliwości jakimiś jednostkami. Jeżeli rower ma być tylko wyzwalaczem emocji, to tempo i dystans przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. ;) Dotyczy to też ścigania się czy innych emocjonujących konkurencji. Tam w ogóle nie liczy się jak jedziesz ty, tylko to jak jedzie twój przeciwnik... i czy robi to szybciej czy wolniej, to tempo i dystans są potrzebne jedynie do zmierzenia tej różnicy.

18 minut temu, lewocz napisał:

Ja lubię sobie czasem docisnąć mocniej.

Jak każdy. :) Ja też często deptam mocniej, ale często godzę się z tym, że nie wiem jak bardzo.

23 minuty temu, lewocz napisał:

Z dystansem już gorzej bo raczej bardziej chodzi o czas niż o obawę "czy dam radę"  Mam od jakiegoś czasu ochotę pobić swój rekord ( 320 km) ale po prostu nie chce mi się "tracić" całego dnia na rowerze

No i to jest właśnie błędne koło, którego unikam. Takie trochę zaprzeczanie samemu sobie. W skrócie to by brzmiało - "chcę ale jednak nie chcę". Gdybyś nie opierał przyszłych planów o dane z poprzedniej jazdy, to nigdy nie byłoby myśli typu "to mi się nie uda" czy "tamtego nie dam rady"... ;) Nie mówię żeby w ogóle nie sprawdzać swoich osiągów w takiej formie, ale dla mnie to jest tylko suchy fakt po odbytym wysiłku, nie mający żadnego wpływu na przyszłe. Poprzeczkę to najlepiej sobie podnosić tym co się zrobiło, a nie tym co się chce zrobić. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Brombosz napisał:
57 minut temu, lewocz napisał:

Ja lubię sobie czasem docisnąć mocniej.

Jak każdy. :) Ja też często deptam mocniej,  ale często godzę się z tym, że nie wiem jak bardzo.

Dołączam do klubu :) Jest to fajne uczucie, daje jakąś tam motywację, bo człowiek sobie uświadamia że "może". Tylko trzeba uważać żeby nie przesadzić, bo boleć zaczyna dopiero następnego dnia :D 

Może moje założenie jest błędne, ale czasami trzeba się "przepalić" dystansem lub prędkością, bo inaczej zawsze będzie się robiło ten sam dystans w tym samym tempie.

Ja ostatnio stałem się fanem ciśnięcia na szosie. Na MTB jest fajnie, ale wysoka prędkość jest raczej chwilowa, bo sprzęt ( opony, ciśnienie) bardzo mocno ogranicza prędkość a teren wymaga jednak hamowania. Na szosie jest dokładnie odwrotnie. To nogi definiują jak szybko jesteś w stanie jechać. Świetne uczucie gdy jedziesz 50 km/h po płaskim i czujesz że rower chce jechać dalej, a taką prędkość jesteś w stanie utrzymać tak długo, jak długo wytrzyma noga :D 

Ogólnie polecam posiadanie dwóch rowerów różnych typów. Taka odskocznia jest świetna. U mnie problem polega na tym, że na szosie jeżdżę tylko w weekendy. Po prostu w tygodniu ruch drogowy jest zbyt intensywny żeby czerpać przyjemność z jazdy, przede wszystkim robiąc to bezpiecznie. Zdrowie ważniejsze. Efekt jest taki, że na MTB spędzam cały tydzień, tylko czekając na weekend żeby wsiąść na szosę. Frustracja zwiększa się, gdy weekend nadchodzi i zaczyna padać, bo ja na mokrym na szosę nie wsiadam. 

Jak łatwo się domyślić, o czym już pisałem, trochę się wypaliłem, bo na MTB objechałem wszystko wzdłuż i wszerz. Rozwiązaniem jest powrót na ciasne, techniczne trasy, bo wtedy robi się krótsze, ale bardziej intensywne trasy dające sporo zabawy. Niestety ryzyko wypadku jest także znacznie większe, także ciężko być mądrym :D

PS: Tak z ciekawości. Ile zrobiliście kilometrów w tym sezonie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, skom25 napisał:

Tak z ciekawości. Ile zrobiliście kilometrów w tym sezonie?

