Skocz do zawartości

[wypadek rowerowy]Wtargnięcie dziecka


lutek5

Rekomendowane odpowiedzi

nie pytaj nas tylko idz do prawnika. za porade skasuje cie 100-150zl i bedziesz wiedzial co dalej, co ci moze grozic etc

 

Ja nie potrzebuję informacji co może mi grozić i jak mam postępować.

Prawnik nie podejmie obrony mojej osoby za taką kwotę.

 

Wiem, że nie każdy z Was jest prawnikiem.

Wiem, że mogę zatrudnić najlepszą kancelarię, najlepszego adwokata.

Wiem, że nikt nie wykona tego za darmo.

 

Dlatego zwracam się w pierwszej kolejności o pomoc forumowiczów.

Przecież każdy z Was może znaleźć się w takiej sytuacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że nikt nie wykona tego za darmo.

już w tym wątku sugerowano tobie złożenie wniosku o obrońcę z urzędu, jedna wizyta za 150 zł i prawnik udzieli Ci wszelkich informacji co i jak (z tego co pamiętam to 50 zł jest porada a te 100-150 zł w przypadku gdy trzeba sporządzić poradę na piśmie, lub jakieś pismo do urzędu, dłużnika itp.), od czego masz zacząć i jak się przygotować, a resztę to już z obrońcą z urzędu ustalisz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim trzeba ustalić jaka jest kwalifikacja prawna zdarzenia. Ktoś wyżej wspominał o wypadku drogowym. Wypadek następuje wtedy gdy osoba poszkodowana (nie sprawca zdarzenia) dozna obrażeń ciała skutkujące rozstrojem zdrowia powyżej siedmiu dni. Jeżeli poniżej to jest to tylko kolizja drogowa. Ciekawe jak stan zdrowia tego dzieciaka ocenił lekarz. Kwalifikacja prawna powinna być podana na wezwaniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim trzeba ustalić jaka jest kwalifikacja prawna zdarzenia. Ktoś wyżej wspominał o wypadku drogowym. Wypadek następuje wtedy gdy osoba poszkodowana (nie sprawca zdarzenia) dozna obrażeń ciała skutkujące rozstrojem zdrowia powyżej siedmiu dni. Jeżeli poniżej to jest to tylko kolizja drogowa. Ciekawe jak stan zdrowia tego dzieciaka ocenił lekarz. Kwalifikacja prawna powinna być podana na wezwaniu.

 

 

Była to kolizja. Dziecko przebywało 1 dzień w szpitalu.Wezwania z sądu jeszcze nie mam.Na tą chwilę odpowiadam z art.98KW.

 

Wiem, że wszyscy sugerują prawnika. I każdy w tym temacie ma rację.

Na początku skierowałem się do forumowiczów aby zebrać jak najwięcej wskazówek, sugestii.

Co parę głów to nie jedna !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie najbardziej interesuje sprawa Policji na miejscu zdarzenia. Twierdzą, że byli tak?

Odpowiadasz z art. 98 KW. Najlepiej będzie jeżeli zaznajomisz się z aktami sprawy. Tylko, że... i tu zaczynają się schody.

1. Jako podejrzany zapoznaj się ze zgromadzonymi dowodami. Służy do tego tzw. końcowe zaznajomienie z materiałami postępowania, które - wyłącznie na wniosek podejrzanego lub jego obrońcy - przeprowadza się przed zamknięciem postępowania przygotowawczego.

 

2. Podejrzanemu prowadzący postępowanie ma obowiązek dać dostęp do materiałów dopiero przy zapoznaniu. Wcześniej obowiązku takiego nie ma. Po zapoznaniu podejrzany może złożyć swoje wnioski. To jest specyfika postępowania przygotowawczego,które co do zasady jest niejawne.

 

3. Postępowanie wyjaśniające w sprawie o wykroczenie jest trochę inne niż postępowanie przygotowawcze w sprawach z kodeksu karnego. W sprawach wykroczeniowych jest mowa o udostępnianiu akt sprawy sądowej a więc wtedy gdy sprawa jest już w Sądzie.

 

4. W postępowaniu przed Sądem stronom ( stroną postępowania sądowego nie jest pokrzywdzony, chyba że występuje w szczególnej roli np. powoda cywilnego lub oskarżyciela posiłkowego), obrońcom, pełnomocnikom i przedstawicielom ustawowym udostępnia się akta sprawy sądowej i daje możność sporządzenia z nich odpisów.

 

Teraz powiedz mi czy postępowanie przygotowawcze już się skończyło czy nie? Jeżeli tak, idź i poproś o zaznajomienie się z aktami sprawy. Najlepiej pisemnie, drugi egzemplarz dla Ciebie na potwierdzenie, podpisany i podbity pieczątką. Jeżeli odmówią, przysługuje zażalenie. Odmówić mogą ale muszą swoją decyzję uzasadnić, również pisemnie.

