-
Liczba zawartości
1 293 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
2
Typ zawartości
Profile
Forum
Galeria
Blogi
Kalendarz
Collections
Zawartość dodana przez MrJ
-
[Amortyzatory przednie] kiedyś a dziś - porównanie i spostrzeżenia
MrJ odpowiedział tobo → na temat → Amortyzatory rowerowe przód/tył
Omadkobosko. Shiver, BOP Iguana, korba Truvativ Hussefelt. Odmłodniałem o dwadzieścia lat od samego patrzenia Druciarstwo też potwierdzam i podpisuję się pod nim nogami, rękami i czym tam chcecie. Kto nie rozbierał z środku zimy amortyzatora z zamarzniętymi elastomerami, ten nie wie, co to życie We właściwym temacie się nie wypowiadam, bo nie testowałem w życiu nie wiadomo ile i nie wiadomo jakiej jakości amortyzatorów (chociaż na Shiverze jeździłem, gdzieś mam nawet fotkę Duncona Pussy z tym widłem), natomiast całkowicie subiektywnie też odnoszę podobne wrażenie, co @tobo Niby kiedyś konstrukcje były prostsze - żeby nie powiedzieć toporne - miały ułamek tych regulacji co teraz, a jednak z jednej strony potrafiły wybierać liście, a z drugiej nie dobijały przy mocniejszym nurkowaniu. Przy czym mówię o typowym XC, zahaczającym co najwyżej o AM (i to w kategoriach z przełomu wieków, a nie dzisiejszych standardów, gdzie trasy XC wyglądają jak tor przeszkód dla masochistów) i własnych, niepotwierdzonych żadnymi badaniami odczuciach. Dlatego póki nie będę miał możliwości testu "stary FOX na 26" kontra nowy FOX z tej samej półki na 29", to nie zabieram stanowiska. A że raczej nie będę miał, to tym bardziej nie zabieram PS Też nie wiem, jak producenci określają twardość sprężyn. Kupiłem Żonie RS Silvera ze standardową sprężyną, która wg tabel powinna pasować idealnie na moją wagę. I mimo chęci nie potrafiłem dobić nawet do połowy skoku, a pod rzeczoną Żoną ( ) amortyzator pracował na dosłownie 1/4 ugięcia. Dopiero wymiana na X-Soft pozwoliła uzyskać normalną pracę, mimo że jest teoretycznie o prawie 10 kilogramów zbyt miękka i powinna pasować raczej średnio wyrośniętej nastolatce. I bądź tu mądry. -
[Druciarstwo] Największe rowerowe druciarstwo
MrJ odpowiedział djwiocha → na temat → Druciarstwo rowerowe
Zadam tylko jedno pytanie: po co? Przy takiej pozycji (podniesiona kierownica, przesunięte na przód siodełko) nijak nie wykorzystasz możliwości zawieszenia > siedzisz na rowerze przerobionym na crossowy, tyle że nadal nie tak wygodnym, cięższym i wolniejszym > kup sobie crossa jak Bozia przykazała, amortyzowanego gravela (oczywiście mówię o amortyzacji przedniej, ale tylnej tak czy inaczej nie wykorzystasz, patrząc na zdjęcie) czy jakkolwiek producent tego nie nazwie w katalogu. Tak, wiem - nie moja sprawa, nie mój rower, nie mój kręgosłup, nie mój styl jazdy, nie moje cokolwiek. Ale ma to taki sam sens, jak wspomniane chałupnicze przeróbki MTB w latach 90/00, żeby udawały jakieś Jubilaty czy inne Wigry, bo ludzie (zwłaszcza starsi) były przyzwyczajeni do siedzenia jak na krześle. Przy czym wtedy było to jakoś uzasadnione ludzką niewiedzą, niedostępnością części (i całych rowerów), ich cenami itp. Dzisiaj bez problemu kupisz taki rower, jaki potrzebujesz i sprzedasz taki, jakiego nie potrzebujesz. Jak dobrze pójdzie, to jeszcze na tym zarobisz. No ale widocznie lepiej kombinować jak ten przysłowiowy koń pod górę. O to to.- 2 105 odpowiedzi
-
- Druciarstwo
- rower
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
[Druciarstwo] Największe rowerowe druciarstwo
MrJ odpowiedział djwiocha → na temat → Druciarstwo rowerowe
A wystarczyłoby pochylić kierownicę do przodu do pozycji, w jakiej powinna być, i nie byłoby potrzeby kombinowania z siodełkiem. Ale podejście sprzed lekko licząc 25 lat pt. "przeróbmy MTB, żeby jeździć na nim jak na składaku" jest jak widać wiecznie żywe - zresztą wystarczy spojrzeć na te wszystkie patologiczne przedłużki do sterówek na aledrogo, na które najwidoczniej nie brakuje klientów. Chociaż z dwojga złego lepiej już coś takiego, niż rurka spawana do rurki, spawana do kolejnej rurki u szwagra w garażu, co widać na załączonym obrazku- 2 105 odpowiedzi
-
- Druciarstwo
- rower
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
@WojtasTaba podrzuciłeś rower trialowy, bo miał akurat czarne felgi na zdjęciu, czy chcesz obręcz typowo do tralówki? Bo jak to drugie, to powinieneś wiedzieć, że tam hamulce są używane inaczej niż w "zwykłym" rowerze, więc i ścieranie obręczy będzie przebiegało inaczej.
