Skocz do zawartości

[Gniew rowerzysty] Co cię wkurzyło na rowerze?


Rekomendowane odpowiedzi

Teraz, Brombosz napisał:

@wkg Nie rozbrajaj mnie. :)

Wiesz, ja sobie trochę żartuję :) Patrzę też przez pryzmat Ursynowa - u nas nie ma problemu psów, nie ma problemu kierowców (ci są zupełnie sterroryzowani) główne bydło robią chamscy rowerzyści. Z psem mam problem raz na rok, z rowerzystami raz na kilka minut więc o tych psach to tak na luzie, pół żartem piszę. Na Kabatach ludzie wyprowadzają psy - ci sami ludzie, te same psy, gdyby ktoś został pogryziony to byłoby halo na pół Warszawy.

Teraz, Brombosz napisał:

No bo po co kombinowałeś? Trzeba było zejść z roweru, pogłaskać, poszukać właściciela... A nie jechać z pełnymi gaciami, obracając się za siebie, zastanawiając się czy ugryzie czy nie. Jak berek nie ucieka to przecież nie ma zabawy. 

Nic nie kombinowałem, jechałem sobie zadowolony a tu cap :D Właścicielka sama się znalazła. Kazałem jej przynieść spirytus a ona do tego jeszcze dwa kieliszki. Pies się łasi - no kompletny odlot :D Ale to inne rejony, inni ludzie - dolnośląskie to było :)

Teraz, Brombosz napisał:

Bezpańskie psy łączą się w sfory. Mniejsze, większe, różne...

Zombie tez tam macie ? :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, wkg napisał:

Nic nie kombinowałem, jechałem sobie zadowolony a tu cap :D Właścicielka sama się znalazła. Kazałem jej przynieść spirytus a ona do tego jeszcze dwa kieliszki. Pies się łasi - no kompletny odlot :D Ale to inne rejony, inni ludzie - dolnośląskie to było :)

Ja z pogranicza Opolskie-Dolnośląskie to pozwól, że lekko zarysuję Ci temat :) :

"A teraz ugryziesz Pana w nogę, załagodzisz sytuację, a resztą zajmę się ja. Jak się uda to będziesz miał nową chatę, a ja nowy rachunek bankowy. Pasuje taki podział?"

 

7 minut temu, wkg napisał:

Zombie tez tam macie ? :D

Okresowo. Zależy od wioski, klubu i DJa... ale to gatunek raczej miejski. W lesie ciężko spotkać. W Warszawie za to pewnie zatrzęsienie w weekendy.

A tak serio to pogoogluj sobie o tym ile jest rocznie w Polsce pogryzień, gdzie najczęściej się zdarzają, jakie są skutki i ile psów brało w tym udział. W Warszawie może zaraz jest afera, ale gdzie indziej to tylko zamiatanie pod dywan wójta, bo hycla kto zatrudni i za co... 

A tu przykłady "zdychania z głodu":

https://swieradowzdroj.naszemiasto.pl/tragedia-w-lasach-swieradowskich-psy-rozszarpuja-zwierzyne/ar/c8-1805677

https://wejherowo.naszemiasto.pl/niebezpieczna-wataha-psow-w-okolicach-przetoczyna/ar/c8-4051650

Albo "opiekuńczego" Amstaffa, łagodnego z natury:

https://swieradowzdroj.naszemiasto.pl/w-legnicy-pies-pogryzl-dwoje-dzieci-amstaff-byl-pod-opieka/ar/c1-7721461

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Brombosz napisał:

Nie kupuj gazu. 

Ależ gaz mam. Kupiłem córce, żeby miała na randkę. ;) 

 

2 godziny temu, Brombosz napisał:

Podczas ucieczki rowerem jest problem żeby trafić.

Wiesz prewencyjnie to wystarczy psiknąć w okolice własnej nogi.   Po pierwsze zapach powinien odstraszyć psa po drógie on wbiegnie w chmurę.
Co do zawartości i siły nie chcę się rozwodzić. Bawiłem się gazami różnymi wiem jak działają które...  Niektóre mam na sobie przetestowane. 

 

2 godziny temu, Brombosz napisał:

to mogę ci mój z pokrowcem

Ale wiesz, że to świństwo strasznie z czasem słabnie? 

 

2 godziny temu, Brombosz napisał:

Zgubiłeś kontekst. Moja wypowiedź dotyczyła psów prowadzonych na smyczy lub przebywających w pobliżu właściciela (cytat, który przytoczyłem jasno na to wskazywał).