Jeżeli sprawa już jest w Sądzie, idź do Sądu. Jako oskarżony masz prawo wglądu do swoich akt. Możesz również zrobić odpis. Odpis jest płatny i sporządzony na Twój wniosek.

W swoich aktach poszukaj notatki/protokołu z miejsca zdarzenia. Podobno była Policja więc taka notatka powinna tam być.

To, że maja wielu świadków, nie znaczy, że będziesz winny i skazany. Daj znać jak dostaniesz wezwanie z Sądu. Mam nadzieję, że wszystko zrozumiałeś. Pozdrawiam

 

 

wszystko jest fajnie ale my tutaj niewiele mozemy zrobic. bo jak juz nie raz padlo potrzebujesz prawnika, z drugiej strony bedzie, a sam sie nie obronisz. czas to zrozumiec

 

Skąd wiesz, że sam się nie obroni? Masz jakieś doświadczenie procesowe w podobnej sprawie, że zabierasz głos?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I miałeś tą samą sytuację co autor postu? Nie wydaje mi się. Poza tym gdybyś miał jakiekolwiek doświadczenie procesowe, nie twierdziłbyś, że kolega sam się nie obroni. Może się obronić sam. Zamiast pomóc - wysyłasz do prawnika twierdząc, że autor postu nie potrafi przyjąć do wiadomości, że sam się nie obroni? Zastępstwo procesowe to duża kwota. Nie każdego stać na opłacenie. Więc zamiast pouczać autora, że nie da sobie rady - pomóż (zakładająć, że masz doświadczenie). Ja mam, dlatego pozwoliłem sobie zabrać głos.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze,współczuję zdarzenia.

 

po drugie, bardzo nie podoba mi się postawa wielu z Was - dziecko winne, rodzice winni. Jak mniemam, wszyscy, albo prawie wszyscy odsądzający rodziców od czci i wiary nie mają dzieci, prawda?

Kochani, prawda jest taka - dziecko, to tylko dziecko. Niewiele jeszcze rozumie. Po drugie, pod koła włażą dorośli, to co tu mówić o dzieciach. Po trzecie, jeśli rodzice byli niedaleko, nawet te sto metrów, to moim zdaniem dziecko było pod opieką, tym bardziej, że jak zrozumiałem, teren był zamknięty - nie dążmy do absurdu - dziecko uwiązać na smyczy, najlepiej półmetrowej i przywiązać sobie do łydki. Twoim obowiązkiem, albo inaczej, ludzkim odruchem, byłoby zwolnić i uważać.

Obserwuję u siebie jak to wygląda, chodząc na spacery z moim dzieckiem. Nawet jak mam je pół metra od siebie, może wywinąć nagle numer i polecieć gdzie indziej. Może - to niestety prawo dziecka, a rodzic nie zawsze zdąży na to zareagować ( a teraz wyobraźcie sobie jednego rodzica na spacerze z dwójką rozbrykanych dzieciaków). A wielokrotnie przejeżdżali rowerzyści gdy szedłem z dzieckiem, nawet za ręce (a dzieciak może zrobić myk! i już jest metr od Ciebie pod kołami roweru) z prędkościami bliskimi podświetlnej i w odległości kilku atomów. I kto byłby winny wtedy? Dla mnie nieważne, ważne, że moje dziecko byłoby poszkodowane.

Pilnuję dzieciaka jak mogę. Co więcej, jestem pod tym względem dość nadgorliwym rodzicem. Ale z drugiej strony 7-dmio letnie dziecko chyba ma prawo sobie pobiegać?

 

Z drugiej strony - zawsze jak jadę na rowerze i widzę dziecko w oddali to zwalniam, nieraz prawie do zera, nie po to, by sobie kłopotu nie robić. Tylko dlatego że sam jestem młodym ojcem i wiem ile by mnie kosztowała taka sytuacja w drugą stronę, nie mówiąc o możliwym cierpieniu dziecka, zupełnie niepotrzebnym.

 

Bardzo Was proszę o jedno - będziecie (może macie) mieć dzieci - będziecie patrzyć na pewne sprawy inaczej. Spróbujcie (nie wszyscy :) ) postawić się trochę w innej pozycji i przypomnijcie sobie, czy do nastu lat Wasi rodzice też Was prowadzali na krótkich smyczach do piaskownicy.

 

Oczywiście, pewne miejsca też trzeba rozgraniczyć - czym innym jest park i ścieżki, notabene piesze, nie rowerowe:) , czym innym podwórko, czym innym ulica. To jest oczywiste.