-
[Prawo] Rowerem po miejscach zakazanych
MrJ odpowiedział drbaciorr → na temat → Rowerowe forum na max - ogólna dyskusja
Poczekałbyś chwilę dłużej, to nie musiałbyś sam sobie odpowiadać Mieszkałem zaraz obok w latach 2013-14, nawet widać nazwę ulicy na tym fragmencie mapy. Aczkolwiek nie zapuszczałem się na poligon ani rowerem, ani też pieszo z wiadomych względów. A odnosząc się do właściwego tematu: to, że prawo jednoznacznie czegoś nie zabrania, nie oznacza od razu, że "wolnoć Tomku". Zwyczajna głupota i wcale nie mniejsze chamstwo to jedno, ale wjedź w kogoś na terenie takiej galerii - a już zwłaszcza w madke z bombelkiem albo babcię z torbami pełnymi jajek z promocji - to się przekonasz, jak szybko ochrona wezwie policję i jak szybko ta policja znajdzie pisiont powodów, żeby cię ukarać. Więc po co? Robienie debilnych rzeczy dla atencji lub pod pretekstem sprawdzenia "czy przepisy / służby działają" świadczy tylko i wyłącznie o debilizmie samego robiącego. -
[koszt roweru] Czy rowery są realnie tanie, a może drogie?
MrJ odpowiedział Turysta05 → na temat → Rowerowe forum na max - ogólna dyskusja
Sam sobie odpowiadasz. Oczywiście "yes cannon slow market", popyt, podaż, czas, design, wdrażanie technologii i pińcet innych argumentów. A na końcu i tak rzeczy (bo nie tylko części i nie tylko rowerowe) kosztują tyle a tyle, bo mogą. Co nie oznacza, że mamy płacić i płakać. Jeżeli chce kupować nowy rower ze sklepu z wielką naklejką "NOWOŚĆ", to niech sobie przepłaca za niego do woli. Ale mamy przecież Allegro, OLX, Marketplace czy dziesiątki (setki?) sklepów w UE, które wyślą nam części bez szemrania i dodatkowych kosztów. I tylko od nas zależy, co wybierzemy. A że dostęp do wiedzy też jest dziś sporo lepszy niż jeszcze kilkanaście lat temu, to każdy może sobie sprawdzić nawet na telefonie, że produkt A ma lepszy stosunek ceny do jakości niż B, a C to to samo, co D, tylko z inną naklejką. Kiedyś musiałeś się bez porównania bardziej postarać, żeby się w tym wszystkim połapać - np. ja miałem znajomego w sklepie grupy Velo i stąd mogłem się dowiedzieć, że Accent / Author / Dartmoor / Novatec to w wielu przypadkach dokładnie ten sam produkt, ale nie wszyscy mieli tak fajnie. Do tego dochodzi rynek części zamiennych, które są (uwaga, mocno kontrowersyjny pogląd) nie tylko łatwiej dostępne, ale i tańsze niż kiedykolwiek. Warunek jest taki, że nie szukamy najnowszych modeli pod najnowsze (i najbardziej trendy) standardy i w ogóle olewamy "mody" tylko kierujemy się tym, czego naprawdę potrzebujemy. I wtedy można złoży sobie niezły rower za nieraz tak śmieszne pieniądze, że mogę tylko żałować, że kiedyś tego nie było. Ale to też zależy od nas i użalanie się nad "ło panie te rowery to takie drogie zwłaszcza te elektryki kogo na to stać", po czym pójście do najbliższego sklepu i wzięcie egzemplarza prosto z wystawy na raty, jest najgłupszym z możliwych rozwiązań. -
A ja odpowiem pytaniem na pytanie: a co to za problem? Że forma "spadła" i robisz kilka kilometrów mniej i/lub tempo jest gorsze? Przecież to całkowicie normalne, że czasami jest lepiej, a czasami gorzej i dotyczy to każdej aktywności, tak fizycznej jak i umysłowej. Raz wszystko "samo wchodzi do głowy", a kiedy indziej nie jesteśmy w stanie nauczyć się najprostszej rzeczy. Dzisiaj czujemy, że ogralibyśmy w piłkę samego Lewego, a za tydzień będziemy potykali się o własne nogi. Wczoraj wzięliśmy 100 kilo na klatę i byliśmy królami siłki, a dziś ledwo daliśmy radę 90 i mało nam gumka w majtkach i żyłka na czole nie pękły. I tak dalej, i tak dalej. Jazdy na rowerze też do dotyczy i nie ma w tym niczego dziwnego. Oczywiście fajnie jest czuć i widzieć (jeżeli prowadzimy dokładniejsze statystyki) progres, natomiast nie jesteśmy maszynami i nie należy się obwiniać za to, że akurat czujemy się np. bardziej zmęczeni, bo jest to - powtarzam - normalne. Podobnie jak dobrze jest zdać o swoje zdrowie (odpowiednie plany treningowe, żywienie, suplementacja, regeneracja i tak dalej) i szukać powodów, dlaczego coś nie dzieje się tak, jak powinno, natomiast nie popadajmy w skrajność, że dzisiaj nażremy się kreatyny, jurto przejdziemy na keto a pojutrze zrobimy interwał rodem z zawodów iron manów, bo to do niczego nie prowadzi poza frustracją i rozregulowaniem organizmu. A przede wszystkim pamiętajmy, że ma nam to sprawiać przyjemność, satysfakcję, radość i tak dalej. A jeżeli z powodu spadku wskaźnika H.U.I. i jego stosunku do wielkości π-CZKA (wybaczcie, ale jak widzę te wszystkie skróty, mające świadczyć o otwieraniu się 69 stopnia wtajemniczenia treningowego, to chwilami