Nie zgubiłem... Trochę pół żartem to pisałem. 
ALe fakt, że dzisiaj nietoperz na smyczy juz sie brał, żeby nas gonić... coś tym psom odbija.

Godzinę temu, Brombosz napisał:

Nie rozumiem totalnie osób, którym wystarczy 3 szczeknięcia i 100m pogoni żeby ładować w tego psa prawie całą zawartość puszki. :/

Wiesz... Taki właśnie od 3 szczeknięć o mało nie władował mojej córki pod samochód.   Jak to określiła nie chciała, żeby ją dziabnął, ale też nie chciała go przejechać. 
Oboje nie boimy się psów. Ona lubi i co do zasady i do mnie i do niej psy i zwierzęta lgną.  Ale te wszystkie kundle mają jakiś defekt pościgu.
Tego to miałem przez moment ochotę wrócić, dorwać i zutylizować.   Wiesz mnie może gonić ale zagroził mojej córce... 
Swoją drogą kiedyś jak sie na takiego wrzało to wracał do budy... Od jakiegoś czasu przestały się bać bydlaki.
Niestety, ale bezpańskie psy powinny  być co najmniej odławiane. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, wkg napisał:

Wiesz, ja sobie trochę żartuję :)

Godzinę temu, KrisK napisał:

Nie zgubiłem... Trochę pół żartem to pisałem.

Albo jest późno i mam problem żeby żarty wyłapywać, albo już takie są te wasze żarty. ;) 

 

Godzinę temu, KrisK napisał:

Wiesz... Taki właśnie od 3 szczeknięć o mało nie władował mojej córki pod samochód.   Jak to określiła nie chciała, żeby ją dziabnął, ale też nie chciała go przejechać.

Ja wiem, że nerwy i panika... Ale skoro córka ma już takie rozkminy w czasie rzeczywistym, podczas ucieczki przed psem, to może już pora ją nauczyć, że w takiej sytuacji się zatrzymuje, odgradza rowerem, ustawia bokiem do psa, robi poważną minę i szuka pomocy, albo powoli się wycofuje, będąc gotowym do obrony swojej szyi, twarzy i organów.

Bo wiesz... ona psa nie chciała uszkodzić, tak samo jak kierowca pojazdu, jej. A czasu potem nie cofniesz. 

Edytowane przez Brombosz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Brombosz

Wiesz z jakimi prędkościami biegają psy? Jesteś w stanie utrzymać przez przynajmniej kilkaset metrów >40km/h niezależnie od terenu?
Łatwo się pisze o ucieczce ale trzeba mieć świadomość o jakie prędkości chodzi. Kiedyś w ramach zabawy sprawdziłem ile wyciągał mój 11-12kg kundelek - okolice 38km/h (dystansu nie sprawdziłem, bo nie chciałem go zamęczyć). Miałem też okazję uciekać przed grupą 5-6, gdyby nie równa droga i silny wiatr w plecy, to bym tych 4 dych nie wyrobił, a i tak chwilę zajęło, żeby dały sobie spokój.

Skuteczność gazu miałem okazję widzieć raz. Puszczony na oślep za siebie w powietrze, tak jak ochoczo wioskowy kundel gonił, to momentalnie tył zwrot i za swój płot.
Przy okazji przetestowałem jak działa na mnie (osoba kawałek przede mną puściła) ;)

 

Z moich doświadczeń, to przy wyprzedzaniu zachować odstęp. Jak się nie da, to pies koniecznie musi wiedzieć, że jesteśmy, nie może być zaskoczony w momencie przejazdu obok, bo najnormalniej w świecie się wystraszy i w ramach odpędzenia może dziabnąć lub zrobić inny dziwny manewr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Brombosz napisał:

Ja wiem, że nerwy i panika...

Jak Ci cos z boku z prędkością 30/h wylatuje pod koła to nie ma czasu ani an panikę ani na nerwy to przychodzi później. 
 

 

6 godzin temu, Brombosz napisał:

Ale skoro córka ma już takie rozkminy w czasie rzeczywistym, podczas ucieczki przed psem,

To było trzy min później... Ja też jak widze lecącego burka to mimo wszystko staram sie go pod tylne koło nie zgarnąć.  Nie muszę do tego robić jakieś długiej analityki i sobie nic rozrysowywać.

