Skocz do zawartości

[wypadek] na rowerze, pęknięty kask


merlin85

Rekomendowane odpowiedzi

  • Mod Team

Hmmm...pęknięcie nawet całkiem podobne do tego, jakie "zanotował" kolega merlin85, ale uważaj bo Ci zaraz KrisK napisze, że to tylko "muśnięcie i ledwo dotknąłeś ziemi", a kask wcale nie uchronił Twojej głowy przed poważnym obrażaniem. :whistling:

Zdrowiej szybko Kolego. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli, krótko mówiąc szanse zostania warzywem (dawcą) spadły o blisko połowę. Szczerze powiedziawszy w takim przypadku mało mnie obchodzi, że ilość rowerzystów spadła o 51% - nie prowadzę biznesu rowerowego. Ten spadek jest naprawdę zastanawiający... Jaki z ciebie rowerzysta skoro porzucasz hobby tylko dlatego że kask lub kamizelkę trzeba mieć...

Nie rozumiem, ja niczego nie porzucam, ale chyba łatwiej jest wyjść na rower, gdy wystarczy napompować koła i nasmarować łańcuch niż gdy trzeba dodatkowo zarejestrować rower, podbić przegląd, zapłacić OC dla rowerzystów i jeszcze kupić kask. Nikt nie będzie jeździć, to i wypadków nie będzie. To pozostałe 49% rowerzystów to chyba tylko prawdziwi rowerowi fanatycy :D

 

PS. O 48% spadła liczba urazów głowy, ale 20% więcej wycieczek zakończyło się na pogotowiu, więc nie wiem, czy to taki sukces.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

niezła komedia!

 

Rzeczywiście niezła, dorosły facet pyta się na forum, czy po uderzeniu się w głowę powinien był zadzwonić po pogotowie, bo jak się uderzył w tą swoją łepetynę to się bał zadzwonić, bo jeszcze by nakrzyczeli, że niepotrzebnie dupę zawraca. (trzeba było zadzwonić, jak cię to teraz tak gryzie, to następnym razem zadzwoń) A tak naprawdę nie zdradziłeś w jakich dokładnie okolicznościach się wywaliłeś. Bo jeżeli hamowałeś przednim, to (ponieważ niektórzy ludzie tutaj coś piszą o selekcji naturalnej) może lepiej by było gdybyś jednak nie miał tego kasku (patrzę z punktu widzenia tych dobrych ludzi).

 

@mikos1 - blog bosorowerem to jak mniemam twój? Skoro ty chcesz mi zabraniać jeździć bez kasku, to ja ci zabraniam jeździć bez butów, wiesz ile jest wypadków, w których ludzie sobie robią kuku w nogi? A ty jeździsz sobie boso, tak być nie powinno. A jak ci się coś stanie to ja będę płacił za leczenie twoich kulasów. Mi zabraniasz jeździć bez kasku a sam tak strasznie ryzykujesz? Nie lubię dwulicowych ludzi.

 

Poza tym, wielu z was najwyraźniej uważa się za kogoś strasznie ważnego, że mi mówicie co ja mam robić, czy mam jeździć w kasku, czy bez. Ale wy dla mnie jesteście obcymi ludźmi. Wasze zdanie w tym temacie jest dla mnie tak mało istotne (żeby nie powiedzieć, że nic nie znaczące). I odnoszę wrażenie, że to właśnie to was tak strasznie denerwuje, że ktoś śmie się z wami nie zgodzić.

 

I napiszę wprost: @mikos1; @merlin85 i paru innych, nie jestem waszą własnością, żebyście mogli mi mówić co ja mam robić ze swoim życiem. Piszę to, bo najwyraźniej wydaje się wam, że jesteście jakimiś panami i władcami, że możecie komuś narzucać siłą swoje zdanie. Banda hipokrytów.

 

Nie mam nic do ludzi, którzy jeżdżą rowerami w kaskach i nie gadają, że powinno się nakaz wprowadzić, żeby w kaskach trzeba było jeździć na rowerze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w kasku jeżdżę odkąd go kupiłem, czyli odkąd kupiłem rower (poza komunijnym) i jakoś tak się przyzwyczaiłem, że ubieram go zawsze, taki stały element. Znam kilka przypadków, że kask był przydatny przy wypadku. Znam też sytuację, w której przez brak kasku jedna osoba zmarła, bo miała tak konkretną glebę, ale to akurat DH było, a gość mocno nierozsądny. 

 

Jednak jestem przeciw przymusowi zakładania kasku - jak ktoś chce to niech nie zakłada, jego zdrowie i życie. Równie dobrze można go "chronić" i ograniczać w innych kwestiach, w których tak samo może sobie zrobić krzywdę. A to wszystko nie ma sensu, każdy chyba ma rozum i niech decyduje o sobie, a państwo niech się do tego nie wtrąca.