nie wiem czy się śmiać, czy płakać 😁 ) mamy się zaraz stresować, negować swoje dotychczasowe osiągnięcia i obwiniać o całe zło świata, to znaczy, że coś poszło bardzo nie tak. I polecam - jako ktoś, kto z niejednego bidonu wodę pił - najpierw nad tym się zastanowić, a nie od razu liczyć białko w diecie co do mikrograma i pilnować kadencji podczas chodzenia do toalety. Sama sobie odpowiedziałaś. Strava sprowadza Cię do cyferek: zrobiłaś tyle-i-tyle kilometrów po takim-i-takim terenie w takim-i-takim-tempie. Nie widzi, że był upał, że być może gorzej spałaś, że masz głowę zawaloną sprawami związanymi z domem czy pracą, że cokolwiek. Więc pokazuje, że poszło Ci "gorzej", mimo że dla Ciebie taki trening w niesprzyjających warunkach mógł być - i powinien! - być sukcesem. Ale nie, bo kilometraż spadł, tempo spadło, więc się obwiniasz i szukasz niepowodzeń tam, gdzie ich nie ma. Serio, nie tędy droga.
-
[buty gravelowe SPD do jazdy turystycznej] – jakie wybrać?
MrJ odpowiedział Mentos → na temat → Odzież dolna
Nie masz w okolicy jakiegoś sklepu rowerowego z lepszym zaopatrzeniem? Jeździsz na tyle długo, że raczej wiesz, czego szukasz i szybka przymiarka i przejście tych kilkunastu metrów po podłodze już powinny sporo powiedzieć. A jak nie, to zawsze zostaje allegro smart - sam nie lubię czegoś takiego, ale czasami nie ma innego wyjścia jak kupienie kilku rzeczy dla wybrania tej jednej i zwrócenie reszty. Sam przez lata jeździłem w takich właśnie terenowych butach (Shimano ze zdjęcia) z tego samego powodu: bo Jura K-Cz, bo chodziłem po kamieniach i żwirze itp. Natomiast po przesiadce na "zwykłe" SPD typu MTB okazało się, że w zasadzie nie widzę wielkiej różnicy na minus, za to sporą na plus, zaczynając od dużo niższej wagi. Owszem, nie biegam już z rowerem na garbie po kamulcach, ale wcześniej też tak naprawdę robiłem to od wielkiego dzwonu i to raczej przez własny głupi upór, a nie konieczność. Więc nie przesadzałbym z szukaniem typowych trekkingów / graveli, bo może się to okazać przerost formy nad treścią. -
[Druciarstwo] Największe rowerowe druciarstwo
MrJ odpowiedział djwiocha → na temat → Druciarstwo rowerowe
@Mentos - to nie jest żadne druciarstwo, tylko zaradność i umiejętność wykorzystania 100% możliwości, jakimi aktualnie dysponujemy, by osiągnąć cel. Popieram jak najbardziej! 😁- 2 105 odpowiedzi
-
- Druciarstwo
- rower
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nie wypowiadam się za innych, ale czasami powód odejścia z jakiegoś forum czy grupy może być równie nagły, co prozaiczny. Wiadomo: praca, rodzina, zdrowie (i nie mówię od razu o pobycie w szpitalu albo wyprowadzce na Ziemię Ognistą ) i ogólnie szeroko rozumiane "życie", ale też drobiazgi - żeby nie powiedzieć: pierdoły - których nawarstwia się tym więcej, im dłużej udzielamy się w jakimś miejscu. A to się z kimś posprzeczamy, a to zauważymy, że nasze porady zostały kolejny raz mniej lub bardziej zignorowane, a to administracja nie doceni zaangażowania, albo w końcu najzwyczajniej poczujemy znużenie tematem, bo "ile można"?. I ziarnko do ziarnka, kamyczek do kamyczka i robimy sobie przerwę na tydzień, miesiąc, pół roku, a potem to już leci i przestajemy pamiętać, że w ogóle gdzieś byliśmy. Tak bywa. A samych zainteresowanych najlepiej zapytać prywatnie, bo z plotkami to trzeba uważać.
-
Lakierowanie proszkowe powinien ogarnąć każdy lakiernik, który robi rzeczy typu felgi (ci od karoserii czy większych elementów jak zderzaki raczej nie chcą się bawić w takie drobiazgi), ale dla odmiany raczej żaden nie podejmie się rozłożenia / złożenia roweru, bo to nie ich branża. Nie masz jakiegoś kolegi, który "za flaszkę" podejmie się robocizny? Demontaż roweru nie jest wbrew pozorom specjalnie trudny i jeżeli nie masz wynalazku w rodzaju fulla z prowadzonymi wewnętrznie przewodami hydraulicznymi, to poza dwoma-trzema bardziej specjalistycznymi narzędziami (klucz do korby, suportu, ewentualnie sterów + rozkuwacz do łańcucha - wszystko do kupienia na allegro za grosze) nie potrzebujesz niczego, czego nie masz w szufladzie w garażu czy tam piwnicy. A przynajmniej powinieneś mieć No i umiejętności zostaną na przyszłość. Dla informacji: jesteś z Siemianowic, więc do Chorzowa nie masz daleko. Ja lakierowałem alufelgi w lakierni na Gałeczki 59 (wjeżdża się z tyłu na podwórze budynku, wejście po schodkach) razem z ich piaskowaniem i regeneracją rantów i drugi rok nic się z nimi nie dzieje. Możesz zadzwonić i zapytać, ile gość by wziął za ramę: http://federka.pl/kontakt/ i najlepiej zrób to samo w kilku innych lakierniach, będziesz miał porównanie.
