Skocz do zawartości

[towarzysze potrzebni]


AuthorTraction2010

Rekomendowane odpowiedzi

Podziwiam takich ludzi jak autor, marzy mi się taka wyprawa chociaż wzdłuż Polski.

 

Jeżeli Ci się marzy, to czas wstać z krzesła i to zrobić. Jak Cejrowski mówił, żeby pojechać na pierwszą wyprawę do Am. Południowej sprzedał lodówkę. :)

Zachęcam do wzięcia udziału! Na pewno będzie się działo :)

 

 

Miałem od komunii rower "górala" Jaguar do 2008 roku w którym ktoś postanowił go zakosić. 12 lat mi służył bez jakichkolwiek przeglądów, tylko psiknęło się tu i ówdzie wd-40, ewentualnie wymiana linek jak któraś się przecierała i wymiana ogumienia. Na początku jeździło się tylko po "podwórku", ale cały dzień. Ostatnie kilka lat robiłem nim z 3tyś rocznie. W różnych warunkach się jeździło bo miałem 28km do pracy w lato na plantację borówki :P. Kto słyszał kiedyś o XT.

 

Na proponowaną przeze mnie wyprawę naprawdę nie trzeba mieć mocnego sprzętu poza mocną dup.ą i nogami :D Sam nie mam sprzętu najwyższej klasy, jednak nie jest to też rower z komuni. Author traction z 2010 roku, z przebiegiem ok 4000. Hamulce aurigi comp. (Wg mnie super, nie wiem czemu narzekają ludzie na awaryjność hydraulicznych, 4000 km i dopiero dziś wypiekłem klocki i przetarłem ludwikiem z wodą tarcze, bo troszkę po dłuższym postoju sie zapociły [nie wiem czemu])

Naped XT, ale tylko dlatego, że oberwałem niedokręcone ramie korby na hopkach :) i chciałem mieć już z glowy na kilkanascie tys km.

Sakwy crosso, wodoszczelne i zwykły bagażnik.

Jakoś dojedziemy :) na pewno będzie trochę atrakcji po drodze, ale jak na razie dogadujemy się ze współtowarzyszem :D

 

Zachęcam pozostałych, liczba miejsc ograniczona do 4!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po 4tyś. km nie raczej nie ma się mocnych nóg.

Dodam jeszcze, że o bezawaryjości sprzetu oraz jego jakości nie świadczy fakr, że ktoś pokonuje codziennie 30k do pracy i z powrotem po ulicach swojej mieścinki. Takie grupt jak XT róznia się tym od altusów i innych tanich podzespołów tym, że nic ci się nie urwie i nie ukreci w ekstremalnych warunkach. Można sobie wymyślec wycieczkę dookoła świat anawet na hulajnodze, ale nich ta hulajnoga będzie przystosowana do tego zadania a nie prierwsze lepsze badziewie za 50pln z Reala.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale taki głupi XT, w przeciwieństwie do Acery, Alivio czy starszej 510(Deore) jest delikatniejszy i kapryśny.

Trzy powyższe może toporniej chodziły, może były cięższe, brzydsze ale za to nie marudziły- każda gałązka w nie wkręcona była mielona,a nie foch i reguluj mnie na nowo.

 

Podobnie jak się na tamte wyłożyłam to się otrzepywało i jechało dalej,a nie sprawdzanie czy wszystko ok... nieraz żałuję, ze wrzuciłam sobie XT w rower.

Przy przedniej zmieniarce jest trochę inna sytuacja bo i innej uwagi ona wymaga(nowy LX) ale i tak na Alivio nie narzekałam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po 4tyś. km nie raczej nie ma się mocnych nóg.

Dodam jeszcze, że o bezawaryjości sprzetu oraz jego jakości nie świadczy fakr, że ktoś pokonuje codziennie 30k do pracy i z powrotem po ulicach swojej mieścinki. Takie grupt jak XT róznia się tym od altusów i innych tanich podzespołów tym, że nic ci się nie urwie i nie ukreci w ekstremalnych warunkach. Można sobie wymyślec wycieczkę dookoła świat anawet na hulajnodze, ale nich ta hulajnoga będzie przystosowana do tego zadania a nie prierwsze lepsze badziewie za 50pln z Reala.

