Skocz do zawartości

[Kask] Po co to komu?


Rekomendowane odpowiedzi

Lubię popadać w politykę, więc odpowiem Tobie tak:

Owszem, mamy różne dziwne procedury, źle mówi się o naszej służbie zdrowia, ale niewiem czy akurat ameryka jest dobrym wzorem. Wyobraź sobie, że znajomy będąc w USA (pełna "insiura", legalnie zatrudniony itd...) budzi się w nocy z atakiem astmy. Pędzi więc taksą na "imerdżensy" - karetka 720 baksów, łapiąc powietrze jak ryba, dociera do szpitala i tam czeka w kolejeczce dwie godziny, po czym pielęgniarka zaprasza go do gabinetu i zamiast "obejrzeć" daje do wypełnienia stos papierów, bierze ubezpieczenie, kseruje w trzech kopiach, każe podpisać oświadczenie, że jeśli ubezpieczyciel się go wyprze to zapłaci sam za opiekę (noc w szpitalu 700 dolarów, rentgen 200 itd..) razem następne dwie godziny (chłopak ledwo już widzi na oczy i jest siny) po czym wysyła go do innej pielęgniarki, która "przypina go" na tlen i po dwóch godzinach wywala do domu. Po trzeciej wizycie (za każdym razem procedura ta sama: ksero, oświadczenie, papiery itd..) mój zaprawiony w boju kolega wymawia magiczne słowo prescription, i... Dostaje receptę na przysłowiową witaminę C.

Finał historii: Wpieniony znajomy zadzwonił w końcu do domu na zdalną konsultację ze znajomym doktorem, a właściwe leki przysłała mu rodzina z Polski.

 

Natomiast moje osobiste doświadczenie po pewnym dzwonie wyglądało tak: wpadłem na pogotowie, zapytano mne o ubezpieczenie (zero dokumentów przy sobie), przyjął mnie chirurg, obejrzał, zaszył i puścił do domu - wszystko trwało około 2 godziny. Ze szpitala wyszedłem z rachunkiem na 115 złotych (porada 40, szycie 55, podanie antybiotyku 10, opatrunek 10) i wskazaniem, że mam wrócić rano i pokazać legitymację studencką. Rano więc wróciłem, pokazałem, a pani w rejestracji spisała nr legitymacji zabrała odemnie rachunek i ciepnęła go do kosza... Żadnych oświadczeń, że ubezpieczyciel może się wyprzeć zapłaty!!!

 

Uważam, że nieźle jak na proceduralno, zakazowo nakazowe biurokratyczne bagno...

 

Wybacz ale co do Europy Twoje poglądy to typowy socjalistyczny bełkot i chybione propagandowe komunistyczne przykłady. Europa ze swą sosjalną dogorywającą gospodarką i polityczną homo poprawnością sama się powoli uśmierca i niedługo chrześcijanie sami będą się biczować przed meczetami za krucjaty a służba zdrowia niby bezpłatna dobije gospodarkę bo społeczeństwa się starzeją. Tylko obowiązkowe (a więc inaczej niż w USA) ale oszczędzanie tylko na swoją emeryturę i swoje potrzeby zdrowotne uchroni stary kontynent przed stagnacją i zapaścią bo komunistyczna zasada do jednego wora i dla wszystkich i np. na leczenie Twojego kolegi "za darmo" to już raczej poniosła porażkę.

A co do luźno z tym związanego tematu wolności to ważne by człowiek był świadom co go czeka nie wkładając kasku czy nie zapinając pasów by uświadomić co to wolność wyboru. Jak tego nie zrobisz to potem płać, i bardzo dobrze niech i nawet 3000USD, będziesz dobrym przykładem dla innych, że warto kask włożyć czy zapiąć pasy co nie oznacza że musisz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napiszę kolejną historię sprzed 2 godzin.

 

Dzwonie do Biery żeby się dowiedzieć co tam porabia.

A on mi mówi dość słabym głosem że nie wie gdzie jest że rozwalił kask, boli go głowa i nic nie pamięta. Nie pamięta jak się znalazł w tym lesie ani wogóle gdzie jest. (przy tej okazji dowiedziałam się ze pogotowie nie może kogoś zlokalizować po numerze komórkowym jeśli ten np jak tutaj dostał wstrząśnienia mózgu i nie wie gdzie jest).

Na szczęście był na tyle przytomny żeby znaleźć człowieka który mu powiedział gdzie jest i wezwać karetkę.

 

 

Skoro bym w takim stanie po wypadku z kaskiem, wole nie myśleć co by było bez.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pozdrawiam matolow (inaczej sie tego nazwac nie da) jezdzacych bez kaskow.

Widzę że masz fajne podejście do życia. Kto nie myśli jak ja ten matoł. Gratuluje.

Pomysl sobie że dla wielu ludzi jesteś takim właśnie matołem, bo w ogóle jeździsz na rowerze. Wielokrotnie podejmujesz ryzyko nie mniejsze, niż Ci, którzy jeżdzą bez kasków.

