Skocz do zawartości

spidelli

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    6 077
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    102

Zawartość dodana przez spidelli

  1. Stopka za krótka, czy ten banan do przyłapania górnych widełek? Jeśli tak, to możesz go zdemontować i złapać tylko na dolnych widełkach - będzie jeden punkt podparcia ale rower utrzyma. Sama stopka też ma jakąś regulację na długość.
  2. Miękkie siodełko + spodenki z wkładką to - wg moich doświadczeń - bardzo złe połączenie. Tego miękkiego wypełnienia będzie tyle, że jak osiądziesz na kościach, to cała ta poduszka zostanie wypchnięta do góry i (z dużym prawdopodobieństwem) będzie uciskać tkanki miękkie. U mnie objawiało się to drętwieniem parówki i okolic. Zbyt jestem związany emocjonalnie z tą częścią mojego ja, żebym mógł to lekceważyć...
  3. Warto się pomierzyć z siodełkiem. Zaryzykuję tezę, że kształt (profil) i szerokości ma większe znaczenie niż wyściółka. Poza tym nacisk na kości kulszowe to nie jedyna upierdliwość - pocenie, otarcia czy drętwienie to inne atrakcje 😉 Trzeba uważać, żeby z jednego nie wpaść w drugie. Ale to takie mundrości ogóle, niekoniecznie odpowiadają Twojej sytuacji.
  4. Wymieniłem żonie siodełko w gravelu; to już trzecie. Fabryczne było do bani, Wymieniliśmy na Bontragera - deseczka z dziurką, a jakże (mowa o siodełko, nie żonie) ale noga jej drętwiała w czasie długiej jazdy, więc wymieniliśmy na kolejne. Dziś testy. My wymieniamy siodła na twarde, więc czytam z niedowierzaniem wpisy o amortyzowanych sztycach i kanapowych siodełkach ponieważ u mnie miękkie siodło, w połączeniu ze spodenkami z wkładką powodowało saunę i drętwienie. Ba, takie 4 - 5 godzin w siodle wolę robić bez wkładki, bo komfort podobny (i tak w końcu boli) ale nic się nie gotuje. Ale rozumiem, że każdy ma inne odczucia, inną budowę itp. Myślę jednak, że spodenki mam z za grubą wkładką i może przed czerwcowym weekendem uda się kupić coś na cienkiej wkładce, bo szykuje się wypad na kilkaset km i trochę obawiam się kumulacji "nacisku w kroczu".
  5. bliitz - 6455 km (szosa, gravel, trenażer) Zigfir - 6344 km (szosa, MTB, trenażer) provayder - 3916km (szosa, MTB) dfq - 2397 km (MTB, trenażer) ernorator - 2308 km (szosa, gravel, trenażer) SpinOff - 2229 km (szosa, gravel, trenażer) NerfMe - 2142 km (MTB) michalr75 - 1975 km (MTB) spidelli - 1880 km (MTB - 180 km, trenażer - 238 km, gravel - 1462 km) Jacekddd - 1519 km (rower poziomy) revolta - 1121km (MTB) Sansei6 - 1111 km (MTB) TheJW - 1104 km (MTB, trenażer) szczupak56 - 1018km (cross 702/fitness 316) Greg1 – 889 km (szosa/gravel, MTB) marcesco - 880 km (gravel) Cross90 - 450 km (cross/szosa) Zbyszek.K - 335 km (cross/szosa) CoolBreezeOne - 101,8 km (MTB) iks - 100 km (MTB) Hulk14 - 94 km sznib - 52.8 km (MTB) PJ4cK - 41km JWO - 19.5 km (rower miejski)
  6. Ja planuję Passau - Wiedeń - baza pod Wiedniem i na dogrywkę Bratysława i powrót do bazy wokół Neusiedler See
  7. Decathlon, jeśli mnie pamięć nie myli. Bez tego dodatkowego elementu też pewnie ustoi, z tym że cały ciężar będzie podparty w jednym miejscu. Będzie ono narażone na otarcie lakieru, nawet jak okleisz folią czy podlożysz kawałek dętki bo to pracuje z czasem się poluzuje, dostanie się syf, dokręcisz itp. itd. No ale takie jest ryzyko, jakie świadomie podejmujemy 😉
  8. No to może Koledze Założycielowi te gacie na gołą szlifują klejnoty? Ja ostatnio bardzo sobie chwalę lajkry na slipy Kalenji - po 3 godzinach bywa twardawo ale nic się nie gotuje, aczkolwiek temperatury jeszcze nie letnie - dopiero ostatniej niedzieli była chyba pierwsza jazda, na której nie zmarzłem w jakimś momencie. Zwykłe szorty z luźną nogawką mają zalety ale raczej do jazdy typowo rekreacyjnej, kiedy można rozkoszować się bryzą na grzywie ale faktycznie na dłuższą trasę bym się nie zdecydował.
