Skocz do zawartości

[Postępy] roczne podsumowanie przygody z rowerem, Wasze opinie?


Rekomendowane odpowiedzi

Nie ma czymś się chwalić. Co roku przejeżdżałem swobodnie 10 000 km ale ten rok był pechowy...złamanie nogi i przymusowa 1,5 miesięczna rowerowa absencja. W dodatku początek roku to nieustanne siedzenie za kierownicą więc rowerowo praktycznie tylko od połowy roku. Ponadto rowerowe wyprawy zamieniłem na wyprawy kajakowe i wyprawy typowo górskie przy których nabijane km są mało istotne. Tak więc nie sądzę abym przekroczył 5 tys km. Jednak jest plus takiego z takiego wyniku ... zaoszczędziłem na wymianie łańcucha i pozostałych elementach napędowych  :thumbsup: 


. Cel na przyszły rok 200km w jeden dzien . I oczywiscie wykrecic wiekszy dystans całkowity niz w tym.

Recepta jest prosta...musisz zacząć jeżdzić komunikacyjnie a jeśli do szkoły/pracy masz blisko to zacznij jeżdzić na wyprawy z sakwami. Wbrew pozorom w sakwiarstwie nabija się więcej km niż na weekendowych wycieczkach. I ani się spostrzeżesz a cel swój zrealizujesz bez najmniejszego wysiłku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma się czym chwalić. Każdy zapewne jeździ wedle swoich możliwości fizycznych i organizacyjnych (to jest w sumie podstawowa bolączka - brak czasu). Mi udało się przekroczyć 6000 km, mimo późno rozpoczętego sezonu. Mam nadzieję, że pogodowo przyszły rok będzie łaskawy i przebiję 7 tyś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma się czym chwalić. Każdy zapewne jeździ wedle swoich możliwości fizycznych i organizacyjnych (to jest w sumie podstawowa bolączka - brak czasu). Mi udało się przekroczyć 6000 km, mimo późno rozpoczętego sezonu. Mam nadzieję, że pogodowo przyszły rok będzie łaskawy i przebiję 7 tyś.

 

Otóż to w kwestii czasu. Ja z racji specyfiki terenu nie mam szans nastukać tyle km co niektórzy tutaj, dlatego nawet się nie chwalę. Dość powiedzieć, że czasem morduję się przez cały dzień a tu 40-50 km nabite. A przedwczorajszy wypad w góry to już przegięcie, 36 km w czasie 4,5 godz :wacko:

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaszły rok 5800, obecny rok planował ponad 10000km. Niestety nie wyszło bo na licznik 5800 ;)

Ale km chyba nie są ważne ważne jest jakie postępy zostały zrobione. Dla mnie najważniejsze że na przełożeniu 22:32 przy kole 26 mogę jechać i jechać... A że średnia z wypadku nie chce przeskoczyć 13km/h? Kto by się przejmował ;(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie "nuda"... kolejne 6tys. z okladem. W 2014 roku pewnie bedzie wiecej, bo bede mial szose przez caly sezon i czesc wypadow gorskich bedzie po asfalcie a to drastycznie zmienia koncowy kilometraz.

 

W pionie ponad 50km :-)

 

2014 zapowiada sie grubo. Bedzie szosa, bedzie full. Bedzie wiecej urlopow przeznaczonych na krecenie z racji zakonczenia pewnego etapu w zyciu :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe, no można tak pomyśleć, ale nie zostałem singlem :)

 

Skończyłem szkolenie związane z moim zawodem. Teraz będę już tylko pracował i jeździł. Nie będę potrzebował urlopów na egzaminy i doczanie się przed nimi. Każdy urlop będzie wypoczynkowy i myślę, że to się odbije na kilometrażu w 2014 :)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tym roku 9022km :) 2x tyle co w zeszłym, z czego koło 4 tys km to dojazdy do pracy. Tak więc progress jest. Miało być 10 ale kontuzja :(

 

W tym roku pierwszy raz wybrałem się na kilkudniową wycieczkę z sakwami. W przyszłym roku mam nadzieję zjadę cały Bałtyk.

 

Jednak największy progress zrobiła moja dziewczyna. W kilka miesięcy od niesportowej i nierowerowej była w stanie machnąć 4 dni wycieczki po 100km dziennie, z bagażem na 16 sto letnim góralu ważącym tonę. Więc jak widać da się :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Otóż to w kwestii czasu. Ja z racji specyfiki terenu nie mam szans nastukać tyle km co niektórzy tutaj, dlatego nawet się nie chwalę. Dość powiedzieć, że czasem morduję się przez cały dzień a tu 40-50 km nabite. A przedwczorajszy wypad w góry to już przegięcie, 36 km w czasie 4,5 godz :wacko:

 

