Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'wycieczki rowerowe' .
-
Cześć :), pozazdrościłem Mambie i Wooykowi - pozwalam sobie założyć tu blogowy wątek i dzielić się nowościami ze Znajkraju. Znajkraj to blog podróżniczy, w którym 100% opisywanych aktywności to turystyka kwalifikowana (czyli tzw. "adventure travel") - zdecydowana większość na rowerze z sakwami i niewielka (niestety - śnieg!) część na biegówkach. Podróżujemy tylko po Polsce i po Europie - to nie wielkie wyprawy po świecie, a raczej ta "mniejsza" turystyka dostępna dla naprawdę każdego - na dzień, weekend, kilka lub kilkanaście dni. Na miejsce wyjazdu staramy się dojeżdżać przede wszystkim koleją. Wiślana Trasa Rowerowa w Małopolsce Po tym jak w Niemczech posmakowaliśmy europejskiego standardu uprawiania turystyki rowerowej, szczególną uwagę zwracamy na trasy z prawdziwego zdarzenia, których najważniejszą zaletą jest szeroka dostępność. Nie raz widzieliśmy osoby niewidome na rowerach, na wózkach elektrycznych, całe rodziny z dzieciakami. Na szczęście tego typu infrastruktura ostatnio zaczęła pojawiać się w Polsce i to opisy takich szlaków należą do najpopularniejszych na Znajkraju, między innymi: Kaszubska Marszruta w Borach Tucholskich, szlak wokół Tatr w Małopolsce i na Słowacji, Wiślana Trasa Rowerowa w Małopolsce, Velo Dunajec - z Zakopanego do Tarnowa, nowe Pomorze Zachodnie - w przygotowaniu! Na szlaku wybrzeża Morza Bałtyckiego przed Rostockiem We wspomnianych Niemczech trafiamy na trasy o różnym charakterze, gromadząc różne doświadczenia. Trasy rowerowe prowadzące po każdym niemieckim landzie dowodzą jednak, że w każdym regionie można zrobić coś dla turystyki rowerowej. Czasem nawet umożliwić wyścig z zabytkowym pociągiem ;). Przez to zróżnicowanie, połączone z wygodą, bezpieczeństwem, walorami krajoznawczymi, także smakowymi, Niemcy to nasz ulubiony cel zagranicznych podróży. Nasze niemieckie wyjazdy to między innymi: szlak Odra-Nysa - spokojny, świetny dla rodzin, szlak Morza Bałtyckiego - idealny na lato, przeciekawy, przepyszny i przewygodny Men, fragment słynnej Łaby z kameralną Hawelą, zróżnicowana, wygodna północ Brandenburgii. Na Starym Moście nad Menem w Würzburgu we Frankonii Na Znajkraju jeszcze między innymi kilka relacji z Podkarpacia (w tym Green Velo) i ze Śląskiego, jest bardzo popularny Bornholm, Norwegia do której bardzo tęsknimy, tegoroczna Łotwa, oczywiście wyśmienite na rower Włochy - Trentino i Emilia-Romania - które wcale nie są za gorące na lato, jak się często uważa, a także inne miejsca. Pisanie o turystyce rowerowej - które początkowo miało tylko być odtrutką na koszmarne wypalenie zawodowe - wciągnęło mnie do tego stopnia, że obecnie zdarza mi się pisać w Rowertourze, National Geographic Traveler wyróżnił mnie nominacją do Travelera w kategorii "Podróżnik online", a w sierpniu reprezentowałem Małopolskę w pierwszych Turystycznych Mistrzostwach Blogerów, organizowanych przez Polską Organizację Turystyczną. Tyle na początek, mam nadzieję że wątek wniesie coś do życia forum Dzięki&pozdro Szy. PS. A przy okazji jeszcze zapraszam na Instagram!
- 108 odpowiedzi
-
- 9
-
-
- wycieczki rowerowe
- podróże rowerowe
- (i 6 więcej)
-
Kręci Cię rower albo wyprawy rowerowe? Spisujesz relacje z tras? Robisz zdjęcia podczas jazdy? A może kręcisz filmy? Na Velomapa.pl rozwijamy blog, na którym każdy może zaproponować swój wpis/relację ze szlaków rowerowych lub ogólnie wypraw. Takie relacje są często rozsiane po Internecie, a te naprawdę cenne uwagi giną w nadmiarze spamu. Blog będzie miejscem wymiany pomysłów i wzajemnej inspiracji rowerzystów. W miarę jego rozwoju pojawią się tagi, serduszka, komentarze, mapa z trasami ze wpisów. Chcemy, by pojawiały się tam wartościowe treści o pasjonujących przygodach, relacje z rowerowych wypraw i wycieczek, nie tylko po szlakach. Liczymy, że dzięki temu umożliwimy tysiącom rowerzystów inspirowanie się i planowanie swoich wypraw rowerowych. Chętni mogą do nas pisać z próbką tekstu lub swoim pomysłem. Więcej info tu: https://velomapa.pl/blog/napisz-swoj-tekst-rowerowy-i-pokaz-go-swiatu
-
- blog rowerowy
- relacje z tras
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Hej - nowe inwestycje rodzą nowe możliwości Dzięki budowie porządnych, odsuniętych od ruchu samochodowego szlaków rowerowych w Pomorskiem, które można połączyć z rejsem statkiem wycieczkowym po Zalewie Wiślanym, powstała świetna rowerowa pętla na weekend - ok. 150 kilometrów właśnie wokół Zalewu Wiślanego. I o tym piszę w ostatnim artykule na blogu, zapraszam: Rowerem wokół Zalewu Wiślanego. Szlaki rowerowe EuroVelo 10, R10 i Green Velo (Znajkraj) I tradycyjnie - po atrakcje krajoznawcze zapraszam do artykułu, a tu szerzej o sprawach rowerowych W naszym wariancie pętli - z początkiem i końcem w Nowym Dworze Gdańskim, do którego łatwo dojechać i jest gdzie zostawić samochód - jeszcze w mieście, przy jednym z przyzwoitych pomorskich MOR-ów zaczyna się bardzo przyjemne kręcenie. Tu ma początek droga rowerowa wzdłuż Tugi - około 7 kilometrów z Nowego Dworu Gdańskiego do Tujska, jeśli dobrze pamiętam to w całości po nowych płytach i w ponad połowie (do Żelichowa) zamknięta przed ruchem samochodowym. To fragment oficjalnego, głównego przebiegu szlaku EuroVelo 10 - czyli europejskiej trasy rowerowej wokół Bałtyku. Z jednej strony to płyty, więc czerwona lampka, wiadomo. Z drugiej, podobno komuś nie podobał się asfalt, nie wyraził zgody i jedyne czym można było utwardzić skromny wał przeciwpowodziowy to tzw' "yomby". Na szczęście - płyty nie mają otworów na całej powierzchni, a przed ich położeniem wykonano korytowanie. Jest więc równo i przyjemnie - są dwa wystarczająco szerokie tory, po których można jechać albo obok siebie, albo bezpiecznie się minąć, także z sakwami. Atrakcyjność krajobrazowo-przyrodnicza - ogromna. Wokół jest zwykle pięknie zielono, dziko, naturalnie, co w połączeniu z faktem, iż to dość unikalny, żuławski krajobraz stawia ten kawałek naprawdę wysoko w moich oczach. I bardzo się cieszę, że własnie taką kilkukilometrową żuławską perełką pojadą ludzie z zagranicy. Tak to wygląda na fotach: Po przejechaniu