Skocz do zawartości

[Wypadki]Rower vs Samochód


Orzech89

Rekomendowane odpowiedzi

Mój ojciec nie dawno miał identyczną sytuację, tyle że samochodem. Jechał dokładnie tak jak ty, a nagle drogę zajechał mu stary Żuk. Ojciec ratował się gwałtownym hamowaniem i jako że był śnieg samochód uciekł na przystanek i zatrzymał się na krawężniku. Co się potem okazało, koleś uciekł, ojciec z kilkoma świadkami zadzwonił na policję, która orzekła że wina stoi po stronie mojego ojca!

 

Bo:

-Niedostosowanie prędkości do warunków na drodze(mimo że można było jechać 60 a jechał tylko 40...żuk dużo szybciej z racji że wyprzedzał)

-Policjant powiedział, że nie ważne iż Żuk zajechał drogę, ważne jest kto w kogo wjechał, bo to ojciec wjechałby w żuka, który siedział już na pasie(i nie ważne są w tym przypadku prędkości obu pojazdów, a tylko to kto w kogo wjechał) Poza tym policjant odrzekł, że w 99% jeżeli jeden samochód ma zniszczony zderzak tylni, a drugi przedni, to wina leży po tego ze zderzakiem przednim

-wszystko to jest potwierdzone, drogowiec rzekł, że znane są im fakty gdy ktoś specjalnie zajeżdża komuś drogę, aby ten w niego uderzył, a oni muszą winą obarczyć tego, któremu droga została zajechana.

 

Jeżeli wezwałbyś policję, prawdopodobnie ty musiałbyś zapłacić dziewczynie za porysowany lakier, i do tego dochodzi prawdopodobnie kara za brak dzwonka+oświetlenia.

 

Byłem przy tej sytuacji, sam kłóciłem się z policjantem że to chore i bez sensu, ale on odrzekł że takie prawo. Z racji na brak szkód i ucieczke Żuka sprawa zakończyła się bez żadnych mandatów i kosztów.

 

Pozdrawiam

 

p.s.nieźle tą kobitkę naciągnąłeś :P Ja może i odkupiłbym to co trzeba, ale zażądałbym porysowanych części, poza tym wychodzi na to, że na kilku ryskach ładną kasę zarobiłeś :D Ja bym nie miał sumienia, wolałbym żeby przyjęła w ramach zadośćuczynienia zaproszenie na obiadek :)

 

Chciałem dodać że wg. mnie Martinuz ma rację. To tak jakby samochód ze światłami wjechał w samochód bez świateł. Wina leży po stronie tego bez świateł, a w przypadku Orzecha dziewczyna mogła sie usprawiedliwić, że go nie widziała, bo nie miał świateł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, tutaj pole do polemiki jest ogromne. Pytanie należy zadać czy samochód z tarczami ceramicznymi, wentylowanymi i innymi fontannami poprawiające skuteczność hamowania jest w stanie wyhamować przed wyrastającym nagle jak z pod ziemi pojazdem a dzieląca ich odległość to max 5metrów, dolicz do tego czas na reakcję, czas żeby pociągnąć za klamkę, czas hamowania v-kami w szosie. Dzwonka może nie miałem i szczerze wątpię żeby lepiej było zadzwonić niż hamować, taki dzwonek rowerowy jest zbyt cichy. Odblaski miałem na ubraniu, gdy jechałem nie było jeszcze ciemno, było jasno. A prędkość, nie widziałem potrzeby żeby ograniczać jakoś drastycznie, bo po bokach nie było przechodniów którzy mogliby dostać ataku wścieklizny i wybiec na środek jezdni pod moje koła akurat, a przede mną na pasie nie było żadnego pojazdu. Było to moim zdaniem po prostu potrącenie spowodowane nieuwagą. Sądzę że Policja wezwana do wypadku, bardziej byłaby pochłonięta stwierdzaniem kto jak jechał i czyja to wina niż czy mam lampkę czy nie. Ewentualnie przyjąłbym mandat i nie zapłacił, za te 100zł nie opłacałoby się im nawet wszczynać postępowania egzekucyjnego bo same koszta procesowe wyniosłyby więcej a niżeli jest to warte. Kubus18 mówi o siedzeniu już na pasie, ja mówię o tym że babka zjechała z lewego pasa ustawiając się prostopadle do mnie a nie równolegle, a zatem ja jako użytkownik pasa którym się ciągle poruszam mam pierwszeństwo które zostało naruszone przez kierowczynię skutkiem czego było zajechanie mi drogi i niemożliwość nie dojścia do wypadku. To Ona powinna przeprowadzić prawidłowo manewr wyprzedzania, podczas to co zrobiła to był to manewr wyprzedzania źle wykonany, połączony z zajechaniem drogi skutkiem czego kierowca samochodu doprowadził do wypadku... Masło maślane :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lol, obowiązek używania świateł jest po zachodzie słońca, przepisy mówią że trzeba posiadać światła, a mają być włączone po zmroku, z twojego toku myślenia Kubus18 wynika, że jeżeli nie ma sie świateł zamontowanych w rowerze to każdy może w ciebie wjechać i nic mu nie grozi... Błąd, panienka i tak musiała by zapłacić za wyrządzone szkody, a kolega Orzech89 zapłaciłby mandacik za brak oświetlenia i dzwonka.

