Skocz do zawartości

zekker

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    8 070
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    88

Zawartość dodana przez zekker

  1. Bo ciasno: Ujęcie przekłamuje, nie oparłem się
  2. Masz ochotę wrócić do przełomu wieków, gdzie przed skrzyżowaniem był koniec drogi dla rowerów, a za początek? Czy to tylko tak na przekór, na złość, bo te organizacje z lewactwem się kojarzą?
  3. Bo skoro wszyscy ze śniegiem:
  4. Weź nie wklejaj tego ekhem "eksperta" Dworaka. Zdaje się, że to on stoi za zmianą znaczenia znaku o przejeździe rowerowym, za odebraniem pierwszeństwa zbliżającym się rowerom. A ma kolejne pomysły jak "poprawić" bezpieczeństwo: https://www.brd24.pl/spoleczenstwo/organizacje-rowerzystow-ostrzegaja-przed-zmianami-ktore-zaproponowal-marek-dworak/ A na tym filmie może sobie tłumaczyć do woli, że nie złamał przepisów ale i tak zachował się jak burak, jak typowy kierowca, któremu się wiecznie spieszy. Może źle pamiętam ale jeszcze kilka lat temu w swoim programie mówił coś innego, że nie należy w takich sytuacjach wjeżdżać na przejście...
  5. Zimowe Marathony w teren są słabe. To są opony na miasto, względnie turystykę, najlepiej się sprawdzają na stosunkowo twardych i równych powierzchniach. Nie wiem jak się szersze wersje zachowają ale 28x1,6" na miękkim śniegu słabo sobie radziły, na topniejącym też kiepsko (słaby bieżnik, który bocznie kiepsko trzyma). Miałem Racery Performance, Mondiale Evolution i GT365, nie narzekam na przyczepność ale też nie szukałem punktów granicznych. Najmniej pewnie czułem się na Racerach, być może kwestia szerokości, były najwęższe z wymienionych (35mm).
  6. Przebić łatwiej w mieście. W terenie przeważnie od zbyt niskiego ciśnienia na korzeniach, kamieniach, przy wyjątkowym pechu jakiś kolec. Na miejskich drogach zawsze gdzieś się trafi na rozbite szkło, czasami ktoś specjalnie wysypie pinezki, a trafiło mi się wyciągać też jakieś druty i gwoździe. Czyli pewnie 1600km nie zrobią. Moje Marathony GT365 mają obecnie 7,5k. Tył ma już na czole wytarte lamelki, a tak bieżnik jeszcze ok. Są 4-5x droższe od tych Mitasów ale spokojnie przejadą więcej. Jedyna niewiadoma jak się pow kimś cięższym zachowają. Z rowerem ważę około 90kg, z typowym bagażem raczej do 100kg nie dochodzę. Marathony Mondial Evo mają u mnie przekroczone 15k i jak nie zaczną pękać to jeszcze kilka tysięcy powinny zrobić, są ze 2x droższe od GT365. NA Mitasach leciałaby już 10 sztuka. Jeżeli ma się małe roczne przebiegi, gdzie większym zmartwieniem jest starzenie się opony, to tanie mogą wypaść lepiej. Przy większych taniej nie będzie.
  7. Bo ktoś się odważy?
  8. Jeżeli jest problem z jazdą crossem, to gravelem będzie trudniej. Pierwsza rzecz do przeskoczenia, to zmiana pozycji. Baranek jest bardziej nerwowy w prowadzeniu, trzeba się przyzwyczaić. Głowa będzie niżej, na bardziej stromych zjazdach ma się uczucie, ze zaraz fiknie się przez kierownicę - to też kwestia przyzwyczajenia i wyczucia roweru. Standardowy gravel nie ma amortyzatora, więc przednie koło będzie bardziej skakać na nierównościach, ręce będą się bardziej męczyć. Koniec końców, to czy dasz radę czy nie, zależy wyłącznie od ciebie. Jak będziesz próbował trudniejszych ścieżek, jak nabierzesz wprawy, to pojedziesz więcej niż dzisiaj na crossie. Oczywiście bez ekstremów, to nie rower górski. Przełajowcy by się kłócili Kwestia doboru opon, ciśnienia i wprawy w jeździe w takich warunkach. Oczywiście nie wszystko da radę przejechać ale góralem niekoniecznie dużo więcej.