6 godzin temu, Brombosz napisał:

to może już pora ją nauczyć, że w takiej sytuacji się zatrzymuje, odgradza rowerem, ustawia bokiem do psa, robi poważną minę i szuka pomocy

Tiaaa na zjeździe przy sporej prędkości :D:D:D  Sorry ale chyba lekko odfruwasz.   Takie akcje to może jak Ci   pies leci na spotkanie z przeciwka mogą sie udać. a to i tak pod warunkiem, że masz miejsce i możliwość się tak bawić. 

Co do prędkości kundelków to 30 osiągają z zatrzymania po kilku ruchach łap. Zrywają się zazwyczaj około 37.
Wytrwalsze potrafią dobrą chwilę lecieć  i po 45.  Zdarzyło mi sie ze mają na liczniku 47 burek skracał dystans.  Już nawet przestał szczekać :D
Gdyby nie to, że one nie bardzo lubią się oddalać od miejsca startu to spokojnie dorwą każdego.

Zdecydowanie moimi ulubieńcami są te, które są za płotem i po doleceniu do rogu.... biegną dalej, ale już nie są za płotem. :D  
Z ciekawych rzeczy to oczywiście otwarta brama. Niektóre ja ignorują i z posesji nie wyjdą... Niektóre wprost przeciwnie. 
A żeby było też coś humorystycznego to jeden miałem taki przypadek że nagle wzdłóż drogi taki "słodziak" zaczął lecieć jak by go gonili... Leci wyprzedza nas... Zastanawiałem sie kiedy pod koła właduje a ten dalej napiera. Wbiega na działkę odgrodzoną tylko od drogi :D   dobiega do rogu i dzielnie zaczyna ujadać.....   

Tak że psy są różne i różne mają powody.  Ja tam ich nie lubię jak mnie gonią.  Mało zabawne to jest szczególnie jak się ma juz te kilkadziesiąt w nogach i sprint to ostatnie czego sie chce a on jest rozpędzony metr za nami zanim zdążymy sie zoriętować, że istnieje.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, KrisK napisał:

jeden miałem taki przypadek że nagle wzdłóż drogi taki "słodziak" zaczął lecieć jak by go gonili... Leci wyprzedza nas... Zastanawiałem sie kiedy pod koła właduje a ten dalej napiera. Wbiega na działkę odgrodzoną tylko od drogi :D   dobiega do rogu i dzielnie zaczyna ujadać.....   

Broni swojego, na cudze nie wchodzi  : ) Mądry piesek !

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ze swojej strony mogę polecić gaz pieprzowy, przetestowany, bo często jeżdżę pośród wiosek. Wokół Kampinosu też kilka małych kundelków wyskakuje np. tu przy cmentarzu, ale są zupełnie niegroźne. Od czasu do czasu psiknę to chyba tego syku się bardziej boją niż samego gazu. Nie zatrzymuje się, nie kopię ich, bo też krzywdy nie chcę im robić. Teraz jak jadę to wystarczy, że postukam pojemnikiem o lemondkę i nawet nie szczekają. Myślę, że prawdziwym problemem są biegające bezpańskie sfory psów na wsiach, no i tu już dzieciaka bym nie puścił, one złapały jakiś taki dziki instynkt zabójcy i czasem mi samemu skóra cierpnie jak widzę, że będę musiał koło nich przejechać. Z wieloletniego doświadczenia napiszę, że te wylatujące zza ogrodzeń czy bram są absolutnie nieszkodliwe. Pobiegną, pościągają się, poszczekają, ale za nogawkę na pewno nie złapią.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, zekker napisał:

Wiesz z jakimi prędkościami biegają psy? Jesteś w stanie utrzymać przez przynajmniej kilkaset metrów >40km/h niezależnie od terenu?

@zekker Nie rozumiem dlaczego pytasz akurat o to, skoro już kilka razy w tym wątku pisałem (teraz chyba po raz czwarty), że gdy pies nie odpuszcza, albo jest jasne, że mu nie uciekniemy, to należy zejść z roweru i przestrzegając kilku zasad "BHP", improwizować... Ale żeby było miło i fajnie to Ci odpowiem. ;)

A mianowicie, niedużo mi brakuje. Oczywiście pod warunkiem, że teren jest płaski, wiatr jest słaby i to po czym jadę nie jest zarośniętą polaną czy błotnistym bagnem. Obecnie, jadąc sztywniakiem XC z założoną szybką oponą 2.1-2.2" i będąc po dobrej rozgrzewce, na polniakach, duktach czy szutrach, jestem w stanie utrzymać 36-38km/h przez około 1,5 - 2km... Potem jestem do niczego. No i jak wiadomo też nie każdy dzień się do tego nadaje. Czasami z jakiegoś powodu zwyczajnie brakuje mocy.

