Skocz do zawartości

[Wypadki]Rower vs Samochód


Orzech89

Rekomendowane odpowiedzi

Miałem trzy szkody rower vs samochód załatwiane przez firmy ubezpieczeniowe.

we wszystkich przypadkach nie było problemów

 

Raz z Warta musiała zmienić rzeczoznawcę bo zwymyślałem gościa od dyletantów. Szczerze mówiąc miałem rację. Rzeczoznawca został zmieniony.

Raz w PZU trafiłem na kolesia byłego kuriera - tu po prostu bajka - bez stresu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień zaczął się dość spokojnie, pojechałem autobusem na uczelnie, na jedne zajęcia. Zawsze gdy mam mało zajęć wychodzę na rower, bo jest czas. Akurat przyjechał do mnie szwagier i zapytał czy nie chcę wybyć z nim gdzieś w teren. Zgodziłem się, ale wcześniej musieliśmy jechać na xero. Załatwiliśmy co potrzeba i pojechaliśmy dalej. Oczywiście ulicą.

 

Nieopodal Politechniki Śląskiej w Gliwicach, jadąc z pierwszeństwem przejazdu 40 km/h (ja miałem pierwszeństwo) z boku wyjechał mi Opel i stanął na środku mojego pasa szukając miejsca parkingowego. Ja zacząłem za wczas hamować, dwoma hamulcami na raz, ale nie pomogło. Przeleciałem przez kierownicę roweru głową wprost w drzwi auta. Rower gdzieś poleciał na lewy pas koziołkując. Tego momentu lotu nigdy nie zapomnę, myślałem że już po mnie, ale jak to się mówi "czułem się".

 

W przeszłości trenowałem kilka mordobić i było już ze mną gorzej niż wczoraj. Nie straciłem przytomności. Sprawca wypadku wyskoczył z auta i od razu dzwonił na pogotowie. Ja po 2 minutach wstałem mimo że kazali mi siedzieć. Ile ja wtedy słów typu "kur*a mać" powiedziałem. ;) Co ciekawe, nie byłem w takim szoku jak normalny człowiek przeważnie jest podczas wypadku. Od razu krzyczę do szwagra niech spisuje numery auta. (On miał tak pełne gacie, że nic nie mówił tylko stał jak ostatnia ciućma. Dopiero 3h później powiedział mi jak to wyglądało.)

 

Zaraz po tym wyciągnąłem komórkę i zrobiłem kilka zdjęć. Łaziłem w koło jak debil i przeklinałem. Mniej niż 10 minut potrzebowałem żeby stwierdzić, że jest w miarę ok ze mną. Ogólnie uderzyłem głową w te drzwi i trochę się tylko tam poharatałem (przestroga dla nie jeżdżących w kasku - dzwońcie do Providenta i szybko lećcie kupić sobie dobry kask jak jeszcze nie macie. Ja miałem go kupić na samym początku, ale brakło kasy i do miesiąca kasa by była). Zanim przyjechała karetka poszliśmy na komisariat który był 15 m obok. Nikt nie chciał do nas wyjść, kazali dzwonić na 997.

 

Przyjechała karetka. Tam stwierdzili że mam wykręcony staw sokowy (gdybym im ciągle nie gadał to by tego nawet nie sprawdzili), wykręcony łokieć, i obitą głowę. Chcieli mnie wziąć do szpitala, ale się nie zgodziłem. W ogóle po samym wypadku dyspozytorka pytała się sprawcy jaki jest mój stan, jak powiedział że chodzę to poprosiła mnie do telefonu. Niezbyt sympatyczna kobieta pytała czy chcę przyjazdu karetki aż 4 razy, w głowie zadawałem sobie pytanie: "czy ja gadam do kaloryfera?" (bo przecież chodzę i mówię normalnie), ja mówię że chcę, to chcę, a co tam płacę podatki to mnie leczcie. Pytała jak się czuje, ja będąc w lekkim szoku powiedziałem "a jak by się pani czuła gdyby dostała pani w łeb?" :D;). W karetce badano mi źrenice i takie tam, dali kartkę że jak bym widział podwójnie i rzygał to żebym się stawił do szpitala. Muszę Wam powiedzieć że lekarze w karetce jak by robili mi łaskę że przyjechali, jedyną kumatą osobą był kierowca karetki, powiedział mi czego się mogę spodziewać po tym wypadku, itd. Wyszedłem z karetki, ale już wlekłem nogę, czułem że spuchła. Poluzowałem Adidasa.

