Skocz do zawartości

[Ścieżkowiec] budżet do ustalenia, Beskidy


TjakTomek

Rekomendowane odpowiedzi

5 godzin temu, PiotrKaaaaaaaaaaa napisał:

Możesz zmienić tarczę na mniejszą, będzie lżej.

Miałem taki zamysł:

6 godzin temu, michalr75 napisał:

Wizualnie fajna maszynka. Jak finalna waga po wyjsciu z salonu? Jak bedziesz regularnie i mocniej jezdzil to noga sie zbuduje, tylko na poczatek nie szarzuj, stopniuj trudnosc wybieranych tras :) Masz Beskidy do dyspozycji, wiec gdzie budowac kopyto jak nie tam? :)

Dzięki, nie wiem ile waży. Jeżdżę tylko po trasach dla początkujących, dzisiaj 7 x Stefanka, 1 x Cyganka. :D Nogę sobie zrobię ale potrzeba na to czasu.

 

4 godziny temu, gocu napisał:

Ustawienie siodełka przód-tył nie służy do regulacji jego odległości od kierownicy!

A czemu?

BTW, obniżyłem wczoraj ciśnienie o 1/3 w porównaniu do tego co mi napompowali podczas składania roweru, no i teraz to ja rozumiem! Wiem już dlaczego ci którzy przejechali się na plusach tak je lubią, zupełnie inna jazda przy 15/13PSI. Obniżyłem jeszcze do 14/12 i nie zamierzam więcej. Co ciekawe niższe ciśnienie niespecjalnie utrudniło jazdę po twardym a w terenie było nawet lepiej! Ach ta przyczepność! Jestem zadowolony z zakupu. :)Może to nie będzie tylko przejściowy rower...

IMG_2448 - Kopia.JPG

IMG_2450 - Kopia.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@TjakTomek - 28x42 to nie jest jakaś rewelacja ale wielkiej tragedii nie ma. I Kozia i Szyndzielnia jest na tym do zdobycia. Magurka z Przegibka też - zjedź sobie czerwonym szlakiem, jest przyjemny i bezstresowy. Taka Błatnia to już będzie dużo gorzej, no ale sam chciałeś 1x ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, TjakTomek napisał:

A czemu?

A poszukaj sobie w internecie. W skrócie - w ten sposób regulujesz horyzontalną odległość między siodełkiem i osią pedału (szukaj metody z pionem kolano - oś pedału). I to ma być ustawione raz i poprawnie, odległość kierownica nie ma z tym nic wspólnego. Jeśli musisz się ratować przesuwaniem siodełka do przodu to masz za duży rower.

13 godzin temu, TjakTomek napisał:

Jeżdżę tylko po trasach dla początkujących, dzisiaj 7 x Stefanka, 1 x Cyganka. :D Nogę sobie zrobię ale potrzeba na to czasu.

Na tym to przecież nic nie zbudujesz, Stefanka to droga dla 5-latków, Cyganka może dla 7-latków, nawet jak je po 100 razy przejedziesz to będziesz w tym samym miejscu    :)

Dawaj pan wyżej! :)

 

13 godzin temu, kipcior napisał:

@TjakTomek - 28x42 to nie jest jakaś rewelacja ale wielkiej tragedii nie ma.

To jest przełożenie 0,66, to jest bardzo miękkie przełożenie. Teraz robią _jeszcze_ miększe? Po co?! Przecież to jest przełożenie na takie stromizny że na większych to szybciej rower się pcha... :)))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rower jest dobrze dopasowany. Rama 17,5 jest dla osób o wzroście 161-172, mam 167. Po prostu w takim ustawieniu jest mi wygodniej ale OK, spróbuję ustawić ten "pion". Czemu nie.

Po trasach dla początkujących i dzieci :Djeżdżę dla zabawy i w celu opanowania podstaw. Nogę sobie wyrobię jeżdżąc pod górkę i po długich trasach to chyba oczywiste?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, gocu napisał:

To jest przełożenie 0,66, to jest bardzo miękkie przełożenie. Teraz robią _jeszcze_ miększe? Po co?!

Jak to teraz? X lat temu miałem np. przełożenie 22-36. I jak najbardziej się przydawało, i to przy "małych kołach". Zrób sobie parę technicznych i/lub stromych i długich szlaków, ale pod górę, to będziesz wiedział po co :) 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem po co i robię sporo technicznych i stromych szlaków pod górę na 24/36. I to jest często sztuka dla sztuki - na zasadzie "co, ja nie wjadę?" - bo jak pisałem: szybciej byłoby rower tam wepchnąć ;) A długich? Jaki to jest "długi"? 10 minut? 30 minut? Nie ma takich stromych i trudnych technicznie w Beskidach które dałoby się podjechać na jakimkolwiek przełożeniu. Jak jest długi, stromy i technicznie trudny to żadne przełożenie ci nie pomoże. Może sprecyzuj o co ci chodzi, bo nie ma co bić piany, podaj jakiś przykład takiego podjazdu.