Na rowerze, który rok temu sprzedałem, z takim samym napędem ale kołami i ramą o rozmiar większymi, obstawiam, że te 40km/h na odcinku płaskiego kilometra+ było utrzymywane. No i dodam, że gdyby teraz w garażu stał gravel to śmiałbym się z tego pytania.

Pod górę brak szans, pod wiatr tak samo. W deszcz bez różnicy o ile nawierzchnia nie pływa, a z górki pewnie dałoby radę ale raczej zwykłym szlakiem. Na singlach szczerze wątpię, a fullem nie ma opcji nawet na 30km/h po płaskim. Na ścieżkach w dół czasami nim polecę powyżej 50km/h, ale to są za krótkie i zbyt kręte odcinki żeby można było mówić o zostawieniu psa z tyłu...

... i jeszcze raz, teraz już po raz chyba piąty, napiszę, że ucieczki są spoko, ale tylko przed psami z krótkimi łapkami. :)

3 godziny temu, zekker napisał:

Z moich doświadczeń, to przy wyprzedzaniu zachować odstęp. Jak się nie da, to pies koniecznie musi wiedzieć, że jesteśmy, nie może być zaskoczony w momencie przejazdu obok, bo najnormalniej w świecie się wystraszy i w ramach odpędzenia może dziabnąć lub zrobić inny dziwny manewr.

O tym też już pisałem, ale akurat tu się zgadzamy w 100%.

 

@KrisK Ja cię bardzo proszę... Jak chcesz żebym zrozumiał to co do mnie napisałeś, to najpierw musisz to napisać. Nie zrozum mnie źle, ale...

11 godzin temu, KrisK napisał:

Wiesz... Taki właśnie od 3 szczeknięć o mało nie władował mojej córki pod samochód.   Jak to określiła nie chciała, żeby ją dziabnął, ale też nie chciała go przejechać. 
Oboje nie boimy się psów. Ona lubi i co do zasady i do mnie i do niej psy i zwierzęta lgną.  Ale te wszystkie kundle mają jakiś defekt pościgu.
Tego to miałem przez moment ochotę wrócić, dorwać i zutylizować.   Wiesz mnie może gonić ale zagroził mojej córce... 
Swoją drogą kiedyś jak sie na takiego wrzało to wracał do budy... Od jakiegoś czasu przestały się bać bydlaki.
Niestety, ale bezpańskie psy powinny  być co najmniej odławiane. 

... skąd po przeczytaniu tego powyżej mam wiedzieć, że było tak?

1 godzinę temu, KrisK napisał:

z boku z prędkością 30/h wylatuje pod koła

...albo tak?

1 godzinę temu, KrisK napisał:

Tiaaa na zjeździe przy sporej prędkości :D:D:D  Sorry ale chyba lekko odfruwasz.

Ja nie jasnowidz żeby takich rzeczy się domyślać. Dyskutujemy to dyskutujmy, ale żeby jakiś większy sens był zachowany po obu stronach. 

 

1 godzinę temu, KrisK napisał:
9 godzin temu, Brombosz napisał:

to może już pora ją nauczyć, że w takiej sytuacji się zatrzymuje, odgradza rowerem, ustawia bokiem do psa, robi poważną minę i szuka pomocy

Takie akcje to może jak Ci   pies leci na spotkanie z przeciwka mogą sie udać. a to i tak pod warunkiem, że masz miejsce i możliwość się tak bawić. 

Nie no... ja wiem, że są tacy co z drabiny schodzą szybciej niż z własnego roweru, ale ja do nich nie należę. Jeżeli jadę tempem, na które i pies może się zdobyć, to co za problem jeszcze podczas jazdy przeskoczyć ramę, w trakcie tego wciskać heble i lądując podbiec kilka kroków z rowerem zanim całkiem się zatrzymamy? Ja wiem, że to brzmi jak jakieś science-fiction, ale jak się dobrze sobie zakoduje w głowie, że w razie przypału "rower = tarcza", to nad niczym nie trzeba się zastanawiać ani niczego analizować. Szczególnie po którymś tam "razie". Wtedy z doświadczenia, automatycznie po prostu się robi to co powinno się w takich sytuacjach robić... przy czym pozwalanie psu zbliżyć się na mniej jak te 4 - 5m, tylko poprzez własną bierność, niezdecydowanie, i to jeszcze podczas jazdy, jest oczywistym błędem. Jak burek jest już przy nodze to robi się trudniej, bo ten ma wtedy dużo łatwiej żeby capnąć za kostkę, udo czy nawet nerkę...