 

Policja przyjechała po 20-40 minutach. Również jak by mi robili łaskę, pytali czy nie możemy się dogadać, ale ja twardo NIE. Pierwszy raz dmuchałem w alkomat, oczywiście 0,00 promila, ja i sprawca. Po 5 minutach policjanci stwierdzili że winę ponosi kierowca. Zapłacił 300 zł mandatu i dostał trochę punktów karnych, ja nic. Polecili mi żebym odpisał dane gościa, bo sprawa leci już na ubezpieczalnie. Zdziwiło mnie gdy nawet zapytali o markę roweru biorącego udział w wypadku - Author Basic 2008 (ciekawe czy napisali to chociaż poprawnie?).

 

Rower mam dokładnie od 15 dni, czyli dwa tygodnie pojeździł. Zrobił tylko 213 km i w sumie nie wiem czy nie utracę przez to gwarancji. Sprawca wypadku odwiózł mnie do domu, a mój rower wzięła siostra. Ciekawostką jest licznik. Wylał się, jest totalnie rozwalony i był bardzo daleko od miejsca wypadku :P Szwagier wracał na moim rowerze, a siostra na jego. Stwierdził że kierownica ciężko skręca, manetki są porysowane, hamulec przednie jak by wygięło i nie działa za dobrze.

 

Wróciłem do domu 2 h po wypadku. Oczywiście nasłuchałem się o mojej odpowiedzialności lub jej braku, od matki, ale każdemu się to mogło zdarzyć. Np. Mój szwagier nie ma w ogóle hamulców, gdyby jechał blisko za mną to mógłbym mieć jego ramę w kręgosłupie, a on też coś połamane. Zawsze jeździłem pewnie ale ostrożnie. Jak widać nikt nie szanuje rowerzysty.

 

Jak ojciec wrócił z roboty to pojechaliśmy do szpitala skąd chcieli nas wywalić. Ja nie wiem, w Polsce nikomu się nie chcę robić, nawet jeden z policjantów będący ma miejscu wypadku był znudzony do tego stopnia, że grał sobie w jakąś grę na komórce, a drugi odwalał całą robotę. W szpitalu kazali mi iść do innego, albo czekać aż skończą robić operacje 4h komuś tam. Jakoś się udało że szybko to załatwiliśmy. Zrobili mi 3 zdjęcia czaszki, 2 łokcia, i 4 kostki, stopy, itd, także świecę w ciemnościach.

 

Na dzień dzisiejszy na nodze mam gips, a na ręce bandaż. Ciężko się chodzi, bo jedna ręka nie sprawna i nie można się nią podpierać. Za 3 dni do kontroli z nogą, chyba będą ściągać gips i zakładać nowy. Dostałem też jakieś zastrzyki które muszę brać przez 14 dni. Pokazałem fotkę kumplowi na GG z którym często jeździłem: "Widziałem zdjęcia, ale aż wierzyć mi się nie chce w to co jest na tych zdjęciach". Myślę że gdyby nie treningi Judo i umiejętność padów, a także trenowanie w Parkouru w przeszłości, mógłbym tego nie przeżyć.

 

Mam wszystkie dane sprawcy, świadków i wszelkie inne świstki. Co mam teraz z tym zrobić? Author nie zabierze mi gwarancji? Gdzie się udać z rowerem żeby ktoś kumaty się tym zajął? Mieliście już styczność z ubezpieczalnią przy podobnym wypadku? Kogo mam powiadomić, tylko jego ubezpieczalnie czy moją studencką też?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W szpitalu kazali mi iść do innego, albo czekać aż skończą robić operacje 4h komuś tam.