 

A to, że już niektórzy wytykają innym, że za ich pieniądze będą leczeni, to tylko pokazuje jak głupi to jest system. Człowiek przymusowo oddaje pieniądze na składki, a potem inni jeszcze mu mówią, że to nie za jego pieniądze będzie leczony, tylko za wszystkich. Jak nie byłoby przymusowych składek, to każdy mógłby się tak czy siak ubezpieczyć u prywatnych ubezpieczycieli i byłoby taniej i lepiej :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piszę to, bo najwyraźniej wydaje się wam, że jesteście jakimiś panami i władcami, że możecie komuś narzucać siłą swoje zdanie.

 

Mam takie a nie inne zdanie na temat kasku. Tak samo jak Ty masz swoje. Nie oznacza to, jednak że muszę się z nim zgadzać. Nie zdążyłeś jednak zauważyć, że nie postuluję obowiązku jeżdżenia w nim, a jedynie ponoszenie w pełni odpowiedzialności za skutki wynikające z jego braku. Dla mnie możesz jeździć całe życie bez. Uda Ci się - twoje szczęście. Nie uda Ci się - twój problem. Wiesz czym ryzykujesz i sam świadomie wybierasz drogę.

 

Co do hipokryzji. Mam prywatne ubezpieczenie zdrowotne na takie drobne rzeczy jakbym zrobił sobie kuku w stopę, katarek, angina itp... Aaaa I jeszcze OC oraz NNW.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też nie jeżdżę w kasku... JESZCZE! Nic mi się nie stało... JESZCZE! Może Łaskawa Pani ma mnie w opiece, ale po co kusić los? Dzisiaj przetyrtaliśmy na spokojnie 55km i dzięki Najwyższemu nic nikomu się nie stało, ale powiem szczerze, że miałem gdzieś pod skórą wrażenie że na głowie powinienem mieć coś jeszcze poza włosami. Jestem jeszcze młody, mam życie przed sobą, poza tym ponoszę w życiu odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale za najbliższych. Podjąłem już decyzję o zakupie jakiegoś METa albo Uvexa, Namawiam też do tego moje dziewcze, bo młody w kasku śmiga od zeszłego sezonu (trzeba pomyśleć o nowym, bo ten już przyciasny). Niby to 2x200PLN, ale złamana ręka się zrośnie, a mózg rozlany na asfalcie nie bardzo. Poza tym ludzie dzielą się na dwie kategorie: tych którzy jeżdżą w kasku i tych którzy zaczną. Reszta pewnie padnie ofiarą selekcji naturalnej - szkoda.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mklos, adamos....nie przekonamy osób, które ot tak po prostu stają okoniem dla zasady. Przecież argumenty typu kask popękany po dzwonie jasno świadczą o przyjęciu mniejszego lub większego uderzenia, chroniąc przed poważnymi obrażeniami tudzież czymś gorszym...

Również jestem przeciwko obowiązkowi noszenia kasku...Po co następny "pusty" przepis. Dzieciaki na rowerach komunijnych i tak nie założą...

A co do dorosłych i "dorosłych inaczej"....biznes tych co nie zakładają....ich zdrowie i życie. Nic nam do tego.

Temat ów jest jednak istotny dla naszych młodszych (może nieco mądrzejszych :whistling: ) userów. Może da im to do myślenia (oby!). Niech chociaż jeden założy kask "szalejąc"nieco poważniej i jest ok.

Osobiście - nie wyobrażam sobie jazdy bez kasku podczas swoich poważniejszych wycieczek/treningów etc. Nawet głupie wspomniane przez adamosa gałęzie potrafią nieźle piżgnąć w czerep, co dopiero asflat/krawężnik/beton podczas jazdy.....

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

po raz kolejny stwierdzam że to forum uczy - zawsze miałem kask na liście zakupów (nadal jeżdżę bez - pewnie trochę na zasadzie 'mąrdy Polak po szkodzie'), ale po przeczytaniu tego wątku  ten zakup staje się priorytetowy, serio.

 

 

w sumie to dziękuję autorowi za założenie wątku i szczegółowe opisanie, nie wiem dlaczego akurat ten wątek (bo pewnie kilka podobnych się znajdzie) , ale mnie akurat ruszyło.

 

 

odnośnie 'ustawowego' obowiązku zakładania kasku jestem przeciw - w tym kraju pociągnęło by za sobą jakieś chore konsekwencje, kombinacje, nabijanie kasy , podniesienie cen sprzętu.

bardziej bym był za edukacją, ale akurat na tym specjalnie niewielu osobom zależy 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...Ja krytykuję tylko to, że ty domagasz się aby mnie i całkiem sporą grupę innych ludzi zmuszać za pośrednictwem "prawa" do jazdy w kasku...