Oczywiście napisałem to z pominięciem epizodów, w których pies pojawia się znikąd i w sekundę jest obok rowerzysty. Wtedy sytuacja jest już patowa, bo rowerzysta jest odsłonięty, w zasięgu zębów i najczęściej tak zestresowany, że nie wie co zrobić... Można się jedynie zebrać na jakiś poślizg za winklem, zawycie tarczą hamulca jak jest tłusta, czy inne improwizacje mające na celu dezorientację psa (w tym gaz), ale finalny efekt i tak będzie obarczony sporym ryzykiem.

Słyszałem też o metodach udawania przesadnego spokoju, powolnego zwalniania, wytracania dynamiki ruchów, pozwalaniu na to aby pies nas doszedł, aby można było utkwić w nadziei, że zabawa mu się znudzi wraz ze spadkiem prędkości,  ale mi się to nigdy nie sprawdziło. Prawie zawsze, jak już było wiadomo, że jest koniec "zabawy", to pies i tak jeszcze próbował capnąć za kostkę, aby podkreślić, że on jest "królem" bo wygrał ten "konkurs". 

 

2 godziny temu, KrisK napisał:

Zdecydowanie moimi ulubieńcami są te, które są za płotem i po doleceniu do rogu.... biegną dalej, ale już nie są za płotem. :D 

Owczarek Ninja. :ninja: Wykorzystuje płot żeby uśpić czujność, a następnie, mając przewagę psychologiczną, rozbija w pył Twoją pewność siebie, finalnie mając cię jak na tacy... Szach-mat. :) A mówi się, że psy ujadające przez płot to są te głupsze. :D

 

1 godzinę temu, omegagl napisał:

Ze swojej strony mogę polecić gaz pieprzowy, przetestowany, bo często jeżdżę pośród wiosek. Wokół Kampinosu też kilka małych kundelków wyskakuje np. tu przy cmentarzu, ale są zupełnie niegroźne. Od czasu do czasu psiknę to chyba tego syku się bardziej boją niż samego gazu. Nie zatrzymuje się, nie kopię ich, bo też krzywdy nie chcę im robić.

A patrzyłeś na skład tego swojego gazu? Bo jeżeli to nie jest gaz przystosowany do obrony przed zwierzętami, to nieświadomie możesz takiego kundelka trwale uszkodzić. :/

Przykładowy fragment z ulotki pierwszego lepszego produktu znalezionego w googlach:

Gaz pieprzowy pozwala skutecznie obronić się przed napastnikiem, także będącym pod wpływem alkoholu czy środków psychoaktywnych
oraz przed agresywnymi zwierzętami (jest to gaz zalecany do obrony np. przed bezpańskimi i agresywnymi psami - skutecznie je odstraszy,
a w przeciwieństwie do mocniejszych gazów nie spowoduje trwałych uszkodzeń układu węchowego zwierzęcia).
Zasobnik gazu pieprzowego, w którym stężenie substancji drażniącej dobrano tak, aby przy zachowaniu skuteczności zminimalizować ryzyko
spowodowania trwałych obrażeń u ludzi lub zwierząt. Pojemnik zawiera 1,5% środka drażniącego OC (Oleoresin Capsicum) w tym 13,3% MC (Major Capsaicinoids),
co finalnie przekłada się na 0,2% MC w wyrzucanej mieszance. Dzięki takim proporcjom możliwa jest w pełni humanitarna obrona przed psami.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Brombosz napisał:

Pod górę brak szans, pod wiatr tak samo.

Najważniejsze, to pod górę nie uciekać przed niedźwiedziem :D Przed niedźwiedziem tylko do dołu - ma krótkie łapy to koziołkuje ;D Pomyślcie jeszcze o tych nieszczęśnikach którzy kręcą na Florydzie ! Co tam można na ulicy spotkać:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, wkg napisał:

na Florydzie ! Co tam można na ulicy spotkać

nie no krokodyla to przeskoczysz a łapy ma krótkie to długo nie pogoni...
Za to singielki nad jeziorkami mogą być ciekawym doświadczeniem.