kilku kilometrów z Tujska przez Rybinę do Sztutowa... ... wjeżdżamy na szlak rowerowy R10 na Mierzei Wiślanej, czyli łącznik wspomnianej EuroVelo 10 z/do Krynicy Morskiej. I tak sobie jedziemy aż do Piasków, gdzie śpimy. Po drodze już doskonale nam znane bardzo przyzwoite rowerowe klimaty, które - zaskakująco - nie chcą nam się znudzić. Wśród nich ten robiący największe wrażenie - półtorakilometrowa prosta po odsłoniętym brzegu Zatoki Gdańskiej: Krótko przed naszym przyjazdem oddano też do użytku nową drogę rowerową w Krynicy Morskiej, po drugiej stronie Mierzei Wiślanej - nie nad Zatoką Gdańską, ale nad samym Zalewem Wiślanym. W praktyce to ponad 4 kilometry pieszo-rowerowego traktu prawie nad wodami Zalewu Wiślanego - przyjemne urozmaicenie, żeby nie jechać przez Krynicę Morską tą samą drogą. W artykule zachęcam do korzystania z lokalnych zalewowych armatorów i przeprawiania się przez Zalew Wiślany statkami wycieczkowymi z Krynicy Morskiej do Fromborka lub Tolkmicka, ale przez ograniczenia pandemiczne i zawieszone rejsy zmuszeni byliśmy znaleźć transport na własną rekę: A po drugiej stronie Zalewu czekało na nas słynne Green Velo. O Green Velo wypowiadał się już nawet NIK, więc tylko powiem, że... to wszystko prawda ;). To super trasa pod względem krajoznawczym, ale niestety nieprzystosowana do szerszego grona turystów rowerowych. Z dzieckiem w przyczepce lub nawet bez, z osobą starszą czy niepełnosprawną po tym nie pojedziesz. Albo inaczej - pojedziesz, ale specjalnie nie zachęcisz do kolejnej wycieczki. Green Velo nad Zalewem Wiślanym to niestety kilometry starych płyt, które raczej nie były kładzione z myślą o wygodzie turysty rowerowego z sakwami. Nie piszę oczywiście, że po tym nie da się jechać. Jak widać - da, nawet bardzo zachęcam żeby to robić, ale... No właśnie. To wszystko powinno wyglądać lepiej i służyć propagowaniu turystyki rowerowej, a nie ograniczać grono ją uprawiających. Na szczęście oprócz płyt są jeszcze drogi leśne, kawał pięknej Wysoczyzny Elbląskiej, ładne widoki na Zalew Wiślany, cisza i spokój. A na koniec - jeszcze jeden piękny odcinek - wzdłuż Nogatu, za Nowakowem. Wspaniałe drogi na szosę, mały ruch, dobre nawierzchnie, piękne widoki. Wśród miejsc do zobaczenia kilka przyjemnych ciekawostek, między innymi ciekawy mennonicki Cyganek z kościołem, lapidarium i gospodą żuławską, jedyny w Polsce ręcznie obracany most kolejowy w Rybinie czy też ciekawe Frombork i Kadyny: Naprawdę - rowerowo-krajoznawczo-towarzysko świetna pętla na weekend. Na blogu duża mapa trasy, ślad do pobrania i więcej do poczytania. Z pozdrowerem Szy.
- 13 odpowiedzi
-
- 7
-
-
- pomorskie trasy rowerowe
- żuławy wiślane
- (i 9 więcej)
-
Cześć. Na blogu piszę o nowym szlaku rowerowym - Warmińskiej Łynostradzie na Warmii i Mazurach: Warmińska Łynostrada. Turystyczny szlak rowerowy na Warmii i Mazurach Warmińska Łynostrada to wciąż raczej pretendent do grona dobrych szlaków rowerowych niż pewniak w stawce. A to przez zróżnicowanie w jego wykonaniu - przede wszystkim w nawierzchniach, jakimi prowadzi, ale nawet także w oznakowaniu czy w nazwach, jakimi się posługuje. Idea jest świetna - poprowadzić szlak rowerowy wzdłuż najbardziej znanej warmińsko-mazurskiej rzeki. I nawet jego pierwsza połowa - z Nidzicy do Olsztyna - daje radę. Jedziemy w większości lasami, dookoła tylko szum warmińskiego lasu, czasem jakieś jezioro, drobna atrakcja. Żadnych miast i większych wsi - niemal cały dzień poza cywilizacją. Potem jest Olsztyn - przyjemne szutrowe odcinki przed centrum, potem wspólny przejazd z pieszymi przez Stare Miasto i pod pięknym olsztyńskim zamkiem. A za Olsztynem naprawdę fajna jazda przez Las Miejski - niestety, dość krótka. I docieramy na fragment Olsztyn-Lidzbark, gdzie już jest... słabo. Miejsca, krajobrazy - są piękne i cieszą oko, choć tylko wtedy gdy akurat trafiliśmy na równy odcinek drogi i możemy nieco się rozejrzeć. Są i dziury, i piachy, nawet kawałek przez prywatny grunt, którego właściciel chyba nie jest zachwycony. Dysproporcja pomiędzy południem a północą jest - niestety - olbrzymia. Gdy na południu słabsze fragmenty się tylko zdarzają, to na północy zdarzają się te lepsze. Cześć obrazkowa - z Nidzicy wyjeżdża się bardzo kulturalnie, po drogach rowerowych, koło 10 kilometrów (większość to niestety kostka, ale jeszcze w porządku): Potem jest kawałek pięknej ścieżki przez rezerwat Źródła rzeki Łyny: A dalej już lasy aż do Olsztyna, przeważnie szutrowo. Nie jest to delikatny rowerowy szuterek znad Loary, ale zwykle jest przejezdnie. Choć zdarzają się i kamienie w zbyt grubym materiale, który wysypano drogi. Za Olsztynem wjeżdża się w Las Miejski, a w nim naprawdę niezły kawałek Warmińskiej Łynostrady. Chociaż czasami trzeba prowadzić, bo jest dość zróżnicowanie pod względem powierzchni, jedzie się świetnie. Potem jest niestety gorzej. Dziurawo, piaszczyście, niespójnie. Trochę lasem, trochę po szosach, trochę jakby bez pomysłu i na pewno bez jakiegokolwiek wykonania. Poza drogą rowerową przed Dobrym Miastem, która zupełnie odstaje od wszystkiego, co spotkałem na trasie. Asfalt, lekko odsunięty od szosy, z pięknymi widokami na Warmię. Wspomniana świetna ddr, prawie zupełnie jak nie na Warmii i Mazurach: A na koniec pokolejowa droga rowerowa Orneta-Lidzbark Warmiński. Ktoś chyba miał nią kiedyś lepszy pomysł, dziś to prostu zwykła droga rozjeżdżona przez samochody. Znaki drogi rowerowej w takim otoczeniu wyglądają dość kuriozalnie, podobnie jak ślady samochodów na co dzień tędy jeżdżących. I słówko o oznakowaniu, które również jest dość... osobliwe. Na znakach i w mediach występują dwie nazwy, szlak ma raz kolor zielony, a raz niebieski, a rodzajów znaków jest ze cztery. W dodatku między Olsztynem a Lidzbarkiem niemal wszystkie są zniszczone przez naturę - miały formę zwykłych naklejek na metalowych znakach... A jeszcze można spotkać oznakowanie w formie... płacht z tworzywa sztucznego przybijanych takerem do drzew - "na szczęście" dotyczy to innego szlaku. A po atrakcje krajoznawcze - piękne źródła Łyny, tętniący życiem Olsztyn, ciekawy Lidzbark Warmiński, ale też Nidzicę i Dobre Miasto, zapraszam na blog Szy.
