Michał, daj spokój, przecież nie pisałem personalnie, nigdy nawet nie jeździliśmy - nie bierz tego do siebie. Piszę o zjawisku, o tym, że akcja = reakcji a czasem reakcje są znacznie mocniejsze niż akcja. Miałem na myśli to, że największą oborę robią niestety rowerzyści. Kierowców w Warszawie wytresowaliśmy to nie dziwmy się, że jesteśmy tresowani przez pieszych.
Od tych przepisów to bym się odkleił - to broń obosieczna. Wiele z nich jest głupich, uchwalanych na kolanie, przepychanych w ekspresowym tempie i łatanych dziesiątkami poprawek - nikt za tym nie nadąży. Akurat przepis o psach na smyczy uchwalony jest pod lobby myśliwych. Znam trochę to środowisko - wolałbyś nie znać tych ludzi. To co wyprawiają na polowaniach z nagonką - np. na dziki - to regularna rzeźnia pozostawiająca po sobie dziesiątki postrzałków dogorywających całymi tygodniami z np. odstrzeloną żuchwą. Widziałeś kiedyś w Kabackim jelenia zagryzionego przez psa ? To jakiś absurd.
Te przepisy są tak głupie, że nawet na tej liście toczą się gorące dyskusje o pierwszeństwie przejazdu i co rozmówca to inna opinia. A jakoś jadąc do USA nikt w samolocie nie studiuje ich kodeksów (a jeździ się tam zupełnie inaczej, kolory linii na drodze oznaczają zupełnie co innego) i jest wszystko OK. Tam analfabeci nie mają problemów ze zrozumieniem prostych zasad. Kwestia kultury społecznej.