Skocz do zawartości

[Odżywianie] na wyprawie rowerowej.


hadwaon

Rekomendowane odpowiedzi

A długi dystans? A będziesz miał gdzie zjeść?

Poza tym, plan planem, ale jak Cię przyciśnie, to nie przejedziesz obojętnie koło choćby stacji paliw :)

 

Jak jedziesz na dłużej to możesz sobie wziąć np. jedzenie liofilizowane + jakaś mała kuchenka. Nie mówię, że zapas na całą wyprawę ale takie żelazne porcje awaryjne, jakby się nie udało kupić nic ciepłego do zjedzenia. I nie kupuj chińskich "zupek" :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie dwa to byłoby mało, te 80 km to jest spory wydatek kaloryczny. Z drugiej strony przyrządzanie 3 posiłków może być kłopotliwe.

My wieźliśmy śniadania i kolacje (lio), obiady mieliśmy jeść na trasie. Wyszło tak, że zarzucaliśmy rano jaglankę/owsiankę, dopychaliśmy kanapkami i żona robiła kanapki na drogę (jakbym napisał, że robiliśmy, to bym oberwał ;) ). Żona pilnuje jedzenia co 4 godziny, więc to nas determinowało, ja się dostosowałem :)

Z obiadami na trasie to średnio wyszło, bo albo nie było gdzie, albo nie w porę ;) Ratowały nas kanapki i zakupy, czasami stacja paliw i zapiekanka. Za to wieczorem - kolacja z torebki + kanapki po zakupach w sklepie. Czasami grzaliśmy jakieś berlinki, jak nam było mało.

Przypuszczam, że co byś nie zaplanował, to i tak będziesz głodny :) Ale mimo wszystko warto do tego podejść z głową, żeby też nie tracić czasu na szukanie sklepów czy jakiegoś baru z jedzeniem.

Edyta:

W zasadzie przez 8 dni ani razu nie miałem sytuacji, że bym się obżarł do niemożności ruchu ale ani razu nam nie wpadł obiad z prawdziwego zdarzenia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sardynek w oleju bym nie polecał :) Ale żółty ser, pieczywo, nawet jakaś wędlina ale kupiona i od razu zjedzona - i będzie ok. Gorzej, że nie wiadomo, co człowiek w knajpie dostanie :D

Lio są w sumie bezpieczne, dwie wyprawy i nie naciąłem się, czasami tylko komponują takie w sumie głupie zestawienia z dużą ilością pieprzu czy innych ziarenek, które lepiej wybierać :)

Dobre jest to, że można zastosować rodzaj dyspensy, nawet na słodycze czy słodkie bułki - człowiek jest tak głodny, że spala je w trakcie jedzenia ;)

 

Dwa lata temu moim największym marzeniem na półmetku wyprawy był... gar ziemniaków. Takich gorących, z masłem :D

 

Edyta:

Oczywiście ja zabieram ze sobą zawsze kilka żeli czy pastylek izo do ssania + izotonik w bidonie, co też ma wpływ na bilans kaloryczny. Moja żona jest sceptyczna względem takiej chemii, więc bierze migdały, orzechy, sezamki czy jakieś wyselekcjonowane batony. Ja np. nie radziłem sobie z takimi owocowymi, bo miałem po nich wzdęcia. Ale piszesz o przekąskach, więc temat masz rozpracowany :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Formalnie to mieściliśmy się w 4 posiłkach - powiedzmy, że obfite śniadanie o 8.00, kolejny w południe, potem 16.00 i teoretycznie ostatni o 18 ale z reguły byliśmy w trasie jeszcze, więc kolacja nieco później.

Trzy posiłki to trochę mało, bo aż tak się nie objesz na zapas :) Z drugiej strony, przy jakimś założonym limicie kilometrów nie ma sensu robić zbyt często dłuższych przerw, np. co dwie godziny na kanapkę, lepiej zjeść dwie na raz ;)

Wszystko wyjdzie w praniu... znaczy w gotowaniu ;)

@hulk14

To zależy, jak liczna jest grupa i jakie są te potrzeby indywidualne, to fakt. Ale wszystkie przerwy trzeba jakoś optymalizować pod kątem dystansu, czasu itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, spidelli napisał:

Moja żona jest sceptyczna względem takiej chemii, więc bierze migdały, orzechy, sezamki czy jakieś wyselekcjonowane batony. 

