Skocz do zawartości

[napad agresji] macie czasem coś takiego?


zido

Rekomendowane odpowiedzi

popieram zupełnie Skrzynię, ze jak taki delikwent zacznie sam zarabiać na sprzęt to inaczej będzie do niego podchodził. Ja jestem raczej opanowany jeśli chodzi o rower, bo to w końcu przyjaciel ;) ale zauważyłem u swojej dziewczyny, że jak mówi o swoim rowerze pozytywy to zawsze w rodzaju męskim ale jak się coś zatnie albo nie chce wskoczyć to wyzywa rower w rodzaju żeńskim :) Taki odchył :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja miewam napady agresji ale one rzadko skierowane sa przeciwko przedmiotom martwym ;) jednak na szczescie z powodu treningow aikido nawet najgorszy napad agresji moge sobie odreagowac... tym bardziej, ze bab w moim dojo jest co na lekarstwo wiec mam pewnosc ze nikomu nie zrobie krzywdy, nawet jesli mocniej docisne jakas dzwignie hihi :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja sie tak nie bawię

"...baba mnie pobiła ..." :)

 

w moim zakresie obowiązków jest wpis :

" panować nad nerwami , nie okazywać wzburzenia"

 

gorzej jak takie młodzieńcze wybuchy (w czasach kiedy nie było ADHD spowodowane były wahaniami nastrojów w okresie dojrzewania) przeniosą się na najbliższych , dziewczynę, żonę, dzieci

 

im szybciej sie zrozumie

NIE CZYń DRUGIEMU CO TOBIE NIEMIłE

tym bezpieczniej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym was poinformować, ze kolega dziś w 10min naprawił rower :) wycentrował koło i odkręcił ta szprycha. na razie jezdzi z ubytkiem :)

Swój napad tłumaczy tak: "wiedziałem co robie. Znęcam sie tak nad rowerem, bo wiem ze potrafię to szybko sam naprawić"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 miesięcy temu...

takie cos zdarzyło mi sie raz na razie mam rower takiego makrokesza szkoda gadac nawet nie wiem jak to sie stalo ze go mam ale niedługo kupuje nowy. porzadny. jade y swoim zlomem a tu nagle popekały mi przenie zebatki. Jakim cudem. Wtedy sie tak zdnerwowałem ze troche nim rzuciłem o chodzik. i odrazu mi ulzyło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do niedawna[tak do 2giej klasy licka... obecnie będę zaczynał 3ci rok studiów] miałem takie napady.. co gorsza często nie obrywało się rzeczom martwym ale osobom... a walenie w klawe to standard :D. Zbierałem wszystko w sobie i gdy nie moglem sobie już z tym kompletnie poradzić wybuchałem, kumple już wiedzieli ze jak mam jakiś dziwny humor lepiej mnie nie ruszać, bo może się źle skończyć[tzn nikogo nie pobiłem czy coś tylko po prostu wojnę robiłem].Wiecie co mi pomogło? Dziewczyna i rower :D. Dziewczyna pomaga, chociaż jak to czasem tez bywa w życiu często jest powodem flustracji :P. Rowerek - góry - las - wyciszenie. To mi pomogło przetrwać sesję - miałem takiego wrednego faceta z którym za nic nie mogłem sobie poradzić... nie chodziło o moja niewiedze ale o jego idiotyczne zachowanie. Przyjeżdżając do domu z uczelni bylem taki wkurzony ze brakowało tylko odpalenia zapalnika. wycieczka do lasu i odpoczynek po wysiłku ze połączony ze słuchaniem ptaszków[mam kilka kapliczek na takiej fajnej trasie...wyjeżdżam z domu to jest normalnie hardcore z podjazdami przez pierwsze 2-3 km ]i przy nich są ławeczki] bardzo mi pomogły :D.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taki atak miałem raz. Wracając z dość długiego wypadu zawadziłem tylnym kołem o krawężnik i zaczeła mi kaseta obcierać... zgrzyt... zgrzyt... zgrzyt. Ja oczywiście bez narzędzi. Trochę nasmarowałem, żeby lepiej się ślizgała, ale po kilku km znowu zgrzytanie, a do domu daleko ;) . Luz nie był duży, ale słyszalny, więc pomyślałem, że jakoś dotoczę się do domu. Jaka mnie kur.....ca ;) brała jak jadę i się nie mogę skupić. Już miałem ten rower gdzieś do rowu wrzucić :sick: (ogólnie z tym rowerem nie miałem nigdy żadnych problemów).