-
- 4
-
-
- lidzbark warmiński
- nidzica
- (i 11 więcej)
-
Hej, na Znajkraju piszę o naszym długim weekendzie majowym w Brandenburgii, na zupełnie nieznanym w Polsce (w polskim Internecie) szlaku rowerowym Odra-Sprewa (po niemiecku: Oder-Spree-Tour). Nasz ślad z 4 dni jazdy zatrzymał się na niecałych 280 kilometrach przejechanych dookoła Pojezierza Odrzańsko-Sprewskiego. Naprawdę fajne tereny na turystyczne rowerowanie. Bezpiecznie, ciekawie i choć z niewielkim, to jednak wystarczającym pierwiastkiem wyjazdowej egzotyki, który powoduje, że jesteś ciekawy co jest za kolejnym zakrętem. A na tym moście z "okładki" niżej spotkaliśmy nawet jakiś niemiecki narodowy team kolarski - jednolite ciuchy, jednolite rowery, koło w koło - prawdopodobnie najlepszy dowód na jakość tamtejszych tras rowerowych. A po separowanych drogach rowerowych lub leśnych asfaltach, dostępnych tylko dla leśników, lokalnych mieszkańców i rowerzystów prowadziło gdzieś około 80 procent całej trasy. Odcinki w ruchu publicznym (bardzo spokojnym) to głównie okolice Erkner, a więc fragment szlaku blisko Berlina. Dużo wrażeń, sporo zdjęć, klikalna mapa i ślad do pobrania: Szlak Odra-Sprewa, czyli bardzo rowerowa Brandenburgia (Znajkraj) I kilka zdjęć infrastruktury rowerowej - najwięcej fajnych klimatów bliżej końca. Najpierw szlak Odra-Nysa, po którym biegnie fragment szlaku Odra-Sprewa - około 40 kilometrów z Frankfurtu do Neuzelle. Szlak Odra-Nysa to właściwie już rowerowa klasyka i jestem pewien, że są z Was tacy, którzy poznają te miejsca. I to też typowe obrazki z tego szlaku - szeroko, przestrzennie, widoki na dolinę Odry i całkiem fajny klimat ludzki, bo co chwilę z naprzeciwka jedzie jakiś ciekawy aparat z sakwami Później podobny odcinek wzdłuż drogi wyglądającej na powiatową - taka jeszcze nie wojewódzka, ale też nie najcichsza. Szlak biegnie oczywiście równoległych drogach rowerowych. Równo, przyjemnie, czasem po lesie, nigdy przy samej drodze. Potem odbijamy w dolinę Szlauby, gdzie najpierw prowadzą nas leśne asfalty z ograniczonym dostępem i gdzie czasem staremu brukowi towarzyszy asfaltowy dywanik dla rowerzystów... ... a potem wpadamy na najładniejszy kawałek wyjazdu - drogę rowerową na wysokim, stromym brzegu jeziora Hammersee. Droga ma dlugość około kilometra, prowadzi w dodatku lekko z góry, więc w tym słoneczku, w tych warunkach, z estetycznie (a może z powodów bezpieczeństwa?) dodaną kostką niemal płyniemy błogo w kierunku leśniczówki stojącej na końcu trasy. Kolejne kilkadziesiąt kilometrów można by nazwać nudą w infrastrukturze, gdyby nie fakt, że w Polsce wiele za taką nudę byśmy dali. Czyli równiutkie drogi asfaltowe albo przy szosach, albo po jakiejś bocznej drodze z dala od samochodów, chyba fragment starej linii kolejowej też zaliczyliśmy i znowu czasem wąskie rowerówki wzdłuż zwykłych dróg leśnych - te chyba rozwalają mnie najbardziej. Okolice Erkner niczego nie urywają, więc lecimy na ostatnią prostą - ostatni dzień wzdłuż Kanału Odra-Sprewa i jego poprzednika - Kanału Fryderyka Wilhelma. Tego dnia najpierw kręcimy po przyjemnych, gęstych lasach, krótko także modrzewiowych, po drogach rowerowych za Furstenbergiem, a potem po zamkniętych drogach leśnych... ... by zaraz potem, za jednym z zakrętów trasy, nagle wypaść na wspomniany już most nad Kanałem Odra-Sprewa. Przez formę - dużo drewna, lekką, odkrytą konstrukcję, miejsce w jakim się znajduje, w końcu pogodę - podobało mi się bardzo, więc wyszedł nam tam nawet dłuższy postój: Za chwilę, za dużą śluzą droga rowerowa biegnie świetnym odcinkiem między Sprewą a kanałem Odra-Sprewa. Widać wyraźnie nawet różnicę poziomów między dwoma akwenami: Po leśnym odcinku docieramy do Kanału Fryderyka Wilhelma, wzdłuż którego przelecieliśmy 30 km/h spiesząc się na pociąg - kanał ma już znaczenie tylko turystyczne, rekreacyjne i taka atmosfera panuje wokół niego - tylko droga rowerowa i domki rozsiane wokół. Wyłącznie ujęcia zza pleców, bo na inne już nie było czasu Na tym odcinku zaliczamy też jeszcze jeden pieszo-rowerowy most - tu zaczyna się szlak rowerowy którym można dotrzeć do doliny Szlauby - wyżej, z tą najładniejszą drogą rowerową nad jeziorem. Wygląda na fajną możliwość połączenia obydwu odcinków w świetną wycieczkę. Jak widać - infrastruktura top. Niemal cała trasa przejechana bez stresu, bez patrzenia w lusterka, bez oglądania się za siebie, gadając ze sobą cały czas, śmiejąc się - było dokładnie tak, jak powinno wyglądać odpoczywanie na rowerze. A oprócz spraw rowerowych, jak zawsze malutka pigułka innych atrakcji jak kilka gotyckich zabytków, szparagi, piwo, piękny klasztor w Neuzelle, szparagi, piwo, gigafabryka Tesli, szparagi, piwo, niezidentyfikowana ekipa w trabancie i na simsonach, szparagi, piwo... A! I pizza ze szparagami 😊 Bardzo pozytywny wyjazd - więcej na blogu, zapraszam Szy.