Super sprawa, paczka mieszanki studenckiej niezastąpiona, oczywiście nie na raz. Moim zdaniem trzeba jeść regularnie, ja robię ciastka owsiane, właśnie z bakaliami. Jedno ciasto co godzinę + dobre izo załatwia sprawę. Na żelach można pojechać zawody 3-4 godziny, później już ciężko to trawię. I przede wszystkim trzeba normalnie jeść posiłki, dokładnie takie, na jakie ma się ochotę. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, w pewnym momencie pustego żołądka się już nie oszuka ani żelem, ani wodą ani batonem - trzeba go po prostu porządnie napchać :D

 

Edyta:

Generalnie ja nie trawię nabiału, więc tym bardziej na wyprawie nie eksperymentowałbym (poza żółtym serem). Nieco mało warzyw jadłem ale z drugiej strony opychanie się błonnikiem też średnio dobry pomysł w trasie.

Generalnie nie eksperymentuj czyli nie jedz tego, czego nie jadasz na co dzień, uważaj na świeżość produktów (my niestety kupiliśmy raz przeterminowaną wędlinę i ser). Myj bidony, bo w upale to różne rzeczy się tam mogą dziać :)

Weź węgiel - chociaż w pierwszej kolejności wypuść to, co chce na wolność, oczyścisz się :D Węgiel to jak już się nie da inaczej (bo się doba hotelowa kończy albo co ;)  )

No i może kapka jakiegoś alkoholu mocniejszego ;) ale tylko na ból brzucha :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tu się kłania McDonalds :D Buła z podwójnym mięsem, popita colą i poprawiona lodzikiem z podwójną polewą truskawkową: Świństwo, że palce lizać :D

A w drodze kanapka z ciemnego chleba z kotletem, przegryziona pomidorem - poezja ! Byle nie tykać chłodników i zsiadłego mleka bez zapasu chusteczek higienicznych ! I trochę bananów, 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie czy te 80km to po płaskim, czy w górach? Czy jest sama jazda, czy przystanki na zwiedzanie?
W płaskim terenie bardzo bym się nie martwił o posiłki w trakcie jazdy. Rano lekkostrawne śniadanie, w połowie jakiś banan i/lub kanapka, na mecie normalna obiadokolacja. Picie na bieżąco.
80km to nie jakieś wielkie wyzwanie (po płaskim). Chociaż jak @hadwaon pyta to pewnie nie często takie dystanse jeździł. Wyjeżdżając o 8 rano, na 14 jest się już na mecie.
Nawet jak ktoś jest niewytrzymały na głód, bez większego posiłku w trakcie można to ogarnąć.

PS. Ja po lekkim śniadaniu, mogę przejechać i 200km na czekoladzie i bananie. Moja małżonka po 80km zaczyna rozglądać się za barem/restauracją. Rok temu w połowie trasy 160km złapało mnie silne (bardzo silne :D ) parcie na końcówkę układu pokarmowego. Od tej pory ograniczam jedzenie przed i w trakcie do minimum. Głód jest łatwiej przetrzymać, i fizycznie, i logistycznie :D  

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, ale to nie jest 80 km jednorazowo, tylko 800 km w 10 dni :) Więc zmęczenie i ogólne "zużycie" zasobów będzie się nawarstwiać.

U mnie w tym sezonie waga utrzymywała się pomiędzy 72 a 70 kg, przy umiarkowanej aktywności - trochę jednodniowych wypadów w niewysokie góry, troszkę trenażera. Jak ładna pogoda - niedzielny rower, w tygodniu - krótka przejażdżka.

Dopiero przed wyprawą wdrożyłem mocny trening na trenażerze, potem wyprawa i powrót. Minęły 3 tygodnie, w ciągu których mam generalnie niechęć do rowerów, a waga stoi na 68 kg ;)

 

Edyta: Dodatkowo, to jazda z sakwami. O podjazdach już wspominałeś, czasami dochodzi też gorsza nawierzchnia, np. piach...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...