 

A wracając do meritum - bierz prawnika i się nie zastanawiaj. Masz już dowody, że druga strona "uczestniczyła w innym zajściu" niż Ty, a co gorsza, ma na to "dowody" w postaci świadków. Mam nadzieję, że ta strona która po prostu kłamie, spotka się (boleśnie) ze sprawiedliwością.

 

Powodzenia,

P.

 

Ps. napisałem powyższe nie po to, by kogoś z Was urazić, tylko po to, byście spróbowali nie wydawać tak kategorycznych sądów o rodzicach :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kochani, prawda jest taka - dziecko, to tylko dziecko. Niewiele jeszcze rozumie.
No właśnie, czego tutaj rodzice nie rozumieją - dziecko spowodowało wypadek na ich własne życzenie, bo rodzic jest od tego żeby myśleć za dziecko. To rodzice znają swoje dzieci i wiedzą na ile można im pozwolić na samodzielność na ile nie. Do pierwszej klasy podstawówki chodziłem do szkoły która znajdowała się przy ruchliwej ulicy, a przejście było bez świateł (światła tam zamontowano dopiero kilkanaście wypadków później, kiedy już skończyłem edukację) i możliwe, że patrzę na to z innego punktu widzenia i nie rozumiem jak siedmiolatek nie potrafi się zachować na ulicy, niezależnie od tego czy jest to chodnik czy jezdnia, pomijając już najbardziej oczywisty instynkt samozachowawczy - duże obiekty bolą bardziej.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I miałeś tą samą sytuację co autor postu? Nie wydaje mi się. Poza tym gdybyś miał jakiekolwiek doświadczenie procesowe, nie twierdziłbyś, że kolega sam się nie obroni. Może się obronić sam. Zamiast pomóc - wysyłasz do prawnika twierdząc, że autor postu nie potrafi przyjąć do wiadomości, że sam się nie obroni? Zastępstwo procesowe to duża kwota. Nie każdego stać na opłacenie. Więc zamiast pouczać autora, że nie da sobie rady - pomóż (zakładająć, że masz doświadczenie). Ja mam, dlatego pozwoliłem sobie zabrać głos.

 

masz racje. nie chodzi o podobna sytuacje. chodzi o uzgodnione zeznania strony przeciwnej aby wywinac sie od odpowiedzialnosci.

 

gdyby nie prawnik, ktory zadajac pytania tak aby sad widzial, ze zeznania sa ustawione to sprawa byla by przegrana. prawnicy wiedza na co uwage zwracaja konkretni sedziowie, nie raz mieli ze soba do czynienia na sali.

 

o ile sytuacja opisana przez autora jest w pelni zgodna z prawda a mataczenie bedzie wystepowac to bez pomocy prawnika nie uda nam sie tego obalic, byc moze jesli bedzie jakies bledne dzialanie policji etc to wtedy ale na 99% nie da sie rady samemu z mataczeniem