 

Winę za zdarzenie zawsze ponosi osoba, która wykonywała dany manewr, czyli panienka która wyprzedzała inna sprawa, że kolega Orzech89 nie powinien znacznie zwalniać albo przyśpieszać, gdy go wyprzedzała, a jak było to wie Orzech89 najlepiej :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Winę za zdarzenie zawsze ponosi osoba, która wykonywała dany manewr, czyli panienka która wyprzedzała inna sprawa, że kolega Orzech89 nie powinien znacznie zwalniać albo przyśpieszać, gdy go wyprzedzała, a jak było to wie Orzech89 najlepiej :D

 

Utrzymywałem stałą prędkość ( +/- 3km/h ), robiłem akurat rozgrzewkę przed treningiem, jechałem cały czas w określonym przedziale tętna kręciłem sobie w miarę spokojnie bo było nachylenie ze 2% w dół i lekko z wiatrem ( w tym miejscu zawsze się jedzie z wiatrem w tą stronę... )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wersja 1)Hm, czyli babka nie zajechała Ci drogi, a po porostu w ciebie uderzyła bokiem samochodu? Jeżeli tak to nie miałaby się nawet o co wykłócać, bo byłoby to ewidentne strącenie pojazdu/roweru z jezdni.

 

Wersja 2)ALE nie, z twojego opisu wynika, że najpierw babka Cię wyprzedziła, a potem zjechała na stację benzynową. Rower nie ma prawa jechać prawą stroną jezdni szybciej niż samochód przed nim/obok, a jeżeli chce tak szybko jechać musi wykonać manewr wyprzedzania czyli zjechać na środek jezdni i wyprzedzić po stronie kierowcy(wystarczy jeden dzień w krakowskich korkach, aby zauważyć że mało kto tak wyprzedza tak rowerem). Jeżeli babka była przed tobą i chwilę po wykoanniu wyprzedzania zahamowała, to wina leży po stronie rowerzysty który nie utrzymał odpowiedniej odległości.

 

Wersja 1)Wina babki

Wersja 2)Zastanawiałbym się :D

Pozdrawiam

 

Edit:@Kr1zje-jeszcze chwilę może tak pojeździmy, od świateł samochodowych do rowerowych, z racji że oba pojazdy są użytkownikami drogi, już nie daleko :P Poza tym Orzech napisał, że trochę śniegu zaczęło padać, co automatycznie zmniejszyło widoczność o kilkadziesiąt procent.

 

Przykład: Jedzie rowerzysta prawą stroną jezdni, obok niego powoli posuwa się ciąg samochodów a po środku jezdni są szyny tramwajowe. Rowerzysta zgrabnie omija wszystkie samochody, lecz nagle, niespodziewanie jeden przecina rowerzyście drogę, robiąc miejsce kierowcy tramwaju. Rowerzysta tak jak Orzech wpada na drzwi. Oczywiście winny jest rowerzysta, który tak jak Orzech jechał prawą stroną ulicy i nie dostosował odpowiedniej strony jezdni do prędkośc(prędkość wieśzka od samochodów, lewa strona jezdni)

 

 

 

Orzech, prawda jest taka że choćby nie wiem co musisz mieć odległość i prędkość która pozwoli ci w odpowiednim momencie wyhamować, a szczególnie ostrożnym trzeba byc przy właśnie zakrętach, bo wiadomo jak kierowcy traktują rowerzystów. Jeżeli babka uderzyłaby mnie bokiem samochodu, to jeszcze bym wprowadził poprawkę, żeby sobie więcej części z cudzych pieniędzy odnowić, jednak gdybym to ja, po jej wyhamowaniu miał w nią uderzyć, ratowałbym się ucieczką, choćby z mostu do Wisły :D Moje przemyslenia wynikają prawdopodobnie ze złego zrozumienia całej sytuacji jaka zaszła, ale ja musiałbym to widzieć :)

