Skocz do zawartości

[maraton] Jak wygląda taka impreza? Jak się przygotować?


Rekomendowane odpowiedzi

Pytanie trochę naiwne, ale co tam. Ja mam autyzm, żyję pod kamieniem, jeżdżę po zmroku.

Do tej pory zdarzyło mi się uprawiać MTB w wersji 'hard', czyli jak nie ma 180 skoku zwieszki, to nie ma imprezy. Ale postanowiłem rozszerzyć swoje horyzonty. Dlatego chcę w sierpniu/wrześniu pojechać maraton mtb. Kondycyjnie wytrzymam, tutaj nie ma problemu ( dosłownie teraz mogę zejść z fotela i zrobić 100km poniżej 4 godzin - z poprawką na teren gdzie jeżdżę ). Rowerek właśnie się składa - taki karbonowy przecinak na chińskich częściach :)

Natomiast - totalnie nie wiem jak wygląda taka impreza. Jak to jest organizowane? Do tej pory startowałem tylko w śp Endurotrophy i tam ludzi bardziej interesowało afterparty niż jeżdżenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Który cykl maratonów?

Skoro jesteś ze Śląska, to pewnie najbliżej do https://bikeateliermaraton.pl/

Po zarejestrowaniu się online stawiasz sie w biurze zawodów po pakiet, przypinasz numer i jazda. W biurze zawodów też mają Cie poinformować o sektorze startowym z którego startujesz, w Bike Atelier maratonach są sektory, do których przynależność jest ustalana na podstawie danych historycznych ze startów. Skoro nie startowałeś w tym cyklu, to będziesz startował z dalszego sektora.

Im dalszy sektor, tym więcej randomowych ludzi którzy jadą się przejechać/walczyć z samym sobą. W pierwszych sektorach jest znacznie więcej rywalizacji. Generalnie jednak, każda trasa wyścigu MTB który odbywa się w górach jest ułożona w ten sposób, że zaczyna się od podjazdu. Dzięki temu peleton się rozciąga i już po kilkunastu minutach przestaje sie robić tłoczno. Najlepiej by tak się stało przed tym pierwszym wjazdem w single.

 

Dobrze by było też byś określił czego oczekujesz. Ja osobiście nie lubię cyklu Bike Atelier, z powodu prostszych technicznie tras, Bikemaraton ma trudniejsze technicznie trasy

Edytowane przez Mateusz_Brycki
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po zarejestrowaniu się online stawiasz sie w biurze zawodów po pakiet, przypinasz numer i jazda.

Zaraz, zaraz. Jeszcze trzeba opłacić wpisowe i za pakiet startowy. No i jeszcze czip do pomiaru czasu (czasem jest w numerze, czasem oddzielnie do montażu na widelcu). Np. w Maratonach Kresowych kiedyś można było wypożyczyć za kaucją (płaciłeś 30 zł, oddawali 20 zł), a ostatnio już chyba tylko kupić na cały sezon. 

Start dla nowicjuszy zwykle jest z ostatniego sektora, chyba że wcześniej wystąpisz o przypisanie do wcześniejszego na podstawie wyników z innych imprez. Ale to już zależy od organizatora.

Start z ostatniego sektora ma wady, ale i zalety. Jeśli jesteś dość mocny to zwykle bez problemu wyprzedzisz sporą część startujących tam zawodników, ale musi być jakaś dłuższa, szeroka rozbiegówka. Można wtedy trochę zyskać na draftingu (czepiając się co chwilę koła tych co szybszych, najlepiej większych od siebie osób). A najlepiej szeroki, stromy podjazd. Najgorzej, jak zaraz po starcie wjeżdża się w wąskie single, bo wtedy robi się straszny tłok.

W pierwszym sektorze nigdy nie byłem, ale jakiś trzeci, czwarty się zdarzały i zwykle jest tam od początku ostra walka i trzeba uważać. Jak się nie zna dobrze trasy, lepiej odpuścić i na odcinkach terenowych nie jechać tuż za czyimiś plecami. Osobiście wolę mieć trochę miejsca przed sobą (lepsza widoczność) i za sobą (nikt ci nie liźnie koła), bo tak jest bezpieczniej, a drafting stosuję prawie wyłącznie na odcinkach asfaltowych lub dobrym szutrze.

Ja staram się przede wszystkim cały i zdrowy ukończyć wyścig i dotychczas, na kilkadziesiąt w sumie startów (Kresowe,, Mazovia, Skandia itp.) miałem tylko jedną wywrotkę (niegroźną) na błotnej Mazovii w Nałęczowie, a widywałem wiele kraks. Nawet gumy nigdy nie złapałem, a jeżdżę na lekkich dętkach i kole 26", ze sztywnym widelcem. Wszystkie wyścigi mam ukończone, ani jednego łańcucha nie urwałem. Raz tylko mnie zdyskwalifikowali (i to dopiero w domu zobaczyłem, bo na wstępnej liście wyników byłem klasyfikowany) na Skandii w Lublinie za niewłaściwy rower - dla sędziów góral pod koła 26" z włożonymi kołami 28" (opona 35 mm) z zamontowanymi hamulcami szosowymi, stał się rowerem szosowym. Ta impreza pozostawiła u mnie poważny niesmak wobec zawodów Pana Langa, ale już obecnie nigdzie w pobliżu nie organizuje, więc skończyłem z tym cyklem.

Frustrujące jest też złe oznakowanie trasy, co zdarzyło się np. na Mazovii w Janowie Lubelskim, gdzie spora grupka nałożyła ze dwa kilometry, bo podobno ktoś zdarł taśmę (zorientowałem się, że znów jadę tą samą trasą, a na mapie nic takiego nie było). Oczywiście wypaczyło to wyniki, ale trudno. I tak ukończyłem, tylko niektóre osoby musiałem wyprzedzać dwa razy.  