-
[Pijany kierowca] zabił dziecko na rowerze
MrJ odpowiedział ernorator → na temat → Wypadki i stłuczki rowerowe
Ale wiesz, że alkohol "w płynie" nie jest jedyną formą, w jakiej go spożywasz? Dojrzałe owoce, wypieki na dobrze przefermentowanym zakwasie, wszelkie kiszonki, kefir, kwas chlebowy i wiele innych produktów spożywczych, zwłaszcza tych powstających przy udziale takiej czy innej fermentacji, zawiera alkohol w ilości nieraz porównywalnej do piwa niskoalkoholowego. Nie mówię nawet o choćby pierwszych z brzegu nalewkach ziołowych, które są traktowane w zasadzie jako lekarstwa - oczywiście przy właściwym dawkowaniu, a nie mieszaniu butelki Jagermeistera z czteropakiem Red Bulla I co, to też jest "trucie się"? Naprawdę? Znaj proporcjum, mocium panie, żaby zacytować klasyka. Kieliszek wina do świątecznego obiadu na poprawę trawienia, grzecznościowy toast na urodzinach czy choćby najzwyklejsze spróbowanie "co tam sąsiad z wiśni na działce ciekawego upędził" naprawdę nie zrównuje nas z patologią, od jakiej zaczął się ten temat. -
[Pijany kierowca] zabił dziecko na rowerze
MrJ odpowiedział ernorator → na temat → Wypadki i stłuczki rowerowe
Chodzi i o jedno i o drugie. Pierwsza rzecz: nie ma równych i równiejszych. Anonimowy Kowalski być traktowany tak samo przez sąd, urząd i jakąkolwiek inną instytucję, co cwelebryta, politykier, biznezmen czy ktokolwiek inny. Od pewnego stężenia alkoholu / spowodowania wypadku - konfiskata pojazdu (bez dochodzenia, że to żony, sąsiada, firmowy itp.), kara finansowa proporcjonalna do zarobków (tak, żeby zabolała i tego, co zarabia 5 tysięcy i 50 tysięcy) i potem sprawa sądowa, w której przewidziana będzie minimalna kara za same promile / wypadek, a wyrok będzie mógł być już tylko wyższy. Ale spróbujcie coś takiego wprowadzić, to zaraz się pojawi pierdylion argumentów, że przecież on tylko raz wypił, że jak ona będzie dojeżdżała do pracy bez auta i za co utrzyma bombelki, a w ogóle to tamten to znajomy znajomego, a tamta chodzi na fitness z sędzią. I tak dalej, i tak dalej. Póki ktoś naprawdę nie będzie miał stalowych jaj i nie przeciwstawi się tym wszystkim układom (z patologią w postaci "wolnych sonduw" na czele), póty instytucjonalnie nic się nie zmieni. Dlatego tak mocno optuję za naciskiem oddolnym i w miarę możliwości sam staram się go uskuteczniać. Nie mylmy powodu spotkania z jego późniejszym przebiegiem. Tak, jestem w stanie bez problemu spotkać się ze znajomymi i nie wypić ani pół łyka piwa. Oni też. I nieraz tak bywało, że wybieraliśmy się na przykład na wspólną całodniową wycieczkę, będąc całkowicie trzeźwymi. Podobnie kiedy szliśmy nie tylko do teatru lub kina, ale też do kogoś na domówkę, ograniczającą się do np. kawy i ciasta. I nikt nie miał nic przeciwko. Natomiast jeżeli spotykamy się np. na grilla na działce, urodzinach, imieninach itp., to owszem, alkohol się pojawia, ale jest to "jedno piwko do kaszanki", toast za solenizanta czy nawet degustacja własnych wyrobów (jeden robi domowe wina, inny nalewki, ktoś coś jeszcze mocniejszego), a nie żadne walenie do odciny i robienie po tym bydła. A już na pewno nikomu do głowy nie przychodzi, żeby pod wpływem - nawet minimalnym - wsiadać za kierownicę. Dlatego miejmy miarę i nie traktujmy picia zero-jedynkowo, na zasadzie "albo jesteś całkowicie trzeźwy, albo jesteś alkoholikiem i potencjalnym bandytą, przemocowcem i sprawcą wypadku ze skutkiem śmiertelnym", bo to bzdury. -
[Gniew rowerzysty] Co cię wkurzyło na rowerze?