 

 

 

Taki sam lament był, kiedy wprowadzili obowiązek jazdy w pasach bezpieczeństwa.

Też było mnóstwo "buntowników", i co...???

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Taki sam lament był, kiedy wprowadzili obowiązek jazdy w pasach bezpieczeństwa.

Też było mnóstwo "buntowników", i co...???

 

Skoro tak pytasz, to ci odpowiem: wielu ludzi jeździ bez zapiętych pasów, chociaż tak zwane przepisy prawa tego zabraniają. Policja chętnie wystawia za takie straszne przewinienia mandaty bo wyrabiają w ten sposób normę mandatów, jakich mają wystawiać w miesiącu aby utrzymać się przy korycie (znaczy się w pracy).

 

Ale niech (nie daj Boże) stanie się coś takiego, że ukradną ci rower, to zobaczysz ile jest pożytku z tych ludzi. Ile nerwów i czasu będzie cię to kosztowało. Jednakże myślisz sobie - warto, może uda się odzyskać. Gówno prawda po dwóch tygodniach przychodzi list polecony od nich z stwierdzeniem: drogi panie, zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy aby odzyskać pańską stratę, ale niestety nie udało się, więc umarzamy. Ma pan tydzień czasu na odwołanie się od tej decyzji (ale pamiętaj ile ostatnio czasu u nas straciłeś i nerwów się naszarpałeś).

 

 

Mam takie a nie inne zdanie na temat kasku. Tak samo jak Ty masz swoje. Nie oznacza to, jednak że muszę się z nim zgadzać. Nie zdążyłeś jednak zauważyć, że nie postuluję obowiązku jeżdżenia w nim, a jedynie ponoszenie w pełni odpowiedzialności za skutki wynikające z jego braku. Dla mnie możesz jeździć całe życie bez. Uda Ci się - twoje szczęście. Nie uda Ci się - twój problem. Wiesz czym ryzykujesz i sam świadomie wybierasz drogę.

 

Co do hipokryzji. Mam prywatne ubezpieczenie zdrowotne na takie drobne rzeczy jakbym zrobił sobie kuku w stopę, katarek, angina itp... Aaaa I jeszcze OC oraz NNW.

 

Dobrze, miej sobie ja ci nie bronię, ale odniosłem wrażenie, że jednak chciałbyś tego nakazu, choć do tego to raczej się nie przyznasz.

 

Co do tego twojego OC i co tam jeszcze dodatkowo płacisz, toż to ta sama sytuacja co z NFZ, tam też jeżeli sam spowodujesz wypadek (w kasku czy nie, to już jest szczegół) z własnej głupoty to też będziesz bulić pieniążki z pieniędzy ludzi, którzy tak jak ty kupili OC i co tam jeszcze (jak to już wspomniałeś: jakby zebrać wszystkie te składki, które płacisz do kupy to nie starczy na leczenie skutków twojej niekompetencji na drodze).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale odniosłem wrażenie, że jednak chciałbyś tego nakazu, choć do tego to raczej się nie przyznasz.

 

Trudno się przyznać do czegoś, czego nie postuluję. Obowiązek ustawowy to puste prawo jak już zostało wspomniane wcześniej, nie wnoszące nic. Natomiast gdy masz wybór albo jeździsz w kasku albo płacisz na leczenie jest bardzo sprawiedliwe, gdyż:

1) Masz wolny i pełny wybór i to ty decydujesz co zrobisz.

2) Nie bawisz się w ryzykowne zabawy na koszt podatnika, tylko ryzykujesz własnym zdrowiem i własną kasą.

I ten drugi punkt chyba boli najbardziej, gdyż w ryzyko jazdy bez kasku musisz wkalkulować nie tylko ból, ale i kasę albo na prywatne ubezpieczenie albo na pełną refundację leczenia. Na chwilę obecną poza cierpieniem fizycznym nie ryzykujesz niczym, bo państwo w nagrodę za twą niefrasobliwość, wyleczy cię na koszt podatnika. To bardzo wygodne rozwiązanie, szczególnie gdy jeździsz w sposób ryzykowny i szansa odniesienia poważnego urazu głowy jest duża.

 

 

 

Co do tego twojego OC i co tam jeszcze dodatkowo płacisz, toż to ta sama sytuacja co z NF

 

Mylisz się. Jest to zupełnie inna sytuacja, gdyż jest to ubezpieczenie dobrowolne i w prywatnej instytucji. Nikt mnie do niego nie zmusił. Podliczyłem sobie ryzyko i się ubezpieczyłem na kwoty takie, jakie uznałem za stosowne. Jeżeli mi nie starczy, to będzie mój problem.