 

 

P.S.Ojciec mi zawsze powtarzał, że nawet gdybym miał wypadek i wina nie byłaby moja, to nie ma sie o co wykłócać i domyślać, skoro jeździł bym na wózku lub leżał w grobie :)Czasem nie trzeba się kierować tylko prawem ale i rozsądkiem :) Bo nie ważne jest, jak wypadek wyglądał, ale jak kto z niego wyszedł :P Zdrowie przede wszystkim.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wersja 1 chodź też nie do końca... Jechałem swoim pasem, wyprzedzała, nie zjechała przede mnie na mój pas po którym powinna się poruszać tylko od razu z pasa którym poruszały się pojazdy z przeciwka a ona na tym pasie jechała wykonując manewr wyprzedzania zjechała z niego na stację benzynową tworząc przede mną "ścianę" ze swojego samochodu w którego drzwi się wbiłem ale miałem odrobinę miejsca jeszcze wstrzeliwując się obok niej na ścieżkę prowadzącą do stacji żeby odbić w prawo i przewrócić rower na lewą stronę a nie na prawą :D Oby to coś rozjaśniło :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zasadniczo to wina zawsze jest tego kto wjezdza komus w tyl :) Choc w tej sytuacji mogloby byc inaczej. Z pewnoscia brak swiatelek czy dzwonka nie umniejszalby jej winy. A ona na kawe po zabuleniu takiej kasy chyba sie nie umowi, chociaz z drugiej strony jakby szkielownia przyjechala to ona dostaje 8pkt na wejsciu. I mandat moglby byc z 300zl czy niewiadomo ile. Plus koszty naprawy czyli na pewno sporo wiecej. I tak miala szczescie ze nie zrobila tego komus kto jechal na drozszym rowerze bo jakby sie dowiedziala ze musi kupowac nowe ksyriumy, rame carbo i inne takie to by musiala auto sprzedac :P Ale predzej by na policje zadzwonila, zabulila mandat i poszloby z jej OC.

 

A na kawe by mial szanse jakby jej wstepny kosztorys zrobil na miejscu zdarzenia. Wowczas by mogla zdecydowac czy chce miec to brane z OC czy nie. W sumie jakby to mialo byc brane z OC to moglbys pol roweru wymienic :P Wiesz, przylozylbys dodatkowo w rame i te sprawy :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co innego jest zajechanie drogi gdzie uderzasz w bok samochodu, a co innego wyprzedzanie i walenie po heblach (czasami prowokuje się tak wypadki, żeby dostać odszkodowanie). A tak przy temacie to nie wiem czy wiecie, że istnieje przepis, który nakazuje rowerzyście który jest wyprzedzany przez samochód zjechanie jak to jest najbardziej możliwe do boku, a nawet zatrzymanie się i umożliwienie wykonania manewru przez wyprzedzający go pojazd. Nie wiem czy jest on nadal aktualny, ale nie słyszałem żeby uległ zmianie. Tak więc cieszcie się że policja nie egzekwuje tego przepisu, a kierowcy nie wiedzą o jego istnieniu .

 

art. 24 ust. 6 ustawy Prawo o Ruchu Drogowym ("Kierującemu pojazdem wyprzedzanym zabrania się w czasie wyprzedzania i bezpośrednio po nim zwiększania prędkości. Kierujący pojazdem wolnobieżnym, ciągnikiem rolniczym lub pojazdem bez silnika [czyli właśnie rowerem] jest obowiązany zjechać jak najbardziej na prawo i - w razie potrzeby - zatrzymać się w celu ułatwienia wyprzedzania" - czyli rowerzysta musi zatrzymać się i przepuścić samochód)

 

Wyjałem to ze strony http://www.rowery.org.pl/kaski2007.html

 

A co do rozliczania przez policję to nie polecam, oni lubią wklejać mandaty obu stronom wypadku. Kolega jechał samochodem, przywalił w niego z podporządkowanej z boku inny samochód, kumpel od uderzenia wybił głową boczną szybę. Policja chciała mu dać 100 zł mandatu, ale się z nimi ostro pożarł i się odwalili. To jeden z wielu przykładów co znam. Przy okazji, to pamiętajcie, jak zatrzymuje was policja i pyta się co źle zrobiliście ( załóżmy że przejechaliście przez pasy itp) to udawajcie durnia, jak sami im zaśpiewacie to przyznacie się do winy, natomiast oni nie zawsze mogą udowodnić wykroczenie dopóki sami się nie wygadacie. To taka śmieszna policyjna technika :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co jak co ale o wypadkach to mógłbym sporo opowiadać...

