Skocz do zawartości

[rowerowanie] mordowanie rowerem


Rekomendowane odpowiedzi

@eternit

no to nieciekawie :o:(

 

mi sie na szczęścnei nie zdarzyło jeszcze przejechać jakiegoś zwierzątka (no mrówke czy ślimaka to pewnie kilka razy i nawet nie zauwarzyłem).

 

Co do ślimaków to coś wam opowiem, bo czytając to co pisaliście wcześniej na temat krabów na wyspach wielkanocnych coś mi przypomniało.

ieszkam jak wiadomo w Rzeszowie i niedaleko mojegmo miasta jest mała miejscowość Albigowa. Są tam pokażne pola uprawne warzyw, sadu owocowe itp. taki baaaaaardz duży zieleniak, wiecie szklarnie i te klimaty. kilka lat temu właściciel wpadł na genialny pomysł: ponieważ uznał, że grabanie liści opadłych z drzew i krzewów oraz zbieranie opadniętych, nadgniłych owoców jest pracą rzmudną i nieprzyjemną postanowił ściągnąć do pomocy matke nature.

Niedługo potem do Albigowej przytransportowano specjalny gatunek ślimaka który podobno pochodzi z ameryki południowej; wygląda jak nasze odzime pomrowy (bez skorupki) tylko jest czerwono- brązowy. Chodziło o to aby ślimczki zjadały to co sie na sprzedarz nie nadaje, a co trzeba by podnieść i wyrzucić. Pomysł sprawdził sie doskonale tylko pojawił sie mały efekt uboczny: ślimaki bardzo szybko sie zaaklimatyzowały i rozmnorzyły (pewnie też mają rowery :P ) oraz zaskakująco szbko rozprzestrzeniły po terenie co najmniej powiatu. Teraz każdy mieszkaniec okolicy walczy na swojej działce z plagą ślimaków, a te wyżądzają na działce znaczne szkody.... i powiedzcie czy ten koleś nie zasługuje na kopa w snopa??

 

Co gorsza ostatnio słyszalem, że botanicy chcą sprowadzić w moje okolice jakieś egzotyczne bakterie aby użyźnić glebę. Ślimaki pół biedy ale bakteria może szybko mutować i być dużym zagrożeniem dla człowieka, po doświadczeniach ze ślimakami jest to prawdopodobne, że przywiozą to dziadostwo i wypuszczą tak se o bez namysłu :) :) :P<_< <_<

 

Pozdrawiam

 

ps. a co do tego zderzenia z łosiem czy inny zwierzem na drodze, to lepiej walnąć w łosia jak sie nie ma możliwości ominięcia bo zawsze to lepiej jak łosiek straci życie niż miałby zginąć czlowiek prawda??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W łosia rowerem? <_<:P LOL

Jak Twoja średnia prędkość przekracza 50 km/h to może i jest szansa na takie zderzenie <_< hehe

Aczkolwiek łoś specjalnie by nie ucierpiał..ale Ty i owszem :) .

A tak szczerze najgorsze są takie wypadki samochodem w sarne albo łosia :) . Ostatnio sam miałem prawie taką stykę..i dobra rada, jak ktoś jadąc samochodem z daleka widzi przyczajoną sarnę to niech lepiej się zatrzyma. Sarna w ostatniej chwili się przestraszy i wbiegnie pod samochód a szkody będą baaardzo duże. Wypadek z łosiem jest czasami porównywany do wypadków czołowych z innym samochodem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

śmiejesz się ale ja kiedyś, jadąc w kampinosie rowerem spłoszyłem łosia...

dosyć bagniste tereny, przez środek bagna, 30cm nad "lustrem wody" biegnie ścieżka-single track... wąska, po obydwu jej stronach zarośnięty rów... i właśnie z takiego rowu wyskoczył kilka metrów przede mną łoś... nie zdążyłbym wyhamować ale on na szczęście w ostatniej chwili odsunął się -wyminąłem drania na długość ręki

