Możesz sobie śmieszkować, ale odpowiednie ubieranie się "na rower" do danego dnia to nie jest taka "prosta sprawa", wymaga sporo doświadczenia i świadomości swojego ciała.
spokojnie to tylko dowcip. Chociaż trzeba przyznać, że chwalenie się z kawałka "ekologicznego" kartonika (podczas gdy wycinane są setki kilometrów dżungli i polskich lasów) to też jest niezły dżołk.
Nie imputując nic Miahuowi, to w sumie od czasu upowszechnienia się GPSów widać trend obniżenia się orientacji przestrzennej w narodzie. Miałem przyjemność jechania z kilkoma znajomymi po okolicznych szosach i byli "lekko zagubieni".
Seba, nie spinaj się tak. Czy ja piszę, że masz zmienić całą swoją życiową filozofię? Jesteś fanem "retro"-technologii, OK. Ja tu pisze o swoich preferencjach.
To, że uchwyt na lezynkę montowany pod koszykiem na bidon po 2 latach wytarł mi lakier do blachy. Na szczęście to kropka 4mm x 4mm no ale zawsze! Zamalowana lakierem do paznokci a jutro zakleję oraklem.
Chociaż od lat używam rupieci od Pro'sa to dopiero dzisiaj przyjrzałem się, że to szimano!
Klucz - bo w końcu trafiłem na kominek który nie dokręcił się siłą perswazji.
łyżki - bo w zeszłym tygodniu pogubiłem graty na ścieżce...
Dla mnie problemem nie są ujemne temperatury (bo gdzie ty masz u nas w kraju regiony gdzie -20 w dzień :P) bo i przy -10 zdarzyło się pedałować i było OK. Problemem w zimie jest silny wiatr i wilgotność gdy temperatura waha się przy zerze. Wiatr nie dość że czasem ściana to jeszcze wzmaga uczucie zimna (doliczyć do tego twoją własną prędkość i można umierać) a wilgotność po prostu odbiera mi chęć do życia.
Będzie szybkie pytanie - jak wygląda wymienność blatów między grupami? Przy założeniu, że całość mieści się w pojemności i mocowanie jest to samo: czy można mieszać na korbie różne zębatki z różnych grup?
Bo to porządne opony których sam się stałem zwolennikiem i polecam każdemu do mieszczucha. Osobiście w zeszłym roku wrzuciłem je do "złomowego grawela samoróbki" i po 5tyś jazdy w różnych warunkach (w tym po ostrym tłuczniu) i przy nabijaniu pod sam wentyl - zużycie minimalne. Jako bonus mogę dorzucić brak kapcia w tym okresie (no ale to jeszcze o niczym nie świadczy - bo to być może kwestia szczęścia).
Nie no 50km sporawo - ale za to tempem turystycznym ~25km i po płaskim więc źle nie było Ale jestem zaszokowany zimnem bo ostatnio to w "upał" jeździłem.
Po 3tyg "odpoczynku" (przeziębienie/grypa/koronowirus) dzisiaj przejechałem próbne 50km i jest tragedia. Ubrany już w ciuchy przejściowe zmarzłem w cieniu jak pies a na słońcu zgrzałem się też jak pies! Jakie typy ma forum: będzie jeszcze pogoda czy już szykować się na najgorsze?
Pociesza mnie to, że zamiast spadek formy lepiej mi się deptało niż w sierpniu - czyżby potrzebna mi była regeneracja? Swoją drogą kiedy w sezonie przypada "peak" wytrenowania?