Największego pietra miałem 2 lata temu w wakacje. Miałem to wątpliwe szczęscie zaliczyc kontakt 3-stopnia z maska tira. Jadąc w terenie zabudowanym chciałem skręcić w lewo do domu wujka,żeby zostawić rower. ( mieszkam w bloku a mój pierwszy rower zostawiony w piwnicy zmienił właściciela). Jakieś 30 metrów przed planowanym manewrem skręcania spojrzałem do tyłu. Pusto, zadnego samochodu w poblizu, więc droga wolna. Jakieś 350-400 metrów ode mnie zauważyłem tira, który zjeżdzał w dół ze wzniesienia. Pomyslałem spoko zdąże. Chwile później wyciągam lewą łapę sygnalizując swój zamiar skręcania, dodam, że jechałem dosyc wolno ok. 10km/h. Skręcam i moim oczom ukazuje sie pikny widom: czerwona maska tira. W takich momentach podobno pokazuje się człowiekowi całe zycie w slajdach. Nic z tych rzeczy. Jedyne o czym pomyslałem to, że cos tu nie gra. to nie był strach tylko totalne zdziwienie. Co ta cholera robi na tym pasie??? Ułamek sekundy póżniej dosłownie zdmuchneło mnie z roweru. Dostałem w bark, siła zderzenia wyrzuciła mnie 3 metry dalej, oczywiście zaliczyłem przy okazji pare obrotów na asfalcie. Na szczęście kierowca zdążył zahamować. W chwili zderzenia niemiał większej prędkości niż 30-20 km/h. Ale to i tak wystarczyło. Rodzinka wyskoczyła z domu, pozbierała mnie z jezdni. Najdziwniejsze było to, że poza obitym barkiem, zadrapaniami za łokciach i kolanach nic poważniejszego sie nie stało. Byłem cholernie wdzięczny, że żyje. dostałem tylko bokiem kabiny, jakbym uderzył centralnie w maske to kto wie.

Wnioski wyciagnąlem natychmiast:

-mój bład, że nie obejrzałem sie do tyłu przynajmniej jeszcze raz,

-mój bład, że zaufałem innemu uczestnikowi ruchu, że będzie przestrzegał ograniczenia prędkości na obszarze zabudowanym

- mój błąd, że nie wystawiłem ręki o wiele wcześniej

więcej błędów nie pamiętam:)

 

Kilka miesięcy póżniej, gdy juz w koncu udało mi sie uzbierać pieniądze, stanąłem przez wyborem nowego roweru. Wybrałem MTB bo z kierowcami a w szczególności z tirami nie chcaiłem sie więcej spotkać. Jednak coraz bardziej podoba mi jazda po szosie.

Kolejne przykłady.

Dzisiaj załozyłem opony 1,35 cala do MTB i wyjechałem na szosę. 60 km upłyneło w błogim spokoju. Ostatnie 8 km musiałem jechac głowna drogą łączącą Białystok z Lublinem. Nie zrobiłem nawet 2 km po tej drodze, kiedy jakiś kamikadze wyskoczył z kolumny samochodów jadących z naprzeciwka. Dobrze, że w pore zauwałylem zaje$%^$ca i odbiłem na pobocze. Oczywiście wwpadłem przednim kołem w wyrwę wyżłowiona przez spływającą wode, ale na szczęscie udało mi się wypiąć i ustałem. Dostałem siodełkiem w plecy ale nie zaliczyłem OTB do rowu. Jak ktos przy zdrowych zmysłach może liczyc na to, że uda mu sie zmieścić kiedy cały jeden pas jest zajęty przez ciężarówkę a drugim jadę ja, jakieś 0,5m od krawędzi. Pytanie retoryczne.

 

3 km dalej słysze za sobą pisk opon. Podobna sytuacja tylko,że tym razem z tyłu. Do kierowcy zapewne w ostatniej chwili dotarło, że nie zmieści się (po przeciwnym pasie jechała ciężarówka)

 

wnioski:

-mam zamiar jeżdzić co najmniej 1m od krawędzi pasa, żeby nie prowokować podobnych sytuacji i nic nie będę sobie robił z trąbienia kierowców

-jako uczestnik ruchu drogowego, moje życie nie jest tylko w moich rękach ale także innych kierowców, i to od ich wyobrażni lub jej braku zależy to czy wrócę z trasy czy nie.

smutne ale prawdziwe.