Za mało pomimo tego, że nie liczę. :) 

 

Poniżej podaję wzór na stopień zaawansowania zaburzenia psychicznego potocznie nazywanego "korbą":

Cytat

(  [ilość dni na rowerze]  /  [ilość dni w roku]  )  x  (  [1]  +  [ilość kontuzji w roku]  )  =  [wynik]

Im mniejsza liczba wyszła jako wynik, tym bardziej rower zawładnął twoim życiem i wysysa z ciebie energię razem z twoimi pieniędzmi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam teraz 5 tys na budziku. Większość po szosie na kolarce , ale dużo też na góralu. Terenu też by się uzbierało, ale ciężko mi oszacować ile, raczej nie więcej niż 600-700 km.

Czasami miewam tak, że chętnie pojeździł bym więcej, ale bywa też tak, że nieraz mi się nie chce. Czasami dochodzi do paradoksów tego typu, że mam ochotę na rower, ale na coś konkretnego i wymagającego, a nie mam tyle czasu i wtedy zniechęcam się bo nie chce mi się jechać po to żeby pyknąć byle jakie 30km.

Z czasów gdy startowałem w maratonach i bawiłem się w treningi zostały mi w głowie i w nogach zapalniki i lubię depnąć w trupa. O to co będzie następnego dnia się nie boję bo uwielbiam ten stan gdy jestem zrypany do granic możliwości. Zresztą nawet przy takich marnych przebiegach organizm jest na tyle przystosowany, że naprawdę musiał bym cuda robić żeby następnego dnia stękać.

Obserwuję znaczny spadek formy, na pewno jest to związane z brakiem prawdziwych treningów, a i lata lecą nieubłaganie. Obecnie jestem w sprzyjających warunkach, solo, po płaskiej trasie zrobić stóweczkę ze średnią ponad 30/h, ale w górach wartość ta dramatycznie spada.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, skom25 napisał:

U mnie problem polega na tym, że na szosie jeżdżę tylko w weekendy. Po prostu w tygodniu ruch drogowy jest zbyt intensywny żeby czerpać przyjemność z jazdy, przede wszystkim robiąc to bezpiecznie.

A wybrałeś się wreszcie "na Gassy"? Myślę, że i w ciągu tygodnia spokojnie sobie pojeździsz w tych okolicach bez obawy o nadmierny ruch.

18 godzin temu, skom25 napisał:

Tak z ciekawości. Ile zrobiliście kilometrów w tym sezonie?

Za 60km stuknie 4000 ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W pierwszych postach były hejty o mtb na szosie. 

Ja na swoim zwykłym mtb/cross zrobiłem pod długiej przerwie 100km na raz, przepis sen+rankiem(owsianka+yerbamate)

Jak wygląda jazda na rowerze gravel, czy można jakos "przerobic" taki zwykły rower jw. czy tylko kombinowac z doborem opon. Myśle czy to nie najlepsza opcja dla mnie właśnie, może myśleć jednak o zakupie czegoś.

Jazda na asfalcie nuda i czasem niebezpiecznie (ostatnio na trasie krajowej spod ziemi wyrosłą przy mnie ściana naczepy ciezarowki na zakręcie)

Nowe gripy i siodełko zrobiło różnicę, zrobiłem marne 1000km przez 1.5 msca ale nie sądziłem że w ogóle nim pojeżdżę jakby ten stary rower dostał nowe życie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.08.2019 o 20:02, skom25 napisał:

,Ogólnie polecam posiadanie dwóch rowerów różnych typów. Taka odskocznia jest świetna. U mnie problem polega na tym, że na szosie jeżdżę tylko w weekendy. Po prostu w tygodniu ruch drogowy jest zbyt intensywny żeby czerpać przyjemność z jazdy, przede wszystkim robiąc to bezpiecznie. Zdrowie ważniejsze. Efekt jest taki, że na MTB spędzam cały tydzień, tylko czekając na weekend żeby wsiąść na szosę. Frustracja zwiększa się, gdy weekend nadchodzi i zaczyna padać, bo ja na mokrym na szosę nie wsiadam. 