A zaczynałem od 24/32 i z zupełnie słabą nogą, pchałem często - to żaden wstyd wbrew temu co niektórzy tu piszą :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@gocuna trzecim etapie Beskidy Trophy byl podjazd bodajże na Malinów, grupa w ktorej jechalem musiala tam dawac z buta bo nawet na 30/42 nie dalo rady tam podjechac w moim przypadku. ale widzialem jak Mastersi tam podjezdzali na napedach 1x, wiec przy odpowiednio zbudowanym wieloletnim treningiem kopycie da sie i tam wjechac :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

0,66 to nie jest żadna rewelacja. To twardziej niż 22-36 (0,61) i nawet niż 22-34 (0,64). A robią czasem 0,57 (24x42), ale nie miałem okazji testować.
Jak najbardziej to się przydaje, na każdą stromą górkę. A że pchać bywa czasem szybciej to co z tego. To rower, a nie hulajnoga, jak się da jechać to trzeba jechać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, michalr75 napisał:

Pchanie jest malo efektywne, bardziej obciaza organizm niz jechanie na mlynku. Zawsze jak mi na podjezdzie brakuje kadencji to pchanie kosztuje mnie wiecej sil, dlatego ostatnio staram sie maksymalnie przylozyc i jednak podjechac niz sie meczyc wpychaniem roweru pod gorke.

I wszystko byloby dobrze, gdybys na poczatku napisal- "moim zdaniem" a potem cala reszta.

A teraz ja przerobie co napisales i odda to w 100% jakie ja mam odczucie.

Pchanie jest efektywne, mniej obciaza organizm niz jechanie na mlynku. Zawsze jak mi na podjezdzie brakuje kadencji to pchanie kosztuje mnie duuuuzo mniej sil, dlatego ostatnio olewam serdecznie podjazd i pcham, bo wole to niz meczyc sie krecac mlynek pod gorke.

To moje zdanie a nie stwierdzenie oczywistosci.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z drugiej strony patrząc, to po co jeździć na rowerze  pod górę jak jest to męczące? :)

Cała przyjemność jazdy po górach, wynika ze zdobywania szczytów, a później zjeżdżania z nich.

Jeśli komuś brakuje kondycji i lub techniki to pcha, taka jest brutalna prawda

( jeszcze dochodzi jedna opcja jest leniem :) )

Przy dobrej nodze można podjeżdżać bardzo wiele, co daje wielką satysfakcję, oczywiście mówię tu o swoich odczuciach.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam należę do osób, które na równie traktują wjazd jak i zjazd. Niejednokrotnie cenię sobie możliwość podjechania właśnie, niż zjazdu, ponieważ ten drugi zazwyczaj odbywa się grawitacyjnie, i wiele siły w niego się wkłada.

Jeżdżę na napędzie 2x10, a młynek u mnie to 24x26 czyli taki wypośrodkowana wartość (może, ale to w przypływie sensu i zasadności, zmienię kiedyś na 22x36). Nogę - kto mnie zna ten wie - do podjazdów mam nie najgorszą. Może nie jest to tempo zawodnika, ale wystarczająco satysfakcjonujące. Poza tym liczy się też technika, a tą w Beskidach można dobrze poćwiczyć (w górę). I przy dużym młynku trudne, kamieniste podjazdy są wg mnie trudniejsze, bo koła zaczynają "buksować" a nie wjeżdżać/omijać przeszkodę.

Aha, rower to Trance 2 27,5", czyli sprzęt godny dobrych wjazdów :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, shotgun napisał:

Pchanie jest efektywne, mniej obciaza organizm niz jechanie na mlynku. Zawsze jak mi na podjezdzie brakuje kadencji to pchanie kosztuje mnie duuuuzo mniej sil, dlatego ostatnio olewam serdecznie podjazd i pcham, bo wole to niz meczyc sie krecac mlynek pod gorke.

Bo góry i wypych to rzecz normalna jak picie piwa i oddychanie. Zawsze to miła odmiana dla nóg, głowy. Jak kto się ściga pewnie ma inne priorytety. 

Zawsze gdzieś z tyłu głowy jest chęć pokonania góry.....jeszcze jednego metra i następnego. W pewnym momencie się odpuszcza i już. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja to tam uwielbiam ten belkot, kto ma ile pary, itd.  Jest ktos mlody, zdrowy, to ok, moze sobie leciec po segmentach na Stravie.

Za duzo mam lat, za duzo waze, za duzo kontuzji. Tam gdzie jest rzeczywiscie stomiej nie widze sensu jechac, bo i tak bede szybciej pchajac rower, a jak czas pokazal to bylem szybciej niz niektorzy znacznie mlodsi koledzy.

Inna sprawa, zejak jezdzilem stricto po gorach, to malo robilem trasek na pol dzionka, tylko to lecialy dlugie grubo kilkudzisieciokilometrowe tripy, czy grubo ponad setke czy dwie, wiec musialbym byc terminatorem po upgradzie w Boston Dynamics aby przez dobe wszystko podjezdzac...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

8 godzin temu, gocu napisał:

I to jest często sztuka dla sztuki - na zasadzie "co, ja nie wjadę?" - bo jak pisałem: szybciej byłoby rower tam wepchnąć ;)

Nieprawda. Praktyka pokazuje, że jak jesteś w stanie jechać, to robisz to szybciej niż wpychanie roweru. Bo jeśli jedziesz najcięższe podjazdy, to  w najgorszym wypadku jest to 5km/h +/- 0,5. A jak zsiądziesz i pchasz, to często 3km/h. 