MrJ odpowiedział Borsuczy → na temat → Rowerowe forum na max - ogólna dyskusja
@KrissDeValnor nie wiem, nie śledzę jakoś super dokładnie dokładnie rynku ani nowych rowerów, ani używanych. Na te pierwsze wchodzę raczej z ciekawości, żeby zobaczyć co jest teraz na topie (odpowiedź: wiele "rewolucyjnych" technologii to odgrzewane piąty raz kotlety, tyle że w ładniejszym opakowaniu) i ile kosztuje (odpowiedź: w wielu przypadkach dużo za dużo), a na drugie... w sumie też z ciekawości, bo co potrzebuję, to już kupiłem Ale mimo tego widzę, jak z jednej strony drogie potrafią być części nowe z górnej (i modnej - patrz np. gravele czy elektryki) półki i jak tanie nieco tylko starsze i/lub ledwie używane. No i mniej modne też Trzeba tylko pójść na pewne, czasami zaskakująco małe i w gruncie rzeczy nieodczuwalne kompromisy. Przy czym zwykle ograniczam się do obserwacji, bo gdybym miał się udzielać na forum z takim zaangażowaniem, jak te ponad 15 lat temu, to 9/10 moich odpowiedzi na zadane pytania brzmiałoby: "nie patrz na reklamy ani porady sprzedawcy w sklepie / kup używkę lub nówkę z demontażu lub promocji za ułamek ceny / nie jojcz, tylko naucz się przynajmniej podstawowego serwisowania / nie szukaj odpowiedzi w tabelkach excela, ale wsiądź na rower i sam zobacz, czy jest ci wygodnie". A już na pewno "nie marnuj czasu na zajmowanie się pierdołami przed kompem, tylko tu i teraz wsiadaj na rower i jedź". Bo lepszy sprzęt tańszy i gorszy, ale sprawny, z którego korzystamy, niż droższy i lepszy, który istnieje co najwyżej w naszych wyobrażeniach. Ja ten błąd swego czasu też popełniłem i boli mnie on do dzisiaj. Nie bierzcie ze mnie przykładu. Serio -
[Gniew rowerzysty] Co cię wkurzyło na rowerze?
MrJ odpowiedział Borsuczy → na temat → Rowerowe forum na max - ogólna dyskusja
Rok 2024, a niektórzy nadal mają problemy jak w roku 2004, żeby nie powiedzieć 1994. Uważacie, że nowe części rowerowe lub całe rowery w Polsce są za drogie? Skoro ja, jako dziaders po czterdziestce ogarnąłem zakupy z Niemiec i Hiszpanii za ułamek cen krajowych sklepów, to wy też możecie, dzieci smartfona. Że nie wspomnę o allegro, olx albo marketplace, które są zawalone używkami po sufit. Owszem, trzeba się czasami naszukać i przygotować na ewentualny serwis, ale bez przesady - kto chce, ten bez problemu znajdzie, czego szuka. Uważacie, że kwoty za rzeczony serwis "u mechanika" są za wysokie? Macie tutoriale na jutubie z pokazaniem palcem "bierzemy klucz imbusowy rozmiaru 6 i kręcimy drugą śrubkę trzy obroty w lewo", podstawowe narzędzia powinniście posiadać w garażu / piwnicy, a bardziej specjalistyczne kupicie za grosze w tych samych miejscach, co wyżej. Wystarczy nie mieć dwóch lewych rąk, za to minimum chęci. I naprawdę wymiana dętki, łańcucha albo kasety, regulacja przerzutki czy nawet odpowietrzenie hamulców hydraulicznych to nie są żadne czary, tylko coś, co aktywny rowerzysta po prostu powinien umieć zrobić we własnym zakresie. Ale jeżeli ktoś się ogranicza do "muszę mieć nówki sztuki z katalogu nie starszego niż 2023 i najlepiej w sklepie za rogiem", to ma problem co najwyżej sam ze sobą. -
[dziwne zachowanie] Jeżdżenie bez błotników w deszczową pogodę
MrJ odpowiedział leon7877 → na temat → Rowerowe forum na max - ogólna dyskusja
@zekker - jak trafiasz na wakacyjne oberwanie chmury (takie, w którym bez żadnego uprzedzenia horyzont robi się granatowy i zanim zdążysz się w ogóle zastanowić, czy nie zawrócić, to nie masz na sobie nic suchego włącznie ze skarpetkami - dzisiaj jest już o to trudniej, bo w telefonie możesz sobie podejrzeć choćby satelitarną mapę burz w czasie rzeczywistym, ale kiedyś tak dobrze nie było), to brak błotników jest najmniejszym problemem. Natomiast w błoto, mokry piach czy liście możesz się po prostu nie pchać, jeśli nie chcesz* Chyba że chcesz, to wtedy błotnik się faktycznie przyda i tego w żaden sposób nie neguję, ale jeżeli nie jest potrzebny, to po co go zakładać? Jak nie jeżdżę po ciemku, to nie zakładam lampek. Jak nie jeżdżę po kompletnie nieznanym terenie, to nie używam nawigacji. Jak nie potrzebuję brać ze sobą pisienciu kilo bagażu, to nie zakładam sakw. Jak nie jeżdżę po syfie, to nie zakładam błotników. To serio jest takie trudne do zrozumienia? A na argument typu "no ale przecież możesz wjechać w gnojówkę na wiosce" odpowiem tylko (bez urazy, bo to nie jest nic osobistego) "no chyba ty" 😅 W ogóle zauważ, że cały ten temat nie jest tak naprawdę zachętą do dyskusji, a jedna wielką tezą jego autora pt. "ci, co jeżdżą bez błotników, to jakieś głupki, którzy utrudniają sobie życie, niszczą napęd, powodują globalne ocieplenie