Ostatnio miałem przyjemność bycia w Otwocku i uważam, że nie masz najgorszych warunków do jazdy na rowerze szosowym. Z Otwocka w kierunku Pogorzel, Celestynów droga lokalna z dość spokojnym ruchem i w dużej części z równą ścieżką rowerową. Brama do trasy, Kołbiel-Gora kalwaria, za tą trasą masz już szosowe eldorado z lokalnymi drogami i mazowieckim parkiem krajobrazowym. Droga kolejowa Warszawa-Dęblin jest w remoncie, kursuje na niej komunikacja autobusowa zastępcza a więc zostało wyremontowanych a nawet wybudowanych sporo nowych dróg wzdłuż tej lini.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, whiteindian napisał:

Jak wygląda jazda na rowerze gravel, czy można jakos "przerobic" taki zwykły rower jw. czy tylko kombinowac z doborem opon

"Gravel" to po prostu nieco "mocniejsza" szosa, dodatkowo z możliwością montażu szerszych niż typowo szosowe opon. Teraz sobie policz czy chce Ci się i będzie się opłacać "przerabiać" jakiś bliżej nieokreślony rower tak żeby miał baranka, klamkomanetki, itp. i żeby to jeszcze "geometrycznie" grało :)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, m0d napisał:

"Gravel" to po prostu nieco "mocniejsza" szosa, dodatkowo z możliwością montażu szerszych niż typowo szosowe opon. Teraz sobie policz czy chce Ci się i będzie się opłacać "przerabiać" jakiś bliżej nieokreślony rower tak żeby miał baranka, klamkomanetki, itp. i żeby to jeszcze "geometrycznie" grało :)

 

 

A jaki "gravel" nowy można dzisiaj kupić, a może coś używanego w celu dalszego doinwestowania? Czytając forum rzuciło mi się że z oponami nigdy nie jest czarno-biało. Bo szersze w takim mtb/cross mogą się lepiej toczyć niż węższe. Tutaj u mnie tylko opony do wymiany, ale Double Fighter III nie wiem czy dobre.

Ja chyba włąśnie takiego "gravela" szukam. Ten co mam jest swietny na szutrze, i włąsnie "gravelu" żwirze, wtedy jest zabawa. Po tym co tu w pierwszych postach czytałem, częściej będę planował objazdy poza drogami głównymi. (Choć taki mtb przy ruchliwej trasie i nędznych poboczach dobrze daje się kierować zamiast zjechac do rowu). 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, clavdivs napisał:

Ostatnio miałem przyjemność bycia w Otwocku i uważam, że nie masz najgorszych warunków do jazdy na rowerze szosowym. Z Otwocka w kierunku Pogorzel, Celestynów droga lokalna z dość spokojnym ruchem i w dużej części z równą ścieżką rowerową. Brama do trasy, Kołbiel-Gora kalwaria, za tą trasą masz już szosowe eldorado z lokalnymi drogami i mazowieckim parkiem krajobrazowym. Droga kolejowa Warszawa-Dęblin jest w remoncie, kursuje na niej komunikacja autobusowa zastępcza a więc zostało wyremontowanych a nawet wybudowanych sporo nowych dróg wzdłuż tej lini.

Znalazłem już lepsze miejsce: Wiązowna :)

A co do trasy do Celestynowa, to jeździłem, wrzucałem nawet zdjęcia na forum :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.08.2019 o 12:26, kosmonauta80 napisał:

Czyli co, chrzest rowerowy zaliczony i mogę już myśleć o trasie 150 km i więcej? Czy może lepiej skupić się na wyższej kadencji? :)

 

W dniu 18.08.2019 o 15:19, kosmonauta80 napisał:

Orzeł wylądował :) 

 