 

Na tym kończę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro tak pytasz, to ci odpowiem: wielu ludzi jeździ bez zapiętych pasów, chociaż tak zwane przepisy prawa tego zabraniają. Policja chętnie wystawia za takie straszne przewinienia mandaty bo wyrabiają w ten sposób normę mandatów, jakich mają wystawiać w miesiącu aby utrzymać się przy korycie (znaczy się w pracy).

 

 

To było pytanie retoryczne, ale jak to się mówi... "Uderz w stół..." naughty.gif

 

Teraz przynajmniej wiem, z jakim typem człowieka mam do czynienia.

 

Z mojej strony - Żegnam hi.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Podziwiam" zawsze determinacje przeciwnikow kaskow, wklejanie zdjec ciala bez glowy "ale mial kask wiec glowa cala" itd. Zawsze odsylam takich do mojej kolezanki po trepanacji czaszki (jakby miala kask to by sie z kurzu otrzepala i pojechala dalej bo to byl bzdet a nie wywrotka, stojac i kamien z rantem jak kraweznik, nawet mocno nie uderzyla a straty ogromne).

 

Na drodze dzieja sie rzeczy kompletnie nieprzewidywalne, najbardziej uwazny kozak nie jest w stanie czegos przewidziec vel moj przyklad z babcia, ktora wyszla zza dostawczaka (dwa przejscia dla pieszych w tym miejscu, jedno na przystanek drugie jakby isc do domow dalej), miejsce zupelnie nieprzwidywalne dla pieszych bo nie ma po co. Skonczylo sie tylko na rozbitym lusterku...w radiowozie bo odbilem. Final mogl byc rozny gdyby wyprzedzali ciut blizej albo gdybym jechal ciut szybciej, juz mogle nie uderzyc tylko w lusterko a zastac nim zawadzony. A tu juz mogloby byc wesolo.

 

Nakaz jazdy w kasku to idiotyzm. Kto chce niech jezdzi. Ale antykaskowi fanatycy zaraz dopisuja ochraniacze, zolwia itd. tylko, ze glowa jest najwazniejsza i najbardziej podatna nawet na PIERDOŁOWATE obrazenia. Czego do niekaskowych lbow przyjac nie chca a kolejnym argumentem tychze fanatykow jest dokopywanie osobom, ktore mialy juz przygody i jezdza w kasku. Ze nie maja umiejetnosci to i tak sie stalo. Jasne, oni sa najlepsi na swiecie i wszystko przewidza...akurat.

 

Jazda bez pasow. Kolejny temat rzeka. Wiekszosc robi to z zasady, ze nikt nie bedzie mi mowil co mam robic. Masz poduszki? To zapinaj pasy. Miales wypadek i obrazenia przez to?:

- nie jestes sprawca to pol biedy, NFZ nie placi o idzie z OC sprawcy

- jestes sprawca? Zaplac wasc za leczenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem odpuścić sobie ale....

 

Panowie Czy jeśli ktoś ma kask i rozwali czerep jadąc rowerem mimo to czy powinien płacić za leczenie z własnej kieszeni?

Zapewniam was ze znajdzie sie olbrzymia grupa ludzi którzy tak uznają.

Czy jeśli połamiecie gnaty to powinniście płacić z własnej kieszeni?

A jak pojedziecie na narty?

 

I co?

Pomieszała wam władza w głowach. Zabiera kasę na ubezpieczenie a potem już sami chcecie dopłacać.

Albo nie muszę płacić co miesiąc kilkuset zł na NFZ i martwię się sam o swoją głowę i warunki ubezpieczenia i wybieram ubezpieczyciela który nie każe mi jeździć w kasku albo płacę pod przymusem ale nie dostaje chorych wymagań.

Brak badań brak  wizja dopłat do każdej wizyty u lekarza pierwszego kontaktu żeby kolejek nie było....

 

 

A teraz żeby było weselej to ilość urazów wewnątrzcząsteczkowych w Polsce wskazuje że ten problem  dotyczy przede wszystkim pieszych a potem kierowców aut... Rowerzyści są tu "na szarym końcu" więc czemu boli nas płacenie za tą fanaberię?

A czemu nie karzemy pieszym zasuwać w kaskach i kierowcom tyż. To by dopiero było oszczędność....

No i dzieci w domach ;)

 

Chodzenie pieszo i jazda autem są bardziej ekstremalne niż jazda na rowerze. ! 

 

Tak tak jazda autem jest ekstremalnie niebezpieczna dla głowy.... 

 

 

Dowcipnie.... https://www.youtube.com/watch?v=wFlRMTUuJUg

 

A dlaczego Holandia nie wprowadziła nakazu jazdy w kaskach?