 Nie da sie u nas tyle jechac ciagle pod gorke :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie rok kończy się z osiągiem 4365,53km. Większość od połowy kwietnia do połowy lipca, gdzie siedziałem na bezrobociu. Sezon w sumie zakończyłem wraz z październikiem, gdzie w sumie i tak tylko do pracy jeździłem, potem tradycyjnie jak przy tej porze roku zaczęły się problemy z gardłem. Wagowo w sumie bez większych postępów, doszedłem do mniej więcej zadowalającego poziomu i nie przykładałem się do dalszej redukcji, dlatego pomimo systematycznej jazdy, waga trochę skakała w te i we wte. Natomiast za duży postęp uważam dystanse jakie pokonywałem. Nie jestem co prawa pewien czy to kwestia wagi (w porównaniu z rokiem 2012), czy formy. Na początku sezonu już w sumie kręciło mi się fajnie po 40km, co rok wcześniej byłoby nie lada wyzwaniem dla mnie. Potem były już dystanse po 50-70km, choć zapewne spodenki z wkładką mogły mieć istotny wpływ na dystanse. Póki jeszcze byłem na bezrobociu to układem dystanse mniej więcej na minimum 2 godziny, a najlepiej tak do 3-4, potem z braku czasu trzymałem się tak 1-2. Ogólnie sezon uważam za całkiem udany, w przyszłym mam nadzieję dobić do 100km (obecny rekord 93,22km), no i jeździć po te 50km pomimo pracy, tak ze 3 razy w tygodniu. Z tego co widzę to wypadam raczej licho w porównaniu z innymi, ale nie traktuje tego jako wyścig xD każdy ma swoje tempo. Zwłaszcza że jestem dosyć wybredny w stosunku do pogody, i poniżej 10 stopni to już w sumie nie czuje tej samej radości z jeżdżenia (bardziej przejmuje się zimnem niż jazdą). Pozostaje czekać pewnie minimum do marca na powrót w siodło. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatni dzień roku, po ostatniej jeździe to mogę podsumować. 

Całkiem udany rok, wiele przygód, w tym zaliczenie ulewy/gradu i jazdy po ulicach zamienionych w rwące potoki... spore temp. ujemne na początku roku - 22 C, upały - +34 C. Wymiana łańcucha, tylnych zębatek, przełożenie hamulców - przód trafił pod prawą rekę, wymiana tylnej oponki, baterii w liczniku, naprawa haka napinacza i takie tam....

Wykonałem o 40% więcej km (pomimo choroby) niż w poprzednim roku, ale to również zasługa mojego rosnącego syna, który z roku na rok robi coraz więcej km ze mną... choć w przyszłym najmłodszy zacznie jeździć, więc czas jazdy się zwiększy za to pewnie km spadną... zobaczymy...

Dane nie powalają, ale nie mam czasu na większe samodzielne wypady, więc albo praca dom, albo szwendanie się z młodym po okolicznym terenie, górki, dołki, kałuże błoto itp. ;) 

Przejechane 1922,8 km, na rowerze spędzone 155h i 40 min, średnia nie powala ;) ale jak opisałem, głownie szwendanie się po terenie z młodym (6 latkiem)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ehlo,

 

Powrót do rowerowania po ok. 15 latach. Od połowy kwietnia do dziś ok. 6300 km. Głównie asfalt w okolicach Wrocławia i Gdańska a pod koniec roku zacząłem jeździć w okolicach podwrocławskich lasów (tak π x drzwi trasy tegorocznego Bike Maratonu Wrocław).

Najdłuższa trasa 150 km, kilka w okolicach 100 km, ok. 1000 km to dojazdy do pracy.

Efekty: zmniejszył mi się obwód w pasie, zwiększył w udach i łydkach. ;-) Zmiana rozmiaru ubrań z XL na M.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To mój drugi trochę aktywniejszy sezon po prawie 10-letniej rozłące z rowerem. Przejechane ponad 4tys.km głównie w terenie - gdyńskie i mazurskie lasy. Waga 10kg w dół, zawartość szafy wymieniona, najdłuższy dzienny dystans 210km na jesiennym Harpaganie, największa mordęga to jednodniowy przelot 160km w piaskach na Mazurskich Tropach. W garażu rozmnożyły się rowery (dobiłem do 4 i chyba czas trochę się przeorganizować). W sumie udany rok :)

 

Życzę wszystkim dużo radości z pedałowania w 2014 roku i jak najwięcej uśmiechu - zwłaszcza tego bezinteresownego, do innych rowerzystów na trasie :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Nie da sie u nas tyle jechac ciagle pod gorke :)

 

Nikt tu nie mówi, że było cały czas pod górkę. Chodzi o rodzaj terenu i nawierzchnie. Tak na marginesie to wielu tutaj zaczyna wcześnie rano a kończy wieczorem. Blisko 12 godz a nabite "tylko" 70 km albo i mniej z czego część szosą.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak wszyscy to i ja się dołączę. Jako laik rowerowy zacząłem pod kwietnia zabawę i skończyłem na początku września. W sumie wyrobiłem ok 1500 km co dla mnie jest mega wynikiem ( także wielki szacunek dla osób którzy wykręcają ponad 2k km) Wykonałbym więcej, ale życie nie zawsze nam pozwala na zachcianki. Plan na przyszły rok to nowy rower i jazda przed siebie. Do siego! :thumbsup:

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...