Napiszcie czy tylko ja mam takie "szczęscie" czy też mieliście podobne sytuacje?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dzisiaj miałem podobną sytuację jak Orzech, ale ja jechałem na góralu i mniej niż 25km/h. Jakiś koleś mnie wyprzedził i skręcił od razu w lewo, typowe, ale najlepsze jest to że wyprzedzając mnie ja już prawie przecinałem tą drogę, w którą chciał skręcić i koleś stanął na ukos i nie wiedział co zrobić, manewr się nie udał ojej :o Ja jako że jechałem powoli lekko zwolniłem, pokazałem tylko palec, ominąłem i pojechałem dalej. A koleś żeby wjechać gdzie chciał musiał wycofać i stracił czas, szkoda że w jakiś słup nie wjechał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w takich sytuacjach z reguły sygnalizuję ręką, którą stroną zamierzam gościa mijać - żeby mi znienacka nie wykonał skoku pod koła. Z reguły to działa (nie przypominam sobie przypadku, kiedy nie zadziałało).

Co do tekstu zoli: racja, nie należy jechać zbyt blisko krawędzi jezdni. Po 1: to faktycznie prowokuje kierowców do eksperymentów pt. "A może się zmieszczę", a po 2.: rowerzysta przytulony do krawężnika/pobocza nie znajduje się stricte na linii wzroku kierowcy i może zostać przezeń po prostu nie zauważony, a zatem nie uwzględniony przy planowaniu ewentualnych manewrów. Wiem o tym z tej drugiej strony - zza szyby auta :)

Pozdrówko racjonalizujące B)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

W innym temacie opisywałem moje bliższe spotkanie z samochodem (sporych rozmiarów terenówka, mianowicie Subaru Forester). Dla kierowcy skończyło się to strachem i lekko zarysowanym zderzakiem, a dla mnie zniszczoną ramą. Wypadek tylko z mojej własnej głupoty. Chciałem przeciąć szybko ulice wyjeżdżając z drogi podporządkowanej, fart że nic nie jechało z drugiej strony. Teraz jak przypadkiem spotykam w tych okolicach kierowcę, śmiejemy się już z tego ;) a było to dobry rok temu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio jezdzac po miescie i przebijajac sie przez korki, napotykam jakos duzo sytuacji podbramkowych. Ze dwa razy gwaltowne hamowanie samochodu prawie umiescilo mnie w jego kufrze, w korku prawie wpadlem w samochod bezcelowo zmieniajacy pasy ruchu (bo co mu dadza 2 metry do przodu, jak oba pasy stoja?),

na skrzyzowaniu prawie wjechal we mnie samochod naginajacy 80 km/h, zeby sie zmiescic na zoltym swietle, przytarl mnie prawie dostawczak, wymijajacy o grubosc lakieru (rog szorowal o pake na przestrzeni 0.5-1m!). Zaprawde powiadam wam, jazda rowerem po zakorkowanym miescie niesie niewypowiedziane niebezpieczenstwa :). Ale jaka adrenalina sie czasem wydziela :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

temu jezdzi sie lasami - wychodze z zalozenia ze wole sie sam zabic przez starcie z drzewem niz pasc z winy jakiegos kierowcy, drzewa chociaz nie zajezdzaja drogi :)

 

ja smigajac po Gliwicach mialem duzo ciekawych sytuacji, najciekawsze to:

 

jade sobie ~35km/h, koles wyprzedza mnie do polowy, po czym skreca gwaltownie w prawo w uliczke ... na szczescie, sam nie wiem jak, odbilem sie od boku auta i skrecilem razem z nim, brak wyobrazni :/

 

kolejna tym razem kolega w roli glownej... jedziemy szeroka jezdnia, kolega mnie nagle wyprzedza i wola ze mientki zech :) no to ja ambicja i dawaj ... 40,50,55 i nagle stojacy naprzeciwnym pasie samochod rusza i proboje zawrocic :/ oczywiscie zajechal droge, dzieki bogu zareagowalem i nie wjechalem w kumpla a on wyhamowal na tyle ze tylko sie odbil jak mucha i padl, na szczescie nie az tak mocno zeby sie potrzepac, skonczylo sie na pelnych gaciach kierowcy peugota 205 i dosyc poobijanym kumplu ... kolejny brak wyobrazni - mam samochod to przeciez bede szybszy niz jakis tam frajer na rowerze :/

