Przez wakacje prawie nie zaglądałem na forum, czas to naprawić.
No i stało się... damper ostatecznie zdechł i to spektakularnie. Przy wskoczeniu na krawężnik bokiem (taki niby street ) rozległo się głośne ######utu, siodełko jakoś nienaturalnie nisko opadło, a ja o mało nie dostałem zawału. Efekt widać TUTAJ, po prostu Kindshock się złamał. I przy okazji trochę pocharatał mi ramę w okolicach suportu, całe szczęście że dupnęło przy takim małym skoku a nie przy lądowaniu z dropa... bo wtedy nawet rama mogłaby znacznie oberwać, nie mówiąc o mojej osobie.
Po wnikliwej analizie skutków tejże katastrofy i dokładnych oględzinach uszkodzeń doszedłem do wniosku, iż przyczyna była prozaiczna.
Przed jazdą nieco dokręciłem pierścień, który odpowiada za napięcie wstępne sprężyny, bo ma to do siebie, że co jakiś czas się luzuje, przez co damper ma 0,5-1cm jałowego skoku. A że obsługiwanie pierścienia samymi palcami jest niewygodnie, dokręciłem je łapiąc całą dłonią za sprężynę razem z pokrętłem. I pech chciał, że sprężyna obróciła się akurat tak, że koniec zwoju był dokładnie w miejscu, w którym drugi pierścień (ten mocujący, nie widać go na zdjęciu) ma jeden ze swych końców (bo wygląda jak taka podkładka z wycięciem, na brzegu tego wycięcia usadowił się koniec zwoju sprężyny). I widocznie ten końcowy odcinek sprężyny odstawał od reszty na tyle, że cały nacisk był przekazywany właśnie na ten element, co spowodowało wygięcie się podkładki, przesunięcie sprężyny i ostatecznie złamanie się dampera.
...to tylko moja teoria, głowy za nią nie dam.
Wniosek jest jeden - najsłabszym ogniwem Signa FR2 jest damper (to już drugi egzemplarz którego rozwaliłem).
No i teraz mam problem - poprzednio dampera wymienili mi na gwarancji, która już się skończyła. W Kindschocka nie mam zamiaru się znowu pchać, najchętniej kupiłbym Metela R (kumpel ma u siebie i na sprężynie 750lbs chodzi świetnie jak dla mnie), tyle że mój budżet po wakacjach lezy i kwiczy... Podejrzewam że wystarczające środki finansowe do kupna dampera będę miał dopiero na Święta...
W związku z tym rowerek stoi smutny w pokoju... I czeka na reanimację.
Dobra, koniec narzekań, całe szczęście że mam jeszcze Evolutiona, bo inaczej byłbym w ogóle odseparowany od jazdy.