 

Okazało sie, że poluzowały się lożyska. Chyba zaczne brać jakieś podstawowe narzędzia na trasę. Będzie mniej stresu :) .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja zaryzykuje stwierdzenie, że na pewno każdy ma w pewnym momencie napady agresji, chęć rozładowania energii i nerwów. Ale zazwyczaj dzieje się to podczas jazdy, tzn. w pewnym momencie zacznie nam szfankować napęd, zsiądziemy, "wpienimy się", niby działa, przejeżdzamy 30 m i znowu to samo. I na pewno wtedy wsiadamy na rower i .... JAZDA ! Mi się tak dzieje, kiedy mam kłopoty z rowerem. Albo na mieście ludzie włażą mi przed koła ..... To za chwilę zjazd na ulice, wstaje na rowerze i cisne tak, aż doganiam samochody. Ale żeby rzucać to rowerem to nie - jeżeli się wkurze, i widze, że rower się zsuwa kiedy stoi koło ławki, ściany, itd. to nawet go nie podnosze .... No i oczywiście zawodowe przeklinanie na rowerze :D Pozdrawiam !

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...samo zmeczenie podczas jazdy rowerkiem powinno wystarczyc na wyladowanie wszelkich emocji... i niech ten madry kolega zacznie sie wspinac na podjazd ok 12-13% wtedy straci wszelkie pomysly na niszczenie sprzetu... ktory pewnie latwo przyszedl i rownie latwo zakonczy swoj zywot w objeciach tego malo rozgarnietego kolezki... pozdrawiam narwancow...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mnie do złości najczęściej doprowadzają dętki poprostu KUR******!!!!! normalnie co za gówno:/ ale nic z tych rzeczy że kopię czy cuś, zazwyczaj moja złość przeradza się w nienawiść do producentów części rowerowych i tak jak ktoś wyżej napisał mocniej naciskam na pedały. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zależy, stres wywołany strachem lub obawą przed czymś nie wpływa na nas zbyt dobrze, po prostu powoduje zmęczenie psychiczne i niezależnie od obecnej kondycji fizycznej nie będziemy czuli się zbyt dobrze.

Za to mały przypływ gniewu, złości powoduje dosyć często mobilizację, skacze nam agresor i wtedy potrafimy wycisnąć z siebie siódme poty... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko zależy od typu człowieka, ten koleś wygląda mi na typ mocno ekstrawertyczny, ale należy wziąć pod uwagę też okoliczności łagodzące, np. może dzień wcześniej pokłócił się maksymalnie z dziewczyną i w końcu puściły mu nerwy.

 

Sam jestem raczej spokojną osobą. W życiu zdarzyły mi się dwa napady agresji przy których nie panowałem nad sobą rzucałem judoką przez oszklone drzwi podnosiłem faceta cięższego ode mnie o 30kg za wszarz i zdemolowałem kawał chałupy. Ale doprowadzenie mnie do takiego stanu jest nie lada wyczynem. Mogę dostawać bęcki nie z tej ziemi, być cały pokrwawiony i nawet połamany, ale panuję nad sobą, a gdy przebierze się miarka najczęściej psychiczne znęcanie- zamieniam się w dzikie zwierzę.

 

Więc co do kolegi, jeśli takie napady zdarzają mu się częściej- może to być problem, jeżeli sytuacja była jednorazowa- wyluzować jak zacznie zarabiać i składać latami na rower będzie go szanował jak dziewczynę. Sam już nie raz rzuciłem np. kluczem bo mnie szlag trafiał.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

@koncertownik

Nie do końca masz rację. W zasadzie to jest temat do działu 'Trening', ale generalnie chodzi o to, że organizm nie może zbyt długo przebywać w stanie maksymalnego pobudzenia. Za dużo adrenaliny po pewnym czasie skutkuje totalną 'dętką', o ile mnie pamięć nie myli, to jest taki hormon jak noradrenalina, która wydzielona do układu powoduje skutki (na co nietrudno wpaść) dokładnie przeciwne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...