Że tak powiem umierający nie byłeś. Jak cię chcieli do szpitala karetką zabrać to się nie zgodziłeś więc teraz nie pisz jaka to tragedia bo czekałeś aż kogoś innego postawią na nogi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Odetchnąłem z ulgą. Jednak Polskie Towarzystwo Ubezpieczeń nie jest takie złe, muszę powiedzieć że wszystko gładko poszło i doszliśmy do ugody stron. Wypłacili mi odszkodowanie takie na jakie liczyłem, które w pełni pokryje koszty roweru. Cały rower + gps było warte w granicach 26 tysi. Dostałem 16 klocków. Ale myśle że nie byłoby to takie łatwe, gdyby nie przemawiały za mną mocne argumenty jak to że wypadek miał miejsce na drodze rowerowej i nie z mojej winy oraz że kierowiec przyznał się do winy, a nie np. spieprzył z miejsca zdarzenia. Na plus podziałało to iż rower był nówka i miałem na niego papiery z wraz z rachunkami sklepowymi.

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem że za tą kasę nie masz sobie kupić drugiego takiego samego roweru tylko kupić części które uległy uszkodzeniu ? Jak tak to nie najgorzej.

Ubezpieczalnie to nic nie obchodzi, czy ty kupisz sobie za to drugi rower czy dwa transportery piwa. Realia są takie, że czasami można się naprawdę nieźle wzbogacić. Często jednak straty są nieadekwatne do wypłacanych pieniędzy. Na przykładzie mojej koleżanki. Spłonął jej dom. Dostała takie pieniądze, że ledwo starczyło jej na zakup kawalerki, z kolei kolega za pieniądze z kradzieży samochodu kupił sobie taki sam, tyle że dwa lata młodszy i na lepszym wyposażeniu.

 

Cóż, życie nigdy nie będzie sprawiedliwe :P

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kuzyn dostał około 3000zł z ubezpieczalni za zniszczony rower (nowy był warty 1500zł + uszczerbek na zdrowiu chyba jakoś tak :P ), pieniądze sie rozeszły po roku (na sprzet rowerowy itp), do tej pory ma problemy z nogą i pare zabiegów już za sobą ;/. Wiec pomimo tego że "zarobił" na sprzecie to stracił na zdrowiu ;/.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Co prawda nie miałem do czynienia z samochodami, ale było blisko w jednej sytuacji, którą pozwolę sobie przytoczyć. Otóż jest popołudniowy szczyt komunikacyjny, jest na dworze bardzo gorąco i długie korki przed światłami. To ja elegancko omijam (nie wyprzedzam) z prawej strony jadąc jak najbliżej przy krawężniku a tutaj nagle pasażer przed światłami otwiera mi drzwi! Zacząłem hamować awaryjnie, nawet nie było sensu uciekać pod kątem 10* na krawężnik bo jeszcze gorzej bym zrobił... W ostatniej chwili pasażer zamyka drzwi ja się jeszcze przed nimi zatrzymałem i kierowca z samochodu do mnie: g***** jak ty jeździsz! A ja na to: czy mam zadzwonić na policję za stworzenie zagrożenie w ruchu drogowym przez otworzenie drzwi samochodu znajdującego się w ruchu drogowym? A on na to: proszę bardzo! Odjechałem, bo szkoda było moich nerwów i zapewne skończyłoby się tylko na pouczeniu. Jak to wygląda opierając się o przepisy? Miałem rację tak mówiąc? Dzięki ;]

