Skocz do zawartości

[gleby] jak upadac, zeby nie zrobic sobie krzywdy?


macrianus2

Rekomendowane odpowiedzi

możliwość wykonania "kontrolowanego" upadku jest chyba tylko wtedy, jeżeli się go spodziewamy. Przed chwilą wróciłem z leśnego toru saneczkowego po 2 zaliczonych upadkach: Pierwszy raz zeskoczyłem z roweru, bo zobaczyłem wielką wyrwę w ziemi i wiedziałem, że nie zahamuję, bo było z górki na śniegu. Zdążyłem wypiąć się z pedałów i pobiegłem obok przewracającego się roweru. Druga gleba- już blisko domu- na asfalcie była zamarznięta kałuża pod śniegiem na zakręcie. Zrozumiałem, że leżę gdy już leżałem. Zero szans na jakąkolwiek reakcję. Nic mi się nie stało, ale chyba mamy takie odruchy, żeby przewracać się tak, aby możliwie najmniej się uszkodzić. Jutro też jadę, ale zakładam kask. I muszę jeszcze naprawić zgiętą przerzutkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gleby zawsze bola. Ale czasem da sie je przewidzieć. Najlepiej to upadać na materac ale nie zawsze się da :sad: To jak upadać zależy od tego jakie jest podłoże i jak się przewracasz czy w bok czy w dół czy w góre. Najgorzej jest udawać ptaka przez kiere. Bo masz najmniej kontroli tylko leciiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiisz i lecisz jak Małysz normalnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

obraz2999ed.th.jpg

 

Zazwyczaj padam na bok. Tutaj jest klasyczna gleba z poślizgiem :D Jeżdżę w noskach. Ale mam je tak dociągnięte, że buty bez problemu wysuwają się z nich przy każdym "niestandardowym" ruchu (czyt. upadek :lol: ).

Pierwsze o co uderzam to miednica, kierownicę puszczam i pozwalam się ponieść prędkości - w końcu kiedyś się zatrzymam.

 

W lesie, jeśli chodzi o drzewa, to w ostatnim momencie puszczam kierownicę - tak, żeby nie zgniotło mi palców :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj zweryfikowałem swój pogląd na gleby. Przy jeździe po śniegu/lodzie wszystko to kwestia odruchów. Np dzisiaj, jadę po prostej i nagle leżę, uderzając potylicą w ziemię. Gdyby nie kask mógłbym już nie wstać... I nie byłem w stanie NIC zrobić, więc wszystko jest kwestią szczęścia i dobrego zabezpieczenia się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W lesie, jeśli chodzi o drzewa, to w ostatnim momencie puszczam kierownicę - tak, żeby nie zgniotło mi palców cool.gif

wczesne puszczenie kierownicy jest ryzykowne jeszcze z jednego powodu: moze sie przekrecic, a wtedy nadziejemy sie na nia lub na rogi. niestety znam ten przypadek z autopsji :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wczesne puszczenie kierownicy jest ryzykowne jeszcze z jednego powodu: moze sie przekrecic, a wtedy nadziejemy sie na nia lub na rogi. niestety znam ten przypadek z autopsji :)

no ja w taki sposób złamałem główke palca(31 sierpień do teraz pamietam :P ) i do teraz to czuje...:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:) wyczucie momentu kiedy puscic rower jest wazne z tego co pamietam mialem kiedys taki przypadek ze bylem na krawedzi gleby ale dziwnym trafem udalo mi sie utrzymac na rowerze pamietam ze juz chcialem puscic kierownice i zeskoczyc z roweru ale czemu tego nie zrobilem to nie wiem! ciezko powiedziec jak upadac czesto laduje na plecach, ale tak jak napisaliscie wczesniej przy duzej predkosci nie ma szans na kontrolowany upadek :!:
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pio specjalnie sie poświęciłes z tym zdjeciem? :D

 

To zdjęcie było robione gdzieś 3 tygodnie temu (jak nie dłużej). A miało wyjść coś w rodzaju zawrócenia z poślizgiem (kolega czekał z aparatem) - niestety poślizg był za długi i poprostu się wyglebałem :D

 

