Skocz do zawartości

[Wypadki] Wasze gleby- część druga


durnykot

Rekomendowane odpowiedzi

To że coś się dotąd nie wydarzyło nie jest argumentem, że się nie wydarzy. Własny przykład nie jest też dowodem, a odpowiedzią nań są przykłady tych, którzy ucierpieli wskutek braku kasku lub nieucierpieli wskutek jego posiadania na łbie w kluczowym momencie.

 

Dyskusję o kaskach już z resztą mamy w innym wątku, proponuję jej nie rozmnażać, jest wystarczająco bezcelowa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dzisiaj na zjezdzie raz się wywaliłem a było to tak.

kilka dni temu padał deszcz a jak to w lesie na glinie woda płynie .

pierwszy zakręt był już problem ledwo się wyrobiłem ale za to drugi na początku szło dobrze aż odjechało mi przednie koł i pedałem w ziemie

strat żadnych na nastęnych próbach trzy razy zakręt mi się "prostował" :-) i w krzaki

dopiero w domu dowiedziałem się co było problemem za duże ciśnienie w oponach i komary ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

charlotte1991

Nie obawiaj się. Każda przygoda nas wzmacnia i daje nowe doświadczenie. I tak z owej przygody na DDR możesz wyciągnąć wniosek iż tak polecana infrastruktura nie gwarantuje bezpieczeństwa. Dlatego polecam ci założyć lusterko do roweru i od czasu do czasu kontrolować to co się dzieje za tobą a także przewidywać zachowania kierowców, którzy jadą przed tobą. Uwierz mi, że w 99,9 % ich zachowania są przewidywalne w tym także można przewidzieć ich zachowania niezgodne z PORD. Powodzenia i życzę ci abyś nabrała przyjemności z rowerowania.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość TheMan

Kiedyś miałam wypadek na rowerze. Jechałam drogą rowerową a pijany kierowca wjechał na mnie. Na szczęście dało mi się odbić w bok i skończyło się na skręceniu nadgarstka i kolana. Przez dwa misiące chodziłam na rehabilitację do Pana Marcina Rosadzinskiego, powoli wracałam do dawnej formy ale na rower boję sie wsiaść do tej pory.

 

Ja po swoim wypadku przestałem mieć poczucie konieczności zjechania na bok i umożliwienia samochodom mnie wyprzedzić, teraz gdy wiem, że będę skręcał, ruszał ze skrzyżowania bądź prawa strona jezdni będzie zniszczona jadę bliżej osi jezdni i nie odpuszczam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja po swoim wypadku przestałem mieć poczucie konieczności zjechania na bok i umożliwienia samochodom mnie wyprzedzić, teraz gdy wiem, że będę skręcał, ruszał ze skrzyżowania bądź prawa strona jezdni będzie zniszczona jadę bliżej osi jezdni i nie odpuszczam.

+1

 

Nigdy nie jadę przy samej krawędzi jezdni. Zostawiam sobie metr, lub więcej w miarę możliwości, aby mieć pole do manewru. Chociaż i tak zaliczyłem dzwona w klapę bagażnika Corsy. Pan nagle postanowił się zatrzymać ... A, że heble samochodowe działają znacznie lepiej, ja nie zdążyłem wyhamować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja ostatnio wywaliłem się w Głuszycy na objeździe testowym trasy Bikemaratonu. Był śliski zjazd po liściach, niezbyt wiedziałem jak mam się zachować, jechałem na Schwalbe Smart Samach i rower się ślizgał... zaraz gleba, ale poobdzierałem jedynie rękę, nic poważnego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Upadki na trasach maratonu nie są niczym szczególnym. Takie przygody są w kalkulowane w ten rodzaj sportu.

 

Ja miałem śmieszny upadek terenowy ale podczas jazdy z sakwami. Droga prowadziła przez łąki więc ilość piachu była znaczna. Poruszałem się utwardzoną częścią i w pewnym momencie przez drogę przebiegał mały potoczek. Dzieci zatrzymały się aby czekać na radę jak przejechać. Zjechałem z single-tracka i wjechałem w ten potoczek. Rower natychmiast się zatrzymał a ja niemogąc wypiąć buta z bloków całym lewym bokiem wywróciłem się w tę maż wodno-błotną. I tak zamiast zostać bohaterem stałem się pośmiewiskiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To pochwale się i ja :) Około roku 2000 jeździłem z kuzynem, który odwiedził mnie przez wakacje. Cały dzień jakoś zleciał, i gdy wracaliśmy podczas, stromego zjazdu, zjechałem na ścieżkę, która prowadziła w stronę mostku nad Chechłem. Owy mostek zrobiony był z kratownic, które mają dosyć ostre krawędzie i wszystko było by oka gdyby nie fakt, że dość gruba gałąź leżała na owej ścieżce. Nie zdążyłem wyhamować, a objechać nie było opcji, co skończyło się przeleceniem przez kierownicę i uderzeniem twarzą w stalowe kratownice. Straciłem przytomność. Gdy mój kuzyn do mnie do jechał ja leżałem cały zakrwawiony. Okazało się, że miałem złamany nos, złamanie otwarte żuchwy, wybite część zębów, a część połamana, język rozcięty na tych połamanych zębach na trzy części, i liczne rozcięcia na twarzy, ciele, otarcia i inne urazy wynikające z uderzenia. Tego bólu nigdy nie zapomnę, zwłaszcza jak mi zszywali język w jedną całość i przyznam, że od tego czasu każdy ból jest do zniesienia, jak na razie nic tamtego nie przebiło, i mam nadzieję, że nie przebiję. Rower również nie wyglądał zaciekawię, zwłaszcza przednie koło, które nadawało się już jedynie do zrobienia anteny telewizyjne, gdyż wyglądało bardzo kierunkowo :D Jak doszedłem do siebie, i ogarnąłem rower aby można było na nim jeździć, wróciłem na drogę. Strach był, zwłaszcza gdy pojechałem w to felerne miejsce... No ale 13 lat później dalej śmigam na rowerku i wiem, że rutyna zabija uwagę...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wczoraj jadąc duktówką z 35km/h dojechałem do drogi. Przyhamowałem, jednak troszkę tył się uślizgnął i wyhaczyłem krawężnik (kto kurde montuje krawężniki 15cm?!).

Strat w rowerze brak, ja przetarte kolano i kilka ziaren piasku na dłoniach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość TheMan

Skoro cię szokują takie krawężniki to co byś powiedział na krawężniki na Litwie czy Łotwie, które sięgają ponad piastę... :laugh:

 

To nie krawężniki tylko halucynacje z niedożywienia  :thumbsup:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja dzisiaj wracając z treningu stwierdziłem, że może objadę trochę to mokre coś na asfalcie, bo na tym leżały jakieś kawałki czegoś wyglądające na dość ostre i mało bezpieczne dla opon... OLEJ przekonałem sie o tym zdecydowanie za póxno. Stłuczony łokieć, obdarte do krwi pół uda i kolano to nic... Ale chwyty do wyrzucenia i krzywe ZTR-y troche bardziej bolą :/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

. Prawdopodobnie wpadłem w szynę i koło mi się zblokowało.

Szyny są dosyć częstym zagrożeniem dla rowerzystów zwłaszcza tych jeżdżących na cieńszych oponach a najgorsze są przejazdy pod ostrym kątem.  Dlatego przez szyny należy przejeżdżać pod kątem prostym. Jednak o tej zasadzie ani projektanci ani ZDM kompletnie nie wie albo ten fakt ignoruje gdyż w Warszawie jest pas  rowery poprowadzony po torowisku...

 

nowowiejska-118-0123.jpg

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...