-
- 3
-
-
- odra
- wycieczki rowerowe
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Cześć! Pomorze Zachodnie to jeden z dwóch regionów w Polsce, jakie konsekwentnie i aktywnie rozwijają swoją sieć tras rowerowych. Najpopularniejsza jest oczywiście nadmorska Velo Baltica, czyli część europejskiego EuroVelo 10 na Pomorzu Zachodnim. Do tego Blue Velo, które ma być końcówką ogólnopolskiej trasy wzdłuż Odry, a także Trasa Pojezierzy Zachodnich, która... będzie jedną z moich ulubionych, gdy ją dokończą. Czwartym jest właśnie Stary Kolejowy Szlak, który dzięki odświeżonym inwestycjom sprzed lat i jeszcze planowanym robotom, powinien niedługo być jednym z popularniejszych w całej rowerowej stawce w Polsce. O Starym Kolejowym Szlaku na blogu piszę tutaj 👇 Stary Kolejowy Szlak na Pomorzu Zachodnim. Rowerem nad Morze Bałtyckie (Znajkraj) ... a na całą sieć tras rowerowych Pomorza Zachodniego możecie rzucić okiem na oficjalnej mapie: https://trasyrowerowe.wzp.pl/ I tradycyjnie niżej, wyciągając dla Was rowerowe smaczki, choć tym razem nieco skromniejsze, mocno monotematyczne. Te największe w przypadku Starego Kolejowego Szlaku to oczywiście zamiana zlikwidowanych linii kolejowych w drogi rowerowe. Nie tylko nie ma w Polsce szlaku, który posiadałby ich więcej, ale nawet jeden z odcinków SKS jest być może najstarszą inwestycją rowerową w Polsce o tej skali. To naturalnie na pewno już znana wielu Wam droga rowerowa ze Złocieńca do Połczyna-Zdroju - z krótką odnogą koło tego ostatniego to 35 kilometrów nieprzerwanego asfaltowego dywanika. Ciekawe, że droga rowerowa, mimo że pochodzi z 2002 roku (!), to trzyma się w całkiem niezłej kondycji. Potem jest niestety przerwa, której na razie nie ma w planach robót, czyli jakieś 30 kilometrów do przejechania między Połczynem-Zdrojem a Białogardem. A kilka kilometrów od Białogardu, w Karlinie, znów zaczyna się przyjemna jazda aż do Zieleniewa pod Kołobrzegiem, skąd do samego Kołobrzegu są miejskie drogi rowerowe. Tyle pokolejowych klimatów, reszta trasy to na razie spokojne drogi publiczne i leśne. Praktycznym rozwiązaniem jest rozdzielenie końcówki szlaku w Białogardzie na dwie odnogi. Ta podstawowa biegnie przez Karlino po pokolejowej drodze rowerowej do Kołobrzegu - jest wyżej na zdjęciach. Ale druga, alternatywna końcówka, odbija do Koszalina, skąd przez Mielno można dotrzeć do Kołobrzegu po nowej EuroVelo 10 i wrócić do Białogardu "pod prąd" zamykając coś, co nazwaliśmy "balonikiem na sznurku". A że akurat ten fragment EuroVelo 10 między Mielnem a Kołobrzegiem to jeden z najlepszych, z kilkoma ukończonymi fragmentami izolowanych dróg rowerowych, to całość takiej wycieczki jaką proponujemy na blogu robi się naprawdę przyjemną, w ogromnej częsci pozbawionej ruchu samochodowego, sprawą. To kilka zdjęć z tej części trasy EuroVelo 10, czyli dawnego szlaku R10 - największe wrażenie robią chyba zdjęcia drewnianej kładki oddzielającej Solne Bagno od Morza Bałtyckiego (na końcu): Krajoznawczo - jest co oglądać, choć sam Stary Kolejowy Szlak to zdecydowanie przede wszystkim przyjemność jazdy rowerem, zwiedzania i wielkich odkryć nie ma wiele. Moża poza Połczynem-Zdrojem, który w moich oczach wypadł bardzo ciekawie i z przyjemnością do niego wrócę jadąc kiedyś znów po SKS. I jeszcze ciekawostka na koniec. Jeden z chyba czterech (trzech?) dworców przy linii Złocieniec-Połczyn został dobre kilka lat temu zamieniony na pensjonat. Czy zaglądają tam głównie rowerzyści - nie wiem, ale dla mnie jest wymarzonym miejscem na taką rowerową bazę przy popularnym szlaku. Stoi tuż przy drodze rowerowej, w środku jest pięknie urządzony i oferuje średnio-wyższy standard bardziej wymagającym gościom, a tych namiotowych przyjmuje na trawie wokół. Fajna rzecz, naprawdę pięknie utrzymana i chyba nawet mikole patrząc na te zdjęcia tak bardzo nie cierpią. Na zakończenie myśl nienowa, ale taka, która musi być powtarzana często i głośno - dlaczego tylko dwa z szesnastu województw tak działają? 😪 Szy.
