Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'śląskie' .
-
Hej, po trasach na Mierzei Wiślanej i nad Jeziorem Czorsztyńskim, to chyba najlepsze co wydarzyło się w 2020 roku w temacie infrastruktury rowerowej w Polsce: Jastrzębie-Zdrój w ramach projektu finansowanego przez Unię Europejską stworzyło Żelazny Szlak Rowerowy. Oddanie do użytku całości miało miejsce we wrześniu 2020 r. Cała pętla ma ok. 40 kilometrów długości w podstawowym wariancie i biegnie aż do czeskiej Karwiny. Łatwo może zostać wydłużona do ok. 60 kilometrów. I o takiej wycieczce po całej pętli Żelaznego Szlaku Rowerowego piszę na Znajkraju: Żelazny Szlak Rowerowy - najlepsza trasa rowerowa na Śląsku @ Znajkraj Ale całą wizerunkowo-promocyjną robotę robi ok. 15-kilometrowy fragment Żelaznego, do budowy którego użyto śladów nieczynnych linii kolejowych Orzesze-Wodzisław Śląski i Jastrzębie-Zdrój-Zebrzydowice. I to na tyle ciekawie zrobiona sprawa, że może być fajnym case'm dla innych samorządów. Bo wykorzystano infrastrukturę, która już w części "jest" (grunty, ślad kolejowy, obiekty mostowe), bo w jednak mało turystycznym regionie stworzono przyjemną jednodniową atrakcję dla turystów, a w końcu - bo dużo dobrego zrobiono dla własnych mieszkańców, którzy zyskali kawał bezpiecznego terenu do pojeżdżenia i na emeryturze, i z małymi dzieciakami. Chociaż jeśli chcieć szukać niedociągnięć, wcale nie jest trudno je znaleźć. Cała nawierzchnia nowego odcinka jest bardzo nierówna. Ten jej rodzaj - żywiczno-mineralna - zdarza się na tyle rzadko, że nie potrafię porównać do innych, by stwierdzić, że to ewidentny błąd wykonawcy, ale gołym okiem widać, że pozornie równa trasa to nieustanne nierówności. Mi wystarczyło spojrzeć w lusterko - drgało non-stop tak, że nie dało się z niego korzystać. Jakiś ewidentny problem jest też ze stroną informacyjną, bo nawet oficjalna strona Żelaznego wciąż pokazuje pierwszy przebieg szlaku sprzed dwóch lat, gdy trwała budowa kolejowego odcinka. Ktoś zapomniał hasła do edycji strony? Uwagę zwracają ogromne miejsca wypoczynku przy szlaku, ale tu akurat wierzę, że to nie musi być zbędny rozmach. To raczej przewidywanie sytuacji w letnie weekendy, kiedy prawdopodobnie wszystkie będą zajęte. Chociaż wiaty tam wybudowane przed wiatrem to raczej nikogo nie uchronią. A na obrazkach ten pokolejowy odcinek wygląda tak. Przede wszystkim to świetne miejsce do rekreacji osób w wieku od lat 3 do... ilu tylko się da: Wspomniane miejsca odpoczynku: Zachowane mosty i wiadukty: Kiedy mostów brakuje, a szlak przecina szosę, dwukrotnie robi się to zwalniając ruch zakosami: A w przypadku przecięcia się szlaku i ruchliwej drogi na jednym poziomie, drogę rowerową sztucznie się odchyla, by zwrócić uwagę na przejazd: Bardzo ładne bariery, choć jak to w naszym pięknym kraju, często zupełnie niepotrzebne. Oczywiście oznakowanie - w nowym typie, z logo szlaku: ... a i pojawiają się pierwsze biznesy związane ze szlakiem: Generalnie bardzo przyjemna robota. Życzyłbym sobie więcej. Wszyscy powinniśmy sobie życzyć takich więcej Po atrakcje na trasie, pełen przebieg szlaku i większe zdjęcia zapraszam na Znajkraj. Z pozdro. Szy.