4 godziny temu, shotgun napisał:

Zawsze jak mi na podjezdzie brakuje kadencji to pchanie kosztuje mnie duuuuzo mniej sil

Jak wyżej. Jeśli jesteś na ściance 20% i jedziesz 5km/h, to pokonujesz w pionie 1000m na godzinę. Jeśli zsiądziesz i pchasz 3 km/h, to w pionie pokonujesz 600m na godzinę. Oczywiście kosztuje to mniej sił (ale więcej czasu), bo mniej pracy jest do wykonania w jednostce czasu.

Jeśli ktoś zsiadając zaczyna się poruszać szybciej do góry, to musi wygenerować większą moc, która jest potrzebna, aby w jednostce czasu wnieść tę samą masę (siebie+rower+ekwipunek) na określoną wysokość. Fizyki nie da się oszukać. Jeśli przy 1000m na godzinę to maks organizmu, to nie ma możliwości, żeby zsiadając z roweru nagle zacząć robić 1200m na godzinę. Chyba że zostawi się rower w krzakach pod ścianką ;)

Oszczędności energii z wpychania wynikają z tego, że wpycha się wolniej i to jest ponad 90% sytuacji. Oszczędność z wpychania przy zachowaniu tej samej prędkości może wynikać z tego, że nawierzchnia jest wyjątkowo nie pod koło, np. błoto powodujące uślizgi (para w gwizdek=zmarnowana energia), albo teren ukształtowany jest tak, że trzeba "szarpać", aby przejechać (człowiek to nie silnik: męczy się bardziej przy intensywniejszej pracy, więc lepiej tę samą pracę wykonać równo a nie interwałowo). Płynne przejście z ominięciem błota lub przeszkód trudnych do pokonania kołem może pozwolić zachować siły bez poruszania się wolniej. 

Mit szybszego wpychania niż wjeżdżania będzie trzeba jeszcze z 8 lat wypleniać z tego forum...

2 godziny temu, szymku napisał:

I przy dużym młynku trudne, kamieniste podjazdy są wg mnie trudniejsze, bo koła zaczynają "buksować" a nie wjeżdżać/omijać przeszkodę.

Po prostu pewnych przeszkód nie da się pokonywać na tych najmniejszych przełożeniach rzędu 0,6 czy nawet mniej. Albo inaczej - czasem nie można jechać zbyt wolno, do czego miękkie przełożenia mogą zachęcać.

Nie zmienia to faktu, że przy współpracującej stabilnej nawierzchni i piekielnym nachyleniu takie przełożenia są bardzo przydatne. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kazdy ma jakies tam swoje doswiadczenia, ale faktycznie zawsze warto dodawac IMHO ;) Jeden sie meczy bardziej pchajac (ja) a inny jadac w zolwim tempie na mlynku (np. shotgun). Pomijam kwestie kto bedzie szybciej bo to juz troche tez zalezy od umiejetnosci efektywnego pchania/krecenia mlynkiem, po sobie jednak widze ile mnie sil kosztowalo wpychanie roweru pod gorke w Beskidach w porownaniu z wjezdzaniem na mlynku. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć!

Jeździ się bardzo dobrze pomijając niewygodne siodełko ale...

... taki wyciek nie jest chyba normalny? Czy po prostu za dużo nalali w fabryce, nadmiar ucieka górą i za parę jazd się uspokoi? Dodatkowo wczoraj zauważyłem, że tylne koło nie jest równo osadzone, są różnice w odległości pomiędzy obręczą a widełkami. Co ciekawe gorzej wygląda to na tych górnych, lepiej na dolnych. Co u licha? Rower nie miał żadnych przygód, tak jak się okazuje wyjechał z salonu po złożeniu. Zdjęcie nie jest idealne (nieodpowiedni kąt, nie było zrobione w tym celu - na żywo nie wygląda aż tak źle) ale zostało zrobione w dzień odbioru...

1.jpg

2.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem dzisiaj. W wielkim skrócie żeby nie przynudzać: serwisant mnie olał, straciłem tylko czas i siły na dojazd. Powiedzcie mi proszę aby zachować gwarancję na ramę bo najwyraźniej "nic innego" nie obejmuje u Treka muszę u nich robić przeglądy i serwisować czy mogę to zlecać "panu Wieśkowi zza rogu" który akurat tak się składa ma serwis rowerowy i wbije pieczątkę po wykonanej usłudze?

Za dwa lata będę zmieniał rower, bo już widzę że się wkręciłem i pewnie też na Treka ale znowu nie kupię u nich. Nikt nie lubi być lekceważony.

Żeby nie było, że same zło i w ogóle do pupy się u mnie dzieje melduję, że pogoda dopisała. Ba, nawet udało się zjechać po trasie dla nastolatków (Twister, Gocu?) i nie wywalić. :)

 

IMG_2492 - Kopia.JPG

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...