Skocz do zawartości

[kondycja] jak się przygotować do przejechania 100 km


kosmonauta80

Rekomendowane odpowiedzi

Ja polecam zmianę siodełka. Miałem ten sam problem, do tego stopnia że kolejnego dnia ciężko było usiąść na rowerze, okropny ból. Zmieniłem na jeszcze mniejszą i twardszą deskę Accent Execute i tyłek to jest jedyna część ciała, która nie boli po ostrym kręceniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ano właśnie - dokładnie tak jest. 

Co do pampersów - to tez trzeba uważać. Na krótszych jazdach to w porządku ale na dłuższych zdecydowanie nie mogą być zbyt obszerne. Miałem takie pampersy Foxa - cienkie ale pasowały. Niestety się skończyły - kupiłem Rogelli i Endura. Niestety są dosyć szerokie i po długiej jeździe zbijają się w kluchę i obcierają mi pachwiny. Podobno szelki pomagają.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, wkg napisał:

Co do pampersów - to tez trzeba uważać.

W tym roku jeszcze nie założyłem pampersa. I nabiał jest mi wdzięczny. Próbuję różne bokserki, mam dwie pary z Deca dla biegaczy (za 15 zł i za 50zł) i są spoko,  te tańsze tylko do 30 km. Później szew daje się we znaki. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, wkg napisał:

Stanie się na moment, zdejmie plecak i zimny pot zalewa ...

Dlatego zamierzam zakupić specjalny plecak rowerowy z wentylacją. Teraz miałem taki mały z Decathlonu, bo przecież gdzieś musiałem schować 2 litry wody oraz jedzenie. Dodatkowo jeszcze miałem w plecaku mini apteczkę. 

Resztę wyposażenia wożę ZAWSZE w torebce podsiodłowej (pompka, dętka, zestaw łatek, linka, klucz - scyzoryk, szmatki, chusteczki, komórka). 

Zastanawiam się co by tu jeszcze zabrać ze sobą na taką trasę. Może zapasową koszulkę?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, kosmonauta80 napisał:

Dlatego zamierzam zakupić specjalny plecak rowerowy z wentylacją. Teraz miałem taki mały z Decathlonu, bo przecież gdzieś musiałem schować 2 litry wody oraz jedzenie.

Rany, przecież nie wybierasz się na Saharę : )

Normalny uchwyt na bidon pomieści 1,5 l butelkę z wodą. Na rowerze zmieszczą se 2 uchwyty na bidon. Ta wentylacja w  plecakach to wielka lipa. Może jak się ścigasz to camelbag żeby ułamków sekund nie tracić na sięganie do bidonu ...

Przecież i tak stajesz żeby rozprostować kości to możesz stanąć pod wiejskim sklepikiem i przy okazji wciągnąć lodzika ; )

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

100 km to 4-5h spokojnej jazdy, a nie "pałowania". Po co wozić ze sobą tyle gratów? Ja mam koszulki z przegródkami z tyłu i wszystko się tam mieści.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, spidelli napisał:

A po co?

Pot pod plecakiem to jedno, a ból pleców to drugie.... Plecakiem sobie nie pomożesz :) 

Gdzieś te butelkę wody muszę trzymać. Bo...

2 godziny temu, wkg napisał:

Rany, przecież nie wybierasz się na Saharę : )

Normalny uchwyt na bidon pomieści 1,5 l butelkę z wodą. Na rowerze zmieszczą se 2 uchwyty na bidon. Ta wentylacja w  plecakach to wielka lipa. Może jak się ścigasz to camelbag żeby ułamków sekund nie tracić na sięganie do bidonu ...

Przecież i tak stajesz żeby rozprostować kości to możesz stanąć pod wiejskim sklepikiem i przy okazji wciągnąć lodzika ; )

litrowy bidon lub butelka na ramie nie sprawdza się. Źle trzyma się, przynajmniej na moim koszyku. Sam bidon 0.7 l również jest o wiele poręczniejszy, niż taka flaszka. Testowałem właśnie ostatnio taki bidon. Nie bez powodu zabrałem teraz mały bidon, który tankowałem z butelki. Jeżeli chodzi camelbag, to odpada. Wizja picia z "gumowca" nie podoba mi się. 

