Wyprawy czy nie, można i tak było nic nie ruszać. To jest IMHO jedna z większych ściem ta cała bajka pod tytułem "rowery wyprawowe" i towarzyszące temu dyskusje o stali, pizdylionie dziwnych mocowań na ramie, itp. Ma to sens może jak ktoś regularnie tłucze dziesiątki tysięcy kilometrów z bagażami przez cały rok, zwiedza różne dziwne i odległe miejsca i ma przy tym specyficzne wymagania. Jakieś sakwy czy inne toboły można sobie przyczepić niemal do wszystkiego i się kulać w miarę swoich możliwości. Może z promil rowerzystów jest rzeczywiście jakimiś hardkorowymi podróżnikami którzy będą potrzebować mocno specyficznego sprzętu typu np. Trek 920 czy inny tam Fuji Touring. Znajomek jeździ z Polski na Bałkany i z powrotem starym trekkingiem obładowanym tobołami i nie jest to dla niego jakaś męczarnia. Na sprzęt w ogóle nie zwraca uwagi, czasem łańcuch i wolnobieg wymieni czy oponę jak się zedrze i tyle. Ot kwestia kondycji, samozaparcia i zaplanowania szlaku i to się bardziej liczy niż "na czym" w tych całych podróżach.