- 9 odpowiedzi
-
- 3
-
-
- turystyka rowerowa
- żelazny szlak rowerowy
- (i 7 więcej)
-
Hej, na początku jesieni spędziłem weekend na polsko-słowackim pograniczu - trochę Beskidu Żywieckiego i więcej słowackich Beskidów Kisuckich - czy może raczej Kisuc ogólnie, po słowackie Beskidy oglądałem z dolin. Z całej wycieczki podrzucę Wam dwie dobre rowerowe trasy o których warto pamiętać wybierając się w tamte regiony. Jest ich tam wiele więcej oczywiście, ale te dwie ładnie wpasowują się w weekendową pętlę o której piszę na blogu: http://www.znajkraj.pl/beskid-zywiecki-i-kisuce-rowerem-po-pograniczu-polsko-slowackim Mapa poglądowa tras rowerowych regionu Mała Fatra i Kisuce: Pierwsza ze wspomianych tras to Bystrzycka Magistrala Rowerowa - od czerwonej strzałki gdzie stoi mapa ze zdjęcia aż do sztucznego zbiornika Nowa Bystrzyca układającego się w literę "C" na prawo od strzałki - czerwona linia. Trasę poprowadzono po śladzie nieużywanej od wielu lat leśnej kolejki wąskotorowej. Ma długość około 25 kilometrów, prowadzi cały czas w oddali od wsi i zabudowań - wzdluż rzeki Bystrrzyca. Po drodze zdarzają się miejsca odpoczynku, tablice informacyjne o mijanych wsiach i miejscowościach, kilka drewnianych mostków. Wszystko w świetnym, turystycznym standardzie. Początek w Kraśnie nad Kisucą: Specjalna kładka pod mostem na Bystrzycy: Most miłości pełen kłódek - obok trasy Tablica z historią leśnej kolejki i historią powstania rowerowej trasy. Dolna część po polsku - zawsze! Pozostałości II wojny światowej: Przeciętny widok z trasy: Oddalenie od cywilizacji widać na ujęciach z góry: Dużo ludzi na trasie - rodzin, lokalsów, szosowców, górali... Bliżej rzeki - czasem pojawiają się bariery: Ale nie zawsze: Są niewielkie mostki nad schodzącymi do rzeki potokami: Oznaczenia okolic: Trasa wiedzie południowym brzegiem rzeki, więc właściwie cały czas naprzeciw mamy przyjemne widoki na słowackie Beskidy: Są efektowne, drewniane mosty: I naprawdę nietrudno o innych rowerzystów - nawet wpięknie wpasują się w ustawianą samokę Koniec jednej trasy oznacza początek drugiej - to rowerowa trasa wokół zalewu Nowa Bystrzyca - czarna linia na mapie na pierwszym zdjęciu. Z góry prezentuje się tak: Na początku na wysokości zapory to jeszcze jakieś przebłyski starego asfaltu: Potem robi się terenowo, chwilami mocno terenowo - koleiny po leśnym sprzęcie, jednak generalnie jest dość przyjaźnie nawet z sakwami: Bardzo przyjemny klimat, zupełne odludzie, efektowne widoki: Ślad wycieczki, więcej wrażeń, ciekawe miejsca - na blogu, adres na początku posta Z pozdro Szy.
-
Cześć, pierwsza część rowerowych wakacji w tym roku - Jura Krakowsko-Częstochowska. Trasa krótka - po śląskiej części, bo jeszcze czekały inny miejsca. Auto zostaje w Częstochowie, na rower i powrót pociągiem z Zawiercia. Nie byłem na Jurze kilka lat, a na rowerze - ze 25. Mnóstwo rzeczy się zmienia. W większości na dobre, choć czasem ręce człowiekowi opadają gdy widzi, jak wygląda spędzanie wolnego czasu w Polsce. No cóż, wymagać by wszyscy jeździli podczas urlopu na rowerze to jednak za dużo Najfajniejsza rowerowa zmiana na Jurze - około 20-30 kilometrów regularnych, "europejskich" dróg rowerowych wokół Żarek - Żarki, Ostrężnik, Przewodziszowice, Mirów. Prawdziwe, asfaltowe trakty przez lasy, z miejscami postojowymi, z których kilka może być i biwakowymi - w spokojnych miejscach na uboczu. Oczywiście wyznakowane że tylko dla rowerów, ale i tak lokalne patafiany robią sobie skróty samochodami. Szkoda, bo jeśli na jednym kilku krętych zjazdów spotkać się wyjeżdżającym z zakrętu autem... Trzeba będzie mieć szczęście, dużo szczęscia, by wyjść z tego