Co do sklepu, to plan jest taki: siadam na rower i jak maszyna robię te 100 km. Żadnych dłuższych przerw :voodoo:

2 godziny temu, skom25 napisał:

100 km to 4-5h spokojnej jazdy, a nie "pałowania". Po co wozić ze sobą tyle gratów? Ja mam koszulki z przegródkami z tyłu i wszystko się tam mieści.

5 godzin jazdy to sporo. Nie wiadomo, jak sprzęt to zniesie. Zdarzyło mi się złapać kapcia, albo zerwać linkę od przedniej przerzutki. 

Niemniej fajnie, dzięki za rady. Na spokojnie sobie to teraz przemyślę, w międzyczasie potestuję inne rzeczy na trasach > 50 km. Generalnie największą bolączką - dosłownie - jest zadek ;) 

Jeszcze jedno: puszka koli pod sam koniec? Takie awaryjne turbo. Wiem, jedna osoba już pisała, że to chemia. Ale jak by nie patrzeć, zastrzyk energii. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, kosmonauta80 napisał:

puszka koli pod sam koniec?

Nie. W trakcie, da Ci zastrzyk cukru a przy okazji będzie miłą odmianą od wody. Kup sobie małą puszkę 200 ml i wrzuć do kieszeni. Będzie w sam raz na 2/3 łyki. Zawodowcy też popijają Colę w trakcie jazdy ;)

Właśnie cały myk polega na tym, żeby uzupełniać energię zanim Ci jej zabraknie. Jak już czujesz zmęczenie to znaczy że jest za późno na "ratowanie się".

Ja kiedyś "latałem" na żelach energetycznych które naprawdę dawały kopa. Cola natomiast dużo gorsza nie jest, a jeszcze nie słyszałem żeby ktoś od 200 ml Coli umarł. Teraz zamiast żeli wole naturalne wspomagacze. Suszone daktyle + orzechy, świeże morele czy banan także dają radę. Warto sobie wyrobić nawyk "podjadania" podczas jazdy ( nie musisz się zatrzymywać), wystarczy mieć jedzenie pod ręką np w tylnej kieszeni koszulki. To samo z piciem. Pijesz co 10- 15 minut, małego łyka. Jak będziesz pił rzadko, to raz że cały czas będziesz jechał z językiem na wierzchu, a dwa, że jak dorwiesz się do butelki i wypijesz na raz 500 ml płynu, to może się to źle odbić na Twoim samopoczuciu. Jedzenie i picie na "raty" ma też swoje plusy, bo nie obciążasz organizmu, tylko dostarczasz energię w małych porcjach. Dlaczego człowiek robi się senny jak się naje? Właśnie dlatego że organizm zaczyna zużywać energię na trawienie. Jak będziesz dostarczał małe dawki, to takiego efektu nie będzie.

Widać że siłę masz, musisz jeszcze pojeździć i wyrobić sobie własne nawyki i zobaczyć jak reaguje organizm. Są ludzie którzy piją np tylko Izotoniki, a mnie ciągnęło do wymiotów po tych specyfikach. Także nie ma jednej recepty na udany wyjazd.

PS: Jeździsz na platformach czy masz buty/ pedały wpinane?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będziesz jechał spokojnie, to przeżyjesz :) Weź sobie colę jak lubisz, generalnie nie eksperymentuj - jak nie ćkasz żeli na co dzień to odpuść - po co Ci sraczka po drodze ;)

Jadasz banany - weź, weź słodką bułkę albo kanapkę bo węglowodany i szybkie kalorie nic nie dadzą jak zacznie Cię ssać z głodu :) Wtedy trzeba coś wrzucić na ruszt żeby zwalczyć to uczucie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, skom25 napisał:

PS: Jeździsz na platformach czy masz buty/ pedały wpinane?