  9. Miałem różne siodełka, różne spodenki i różne dolegliwości, najczęściej punktowe bóle kości kulszowych, czasami drętwienie - czy to przy jednorazowych dystansach 200+ czy kilka dni z rzędu na sakwach po 100 km. Raz jeden, w zeszłym roku na sakwach, w czerwcowe upały pojawił się nowy problem z obtarciem ale sudokrem pomógł. Wszystko przez grubą wkładkę i za miękkie siodełko. Pytanie moje jest następujące - ładujecie te gacie na gołą dupę? Ja robię coś wbrew etykiecie i zakładam bokserki (to w chłodniejsze dni) albo slipy kalenji do biegania, kiedyś kosztowały chyba 19,99 złotych polskich przedmorawieckich. W tym roku jadę na nowym siodle i gacie z pieluchą biorę owszem, ale do sakwy, tak na wszelki wypadek. Gotowanie jajek to ja wolę celebrować przy niedzielnym śniadaniu ale nie na trasie. Puenta - dobrze dobrane siodło, potem spodenki i ewentualnie pytanie o majty. Ja zawsze w majtach.
  10. Potwierdzam. Miałem miękkie siodło, w dodatku niedopasowane, w efekcie pieluchę miąłem wciśniętą niemal do pępka - nie dość, że tyłek bolał, to klejnoty drętwiały, kompletny brak krążenia krwi. Mam teraz dość twarde siodło, ze szparą. Nie jest to deska ale też nie kanapa. Jeździłem z wkładką i bez (ostatnio kilka jazd tą samą trasą po 4 - 5 godzin więc jest materiał porównawczy) i wolę bez - tyłek trochę boli ale tylko kości kulszowe, gacie z wkładką wcale nie są wygodniejsze, bo też w końcu odczuwam ucisk, a w dodatku nie zapewniają jakiegoś tam termoobiegu, jak cienkie lajkry na siodle ze szparą. Skłaniam się ku tezie, że najpierw trzeba dopasować siodełko a wkładka (lub jej brak) - to kwestia wtórna.
  11. Coś w ten deseń: W mojej można ten górny element odłączyć i do drugiego roweru przełożyłem bez tego banana...
  12. A to przeszkadza w wycince? Przecież tam też sam kornik i wiatrołomy 🤔 Zastali Polskę drewnianą a zostawią wykarczowaną...
  13. To jest Pan Zdzichu Prawie zawsze jak jadę przez tę wioskę to jakąś scenkę filmuję z tym pluszakiem 😁 Ktoś go tam przybił do ławki.
  14. Bo czasami trzeba przystanąć
  15. Bardzo głębokie. Zlecę wyrycie w marmurze, w mojej świątyni dumania. Pisałem o tym wcześniej, że występuję w każdej z ról uczestnika ruchu drogowego (może za wyjątkiem hulajnogi). Staram się nie utrudniać nikomu życia, rozglądam się i staram się przewidywać zachowanie innych. I tego samego wymagałbym od innych ale niestety - niektórzy nie mają refleksji. I to mnie fascynuje - naiwna wiara, że pierwszeństwo czyni kogoś nieśmiertelnym. Nie włażę jak baran na przejście dla pieszych nie rozejrzawszy się uprzednio, często staram się nawiązać kontakt wzrokowy, żeby upewnić się, że jestem widziany. Jak widzę pancię na damce ze słuchawkami na uszach jadącą po chodniku, to spodziewam się, że za moment zjedzie na przejście dla pieszych, wprost pod moje auto... i jeszcze nigdy się nie zawiodłem, zawsze zjeżdżają, czasami nawet się obejrzą... Jak powiedział porucznik Borewicz: "życie to nie kodeks". Idę na rower, bo szkoda dnia na bicie piany.
  16. Ten pies ma więcej oleju w głowie niż niejeden dwunożny, dwukołowy czy czterokołowy uczestnik ruchu... Mnie na przykład, jako kierowcę, fascynują piesi, włażący na przejście bez upewnienia się, że pojazdy ustąpią im pierwszeństwa. Czasami kierowcą jest idiota, pijany, ktoś oślepiony przez słońce albo skupiony na rowerzyście nadjeżdżającym z drugiej strony. Ale co tam, kaptur na głowie, słuchawki w uszach - mam pierwszeństwo....
  17. Ale do tego to zmierza Coraz więcej elektroniki w autach. Europejska Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego nie sypia po nocach, tylko myśli, jak nas ratować A pieniądz elektroniczny? A zdalne liczniki energii z opcją regulacji popytu? Zawsze się znajdzie powód - a to pandemia, a to brak gazu czyli dobro ogółu itp. Ponieważ nie mam nic mądrego do dodania, to się odmeldowuję, a wszystkim Wam życzę udanego rowerowego weekendu!