W każdym razie warto rozglądać się samemu za oznakowaniem i analizować, bo czasem ten co się pierwszy pomyli pociągnie całą grupę za sobą. 

Ja nie korzystam z żadnej nawigacji, więc przed startem staram się dokładnie przeanalizować i zapamiętać kluczowe miejsca na trasie, a najlepiej oczywiście, gdy się ma możliwość przejechać wcześniej. Warunki w lasach potrafią być bardzo zmienne i nawet znajomy odcinek może się zamienić w piekło, jeśli kilka dni popadało.

Pierwszy start radzę potraktować bardziej rekreacyjnie, nie nastawiać się od razu na jakiś super wynik.

Jeśli planujesz jakiś dłuższy dystans, to ważna jest też umiejętność picia i jedzenia w trakcie jazdy. Ja tego nie lubię i nie umiem, więc jeżdżę praktycznie wyłącznie dystanse na jeden bidon i kubek napoju lub wody na bufecie. Nawet bananów i batonów nie jem po drodze, więc odpowiadają mi trasy nie dłuższe niż 35-40 km.

Powodzenia. 

 

 

 

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz - nie wiem czego oczekuję. Może tylko atmosfery wyścigu :) i powodu, żeby sobie sprawić karbonowe krosiwo. Nigdy nie byłem na imprezie masowej tego typu, to po prostu chcę spróbować. Od wyścigów enduro w PL, zwłaszcza serii Enduro Trails, odrzuciło mnie, że w pewnym momencie stało się to imprezą ocierającą o masochizm.

Jak na maratonie wygląda kwestia np trasy - jeździ się w kółko, czy na dystansie, np 50km, jest jedna pętla? Ponoć są jakieś bufety po drodze? Znając siebie - włączy mi się tryb "klapki na oczach" i przerżnę na wylot.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Kresowych zwykle było tak, że Maraton jechał dwie pętle, a półmaraton jedną (czasem z niewielką modyfikacją, dołożeniem jakiegoś fragmentu). Na Mazovii np. Fit miał całkiem inną trasę niż dłuższe dystanse.

Ze względów organizacyjnych często robi się jednak pętle jak na Kresowych, bo trasę wtedy łatwiej oznakować i zabezpieczyć. Wystarczy wtedy jeden bufet, gdzieś na 15-20 kilometrze. Dla kibiców też większa atrakcja, bo mogą częściej oglądać zawodników.

Na bufetach czasem są napoje w plastikowych kubeczkach (zwykle zbyt małych), czasem dają w butelkach (zakręconych, ale można wcześniej krzyknąć, żeby odkręcili). Pocięte banany też bywają. Przed startem w pakiecie też czasem jakaś woda i batonik. No a po napoje, owoce, ciasta i posiłek obiadowy (na karnet).  

Osobiście bardzo lubię Maratony Kresowe, jakoś najbardziej mi przypadły do gustu ze względu na doskonałą organizację, ciekawe (i trudne jak na ten region) trasy, miłą obsługę i ogólną atmosferę. W dodatku często spotykam tych samych znajomych i można pogadać.

Jak wyglądał ubiegłoroczny maraton w Krasnymstawie możesz zobaczyć poniżej (pierwszy film Maraton, ścisła czołówka, drugi Półmaraton, tak gdzieś w połowie stawki).

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • 4 tygodnie później...

Ostre zjazdy na naszych maratonach... No występuje coś takiego ale to nie poziom Dziabara. Jak nie masz geo typu 71* na główce x małe koło i wąska kiera to jak pisałem myk myk nie jest wymogiem koniecznym. No chyba bo tak się zdarza, że ktoś z jakiś powodów ma sztycę wywaloną w kosmos to jest nieco trudniej. 

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem po 4 godzinach ciśnięcia w tempie wyścigowym dropper ma sens nawet na łatwiejszych zjazdach- żeby sobie skompensować ogólne wymęczenie i przyjąć bardziej ekonomiczną pozycję.

Jechałem w tym miesiącu 192km maraton, zajęło mi to 13,5 godziny brutto. Nie było żadnego podjazdu lub zjazdu, którego na hipotetycznej 30km pętli bym nie podjechał lub zjechał na zwykłym hardtailu bez droppera.

Mimo to pełną trasę 192km pojechałem na fullu z dropperem, wszystko zjechałem z opuszczoną sztycą i trzy wypychy też były. Dywagacje o dodatkowej masie nie mają sensu, bo w sumie 2 godziny straciłem na jedzeniu, sikaniu, zmianach ciuchów wraz z wzrostem temperatury  i uzupełnianiu zapasów. Tutaj był największy potencjał do generowania zysków, nie Na dodatkowych 250 gramach. 

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Startuję w Bike Atelier Maratonie. Trasy są tak robione, że nawet "ambitne" zjazdy są do zjechania bez Myk Myka. Organizator nie może przesadzić z trudnością trasy bo by mu ratowników brakło do transportu połamańców. W Rybniku trasę objechał gość na monocyklu, startowała też para na fatach, a o sztywniakach nie wspomnę. Jeśli się ścigasz i walczysz o pierwszy sektor to opuszczana sztyca się przyda w górskich etapach np Żywiec czy Wisła. Jeśli się chcesz tylko sprawdzić to dasz radę bez tego.  

  • +1 pomógł 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Unfortunately, your content contains terms that we do not allow. Please edit your content to remove the highlighted words below.
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...