- 5 odpowiedzi
-
- 10
-
-
- znajkraj
- turystyka rowerowa
- (i 8 więcej)
-
Cześć. Rok bez nowej turystycznej trasy rowerowej byłby dla Małopolski rokiem straconym. W tym roku do sieci Velo Małopolska dołączyła kolejna "ość" rowerowego kręgosłupa, czyli szlak rowerowy w dolinie Popradu z Krynicy-Zdrój przez Muszynę, Piwniczną-Zdrój, Rytro do Nowego Sącza. Piszę o jednym szlaku w dolinie Popradu, choć w praktyce to dwa, a nawet trzy szlaki rowerowe nad Popradem lub w bliskiej okolicy, z których można złożyć sobie przyjemny - jedno- lub dwudniowy pobyt w Beskidzie Sądeckim. Ładnie to widać na obrazku: Wszystko z obszerną ilością informacji krajoznawczych i trackiem na Znajkraju: 👉 EuroVelo 11 w Małopolsce: szlak rowerowy doliny Popradu (Znajkraj) Okolica jest bardzo przyjemna, w zupełnie innym klimacie niż chociażby Velo Czorsztyn i Jezioro Czorsztyńskie. Ogromnie dużo zieleni, więcej natury, więcej kontaktu z mniej niepokojoną przez człowieka przyrodą. Mnie spotkała taka piękna scena niedaleko Rytra, gdy jelenie, łania z cielakim, przechodziły przez rzekę w środku dnia. Można też spotkać niedźwiedzie 🐻. Te znaki - z których jeden został skradziony, został tylko ten - stanęły po zeszłorocznej wiośnie, kiedy w okolicach Barcic, a więc całkiem niedaleko Nowego Sącza, widywano niedźwiedzicę z młodym. Początek około 70-kilometrowego dystansu, jaki dzieli Krynicę i Nowy Sącz to 11 kilometrów drogi rowerowej Velo Krynica, biegnącej wzdłuż potoków Kryniczanka i Muszynka. Początek w centrum Krynicy, koniec w Muszynie. Wszystko z gładkich asfaltowych (bitumicznych) nawierzchni, wszystko z dala od samochodów - poza krótkimi odcinkami na osiedlowych drogach w Krynicy i przed Muszyną. W Muszynie wjeżdżamy na niedawno oddaną do użytku EuroVelo 11 - czyli odcinek europejskiej trasy z Aten na Nordkapp, który akurat prowadzi przez dolinę Popradu. Z Muszyny na Słowację EuroVelo 11 biegnie przez przejście w Leluchowie, ale nas interesuje część od Muszyny w dół rzeki. Trasa - pierwsza klasa. Poprowadzenie EuroVelo 11 na tym odcinku to dla mnie modelowa robota. Jedziemy albo asfaltowymi nowymi drogami rowerowymi z dala od ruchu samochodowego, albo naprawdę dobrze dobranymi lokalnymi asfaltami, gdzie w zasadzie jest jak na drodze rowerowej. Odcinek po EV11 zaczyna się w Muszynie na lewym brzegu Popradu, przecina granicę ze Słowacją, potem wraca na prawą stronę rzeki do Polski, po chwili znowu wraca do Słowacji na długi, piękny odcinek przez słowackie wioski, a końcówka, od Piwnicznej, to już tylko Polska i jeszcze dwu- lub trzykrotna zmiana strony. Wszystko po to, by uciekać od miejscowości i samochodów. Wyszło naprawdę świetnie. Zaczyna się w Muszynie, w centrum miasta, drogowskazami Rowerowego Szlaku Wód Mineralnych. Więcej piszę o nim na blogu - może być fantastycznym rozwinięciem podstawowego szlaku i dobrym powodem, by w dolinie Popradu spędzić cały weekend: Kilkaset metrów dalej, za Ogrodami Sensorycznymi, po fragmencie nowej drogi rowerowej prowadzącej przez ciemny, wilgotny, bardzo przyjemny latem las, mijamy przejście graniczne PL-SK. Miejsce to jest właśnie nieco "remontowane", łagodzi się przebieg tamtejszej drogi. Ale jeszcze w czerwcu 2021 wyglądało tak i... dla mnie było oryginalną atrakcją trasy. Oczywiście, jadąc z przyczepką z dzieckiem prawdopodobnie nie byłbym zachwycony, więc wypada się cieszyć z remontu. Później fajne widoczki - miejsce gdzie jechało się piaszczystą, polną drogą, zmienia się w wygodną drogę asfaltową i tak dojeżdża do mostu w Miliku. Kładka w Miliku jest jednym z czterech pieszo-rowerowych mostów, jakie są na trasie. Trzy z nich to te "typowe" małopolskie konstrukcje, czwarta to mniej urocza, betonowa przeprawa w Żegiestowie. Te trzy pierwsze leżą bezpośrednio na szlaku, a most w Żegiestowie tuż obok niego. Warto jednak skorzystać z przeprawy po nim by zajrzeć do Żegiestowa - do samej wsi lub podjechać kilometr po niesamowity klimat jeszcze do niedawna opuszczonych sanatoriów w Żegiestowie-Zdroju. To kładki w Miliku, Andrzejówce-Ługach, Żegiestowie: W międzyczasie dużo przyjemnych krótszych i dłuższych odcinków bliżej lub dalej wody, często w lesie. I czasami na takiej nawierzchni, stosowanej na terenach zalewowych: Najfajniejszy jest wspomniany wcześniej fragment za Sulinem (Żegiestowem). Zaczyna się od ujęcia pysznej wody mineralnej przy szlaku, a potem kilkanaście kilometrów biegnie po słowackiej cichuteńkiej szosie aż do Mniszka i przejścia granicznego koło Piwnicznej. Później też kilka fajnych fragmentów - generalnie cała trasa jest kameralna, bezpieczna, zielona. No, może akurat zdjęcie tej drogi niżej nie wygląda aż tak "eko", ale to ciąg budowany z myślą o odporności na wiosenne roztopy. I w końcu ten chyba najbardziej znany most rowerowy w Polsce, podejrzewam że najdłuższy z dotychczas wybudowanych w Małopolsce - most na Popradzie między Starym i Nowym Sączem. Zawsze jak go widzę, to przypominają mi się rowerowe mosty w Trentino - jeździłem po nich kilka lat temu z przekonaniem, że w Polsce to chyba nigdy tak nie będzie. Po czym wkrótce po powrocie do Polski zobaczyłem zdjęcia z robót nad Popradem i Dunajcem... I potem jeszcze szybki dojazd do Nowego Sącza po wałach przeciwpowodziowych Dunajca i oczywiście po trasie Velo Dunajec: Tyle rowerowych klimatów dla Was, po krajoznawcze - a tych też jest sporo - zapraszam na Znajkraj. Podsumowując - piękna, turystyczna trasa albo na jeden dzień, albo na weekend. Z Muszyny do Nowego Sącza jest około 60 kilometrów. Z Krynicy do Nowego Sącza - około 70 kmów. Z Krynicy do Nowego Sącza, ale z Żegiestowem i Starym Saczem - około 90 kmów. Gdyby to tego dodać Rowerowy Szlak Wód Mineralnych (na mapie wyżej i na blogu) - mamy około 100-120 kilometrów do pokręcenia, w zależności od ułożenia sobie trasy i miejsca noclegu. Na piękny, rowerowy weekend w Małopolsce w sam raz. Z pozdrowerem Szy.