 

bo sytuacje typu stoje 1 na swiatlach na boku a koles gazuje na czerwonym i rusza z piskiem opon prosto w moja dupe to standard

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem kilka wątpliwych przyjemności z samochodem ;)

jedną opisałem tu

Inną wcześniejszą, groźnie wygladającą, wcięło przy wywale serwera, ale ją przypomnę

Zdarzyło się w 2002 roku na Korotyńskiego w Warszawie. Jechałem szosóweczką od Mołdawskiej w stronę Grójeckiej około 30km/h. Wyprzedziło mnie Mondeo i nagle zjeżdża do krawężnika przy kiosku. Nie mam szans na hamowanie. Zjeżdżam do środka jezdni by go wyminąć a ten debil nagle drzwi otwiera :) w momencie gdy moje przednie koło jest na wysokości jego tylnego. Walę przednim kołem w otwarte już drzwi. Te wywijają się na błotnik. Padam na te drzwi odbijam się od nich i lecę w objęcia asfaltu :ermm: naprzeciwległy pas jezdni :o Facet w nissanie, jadącym, z przeciwka ostro hamuje by na mnie nie wjechać. ;) Kątem oka widzę jak moja komórka leci pod jego koło

Kierowca nissana wysiada i pomaga mi wstać. Ja poobdzierany i poturbowany. Kości całe. Kolo z mondeo drze się na mnie "JAK JEŹDZISZ DEBILU". Ma pretensje. Próbuje udowodnić, że to moja wina i mam mu zapłacić za drzwi

Ja mam ładny szlif na łokciu i rozciętą prawą łydkę przez blat - ślady mam do dziś. Koleś z Nissana dzwoni po policję. ta po chwili przyjeżdża. Opisujemy swoje wersje wydarzeń. Moja i kierowcy nissana się pokrywają. Gość z forda dostaje mandat i punkty karne. Próbuje protestować. Policjant w związku z tym podwyższa karę punktową i zwiększa wysokość mandatu.

Straty: Mondeo- ma wyłamane drzwi uszkodzony błotnik i potłuczone lusterko. Drzwi nie da się zamknąć.

U mnie: korba 105 uszkodzona, wygięty stalowy widelec. przekoszona rama, koło przód do śmieci. obdarte siodełko, lewa klamka złamana, obdarta owijka. uszkodzony lewy pedał, rozdarte spodenki i koszulka blok z buta wyrwany razem z kawałkiem podeszwy. Na kasku też widać ślad uderzenia. O dziwo komórka tylko sie poobdzierała :P

Od policji dostałem nr sprawy i do ubezpieczyciela.

Uszkodzony sprzęt i ubranie ubezpieczyciel zabrał i wypłacił odszkodowanie. Jedynie pani która spisywała była potwornie zdziwiona, iż rower tyle kosztuje :) Ona myślała że dobry rower to 300 zł a za 1000 zł już sprzęt dla zawodnika. :blink: a ubranko rowerowe to po 5 zł od sztuki w grzebalni :P

W każdym bądź razie satysfakcjonujące mnie odszkodowanie otrzymałem. Trwało to trochę. Od zdarzenia do wypłaty całe 4 miesiące :ermm:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie wlos sie jezy na glowie... Dzis tez mialem sytuacje, ze koles 2 metry przede mna zahamowal sobie, bo chcial zaparkowac. Jechalem szosowka 35 km/h, do tego pierwszy raz w zyciu ;). Przy awaryjnym hamowaniu okazalo sie o ile mniejsza przyczepnosc maja szosowe slicki. Od razu prawie zblokowane tylne kolo, i w sumie niewiele moglem zrobic, ale koles w samochodzie zauwazyl moje rozpaczliwe manewy i nie zatrzymal sie, tylko dal po gazie i pojechal jeszcze do przodu, wiec mialem miejsce na opanowanie roweru. Ale jakby mnie nie zauwazyl tobym siedzial u niego na tylnym siedzeniu :). Trzeba sie chyba skidow nauczyc ;).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Dziś dwie godziny temu miałem spotkanie rower vs samochód ;)

Jechałem sobie prawą stroną jezdni . Gościu za blisko mnie wyprzedzał i trącił lusterkiem w kierę ;)