 

Nogi po 4tys faktycznie nie będą, ale po 4tys rocznie przez 6 lat. To troszkę zmienia postać rzeczy.

Tylek trzeba mieć twardy i kręgosłup psychiczny, żeby po pierwszej porażce nie zacząć płakać i stękać, że zjadło by się pomidorową co to matka zawsze po niedzielnym rosole gotuje..

 

Czy na trasie faktycznie będą te "ekstremalne" warunki, które by stwarzały potrzebę posiadania osprzętu XT? Myślę, że deszcz i wzniesienia przy stałym smarowaniu nie spowodują tego, żę sie pourywają czy poukręcają. Przez 2 lata śmigałem na MTB, który nie miał nawet naklejki firmowej. (pochodzenie z małej wioski pomiędzy wydmami pustyni Gobi). Tylko tylni hamulec Vka, opony te po 13zł z Reala i zapierniczałem na nim 2 lata na uczelnie 8 km w jedną przez las, bez względu czy padało, czy rzucało żabami, czy była chlapa czy śnieg (ograniczał mnie tylko powyżej 30cm, wtedy przez miasto 12km) o smarowanie łańcucha martwił się deszcz. Dopiero gdy ogniwa nie były na tyle luźne i przeskakiwały mi na przedniej tarczy przypomniałem sobie, ze mam olej z biedry. I kolejne 4 miesiące jazdy. W warunkach naprawdę ekstremalnych i przy nocowaniu na dworze przypięty do ogrodzenia, nie marzył nawet o jakimkolwiek zadaszeniu. I jeszcze był na tyle atrakcyjny, że ktoś go zwędził z klatki u kumpla w bloku. Uważam, że żadne XTki by nie dały rady przejść tego co przeszedł rower no named.

 

Nie sztuką jest przejechać 100km na kolarce Amstronga, sztuka jest to pokonać na ruskim konusie.

Gdyby każdy myślał, że do przejechania cywilizowanej Europy potrzeby jest XT, to myślę, że to forum miałoby 75% mniej użytkowników.

 

:)

 

Ale taki głupi XT, w przeciwieństwie do Acery, Alivio czy starszej 510(Deore) jest delikatniejszy i kapryśny.

Trzy powyższe może toporniej chodziły, może były cięższe, brzydsze ale za to nie marudziły- każda gałązka w nie wkręcona była mielona,a nie foch i reguluj mnie na nowo.

 

Podobnie jak się na tamte wyłożyłam to się otrzepywało i jechało dalej,a nie sprawdzanie czy wszystko ok... nieraz żałuję, ze wrzuciłam sobie XT w rower.

Przy przedniej zmieniarce jest trochę inna sytuacja bo i innej uwagi ona wymaga(nowy LX) ale i tak na Alivio nie narzekałam.

 

Zgadzam się z miła Panią powyżej. Może koleżanka po fachu chętna do udziału? :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem raczej nie-asfaltowym typem. Powiedzmy, że preferuję offroad*. A wyprawa chyba takiego profilu nie ma?:D

 

Ale nawet jeśli to i tak brzmi interesująco(tylko, że moja Deorka już dawno sprzedana musiałabym Alivio od chłopaka wymontować, a nie wiem czy by oddał:P) i moze bym sie skusiła gdyby nie takie trywialne pierdoły jak:

-wypadałoby dostać absolutorium,

-obronić magisterkę,

-zdecydować czy się do egzaminu na aplikacje poodchodzi i jeśli tak to uczyć na wrzesień-.-

-no i liczę, ze znajdę do tego czasu pracę.

Innymi słowy- czas mnie bardzo ogranicza.

I pies.

 

*nie znosze asfaltu, szczególnie mokrego...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt, trasa raczej nie nastawiona jest na off road... Drugi rower crossowy Meridy mam w posiadaniu, wiec problem by się rozwiązało :) Szkoda, piękne i elokwentne towarzystwo w trasie to skarb :)

 

Czas pięknego studiowania się kończy, na szczęście dopiero inżyniera będę bronił, także jeszcze mam troszkę czasu nie martwić się nad jego brakiem:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że można osiągnąc bardzo wiele przy relatywnie niskich nakładach finansowych (choćby niezapomniany "Rocky").