  9. Nawet jakby producenci podawali coś ponad nazwę marketingową, to i tak mało kto by to zrozumiał i potrafił przełożyć na właściwości jezdne. Podchodzisz zbyt matematycznie do problemu, to zbyt skomplikowane zagadnienia, żeby operować formalnymi opisami przyczepności. Nawet jakby się udało ustalić, że dany model ma granicę przyczepności np. przy 40km/h, pochyleniu roweru 23° i skręcie o łuku 15m, to nikt nie będzie w stanie tego w praktyce zastosować. Na ile można sobie pozwolić na danych oponach, to kwestia obycia się z nimi, wypróbowania ich przyczepności (polecam hamulcami na prostej ewentualnie testy statyczne, chyba że komuś nie straszne szlify przy kładzeniu się na asfalt). Tym bardziej przesadzasz z filozofowaniem jak te opony zachowują się na mokrym, piasku, zimą. Jeżeli nie trafisz na jakiś plastikowy odpad, to na asfalcie i betonie, ubitych ścieżkach każda da radę. Grunt, żeby nie przeginać i dostosować prędkość i styl jazdy do warunków. Warunki zimowe, to oddzielna historia. Tak jak już wcześniej pisałem, zbyt różnorodne warunki, zbyt duży rozrzut żeby dało się dobrać jedne uniwersalne opony. Inaczej się jedzie po świeżym puchu, inaczej po zbitym i zmrożonym, a jeszcze inaczej po rozmiękłym czy mieszance z solą. Tutaj potrafią zawieść nawet drogie opony. Np. Mondial Evo są super ale na mokrym śniegu radzą sobie słabo. Kenda Klondike 29 całkiem nieźle na lodzie i kopnym śniegu ale na ubitym tak sobie. Marathon Winter najlepiej sobie radzi na ubitym śniegu, ujdzie na równym lodzie ale 42mm szerokości przegrywa z kopnym, zapadającym się śniegiem. Czasy nabijania opon na maksa, czy ponad zalecane wartości minął już ładnych paaaaarę lat temu. Owszem nadal są maniacy niskich oporów ale i oni zaczynają dostrzegać, że pompowanie na kamień nie ma sensu. Poza tym, jest odwrotnie niż piszesz. Przy mniejszym ciśnieniu opona pracuje mocniej, bardziej się ugina i jest mocniej narażona na uszkodzenia. Eksplozja od zbyt wysokiego ciśnienia jest bardzo rzadka, najczęściej dochodzi w przypadku uszkodzonej opony lub wady fabrycznej, ewentualnie od naprawdę solidnego uderzenia w jakąś przeszkodę. Ze smarowaniem bym uważał, zwłaszcza czymś co zmniejszy tarcie jak spłynie na bieżnik. @marvelo Ja posądzam Kendę o brak kontroli jakości nawet w tych droższych modelach. Wspomniane Klondike 29 nie są tanie (no ok, pod względem typu to są jedne z najtańszych) a jakoś wykonania przeciętna. Kolce osadzone nierównomiernie, część tak głęboko, że praktycznie równo z gumą. Są po prostu krzywe. Mają błędne oznaczenia ciśnienia (w nowszych rocznikach chyba już poprawili, moje 2,1" miały zakres jak dla 1,5").
  10. Racer poszły w 5-6 lat, innym chyba już po roku potrafiły pękać. 2 lata po kupieniu, nie znaczy że to 2 lata po wyjściu z fabryki. Mogły sobie poleżeć w sklepie i 5 lat.
  11. Pytanie ile czasu leżała w sklepie, w jakich warunkach była tam przechowywana i w jakich warunkach był trzymany rower. Jeżeli rower był trzymany na balkonie, to opony będą się szybciej starzeć. @ChuChu Mi popękały Schwalbe Marathon Racer (zwijane performance, kupione na początku 2011). Nie wyglądało to tak jak na zdjęciu bob-a, zaczęły pękać na styku z obręczą, widać było oplot. Nabite miały około 8,5k głównie po mieście w ciągu 6 lat ale powinienem je wymienić rok wcześniej, bo już wtedy było widać pęknięcia. Był tutaj cały temat o jakości kolejnych roczników tego modelu (wtedy już tylko drutowe) i takie pękanie był w nich niestety normą. Był też temat o rozlatujących się Continentalach, teraz nie pamiętam czy tylko Explorer-y czy problem był szerszy. A tak zakończyła żywot (w 2020) Marathon Winter kupiona na początku 2010 i mająca nabite około 7k: W kwestii opłacalności nie ma prostej odpowiedzi. Na przykładzie wspomnianych Racer-ów późniejszy zakup Mondial-i Evo prawie mi się zwrócił. Kosztowały 2x więcej ale przejechane mają już prawie 2x więcej, a czuję się na nich dużo pewniej i zdecydowanie lepiej sobie radzą na błocie. Jak ktoś mało jeździ, to większym problemem będzie starzenie się. Jak ktoś dużo jeździ, to tempo zużycia. Dla mnie podstawą na miasto to dobra wkładka antyprzebiciowa. Właśnie z tego względu wymieniłem Kendę Kwest i Rubenę Flipper na Racer-y, bo tak to na miasto i lekki teren były ok ale liczba przebić już zaczynała mocno irytować.