Zaliczyłem dość nieprzyjemną glebę. Boli mnie łokieć i kolano. Rower nawet nie ucierpiał. Mam przetartą kurtkę rowerową na łokciu.

człowiek jadący za mną się zatrzymał pomógł mi sie pozbierać i zadzwonił na 112. Po 15 minutach przyjechała policja. Okazało się że ten gość co dzwonił. komórka zdążył jeszcze zrobić zdjęcie tego samochodu , który mnie potrącił. Policjant powiedział, że potraktuje to jako nieudzielenie pomocy i ucieczkę z miejsca zdarzenia. Nr samochodu ma - ja mam nr sprawy. Mogę się domagać wymiany lub naprawy uszkodzonych rzeczy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja Wam powiem, że rzadko jestem stawiany w niebezpiecznej sytuacji przez kierowce jadącego za szybko. Zwykle są to tacy którym nie może się zmieścić w głowie, że rower jedzie więcej niż 10km/h i wyjeżdżają z podporządkowanych albo zajeżdżają drogę robiąc to najwolniej jak się da żeby zmusić mnie do jak największego hamowania. Ale najbardziej wkurzają mnie drogowe CIPY, które pierdzą w fotel zamiast jechać.

Niedawno miałem taką sytuacje: jechałem dosyć ruchliwą drogą poza miastem. Dogoniłem samochód, który jechał za koparką. Miałem miejsce, żeby wyprzedzić lecz zrezygnowałem z tego ponieważ za kilkaset metrów miałem skręcać w prawo. Wlokłem się za nimi, przed skrzyżowaniem zasygnalizowałem ręką zamiar skrętu. Samochód zjechał do osi jezdni i po prawej ulica zrobiła się nieco szersza (miałem jakieś 1,5 - 2m miejsca). Wiem, że nie był to pas do skręcania ale po to jeżdżę rowerem żeby móc wjeżdżać tam gdzie inni sie nie mieszczą. Byłem już prawie na skrzyżowaniu gdy samochód zjechał na moją stronę a następnie włączył migacz (nasze przednie koła były na tej samej wysokości). Zahamowałem gwałtownie i uciekłem na pobocze. Za skrzyżowaniem okazało się, że kierowca chce dalej jechać 20km/h mimo prostej i pustej drogi. Oczywiście wyjechałem na lewo i wyprzedziłem go bo strach jechać za taką cipą. Jechałem sobie spokojnie przez kilkaset metrów aż do momentu gdy kierowca chcący zajrzeć śmierci w oczy osiągnął niewyobrażalna prędkość około 50km/h i wyprzedził mnie po czym zatrzymał się z powodu zwężenia drogi. Kolejne bezsensowne hamowanie. Czy tak k**** trudno było przyspieszyć wcześniej i przejechać przez zwężenie gdy z przeciwka nic nie jechało lub nie wyprzedzać mnie tuż przed zatrzymaniem.

Takich sytuacji mógłbym wymieniać tysiące. STOP CIPOM DROGOWYM!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

tak , niektórym trudno

pierwszeństwo ma bardziej opancerzony , oni zawsze na nas polują , ten kierowca mógł być pijany naćpany chory

widzisz coś niepewnego na drodze lepiej sie zatrzymaj nawet na kilkanaście sekund bo wypadek trwa mrugnięcie okiem a jego konsekwencje sa bardzo długie

to są moje zasady na drodze

zasady których nauczyli mnie kierowcy kiedy zsuwałem sie po słupie bo byłem głupi i chciałem być szybszy od tira

zasady których sie nauczyłem kiedy mało nie ściągnął mnie z drogi nieprzytomny kierowca kiedy mnie wyprzedzał

zasady których nauczyłem sie na wypadkach użytkowników forum

na drodze biker jest marnym puchem i im szybciej nauczy sie pokory (bo nawet za pokazanie f**ka po ryju może dostać lub drzwiami do rowu gozepchną) tym zdrowiej będzie jeździł

