Skocz do zawartości

[prawo] 1-2 piwa w upały - jazda rowerem w stanie po użyciu alkoholu


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Nie wiem też mnie dziwi, że od rowerzystów nie wymaga się nic - nawet znajomości przepisów ruchu drogowego. Po prostu wynika to chyba z "tradycji" - tak samo jak to, że np. można kupić alkohol, a nie można narkotyków. No i oczywiście jednak jadąc większym pojazdem możesz wyrządzić większe szkody innym (choć rower też może nieźle uszkodzić pieszego czy wymusić jakieś groźne zachowanie na innych uczestnikach - vide moja sytuacja, którą opisałem).

Ja jadąc rowerem jestem 2x bardziej czujny, bo zdaję sobie z tego sprawę, że np. kierowcy łatwiej ignorują rowerzystów i np. wymuszają na nich pierwszeństwo. Podobnie na ddr mam znacznie więcej wtargnięć pieszych pod koła niż gdy jadę autem. Do tego dochodzi jeszcze kwestia, że jak się w aucie zagapię, to będę miał stłuczkę, a na rowerze nawet stłuczka może się zakończyć fatalnie.

Kwestia sporna, ale dla mnie jednak rower wymaga więcej skupienia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hadwao, człowieku, co ty piszesz... Patrz, dwie hipotetyczne sytuacji:

  • Jadąc rowerem z przeciętną predkością, uderzam w pieszego który wskoczył mi pod koła. Jakie są obrażenia? Zdarty łokieć, kilka siniaków, przy wyjątkowym pechu rozcięta głowa i wstrząs mózgu u pieszego który walnął w krawężnik.
  • Jadąc samochodem z przeciętną prędkością, uderzam w pieszego który wskoczył mi pod koła. Jakie są obrażenia? Złamana ręka, wstrząs mózgu, mnóstwo uszkodzeń skóry i siniaków. Przy wyjątkowym pechu śmierć pieszego, bo walnął głową w asfalt ze znaczną siłą

Prowadząc auto jesteś mniej czujny niż prowadząc rower? Dlaczego? Autopilota masz? Jak się w aucie zagapisz i szczęśliwie wpadniesz na inne auto, wszyscy przeżyją. Jak się na rowerze zagapisz i wpadniesz na innego rowerzystę, również wszyscy przeżyją. Rożnica jest gdy wpada się na słabszego uczestnika ruchu od siebie.

 

Rower prowadzi się trudniej niż samochód? Kurde, tyle czasu zmarnowałem na kurs prawa jazdy, muszę być totalnym idiotą. Dobrze że nie poszedłem na kurs jazdy rowerem... a nie, zaraz, rowerem umiem jeździć od 5-go roku życia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@dziobolek: Chodzi o to, że woda nie jest wchłaniana do organizmu po wypiciu alkoholu, a wlatuje tej wody znacznie więcej razem z 0,5l piwa niż 0,1l powiedzmy ginu (konkretnie 5 razy więcej :laugh: ) Raczej nikt nie zapija setki wódki dwoma szklankami wody :woot:

 

A jak myślisz, jaki jest stosunek zawartości alkoholu w półlitrowym "drinku"/koktajlu - mimo wszystko nie biegam do kibla.

 

Ale to pewnie dlatego, że ja praktyk jestem - ja nie "filozuję" smiley_img.gif

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba byś się mocno zdziwił co potrafi zrobić rower jadący 25-30km/h pieszemu, nie wspominając już o dzieciach (nagminnie wchodzących pod koła) czy osobach starszych. Nie twierdzę, że rower jest niebezpieczniejszy niż samochód dla pieszego, ale twierdzenie, że nietrzeźwy rowerzysta nie stanowi zagrożenia też jest błędem.

 

Prowadząc rower jak nabardziej jestem bardziej czujny niż prowadząc rower z prostego powodu. Jadąc autem przestrzegam przepisów z naciskiem na ograniczenia prędkości i zachowanie bezpiecznych odstępów między autami. Dlatego w mieście jadę naprawdę spokojnie i bezpiecznie i baaardzo sporadycznie zdarza mi się hamować. Po prostu jestem widoczny i przewidywalny dla innych kierowców i potrafią sobie ze mną radzić, a piesi też jednak wykazują więcej respektu dla aut.