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jechałeś między samochodami stojącymi w kolejce przed światłami, a krawężnikiem, tak? Jeśli tak to tego nie wolno Ci robić. A lektura kodeksu przyda się jednak Tobie skoro znasz definicje pojęć, a nie wiesz, że nie wolno takich manewrów stosować. Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok, dziękuję. Kolejnym razem zatrzymam się 3 km przed światłami po to, żeby postać sobie w korku. Pytanie tylko - po co w takim razie mówi się, że rowerem się jeździ szybciej po mieście (skoro po chodnikach również nie wolno)? A może bezpieczniej (a raczej niebezpieczniej) jest wyprzedzać/omijać auta z lewej strony? A kto nas wtedy wpuści na prawą stronę koło krawężnika gdy kolejka świateł ruszy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim wypadku masz właśnie wyprzedzać lub omijać pojazdy z lewej strony. A jeśli nie potrafisz "wbić" się tak by samochód Cie przepuścił to nie korzystaj z jezdni. Po chodniku możesz jeździć jeśli chodnik spełnia wymagane warunki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm może nie umiem a może wolę nie ryzykować z martwym polem lusterek samochodowych. Mimo wszystko wydaje mi się, że rowerzysta i inny uczestnik ruchu (jednoślad) powinien poruszać się prawą stroną pasa ruchu, a lewą jedynie wtedy gdy zamierza skręcić w lewo/zawrócić oczywiście ten manewr sygnalizując ;) Z ciekawości zapytam się jak to z tym jest właściwie jak prawko zacznę robić (już niedługo) ;) Mimo wszystko-dzięki za wyjaśnienie ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może i powinien - ale niestety, przepisy mówią inaczej.

Zresztą, to też nie do końca tak jest z tym bezpieczeństwem po prawej. A na pewno nie zawsze jest to wygodne. Zdarzało mi się utknąć wśród aut, kiedy okazało się, że jedno z nich stoi tak blisko krawężnika, że nie ma tam już dla mnie miejsca - po lewej natomiast nigdy nie miałam problemów z przejazdem, a wręcz kierowcy często mnie przepuszczają, zjeżdżając lekko na prawo.

Ja wolę mijać z lewej, niż z prawej, zwłaszcza, jeśli rząd samochodów jest długi. Nie zjeżdżam na lewo tylko w sytuacji, kiedy wyraźnie widzę, że mam szeroki i wolny pas wzdłuż krawężnika/pobocza, a aut przede mną jest niewiele.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kylos nikt nie mówił, że przepisy są wygodne... Są po to żeby je łamać ;) Czasem mądrze, czasem nie. Też dość często dojeżdżam do świateł mijając autka z prawej, ale jak ktoś faktycznie otworzy mi drzwi przed nosem to będę miał problem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość R3surrection

ja raczej mijam z prawej bo gdy auta ruszą trzeba "na chama " wbijać się do ruchu bo małej ilości osób przyjdzie do głowy by wpuścić rower i stoi się jak jakiś pacan pomiędzy 2 pasami...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Większej liczbie osób przyjdzie to do głowy, kiedy zasygnalizujesz chęć wykonania takiego manewru ręką :) . U mnie zawsze działa. Nigdy też nie zapominam podziękować po wstawieniu się na swoją stronę pasa (przez podniesienie ręki).

Pozdrówko nie na chama :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postaw się w roli kierowcy samochodu. Chciałbyś kręcić głową w koło patrząc czy ktoś/coś Ci nie wyjedzie to z lewej a to z prawej strony. Dlatego jest napisane, że wyprzedzamy/omijamy z lewej strony i każdy kierowca spodziewa się samochodu tudzież rowerzysty z lewej strony. Po za tym prawdopodobieństwo, że ktoś otworzy Ci drzwi przed nosem z lewej strony pojazdu znajdującego się na jezdni jest bliskie zeru bo chyba nikt nie wychodzi na środek jezdni by się skierować na najbliższy chodnik :) . Umiejętność "włażenie w skórę" innych użytkowników drogi się przydaje :) ale jak każdy wie, życie to życie i czasem się nie da inaczej i trzeba tą prawą stroną czmychnąć :)

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...