Z tym puszczaniem kierownicy to jak walnę bokiem o drzewo, to zazwyczaj lecisz jak zepchnięty z roweru naprzeciwny bok, a ja zawczasu przygotowuję ręce do "pompki" - raczej to robię odruchowo, ale doświadczenia w takim przypadku mam niewiele - zaledwie 3 takie gleby :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zdjęcie było robione gdzieś 3 tygodnie temu (jak nie dłużej). A miało wyjść coś w rodzaju zawrócenia z poślizgiem (kolega czekał z aparatem) - niestety poślizg był za długi i poprostu się wyglebałem tongue.gif

za drugim razem sie udalo, czy drugiego razu nie bylo? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okia - gleb ilośc ogromna rzekłbym. Całe szczęścia zimą nabieram doświadczenia, bo upadanie w puch i jeszcze przy asyscie "KRK ochrona" to sama przyjemność, ale jakieś wnioski z tego trzeba wyciągnąć, tak więć:

-Lód jest nieprzywidywalny nawet w najmniejszym stopniu. Dlatego czy jedziemy na 1,9", czy na 2,5" mamy podobną szansę że zaraz stracimy przyczepność i jest gleba. Unikam ja sam także blokowania koła, bo łatwo zachwiać rowerem i "rozwalić łeb", jak to moja babcia mówi...

-Podczas samych upadków ja sam stosuję dwie zasady. 1st - kiedy tylko się da "katapultuj" się do tyłu biedny człowieku. Wbrew pozorom, łatwiej jest się zabezpieczyć rękami do tyłu, niż do przodu(sam nie wierzyłem, ale po kilku glebach, doszedłem też do takiego wniosku...). Mamy także szanse upaść na nogi, lub nimi zaamortyzować. 2nd - podczas upadków na bok, zamiast padać jak kloc, próbujmy coś "zmiękczyć". Wtedy bezwładna co bądź głowa uderza z mniejszym impetem o ziemię(jak już ma walnąć), a także inne narządy narażone sa na mniejsza uszkodzenia.

 

Co do puszczania roweru, to zdania sa podzielone. Ja tam wolę puszczać rower w ostatniej chwili. Zamiast wpadać w jakiś dół z rowerem, najlepiej jest robić co się da, a już jak mamy lecieć, to wyrzucać rower w inną stronę. Wtedy sami będziemy mogli lepiej upaść, nie zrobimy nic rowerowi jak na niego upadniemy i on nam też (nieprzyjemne przeżycia, jak kiera się na Ciebie nabija itd.).

 

Ale fakt faktem, że takie porady są mało wartę - liczy się refleks i spryt, bo każdy upadek jest inny i niepowtarzalny :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Ale fakt faktem, że takie porady są mało wartę - liczy się refleks i spryt, bo każdy upadek jest inny i niepowtarzalny :)

I tu sie z toba zgodze. Nie zawsze wiemy kiedy zaliczymy glebe. W czasie zaliczania gleby mamy ulamek sekundy aby zareagowac i zawsze czynimy to odruchowo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drugiej próby nie było, bo uderzyłem kolanem o ramę i nie chciało mi się drugi raz tego doświadczać :P

dodam jeszcze zeby nie probowac gwaltownie przyspieszac na lodzie! efekt ten sam co przy blokowniu kola... :004:

 

byc moze jutro bede mial nowe doswiadczenia :lol: oby nie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
Gość Zergonyac

To ja wam opowiem moj przypadek. Dzieki maja zdolnosci.. Jechalem full lato bmx dziciecy 1 przezutka. Stary jak swiat full stal. Mialem 5 lat ;) Zjezdzalem z gorki asfaltowej spadł mi łancuch mysle co teraz.... bo hamulna nie mialem bo to na pedaly kiedys było :) i teraz zadziwiajaca rzecz. Stanelem na STOJAco na jadacym rowerze ( na ramie) potem rower sie zaczal trzasc na boki i bym potem mialem zadrapany brzuch. Mialem wtedy 5 lat. Nawet blizni nie mam. Jak James Bond 007 z klasa.... po prostu klasyk. Nie wiem jak to zrobilem brat to widzial to sie smiał :P

przebije mnie ktos :P?