 

Jadąc rowerem sprawa wygląda zupełnie inaczej. Po pierwsze tak jak pisałem bardzo często zdarzały mi się wtargnięcia pod koła w miejscach gdzie ddr przebiega wzdłuż chodnika. Piesi po prostu nie zwracają uwagi na rowery tak jak na samochody.

Druga sprawa to kierowcy, którzy nagminnie wymuszają pierwszeństwo na rowerzystach. Doświadczam tego zwłaszcza jak jeżdżę szosówką. Wiadomo takim rowerem poruszam się z podobnymi prędkościami jak auto i o ile jak jadę autem 30-40km/h to nikt mi nie wyjeżdża pod koła, o tyle jak jadę w tym samym miejscu rowerem to notorycznie zdarzają mi się 2 typy sytuacji:

- kierowcy wyprzedzający mnie i zaraz potem skręcający w prawo

- kierowcy wyjeżdżający z bocznych uliczek bo "przed rowerem zdążę", a niestety przed szosówka często by nie zdążyli, gdybym nie hamował. Zresztą mam już kilka miejsc, gdzie zwalniam bo z autami nie wygram, a co mi z tego, że jechałem przepisowa jak będę połamany.

 

Pomijam już takie atrakcje jak kierowcy wpychający się na drodze między mnie i auto jadące z naprzeciwka i inne takie - ostatnio już mi się takie historie rzadko przytrafiają (rośnie kultura kierowców), ale jednak jadąc rowerem trzeba być na to gotowym.

Jadąc rowerem jesteś też narażony bardziej na różne atrakcje typu podmuchy wiatru (np. na trasie gdzie trenuję wiatr potrafi naprawdę mocno rzucić człowiekiem na bok), czy np. atrakcje związane z byciem wyprzedzanym przez tira.

 

W aucie jadąc zgodnie z przepisami nie mam takich atrakcji, a na rowerze jadąc zgodnie z przepisami muszę jednak liczyć się z częstszymi błędami innych.

 

Może masz inne odczucia, ale ja jadąc rowerem mam oczy z tyłu głowy, w aucie raczej mam tryb "autopilot" (przynajmniej w warunkach miejskich i wiejskich, bo na krajówkach to już inna bajka i ciągle się jacyś psychopaci trafiają).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piesi po prostu nie zwracają uwagi na rowery tak jak na samochody. Druga sprawa to kierowcy, którzy nagminnie wymuszają pierwszeństwo na rowerzystach.

I to w Poznaniu tak jest? Dziwne. W naszej Łodzi bardzo rzadko obserwuję takie zjawiska. Ostatnio tylko 2 panie z wózkami mi weszły prawie pod koła na ścieżce rowerowej, zahamowałem z piskiem i obie grzecznie chórem powiedziały "Przepraszamy" :icon_wink:

A kierowcy wyprzedzając starają się zachować przepisową odległość 1 metra.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym roku nie jeżdżę praktycznie wcale po mieście. W zeszłym roku jeździłem w okolicach centrum (Polska, Bułgarska itp) i tam dość często zdarzało mi się, że ktoś przechodził przez DDR nie patrząc gdzie idzie. Nagminnie np. w okolicach Lidla (gdzie swoja drogą nawet jest chodnik oddzielony od ddr pasem zieleni) czy przy stadionie, gdzie już tego rozdzielenia nie było.

 

Co do metrowego odstępu to tak jak pisałem teraz już jest z tym zdecydowanie lepiej, żeby nie powiedzieć dobrze. Kierowcy nauczyli się już trochę jazdy z rowerzystami i takie sytuacje zdarzają się bardzo sporadycznie... ale jednak się zdarzają, dlatego lepiej nie być po 2 piwkach. Wymuszenia pierwszeństwa na zasadzie "zdążę przed rowerem" zdarzają mi się natomiast bardzo często - mam taką drogę na trasie, gdzie jest mnóstwo bocznych dróżek i wyjazdów z posesji + fresh market i jakiś inny sklep. Tam już zupełnie odpuściłem i jadę bardzo powoli, bo jak jeździłem tam 30-40km/h to ciągle ktoś mi się ładował i musiałem hamować - o dziwo jak jadę autem z podobną prędkością w tym rejonie, to nikt się nie ładuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hadwao

Stworzyles jakąś chora wizję kraju w którym nikt nie przestrzega przepisów, każdy chla na potęgę i tylko prawo przed tym nas ratuje.