  18. W temacie hulajnóg - we Wrocławiu jest to samo; uważam że problemem jest dokładnie mechanizm wynajmu - ktoś, kto jeździ na własnej, będzie co do zasady ostrożniejszy, choćby z uwagi na obawę o uszkodzenie zabawki. Niestety ale obecna "moda" na "elektromobilność" albo naiwna wiara, że elektryczne hulajnogi czy rowery (z dowolnym napędem) uratują klimat i świat, powodują narastanie problemu znanego dla samochodów - coraz większe zatłoczenie, kolizje, wypadki. Skończy to się próbami biurokratycznego rozwiązywania problemów przez nakazy i zakazy - kaski, rejestracje, OC, AC... Niestety w naszym klimacie nie wszystkich da się zapędzić na rowery, nie ma też takiej komunikacji publicznej, która byłaby na tyle wydolna, by wyeliminować transport indywidualny... Chociaż osobiście uważam, że każdy, kto porusza się po drodze publicznej powinien mieć uprawnienia - czy to prawo jazdy, czy kartę rowerową. Ciężko mieć pretensje do emeryta, że lezie DDR, skoro nawet nie wie, że nie powinien... PS. Do poprzedniego wpisu dodałbym jeszcze motocyklistów i rozwozicieli żarcia na skuterach, którzy upodobali sobie pasy ruchu dla rowerów. Święte krowy? Kodeks drogowy (nota bene, nie ma czegoś takiego, obecnie jest ustawa PoRD) nie obowiązuje? Gdzie policja? Straż miejska? Pożarna? Celna?
  19. Oj tak, brawurowy skręt w lewo z prawego pasa ruchu i torowisko tramwajowe, bez sygnalizacji manewru (w sumie po co, skoro to nie nada nawet pozoru legalności...)- specjalność zakładu; znak rozpoznawczy - U na dachu i prius z instalacją gazową (sam mam LPG) więc widuję to towarzystwo pod dystrybutorem... I potem drzewa/wilki/dziki winne i trzeba odstrzelić....
  20. Generalnie korzystam z DDR jeśli są. Ale czasami - dla własnego bezpieczeństwa i z ryzykiem mandatu - nie. To osobą odpowiedzialną za stan DDR powinny się zająć organy ścigania - krzywa, powypychana przez korzenie drzew, niebezpieczna nawierzchnia. Ale znak jest, obowiązek korzystania - też. Pan Prezydent dużego miasta zadowolony, ma swoje statystyki DDR. Inny przykład - w mojej rodzinnej miejscowości, z unijnych zrobiono sporo wydzielonych DDR. Ale często plączą się po nich piesi, zwłaszcza biegacze. Ci się krzywią, że mijasz ich szybko (no po to mam tę DDR, żeby jechać bezpiecznie?). Tam gdzie brakło miejsca, w okolicach rynku (stara zabudowa) - pasy ruchu dla rowerów (farba). Boczna uliczka, jednokierunkowa, pas ruchu na całej długości, znaki zakazu parkowania. W pobliżu jest kościół, więc w niedzielę jest to jeden wielki parking. Nota bene stoją tam też okoliczni mieszkańcy. Sam jestem kierowcą więc mam z tym problem - z jednej strony stoją na pasie ruchu, na zakazie, z drugiej - miasto nie dało im alternatywy. No ale teraz taki klimat, że się wszystko robi kosztem kierowców. Teraz z innej perspektywy - "autostrada" A 4, odcinek Legnica - Wrocław. Poziom zatłoczenia ciężarówkami - totalny (czemu to nie jedzie koleją, ten cały tranzyt?). Zakaz wyprzedzania przez ciężarówki - totalnie olewany. 15 lat jazdy tym odcinkiem 2x dziennie do i z pracy - dwa razy (2) widziałem interwencję policji. A dzień bez wypadku na tej trasie to święto. Przez częste wypadki i korki muszę jeździć objazdami - często są to drogi gminne i powiatowe. Niektóre powinny być po prostu zamknięte dla ruchu ze względu na tragiczny stan techniczny - łata na łacie, wyrwy, ubytki nawierzchni. Podobnie - zdewastowane DDR też powinny być po prostu zamykane dla ruchu, jeśli gmina ma inne wydatki niż remont takowej. I na koniec - na co dzień jestem w każdej roli - i pieszego, i rowerzysty i kierowcy. Spotykam się z chamstwem i głupotą ze strony wszystkich uczestników ruchu (sam też nie jestem święty) ale i z uprzejmością, zrozumieniem czy życzliwością. Mamy wciąż marną infrastrukturę, to co nowe jest projektowana albo bezmyślnie albo po kosztach, znaki drogowe ustawia się często przypadkowo... I musimy z tym jakoś żyć, bo ruch drogowy to gra zespołowa. I coraz więcej ludzi to rozumie. Zawsze zazdrościłem, że w Niemczech suwak działa, a u nas jest chamówa. Ale i to się zmienia. Zostawcie kapowniki, maczety, granaty w domu and make tea not war
  21. Zgadzam się z Przedmówcą. I pozwolę sobie kolejny raz wspomnieć o Marinie (w tej marce mam jako takie rozeznanie): ten producent oferuje jako gravele tak różne rowery jak Gestalt (road+?), Gestalt X (z opcją myk-myka), Nicasio czy Four Corners (wyprawowy). Różne ramy, różne specyfikacje, różne zastosowania. I dobrze Kolega radzi - tym trzeba się kierować - przeznaczeniem, oczywiście roweru, nie karmą 🙃
×
×
  • Dodaj nową pozycję...