2 godziny temu, Brombosz napisał:

Ja nie jasnowidz żeby takich rzeczy się domyślać.

Sorry, ale mam wrażenie, że cię nigdy żaden zdeterminowany piesek nie gonił.  One zazwyczaj dość szybko doskakują. 
Numer ze schodzeniem te ciekawy, ale one potrafią idealnie w tempie przebiec na drugą stronę koła przeskoczyć. Wiem bo jak bardziej natarczywego chciałem kopnąć to w momęcie kiedy się skończyłem wypinać bydle było już po drugiej stronie :D   Jak by wiedział ze podnoszona noga to zły omen. :D Tak ze zeskakiwanie jak masz kundla na kole słabo widzę.
Pomijam, że taki kundel nie pozwoli spokojnie ruszyć?  Jak zsiądziesz zamerda ogonem ruszysz złapie za nogę.

Poważnie to burki, które mnie gonią z daleka mam w większości w nosie. Te, które startują pod koła mnie martwią. Jak jadę sam to i tak większość zrywam, zanim sie rozpędzą. i cześć, tyle pożytku z burka, że mam interwał. Gorzej jak jadę z dziewczynami.   
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, KrisK napisał:

Sorry, ale mam wrażenie, że cię nigdy żaden zdeterminowany piesek nie gonił.

Zdarzało się dawniej i to dość często. Dlatego też kupiłem wtedy ten gaz. Ale od jakiegoś czasu (ok. 2 lata) ani jednego przypadku bardziej zajadłego pościgu. Było co prawda kilka startów, ale to zazwyczaj przy właścicielu i bez żadnej spiny. Albo te psy jakoś inaczej teraz na mnie reagują, albo po prostu chwilowo mam szczęście... No i forma na dzień dzisiejszy jest lepsza niż była kiedyś. To też pewnie dodaje pewności siebie.

 

2 godziny temu, KrisK napisał:

Tak ze zeskakiwanie jak masz kundla na kole słabo widzę.

A weź jeszcze raz mój poprzedni post przeczytaj. Zdaje się, że kilka linijek pominąłeś, a nie chcę tego bezczelnie kopiować, ani tym bardziej drugi raz przepisywać. ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, Brombosz napisał:

No i forma na dzień dzisiejszy jest lepsza niż była kiedyś. To też pewnie dodaje pewności siebie.

Albo część burków nie podejmuje wyzwania, bo zanim wystartują znikasz im za zakrętem ;)   

 

28 minut temu, Brombosz napisał:

Zdaje się, że kilka linijek pominąłeś,

Nieeee... Mógłbym Ci napisać to samo :D
Po prostu nie zauważyłeś ze sie w sumie zgodziłem z Tobą tylko że zasadniczo nie spotykam tak kulturalnych burków które by mnie odpowiednio wcześniej ostrzegały o swej bytności.
A te które są na tyle daleko ze bym mógł zsiąść zasadniczo mnie grzeją bo im odjadę. 

A tak swoją drogą raz mi się udało jednego burka pogonić :D
Wystartowało bydle ja dałem po hamulcach i skubaniec sie zagubił w akcji był przedemną. Jego wyraz pyska jak się zorientował, że ma koło niemal na tyłku był bezcenny.
Niestety nie nauczyło go to wiele poza prawidłowym wyczuciem momentu startu, bo dwa tygodnie później to on mnie gonił. Świnia mieszka zaraz po dość parszywym dochodzącym do 13% podjeździe i jest to mocno niekomfortowa sytuacja.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, KrisK napisał:

A tak swoją drogą raz mi się udało jednego burka pogonić :D
Wystartowało bydle ja dałem po hamulcach i skubaniec sie zagubił w akcji był przedemną. Jego wyraz pyska jak się zorientował, że ma koło niemal na tyłku był bezcenny.

Burki Burkami, ale w Dzika się na zjeździe wkleić, albo w Sarnę. To dopiero jest szok i niedowierzanie. Raz, że nawet strzały po drzewach tak nie bolą. Dwa, psychika moment w rozsypce. Trzy, koniec ochoty na rower na minimum kilka dni. I cztery, duże prawdopodobieństwo wycieczki na SOR. A jak jest się jeszcze po tym samemu w lesie to już w ogóle jest "pentakill"... Na rower się patrzyć odechciewa i najchętniej na wędki by go przehandlował... Po jakimś czasie na szczęście przechodzi i nieco swobodniej się ścieżkami w dół zasuwa. ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Brombosz napisał:

to co za problem jeszcze podczas jazdy przeskoczyć ramę, w trakcie tego wciskać heble i lądując podbiec kilka kroków z rowerem zanim całkiem się zatrzymamy?