 

Uczestniczylem w kilku wyprawach rowerowych, asfaltowych. Objechłem Bawarię, Czechy, Austrię. Zjechałem Mazury wzdłuż i wszerz. Zrobiłem to za pomoca roweu legendarnej marki Romet, model Mistral, na legendarnym Favoricie (aż się łezka w oku kręci na skutek sentymentalnych wspominek). Nigdy mnie nie zawiódł ten sprzęt. Jednak kiedy miałem niejednokrotnie okazję przejechac się na rowerach innych, zachotnich marek, którymi podróżowali współtowarzysze, to jak dzień do nocy w porównaniu do mojego ukochanego rumaka. Tam wszystko lekko się zmieniało toczyło, a u mnie taie toporne i mało prezyzyjne, pomimo regulacji i serwisu.

 

Co do grup osprzętu, to może waga i precyzja działania nie jest najważniejszym kryterium przy tego typu wyprawach. Ale jednak zastosowane materialy oraz ich zużycie jest o wiele szybsze niż kiedyś. Osobiście orałem shimano stx na ramie cromo przez kilka lat i nie wykazująsladów zużycia. Zaś często czytam na tym forum, że ktośmusi wymieniać xt z po roku czy dwóch.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurde, tak czytam i się nakręcam. Sam jestem zwolennikiem takich wypraw. Co prawda jeszcze nie doświadczyłem ale mam w planach - na początek nasz piękny kraj. Sam jechać się boję, a ciężko znaleźć z moich znajomych kogoś kto dobrze współgraby kondycyjnie, choć wiadomo że to wyprawa i mocniejszy musi zwolnić i się dostosować.

 

Mam kilka pytań (nie koniecznie do samego autora) odnośnie wypraw tego typu:

1. Jak ocenić wstępnie koszt wycieczki? Wiadomo że trzeba wziąć na górkę bo wypadki losowe to rzecz normalna.

2. Jak sensownie przewozić namiot na rowerze i inne sporych rozmiarów gabaryty? Czy da radę spakować się na sam rower czy może łatwiej byłoby ciągnąć za sobą przyczepkę towarową?

4.Co trzeba zakupić przed wyruszeniem, a co zakupywać po drodze unikając wożenia zbędnych kg?

5. Jak sobie radzić z mokrymi rzeczami podczas wyprawy? Mam na myśli mokry ręcznik, bieliznę itp które nie zawsze zdąrzą wyschnąć?

6. Z powyższym pytaniem rodzi się kolejne. Ile zabrać rzeczy i jakich? (np. 2 pary spodni i 2 bluz wystarczą - jedne na sobie drugie w tym czasie schną itd.)

7. Jak zabezpieczać się przed kradzieżą roweru/sprzętu podczas snu? Dodam że mam bardzo mocny sen - mogę spać na rowerze to i tak mi go ukradną...

 

na razie nie mam więcej pytań, ale na pewno jeszcze będą :). Mogą się wydawać dziwnę, ale zawsze mnie nurtowały jak sobie z takimi problemami radzić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z własnego doświadczenia:

Ad.1 Zawsze mieć więcej niż mniej. Jak pracujesz to raczej nie ma problemu. Bierzesz gotówkę tyle ile potrzebujesz (albo tyle ile masz), uruchamiasz linię kredytową banku i już masz kwestię finansowa z głowy. Jak jestes studentem to idziesz do starych i prosisz o kase na wakację, ja bym liczył 30pln na dobę.

Ad.2 Z przyczepką daj sobie spkój, chyba że masz do dyspozycji samochód z kierowcą co to pociągnie. Namiot i cięzsze rzeczy pakowałbym na bagażnk. W sakwy, które zwisaja po bolkach bagażnika upychałbym te lżejsze rzeczy, a na góe kładłbym te ciaższe jak włacnie namiot, butlę z kuchenką, narzedzia.