nie jest sztuką wyzywać od cip, sztuką jest nie dać sie zabić przez nie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie racja, ale świat nie jest taki czarno-biały. Wprawdzie nie miałem (i obym nie miewał) żadnego wypadku z udziałem samochodu, ale parę "prawie" się zdarzało. I muszę przyznać, że jeśli już, to o wiele rzadziej niż pozytywne zdarzenia. Jeżdżąc co dzień po mieście spotykam się z różnymi przypadkami. Fakt, są tacy co zostawiają 30cm między krawężnikiem a swoją burtą, ale to naprawdę rzadkość. Nie wiem czy to prawidłowość, ale im szybciej się jedzie, tym "poważniej" traktują. Zdarza się nawet na przejazdach, skrzyżowaniach czy jak np. jadę drogą a obok z podporządkowanej auto wyjeżdża - że nie pakują mi się na chama przed nosem, a czekają nawet jeśli jestem 10m w tyle dopiero. Bywa, że przepuszczają nawet gdy nie mam pierwszeństwa. I to się zdarza zdecydowanie częściej niż jakieś mniej przyjemne jazdy. Więc może coponiektórzy się cywilizują.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nigdy nie jeżdżę zbyt blisko krawężnika/krawędzi jezdni, tak 70cm, dzięki temu nie wyprzedzają mnie jak jest mało miejsca (np. na drugim pasie jedzie z naprzeciwka drugi samochód) i w 99% procentach odjeżdżają na bezpieczną odległość (niestety jest ten 1%...). A jak przejeżdżam przez skrzyżowanie to zjeżdżam na środek pasa, kiedyś mnie wyminął taki jeden, a kolo z przeciwnej strony skręcał w jego lewo, czyli przecinał "mój" pas. Kiedy jadący za mną mnie wyprzedził ten co skręcał myślał, że jest "czysto" i ruszył, w porę zauważyłem i odjechałem. Mam nadzieję, że w miarę jasno to ująłem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No więc odbyła sie rozprawa przed sądem grodzkim.

Człowiek który mnie zawadził to starszy pan prawie osiemdziesięcioletni ;)

Przejechał za blisko zawadził lusterkiem moją kierę - co spowodowało mój upadek.

Starszy pan tego faktu nawet nie zauważył.

Sąd ukarał go 6 punktami za spowodowanie zagrożenia + mandat karny w wysokości 600 zł

o nieudzieleniu pomocy czy wypadku nawet nie rozmawialiśmy

Starszy pan strasznie był zdenerwowany ręce mu się trzęsły głos drżał.

 

Za dziurę w bluzie mogę wystąpić do jego ubezpieczyciela y

 

Po całej sprawie uścisnęliśmy sobie ręce. Pan mnie przepraszał. Przyznał się, że najbardziej się bał że skierują go na badania lekarskie i ich nie przejdzie.

 

 

Moje spostrzeżenia z całej sprawy ;)

 

badania lekarskie o przedłużenie prawa jazdy od pewnego wieku powinny być robione co roku

ludzie bardzo różnie się starzeją.

Starszy pan ma problemy ze słuchem i refleksem ;) są to tylko moje spostrzeżenia. być może jego zachowanie było wynikiem zdenerwowania. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Hmm... To już ponad półtora miesiąca minęło, i nic się jeszcze nie stało nikomu, żadnego wypadku... Więc padło na mnie.

 

Jechałem z treningu szosówką. Sam, ulica taka mało ruchliwa, za Wrocławiem, świeżo położony asfalt ( Tak z 3-4 miesiące ma. ) Na liczniku miałem coś koło 40km/h, widzę, że jedzie jakaś fura z przeciwka, ale nie dużą prędkością, jest dość daleko, nagle zza tej fury, wyłania się stary Chrysler Van, koloru bordowego. Widzi, że jadę z przeciwka, ale wyprzedza na trzeciego, po obu stronach jezdni jest rów, a po mojej stronie rowu, jakaś rzeczka sobie w tym rowie płynęła. Całe zajście trwało... Hmm... 5 sekund ? Ulica była dość wąska, te 2 auta obok siebie, ledwo się mieściły na pasie asfaltu. Jedyne co zrobiłem jak tego Chrysler'a zobaczyłem to odchylając w prawo głowę ( Dostałbym lusterkiem gdybym nie odchylił. ) zacząłem odbijać rowerem w prawo. Auto przemknęło koło mojej lewej ręki na odległości 5-10cm. Zjechałem rowerem na kamieniste pobocze parę centymetrów od rowu. Gdybym się z nim zderzył, to byłoby to czołowe spotkanie, ja miałem prawie 40km/h on zapewne 40-60Km/h ciężko powiedzieć. Efekt zderzenia ? Moja śmierć na miejscu, nie wykluczone, że nie byłoby co zbierać. Pojechałem dalej do domu. Przez chwilę zastanawiałem się jak jechałem, czy jestem w świecie żywych jako człowiek jeszcze, czy jako duch jakiś...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...