I pięknie się wy...walić. Takie rzeczy to w cyrku robią, a nie przeciętna osoba na rowerze.
Doskonale to widać na wszelkiej maści zawodach jak na trasie jest przewrócone drzewo. Nie wiem czy najlepsze 10% stawki płynnie zeskakuje i wskakuje na rower, a robią to na spokojnie z zamysłem, a nie w panice.

10 godzin temu, KrisK napisał:

Świnia mieszka zaraz po dość parszywym dochodzącym do 13% podjeździe i jest to mocno niekomfortowa sytuacja.

Może trzeba mieć pod ręką kiełbasę? Tylko jak się świnia przyzwyczai, to już nie odpuści ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, zekker napisał:

Może trzeba mieć pod ręką kiełbasę? Tylko jak się świnia przyzwyczai, to już nie odpuści

Nad tym myślałem.  Jakieś kabanosiki pokrojone w koszyku.
Ale nie chcę właśnie ich uczyć ze rowerzysta równa się wyżerka. Po pierwsze co jak mi się skończą?
Po drugie wszyscy jadący po mnie będą gonieni z większą zajadłością, bo poza zabawą będzie szansa na nagrodę za pościg.
Będzie jak z misiami w tatrach. Najpierw były to słodkie ciekawskie misie teraz lepiej zostawić plecak i spadać w podskokach, bo ona po niego idą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj dziabnęła mnie osa gdy w "pupcię" jak siadałem na siodełko.

Brakuje jeszcze, żeby dziobnął mnie ptak i będzie jak w piosence do Dnia Świra...

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hulajnogi elektryczne które można wypożyczyć w bdg i ludzie zostawiają je w widocznym miejscu po zakończeniu jazdy, żeby ktoś je pozbierał. A to widoczne miejsce to często, ścieżka rowerowa, albo chodnik tuż przy przejściu dla pieszych lub inne równie ciekawe miejsca. Wyrzucam je do śmietnika. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, cienkun napisał:

Wyrzucam je do śmietnika. 

uważaj, bo elektro śmieci powinieneś oddawać do punktu zbiórki, a nie tak do zmieszanych wyrzucać.  

 

A ja dodam rowerzystów, którzy widząc czerwone zwalniają i toczą się powolutku do przejazdu kompletnie nie zwracając uwagi że blokują przejazd dla ludzi jadacych w poprzek.   Druga kategoria to Ci co się zatrzymują na przecięciu ddrek przed światłami. Zakładam że robią to bo potem jak ruszają to mają minimalnie z górki.
Jazda po ddr to ogólnie dramat szczególnie w szczycie. I niestety widać że rowery schodzą... ddrki w KRK zaczynają być trudno przejezdne z zadowalającymi prędkościami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, KrisK napisał:

którzy widząc czerwone zwalniają i toczą się powolutku do przejazdu kompletnie nie zwracając uwagi że blokują przejazd dla ludzi jadacych w poprzek.   

Jak to w poprzek?? U was się jeździ w poprzek drogi rowerowej?

Teraz, KrisK napisał:

Druga kategoria to Ci co się zatrzymują na przecięciu ddrek przed światłami.

No, to to raczej normalne, o ile jest czerwone. 

U mnie zdarza sie, że czekajcy na swiatlo w lewo, blokują cała drogę i mając nawet zielonę muszę czekać do następnej zmiany świateł.
Samochody skręcające w prawo, ciąglę trzeba uwarzać czy gość się zatrzyma i przepuści, czy samemu hamować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@JWO  Jadę prosto przez przejazd.   https://www.google.com/maps/@50.0716596,19.9832963,3a,60y,313.23h,73.43t/data=!3m6!1e1!3m4!1sRxwQazg62g8XZcgtU1xd_g!2e0!7i13312!8i6656 A gość sobie urządza "piknik" w miejscu przecięcia ddrek.  Tam, gdzie jest ten zielony ludek.
Ma miejsce, żeby stanąć przed sygnalizatorem.  Ale nie on się będzie toczył powolutku...   A od Lema jedzie z 7 osób...
A jak jest za dużo rowerów to zatrzymanie się te 1,5 m za nimi i zostawienie przejazdu dla mających zielone też nie powinno nikogo zabić.