Powiem Ci że strasznie się do tego zabierasz... To nie jest żaden sukces a zwykła trasa. Zamiast rozkminiać jeździj. Ja jestem lekko zwichrowany więc nie będę Ci tu cisnął sobą. Ale powiem Ci tak.... Z córką przed wakacjami stwierdziliśmy, że jedziemy do Tenczynka, ale nie asfaltem. W sumie bez przygotowania jakiegokolwiek nastolatka trzasnęła w terenie ponad 80km...(ponieważ trasa była nowatorska to całkiem nieciekawym terenie, bo szlaki były tylko na mapie)   Oczywiście czas był jakiś koszmarkowaty, ale dystans zaliczony i tysiące komarów zabite.
W wakacje po ponad mc bez żadnej jazdy i może jej 3 przelotach po 20km spacerowo, wsiedliśmy i zrobiła 123km.  Bez wkładek, przygotowania myślenia o żywieniu... . Jak dojechaliśmy to stwierdziliśmy że kolejne 30 spokojnie byśmy zrobili. Poszliśmy jeszcze na wieczorny spacerek...   Sorry, że tak umniejszam Twoje osiągnięcie ale jak chcesz więcej to musisz chyba zmienić podejście. To siedzi głównie w głowie. Nie jechaliśmy na czas a dla celu.
Masz czas, dobre samopoczucie i jakiś cel to zrobisz 150 i 300... 

Teraz myślimy nad 200km a dokładniej ~260. O tak tu już trochę się wahamy i zamierzamy się troszkę rozjeździć przed, bo dzień się robi krótki a dystans zaczyna być konkretny.  Szczególnie że zasadniczo ja nie jeżdżę w tym roku jakoś dużo a ona jeszcze mniej (przynajmniej dystansów powyżej 20km). Nie rozkminiaj jedź. Zawsze możesz poprosić kogoś żey był pod telefonem jak byś padł i żeby cię zgarnął nie jest to konieczne ale daje jakiś tam komfort psychiczny.  Myśmy w odwodzie mieli osobę która by nam cisnęła jak byśmy nie dali rady co było też dla młodej siłą napędową.
Czy się szapniemy na te 260? Zależy czy nadejdzie dzień, że się nam będzie chciało. No i podobno powyżej 200 zaczyna się już rzeźnia i to też bierzemy pod uwagę... Ale że nas tam jeszcze nie było to nas ciągnie żeby sprawdzić czy to prawda czy tylko gadanie ;)   Zapewne, jak i jeśli zrobię to 250 to zacznę patrzeć na takich zo zrobili 300 i oni będą dla mnie odniesieniem. W sumie już są i już gdzieś tam myślę nad 400km... Choć wiem ze na dzień dzisiejszy bym padł na pysk. Nawet to 250 może mnie zabić ale cóż... autobusy i pociągi są.

To, co zrobiłeś na pewno daje Ci sporo satysfakcji i świetnie tak trzymaj . Ale nie pytaj, czy skupiać się na dystansie czy kadencji tylko siądź podłub w nosie i wydumaj czego chcesz i co da frajdę. Jak chcesz robic większe dystanse to je rób jak chcesz poprawic kadencje to to rób...  Jak oba naraz to... Tak zgadłeś rób to. Co ci szkodzi pracować nad kadencją na wieczornych przejażdżkach a w weekend trzaskać po 150km?  Jak chcesz poprawiać czas i ogólnie iść w sportowe podejście to oczywiście musisz postudiować i odżywianie i technikę i sposoby treningu. Ale nie zdziw sie jak dyletant wsiądzie na rower i trzaśnie 200 czy więcej km. Czemu to zrobi on, a nie ty? Bo on podejmie decyzje będzie miał cel i zajawkę, a nie będzie rozkminiał. A ty będziesz podchodził do tego jak pies do jeża.  Zasadniczo jak bedziesz się zastanawiał czy dasz radę to się nie dowiesz. jak sprawdzisz.... I będziesz miał samozaprcie to dasz radę. Najwyżej potem będziesz leczył wytarte w tyłku dziury albo inne fajne fajne rzeczy, dla których się wsiada na rower i jedzie dalej niż większość. ;)  

A i same km są fajne i lubię dla nich jechać, ale cel fizyczny albo mentalny jest lepszy daje więcej motywacji i mniej sie nudzi.
Ktoś Ci powie ze nie dasz rady... :D 
Chcesz coś zobaczyć....  Znałem takich co jeździli żeby sprawdzic czy ich tam nie ma... Oj to niebezpieczna motywacja, bo można daleko zajechać. ;)

Więc w odpowiedzi an Twoje pytanie.... Przekroczyłeś psychologiczną barierę. Przy 80 powinieneś wiedzieć, że 100 to pikuś, ale z jakiegoś powodu się bałeś.  150 dla Ciebie już nie powinno być wyzwaniem. Już wiesz, że to zrobisz skoro po 100 nie umierałeś. Teraz kwestia, w jakim stylu i nad tym możesz zacząć pracować jak chcesz ale nie pytaj nas tutaj. To zależy od ciebie i od tego, co tobie daje radość.   150km ze średnią 15/h to jest 10h do tego 5 odpoczynku... teraz masz 14h od wschodu do zachodu więc masz to do łyknięcia spacerowo "za dnia"   A że czasy i średnią masz widzę całkiem sensowną na 100 więc wątpię żebyś całkiem zdechł i zajechał średnią do spacerowego tempa. 

