Przecież tu nie ma żadnej filozofii - jedziesz po płaskim, i jak cię nie ściga sfora psów, to nie ciśniesz z pełną mocą w momencie zmiany przełożenia (przynajmniej ja tak mam, ale widzę, że nie tylko ja). Po prostu siedząc na siodełku i mając rozsądną kadencję, nie trzeba bardziej dociskać, bo korba prawie sama się kręci, a zmiana jest stosunkowo krótka. Na podjazdach bywa różnie - te łatwiejsze i bardziej przewidywalne nie wymagają zmian pod obciążeniem, a terenowe z rosnącym nastromieniem już tak, chyba że się poddamy i pchamy
Pytanie właściwie do osób z nawykiem częstych zmian pod obciążeniem, głównie zawodników, bo zamulającego i cisnącego kapuchę Stefana nie liczę, choć może nie jeden napęd zajechał i nie jeden wózek wygiął...