i łamią konstytucję" Tak, jasne, sami sobie wszyscy robimy na złość i wolimy wracać do domu brudni, mokrzy i ze zniszczonymi rowerami. I jeszcze na złość madce odmrozimy sobie uszy! A może po prostu nie robimy czegoś, co jest nam najzwyczajniej w świecie zbędne? *zaznaczam, że piszę o jeździe rekreacyjnej, czyli "jadę gdzie chcę, kiedy chcę i jak chcę". Dojazdy do pracy czy szkoły to "muszę" i one rządzą się już innymi prawami. I o ile sam dla siebie śmigam weekendowo na "gołym" fullu 26", to gdybym jeździł codziennie do roboty, miałbym prawie na pewno gravela lub trekkinga 29" z błotnikami, sporą sakwą, lampkami i innym podobnym bałaganem, czyli rower, który w jakimkolwiek innym przypadku byłby dla mnie całkowicie bezsensowny. -
[dziwne zachowanie] Jeżdżenie bez błotników w deszczową pogodę
MrJ odpowiedział leon7877 → na temat → Rowerowe forum na max - ogólna dyskusja
@leon7877 - wywód jest jak najbardziej sensowny, bo zadaje najbardziej podstawowe z podstawowych pytań, czyli PO CO? Jeżeli jeździsz często i robisz to niezależnie od pogody oraz terenu, to chcąc nie chcąc błotniki będą ci potrzebne. Mniejsze, większe, plastikowe, metalowe, to już mniejsza o to. Sam jeździłem kiedyś dużo i choć starałem się unikać naprawdę złych warunków, to momentami było to po prostu niemożliwe. I dlatego miałem założone błotniki, podobnie jak np. nieraz dłuższe spodnie czy rękawy, nawet w cieplejsze dni, bo wiedziałem jeszcze przed wyjazdem, w jakim stanie mogę wrócić. Teraz natomiast tego nie robię, więc błotniki nie są mi potrzebne. Po prostu. A jak raz na ruski rok złapie mnie deszcz albo będę jechał po mokrej (bo nie musi być od razu ubłocona, wystarczy mokry piach) drodze, to wliczam to w ryzyko. Przy czym w wielu przypadkach wystarczy wtedy jechać ostrożniej oraz najzwyczajniej w świecie wolniej i naprawdę nie wrócimy do domu z wiadrem syfu w napędzie, butach i na twarzy -
[dziwne zachowanie] Jeżdżenie bez błotników w deszczową pogodę
MrJ odpowiedział leon7877 → na temat → Rowerowe forum na max - ogólna dyskusja
A nie można po prostu nie jeździć po błocie? Sam jeździłem przez kilka lat bez błotników, potem kolejnych kilka z błotnikami (takimi plastikowymi dopinanymi z przodu pod koronę amortyzatora, a z tyłu do sztycy), a teraz znów bez. Dlaczego? Patrz pierwsze zdanie - skoro nie pcham się na siłę w syf, to nie potrzebuję się przed nim chronić. Oczywiście zdarzało się, że wjechałem w jakieś bagno albo złapał mnie nagły deszcz, ale wtedy brak błotników naprawdę był najmniejszym problemem w obliczu błocka w butach, wody w majtkach i innych podobnych atrakcji I do dokładnie tego samego wniosku dochodzili właściwie wszyscy znajomi, z którymi jeździłem w szkole i na studiach. Czasami ktoś miał założonego z tyłu jakiegoś obrzyna, ewentualnie taką osłonkę pod dolną rurę ramy, ale to było wszystko. Dlaczego? Znów patrz pierwsze zdanie. Gdybym jeździł na wielodniowe wycieczki lub tym bardziej do pracy, startował w zawodach albo robił cokolwiek, co wymagałoby siadania na rower niezależnie od pogody, to wtedy byłaby inna rozmowa - przy czym wtedy miałbym inny rower, a nie tylko dokładał błotniki do obecnego. Ale skoro nie wyjeżdżam w brzydką pogodę, to coś takiego jak błotnik jest mi zbędne. Na tej samej zasadzie można zapytać, po co komu fulle, skoro tak często widzimy je na asfalcie? Albo czemu ludzie kupują gravele po to, żeby najpierw pchać się nimi w ciężki teren, po czym dziwić się, że to nie jest najlepszy pomysł i próbować usilnie przerabiać je na MTB? I tak dalej, i tak dalej. Może nie uszczęśliwiajmy ludzi na siłę, a wszystkim wyjdzie to na zdrowie PS Na zdjęciach efekt przejazdu nie przez 20 kilometrów, a dosłownie 20 metrów mocno zabłoconej drogi, przed którą nie zdążyłem wyhamować, a ominąć się nie dało - po prostu wpadłem rozpędzony w niewidoczne z daleka obniżenie, wypełnione rozjeżdżoną gliną o konsystencji zaprawy do klejenia płytek i mogłem co najwyżej ratować się przed zaryciem w to bagno tylko kołami i butami, a nie twarzą I teraz najzwyczajniej w świecie nie pcham się tam, jeżeli w ciągu ostatnich kilku dni padało, a nie zakładam błotniki, gumiaki oraz kombinezon przeciwchemiczny i udaję, że jestem przez to mądrzejszy. Otóż nie. -
Informuję, bo najwidoczniej to umknęło w dyskusji - rower jako taki nie istnieje (choć prawie wszystkie części wciąż służą: koła, hamulce, amortyzator, siodełko czy pedały w moim Centurionie; kierownica i cały napęd poza korbą w Meridzie Żony, natomiast rama poszła do nowego właściciela na przeróbkę na elektryka), więc temat można zamknąć i przenieść do działu "cmentarzysko". @KrissDeValnor ktoś coś?