- 1 odpowiedź
-
- 8
-
-
- piwniczna-zdrój
- muszyna
- (i 12 więcej)
-
Cześć. Pytany ostatnio o to, jak pandemia zmieniła nasze rowerowe życie mówiłem, że właściwie nie zmieniła w ogóle. Zeszłe lato przejeździliśmy, to też będzie podobne. W weekendowych wyjazdach pandemia nie przeszkadzała w ogóle. A jednak... coś się znalazło - pierwszy raz od 2015 roku nie byliśmy na rowerowej majówce w Niemczech. Inaczej mówiąc #problemypierwszegoswiata Zamiast Niemiec w tym roku w maju były Mazury Zachodnie. Zamiast perfekcyjnych niemieckich turystycznych dróg rowerowych były więc puste, spokojne szosy między Iławą, Ostródą a Dąbrównem. Zamiast Harzu czy Rudaw były Wzgórza Dylewskie, a szparagi albo ryby w bułce zastąpiły pizza i ryby w karczmie w Ostródzie. I wcale nie narzekaliśmy Cały tekst, komplet zdjęć, mapa trasy i gpx jak zawsze na blogu: 👉 Rowerem na Mazury. Zachodnie! Warmińsko-Mazurskie aktywnie (Znajkraj) A w fotograficznym skrócie to było tak. Trafiliśmy na dość specyficzną pogodę - kto jeździł w majówkę, ten wie, jakie były warunki :). W sobotę piękne słoneczko, ale jednocześnie lodowaty wiatr, który raz nasze dziewczyny zapinał pod szyję, a raz rozbierał ... Pierwsza część po pustych szosach, gdzie mogliśmy jechać jak chcemy, bo samochodów minęło nas może kilka. Druga - to zjazd na polne i leśne drogi na Wzgórzach Dylewskich. Wciąż twardo, wygodnie, choć czasem przez okolice robót leśnych, wyrębów, więc właściwie na granicy błotno-koleinowej przejezdności. Drugiego dnia szybko zrobiło się deszczowo. Bardzo deszczowo. Tak deszczowo, że szybko chlupało wszędzie, gdzie mogło. A mogło w wielu miejscach Nawet nie wyciągałem aparatu, bo nie było warunków - zapomniałem parasola Kolejny dzień nie zaczynał się lepiej. Najpierw śnieg, białe płaty wokół Szlaku Kanału Elbląskiego, a potem znów deszcz. Na szczęście na koniec zrobiło się przyjemniej i końcówkę wzdłuż Jezioraka przejeżdżamy z niewielkimi przejaśnieniami. Niestety, deszcz ze śniegiem z kilku fragmentów szlaków rowerowych zrobiły błotny tor przeszkód. Pod niektóre podjazdy nie podjeżdżał nikt z nas, grunt uciekał spod kół. To rowerowo - a krajoznawczo? Myślę że część krajoznawcza dorównywała atrakcyjnością rowerowej. Pojezierze Iławskie i Wzgórza Dylewskie to sporo niewielkich ciekawostek, w większości będących śladami i pamiątkami po pruskich poprzednikach. I tak - jest chociażby efektowny kościół w Rożentalu, jakby żywcem przeniesiony z Małopolski: Doskonale zachowany leśny cmentarz w Zajączkach: Wyremontowany wiadukt w Glaznotach, jeden z najcenniejszych mostów kamiennych w Polsce, choć... prowadzący na razie donikąd - marzyłaby się droga rowerowa po starej linii kolejowej, której jest częścią (50 kilometrów z Samborowa do Turzy Wielkiej): Krąg Wspólnoty Kultur - symboliczne połączenie twórców charakteru Mazur Zachodnich - w Glaznotach: Ciekawe lapidarium geologiczne na Dylewskiej Górze, bardzo fajny pomysł na zwrócenie uwagi na specyfikę "pracy" lodowca: Ogromnie oryginalny akwedukt - Kanał Iławski przecinający położone niżej jezioro: A jeszcze Iława, Dąbrówno, Grunwald, Ostróda, Karnity i kilka innych miejsc. Że majówka wyjdzie na aż tak sympatycznie, chyba się nie spodziewaliśmy. Jako organizator bardzo się cieszyłem, że dość dobre wrażenie na temat szlaków rowerowych w tej okolicy, jakie przywiozłem z zeszłorocznej wycieczki po Szlaku Kanału Elbląskiego, potwierdziło się podczas tego wyjazdu. Całą trasę wyznaczyłem po znakowanych szlakach rowerowych - nie było piachów, nie było bruku, jedyne problemy z jazdą to niedzielne błoto, ale to już zawinione przez pogodę. Szy.
-
- 1
-
-
- wyprawy rowerowe
- wycieczki rowerowe
- (i 9 więcej)
-
Hej, po trasach na Mierzei Wiślanej i nad Jeziorem Czorsztyńskim, to chyba najlepsze co wydarzyło się w 2020 roku w temacie infrastruktury rowerowej w Polsce: Jastrzębie-Zdrój w ramach projektu finansowanego przez Unię Europejską stworzyło Żelazny Szlak Rowerowy. Oddanie do użytku całości miało miejsce we wrześniu 2020 r. Cała pętla ma ok. 40 kilometrów długości w podstawowym wariancie i biegnie aż do czeskiej Karwiny. Łatwo może zostać wydłużona do ok. 60 kilometrów. I o takiej wycieczce po całej pętli Żelaznego Szlaku Rowerowego piszę na Znajkraju: Żelazny Szlak Rowerowy - najlepsza trasa rowerowa na Śląsku @ Znajkraj Ale całą wizerunkowo-promocyjną robotę robi ok. 15-kilometrowy fragment Żelaznego, do budowy którego użyto śladów nieczynnych linii kolejowych Orzesze-Wodzisław Śląski i Jastrzębie-Zdrój-Zebrzydowice. I to na tyle ciekawie zrobiona sprawa, że może być fajnym case'm dla innych samorządów. Bo wykorzystano infrastrukturę, która już w części "jest" (grunty, ślad kolejowy, obiekty mostowe), bo w jednak mało turystycznym regionie stworzono przyjemną jednodniową atrakcję dla turystów, a w końcu - bo dużo dobrego zrobiono dla własnych mieszkańców, którzy zyskali kawał bezpiecznego terenu do pojeżdżenia i na emeryturze, i z małymi dzieciakami. Chociaż jeśli chcieć szukać niedociągnięć, wcale nie jest trudno je znaleźć. Cała nawierzchnia nowego odcinka jest bardzo nierówna. Ten jej rodzaj - żywiczno-mineralna - zdarza się na tyle rzadko, że nie potrafię porównać do innych, by stwierdzić, że to ewidentny błąd wykonawcy, ale gołym okiem widać, że pozornie równa trasa to nieustanne nierówności. Mi wystarczyło spojrzeć w lusterko - drgało non-stop tak, że nie dało się z niego korzystać. Jakiś ewidentny problem jest też ze stroną informacyjną, bo nawet oficjalna strona Żelaznego wciąż pokazuje pierwszy przebieg szlaku sprzed dwóch lat, gdy trwała budowa kolejowego odcinka. Ktoś zapomniał hasła do edycji strony? Uwagę zwracają ogromne miejsca wypoczynku przy szlaku, ale tu akurat wierzę, że to nie musi być zbędny rozmach. To raczej przewidywanie sytuacji w letnie weekendy, kiedy prawdopodobnie wszystkie będą zajęte. Chociaż wiaty tam wybudowane przed wiatrem to raczej nikogo nie uchronią. A na obrazkach ten pokolejowy odcinek wygląda tak. Przede wszystkim to świetne miejsce do rekreacji osób w wieku od lat 3 do... ilu tylko się da: Wspomniane miejsca odpoczynku: Zachowane mosty i wiadukty: Kiedy mostów brakuje, a szlak przecina szosę, dwukrotnie robi się to zwalniając ruch zakosami: A w przypadku przecięcia się szlaku i ruchliwej drogi na jednym poziomie, drogę rowerową sztucznie się odchyla, by zwrócić uwagę na przejazd: Bardzo ładne bariery, choć jak to w naszym pięknym kraju, często zupełnie niepotrzebne. Oczywiście oznakowanie - w nowym typie, z logo szlaku: ... a i pojawiają się pierwsze biznesy związane ze szlakiem: Generalnie bardzo przyjemna robota. Życzyłbym sobie więcej. Wszyscy powinniśmy sobie życzyć takich więcej Po atrakcje na trasie, pełen przebieg szlaku i większe zdjęcia zapraszam na Znajkraj. Z pozdro. Szy.