Dopóki nie wpływa to na bezpieczeństwo innych ludzi, nie ma powodu żeby coś komuś narzucać w kwestii jeżdzenia w lub bez kasku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie powiem Ci także jak kolega żeś "matoł" ale może, że jesteś poprostu nieroztropny :). Niemniej jednak masz świętą rację, że to Twoja głowa i Twoja sprawa i cały czas usiłuję uświadomić innym, że nakazy to najgorsze i głupie rozwiązanie skoro innym się w ten sposób nie szkodzi tylko bezpośrednio sobie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam, melduje się cały i zdrowy, acz kapkę poturbowany;)

 

Może najpierw co się stało.

Zjeżdżałem z Dziewiczej góry (kto z Poznania to wie że to żaden hardkor) Wiadomo trochę spadu, trochę wyboi. Nie wiem właściwie jak to się stało bo nadal nic nie pamiętam. Licznik zapamiętał prędkość 48 km/h. Cały mój obecny obraz zdarzenia to:

1. zjeżdżałem z góry

2. nic

3. jechałem z bolącą głową za głosem pił, rozmawiając przez telefon z dziewczyną a zaraz potem jej mamą.

4. drwale wskazali mi drogę, dojechałem do wsi, zadzwoniłem po karetkę a potem już z górki - karetka, szpital, rentgen, ekg, tomografia, chirurgia.

z rozmowy z dziewczyną i analizy godzin wyjazdu, czasu jazdy (z licznika), godziny pierwszego telefonu od dziewczyny wynika że byłem nieprzytomny przez jakieś 10 minut. potem przez pół godziny byłem przytomny ale nieświadomy - na tyle przytomny żeby po kasku dojść do tego co się stało, a po głosie pił skierować się po pomoc, i na tyle nieświadomy żeby teraz nic z tego nie pamiętać. przez pół godziny rozmawiałem z dziewczyną, powtarzając w kółko to samo (boli mnie głowa, chyba się wywaliłem, rozwaliłem kask, nie wiem gdzie jestem, słysze piły, idę do pił) od pilarzy dowiedziałem się gdzie powininem się udać i zadzwoniłem po pogotowie.

 

Kask wygląda tak:

kaskol1.th.jpg

zniknął sześcian kasku o powierzchni 2,5x1,5,x4 cm dokładnie w miejscu mojej prawej skroni.

 

diagnoza lekarska: wstrząśnienie mózgu, rany tłuczone twarzy i szyi

poza tym 2 mega guzy na prawej nodze (ani lekarzowi nie pokazywałem) i ogólne potłuczenie.

 

Dopiszcie sobie historię "co by było gdybym" nie miał kasku.

 

(PS: dla ciekawskich: rower jest cały, porysował się tylko róg)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no właśnie nie wiem czy kupić kask

z jednej strony porzadnie gruchnąłem - z drugiej - kupiłem go miesiąc temu, to już mój drugi kask załatwiony w tym roku, mam jeszcze nie spłacone spodnie, a kask ma dziurkę na skroni ale plastikowa skorupa nie jest ruszona

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze że tylko tak się skończyło. Kask to rzecz nabyta, a zdrowie rzecz wrodzona. Więc jak najszybciej kup nowy kask (chociaż jest zima to nie pali się aż tak bardzo :) chyba że cały czas jeździsz), bo nowego zdrowia nikt sobie nie kupi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Biera

cieszę się, że wszystko rozwiązało się pozytywnie, ale

DLA TWOJEGO BEZPIECZEŃSTWA

kask lepiej wymień. czemu? kask, tak samo jak np. karoseria samochodu, projektowany jest tak, żeby w momencie wypadku absorbować energię. co dzieje się z karoserią samochodową - nad tym nie będę się teraz rozwodził, ale w przypadku kasku jest tak, że zmienia on wewnętrzną strukturę, bo pewna masa styropianu przesunęła się w nim, czy to widzisz, czy nie. wizualnie może brakuje małej części, ale na pewno przygrzmociłeś mocniej i kask się w środku odkształcił. do właśnie odkształcenie jest istotą ochrony, jaką daje Ci kask XC (bo w przypadku np. fulli czy orzechów jest nieco inaczej) - jest on zbudowany z masy, która przy uderzeniu odkształca się, absorbując energię.

 

co za tym idzie?

przy następnym (nie daj Boże) crashu kask nie zapewni Ci takiej ochrony, jak przy pierwszym. może się to dla Ciebie bardzo źle skończyć, czego Ci oczywiście nie życzę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(to jest odpowiedź na posta #320, zagapiłem się i jak kliknąłem na temat, to mi wyświetliło poprzednią stronę)

 

Myślę, że gdybyś go nie miał, to istnieje wysokie prawdopodobieństwo (w końcu mówimy o skroni), że ogólnie by Cię już nic nie bolało. Nie ma co żałować ani marudzić. Kask uratował Ci tyłek. Nawet, jeżeli nie życie, to na pewno zdrowie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm, a ja oznajmiłem światu, że kask by nie zaszkodził. Wyśmiać nie wyśmiali, ale funduszę muszę sam zgromadzić. O ile mi nie przejdzie do tego czasu. Na co też mam nadzieję (no że nie przejdzie). Trochę kiepsko miałbym tylko z targaniem tego potem, bo kursuję głównie do szkoły 9km w jedną stronę i targać to ze sobą byłoby niewygodnie, zostawić przy rowerze luzem to zajumają, no chyba żeby dał się jakoś zapięciem przymocować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...