PS

@lewocz a i jeszcze w kwestii bólu. Młoda na 80 km miała już do krwi obdarte uda. Jak stwierdziłem, że szukamy apeki (tak zapomieliśmy apteczki) to stwierdziła że mnie pogrzało.   Ból jest wpisany w jazdę na rowerze. Jak go nie lubisz to chyba musisz iść w kierunku szachów. ;)  (nie nie twierdzę ze zmiana siodełka to zły pomysł)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

250km to dla mnie byłoby to na dzisiaj. Ale po tym co sprawdzam, to wszędzie są albo drogi krajowe albo wojewódzkie, i mocno się zawęża wybór zwlaszcza gdy się rusza mtb/cross a mija "normalnych" z kaskami, któzy zdarza że mijają człowieka na luzie. czasem tylko czuję frustracje, ale moze nadejdą lepsze czasy gdy kupię coś prawdziwego. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ktoś tutaj kiedyś napisał, że żeby jeździć, trzeba jeździć. Tyle w temacie.

Dystans to nie jest nic, nad czym warto jakoś mocno się rozwodzić. Chcesz jeździć długie dystanse, to jeździj i przyzwyczajaj organizm do takiego typu wysiłku.

U Ciebie widzę jakieś ponadprzeciętne parcie na robienie dużej ilości kilometrów, jakby to był jakiś wyznacznik bycia dobrym/ złym kolarzem. Skup się na tym, żeby być sprawnym pod każdym względem, a nie ciągnięciu się po asfalcie przez 150 km. Co z tego że w idealnych warunkach, będziesz sobie kręcił przez 7h, jak przy pierwszym lepszym "przyciśnięciu" wyplujesz płuca i padną Ci nogi.

Inna sprawa że według mnie uprawiasz coś dziwnego, czyli jeździsz na MTB po asfalcie. Jedź do lasu, zrób połowę tego dystansu z bananem na twarzy, tak żebyś po jeździe stwierdził że było fajnie i warto było kręcić. Dodatkowo w lesie jest trochę zdrowsze powietrze. 

Jak chcesz cisnąć po asfalcie, to kup sobie szosę. Średnio nieco wzrośnie a jazda będzie dużo przyjemniejsza.

Aktualnie na moje oko to wygląda to tak, że ciągniesz się po asfalcie rowerem przystosowanym do innej dyscypliny, a najciekawsze co Cie spotyka to... no właśnie, pewnie nic.

Według mnie przy takim podejściu, bardzo szybko jazda Ci się znudzi, no bo jakich emocji Ci dostarcza? MTB w swoim naturalnym terenie daje naprawdę dużo zabawy, nawet jak jest płasko. Szosa daje zabawę poprzez naprawdę bardzo duże prędkości. Ty kastrujesz te obydwie dyscypliny z tego co najlepsze.

Nie chce Cie w żaden sposób namawiać, ani przekonywać do mojego dość "wąskiego" spojrzenia na jazdę rowerem, ale spróbuj też czego innego. Fajnie jest zrobić X kilometrów, natomiast jeszcze fajniej jest dość do takiej formy, gdzie w każdych warunkach jesteś w stanie przegonić 99% społeczeństwa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

WIesz ten asfalt to bardziej odcinki długie i czasem dziurawe, po których rzadko coś przejeżdża. Dlatego wcześniej pytałem o rowery "gravele" a co czuję generalnie na asfalcie, nudę oczywiście i raczej świadomość że to jest jakiś trening aerobowo/interwałowy. Lecz owszem, regularnie robię sobie trasy aby były jak nabardziej urozmaicone, czasem wychodza dziwolągi ale najlepsza w to lato do tej pory była ta, o którą to najmniej podejrzewałem. Miała najbardziej zróżnicowane podłóże, i warunki jazdy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Odkąd zaliczyłem I setkę doszło do pewnego przeskalowania :)

40 km odczuwam jak 20 km, a 80 jak 60 km. Wyraźnie widać, że trzeba więcej "karmić" cyklozę. Ponadto te kilkugodzinne wypady na rower (z plecakiem) cholernie mi się spodobały. Jak nadejdzie złota polska jesień, to bardzo chętnie zrobię trasę na te ponad 80 km.