- 9 odpowiedzi
-
- 3
-
-
- turystyka rowerowa
- żelazny szlak rowerowy
- (i 7 więcej)
-
Cześć! Foty z oddanej do użytku pod koniec 2019 roku trasy rowerowej po Mierzei Wiślanej prawdopodobnie widzieliście wszyscy. Zdjęcia z niej regularnie pojawiały się w różnych miejscach w zeszłym roku. Nic dziwnego, bo efektowny odcinek przed Krynicą Morską to na bank jeden z tych najładniejszych na naszym wybrzeżu: Z Gdańska mamy blisko, więc zaglądaliśmy kilkukrotnie - z naszych wizyt w poprzednim i w tym roku zrobił się prawie kompletny przewodnik po atrakcjach Mierzei Wiślanej i o samej trasie rowerowej, którą można w te miejsca dojechać, zapraszam: 👉 Szlak rowerowy R10 na Mierzei Wiślanej, Mikoszewo-Piaski (Znajkraj) Trasa ma 52 kilometry długości - tyle wynosi odcinek z Mikoszewa przez Sztutowo, Kąty Rybackie, Krynicę Morską do Piasków, pod samą granicę polsko-rosyjską. To taki dystans, który jednym pozwoli skoczyć tam i z powrotem jednego dnia, a innym spędzić na trasie cały weekend z noclegiem w Krynicy lub Piaskach. Jeśli ktoś się najeździ głównym przebiegiem, można go nieco modyfikować w kilku miejscach, można włączyć się do niego w połowie przyjeżdżając gdzieś z Żuław i można też w Krynicy Morskiej wsiąść na statek i przepłynąć do Tolkmicka lub Krynicy Morskiej i wracać drugą stroną Zalewu Wiślanego. Ta ostatnia opcja jeszcze odrobinę niedomaga, bo obydwaj armatorzy - tramwaj wodny "Kutrzeba" do Tolkmicka i Żegluga Gdańska do Fromborka - dość chimerycznie podchodzą do tegorocznych rejsów. To trzeba zawsze sprawdzać przed wyjazdem by nie zostać zaskoczonym na miejscu. Jak my, którzy podczas jednego z wyjazdów zmuszeni byliśmy szukać "własnego" transportu przez Zalew do Fromborka. Sama trasa niemal w całości to leśny szuter. Czasem bardzo przyjazny, równy, czasem z niewielkimi koleinami tam, gdzie na trasę - mimo oznaczeń drogi rowerowej - przemycają się samochody. W Sztutowie, Kątach i Krynicy - odrobina miejskich klimatów, czyli kostka, asfalt, itp. Przed samą Krynicą Morską - długi efektowny odcinek po nawierzchni żywiczno-mineralnej. Po 40 kilometrach na szutrze, zawsze mam wrażenie ogromnej lekkości i wręcz płynięcia na niewielkich leśnych podjazdach w tamtej okolicy. Można też całość podzielić na trzy różne części. Do Sztutowa jest dość spokojnie, płasko, poszczególne fragmenty są przeważnie długimi prostymi. Od Sztutowa do Krynicy trasa kręci na boki i góra-dół, by za Krynicą do Piasków znowu się uspokoić. Na zdjęciach w różnych porach roku cała trasa wygląda tak - chronologicznie, od Mikoszewa do Piasków, od szlabanu do szlabanu: Tyle o samej trasie. A wokół jest też kilka ładnych lub ciekawych miejsc do zobaczenia. Do tych najciekawszych należy na pewno rezerwat kormoranów "Kąty Rybackie", z wciąż powiększającym się obszarem lasu, jaki niszczą swoimi odchodami i resztkami pożywienia ptaki. Jest przekop Mierzei Wiślanej, na który bez względu na emocje polityczne, wypada patrzeć jak na niezwykłą budowlę hydrotechniczną. Tu polecam punkt widokowy na zachodnim skraju lasu, nie na wschodnim, gdzie mieści się ten "oficjalny". A za Krynicą Morską, gdzie niedaleko od siebie znajdują się dwa punkty widokowe - Wielbłądzi Garb i góra Pirat, polecam ten drugi. To świetna wieża obserwacyjna z widokiem na Zatokę Gdańską i Zalew Wiślany jednocześnie, która w dodatku idealnie nadaje się do rozstawienia tam namiotu. i do której biegnie kilkusetmetrowy klimatyczna leśna droga. Jeszcze kilka obrazków z Mierzei Wiślanej: Po więcej zapraszam na Znajkraj Szy.
- 4 odpowiedzi
-
- 2
-
-
- znajkraj
- szlaki rowerowe
- (i 9 więcej)
-
Cześć. Forteczna Trasa Rowerowa istnieje już chyba prawie 10 lat, ale w ostatnich latach znacznie zmieniła swój charakter dzięki odnowionym wybranym fortom Twierdzy Przemyśl. I odrobinie nowego asfaltu gdzieniegdzie. O samym szlaku za wiele nie można napisać od strony infrastruktury - to poprowadzona po publicznych, polnych i leśnych drogach trasa przede wszystkim o wybitnych walorach krajoznawczych i krajobrazowych. Specjalnie zbudowanej infrastruktury tutaj nie znajdziecie. Poza stojakami rowerowymi pod fortami, o których m.in. piszę zachwycając się "szatą estetyczną" wykonanej rewitalizacji: http://www.znajkraj.pl/podkarpacie-twierdza-przemysl-i-forteczna-trasa-rowerowa Te walory krajoznawcze to kilkadziesiąt mniejszych i większych, zwykle zniszczczonych, czasem zachowanych obiektów fortyfikacyjnych Twierdzy Przemyśl. Temat tak ogromny i tak ciekawy, że naprawdę jazdę po Fortecznej Trasie Rowerowej warto zacząć od wizyty w którymś z muzeum Twierdzy. Nie wiem czy dla każdego to szokujące, ale na mnie zrobiło wrażenie, że budowana kilkadziesiąt lat Twierdza służyła zaledwie przez niecałe 9 miesięcy, od października do maja. I została zniszczona przez... samych budowniczych - Austriaków, którzy... odbili ją już dwa miesiące po wysadzeniu w powietrze jej obiektów. Ufff! Te ładniejsze miejsca wyglądają tak - zwróćcie uwagę na zadbane otoczenie, wykoszoną trawę, jednolite tablice, płoty, ławki... Fort Łętownia: Fort Duńkowiczki: Fort Borek: A te bardziej zniszczone: Obydwie pętle Fortecznej Trasy Rowerowej przecina podkarpacki odcinek Green Velo - jeśli ktoś ma dużo czasu, to zdecydowanie warto zatrzymać się na pętelkę dla urozmaicenia. Kto wie, jak długo utrzyma się piękna oprawa fortów za unijne fundusze... Zdjęcia wykonałem we wrześniu 2017 roku - mam nadzieję, że wciąż jeszcze jest tak efektownie? Z pozdrowerem Szy.