Czemu tam nie ma dopłat dla nie używających kasków?

Przecież muszą ponosić kolosalne koszty leczenia głów tych milionów nieodpowiedzialnych cyklistów.... ;)

 

 

 

Niech chociaż jeden założy kask "szalejąc"nieco poważniej i jest ok. Osobiście - nie wyobrażam sobie jazdy bez kasku podczas swoich poważniejszych wycieczek/treningów etc.

 

Ot sedno sprawy. 

 

Jak ktoś ryzykuje i jeździ "poważniej" szybciej  po terenie zwiększającym ryzyko  czy przedziera się pod gałęziami to kask ma uzasadnienie i do tego został stworzony.  

Pytaniem otwartym pozostaje ilu po założeniu kasku zdecyduje się na niewspółmiernie podniesienie podejmowanego ryzyka.

 

 

 

oparte na 100% pewności hipotezy?


Ładne ;)

@adamos sorry zapomniałem że nie można nic napisać co by nie chwaliło pod niebiosa kasku.  A przede wszystkim nic co by nie potwierdzała że kask ratuje życie przy każdym jego rozbiciu.  Obiecuję że to ostatni raz tu zrobiłem. No dobra przed ostatni.

Odpowiem ci że miałem okazje się piankami takimi "bawić" i widzieć jak się zachowują pod uderzeniami jak i naciskiem.

Prawda jest taka ze "dobry" kask ma popękać od "byle" kontaktu z ziemią. Jak nie pęknie jego miejsce jest w koszu i tylko w koszu a absolutnie nie na głowie.  (ewentualnie może być "zmiażdżony" co trudniej zobaczyć)

Jeśli producent nie "oszukuje" to każda wywrotka z kontaktem kasku z podłożem powinna spowodować pęknięcie/kompresję. Jeśli tak nie jest to tak jakbyście na głowę ubierali "kamień".

Wbrew pozorom ta wiedza i zdrowe do niej podejście może komuś uratować łeb. Bo mieć kask a mieć dobry kask to dwie różne bajki.

Najbardziej mnie bawią używane kaski w "dobrym stanie" z "normalnymi śladami użytkowania" które ludzie kupują....

Gdyby każdy pęknięty kask ratował życie czy nawet integralność głowy to ilość ciężkich urazów głowy i trupów na rowerach była by zatrważająca biorąc pod uwagę że jednak większość ludzi kasków nie ubiera a przecież chyba nie wywracają się tylko ci w kaskach ;).  Jednak tak nie jest.

A co do wyświechtanego kask ratuje życie....

Zupełnie zapominając o moim podejściu do kasku i pomijając wasze przekonania itd itp.  (jeśli umiecie na moment)

Zachwyt pt "patrzcie jak roztrzaskałem kask on uratował mi życie"  "przywaliłem mocno i głowę mam całą" niesie w sobie pewne spore niebezpieczeństwo. Przekonanie że kask jest cudownym środkiem i można zaryzykować więcej....

Wczoraj jadąc sobie ścieżynką w lasku pod górę minęło mnie kilku rowerzystów. Znamienne że tylko ten w kasku jak mnie zobaczył zablokował  hamulec i w sumie trochę fuksem we mnie nie wjechał bo ja poza przechyleniem lekko roweru niewiele mogłem zrobić.

Ewidentnie był zaskoczony i jechał za szybko jak na warunki i swoje umiejętności.
Szczególnie w kontekście tego że "czytają to młodzi" którzy mogą to lekko opacznie zrozumieć "kask ratuje życie"
Niestety często obserwuję niebezpieczne (względem innych bo reszta mi lata) zachowania panów w kaskach.

Owszem może to wynikać z tego że pozer kupuje kask żeby wyglądać bardziej pro a potem jedzie "na krawędzi" bo jest pro....
Ale może też ze złudnego poczucie bezpieczeństwa.

Dla wszystkich którzy nie rozumieją mojego sceptycznego podejścia do kasków może słowo wyjaśnienia.

Miałem kilkoro znajomych którzy oprawiając różne sporty się zabezpieczali rożnego rodzaju kaskami i innymi zbrojami.

Paru z nich nawet chwaliło się jak ten sprzęt im uratował tyłki. Niestety też kilkoro  zamiast zrozumieć lekcję i wykorzystać szansę jaką dostali to stwierdzili że skoro raz im kask łeb ochronił to przecież i drugi da radę....

Jak się jako smarkacz idzie na pogrzeb kumpla który was namawiał na kask i sam w tym kasku zginął to przestaje się wierzyć w iluzje.  A ponieważ nie ten jeden raz miałem okazje tak się z znajomymi żegnać to wybaczcie...

Po prostu dość boleśnie się przekonałem o tym jak wiara w skuteczność systemów bezpieczeństwa biernego ogłupia.

Ubierając kask nie wyłączajcie ostrożności. 
 

 

 

_____

 

I tak uwaga co do pasów.

 

W razie wypadku kierowca potrafi przywalić w pasażera i go połamać.

A dziecko z tylnego fotela może "zmiażdżyć"  kierowcę.

Zresztą przy głupim dachowaniu bez pasów w aucie jest już bardzo nieprzyjemnie a obrażenia niewspółmiernie poważne w stosunku do tego jak by ludzie  byli przypięci. 

 

Wiec z pasami to nie jest tak do końca że to nasza sprawa. To już jest bardziej złożone bo nasze niezapięte pasy mogą uszkodzić kogoś innego. 

Druga sprawa ze obrażenia wywołane na pozór niegroźną stłuczką mogą zaowocować np. bezwładnym naciśnięciem na gaz i doprowadzeniem do poważniejszego wypadku.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Panowie Czy jeśli ktoś ma kask i rozwali czerep jadąc rowerem mimo to czy powinien płacić za leczenie z własnej kieszeni?

 

Wyraźnie napisałem - płacisz, gdy rozbijasz się jadąc bez kasku i tylko za leczenie łba (ale tego chyba już nie wyartykułowałem).

 

Masz bardzo silną tendencję do łatwego formułowania, na podstawie subiektywnych doświadczeń i przekonań, śmiałych teorii w stosunku do ogółu, których potem bronisz brnąc nie rzadko w groteskę. Mimo że na forum masz "milion" świadectw o tym jak kask uratował łeb przed poważnym uszkodzeniem, Ty wciąż próbujesz nam wytłumaczyć, że nam się tylko wydaje lub próbujesz uświadomić nam, ze kask nie chroni przed złamaniem ręki...

Zastanów się... Jak ktoś chce się zabić, to kask mu z tym nie przeszkodzi.

 

Definitywny EOT z mojej strony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem po co mieszacie w to NFZ.

 

Ja nie będę prowadził polemiki. Napisze tylko, że zużyłem już dwa kaski i po prostu zamierzam dalej jeździć w kasku.

 

Kasku nie zakładem tylko na dojazdy do pracy. Mam cale 4,8km. Jade po cywilnemu z drogami i prędkością, które dają ogromny margines bezpieczeństwa. Mam nadzieję, że nikt nie będzie mnie zmuszał do zakładania kasku zawsze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@@mklos1,

 

To zdanie miało kontekst i lekko inny sens.

 

Spotkałem sie z opiniami ludzi nie jeżdżących rowerem ze każdy rowerzysta powinien sam płacić za swoje leczenie.

Bo przecież świadomie ryzykuje.

 

Tak samo jak każdy narciarz bo świadomie staje na górze i leci na dół na dwóch deskach.

Rolkarze też bo o wariaci jak wszyscy wiedzą....

 

Zawsze znajdziesz kogoś kto uzna że coś jest niebezpieczne i powinieneś sam płacić. (jakby siedzenie przed telewizorem nie było i nie powodowało "urazów mózgu" których leczenie kosztuje dziesiątki jak nie setki razy więcej niż tych kilku nieszczęsnych rowerzystów)

 

Więc zupełnie abstrahując od mojego podejściowa do kasku, bo tu tak naprawdę o tym nie pisałem  a jedynie zwróciłem uwagę na dokładnie to co napisałeś w ostatnim zdaniu, uważam że temat finansowania jest właśnie groteskowy. 

Ja osobiście praktycznie nie chodzę piechotą a właśnie jeżdżę rowerem wiec jak wskazują badania pomimo braku kasku zmniejszam swe szanse na poważny uraz głowy. A więc zmniejszam statystycznie szanse na duże koszty leczenia. Więc czemu mam być karany za to że odciążam system?

Bo nie ubrałem kasku który czysto teoretycznie jeszcze bardziej zmniejszyłby moje szanse na uraz?

Idąc na butach i tak wielokrotnie zwiększyłbym ryzyko że "wydasz na mnie" kasę a mimo to nie chcesz mi kazać płacić za leczenie urazów...

 

To jest nielogiczne.

 

Rozumiem że takie roszczenia można by wysuwać do ludzi jadących w teren na trudne kamieniste szlaki...

Tak  ryzykują ponad przeciętnie i ponad przeciętne urazy.

Ale co do ogółu?

 

Jest duże prawdopodobieństw że tak polaryzacja opinii wynika wprost z sposobu/terenu/i stylu jazdy i co za tym idzie poziomu ryzyka.

 

Zapewniam was że jak by pojawił się przepis że jadący bez kasku rowerzysta płaci za leczenie głowy to w tempie błyskawicznym wszyscy jeżdżący po lesie by płacili za leczenie wszystkich urazów tak powstałych.  Bo ludzie jeżdżący po mieście na rowerze uważali by że ci z lasu robią to na własne życzenie i niepotrzebnie ryzykują więc niech se płacą. 

 

Ale takie "samokaranie"  jest na rękę złodziejom rozkradającym pieniądze z naszego ubezpieczenia.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No nie mogę. KrisK , subiektywnie teraz prywatą tyci polecę. Tak czytam Twe wypowiedzi tu i ówdzie i......

Czasem dobrze prawisz, ale momentami jak polecisz z koksem to autentycznie zastanawiam się czy aby papierosa z jakim ziołem nie mylisz, jak bym cyk!

Koniec OT również z mojej strony.

Ludziska - kask na dynię i dali jazda na trasę! (dla tych mniej opornych na argumenty), tudzież dla tych drugich - ot po prostu zdrówka i szczęścia!

Do autora, zdrowia i uwagi!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

- nie jestes sprawca to pol biedy, NFZ nie placi o idzie z OC sprawcy

- jestes sprawca? Zaplac wasc za leczenie.

 

To pisząc, pamietaj o tym, gdy spowodujesz wypadek.

 

 

Wyraźnie napisałem - płacisz, gdy rozbijasz się jadąc bez kasku i tylko za leczenie łba (ale tego chyba już nie wyartykułowałem).

 

To co napisałeś, dla mnie nie ma sensu, ale masz prawo do bezsensownych (przynajmniej z mojego punktu widzenia) poglądów.

 

A tak na marginesie, przypomniała mi się prawdziwa (chyba nawet w telepudle o tym coś przebąkiwano) historia kobiety, która była inspektorką budowlaną w Koszalinie, no i ta kobieta poszła kiedyś na inspekcję budowlaną na teren jakiejś budowy, zrobiła to uwaga, uwaga, bez kasku. Ale to nie koniec, mądrzy ludzie, którzy tam pracowali chcieli poukrywać to i owo przed panią inspektor, więc zakryli dziurę w podłodze sporym kawałkiem cienkiego styropianu. Kobita stanęła na tym styropianie i spadła piętro niżej z obrażeniami głowy. I patrząc na tą wypowiedź powyżej można dojść do wniosku: nie przyjechała na budowę rowerem, a po budowie poruszała się pieszo, więc mogła się leczyć na koszt podatnika. (przynajmniej według standardów mklos1). Nie ważne, że nie przestrzegała przepisów BHP i nie miała kasku. Nie ważne, że robotnicy zrobili coś, czego nie powinni byli robić. To wszystko nie istotne, ważne jest jedynie to, że mklos1 pozwala na leczenie za jego pieniądze ludzi w takich sytuacjach.

 

Dobra, bedzie tego. Możemy tak pisać do końca życia, a i tak nie dojdziemy do konsensusu. Ja tylko chciałem dać do zrozumienia, że nie na miejscu jest zmuszanie kogoś do robienia czegoś, czego nie chce, jeżeli tylko w ten sposób taka osoba nie szkodzi osobom postronnym.

 

P.S.

 

Osoby bezrobotne też żyją na koszt podatnika (ubezpieczenie mają za friko), ludzie, którzy korzystają z pomocy MOPS-u żyją na koszt podatnika, urzędnicy państwowi żyją na koszt podatnika itd. itp. Ale to rowerzysta, który jeździ bez kasku najwięcej nas kosztuje - smutne to, bo nie prawdziwe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem o co ta spina. Jak ktoś nie chce jeździć w kasku to niech nie jeździ. Chyba raczej każdy dorosły człowiek doskonale zdaje sobie sprawę że może być Szumacherem, Armstrongiem i Zinkiem w jednym. A na ulicy i tak nigdy nie wszystko zależy od niego. Także pasy czy kask na ulicy można potraktować jako zabezpieczenie przed kretynami (jeśli ktoś uznaje się za nieomylnego). Jednak nikt nie jest nieomylny i wtedy przydaje się także w terenie.

 

Cieszę się że przynajmniej w środowisku DH/FR czy innej ekstremy kask jest tak oczywisty jak to że świeci słońce. A człowiek bez kasku nawet na małych hopkach wygląda dla wszystkich dziwne.

 

No i teoria jakoby kask miał się rozpadać nawet od lekkiego uderzenia jest z lekka niepoprawna. Wysatsrczy obejrzeć relację z RedBull Rampage. Im powiedz że glebią przez brak umiejętności i że jakby umieli jeździć to by kasków nie potrzebowali. [emoji3]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mod Team
@adamos sorry zapomniałem że nie można nic napisać co by nie chwaliło pod niebiosa kasku. A przede wszystkim nic co by nie potwierdzała że kask ratuje życie przy każdym jego rozbiciu. Obiecuję że to ostatni raz tu zrobiłem. No dobra przed ostatni.