 

Jest inaczej. Kto ma chlac to chla, kto ma łamać przepisy to łamie.

 

Ale my o czymś innym piszemy:

Upał ponad 30C, spędzasz na rowerze kilkanaście godzin. W tym czasie wlales w siebie kilka izotonikow na przemian z litrami wody. Jest chwila by wtracic kiełbasę z rusztu i przeplukac gardło 1, słownie jednym piwem. Czy to stwarza zagrożenie? Czy to jest nieodpowiedzialne?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobra, rowerem też można zrobić krzywdę, a nawet bez roweru - jak dziecko przygniecie ważący 120 kg pijany osobnik. Ale to jest argumentacja ad absurdum.

Ile osób ginie rocznie potrącona przez auto (prowadzone przez pijanego) , a ile przez rower (kierowany, bo prowadzony nie pasuje ;) - przez pijanego - to nam raczej da bardziej obiektywny wskaźnik, co jest groźniejsze. Osobiste odczucia to każdy może mieć swoje. I każdy inne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eeee... Ja myślę, że Hadwao jest bohaterem. Tak ładnie, to wszystko ogarnia. Okrutny świat, wszędzie czyhają pijani mordercy w zbrojach z blachy, sprzęt trzeba okiełznać, piesi rycerze atakują z ukrycia i całymi oddziałami a On...

 

On wciąż żyje i walczy, nie dla siebie, robi to dla Nas!

 

 

...a Sancho? Kto go tam wie, gdzie i komu podaje bidony...

 

;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hadwao

Stworzyles jakąś chora wizję kraju w którym nikt nie przestrzega przepisów, każdy chla na potęgę i tylko prawo przed tym nas ratuje.

 

Twoja wypowiedź jest dowodem na to, że nie czytasz ze zrozumieniem tego, co piszę. Ja dokładnie właśnie piszę, że nie chodzi mi o nawalonych kierowców/rowerzystów, bo im bez różnicy czy limit będzie 0,2 czy 0,5. Prawdziwym problemem polskich dróg są Ci, co "znają swoje możliwości" i np. w obszarze zabudowanym jadą 70km/h, gdzie wszystkie badania pokazują, że śmiertelność wypadków przy 50 i 70km/h jest wielokrotnie wyższa. To jest właśnie prawdziwy problem polskich dróg - osoby "tylko trochę" łamiące prawo. I niestety, ale takich osób jest większość, bo takie mamy zwyczaje. Pojedź krajówką zgodnie z przepisami, to zaraz na tyłku masz sznur samochodów i wszyscy próbują Cię wyprzedzić. Statystycznie najwięcej wypadków powodują właśnie tacy kierowcy z prostego względu - bo jest ich najwięcej.

Dlatego właśnie jestem przeciw dawaniu takim kierowcom kolejnego przywileju w postaci zwiększonego limitu alkoholu we krwi.

 

Z rowerzystami jest podobnie - nie przestrzegają obowiązujących przepisów i chyba każdy z nas to widzi na drogach. Do tego dochodzi to, że w przeliczeniu na rowerzystę mamy zdecydowanie większe ilości wypadków niż w krajach o rozwiniętej kulturze drogowej/rowerowej. Nie wnikajmy już tu w szczegóły czy to wina rowerzystów, aut czy infrastruktury - fakt jest faktem, ze dla rowerzysty polska droga to wrogie środowisko, pytanie zatem czy zwiększenie limitu to sytuację poprawi?

 

Co do piwka po iluś godzinach jazdy na rowerze - ostatnio po zawodach triathlonowych na mecie było piwo. Szczerze mówiąc po wypiciu tego piwa byłbym się psa na spacer wyprowadzić, a co dopiero siadać za kierownicą roweru czy auta. Tak wiem, że to ekstremalny przykład po ciężkim wysiłku, ale parę godzin jazdy rowerem w słońcu + piwo to nie brzmi dobrze w kontekście późniejszych reakcji. Ci co się topią nad wodą też zazwyczaj nie są pijani na umór tylko wypili 1-2 piwka dla ochłody.