Tak że nie mówię o miejscach gdzie żywcem nie ma jak się minąć.  Tam akurat jest przyzwoicie, choć też wywalenie ddrki na chodnik skutkuje ogólnym bajzlem i niekorzystnym przecinaniem sie potoków.   Tylko po co my rowerzyści sobie dodatkowo utrudniamy? 

Żeby dodać smaczku kiedyś trafiłem tam na gościa na kolarce, który sobie kułaka w tym miejscu kręcił. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie tak naprawdę mało rzeczy irytuje. Rrzeczywiście, piesi pałętający się po drodze dla rowerów - ale mam wrażenie, że ostatnio jest tego coraz mniej, no ale to zależy od rejonu miasta, w centrach miast faktycznie zdarza się to częściej, niż np na drogach rowerowych przy obwodnicach miast, gdzie siłą rzeczy pieszych jest mało. Ale to, co mnie najbardziej irytuje to sygnalizacja świetlna i ilość czasu, który się traci czekając na zmianę światła, gdy droga dla rowerów krzyżuje się z ulicą. Dochodzi do tego, że gdybym jadąc o 6 rano do pracy (gdy ruch samochodowy jest mały), na każdym gównoprzejściu z jakąś boczną dróżką (gdzie żadnego samochodu nie ma w zasięgu mojego wzroku), przepisowo czekał na zmianę świateł, to majac pół godziny w ruchu, mam dodakowe między 10 a 15 minut samych postojów (zmierzone za pomocą gps-a). Dochodzi do tego, że zawsze olewam czerwone światła w takich przypadkach i gdy jest bezpiecznie, przejeżdżam bo po prostu brak mi cierpliwości. I widzę, że nie tylko ja tak robię. Przejeżdżam też i przez większe skrzyżowania, gdy na horyzoncie nie ma samochodów, albo gdy stoją daleko i wiem, że mają też czerwone i ruszą dopiero za kilkadziesiąt sekund, a ja mam wolną drogę. To wszystko oczywiście tylko wtedy, gdy nie ma także w zasięgu wzroku żadnego radiowozu policyjnego.

A już najbardziej strzela mnie ica na jednym odcinku, którym zwykle jeżdżę codziennie - bardzo fajny zjazd z górki, jedziesz sobie 55 km/h, po równej nawierzchni, a na dole - droga osiedlowa ze światłami i zgadnijcie co - w 95% przypadków jak tam dojeżdżam, to jest czerwone i siłą rzeczy trzeba się zatrzymać, żeby ocenić, czy można przejechać bezpiecznie - a nawet jak jest zielone, to i tak trzeba zwolnić, bo kierowca nie ma szans zauważyć takiego rowerzysty i go przepuścić. Za skrzyżowaniem jest już poziomo i trzeba znów się rozpędzać, cały impet poszedł w gwizdek i na szlifowanie klocków hamulcowych.

Raczej mnie nie drażnią ci, co jadą wolniej, bardziej to mam satysfakcję, że jestem w stanie śmignąć obok niedzielnego rowerzysty, który sapie i poci się jadąc 15 km/h, a z reguły ludzie jednak jadą swoim pasem i nie zawadzają, nawet totalni amatorzy. Za to jeżdżą czasami obok siebie, zamiast gęsiego i zajmują całą szerokośc - za to należy się już kopniak w zad

Pewnym problemem są też rolkarze, którzy bujają sie po całej szerokości drogi, ale to nie jest aż tak częste, żeby jakoś mocno drażniło, zdarza się sporadycznie.

Edytowane przez ktos123456
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, ktos123456 napisał:

A sygnalizacja świetlna permanentnie, zawsze to samo.

Zmień trasę na taką bez ddrek i śmigaj ulicą. Szczególnie jak dajesz ponad 50....  Światła dla aut sa trochę lepiej zsynchronizowane.  DDRki dostają synch. dla pieszych a w mieście rower jeździ z prędkościami bliższymi samochodowi. Ale też się cudów nie spodziewaj.

Światła to zło, ale w Polsce są wszędzie, bo ludzie nie umieją odpuścić pierwszeństwa i wpuścić z bocznej ulicy czy przepuścić pieszych.  Tak samo boli wszystkich zwolnienie przed przejściem czy przed skrzyżowaniem, bo tracą paliwo i impakt... ups... 
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...