Ad3. brak.

Ad.4 nie wiem, zależy co bierzesz ze sobą.

Ad.5 ja zawsze mokre rzeczy wieszałem na sakwach albo zaczepiałem w jakikolwiek sposób o rower i w czasie jazdy wszystko schło baedzo szybko. Jednak kiedy padał deszcz przez kilka dni z rzędu yrzeba było podjeć decyzję: jedziemy czy czekamy.

Ad.6 Głównie będziesz jeździł na rowerze. Tzw. cywilne ciuchy nie bedą za bardzo potrzebne. Bierz lekkei ciuchy. To co ja bym wziął:

- lajkra krótka + nogawki

- lajkra długa

- jeansy

- 2-3 koszulki rowerowe + rekawki

- bluza rowerowa

- 2 pary slipek

- 2 pary skarpetek zwykłych

- 2 pary skarpetek rowerowych

- buty rowerowe

- buty zwykłe ale jakis lekkie, pare lat temu kupiłem fajne butki, halóweczki do piłki ręcznej firmy k'swiss, i takie bym wział

- ze dwa buffy

- oczywiście inne akcesoria typu rękawiczki, kask, może jakaś potówka, wiatrówka, czapka,

Dodatkowo karimata, spiwór i coś w czym bym spał, czyli piżama.

Innych strojów bym nie brał bo na piwo do knajpy można we wszystkim wejść.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nigdy nie miałem z tym problemu. Podróżowaliśmy w grupie i zawsze na czas noclegu spinalismy rowry wszystkie razem. Noclegi były raczej organizowane na kempingach albo w szkołacj, rzadko "na dziko", więc problemu z kradzieżą nie byłe. Ale masz zamiar podrózować sam albo w duecie i nocowac w dziczy to zawsze można odkręcic koła i schować rowr do namiotu.

 

A tak na marginesie, kto o zdrowych zmysłach chodzi po lasach i kradnie rowery?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurde, tak czytam i się nakręcam. Sam jestem zwolennikiem takich wypraw. Co prawda jeszcze nie doświadczyłem ale mam w planach - na początek nasz piękny kraj. Sam jechać się boję, a ciężko znaleźć z moich znajomych kogoś kto dobrze współgraby kondycyjnie, choć wiadomo że to wyprawa i mocniejszy musi zwolnić i się dostosować.

 

Mam kilka pytań (nie koniecznie do samego autora) odnośnie wypraw tego typu:

1. Jak ocenić wstępnie koszt wycieczki? Wiadomo że trzeba wziąć na górkę bo wypadki losowe to rzecz normalna.

 

Jak już pisałem kilka razy, masz możliwość jechać na rowerze z komunii, bo jest Ci wierny i wygodny, to już nie martwisz się o koszta podstawowe. Trasa będzie omijała ruchliwe trasy, więc liczymy na jakiekolwiek sady, czy cokolwiek po drodze. :) średni koszt, tak jak kolega z forum wspominał około 30zł/dobe (5-6 euro) Oczywiście jest to koszt wyżywienia, który będziemy się starać ograniczyć do minimum dzięki dobrym człekom napotkanym na trasie. Do tego niestety obowiązkowo w zapasie na czarną godzinę około 200 euro, w razie potrzeby nagłego powrotu do domu. Ale myślę, że przy odcinku powrotnym w okolicach szwajcarii będzie można to juz wykorzystac :P

 

2. Jak sensownie przewozić namiot na rowerze i inne sporych rozmiarów gabaryty? Czy da radę spakować się na sam rower czy może łatwiej byłoby ciągnąć za sobą przyczepkę towarową?

 

Osobiście planuję zaopatrzyć się w extrawheela, na którym będą sakwy z cieższym bagażem, lecz mniejszym objętościowo, a na bagażnik przymocować właśnie namiot, samopompującą karimatę i tego typu obszerne, lecz lekkie rzeczy. Na przód (sakwy na widelcu, lub coś na kierownice, ewentualnie ramę) aparat, kaska, dokumenty żeby mieć to na oku.