  12. Mitas jest czeską firmą, to w zasadzie dawna Rubena.
  13. 160 niestety pod ręką teraz nie mam, jak dobrze pójdzie, to w sobotę powinienem odebrać rower z serwisu.
  14. Bo droga przez dolinkę:
  15. Ja bym w takiej sytuacji sprawdził czy adaptery są prawidłowo mocowane. Pod ręką mam zacisk Accenta Freezer (klocki zdaje się ze takie same jak do MX2) i tarczę 86 180mm na 6 śrub (rocznikowo +/- 2016). Jakbym się nie starał głęboko wsadzić tarczy, to klocki nie haczą o pająka, jest zapas kilku mm. Przy montażu w rowerze pewnie byłby jeszcze trochę większy. Inna sprawa to te klocki są ciut szersze niż standardowa powierzchnia cierna tarczy.
  16. Za dużo myślisz, za dużo kombinujesz przy tak tanich oponach i zastosowaniu "po bułki do sklepu". Jak po tym mieście się nie ścigasz, nie kładziesz się w zakrętach jak szosowcy na alpejskich zjazdach, to serio nie ma co zagłębiać się w mieszanki i bieżniki. Na mokrym asfalcie, kostce/płytach betonowych praktycznie każda opona będzie trzymać poprawnie i nie wiem jak wielkiego pecha trzeba by mieć, żeby doświadczyć aquaplaningu. Jeżeli na brzegu jezdni zbiera się woda, to bardziej bym się bał niewidocznej dziury niż że opona odjedzie. Problemy zaczynają się na mokrej kostce brukowej, zwłaszcza takiej starej wyślizganej. Na mokrej farbie jak dali jakąś kiepską. Tutaj mieszanka ma już spore znaczenie, np. kolega narzeka na swoje fabryczne opony z Rockridera (jakiś podstawowy model). No ale tutaj i tak największą rolę odegrasz ty jako kierujący rowerem. Po prostu trzeba dostosować prędkość i styl jazdy do warunków na drodze. Nawet na najlepszych oponach tego aspektu nie przeskoczysz. Przy takim budżecie o śniegu i lodzie nie ma co wspominać. Tutaj nawet dedykowane zimówki od Schwalbe czy Kendy nie są uniwersalnym rozwiązaniem i nie w każdych warunkach radzą sobie dobrze. Rozrzut warunków jest taki, że nawet slicki sobie spokojnie radzą (równy, ubity, zmrożony śnieg), do takich gdzie opony pokroju Kendy Klondike 29" sobie nie radzą. Zima to zima, trzeba się nauczyć jeździć i tyle. Dobre opony pomogą ale nie zastąpią rozsądku i doświadczenia w takich warunkach. Co mogę polecić, to brać jak najszersze, które się zmieszczą w rowerze, do tego wkładka antyprzebiciowa i masz opony na 90-95% warunków w ciągu roku.