 

Także jeszcze raz mówię - doprowadźmy do takiej sytuacji na drogach jak jest na zachodzie i dopiero potem wprowadzajmy ich limity spożycia alkoholu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytując mnie zrobileś brzydką rzeczą. Napisaleś tak:

 

Zresztą sam to potwierdzasz pisząc o prowadzeniu aut:

 

I wygląda to tak jakbym ze wszystkim się z Tobą zgadzał. No chciałbyś :-P

 

Zgadzamy się w tym, ze jest dużo agresji na drogach, ale ja nie wyciągam z tego wniosku, że nie można podnieść limitu rowerzystom.

 

Dalej slizgasz się po kategoriach. Ten przykład z nie oświetlonym rowerzysta. No sorry, to nie jest argument przeciw tezie, że pijany rowerzysta szkodzi tylko sobie. Po pierwsze, on nie był pijany. Po drugie stanowił zagrożenie, bo był nie oświetlony.

 

Ciągle piszesz o kierowcach a tu mowa jest o podnoszeniu limitu rowerzystów.

 

I w tej sprawie nie chodzi też o to, czym trudniej się jeździ, tylko czym możesz wyrządzić większą szkodę, więc wątek trudności w ogóle nie trafiony. Tobie chodzi o łatwość przeżycia i w wozie rzeczywiscie jest łatwiej przeżyć. Ale to przecież oczywista oczywistość.

 

Też jezdze szosowka. Też mam wrażenie, ze na szosie jestem niewidzialny dla kierowców. Regularnie wymuszają na mnie pierwszeństwo. Jedna szosę już tak skasowalem (ja i kierowca po 0,00‰; nie widział mnie). Dlatego unikam dużego ruchu ulicznego i na szosie nawet pół piwa nie pije - większy refleks zwiększa szansę na obronę przed cudzymi błędami. To wszystko nie jest dla mnie argumentem przeciw podniesieniu limitu. Bo gdy wyjdę na rekreacyjną przejażdżkę wieczorem po wsi, to obowiązują mnie te same przepisy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh bo widzisz my się zgadzamy co do faktów, natomiast problem jest z wyciągnięciem z nich wniosków ;-)

 

Tutaj akurat się nie przekonamy, bo po prostu widać, że idziemy innym tokiem rozumowania. Ja stoję na stanowisko, że prawo powinno trochę chronić nas przed samymi sobą (np. zakaz handlu narkotykami, zakaz sprzedaży własnych organów itp). Dlatego właśnie rozumiem takie zakazy jak np. zakaz spożywania alkoholu na plaży. Jeśli ktoś stawia na pełną odpowiedzialność jednostki za swoje czyny (czyli mówiąc wprost za swoją głupotę), to faktycznie sprawa rowerzystów się trochę rozmywa, bo w 80% poszkodowanymi w wypadku z rowerzystami są sami rowerzyści i to trudno negować.

 

Ale jednak rowerzyści biorą udział w ruchu drogowym i wpływ na innych mają. Mogą uszkodzić pieszego albo wpłynąć na zachowanie kierowcy chcącego uniknąć kolizji.

 

Mój przykład z rowerzystą podałem dlatego, żeby pokazać, że zachowanie rowerzysty nie jest groźne tylko dla niego. Ja odbijając za mocno w lewo wjechałbym na auto z przeciwka. Trudno mi podać analogiczną sytuację wynikającą z "lekko podchmielonego" rowerzysty, bo trudno mi określić czy dane zachowanie na drodze wynika z wypicia piwa, nieuwagi, nieznajomości przepisów czy głupoty.

 

Ja też myślę o konsekwencjach dla samych rowerzystów - po prostu Ty nie wsiądziesz na szosę po piwie, ja tego nie zrobię również, ale na pewno znajdą się tacy co to zrobią, skoro jest to legalne. Jeździsz szosą to sam wiesz, że czasami na reakcje masz ułamki sekund. Ale rozumiem podejście ludzi, którzy chcą aby prawo nie broniło przed własną głupotą, więc argument o własnym bezpieczeństwie możemy pominąć.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też byłbym za prawem, które chroni przed głupotą. Rzecz w tym, że prawo jest w tym wybitnie nieskuteczne.

 

Tysięcy pijanych kierowców nie zatrzymały limity. Za to wepchnęły swego czasu mnóstwo rowerzystów do wiezienia. Tysiące osób jeździ w kaskach mimo braku formalnego nakazu.

