Skocz do zawartości

[wypadek] Zostałem potrącony przez samochód na skrzyżowaniu


Usiu

Rekomendowane odpowiedzi

I tu widać po co czasem dobrze mieć w dzień lamę.

Jestem w stanie uwierzyć że rzeczywiście szybko jadący rowerzysta w słońcu mógł się kapitalnie schować szczególnie na tle świateł samochodów.

Trzeba pamiętać że obowiązek "mania świateł" spowodował ze kierowcy wypatrują tych świateł wiec ktoś bez nich staje się jeszcze mniej widoczny.

Dużo autem robię kilometrów i naprawdę rower czasem widać bardzo późno.

 

Kwestia nie zdążenia położenia palców na klamkach...

Jakoś nie wyobrażam sobie pomimo ogólnie bezstresowego podejścia do jazdy w ruchu żeby mając skręcające w lewo auto z naprzeciwka nie mieć rąk na hamulcu. Zawsze zakładam że mnie nie widzi, nie chce widzieć albo zakłada że "przecież to tylko rower to zdążę".

 

Tyle winy autora :) Po prostu trzeba uważać bo niestety czasem inni popełniają błędy mimo że bardzo nie chcą. Czasem oczywiście najnormalniej nie mamy szans na reakcję i naprawę błędu innej osoby ale trzeba sobie dać szanse.

Oczywistym jest że doszukiwanie się jakiejkolwiek winy autora przez niektórych jest jakimś absurdem. Nawet jak by kierowca był świętym a roweru nie widział to wina leży po jego stronie w 100%.

 

 

W kwestii odszkodowań to czytam z przerażeniem podejście niektórych.

Rozumiem dochodzenie swoich praw. Rozumiem chęć dostania odszkodowania. Ale pytanie czy wypadek może mi przynieść korzyść samo w sobie jest dla mnie jakimś.... nazwę to absurdem choć ciśnie się coś ostrzejszego.

Puszczanie kogoś boso?

 

Każdy z nas jest człowiekiem każdy może pełnić błąd wy też. Chcieli byście żeby ktoś sie zastawiał jak was puścić w skarpetkach bo mieliście pecha go nie zauważyć na tle słońca?

 

@usiu jak nie masz wprawy z ubezpieczycielami to zaciągnij opinii jakiegoś prawnika. Ale prawnika a nie cwaniaka który będzie chciała wszystkich wydoić (tacy wydoją w pierwszej kolejności ciebie :) ). Ubezpieczyciele płaca i nie chcą sądów. Większość spraw się kończy na wymianie paru pism i wypłacają co mają wypłacić.

Za to jeśli zaczniesz chcieć "wydoić" może się okazać że zaczną się bronić i wcale wiele nie ugrasz.

W kwestii sprawy cywilnej też możesz się przeliczyć bo jak będziesz chciał za dużo to też możesz trafić na kogoś kto pójdzie do sadu a jak ma dobrego prawnika to może ci się to najnormalniej nie opłacić. Wystarczy że są d uzna że zadośćuczynienie od ubezpieczyciela było wystarczające do zaspokojenia twoich roszczeń. Pamiętaj że sądy orzekają jak chcą.

 

W kwestii roweru to ja na twoim miejscu raczej bym go zezłomował. Na pewno mostek i widelec a i ramie bym nie ufał nawet jak wydaje się prosta.

Sorry ale jak ci się rozleci coś przy 35km/h na drodze to możesz nie mieć tyle szczęścia co tym razem.