Lecz jednak gdy nie będzie extrawheela, wszystko na bagażnik. Płakał nie będę:)

 

4.Co trzeba zakupić przed wyruszeniem, a co zakupywać po drodze unikając wożenia zbędnych kg?

 

Raczej nie będziesz brał z domu 5 litrowej banki na wodę. Z domu zabrać wszystko co lekkie i NIEZBĘDNE. Myślę na kilka pierwszych dni można zabrać coś do szamania, na czym zyskasz kilkanaście euro. Ale, później na bieżąco zaopatrywać się w strawę i na bieżąco konsumować. Baterie typu paluszki, które wiesz, że będą Ci niezbędne do aparatu warto z Polski zabrać, bo na zachodzie droższe, a te nie są ciężkie.

 

5. Jak sobie radzić z mokrymi rzeczami podczas wyprawy? Mam na myśli mokry ręcznik, bieliznę itp które nie zawsze zdąrzą wyschnąć?

 

Po pierwsze to pranie bielizny co dziennie i suszenie jej w trakcie. Obstawiam przy mocnym wykręceniu max 15 minut i sucha. Ręcznik podobnie. Gdy zapowiada się deszczowy dzień - peleryna rowerowa, mniejsze tempo i organizowanie na silę noclegu u dobrych ludzi, co umożliwi dobry sen i suszenie wszystkiego co mokre.

 

6. Z powyższym pytaniem rodzi się kolejne. Ile zabrać rzeczy i jakich? (np. 2 pary spodni i 2 bluz wystarczą - jedne na sobie drugie w tym czasie schną itd.)

 

Planuje zabrać:

Obuwie: Dobre sandały plus najzwyklejsze trampki.

3xbielizna (wygodna musi być)

Spodenki z wkładką na codzienną jazdę, jedne wygodne spodenki na czas prania podstawowych plus długie spodnie.

3 koszulki plus lekki polar.

Coś na głowę na upały i peleryna na deszcz.

 

 

7. Jak zabezpieczać się przed kradzieżą roweru/sprzętu podczas snu? Dodam że mam bardzo mocny sen - mogę spać na rowerze to i tak mi go ukradną...

 

Czytałem o metodach na dzwoneczek itp itd. Myślę, że po prostu trzeba się rozejrzeć gdzie masz zamiar nocować, jak ma to być lokalizacja niczym Bronx na Manhattanie, to lepiej przejechać jeszcze 5 km dalej :) Jedno zapinanie i spiąć rowery razem do jakiegoś drzewa, chyba, że masz namiot z dużym przedsionkiem, wtedy jeszcze lepiej.

 

na razie nie mam więcej pytań, ale na pewno jeszcze będą :). Mogą się wydawać dziwnę, ale zawsze mnie nurtowały jak sobie z takimi problemami radzić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed samotną pordóża po Polsce odstrasza mnie właśnie kradzież roweru podczas snu, bo metoda na dzwoneczek itp nie obudzą mnie. Można mnie przestawić a ja dalej będę spać - tym bardziej po wysiłku. Dodatkowo w razie W jestem zdany na siebie. Gdyby wyeliminować te sprawy lub żebym wiedział że się nie wydarzą to jadę sam nawet na koniec świata, ale tak dobrze to nie ma :)

 

A tak na marginesie, kto o zdrowych zmysłach chodzi po lasach i kradnie rowery?

 

No nikt, ale z opisu różnych wypraw nie śpi się w środku lasu tylko na jego brzegu koło np drogi itp. Za granicą raczej nikt Ci nie ukradnie, bardziej dotyczy to krajów na wschód od Polski włącznie.

 

Raczej nie będziesz brał z domu 5 litrowej banki na wodę.