cało. Jednak drogi są, proszę jeździć dużo i głośno o tym mówić, by lokalne samorządy widziały, że zrobiły coś wyjątkowego. Bo zrobiły! Droga chyba ma jakiś istotny status, że stawia się na niej tablicę z nazwą miejscowości? Poza tym szlaki na Jurze są mocno "klasyczne". Tu jakaś gruntówka, tam kawałek przez las - taka zwyczajowa polska turystyka rowerowa. Większosć odcinków bardzo w porządku, klimatyczne odcinki po jurajskich lasach, czy nad Wartą, zaraz koło Częstochowy... ... choć czasem jest i tak, i tak: Nie są to na szczęście odcinki kilometrowe, ale czasem człowiekowi chodzą po głowie myśli, że trzeba mieć było sporo fantazji byakurat tam prowadzić trasę, podczas gdy niedaleko prowadzi rozsądny gruntowy objazd. A może to po prostu cisza przed kolejnymi inwestycjami i nie ma sensu już mieszać w dawnej rowerowej materii? Mam nadzieję. Generalnie cisza, spokój, także lokalne puste asfalty, szerokie szutrówki. Mimo niewątpliwej popularności regionu to wciąż takie okolice, że można sobie stanąć na środku drogi, wyciągnąć bidon i bezstresowo odetchnąć pełną piersią. Na Jurę jedzie się oczywiście po zamki. Tych jest sporo, nie ma co Wam tutaj przewodnika pisać, bo podejrzewam że Jura jest w topie tego typu wydawnictw. Więc tylko historia taka, która nam bardzo się podobała: zamek w Bobolicach. Kupił dawną, piękną ruinę człowiek - tę ze stojącą jedną ścianą z oknami, na pewno znacie. Nie było dawnych planów, wskazówek jak odbudować. Więc chyba tak trochę po swojemu zbudowali takie coś: Jak to w Polsce - jednych oburza, drugich mniej, a takich nas - w ogóle. Nam się podoba. Trudno nam widzieć w tym "disneyland", jak gdzieś czytaliśmy. Dla nas to rzeczywiście pobudzająca wyobraźnię próba przywrócenia historii. Gdyby tak odbudować więcej pałętających się po Polsce zrujnowanych zamków? I jest coś jeszcze wokół - jakaś minimalna klasa. Nie ma dziesiątek straganów, zapiekanek i hot-dogów. Jest elegancka kawiarnia, kawałek dalej hotel. Życzyłbym sobie więcej takiego miłego tchnienia Europy jak w Bobolicach. Z miłych nam akcentów jeszcze... jedzenie. Po raz kolejny na Jurze rowerową marszrutę wytyczały nam między innymi "Śląskie Smaki" - śląski smak kulinarny. I tak trafiliśmy do hodowli ryb w Sygontce, na północ od "właściwej" Jury, za Złotym Potokiem. Na talerzach rosół z jesiotra, a potem pierogi z pstrągiem i suszonymi pomidorami. Wyjazdowo miejsce kompletne - siadasz na słoneczku, na stole pyszne żarcie, obok piwko i wiesz, że u góry czeka na Ciebie łóżko. I że już naprawdę nic dzisiaj nie musisz... Następne takie rybne miejsce jest w Złotym Potoku. Z Sygontki, z której wyjeżdżaliśmy, to było ledwie kilka kilometrów, a że nie przywykliśmy takich miejsc opuszczać, więc rybę na obiad mieliśmy na śniadanie. Cały Złoty Potok ciekawy, z pałacem, dworem, Bramą Twardowskiego, wspomnianą hodowlą, fajnym szlakiem rowerowym lasem, zamiast przejazdu ruchliwą trasą, o, między innymi tutaj, nad stawem "Amerykan": To co nam się jeszcze wyraźnie rzuciło w oczy, to projekt unijny który przyniósł na Jurę dziesiątki miejsc postojowych jak to - tu w okolicach Zawiercia: Stawiane rzeczywiście przy szlakach rowerowych wyglądają efektownie, może skromnie, ale bardzo przyjemnie "eko". Gdyby jeszcze trochę podciągnąć w górę standard rowerowych tras i z piaszczystych, naturalnych zrobić je chociaż utwardzanymi szutrami. Jak w Borach Tucholskich, na Kaszubskiej Marszrucie? Byłby następny rowerowy hicior. I tyle rowerowo w pigułce. Więcej krajoznawczo, więcej wrażeń, 150 zdjęć i cały ślad trasy jak zawsze na blogu, zapraszam www.znajkraj.pl/szlakiem-orlich-gniazd-slaskie-na-rowerze Z pozdrowerem Szy.