-
[Jedno Zdjęcie] Jedna wyprawa - Jedno zdjęcie
MrJ odpowiedział durnykot → na temat → Rowerowe forum na max - ogólna dyskusja
-
[Pijany kierowca] zabił dziecko na rowerze
MrJ odpowiedział ernorator → na temat → Wypadki i stłuczki rowerowe
Fajnie, ale ja nie piszę o tym, żeby podejść do grupy meneli na ławeczce (w koszulkach "kibiców" czy nie, to już inna rozmowa) i na dzień dobry rzucić, żeby k***a wyp***dalali w p***du, ale o zwracanie uwagi najbliższemu otoczeniu, z którym się znacie, pracujecie, spędzacie czas. Ja też nie mam zamiaru udawać świętego abstynenta, który głosi ewangelię trzeźwości przypadkowym przechodniom na mieście, ale też nie udaję, że tematu nie ma. I to nie tylko wtedy, jak kolega na grillu zaczął przesadzać (i dostał proste ultimatum: albo się ogarnie, albo sam sobie będzie tę kiełbachę z biedrony przypalał), ale i kiedy lokalne towarzystwo urządziło sobie na klatce pijalnię, palarnię i jeszcze stołówkę. Fakt, że w pewnym momencie zaczęło być już mocno nerwowo, ale mimo wszystko zakończyło się na słownych przepychankach i jak raz sobie poszli, tak już nie wrócili. Natomiast jeżeli chodzi o palenie, to kiedy ostatnio papierosy były "tanie"? W latach 90. czy jeszcze wcześniej? Już za czasów mojego liceum i studiów (czyli mniej więcej 20-25 lat temu) słyszałem narzekanie, ile to fajki kosztują, a jednak ludzie palili przy byle okazji i w byle jakim miejscu. Balkon na domówce? Palacze. Piwko w barze? Palacze. Przystanek albo poczekalnia na dworcu? Palacze. Owszem, dzisiaj mamy choćby e-papierosy, ale i kultura palenia się zmieniła, a przynajmniej wśród ludzi kulturalnych. Budowlaniec na rusztowaniu nadal będzie jarał Ukraińskie Przemycone Premium przy wszystkich, ale taki menedżer już niekoniecznie. I nie wmawiajcie mi, że nic się nie zmieniło w tej materii. I na koniec taka sugestia: nigdy nie porównujcie Polski 1:1 do jakiegoś innego kraju, zwłaszcza zachodniego. Każdy ma inną kulturę, inne zwyczaje, inne podejście do wielu spraw. Niekoniecznie lepsze, jak wielu chciałoby wmówić. Jesteśmy na swoim podwórku, mamy swoje wady i przywary i na nich się skupmy. Jeżeli problemem są u nas pijani kierowcy, to trzeba zrobić wszystko, żeby ich w miarę możliwości wyeliminować. Także oddolnie, choćby pilnując, czy nasz sąsiad czy kolega nie wsiada za kółko po paru głębszych. Bo znów czekamy, aż policja (swoją drogą jak są potrzebni, to wtedy policja, a nie ta zła, upolityczniona, głupia psiarnia, tak?) czy sądy rozwiążą problem, który w wielu przypadkach sami tworzymy. Powtórzę to samo, co w paru innych tematach: jak chcecie, żeby było lepiej, to sami dawajcie przykład. Bo zawsze i wszędzie są tylko i wyłącznie święci: to inni piją do odciny, to inni zostawiają po sobie puszki i butelki, to inni palą i rzucają petami, to inni ignorują przepisy ruchu drogowego, to inni zachowują się jak skończone buraki, ale my nie. Nigdy. Sratatatata. -
[Pijany kierowca] zabił dziecko na rowerze
MrJ odpowiedział ernorator → na temat → Wypadki i stłuczki rowerowe
No i przeszliśmy z wypadku po pijaku na pijaństwo ogólnie. I jak zwykle wyciągamy tak samo błędne wnioski, co zawsze. Owszem, możemy zwalić całą odpowiedzialność na szeroko rozumiane państwo - za tanią wódkę w sklepach, za dużo sklepów z alhololem w ogóle, za niskie kary dla jeżdżących na podwójnym gazie, za cokolwiek. Ale co sami z tym robimy? Tylko na serio, a nie pisząc o tym na forum rowerowym? Ile razy waszemu kumplowi po pijaku włączył się agresor i tylko szukał zaczepki, a wy ratowaliście mu dupę, zamiast pozwolić wreszcie, by zapłacił wybitym zębem czy złamanym nosem za własną głupotę? Ile razy kumpela po paru drinkach za dużo zamieniła się w taniego lachociąga i podobnie jak w poprzednim przypadku chroniliście jej cztery litery przed utratą czci jak te durne białorycerze od siedmiu boleści? Ile razy wujaszek na weselu nie wiedział, kiedy przestać wznosić toasty, a wy się tylko przyglądaliście z co najwyżej niemym politowaniem, zamiast powiedzieć "wystarczy na dzisiaj, bo tylko wstyd robisz przed