 

No co Ty nie powiesz :D, tak poważnie to chodziło mi o rzeczy natury technicznej. Np. jakie narzędzia, części zamienne, przybory itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Narzędzia to rzecz oczywista, nawet jak sie jedzie w okolice własnego miejsca zamieszkania to warto mieć cos przy sobie. Gibać na piechte 20km do domu tylko dlatego, że nie miało sie przy sobie skuwacza do łańcucha to masakra jakaś. Mój podręczny zestaw na samotne wyady za miasto to:

-skuwacz,

- imbusy,

- dętka,

Na takie długie wyprawy warto wziąć o wiele wiecej złomu. Do powyższego dorzuciłbym:

- łatki,

- oponę zwijaną (lekka i niewele miejsca zajmuje, a może się przydać),

- klucze płasko-oczkowe (ale tylko rozmiary potrzebne w rowerze),

- ściągacz do korb i klucz do kasety (niewielkie toto, a może sie przydać),

- pompkę,

- łyżeczki do opon,

- linki do zmieniarek i hampli z końcoweczkami,

- klocki do hampli,

- kilka szprych i klucz do centrowania,

- kombinerki,

- ostry nóż,

 

To byłby mój zestaw na tą chwilę. Pewnie o cos pominąłem o czym przypmne sobie później. Jednak wolę mieć wiecej niż mniej i z tego niekorzystać, niz czegoś nie mieć i mieć problem w środku lasu. Oczywiśćie żadnych części zamiennych bym ze soba nie targał bo trzeba miec zaufanie do sprzęta na którym się jedzie. Chyba, że ktoś na makrokeszu podróżuje, to może drugi awaryjny rower wziąć w sakwy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jak z zabezpieczaniem się na czas noclegu w terenie ? Wożenie u-locka mija się z celem - duża waga i brak zaczepu :D

 

Możesz spać ,,na gospodarza''. Namiot stawiasz na podwórku czy ogródku, a rowery jak poprosisz to ci przechowają do rana pod kluczem. Problemowe może być natomiast przełamanie się co do tego typu noclegów. Wiadomo... trza się wprosić, a nie każdemu to odpowiada.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To że na "gospodarza" to wiem, ale chodzi mi typowo o sytuacje pt "sam w lesie".

 

Najlepiej mieć namiot nie jedynkę tylko większy, tak żeby chować w nim rower. Tak będzie najbezpieczniej. Możesz zainwestować w tani alarm. Np taki , nawet jak Ciebie nie obudzi to intruza na pewno wystraszy, przywiązać rower do nogi :icon_wink: itp. A jak ma się co stać to się i tak stanie. Wybieraj miejsca ustronne nie widoczne z drogi, nie paraduj przez wieś pytając o jakieś miejsce pod namiot. Im mniej osób wie o Tobie tym lepiej. Staraj się być niewidoczny. To tyle w skrócie, dasz rade. Ja polecam jednak ,,gospodarza'' - jest ciekawiej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Narzędzia to rzecz oczywista, nawet jak sie jedzie w okolice własnego miejsca zamieszkania to warto mieć cos przy sobie. Gibać na piechte 20km do domu tylko dlatego, że nie miało sie przy sobie skuwacza do łańcucha to masakra jakaś. Mój podręczny zestaw na samotne wyady za miasto to:

-skuwacz,

- imbusy,

- dętka,

Na takie długie wyprawy warto wziąć o wiele wiecej złomu. Do powyższego dorzuciłbym:

- łatki,

- oponę zwijaną (lekka i niewele miejsca zajmuje, a może się przydać),

- klucze płasko-oczkowe (ale tylko rozmiary potrzebne w rowerze),

- ściągacz do korb i klucz do kasety (niewielkie toto, a może sie przydać),

- pompkę,

- łyżeczki do opon,

- linki do zmieniarek i hampli z końcoweczkami,

- klocki do hampli,

- kilka szprych i klucz do centrowania,

- kombinerki,

- ostry nóż,

 

To byłby mój zestaw na tą chwilę. Pewnie o cos pominąłem o czym przypmne sobie później. Jednak wolę mieć wiecej niż mniej i z tego niekorzystać, niz czegoś nie mieć i mieć problem w środku lasu. Oczywiśćie żadnych części zamiennych bym ze soba nie targał bo trzeba miec zaufanie do sprzęta na którym się jedzie. Chyba, że ktoś na makrokeszu podróżuje, to może drugi awaryjny rower wziąć w sakwy.