Pojawiły się 2 ciekawe i dłuższe wypowiedzi. Odniosę się do nich w wolnej i dłuższej chwili. Na razie powiem tylko tyle, że zamierzam zakupić rower typu cross.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Ładną mamy teraz pogodę. Zdecydowałem się wziąć urlop i znowu zaatakować tę magiczną setkę. I tak w przeciągu 5 godzin i 11 minut ujechałem 120 km ze średnią prędkością 23,3 km/h. Gdyby nie wmordewind, to średnia prędkość byłaby większa. Co ciekawe, 2 dni wcześniej zrobiłem 75 km na rowerze typu cross.

I teraz zmierzam do tego, że praktycznie nie czuję zmęczenia. Po przejechaniu 120 km spokojnie przejechałbym jeszcze ze 20 km. Pod koniec miałem kilka podjazdów, które łyknąłem bez większego problemu. Prądu nie brakło. Czyli co, batoniki owsiane robią robotę, czy można już mówić, że kondycję mam dobrą? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Janu_sz napisał:

Pass z gościa. W 2016 po 9 latach przerwy na rowerze, pierwszą 100 i to na oponach 2,2" zrobiłem po 3 tygodniach i przejechaniu chyba niecałych 200 km.

Nie wiem Kosmonauto, czy Ty szukasz tutaj, żeby Ci ktoś klaskał, czy o co chodzi ?

Szukam punktu odniesienia. I jak się czułeś na drugi dzień po zrobieniu tej setki?

2 godziny temu, Sabarolus napisał:

Setka, setką kwestia w jakim tempie i w jakim terenie. Jak po 9 latach przerwy zszedłes poniżej 4h to moje uznanie.

No i mam go :) Samo 100 km przejechałem w dokładnie 4:22. Opony 2' + wmordewind i ciężki rower.

45 minut temu, whiteindian napisał:

Na czczo zrobic sobie okreslony dystans, kto jest na IF wie o co chodzi jak sie czlowiek czuje :)

Toż to paść można...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Sabarolus napisał:

Setka, setką kwestia w jakim tempie i w jakim terenie. Jak po 9 latach przerwy zszedłes poniżej 4h to moje uznanie.

Coś Ty, to była średnia niecałe 20km/h. Ale ja na rowerze się nigdzie nie śpieszę, nawet teraz po ansfalcie mam średnią 23 ( gdzie kumpel te same trasy jeździ 26-27 ).

Chodziło mi bardziej o to, że po prostu bez specjalnych przygotowań przejechałem. Teraz jak wychodzę na rower staram się robić min. 50 km trasy i daje sobie na to 2,5-3h z postojami dla relaksu w przyrodzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Janu_sz napisał:

Coś Ty, to była średnia niecałe 20km/h.

Ciekawe po co to liczyć jak się jeździ byle czym...

Teraz, Janu_sz napisał:

Teraz jak wychodzę na rower staram się robić min. 50 km trasy i daje sobie na to 2,5-3h z postojami dla relaksu w przyrodzie.

Czy to ten wątek gdzie mówiono mi że jeździ się dla przyjemności? Ja dzisiaj swoim trekingiem wlasnie zrobiłem 50km, nic nie jadłem rano kawka bulletproof.

Teraz, michuuu napisał:

Do rzeczy.

Regeneracja dnia poprzedniego, ja bym dodał to z czym sam mam problem, lecz poprawiłęm - oddychanie. No chyba że ktoś głównie zjeżdża, czasem podjedzie i odpoczywa na rowerze. Tempem turystycznym to mając weekend i wolny czas każdy przeciętny człowiek da radę przejechać 100k więc nie wiem o co kaman :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...