wszystkimi"? Ile razy dorabiając sobie na tej memicznej już budowie widzieliście ludzi, którzy ledwie są w stanie wejść na rusztowanie i co najwyżej uśmiechnęliście się pod nosem z dowcipu o małpce na śniadanie? Ile razy wasz sąsiad kończył dzień pracy na działce czy w garażu czteropakiem i dziarsko wsiadał do auta / na motocykl, a wy udawaliście, że nie widzicie? I tak dalej, i tak dalej. Oczekujecie gotowych rozwiązań od systemu, jednocześnie nie robiąc nic. Bo po co? Bo wyręczy was instytucja, służba porządkowa, lekarze, prawo, przepisy, co sobie wybierzecie. A tymczasem od siebie trzeba zacząć i swojego otoczenia. Ja oczywiście wiem, że mamy w tym kraju taką, a nie inna kulturę picia - aczkolwiek nie wybielajmy też zagranicy, bo np. taka typowa czeska hospoda, jaką niektórzy uważają nie wiadomo dlaczego za ideał "stołowania się na mieście", to syf, kiła i mogiła - ale bez "pracy u podstaw" nic się nie zmieni. A że się da, to widać choćby na przykładzie palenia papierosów. Jeszcze ze dwadzieścia lat temu (o wcześniejszych czasach nawet nie mówię) wszędzie było widać palących: uczniowie, studenci, robotnicy, prezesi, za szkołą, na przystanku, w restauracji. Teraz nikt na poziomie nie pokaże się w miejscu publicznym z petem z zębach, bo to po prostu wstyd, a jak już chce zapalić, to albo e-papierosa, albo grzecznie idzie na wyznaczonego miejsca. Czemu? Bo zmieniło się nastawienie społeczne do palenia. Owszem, przy alkoholu to zdecydowanie nie będzie takie proste, co nie znaczy, że nie należy próbować i zacząć działać oddolnie, w gronie własnego otoczenia. Jak raz czy drugi zwrócicie uwagę nawalonemu wujaszkowi czy naprutej lasce, to się może za trzecim razem zastanowi. A jeżeli nie, to sami się zastanówcie nad tym, w jakim obracacie się towarzystwie, przy czym to już jest temat na zupełnie inną dyskusję. PS Dzisiaj własny alkohol można zrobić prościej, niż kiedykolwiek. Sprzęt do piwa czy wina jest dostępny legalnie na allegro za grosze, a jak ktoś jest bardziej ogarnięty, to sobie ogarnie bimbromixa ze szczegółową instrukcją na YT. A ile stoi pochowanych po szopach czy garażach całych małych fabryczek, to zainteresowani wiedzą Więc jeśli ktoś wierzy, że proste podniesienie ceny wódki czy piwa razy dwa rozwiąże problem (a zakazanie reklamy to już w ogóle), to się bardzo grubo myli. -
[Gniew rowerzysty] Co cię wkurzyło na rowerze?
MrJ odpowiedział Borsuczy → na temat → Rowerowe forum na max - ogólna dyskusja
Co jak co, ale nie spodziewałem się, że nowa opona Schwalbe będzie miała wadę fabryczną, uniemożliwiającą jej prawidłowe ułożenie na obręczy. I nie, nie pomagają żadne jak talk, mydło, płyn do naczyń czy inne czary maga dziesiątego poziomu pedalarstwa Ona po prostu jest krzywa. Mnie natomiast do głowy nawet nie przyszło, żeby ją sprawdzić dokładnie przed montażem, no bo po co? Jest nówka sztuka, jest firmowa, więc musi być wszystko w porządku. Otóż widocznie nie. -
Aktualizacja Pierwszy raz od wieeelu lat złapałem kapcia i przy okazji porządnie przyjrzałem się oponom, bo przy składaniu roweru rzuciłem tylko na nie okiem. I w zasadzie powinienem podziękować losowi, że trafiłem na ten wystający kawał drutu, bo jeszcze trochę, a zamiast małej dziurki w dętce miałbym do czynienia z rozpruciem opony. Tak czy inaczej poszukałem, obejrzałem, nawet udało mi się przymierzyć dwa komplety i ostatecznie stanęło na Schwalbe Smart Sam 2,10. Owszem, waga niby pokazuje więcej, ale dzięki mocno progresywnemu bieżnikowi* jeździ się po prostu lepiej: bardziiej dynamiczne, lżej i stabilniej jednocześnie. Gdyby tylko zakładanie i ustawianie tych opon nie groziło dostaniem bladej k***icy 😝 *nie wiem, na ile jest to profesjonalne określenie, ale przy jeździe na twardym podłożu pracuje tylko wąziutki pasek bieżnika na środku, gdy natomiast wjedziemy w teren, zaczynają działać kolejne rzędy klocków: najpierw mniejsze, a potem większe. Czyli na asfalcie mamy minimalne opory toczenia, a po wjeździe w liście czy piach się nie zakopiemy. (Fotki dokleiłem do pierwszego posta)