 

Osobiście pominę oponę, nawet zwijana (400 czy 500g) to jednak na 10000 km będzie wadziło, a prawdopodobieństwo zniszczenia dobrej opony typowo szosowej jest na tyle małe, że chyba nie warto, a gdyby coś to trzeba będzie kupić najtańsza w najblizszym sklepie.

Sciagacz do korb i klucz do kasety. Czy ja wiem, czy to niewielkie sprzęty? Łącznie z kilogram... Fakt, gdyby strzeliła szprycha od strony kasety, to będzie troche problemu. Ale chyba pokuszę się to ominąć w bagażu. :)

Detkę też ominę na rzecz kilku łatek więcej. A dętka nie droga, a waży.

 

Jednak trzeba wziąć pod uwagę, że nie jest to samotny wypad (na razie jedziemy we dwóch, a to już bezpieczniej) i w cywilizowaną cześć Europy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tym bardziej jak jedziecie w kilka osób to można podzielic graty miedzy siebie. Chyba nie bedziecie brac kilku kompletów kluczy imbusowych?. A ściągacz do korb czy klucz do kaset to małe pierdułki ieszczące sie w dłoni. A bacik to od biedy można ze swojego łacucha zrobić. Jak to sie mówi: "Lepiej nosić niż się prosić". Bo takie drobiazgi sa niczym w porónaniu do karimat, namiotów czy śpiworów. Wiadomo, że to teraz jest wszystko ultralekkie ale jednak miejsce zajmuje. Tak samo jak palniki, butle z gazem, czy lampki turystyczne, które dadatkowo ważą swoje a jednak lepiej zabrać. Więc, kilka drobnych narzędzi nie powinni stanowić problemu przy uczestnictwie kilku osób. No ale każdy sam sobie dobiera ekwipunek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt, podział narzędzi na dwóch, czy więcej uczestników znacznie umożliwi zabranie dodatkowego sprzętu.

 

Jednak nasunęło mi się pytanie do starych wyjadaczy:

 

1.Kuchenka benzynówka, czy gazowa?

2. Jakie naczynie/naczynia do gotowania zabrać ze sobą?

 

Wg mnie benzynę, naftę czy cokolwiek łatwo palnego zorganizować, nić mini butle z gazem o odpowiednim zaworze z outdoorowego sklepu. A z garnków/naczyń do gotowania chyba najlepsza będzie stara aluminiowa menażka, w której i zupę się zrobi i jajecznice usmaży. Chyba, że jakieś extra wynalazki ktoś zna :) Proszę o propozycje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja Ci moge powiedzieć co wynika z mojego łażenia na dziko po górach.

Na circa dziesięć dni bierzemy palnik(najpierw Gosystem teraz przerzuciliśmy się na MSR), największy kartusz z gazem i po dwie menażki na łeb(ale spokojnie stykną dwie-trzy albo jakaś kombinacja z kubkami. My musimy mieć więcej bo każde pije dużo herbaty- to nie żart;]).

Poza ilością kartuszy nic się nie zmienia wraz ze zmianą długości wypadu:] przy czym z kartuszem i jego 'wystarczalnością' trzeba brać pod uwagę takie rzeczy jak ilość gotowań w ciągu dnia, ich czas, temperatura na zewnątrz itd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja Ci moge powiedzieć co wynika z mojego łażenia na dziko po górach.

Na circa dziesięć dni bierzemy palnik(najpierw Gosystem teraz przerzuciliśmy się na MSR), największy kartusz z gazem i po dwie menażki na łeb(ale spokojnie stykną dwie-trzy albo jakaś kombinacja z kubkami. My musimy mieć więcej bo każde pije dużo herbaty- to nie żart;]).

Poza ilością kartuszy nic się nie zmienia wraz ze zmianą długości wypadu:] przy czym z kartuszem i jego 'wystarczalnością' trzeba brać pod uwagę takie rzeczy jak ilość gotowań w ciągu dnia, ich czas, temperatura na zewnątrz itd.

 

 

To najpierw wrzucę dane, które będą obowiązywały.

90 dni, dwa posiłki dziennie, na zewnątrz ciepło, lub bardzo ciepło :), dwie do 4 osób. I brak chęci wożenia butli z gazem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...