-
- 2
-
-
- szlaki rowerowe
- forteczna trasa rowerowa
- (i 9 więcej)
-
Hej, rowerowe remanenty - grudniowy weekend na... Łódzkim Szlaku Konnym. Bo kto powiedział, że konne szlaki nie mogą być inspiracją dla rowerzysty? :-) Właściwie miałem wrażenie, że w Łódzkiem lepiej się traktuje koniarzy niż rowerzystów. Bo podobnego szlaku to chyba nie macie tam dla rowerów? Tablice informacyjne, miejsca postojowe, wypożyczalnie - koni!, stajnie - wszystko to robi wrażenie przyjemnie zorganizowanego przedsięwzięcia dla miłośników podróży w siodle. Drogi są bardzo różne i raczej niespójne. Tzn. ani głównie dla MTB, ani na szosę - wydaje mi się że jest i tych, i tych po połowie. Za to zdecydowana większość przyzwoita jeśli chodzi o ruch - to rzeczywiście jakieś małe, ciche drogi na uboczu. Mapa szlaku, katalog obiektów powiązanych ze szlakiem na oficjalnej stronie szlaku na www.wsiodle.lodzkie.pl. Więcej wrażeń, fragment szlaku na mapie, trochę zdjęć: http://www.znajkraj.pl/dolina-warty-po-lodzkim-szlaku-konnym-aktywne-lodzkie Drogi wyglądają tak: Piękne i zupełnie nieoczekiwane klimaty nad Wartą - trzeba się kawałek wznieść w górę, by zobaczyć jak Warta meandruje w pobliżu Działoszyna, a czasem jak mroczne, jesienne klimaty dodają specyficznego nastroju: A najciekawszy na trasie na pewno Wieluń. Pięknie prezentujący się z powietrza, chociaż... niestety, widać, jak bardzo poszkodowany przez II wojnę światową. Z ciekawym ratuszem i ocalalą Bramą Krakowską i wieloma obiektami sakralnymi. I Muzeum Ziemi Wieluńskiej z wielkimi fotografiami miasta zniszczonego podczas wybuchu wojny. Bardzo sympatycznie. A latem, ze względu na pogodę, musi być jeszcze przyjemniej. Z noworocznym pozdrowerem Szy.
-
Hej, na początku jesieni spędziłem weekend na polsko-słowackim pograniczu - trochę Beskidu Żywieckiego i więcej słowackich Beskidów Kisuckich - czy może raczej Kisuc ogólnie, po słowackie Beskidy oglądałem z dolin. Z całej wycieczki podrzucę Wam dwie dobre rowerowe trasy o których warto pamiętać wybierając się w tamte regiony. Jest ich tam wiele więcej oczywiście, ale te dwie ładnie wpasowują się w weekendową pętlę o której piszę na blogu: http://www.znajkraj.pl/beskid-zywiecki-i-kisuce-rowerem-po-pograniczu-polsko-slowackim Mapa poglądowa tras rowerowych regionu Mała Fatra i Kisuce: Pierwsza ze wspomianych tras to Bystrzycka Magistrala Rowerowa - od czerwonej strzałki gdzie stoi mapa ze zdjęcia aż do sztucznego zbiornika Nowa Bystrzyca układającego się w literę "C" na prawo od strzałki - czerwona linia. Trasę poprowadzono po śladzie nieużywanej od wielu lat leśnej kolejki wąskotorowej. Ma długość około 25 kilometrów, prowadzi cały czas w oddali od wsi i zabudowań - wzdluż rzeki Bystrrzyca. Po drodze zdarzają się miejsca odpoczynku, tablice informacyjne o mijanych wsiach i miejscowościach, kilka drewnianych mostków. Wszystko w świetnym, turystycznym standardzie. Początek w Kraśnie nad Kisucą: Specjalna kładka pod mostem na Bystrzycy: Most miłości pełen kłódek - obok trasy Tablica z historią leśnej kolejki i historią powstania rowerowej trasy. Dolna część po polsku - zawsze! Pozostałości II wojny światowej: Przeciętny widok z trasy: Oddalenie od cywilizacji widać na ujęciach z góry: Dużo ludzi na trasie - rodzin, lokalsów, szosowców, górali... Bliżej rzeki - czasem pojawiają się bariery: Ale nie zawsze: Są niewielkie mostki nad schodzącymi do rzeki potokami: Oznaczenia okolic: Trasa wiedzie południowym brzegiem rzeki, więc właściwie cały czas naprzeciw mamy przyjemne widoki na słowackie Beskidy: Są efektowne, drewniane mosty: I naprawdę nietrudno o innych rowerzystów - nawet wpięknie wpasują się w ustawianą samokę Koniec jednej trasy oznacza początek drugiej - to rowerowa trasa wokół zalewu Nowa Bystrzyca - czarna linia na mapie na pierwszym zdjęciu. Z góry prezentuje się tak: Na początku na wysokości zapory to jeszcze jakieś przebłyski starego asfaltu: Potem robi się terenowo, chwilami mocno terenowo - koleiny po leśnym sprzęcie, jednak generalnie jest dość przyjaźnie nawet z sakwami: Bardzo przyjemny klimat, zupełne odludzie, efektowne widoki: Ślad wycieczki, więcej wrażeń, ciekawe miejsca - na blogu, adres na początku posta Z pozdro Szy.
-
To nie jest ogłoszenie, pytam czy jest sens ogólnie w ten sposób szukać ludzi do pracy. Roznoszenie ulotek na wsi (zostawianie ich, przybijanie do ogrodzeń ) domów w stanie surowym. Nie raz jak jechaliście rowerem po trasie na wsi widzieliście nowe piękne domki czy to nieogrodzone czy ogrodzone prowizorycznym ogrodzeniem z siatki leśnej?? Oferował bym prace roznoszenie takich ulotek w cenie 2zł za sztukę. Cena wysoka ponieważ i target dla mnie cenny. Moimi Klientami są przeważnie osoby które budują dopiero to swój dom, nie budują go na terenie skanalizowanym i zostaje im albo oczyszczalnia ścieków albo bezodpływowy zbiornik na szambo. Ostatnio na rynku ciężko, łapie się każdej reklamy, i stąd moje pytanie... Czy mój pomysł wypali? czy nie? Mój brat kiedyś jeździł rowerem dziennie 5-10km, zapewne mijał dziesiątki takich domów w stanie surowym, przybijając/zostawiając tam moje ulotki mógł by dużo zarobić... 50 domków na trasie 10km to bułka z masłem, biorąc pod uwagę że robicie to dla zdrowia, for fun i przy okazji za kasę wydaje mi się to zaj*** pomysł... A co Wy o tym myślicie?
- 16 odpowiedzi
-
- wycieczki rowerowe
- ulotki
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami: