Cieszę się ze padło to pytanie, bo jak zacząłem jeździć z miernikiem mocy to przeżyłem załamanie nerwowe Dam taki przykład - leciałem kiedyś ustawkę z koniną z pierwszych sektorów Poland Bike. Gość który prowadził ustawkę miał średnią moc 235W a tempo było dla mnie na zapalenie płuc. Wykoncypowałem sobie ze skoro on leciał w takich watach to ja, jadąc na końcu grupy miałem też powyżej 200W. Średnia mi wyszła wtedy 23,5, trasa 50km z hakiem po drogach pożarowych KPN.
Jak kupiłem miernik to przeżyłem szok, bo jadąc ze średnią 25 na takim dystansie miałem średnią moc w okolicach 170W. Więc jak mi ktoś mówi że średnie waty 250-300 to jest jazda w tlenie, to sorry, ale chyba nie bardzo wierzę, no chyba ze waży 100kg, bo wtedy wiadomo, waty rosną.
We wrześniu startowałem w etapówce, 120+, 140+, 140+, wyglądało to tak (na rowerze MTB):
1 etap - średnia 24,7, średnia moc 174W
2 etap - średnia 24,6, średnia moc 159W
3 etap - średnia 25,5, średnia moc 187W
Koledzy z 1 sektora PB jeżdżą tak koło 250W-300W na wyścigu. Ultrasi z czołówki na 500km maja średnie waty w okolicach 220W.
Wiec tu chyba jacyś zawodnicy z Pro Touru piszą, skoro jeżdżą na lekko 250-300W