pozdro ide spac

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Zergonyac

O boshe, co ja napisałem... Sorry ale nie byłem zbyt trzeźwy, a w ogóle nie miałem lampki w pokoju. Mam nadzieje, że sie domysleliście o co mi chodziło :(

pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie zdjęcia mogą być ciekawym urozmaiceniem graficznym niektórych stron rowerowych (jeżeli sie je ładnie wkomponuje :( ) Tooreck masz może dostęp do zdjęcia z prześwietlenia czaszki i całej osoby :question:

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja tez mialem kiedys "wesolo" :P za czasow bmx'a jeszcze przed komunią, przywiozle go na wioske, do rodzinki na wakacje, tam wieksze gorki to se chcialem poszalec. No i przywiozlem rozkreconego. Mowie do wujasa, przykrec mi kiere. On mowi spoko. No i przykrecil, ale cos mi sie wydawalo ze slabo. NO i se jedziemy do kosciola wioskowego, ciotka z tylu, ja z przodu coraz szybciej, no i z tej gorki najwiekszej na wiosce na koncu ktorej jest ostry zakret zapieprzalem ze 35km/h troche po dziurach niewielkich, no i zblizam sie do zakretu, zaczynam skrecac...skrecac... a kiera w lewo a rower dalej prosto jedzie... no i co bylo? Przed transformatorem stalo drzewo. Przylepilem sie jak nalesnik do patelni. Poprostu rower walną w drzewo a ja tak jakbym "szybką pompke" zrobil, tyle ze w pionie. Na szczescie jakos nic mi sie nie stalo, choc lekko i glowa przydzwonilem w owe drzewo, lekko na szczescie :P innym patentem byly takie gorki w parku w miescie, taka gorka kolo chodnika, b. stroma (az trudno zejsc, na koncu jej byl row a za rowem wyzej chodnik. No to z kumplami (na tym BMXie tylko z rok wczesniej) probowalismy coraz wyzej wyskakiwac (jak skocznia narciarska wygladala ta gorka) no i pewnego razu stoje na gore, kumpel rusza na moim bajku i... fikolek. wygladalo SUPER. Tylko biedak przez 10 min chodzil jak pijany :P i majaczył :P pozniej poprostu jak juz miala byc gleba, to probowalismy na bark spadac. Trzecim upadkiem, a raczej prawie upadkiem to bylo z ostrej gory, na koncu jej zakret, byla to nowa ulica ze starego osiedla w dol miasta. Spadek naprawdę ogromny, w zimie nie przejezda, a bez pedalowania sie wyciska na koncu 45km/h. no i se tak kiedys jechalem i wyrobilbym zakret przy 40tu na godzine ale ze z naprzeciwka wyjechal jakis samochod to musialem po swoim torze jechac, no i wybor.. gleba przez skarpe lecac 3-4m w dol za droge prosto w krzaki dzikiej róży czy jednak proba kontroli. Wybralem to drugie, i dobrze. A wygladalo to tak ze mimo zabojczej predkosci wzgledem tego zakretu stal sie cud i przezylem bez bolu (poza pozniejszym bolem serca ze strachu) dzieki temu ze wystawilem noge w str zakretu, druga mialem na pedale, i tak dobiłem do kraweznika i na pedale (platformowka shimano lx chyba-zdarl sie napis juz) jechalem po krawezniku a za mna doslownie iskrzylo. Zjechalem. Zatrzymalem sie, malo zawalu nie dostalemz nerwow, to byly najgorsze sekundy na rowerze jakie przezylem. Do dzisiaj pedal jest wygiety, i osry jak brzytwa. Jak bedemial czas to zrobie fotki jakies :D Pamietam tez, ze kiedys szybko jechalem, i nagle musialem zahamowac (dziecko) no i do tego max hamowania doszedl wysorki kraweznik o przelot nad tym dzieckiem, niestety wystawilem rece przed siebie jak glebałem i mialem straaaasznie pociete dlonie, nigdy nie polecam wystawiac otwartych, chyba ze w super rekawicach. Lepiej walnac barkiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...