 

I życzę ci żebyś się dobrze pozrastał i nie został chodzącym barometrem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem w stanie uwierzyć że rzeczywiście szybko jadący rowerzysta w słońcu mógł się kapitalnie schować szczególnie na tle świateł samochodów. Trzeba pamiętać że obowiązek "mania świateł" spowodował ze kierowcy wypatrują tych świateł wiec ktoś bez nich staje się jeszcze mniej widoczny

Prawdopodobnie właśnie dlatego kierujący mnie nie zauważył - jak wiadomo, było po godz 13, gorąco, słońce świeciło, duże korki - wiec kierowca nie chcąc tamować ruchu nie tracił czasu na odpowiednie upewnienie się czy na pewno nic nie jedzie, tylko zerknął przez ułamek sekundy - nie widział nadjeżdżającego samochodu więc ruszy. Z późniejszych rozmów tłumaczył się, że hamulec wcisnął dopiero gdy usłyszał uderzenie o jego samochód, wtedy gdy zobaczył mnie leżącego zdał sobie sprawę co się stało. Będzie to na pewno dobrą nauczką na przyszłość - i dla niego, i dla mnie od strony rowerzysty by bardziej uważać i ZAWSZE stosować zasadę ograniczonego zaufania i dla mnie od strony przyszłego kierowcy (wczoraj odebrałem prawo jazdy :) ) by nigdy się nie spieszyć bez odpowiedniego upewnienia się. ;)

 

Kwestia nie zdążenia położenia palców na klamkach... Jakoś nie wyobrażam sobie pomimo ogólnie bezstresowego podejścia do jazdy w ruchu żeby mając skręcające w lewo auto z naprzeciwka nie mieć rąk na hamulcu. Zawsze zakładam że mnie nie widzi, nie chce widzieć albo zakłada że "przecież to tylko rower to zdążę".

Człowiek uczy się na błędach. Myślę jednak, że nawet gdybym jechał z palcami na klamkach nic wiele bym nie zdziałał... do ostatniej chwili myślałem, że kierowca czeka aż przejadę, a wyhamowanie z 35kmh to nie jest kwestia 50cm a kilku metrów. Bardzo możliwe, że wtedy zaliczyłbym OTB - sam nie wiem, co by się dla mnie lepiej skończyło.

 

@usiu jak nie masz wprawy z ubezpieczycielami to zaciągnij opinii jakiegoś prawnika. Ale prawnika a nie cwaniaka który będzie chciała wszystkich wydoić (tacy wydoją w pierwszej kolejności ciebie ). Ubezpieczyciele płaca i nie chcą sądów. Większość spraw się kończy na wymianie paru pism i wypłacają co mają wypłacić. Za to jeśli zaczniesz chcieć "wydoić" może się okazać że zaczną się bronić i wcale wiele nie ugrasz. W kwestii sprawy cywilnej też możesz się przeliczyć bo jak będziesz chciał za dużo to też możesz trafić na kogoś kto pójdzie do sadu a jak ma dobrego prawnika to może ci się to najnormalniej nie opłacić. Wystarczy że są d uzna że zadośćuczynienie od ubezpieczyciela było wystarczające do zaspokojenia twoich roszczeń. Pamiętaj że sądy orzekają jak chcą.

Dla mnie też jest ważne aby nie ciągnąć tej sprawy długo. Jak każdy - też nie lubię chodzić po sądach i jeszcze tym dodatkowo się zamartwiać. Będę robił wszystko by jednak sądu uniknąć. ;) Jeśli chodzi o sprawcę - już mówiłem, nie mam zamiaru sprawiać mu dodatkowych problemów. Po to jest ubezpieczenie by w razie wypadku być 'spokojnym'. :)

 

W kwestii roweru to ja na twoim miejscu raczej bym go zezłomował. Na pewno mostek i widelec a i ramie bym nie ufał nawet jak wydaje się prosta. Sorry ale jak ci się rozleci coś przy 35km/h na drodze to możesz nie mieć tyle szczęścia co tym razem.

 

Tego też się boję, zwłaszcza, że roweru nie używam na miejskie wycieczki a w większości do jazdy po lasach, a tam na niektórych odcinkach osiąga się prędkości wyższe niż 35kmh, w dodatku rama jest wtedy bardziej narażona na różnego typu przeciążenia - nawet nie chcę myśleć co by się stało gdyby mi strzeliła przy wyższej prędkości gdzieś w środku lasu...