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samemu też można zadawać pytania :-/ Z założeniem, że od razu przegram nie ma po co nawet stawiać się na rozprawę. W protokole z wypadku (o ile taki istnieje) autor zobaczy kto co i gdzie... Nie będę podawał pytań, dalszych rozwiązań itp, ponieważ stronaprzeciwna może też to czytać. Nie będę oceniał kto jest winny. Ktoś napisał, że dziecko musi się wybiegać itp. OK, drogi rodzicu, puść go na łąkę tam gdzie nie prowadzi żadna droga, ścieżka, ddr itp. A gdyby to był chodnik wzdłóż drogi, też puściliby dziecko 100m od siebie? A gdyby tak wybiegło na ulicę, po której akurat jechał rowerzysta? Też zostałby oskarżony z art. 98 KW bo nie zachował ostrożności? Park czy nie park, dziecko powinno być pod opieką rodzica. 100m nie wystarczy by mieć kontrolę nad dzieckiem. Wg autora dziecko wbiegło pod koła i to musi udowodnić. Wszystko zależy od protokołu z miejsca zdarzenia. To w tym protokole muszą być podani świadkowie. Co do mataczenia, byłem sam przeciwko 3. Wygrałem. Bez pomocy prawnika.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem z prawnikiem to nie kwestia nastawienia czy się wygra czy przegra, tylko kwestia różnicy w poziomach informacji. Na uczelni miałem dwa semestry prawa i potrafię obracać się w przepisach, co nie zmienia faktu, że znam tylko drobny wycinek przepisów, a w sytuacji oskarżenia/obwinienia jeszcze nie byłem, jak zapewne większość praworządnych obywateli. Prawnik jest po to by dysponować wiedzą z zakresu prawa na miejscu. Pewnie, że mogę sobie googlować w domu przed komputerem i uzupełniać tą wiedzę, jednak jest to niemożliwe w momencie kiedy dochodzi do konfrontacji z organami prawa - ciężko jest na każde pytanie odpowiadać "proszę poczekać, pójdę do domu i sprawdzę na komputerze czy ja mogę zadać/odpowiedzieć na dane pytanie i w jaki sposób" o ile w ogóle można. Miałem te dwa semestry zaliczone, plus kilka ścięć z urzędami i dłużnikami i wiem że często odpowiedź na pytanie, znaczy zupełnie coś innego, jeżeli tylko jedno słowo lub związek frazeologiczny, które w języku potocznym są używane zamiennie, jest inne. Przykład to ścieżka rowerowa - dla każdego to jasne że po tej drodze mogą jeździć rowery, ale w prawie ten związek frazeologiczny oznacza trzy różne stany -DDR, DDRiP, wydzielony pas jezdni. Prawnik przed złożeniem jakichkolwiek zeznań udzieli nam wskazówek na co zwrócić uwagę, samemu można zabrnąć w ślepą uliczkę. Nie mówię że tak będzie, ale właśnie po to są porady prawne by uniknąć błędów w postępowaniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie trzeba "dziecka trzymać na smyczy" i nikt do tego nie dąży. Tak jak piszecie dziecko nawet pół metra od rodziców może wyciąć jakiś numer ale do cholery ktoś za ten numer musi ponieść odpowiedzialność. Dziecka do końca nie da się upilnować ale jeżeli już coś się stanie z winy dziecka które nie ma lat siedmiu to muszą odpowiedzieć właśnie rodzice i nie ma inaczej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, dla jasności - nie twierdzę, że ktoś nie powinien ponieść odpowiedzialności. W tym przypadku, jeśli jest tak, jak pisze autor - to jak najbardziej rodzice. Za każde zdarzenie jest ktoś odpowiedzialny - z tym się chyba wszyscy zgodzimy.

Mnie chodzi tylko o to, że większość z Was powiesiła wszelkie psy na wszystkich rodzicach, wychodząc daleko poza ramy tego przypadku - a ja uważam, że zapędziliście się za daleko.

 

thomask7 - przeczytaj dokładnie co napisałem,bo właściwie polemizując ze mną (jak myślę), powiedziałeś to samo co ja :)

 

P.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samemu też można zadawać pytania :-/ Z założeniem, że od razu przegram nie ma po co nawet stawiać się na rozprawę. W protokole z wypadku (o ile taki istnieje) autor zobaczy kto co i gdzie...

Wszystko zależy od protokołu z miejsca zdarzenia. To w tym protokole muszą być podani świadkowie. Co do mataczenia, byłem sam przeciwko 3. Wygrałem. Bez pomocy prawnika.

 

podsumowujac:

- mowisz, ze warto probowac bez prawnika? bo ty wygrales

- ja mowie, ze nie warto ryzykowac

 

a decyzja nalezy do autora czy warto ryzykowac czy tez nie.

 

 

Ktoś napisał, że dziecko musi się wybiegać itp. OK, drogi rodzicu, puść go na łąkę tam gdzie nie prowadzi żadna droga, ścieżka, ddr itp. A gdyby to był chodnik wzdłóż drogi, też puściliby dziecko 100m od siebie? A gdyby tak wybiegło na ulicę, po której akurat jechał rowerzysta? Też zostałby oskarżony z art. 98 KW bo nie zachował ostrożności? Park czy nie park, dziecko powinno być pod opieką rodzica. 100m nie wystarczy by mieć kontrolę nad dzieckiem

 

absolutnie sie zgadzam, jak sie ma wybiegac to niech robi to tak zeby nie szkodzic innym

 

 

Nie trzeba "dziecka trzymać na smyczy" i nikt do tego nie dąży. Tak jak piszecie dziecko nawet pół metra od rodziców może wyciąć jakiś numer ale do cholery ktoś za ten numer musi ponieść odpowiedzialność. Dziecka do końca nie da się upilnować ale jeżeli już coś się stanie z winy dziecka które nie ma lat siedmiu to muszą odpowiedzieć właśnie rodzice i nie ma inaczej.

 

skoro dziecko moze wywinac numer bedac pol metra od rodzicow to tym bardziej bedac 100 metrow...

 

 

Mnie chodzi tylko o to, że większość z Was powiesiła wszelkie psy na wszystkich rodzicach, wychodząc daleko poza ramy tego przypadku - a ja uważam, że zapędziliście się za daleko.

 

jesli autor watku mowi prawde i rodzice byli ok 100m od dziecka to wykazali sie skrajna glupota i powinni poniesc tego konsekwencje. a oni jeszcze kogos po sadach beda ciagac...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...