 

Nie da się ustawowo obniżyć poziomu głupoty, ani zwiększyć poziomu kultury. Uwierz mi, gdyby się dało, ktoś już by to zrobił ;-)

 

Nie popelniaj błędu naszych wspaniałych (p)osłów, którzy wierzą, że wszystkie problemy da się rozwiązać produkując więcej Dzienników Ustaw.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jakiś żart czy prowokacja? :icon_mrgreen:

W takim razie po co badania lekarskie i egzaminy kierowców oraz kandydatów na kierowców? :002:

 

może dlatego że auto waży jakieś 150x tyle co rower? Nie chodzi o to co prowadzi się trudniej i nie dlatego masz badania lekarskie że auto prowadzi się trudno, moim zdaniem także autem jeździ się łatwiej niż rowerem, natomiast trudniej parkuje :) ale to nie na temat. Jazda pod wpływem rowerem? Serio taki pomysł się może zrodzić? Czy to prowokacja :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też byłbym za prawem, które chroni przed głupotą. Rzecz w tym, że prawo jest w tym wybitnie nieskuteczne.

 

Tysięcy pijanych kierowców nie zatrzymały limity. Za to wepchnęły swego czasu mnóstwo rowerzystów do wiezienia. Tysiące osób jeździ w kaskach mimo braku formalnego nakazu.

 

Nie da się ustawowo obniżyć poziomu głupoty, ani zwiększyć poziomu kultury. Uwierz mi, gdyby się dało, ktoś już by to zrobił ;-)

 

Nie popelniaj błędu naszych wspaniałych (p)osłów, którzy wierzą, że wszystkie problemy da się rozwiązać produkując więcej Dzienników Ustaw.

 

Hmm, ale tu na forum właśnie mamy przykład tego, że to prawo działa. Wypowiada się wiele osób, które twierdzi, że gdyby było można to by sobie to piwko wypiły pod koniec iluś-tam-godzinnej jazdy. Teraz nie piją, bo boją się konsekwencji w razie zatrzymania przez policję.

 

Zgodzę się, że posyłanie rowerzystów do więzienia za jazdę pod wpływem to przesada, choć znam przypadek takiej osoby - było to któreś z rzędu zatrzymanie delikwenta (żeby było zabawniej to sprawa rozgrywała się na małej wiosce i ciągle zatrzymywał to ten sam patrol w tym samym miejscu, więc już samo to daje obraz beznadziejności przypadku, o którym mówimy) i bynajmniej nie chodziło o 0,2 czy 0,5 promila. Także w znanym mi przypadku bardziej chodziło o to, że wcześniejsze kary nie pomogły. Myślę, że żaden sąd nie wyśle normalnego człowieka do więzienia za jazdę rowerem po 2 piwach, a jak rozumiem o takich przypadkach rozmawiamy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, to prawo działa. Zastrasza ludzi przed dokonaniem niegroźnej czynności oraz wrzuca w tryby wymiaru sprawiedliwości tych, którzy błędnie założyli, że nie zostaną złapani.

 

Ja bym wolał prawo, które działa tak, że podnosi poziom bezpieczeństwa. Prawo ma nie tylko działać. Ma przynosić korzyści.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale samo prawo niewiele zmienia, trzeba je jeszcze stosować i egzekwować. Jeżeli wiemy, że szansa na złapanie jest 1% to nie mamy skrupułów złamać tego prawa. Jeżeli ta szansa to 90% mało kto się zdecyduje.

 

Problem trudny, bo z jednej strony chcemy 100% skuteczności służb, a z drugiej żeby nie czepiali się drobnostek. Tego w przepisach nie da się zapisać precyzyjnie, bo jak zdefiniować kiedy np. przejście na czerwonym jest ok, a kiedy już nie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy ktoś już wypuścił tutaj tą sentencję,ale ją napisze:

 

"Jedno piwo to nie alkohol"

 

Oczywiście jestem przeciwny jak ktoś kompletnie narąbany będzie jechał rowerem od lewej do prawej,ale to tylko sam sobie zaszkodzi(prawdopodobieństwo że wpadnie pod auto), ale jak ktoś wypił jedno piwko to przecież nadal ma normalne bodźce bądźmy poważni. Po za tym ja już widzę jak policja każe dmuchać rowerzyście...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Marcinusz - już pisałem, że do więzienia nie trafiają ci po 0,2 promila tylko hardkorowcy - ciekawe co powiesz jak kiedyś np. Twoja żona z dzieckiem wpadną na drzewo, bo będą próbowali uniknąć wypadku z takim "niegroźnym rowerzystą". Tak jak pisałem w przypadku, który znam facet był po prostu niereformowalny i żył na bani - ciągle łapali go w tym samym miejscu na drodze. W końcu widocznie sędzia uznał, że to jedyny sposób aby mu przemówić do rozsądku.