 

Swoją drogą... już się rozglądam za nowym rowerkiem, coś czuję, że chyba któryś z Level'i zawita na wiosnę u mnie w garażu. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawostka: wracam sobie dziś ja z pracy, pedałuję ul. Szewską, a z naprzeciwka naciera -- jednokierunkową, pod prąd -- czarna Skoda Superb (nr rej. DW***LL, przy czym podaję gwiazdki zamiast cyferek nie dlatego, że się wstydzę, ale po prostu nie zapisałem...).

Wpieniłem się, nawróciłem, pojechałem za Skodą (prawdę mówiąc domyślałem się dokąd jedzie...) -- i się nie pomyliłem. Szkodzina myk w prawo, przez Rynek na Sukiennice, a tam... wyłazi z Ratusza prezydent Dutkiewicz i pakuje się do auta.

 

Tom nawet nie pyskował, ale właśnie posłałem do urzędu listelek z pytaniem: z jakiej to okazji i w jaki sposób poprezydencka limuzyna ma prawo zapierniczać jednokierunkową pod prąd, zganiając rowerzystów na bok.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

U mnie od jakichś 2 miesięcy na wielu ulicach pewnej dzielnicy zastosowano znaki T-22 dopuszczając obukierunkowy ruch rowerów na szerokich ulicach jednokierunkowych.

No to ciesząc się, że ktoś w końcu pomyślał, poginałem czasem po staremu "pod prąd". Zdarzało się, że było ciasno i ktoś jechał z naprzeciwka, wtedy albo on, albo ja robiliśmy sobie miejsce, sam się zdziwiłem, że tak gładko to idzie. Ale nie może być zbyt długo zbyt dobrze.

Pewna pani z ciemnymi okularami jadąca z naprzeciwka przemknęła obok mnie tak, że trąciła kierownicę lusterkiem, a jechała dobrze ponad 30km/h. Nie zraziłem się, stwierdziłem, że mnie nie widziała :)

Następnie na skrzyżowaniu wyjeżdżając z jednokierunkowej dla samochodów, zostałem prawie potrącony i strąbiony przez samochód który wymusił pierwszeństwo. Ale stwierdziłem, że mógł nie popatrzeć, w końcu mógł mnie nie widzieć :D

Za trzecim razem było ciekawiej. Samochód ruszył na mnie z gazem w podłodze i zahamował tuż przede mną. Normalnie myślałem, że jakiś psychopata chce mnie zabić. Ze środka drze się facet ok. 40-stki, obok jego żona. "Ty za#$%ny gów^$%rzu co ty sobie wyobrażasz (...) to jest jednokierunkowa(...) gn%ju pie%#$&ony ..." Tyłem roweru zastawiłem mu drogę, żebym zdążył mu coś wytłumaczyć. Jako, że chwilę wcześniej obawiałem się o życie, nie byłem w stanie mówić spokojnie, ale tłumaczyłem uniesionym głosem dlaczego według PoRRD wolno mi tedy jechać, że tam jest tabliczka T-22 "Nie dotyczy rowerów" coś tam dalej... wtedy facet ruszył z impetem taranując tył roweru i trącając mnie lusterkiem, na szczęście stałem na ziemi więc rower się tylko obrócił. Słyszałem jakiś chrzęst, ale po oględzinach stwierdziłem, że to u niego musiało być :)

Cóż,nie goniłem go, szkoda zdrowia :)

Od tamtego czasu śledzę ślepiami każdy samochód jadący z naprzeciwka. Ale i tak się nie zraziłem.

 

Limuzyna prezydenta przy narwanym oszołomie to pikuś :thumbsup:

 

Sorry za OT ale jakoś tak musiałem to z siebie wyrzucić :sweat:

 

Edit: O kurde blade ale odkop :unsure: przepraszam nie zauważyłem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...