Jak tylko się zatrzymałem to dostał takiego powera, że zanim sięgnąłem po aparat już go nie było(łosia znaczy się)

Nie dość że skubaniec ciężki jest, to jeszcze całkiem szybko biega/wbiega... uważajcie jeżdżąc np samochodem bo nie każdy ubezpieczyciel wypłacił by odszkodowanie za skasowany pojazd(od tego są te znaki "Uwaga Dzikie Zwierzęta")

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znak znakiem ale takie zwierze przeważnie wyskakuje od razu przed maskę także często się nie da uniknąć wypadku. Ubezpieczyciel nie powinien robić problemów.

Z łosiem jest o tyle kiepsko że waży to z 400 kg a przy wypadku podcina mu nogi i cała masa wali prosto do kabiny pasażerskiej :) .

Nie raz taki wypadek kończy się śmiercią dla kierującego i pasażera :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie to tak:

Samiec (byk) osiąga 540 - 740 kg masy ciała, a wysokość od 1,5 m do ponad 2 m (A. alces gigas). Największy zanotowany osobnik, znaleziony w 1897 roku mierzył 2,34 m, ważył 825 kg jego poroże miało rozpiętość 199 cm. Samica (łosza, klępa) jest niższa i lżejsza, osiąga masę ok. 400 kg.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 9 miesięcy temu...

Ja *jeszcze* niczego nie zamordowałem, ale raz było blisko ;] Niedaleko mojego domu była taka łąka, nikt na nią nie zwracał uwagi, trzeba tylko było przejechać na drugą stronę, normalne były na niej przeróżne śmieci. Raz właśnie zdawało mi się że na drodze leży jakaś szmata, ale tak metr przed nią zauważyłem, że to był śpiący na ścieżce *idealnie czarny* kot ;] Moje makrokeszowe V-braki docisnąłem do końca, ale i tak nie dały by rady na pewno ;] całe szczęście że piszczały przy hamowaniu, kot się zbudził i wybiegł ze ścieżki ocierając się o moją oponę :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość R3surrection

a propo rozjeżdżania dzisiaj mijałem jadąc ulicą koło WPN tabliczkę przy drodze zwyczajnej:

"Kierowco chroń jeża!" xDDDDDDDDDDDDDDD

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na tegorocznej pierwszej edycji Pucharu Mazowsza XC w Mińsku Mazowieckim kawałek trasy prowadził przy rzeczce, i porozwieszane były tabliczki "uwaga, bobry !" ;) Tylko nie wiadomo czy chodziło o ochronę bikera (zwalające się z góry drzewo w poprzek ramy :) ) czy o ochronę pana bobra :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tez mi się zdarzyło ostatnio po deszczu kilka ślimaków przejechać, nie mniej najwięcej denerwują mnie gołębie w parkach, już nie raz bym przejechał takiego. Największym zagrożeniem jak dla mnie to: osy pszczoły, szerszenie czy też trzmiele. Raz miałem stłuczkę z osą :) odbija się o kolano i mnie upier....... ok przeżyłem inny przypadek szerszeń wleciał mi pod koszulkę, moja panika, puściłem kierownice, dalej OTB przez próg zwalniający, ukąszenie - wymiana rogów, wgniot w kierownicy, oberwała obejma tylnego koła i mostek kierownicy (tego nie wymieniałem), ja natomiast miałem piz...e na klatce piersiowej i skręcony nadgarstek. Ale to nic ile razy zdarzy się, że bąk odbije się o okulary czy też połkniemy muszkę lub komara bo mi się zdarzyło, a co by się stało gdyby do jamy ustnej dostała się np. głupia osa ?? Ukoszenie gdzieś w przełyku + ja sam na rowerze = martwa szansa na przeżycie, sam sobie rurki w tchawicę nie wbiję. Zdarza się przecież, że jedziemy na rowerze coś wcinamy, ziewamy czy cokolwiek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz jest to zabawne, ale wtedy było bolesne. widziałem tylko jak coś wielkiego leci w moją strone, a miałem akurat luźną koszulkę i myk za nią. Jechałem z osobą towarzyszącą, zapytała mnie tylko po OTB: - co ty robisz ? Wyglądał to dziwnie ponoć, do tego byłem w spd. Wszystko przez jednego głupiego szerszenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdarzały się muchy, muszki, bąki nawet.