Dla mnie picie alkoholu i prowadzenie to pewien przywilej dla społeczeństwa, które bierze odpowiedzialność za swoje czyny, a nie prawo. Tak jak pisałem przy dzisiejszych realiach nie chciałbym aby pojawili się stadnie kierowcy czy rowerzyści po 2 piwach na drogach.

 

@Kakadu90 - jedno piwo w moim przypadku to już sporo, bo mam naprawdę słabą głowę (nawet żona się ze mnie śmieje). Nigdy nie badałem sobie stężenia alkoholu więc nie wiem jak to się u mnie przekłada na promile, ale pewnie 0,5 promila nie przekraczam. Zdarzało mi się już po 3 piwach być nieźle wciętym. Więc jest to kwestia indywidualna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

hadwao, straszenie śmiercią bliskich to demagogia to po pierwsze. Po drugie, w ogole mnie to nie rusza. Po trzecie, ten pseudoargument już padał.

 

Obecnie też trzeba patrzeć, jaką linią jedzie rowerzysta. Tego chwiejnego trzeba odpowiednio wyprzedzić. Jeśli trzymasz się ograniczeń prędkości i odstępu przy wyprzedzaniu, to groźnej sytuacji nie będzie.

 

Groźni są batmani, którzy pojawiają się znikąd w ostatniej chwili. Jest to jednak problem, który z limitami na alko nie ma nic wspólnego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jest w okolicy w moim regionie taki zalew Nakło-Chechło, jest tam sporo knajpek ze złotym napojem jakieś 2,5 tygodnia temu byłem się tam pokręcić na rowerze, i powiem tak ludzie ubrani w stroje kolarskie, kaski, rowery za grubą kasę, każdy siedział przy piwku. wyszedłem z założenia, że policja nie będzie zatrzymywać ludzi którzy ubrani profesjonalnie jadą na rowerze bo myślą, że trzeźwi. Sam kiedyś jechałem przez pewną wieś i ku mojemu zdziwieniu nie zatrzymali mnie na dmuchanie a samochody i traktory wraz z kombajnami tak  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

już pisałem, że do więzienia nie trafiają ci po 0,2 promila tylko hardkorowcy

 

Zwykle w wyniku recydywy. Nie słyszałem, aby "cyklistów" skazywano na bezwzględną karę pozbawienia wolności już za pierwszym razem. Nawet kierowcy zwykle za pierwszym razem dostają zawiasy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

A wystarczy jedna drobna zmiana w przepisach, zamiast 0,2 niech by było 1,2, oczywiście dla rowerzystów. I mamy spokój, można sobie bezstresowo wypić dwa/trzy piwa.

Ale przecież NIE, bo jest grupa mądrzejszych, którzy wiedzą lepiej. Na rowerze zero alkoholu, zapalić światełka w dzien, założyć kamizelkę odblaskową w dzień i dopiero wtedy można jechać. No i oczywiście argumenty typu " syn córki mojego teścia utonął po pijaku w jeziorze, w związku z tym należy zakazać wchodzenia do wody, ogrodzić siatką wszystkie akweny wodne, co 200m. postawić budki wartownicze ( przy okazji spadnie bezrobocie), zabronić spożywania alkoholu poza domem, bo jeżeli nawet dzięki temu uratuje się choć jedno życie, to warto".

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja stanowczo jestem przeciwny jakiemukolwiek piwu na rowerze i zmianom w przepisach, rower dla mnie to narzędzie pracy, a nie rekreacji. Jadąc do pracy chcę mieć pewność, że dojadę a nie zostanę gdzieś potrącony przez podpitego rowerzystę bo mu się zdawało że zdąży.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...