  17. Granica Sopotu i Gdyni, przy potoku Swelina i schodach?
  18. Oj, żebyś się nie zdziwił: https://www.youtube.com/watch?v=qx-SBOrd0T4 https://www.youtube.com/watch?v=cZTPJwiRBiw https://www.youtube.com/watch?v=JkW-tfcyk6k Całej trasy pewnie nie robią ale kluczowe etapy, odcinki na pewno w ten czy inny sposób sprawdzają. To są zawodowcy, nie mogą sobie powiedzieć "jakoś to będzie". O standardowych XC, Enduro, DH nawet nie ma co wspominać, bo to norma. Bo tak pokierowałeś dyskusją, płacząc że cię nawigacja zawiodła? Nie poradzę jak wypowiadasz się nieprecyzyjnie, a potem robisz dramę, że co innego miałeś na myśli. Trzeba było od razu pisać, że zamiast pojechać nowymi trasami, to musiałeś wokół komina latać. Eksploracja, to eksploracja, poznawanie czegoś nowego, zwiedzanie, jazda w nieznane, mylenie drogi i szukanie właściwej. Jazda po sznurku z nawigacji nie wpisuje się w definicję, a tym bardziej jeżeli nie zwraca się uwagi na okolice jako to w tej dyskusji się przewinęło od kilku osób. Na jedno czy zawiedzie łącze internetowe, czy serwer producenta. Na jedno, jeżeli sprzęt nawigacyjny, do aktywności na zewnątrz, traci część funkcjonalności, to jest to sprzęt ułomny. I to właśnie wytknąłem.
  19. I tak większość jest nieostra, a przy tym rozmiarze to na żurawie i tak zostało tylko po kilka pikseli. Ciężko tu mówić o utracie jakości i szczegółów. W tym konkretnym przypadku, kompresja praktycznie nic nie popsuła.
  20. Napisałeś co napisałeś: Wytknąłem ułomność nowoczesnego sprzętu, który bez dostępu do neta nie działa poprawnie, a zacząłeś mi personalnie wytykać nieznajomość sprzętu nawigacyjnego. Później to już tylko próby wyjścia z twarzą, że to jednak nie eksploracja, a trening i że się gubisz bez nawigacji, bo jesteś w nowym miejscu. Więc jak już komuś zarzucasz nadinterpretację, to poczytaj własne wpisy. Sam pokierował dyskusję w kierunku oblężonej twierdzy. Każdy typ roweru nadaje się do eksploracji okolicy i brak nawigacji nie jest żadną wymówką. Każdym rowerem można zapędzić się w miejsce nieprzejezdne, to część wpisana w jazdę rowerem. Nawigacja tu nic zasadniczo nie zmieni, bo też potrafi wyprowadzić w dziwne miejsca (nie raz już trafiałem na np. rów z wodą, gdzie na mapach była normalna droga). Na pewno sportową szosą władować się w dziurawy asfalt nie jest fajnie ale jeżeli przez awarię nawigacji do wyboru jest siedzieć i kisić się w domu albo na spokojnie przewietrzyć się i zwiedzić okolicę, to wybór chyba jest oczywisty. Trening tak czy inaczej przepadnie ale można ten czas wykorzystać właśnie do eksploracji, zrobienia chociaż kilkudziesięciu km w najbliższej okolicy (nie musi być 100) i zapoznaniu się z terenem. Następnym razem jak nawigacja zastrajkuje, będzie można już pocisnąć po znanych drogach, zamiast płakać w internecie. Nabić kilometry dla formy, można też jeżdżąc w te i z powrotem pod domem, a jednak prawie nikt tak nie jeździ. Może jednak te widoki robią różnicę?
  21. Taki właśnie wpis dałeś, że ci przepadła jazda, bo licznik z nawigacją nie mógł się połączyć z serwerem i nie wyznaczył trasy. Potem narzekałeś, że 5km od domu nie wiesz gdzie jesteś. Narzekasz na zmarnowany dzień ale to był twój wybór, że bez prowadzenia po sznurku nie wsiadasz na rower. A skoro trening i tak przepadł, to równie dobrze można było pojechać i zapoznać się z okolicą, żeby następnym jak elektronika zawiedzie, nie marnować czasu. Edit: Pierwotny wpis miałeś o eksploracji, nie treningu, więc tym bardziej narzekasz bez sensu. Nigdzie nie pisałem o podziwianiu krajobrazu, tylko na orientacji w terenie. Jeżeli wysiłek sprawia, że nie wiesz gdzie jesteś, to może lepiej skorzystać z trenażera, bo takie rozkojarzenie na drodze nie jest bezpieczne.
  22. Nie po to kupuję sprzęt za kilkaset - kilka tysięcy, żeby potem się bawić w wyszukiwanie właściwej mapy No i trochę głupio czytać, że niegdyś topowy, rowerowy, turystyczny licznik Garmina nie jest dobrej klasy sprzętem. Jeżeli nie chce ci się poznawać okolicy, to trochę głupio potem narzekać, że się gubi, że nie wie gdzie się jest.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...