Ale w maju tego roku miałem jakiegoś wyjątkowego pecha do węży.

Dwa dni pod rząd i raz za zakrętu wyjeżdżam i bach rozjechałem węża (nawet nie wiem czy to była żmija czy zaskroniec, czarne i długie- u mnie żmije są czarne i ciężko rozróżnić z zaskrońcem), tylko mnie ciary przeszły i mało z roweru nie spadłem jak na to najechałem :) Drugiego dnia zaskrońca rozjechałem. Nie zauważyłem bo, bo w lesie raczej ciemnawo jest.

Powiem, że nie jest to przyjemne uczucie, nie dość, że szkoda zwierzaka, to jeszcze mało zawału się nie dostaje, a ciary takie przechodzą, że max.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Żabek nie zliczę :)

Motylek w szprychach...

I raz prawie człowiek, jak jechałam legalnie rowerową, a tu idzie pijak... No i prawem pijaka odbija sie: prawo, lewo, prawo, lewo (a skubaniec na ulice jakoś nie wlezie). A przede mną jechał Robert. Jedziemy prawą stroną ścieżki, a ten na lewo sie odbija. Robert zdążył, a ja, niestety, nie. Za mała amplituda ;)

No cóż, zatrzymałam się facetowi między nogami :P

 

Aaa! I jeszcze u Roberta ludzie z uporem maniaka jeżdżą pod prąd, to my uparcie nastajemy na ich życie :) jak do tej pory każdy zdążył uskoczyć z samochodem na chodnik :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to Was chyba zabiję, tym co napiszę... mój kumpel pare lat temu, zjeżdżając dość szybko (40-50) drogą asfaltową przejechał... wiewiórkę (na pełnej prędkości wyleciała na drogę...) /ja w ten sam sposób przejechałem autem kotecka, tyle że jechałem 120/

trochę miał potem czyszczenia, bo się jej pękło..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Temat nieciekawy, nikt chyba nie lubi jak mu się biedne zwierze dostanie pod koła. Mi niestety raz dostał się kurczaczek jak jechałem na rowerze, i samochodem miałem bardzo nieciekawą sytuację :D, ale na szczęście skończyła się dobrze mimo że nie wyglądało.

 

Jechaliśmy autem ze znajomymi, i nagle przed auto jadące z naprzeciwka wbiegł duży pies, coś wielkości labradora.

Kierowca nie miał szans wyminąć psa, potrącił go, pies wyleciał w powietrze wprost pod nasze auto :P. Nasz kierowca zdążył zwolnić, ale psa i tak uderzył a ten znalazł się pod autem. Wyszliśmy z auta, w drugim aucie jechał kierowca z żoną, która płakała, dodatkowo jego auto miało całą szybę zabrudzoną ekstrementami psa :(. Sytuacja generalnie straszna. Złapaliśmy właścicielkę psa, wezwaliśmy policję, i spisywaliśmy dane do ubezpieczalni, gdy pod naszym autem coś zaczęło się ruszać. Najpierw myśleliśmy że to ostatnie podrygi psa, ale za chwilę, pies wyczołgał się z pod auta i utykając na tylną łapę podbiegł do swojej właścicielki machając ogonem :).

Dodam, że uderzenia nie były słabe, bo nam połamał zderzak, a aucie z naprzeciwka zderzak i poszedł reflektor.

Dobrze że tak się skończyło, bo cała sytuacja naprawdę była bardzo nieciekawa i stresująca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...