Oczywiście SPD :)

Zgodnie z planem pozwoliłem sobie dzisiaj na małą przejażdżkę. Oto wyniki:

przebyty dystans: 17 km
czas jazdy: 0:42 h
średnia prędkość: 24,3 km/h
średnie tętno: 75% HR max (wysoka kadencja trochę je podniosła) 
kadencja: starałem się utrzymywać > 80 obr/min

I jakie wnioski? Kondycyjnie rewelacja. Wręcz czułem nadmiar prądu :) Ciekawe...
Gorzej z zadkiem... Trochę bolało dokładnie w tych samych miejscach, co wczoraj.
Przyjrzałem się dokładnie - w tych miejscach są szwy bielizny. Czyli winny znaleziony.

Warto teraz takie rzeczy odkrywać, niż podczas konkretnej próby. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

54 minuty temu, kosmonauta80 napisał:

I jakie wnioski? Kondycyjnie rewelacja. Wręcz czułem nadmiar prądu :) Ciekawe...

To właśnie jest śmieszne ... przed jazdą nigdy nie wiem czy to będzie dobry dzień czy słaby. 

Tak wstępnie to wydaje mi się, że przed ostrym jechaniem np. w niedzielę środa, czwartek nic nie robię, wsuwam kluchy, piątek tak na luzie z 30km w regeneracyjnym tempie i spaghetti bolognese, sobota z 40km ostrzej ale nie na 100% - tak na 90% i lekki obiad, w niedzielę z 15 km rozgrzewka i wtedy ogień.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam czasami lubię przycisnąć siłowo. Kadencja kadencją, ale jak się wybieram w góry i trafia się stromy podjazd to nie oszukasz, buła w nodze się przydaje. Szczególnie z napędem 1x.

Raz też mnie wzięło na jazdę dzień po oddaniu krwi. Było nawet spoko przez jakieś 40km, ale kiedy przyszło mi wracać pod wiatr to momentami myślałem, że spadnę z tego roweru. :) Ogólnie nie polecam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A no bo trzeba jeździć kadencyjnie po to, żeby pod górę mieć z czego docisnąć : )

A'propos krwiodawców - ostatnio na Mazurach rozbiłem namiot w Wagabundzie w Mikołajkach jako bazie wypadowej - bardzo przyzwoite miejsce - czyste toalety, gorąca woda. W domkach mieszkali krwiodawcy w ilosci 260 sztuk. Mieli zlot. Bardzo rozrywkowe towarzystwo, Ślązacy wymiatali :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, wkg napisał:

Ślązacy wymiatali

Górnoślązacy ;)

Wszyscy przecież wiemy, że historyczną stolicą Śląska jest Wrocław, a ziemią tą władała potężna dynastia Piastów Śląskich, z których żaden nie pochodził z Katowic :D z Gierkiem włącznie :P

Język polski był bardzo popularny jeszcze w 18 w. kiedy to rozpoczęła się germanizacja. Po wymarciu Piastów Śląskich ziemie te przeszły pod panowanie Czech, a potem wraz z Czechami - Habsburgów. W 18 w., w wyniku wojen śląskich Prusacy wyrwali Śląsk Austriakom. Wydali wtedy taki dekret.

Na tzw. Dolnym Śląsku jest do zobaczenia najwięcej zabytków na m2 niż gdziekolwiek indziej w Polsce. W takim Bolkowie, który ma z 10 000 mieszkańców są dwa średniowieczne zamki, opactwo cysterskie w Lubiążu jest większe od Wawelu, a o zamkach Książ, Czocha, czy Grodziec wspominam tylko z obowiązku :) W tym czasie na terenach tzw. Górnego Śląska grasowały niedźwiedzie...

Odmawianie tym ziemiom historycznej nazwy Śląsk, to tak jak odmawianie Płockowi prawa do nazwy Mazowsze ;)

Zapraszam na Śląsk - oczywiście z rowerami!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...