 

Zupełnie nie o to mi chodzi. Ja ci niczego zabronić pisać nie mogę (chociaż czasem, na niektórych taka opcja by się przydała ;)) - bo to forum publiczne a my żyjemy w "wolnym" kraju. Tyle w kwestii formalnej... :)

 

Pisałem już, nieraz (kierując swoje prośby głównie do ciebie), że bardzo nie lubię jak przypisuje mi się coś, czego nie napisałem i żeby tego nie robić.  :verymad:  Po raz kolejny starasz mi się na siłę przypisać hasło: "kask ratuje życie w każdej sytuacji". Doskonale wiem, że tak nie jest, ale wiem także, że kask powinien stanowić podstawową ochronę. Zwłaszcza dla tych, jeżdzących trochę poważniej od "niedzielnych zamulaczy" DDR-ów, bo do takich głównie to forum jest skierowane i głównie tacy tu zaglądają. Chociaż tym "niedzielnym" także by się przydały, bo czasem wcale nie trzeba pędzić miedzy drzewami, schylająć się pod zwisającymi konarami na singlach i podejmować bógwie jakiego ryzyka, żeby stało się wielkie nieszczęście (vide: przypadek koleżanki demka).

 

Wracając do meritum. W obu przytoczonych powyżej zdarzeniach z popękanymi kaskami, nie napisałem i nie stwierdziłem (zupełnie w przeciwności do ciebie), że kask uratował lub nie życie któremuś z kolegów. Daleki jestem od stwierdzania czegokolwiek na podstawie zdjęć i niedokładnych relacji poszkodowanych, którzy nie pamiętają części zdarzeń, bo właśnie przywalili głową o glebę. Cieszę się, że chłopakom nie stało się nic poważniejszego.

Za to niezmiernie śmieszą mnie twoje "ekspertyzy", stawiane na podstawie pęknięcia kasku ze zdjęcia lub jeszcze lepiej...relacji z gazety :D oraz pisanie: "to było tylko muśnięcie", "kask ledwo dotknął ziemi" lub "z całą pewnością nic by nie dał" (temu chłopaczkowi, co nie zauważył ciężarówki na poboczu) i inne temu podobne. Pomijając fakt, że każdy z tych wypadków należałoby oddzielnie rozpatrywać (prędkość, hamowanie, kąt uderzenia, podłoże, itd., itp.), to nawet gdyby "musnął", to też mógł zginąć przy dużej dozie pecha...ale większe prawdopodobieństwo, że jadąć właśnie bez kasku.

Miałeś okazję "pobawić się pianką"? No to faktycznie, chyba trzeba już uznac że jesteś ekspertem w tej dziedzinie... :D

Niestety, napiszę ci tylko po raz ostatni, że statystyki są bezlitosne dla większości twoich argumentów przytaczanych na forum w tej materii. Łapiesz teraz, o co mi chodzi? Czy może po raz kolejny podlinkować Ci badania przeprowadzane na podstawie ekspertyz powypadkowych rowerzystów, które wrzucałem w tamtym wątku?

 

Na tym kończę swoją dalszą dysputę z tobą, bo widzę, że nie ma ona wiekszego sensu i mija się z celem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dziś i ja miałem tą nieprzyjemność w postaci wypadku. Połamany kask, obita prawa cześć ciała, obdarcia wszędzie, spuchnięta kostka.

Jeszcze jestem na pogotowiu więc nie wiem co i jak, ale przyjechałem sam, bez wzywania karetki.

Wpierw musiałem do kuśtykać do domu, pod górę szedłem, z góry jechałem.

Na liczniku miałem 40 km/h (sprawdziłem max po wypadku). Leżał duży luźny kamień na wąskiej ścieżce i mnie jakoś wybił, nie wiem jak to się dokładnie działo.

 

Później wstawię zdjęcie kasku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nakaz jazdy w kaskach dla mnie to bzdura to wyciąganie kolejnych pieniędzy od rowerzystów

Dam tylko jeden przykład jako jeżdżę też samochodem nakaz jazdy z włączonymi światłami miał zmniejszyć wypadkowość a co jest to każdy widzi, jak uległa zmniejszeniu liczba wypadków

Dopóki nie zmieni się mentalność ludzi o przestrzeganiu i respektowaniu przepisów żadne kolejne obostrzenia prawa nic nie dadzą

Każdy w kasku myśli że mając go na głowie a niekiedy jeszcze nakolanniki jest nie zniszczalny i może szaleć bez uwagi po górkach a potem w razie wywrotki twierdzi że kasku uratował mu życie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...